Szliśmy ulicą trzymając się za ręce. Ludzie przechodzący obok nas uśmiechali się miło w naszym kierunku, myśląc że jesteśmy parą, przynajmniej mi się tak zdawało. Może i to tak wyglądało, ale wcale tak nie było. Jesteśmy z Louisem dobrymi przyjaciółmi z dzieciństwa i mi taka relacja na razie wystarcza.
Gdy doszliśmy do domu stanęliśmy przed furtką, popatrzyłam na Louisa i powiedziałam:
- Dziękuję Lou, za to że mnie wysłuchałeś. I mam prośbę, mógłbyś o tym nikomu nie mówić? Proszę.
- Nie ma problemu, Jo. Jestem twoim przyjacielem, a przyjaciele mówią sobie wszystko, ale też zachowują tajemnice dla siebie. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję. - powiedziałam i niewiele myśląc pocałowałam chłopaka w usta, trwało to dosłownie kilka sekund, a ja czułam jak moje serce mocniej bije i motyle w brzuchu szaleją. Czułam coś do tego chłopaka, ale sama przed sobą nie chciałam się przyznać. Oderwałam się od jego miękkich ust, stał z zamkniętymi oczami i się uśmiechał, a ja wykorzystałam ten moment i pobiegłam w stronę wejścia do domu. Stanęłam przed drzwiami i odwróciłam się. Louis otworzył oczy i szukał mnie wzrokiem, dopiero gdy powiedziałam.
- Ile można na ciebie czekać? Stoisz z zamkniętymi oczami przed wejściem do domu i się uśmiechasz. - chłopak odwrócił się w moją stronę i posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. Zaczął iść w moją stronę i powiedział.
- Bo wiesz, pewna mała osóbka spowodowała, że moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa i nie mogłem się ruszyć.
- Ja ci dam mała, wcale nie jestem taka mała, tylko o głowę niższa od ciebie. - powiedziałam, gdy chłopak stał naprzeciwko mnie.
- Ale i tak ja nadal jestem wyższy od ciebie. - powiedział, po czym wystawił mi język.
- Ha ha bardzo śmieszne. - odpowiedziałam i pociągnęłam Louisa za rękę i weszliśmy do domu.
Skierowaliśmy się do kuchni, gdzie zastaliśmy panią Jay i moją mamę przygotowujące obiad.
- Dzień dobry, już jesteśmy. - powiedziałam. Obie podskoczyły, przestraszyły się, bo siedziały do nas tyłem i nas nie widziały.
- Jo, Louis, ale nas przestraszyliście. Skradacie się jak jacyś włamywacze. Zapraszam do stołu, już wszystko gotowe. - my tylko się uśmiechnęliśmy i trzymając się za ręce ruszyliśmy do jadalni. Obie mamuśki popatrzyły na nas i obdarzyły nas znajomym uśmiechem, jakby chciały powiedzieć: "Wiedziałam, że tak się stanie", mogę przysiąc, że chodziło im o nasze złączone ręce.
Weszliśmy do jadalni i usiedliśmy koło siebie. Po chwili przyszły nasze mamy, położyły resztę półmisków na stole i mogliśmy zacząć jeść. Moja mama usiadła obok mnie, koło niej mój tata z Maxem na kolanach, później wszystkie cztery dziewczynki, a na końcu pan Mark z panią Jay. Tak więc oboje z Louisem siedzieliśmy obok siebie i między naszymi mamami, nie wiem czy one to zrobiły specjalnie, czy to po prostu przypadek.
Po skończonym obiedzie dziewczynki zaoferowały się, że pozmywają naczynia. Pani Jay chętnie na tę propozycję przystanęła, a sama wzięła się za krojenie ciasta oraz robienie kawy. Tata z Maxem i panem Markiem poszli do ogrodu, a mnie moja mama poprosiła, abym pomogła jej spakować rzeczy, chciałam pobyć jeszcze trochę z Louisem zanim wyjedziemy, ale nie miałam wyjścia musiałam się zgodzić. Zauważyłam Louisa, który był tak samo wkurzony jak ja, bo też chciał chwilę pobyć ze mną, ale jego mama poprosiła go, aby jej pomógł. Także nie mieliśmy nic do gadania musieliśmy się zgodzić i im pomóc. Weszłyśmy na górę do pokoju i gdy tylko zamknęłam za nami drzwi moja mama odezwała się.
- Tak się cieszę, Jo.
- Z czego się cieszysz, mamo? - zapytałam.
- No nie udawaj, że nie wiesz. - powiedziała głosem pełnym radości.
- Nie wiem, mogłabyś mi wytłumaczyć o co chodzi?
- Chodzi o ciebie i Louisa, o to że jesteście parą. - powiedziałam, a mnie normalnie zamurowało. Że co? Że ja i Lou to para? Dobre.
- Nie mamo, my nie jesteśmy razem. - wyjaśniłam, widziałam zawiedzenie na jej twarzy.
- Nie jesteście razem? Myślałam, że jesteście. Jak weszliście do kuchni trzymając się za ręce, ucieszyłam się tak bardzo, że wam się wreszcie udało. Po za tym patrzycie na siebie z taką czułością i miłością, że aż miło się to ogląda. - powiedziała.
- To, że trzymamy się za ręce nie znaczy, że jesteśmy razem. My jesteśmy przyjaciółmi, a jak mi wiadomo przyjaciele również mogą się przytulać, obejmować, czy nawet trzymać za ręce, mamo. - wyjaśniłam.
- No oczywiście, zgadzam się z tobą kochanie, ale to wyglądało tak autentycznie. Wy naprawdę do siebie pasujecie.
- Mamo, przestań proszę cię. Miałam ci pomóc pakować rzeczy, a nie gadać o moim rzekomym związku z Louisem. Daj już spokój.
Mama już nic nie powiedziała, tylko zaczęła wkładać ubrania do torby. Pomagałam jej, a przy okazji myślałam nad naszą rozmową. Może mama ma rację, że pasujemy do siebie. Oczywiście czuję do niego coś więcej niż tylko przyjaźń, ale nie jestem jeszcze gotowa na związek, nie po tym wszystkim co zrobił mi Josh. Nie potrafię zaufać jakiemukolwiek chłopakowi, bo boję się że mnie skrzywdzi. Wiem, że Lou jest inny, on nigdy nie zrobiłby mi takiego świństwa. Cieszę się, że przeprowadzamy się do Doncaster, bo wszystko w tamtym domu kojarzy mi się z nim. Jak siedzieliśmy przytuleni na kanapie w salonie oglądając filmy, czy w kuchni jak gotowaliśmy lub w moim pokoju jak leżeliśmy na łóżku i patrzyliśmy sobie w oczy rozmawiając. To wszystko tak bardzo boli, a ja nie mogę o tym zapomnieć. Cieszę się również z tego, że powiedziałam o wszystkim Louisowi, wiem że jemu jedynemu mogłam zaufać, czuję jak kamień spadł mi z serca i nie muszę nic przed nim ukrywać.
- Skończone. Możemy znieść torby na dół. - oznajmiła mama. Wzięłyśmy je, a ja jeszcze poszłam po moją torbę do pokoju obok i zeszłyśmy na dół. Zostawiłyśmy torby na korytarzu obok drzwi wejściowych i udałyśmy się do salonu, gdzie byli wszyscy i jedli ciasto popijając kawą. Usiadłam koło Louisa na kanapie, posłałam mu smutne spojrzenie, na co on zapytał.
- Co jest?
- Za chwilę wyjeżdżamy i prawdopodobnie zobaczymy się za jakieś dwa miesiące, jak dobrze pójdzie. - odpowiedziałam i położyłam swoją głowę na ramieniu chłopaka.
- Nie martw się tym, może zobaczymy się wcześniej niż myślisz. - uśmiechnął się, a ja od razu się wyprostowałam i zapytałam.
- Ale jak to? O co chodzi?
- O to, że mieszkasz blisko Londynu, gdzie ja studiuję. Możemy spotykać się nawet codziennie, jeśli będziesz miała na to czas i ochotę, oczywiście.
- Bardzo chętnie, nie wiesz jak się cieszę. - powiedziałam.
- A nie wiesz jak ja się cieszę. - odpowiedział i uśmiechnął się. Jak ja kocham ten jego uśmiech, i prawdopodobnie będę mogła go widzieć codziennie.
- To co zbieramy się? - zapytał tata,a mi od razu uśmiech zszedł z twarzy, prawie miałam łzy w oczach, a gdy popatrzyłam na Louisa on również nie był zadowolony z faktu, że za chwilę pojadę. Wszyscy zaczęli wstawać my również. Gdy pożegnałam się ze wszystkimi, poprzytulałam i wycałowałam dziewczynki, nadszedł czas na Louisa. Przytuliłam go mocno, on objął mnie w talii i podniósł z ziemi, a ja szepnęłam mu do ucha.
- Tylko obiecaj, że o mnie nie zapomnisz przez kolejne 11 lat.
- Obiecuję. - odłożył mnie na ziemię. - Zapisz sobie mój numer telefonu, a ja zapiszę sobie twój. Będziemy w stałym kontakcie. - wyciągnęłam urządzenie ze spodni i zapisałam numer Louisa, a on mój. Przytuliłam go jeszcze raz na koniec i poszłam za moimi rodzicami do samochodu. Tata wziął wszystkie torby i wsadził do bagażnika, mama Maxa i posadziła go w foteliku. Ja również wsiadłam do auta, obok Małego i pomachałam na pożegnanie. Gdy już wszyscy siedzieli w środku, tata zapalił silnik i odjechaliśmy. Odwróciłam się jeszcze na chwilę i widziałam Louisa stojącego na drodze i machającego nam. Łzy leciały mi po policzkach, ja już za nim tęsknię. Nie wiem jak ja sobie dam radę przez najbliższe dni, nie będę mogła się na niczym skupić. Tyle wydarzyło się przez ostatnie dwa dni, że aż trudno wracać do rzeczywistości. Ale jeszcze jeden przystanek na naszej drodze - nasz nowy dom.
Gdy doszliśmy do domu stanęliśmy przed furtką, popatrzyłam na Louisa i powiedziałam:
- Dziękuję Lou, za to że mnie wysłuchałeś. I mam prośbę, mógłbyś o tym nikomu nie mówić? Proszę.
- Nie ma problemu, Jo. Jestem twoim przyjacielem, a przyjaciele mówią sobie wszystko, ale też zachowują tajemnice dla siebie. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję. - powiedziałam i niewiele myśląc pocałowałam chłopaka w usta, trwało to dosłownie kilka sekund, a ja czułam jak moje serce mocniej bije i motyle w brzuchu szaleją. Czułam coś do tego chłopaka, ale sama przed sobą nie chciałam się przyznać. Oderwałam się od jego miękkich ust, stał z zamkniętymi oczami i się uśmiechał, a ja wykorzystałam ten moment i pobiegłam w stronę wejścia do domu. Stanęłam przed drzwiami i odwróciłam się. Louis otworzył oczy i szukał mnie wzrokiem, dopiero gdy powiedziałam.
- Ile można na ciebie czekać? Stoisz z zamkniętymi oczami przed wejściem do domu i się uśmiechasz. - chłopak odwrócił się w moją stronę i posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech. Zaczął iść w moją stronę i powiedział.
- Bo wiesz, pewna mała osóbka spowodowała, że moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa i nie mogłem się ruszyć.
- Ja ci dam mała, wcale nie jestem taka mała, tylko o głowę niższa od ciebie. - powiedziałam, gdy chłopak stał naprzeciwko mnie.
- Ale i tak ja nadal jestem wyższy od ciebie. - powiedział, po czym wystawił mi język.
- Ha ha bardzo śmieszne. - odpowiedziałam i pociągnęłam Louisa za rękę i weszliśmy do domu.
Skierowaliśmy się do kuchni, gdzie zastaliśmy panią Jay i moją mamę przygotowujące obiad.
- Dzień dobry, już jesteśmy. - powiedziałam. Obie podskoczyły, przestraszyły się, bo siedziały do nas tyłem i nas nie widziały.
- Jo, Louis, ale nas przestraszyliście. Skradacie się jak jacyś włamywacze. Zapraszam do stołu, już wszystko gotowe. - my tylko się uśmiechnęliśmy i trzymając się za ręce ruszyliśmy do jadalni. Obie mamuśki popatrzyły na nas i obdarzyły nas znajomym uśmiechem, jakby chciały powiedzieć: "Wiedziałam, że tak się stanie", mogę przysiąc, że chodziło im o nasze złączone ręce.
Weszliśmy do jadalni i usiedliśmy koło siebie. Po chwili przyszły nasze mamy, położyły resztę półmisków na stole i mogliśmy zacząć jeść. Moja mama usiadła obok mnie, koło niej mój tata z Maxem na kolanach, później wszystkie cztery dziewczynki, a na końcu pan Mark z panią Jay. Tak więc oboje z Louisem siedzieliśmy obok siebie i między naszymi mamami, nie wiem czy one to zrobiły specjalnie, czy to po prostu przypadek.
Po skończonym obiedzie dziewczynki zaoferowały się, że pozmywają naczynia. Pani Jay chętnie na tę propozycję przystanęła, a sama wzięła się za krojenie ciasta oraz robienie kawy. Tata z Maxem i panem Markiem poszli do ogrodu, a mnie moja mama poprosiła, abym pomogła jej spakować rzeczy, chciałam pobyć jeszcze trochę z Louisem zanim wyjedziemy, ale nie miałam wyjścia musiałam się zgodzić. Zauważyłam Louisa, który był tak samo wkurzony jak ja, bo też chciał chwilę pobyć ze mną, ale jego mama poprosiła go, aby jej pomógł. Także nie mieliśmy nic do gadania musieliśmy się zgodzić i im pomóc. Weszłyśmy na górę do pokoju i gdy tylko zamknęłam za nami drzwi moja mama odezwała się.
- Tak się cieszę, Jo.
- Z czego się cieszysz, mamo? - zapytałam.
- No nie udawaj, że nie wiesz. - powiedziała głosem pełnym radości.
- Nie wiem, mogłabyś mi wytłumaczyć o co chodzi?
- Chodzi o ciebie i Louisa, o to że jesteście parą. - powiedziałam, a mnie normalnie zamurowało. Że co? Że ja i Lou to para? Dobre.
- Nie mamo, my nie jesteśmy razem. - wyjaśniłam, widziałam zawiedzenie na jej twarzy.
- Nie jesteście razem? Myślałam, że jesteście. Jak weszliście do kuchni trzymając się za ręce, ucieszyłam się tak bardzo, że wam się wreszcie udało. Po za tym patrzycie na siebie z taką czułością i miłością, że aż miło się to ogląda. - powiedziała.
- To, że trzymamy się za ręce nie znaczy, że jesteśmy razem. My jesteśmy przyjaciółmi, a jak mi wiadomo przyjaciele również mogą się przytulać, obejmować, czy nawet trzymać za ręce, mamo. - wyjaśniłam.
- No oczywiście, zgadzam się z tobą kochanie, ale to wyglądało tak autentycznie. Wy naprawdę do siebie pasujecie.
- Mamo, przestań proszę cię. Miałam ci pomóc pakować rzeczy, a nie gadać o moim rzekomym związku z Louisem. Daj już spokój.
Mama już nic nie powiedziała, tylko zaczęła wkładać ubrania do torby. Pomagałam jej, a przy okazji myślałam nad naszą rozmową. Może mama ma rację, że pasujemy do siebie. Oczywiście czuję do niego coś więcej niż tylko przyjaźń, ale nie jestem jeszcze gotowa na związek, nie po tym wszystkim co zrobił mi Josh. Nie potrafię zaufać jakiemukolwiek chłopakowi, bo boję się że mnie skrzywdzi. Wiem, że Lou jest inny, on nigdy nie zrobiłby mi takiego świństwa. Cieszę się, że przeprowadzamy się do Doncaster, bo wszystko w tamtym domu kojarzy mi się z nim. Jak siedzieliśmy przytuleni na kanapie w salonie oglądając filmy, czy w kuchni jak gotowaliśmy lub w moim pokoju jak leżeliśmy na łóżku i patrzyliśmy sobie w oczy rozmawiając. To wszystko tak bardzo boli, a ja nie mogę o tym zapomnieć. Cieszę się również z tego, że powiedziałam o wszystkim Louisowi, wiem że jemu jedynemu mogłam zaufać, czuję jak kamień spadł mi z serca i nie muszę nic przed nim ukrywać.
- Skończone. Możemy znieść torby na dół. - oznajmiła mama. Wzięłyśmy je, a ja jeszcze poszłam po moją torbę do pokoju obok i zeszłyśmy na dół. Zostawiłyśmy torby na korytarzu obok drzwi wejściowych i udałyśmy się do salonu, gdzie byli wszyscy i jedli ciasto popijając kawą. Usiadłam koło Louisa na kanapie, posłałam mu smutne spojrzenie, na co on zapytał.
- Co jest?
- Za chwilę wyjeżdżamy i prawdopodobnie zobaczymy się za jakieś dwa miesiące, jak dobrze pójdzie. - odpowiedziałam i położyłam swoją głowę na ramieniu chłopaka.
- Nie martw się tym, może zobaczymy się wcześniej niż myślisz. - uśmiechnął się, a ja od razu się wyprostowałam i zapytałam.
- Ale jak to? O co chodzi?
- O to, że mieszkasz blisko Londynu, gdzie ja studiuję. Możemy spotykać się nawet codziennie, jeśli będziesz miała na to czas i ochotę, oczywiście.
- Bardzo chętnie, nie wiesz jak się cieszę. - powiedziałam.
- A nie wiesz jak ja się cieszę. - odpowiedział i uśmiechnął się. Jak ja kocham ten jego uśmiech, i prawdopodobnie będę mogła go widzieć codziennie.
- To co zbieramy się? - zapytał tata,a mi od razu uśmiech zszedł z twarzy, prawie miałam łzy w oczach, a gdy popatrzyłam na Louisa on również nie był zadowolony z faktu, że za chwilę pojadę. Wszyscy zaczęli wstawać my również. Gdy pożegnałam się ze wszystkimi, poprzytulałam i wycałowałam dziewczynki, nadszedł czas na Louisa. Przytuliłam go mocno, on objął mnie w talii i podniósł z ziemi, a ja szepnęłam mu do ucha.
- Tylko obiecaj, że o mnie nie zapomnisz przez kolejne 11 lat.
- Obiecuję. - odłożył mnie na ziemię. - Zapisz sobie mój numer telefonu, a ja zapiszę sobie twój. Będziemy w stałym kontakcie. - wyciągnęłam urządzenie ze spodni i zapisałam numer Louisa, a on mój. Przytuliłam go jeszcze raz na koniec i poszłam za moimi rodzicami do samochodu. Tata wziął wszystkie torby i wsadził do bagażnika, mama Maxa i posadziła go w foteliku. Ja również wsiadłam do auta, obok Małego i pomachałam na pożegnanie. Gdy już wszyscy siedzieli w środku, tata zapalił silnik i odjechaliśmy. Odwróciłam się jeszcze na chwilę i widziałam Louisa stojącego na drodze i machającego nam. Łzy leciały mi po policzkach, ja już za nim tęsknię. Nie wiem jak ja sobie dam radę przez najbliższe dni, nie będę mogła się na niczym skupić. Tyle wydarzyło się przez ostatnie dwa dni, że aż trudno wracać do rzeczywistości. Ale jeszcze jeden przystanek na naszej drodze - nasz nowy dom.
______________________________________________________________________________
BARDZO DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM OSOBOM, KTÓRE CZYTAJĄ, A POTEM KOMENTUJĄ.
Przepiękny. : *
OdpowiedzUsuńczekam na next. :D
CHCE KOLEJNE!! XD Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJuz nie moge doczekać się następnego :*******
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze piszesz Kochanie ♥