Gdy w końcu odsunęliśmy się od siebie, chociaż mogłabym tak stać z nim w tej kuchni cały czas i przytulać się do niego, wróciliśmy do zmywania naczyń, a właściwie to ja myłam, a Louis wycierał. Kiedy wszystko było już czyste, wytarte i poukładane w szafkach mogliśmy udać się do ogrodu. Tak bardzo chciałam spędzić z Louisem jak najwięcej czasu, bo wiem, że w przyszłym tygodniu ani w następnym nie spotkamy się w ogóle. Lou powiedział mi, że musi zostać te dwa najbliższe tygodnie w Londynie, bo ma jakieś ważne egzaminy. Ja to oczywiście rozumiem i popieram go w tym, aby się uczył i rozwijał, jestem jak najbardziej za tym. Ale ciekawa jestem jak zareaguje, gdy powiem mu, że jadę do Polski na wakacje, na dwa miesiące. Raczej nie będzie zadowolony.
Weszliśmy do ogrodu i usiedliśmy na ławce. Nasi rodzice i dziadkowie byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli jak przyszliśmy. Max z dziewczynkami bawił się na zjeżdżalni, którą tata niedawno mu kupił. Był tak szczęśliwy, że słychać go na pewno było w domu. Jak to fajnie widzieć szczęśliwe i zadowolone dziecko.
- To co robimy? - zapytał Louis i jednocześnie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie wiem, a co chcesz robić? - odwróciłam głowę w jego stronę. Ruszył wymownie brwiami, a ja wiedziałam o co mu chodzi. Wbiłam mu palec w bok.
- Facetom to tylko jedno w głowie. - powiedziałam i przewróciłam oczami. Louis tylko zaśmiał się i dał mi buziaka w policzek.
- Oj Jo przestań, miałem na myśli spędzenie czasu z tobą.
- Przecież spędzamy ze sobą czas. - uśmiechnęłam się.
- No, ale mi chodziło, o no wiesz sam na sam. - odpowiedział.
- Louis. - trąciłam go łokciem.
- No co? Taka prawda. I nie miałem w tym momencie tego co ty na myśli.
- Ha! Mam cię. - krzyknęłam, aż rodzice i dziadkowie popatrzyli się na nas. Przeprosiłam i kontynuowałam. - Czyli, że przedtem o tym myślałeś, tak?
- Nie. - powiedział, ale widziałam, że to go śmieszy. Złapałam go na gorącym uczynku. Dobra jestem.
- Tak i nie zaprzeczaj. - pogroziłam. - Dobra to co robimy? Poszłabym gdzieś na spacer, ale nie wypada tak sobie pójść. Dziadkowie specjalnie do nas przyjechali, żeby spędzić czas z wnukami.
- No tak masz rację, nie wypada. - oznajmił.
- Może masz ochotę usiąść na huśtawce? Pohuśtamy się i przy okazji pogadamy? - zapytałam. Pomyślałam, że to dobry pomysł aby mu powiedzieć o moim wyjeździe. Wstaliśmy i przeszliśmy w róg ogrodu. Usiedliśmy na huśtawce. Louis objął mnie ramieniem, a ja przytuliłam się do jego torsu.
- Lou?
- Hmm?
- Bo wiesz, że wakacje się zbliżają, co nie? - zapytałam.
- Co ty gadasz? - zaśmiał się.
- Czy ty możesz choć przez chwilę być poważny? - zapytałam.
- Nie denerwuj się, już jestem poważny. O co chodzi?
- Bo wiesz, wakacje się zbliżają i jak co roku jadę do babci na dwa miesiące. - powiedziałam i popatrzyłam na chłopaka.
- No to nie masz daleko. - odpowiedział radosnym głosem.
- Lou ty mnie źle zrozumiałeś. Miałam na myśli babcię w Polsce. - powiedziałam i odsunęłam się od chłopaka na taką odległość, abym mogła go widzieć.
- To znaczy, że wyjeżdżasz i mnie opuszczasz? - zapytał i dopiero teraz popatrzył na mnie. W jego oczach widziałam smutek i rozczarowanie.
- Kochanie to nie tak, że chcę cię opuścić. Po prostu odkąd tutaj mieszkam co wakacje odwiedzam babcię i moją przyjaciółkę Dominikę. Lou to tylko dwa miesiące, szybko zleci. - powiedziałam. Mam nadzieję, że ostatnie zdanie go przekonało i nie będzie smutny z tego powodu.
- Ja to wiem, ale myślałem, że całe wakacje spędzimy razem. - odpowiedział smutnym głosem. Było mi go żal, ale już z rodzicami postanowiliśmy, że jadę. Po za tym ja bardzo chciałam jechać do Polski i zobaczyć moją ukochaną babcię i przyjaciółkę, której nie widziałam około 9 miesięcy.
- Mam pomysł. - prawie krzyknęłam.
- Ciekawe jaki?
- Może chciałbyś pojechać ze mną? Co ty na to? - zapytałam. Louis popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
- Ty mówisz serio? - zapytał po chwili ciszy.
- No pewnie, że tak. Wiesz jak będzie fajnie. Poznasz Domi, moją druga babcię, która jest jeszcze bardziej szalona od tej, którą już znasz. - powiedziałam pełna entuzjazmu.
- Nie to nie jest dobry pomysł, abym jechał tam z tobą.
- Dlaczego?
- Bo ja nawet jednego słowa po polsku nie potrafię powiedzieć. No ewentualnie "szeszcz" (cześć).
- To i tak dobrze jak na początek. Lepsze to niż nic. Po za tym nie martw się ja cię nauczę podstawowych zwrotów i będzie dobrze. - uśmiechnęłam się ciepło do niego.
- Nie Jo, to nie wypali. Pojedziesz sama, odpoczniesz sobie od tego wszystkiego, ode mnie i wrócisz jak nowo narodzona i wypoczęta. A potem pojedziemy sobie gdzieś razem, tylko ty i ja. Co ty na to?
- No dobrze skoro nie chcesz to nie będę cię namawiała. I cieszę się, że chcesz, abyśmy pojechali gdzieś tylko razem. - odpowiedziałam i przytuliłam się do Louisa, a on pocałował mnie w czoło. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, gdy nagle Lou zapytał.
- A kiedy dokładnie jedziesz?
- Po wszystkich egzaminach, czyli gdzieś za dwa tygodnie. - odpowiedziałam nie odrywając się od chłopaka.
- Ok. - odpowiedział tylko tyle.
- Kochanie, wiem, że jest ci ciężko z tym, że wyjeżdżam, ale przecież to tylko dwa miesiące. Szybko zleci, nawet się nie obejrzymy, a ja już będę z powrotem. - odpowiedziałam i mocniej się do niego przytuliłam.
- Wiem kochana, wiem.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz? - zapytałam po chwili.
- Nie no co ty głuptasie. Pewnie, że się nie gniewam. Jest mi tylko trochę smutno, ale jakoś to przeżyję. - odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Lou przecież dwa miesiące to nie wieczność.
- Wiem. - powiedział smutno.
- Hej, nie bądź taki smutny. Po za tym, trzeba dostrzec dobre strony. Ty masz teraz egzaminy i musisz się uczyć, a ja odpocznę, naładuję baterię i wrócę do ciebie. I będziemy spędzać ze sobą całe dnie, dopóki ci się nie znudzę. - uśmiechnęłam się do niego.
- Może i masz rację. - odpowiedział.
- Nie może, a na pewno. A teraz proszę uśmiech, już! - rozkazałam. Chłopak uśmiechnął się jak najładniej tylko potrafił. - No i tak ma być cały czas, pamiętaj. - dodałam szybko.
- Jo, Louis! - mama krzyknęła w naszym kierunku, tym samym odrywając nas od patrzenia na siebie i ruchem ręki wskazała, abyśmy do niej podeszli. Szybko zerwaliśmy się z huśtawki i poszliśmy do mojej mamy. Będąc coraz bliżej zauważyłam, że dziadkowie wstają i zbierają się do wyjścia.
- A wy już idziecie? - zapytałam, gdy znaleźliśmy się w wystarczającej odległości.
- Tak idziemy. Jest już późno i czas najwyższy jechać. - odpowiedziała babcia i stanęła obok nas. Zauważyłam, że dziadek żegnał się z państwem Tomlinson, a tata poszedł po Maxa, który bawił się z dziewczynkami na zjeżdżalni.
- Powodzenia na maturze kochanie. Trzymam za ciebie kciuki. - powiedziała babcia i mnie przytuliła.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. - odpowiedziałam i pocałowałam babcię w policzek, na co ta zaśmiała się.
- A ty mój kochany opiekuj się nią. - babcia zwróciła się do Louisa.
- Oczywiście proszę pani, taki właśnie mam zamiar. - oznajmił Louis i popatrzył na mnie.
- Widać, że się kochacie gołąbeczki. Oby tak dalej. - rzekła babcia i uściskała Louisa, po czym poszła pożegnać się z Maxem, moimi rodzicami i rodzicami Louisa. Zamiast babci pojawił się dziadek.
- Jo powodzenia na maturze. Jestem pewny, że zdasz, wierzę w ciebie. - powiedział dziadek i tak samo jak babcia mnie przytulił.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. - znowu ta sama odpowiedź.
- Louis. - dziadek zwrócił się do mojego chłopaka. Jejku jak to brzmi "mojego chłopaka". Muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba. - Opiekuj się nią.
- Oczywiście proszę pana. - Lou odpowiedział i uścisnął mojemu dziadkowi dłoń.
Gdy dziadkowie pożegnali się ze wszystkimi ja zaoferowałam się, że odprowadzę ich do wyjścia. Przy drzwiach jeszcze raz życzyli mi powodzenia na maturze i udanych wakacji. Ja natomiast obiecałam im, że przyjadę do nich na kilka dni jak tylko wrócę z Polski. Uściskaliśmy się jeszcze raz i dziadkowie wyszli z domu, wsiedli do samochodu i odjechali. A ja udałam się do ogrodu, gdzie gdy tylko weszłam mój tata krzyknął.
- To teraz imprezka!
- Ha! Mam cię. - krzyknęłam, aż rodzice i dziadkowie popatrzyli się na nas. Przeprosiłam i kontynuowałam. - Czyli, że przedtem o tym myślałeś, tak?
- Nie. - powiedział, ale widziałam, że to go śmieszy. Złapałam go na gorącym uczynku. Dobra jestem.
- Tak i nie zaprzeczaj. - pogroziłam. - Dobra to co robimy? Poszłabym gdzieś na spacer, ale nie wypada tak sobie pójść. Dziadkowie specjalnie do nas przyjechali, żeby spędzić czas z wnukami.
- No tak masz rację, nie wypada. - oznajmił.
- Może masz ochotę usiąść na huśtawce? Pohuśtamy się i przy okazji pogadamy? - zapytałam. Pomyślałam, że to dobry pomysł aby mu powiedzieć o moim wyjeździe. Wstaliśmy i przeszliśmy w róg ogrodu. Usiedliśmy na huśtawce. Louis objął mnie ramieniem, a ja przytuliłam się do jego torsu.
- Lou?
- Hmm?
- Bo wiesz, że wakacje się zbliżają, co nie? - zapytałam.
- Co ty gadasz? - zaśmiał się.
- Czy ty możesz choć przez chwilę być poważny? - zapytałam.
- Nie denerwuj się, już jestem poważny. O co chodzi?
- Bo wiesz, wakacje się zbliżają i jak co roku jadę do babci na dwa miesiące. - powiedziałam i popatrzyłam na chłopaka.
- No to nie masz daleko. - odpowiedział radosnym głosem.
- Lou ty mnie źle zrozumiałeś. Miałam na myśli babcię w Polsce. - powiedziałam i odsunęłam się od chłopaka na taką odległość, abym mogła go widzieć.
- To znaczy, że wyjeżdżasz i mnie opuszczasz? - zapytał i dopiero teraz popatrzył na mnie. W jego oczach widziałam smutek i rozczarowanie.
- Kochanie to nie tak, że chcę cię opuścić. Po prostu odkąd tutaj mieszkam co wakacje odwiedzam babcię i moją przyjaciółkę Dominikę. Lou to tylko dwa miesiące, szybko zleci. - powiedziałam. Mam nadzieję, że ostatnie zdanie go przekonało i nie będzie smutny z tego powodu.
- Ja to wiem, ale myślałem, że całe wakacje spędzimy razem. - odpowiedział smutnym głosem. Było mi go żal, ale już z rodzicami postanowiliśmy, że jadę. Po za tym ja bardzo chciałam jechać do Polski i zobaczyć moją ukochaną babcię i przyjaciółkę, której nie widziałam około 9 miesięcy.
- Mam pomysł. - prawie krzyknęłam.
- Ciekawe jaki?
- Może chciałbyś pojechać ze mną? Co ty na to? - zapytałam. Louis popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
- Ty mówisz serio? - zapytał po chwili ciszy.
- No pewnie, że tak. Wiesz jak będzie fajnie. Poznasz Domi, moją druga babcię, która jest jeszcze bardziej szalona od tej, którą już znasz. - powiedziałam pełna entuzjazmu.
- Nie to nie jest dobry pomysł, abym jechał tam z tobą.
- Dlaczego?
- Bo ja nawet jednego słowa po polsku nie potrafię powiedzieć. No ewentualnie "szeszcz" (cześć).
- To i tak dobrze jak na początek. Lepsze to niż nic. Po za tym nie martw się ja cię nauczę podstawowych zwrotów i będzie dobrze. - uśmiechnęłam się ciepło do niego.
- Nie Jo, to nie wypali. Pojedziesz sama, odpoczniesz sobie od tego wszystkiego, ode mnie i wrócisz jak nowo narodzona i wypoczęta. A potem pojedziemy sobie gdzieś razem, tylko ty i ja. Co ty na to?
- No dobrze skoro nie chcesz to nie będę cię namawiała. I cieszę się, że chcesz, abyśmy pojechali gdzieś tylko razem. - odpowiedziałam i przytuliłam się do Louisa, a on pocałował mnie w czoło. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, gdy nagle Lou zapytał.
- A kiedy dokładnie jedziesz?
- Po wszystkich egzaminach, czyli gdzieś za dwa tygodnie. - odpowiedziałam nie odrywając się od chłopaka.
- Ok. - odpowiedział tylko tyle.
- Kochanie, wiem, że jest ci ciężko z tym, że wyjeżdżam, ale przecież to tylko dwa miesiące. Szybko zleci, nawet się nie obejrzymy, a ja już będę z powrotem. - odpowiedziałam i mocniej się do niego przytuliłam.
- Wiem kochana, wiem.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz? - zapytałam po chwili.
- Nie no co ty głuptasie. Pewnie, że się nie gniewam. Jest mi tylko trochę smutno, ale jakoś to przeżyję. - odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Lou przecież dwa miesiące to nie wieczność.
- Wiem. - powiedział smutno.
- Hej, nie bądź taki smutny. Po za tym, trzeba dostrzec dobre strony. Ty masz teraz egzaminy i musisz się uczyć, a ja odpocznę, naładuję baterię i wrócę do ciebie. I będziemy spędzać ze sobą całe dnie, dopóki ci się nie znudzę. - uśmiechnęłam się do niego.
- Może i masz rację. - odpowiedział.
- Nie może, a na pewno. A teraz proszę uśmiech, już! - rozkazałam. Chłopak uśmiechnął się jak najładniej tylko potrafił. - No i tak ma być cały czas, pamiętaj. - dodałam szybko.
- Jo, Louis! - mama krzyknęła w naszym kierunku, tym samym odrywając nas od patrzenia na siebie i ruchem ręki wskazała, abyśmy do niej podeszli. Szybko zerwaliśmy się z huśtawki i poszliśmy do mojej mamy. Będąc coraz bliżej zauważyłam, że dziadkowie wstają i zbierają się do wyjścia.
- A wy już idziecie? - zapytałam, gdy znaleźliśmy się w wystarczającej odległości.
- Tak idziemy. Jest już późno i czas najwyższy jechać. - odpowiedziała babcia i stanęła obok nas. Zauważyłam, że dziadek żegnał się z państwem Tomlinson, a tata poszedł po Maxa, który bawił się z dziewczynkami na zjeżdżalni.
- Powodzenia na maturze kochanie. Trzymam za ciebie kciuki. - powiedziała babcia i mnie przytuliła.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. - odpowiedziałam i pocałowałam babcię w policzek, na co ta zaśmiała się.
- A ty mój kochany opiekuj się nią. - babcia zwróciła się do Louisa.
- Oczywiście proszę pani, taki właśnie mam zamiar. - oznajmił Louis i popatrzył na mnie.
- Widać, że się kochacie gołąbeczki. Oby tak dalej. - rzekła babcia i uściskała Louisa, po czym poszła pożegnać się z Maxem, moimi rodzicami i rodzicami Louisa. Zamiast babci pojawił się dziadek.
- Jo powodzenia na maturze. Jestem pewny, że zdasz, wierzę w ciebie. - powiedział dziadek i tak samo jak babcia mnie przytulił.
- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. - znowu ta sama odpowiedź.
- Louis. - dziadek zwrócił się do mojego chłopaka. Jejku jak to brzmi "mojego chłopaka". Muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba. - Opiekuj się nią.
- Oczywiście proszę pana. - Lou odpowiedział i uścisnął mojemu dziadkowi dłoń.
Gdy dziadkowie pożegnali się ze wszystkimi ja zaoferowałam się, że odprowadzę ich do wyjścia. Przy drzwiach jeszcze raz życzyli mi powodzenia na maturze i udanych wakacji. Ja natomiast obiecałam im, że przyjadę do nich na kilka dni jak tylko wrócę z Polski. Uściskaliśmy się jeszcze raz i dziadkowie wyszli z domu, wsiedli do samochodu i odjechali. A ja udałam się do ogrodu, gdzie gdy tylko weszłam mój tata krzyknął.
- To teraz imprezka!
________________________________________________________________________________
Znowu długo mnie tu nie było, ale miałam ostatnio dużo na głowie. Ale już jestem i mam dla Was nowy rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i skomentujecie :)
Dziękuję Wam za ponad 2200 wejść, jesteście niesamowici. Mimo, że jest tak dużo wejść, a tylko kilka komentarzy to i tak się cieszę, bo wiem, że to ktoś czyta, a moja praca nie idzie na marne.
Przypominam, że jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach wystarczy, że napisze swój nick twittera w komentarzu.
Szkoda, że Jo wyjeżdża właśnie teraz kiedy wyznali sobie uczucia, ale bardzo mi się podobał ten rozdział. : ) Cierpliwie czekam na następny . :D
OdpowiedzUsuńCantina