Tak bardzo się cieszę, że wczoraj spędziliśmy ze sobą cały dzień. Mimo tego, że potem w domu czekał na mnie wykład od mojego taty, że nie powinnam tak późno wracać. Ale potem, gdy mu powiedziałam, że Louis zgodził się na wspólne mieszkanie tata od razu zmienił zdanie co do mojego późnego powrotu. Nawet bardzo się cieszył, że chłopak się na to zgodził. Ja również nie ukrywam, że mega się cieszę. Może tego po mnie nie widać, ale gdy wczoraj Louis mnie przywiózł, a potem odprowadził pod drzwi to nie mogłam już wytrzymać i dosłownie rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam całować. W końcu się od siebie oderwaliśmy i weszłam do domu wcześniej życząc chłopakowi dobrej nocy.
Teraz leżę sobie na łóżku, nie mam ochoty wstać. Tak mi dobrze i cieplutko pod kołderką, ale wiem że zaraz do mojego pokoju wpadnie Max i wskoczy obok mnie. Zacznie szarpać i ciągnąć mnie za włosy. Kocham go mocno, ale jak robi mi takie coś to jest po prostu wkurzające i mam ochotę go klepnąć w ten malutki tyłek, aby przestał. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a w nich stanął Max. W jednoczęściowej pidżamce w samochodziki wyglądał tak słodko. Udawałam, że śpię, ale kątem oka spoglądałam w jego stronę. Podszedł do mojego łóżka z miśkiem w ręku i zaczął się na nie wspinać. Wślizgnął się pod kołdrę i przytulił do mnie. Bardzo mnie tym zaskoczył, myślałam że siądzie na mnie i zacznie mnie bić swoim misiem, a on wtulił się we mnie i zamknął oczka.
- Max? - zapytałam cicho. Mały otworzył oczy i popatrzył na mnie. Nie mogłam już wytrzymać, dlatego pochyliłam się i pocałowałam szkraba w policzek. Ten się tylko uśmiechnął pokazując swoje małe białe ząbki.
- Dzień dobry Jo. - powiedział i mocniej się we mnie wtulił.
- Cześć. Co dzisiaj będziemy robić? - zapytałam go.
- Bawić się. - odpowiedział z uśmiechem.
- Ty byś się tylko bawił, co nie? - mały tylko kiwnął głową, że się ze mną zgadza. Dziś cały dzień muszę się zajmować bratem, bo rodzice mimo tego że są już wakacje i nie muszą jeździć do pracy, pojechali do miasta pozałatwiać jakieś ważne sprawy. Nie chciałam ich wypytywać o co chodzi, bo wiem że tego nie lubią, a mi ta informacja tak naprawdę na nic się nie przyda. Więc dzisiaj zajmuję się Maxem cały dzień. Wstałam z łóżka i odsłoniłam rolety w oknie. Dzień zapowiada się ciepły, więc myślę że możemy iść do parku, albo na plac zabaw. Obawiam się, że nie mam dzisiaj samochodu, więc zostaje mi spacer z małym w wózku. Ale może to i lepiej. Dobrze mi zrobi przebywanie na świeżym powietrzu i zabawa z bratem.
- To co idziemy zjeść śniadanie? - zapytałam małego, a ten ochoczo zaczął kiwać głową i ześlizgnął się z łóżka. Wziął mnie za rękę i zeszliśmy schodami na dół. Nie musiałam się zbytnio wysilać nad wymyślaniem posiłku dla małego, bo jak sam mi powiedział, że ma ochotę na płatki z mlekiem. Uśmiechnęłam się do niego, po czym z lodówki wyciągnęłam mleko, a z szafki dwie miski oraz płatki czekoladowe. Przygotowałam nam śniadanie i usiadłam obok Maxa przy stole. Przez cały posiłek zastanawiałam się jak to będzie, gdy z Louisem zamieszkamy razem w jednym mieszkaniu. Z jednej strony się cieszę, bo wreszcie będę mieć go blisko siebie i całego dla siebie, ale z drugiej strony boję się tego. Co jak przez wspólne zamieszkanie wszystko się między nami zepsuje, albo przez ogrom nauki nie będziemy mieli dla siebie czasu? Wiem jednak, że przy Louisie nuda mi nie grozi, ale i tak się boję że coś się między nami zmieni. Teraz jest fajnie, bo są wakacje i oboje mamy wolne i możemy spotykać się ze sobą kiedy i gdzie tylko chcemy. A jak przyjdzie przykra rzeczywistość to boję się, że ta nasza mała bańka pęknie i nic z niej nie zostanie. Ale może za bardzo wszystko analizuję, nie powinnam tak myśleć. Louis mnie kocha, a ja jego i wiem, że nasza miłość przetrwa wszystko. Tak jak przetrwała zaloty Łukasza do mnie. Darzymy się ogromnym zaufaniem, a to jest w związku najważniejsze, oczywiście pomijając miłość. Ale to już mamy, więc jest dobrze.
- Jo? - głos brata wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak misiu? - zapytałam i popatrzyłam na niego. Siedział obok mnie i patrzył na mnie przerażonym wzrokiem.
- Mamy problem. - powiedział.
- Jaki? - zapytałam z uśmiechem. Uwielbiam to jak potrafimy sobie swobodnie rozmawiać.
- Bo ja ... - odpowiedział i wskazał małym paluszkiem na dół swojej pidżamki. Popatrzyłam na miejsce, które mały wskazywał i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Mały sobie trochę popuścił i podłoga w kuchni była nieco zalana przez, no sami wiecie przez co. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam, że nic się takiego nie stało. Wzięłam go na ręce najbardziej ostrożnie jak potrafiłam, aby nie stanąć w kałuży. Szybko pobiegłam z nim na górę do łazienki. Ściągnęłam pidżamkę i nalałam do wanny wody, a następnie włożyłam do niej Maxa. Pobiegłam do jego pokoju po czyste ciuchy i kilka sekund później byłam z powrotem w łazience. Umyłam go całego, a następnie przebrałam w czyste ubrania. Wiem, że to moja wina iż tak się stało, bo powinnam spytać się go czy może chce iść do łazienki, ale po prostu zapomniałam. Mama oducza go korzystania z pieluch i czasem tak się dzieje, że mały zapomina że nie ma pieluszki i popuszcza.
- Przepraszam. - powiedział, gdy skończyłam go ubierać.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam i ucałowałam szkraba w policzek. Ja to chyba nigdy nie przestanę się dziwić, że mój brat ma dwa lata, a jest taki dojrzały, a nie jak inne dzieci w jego wieku, że nawet jeszcze mówić nie potrafią.
Zeszliśmy na dół, gdzie w kuchni czekało na mnie poranne sprzątanie. Tak więc szybko uporałam się z nieprzyjemną kałużą i wróciłam na górę, aby się ubrać. Małego zostawiłam przed telewizorem, włączyłam mu bajki, więc mam jakieś piętnaście minut spokoju. Ubrałam krótkie czarne spodenki i białą bluzkę. Włosy związałam w kucyka, aby mi nie przeszkadzały przy zabawie z bratem, pomalowałam rzęsy, umyłam zęby i z torebką na ramieniu i telefonem w ręce zeszłam na dół. Mały był tak wpatrzony w telewizor, że nawet nie zauważył, gdy znalazłam się w salonie.
- Chodź idziemy. - powiedziałam i wyłączyłam pilotem telewizor. Max popatrzył na mnie i uśmiechnął się, a następnie chwycił mnie za rękę i udaliśmy się w stronę drzwi. Ubrałam białe trampki i wzięłam brata na ręce. Muszę znaleźć wózek, bo znając małego albo mi zaśnie po drodze powrotnej do domu, albo nie będzie mu się chciało iść na własnych nogach i będę musiała go nieść na rękach, a to mi się nie uśmiecha. Gdy znalazłam wózek w garażu wsadziłam małego do niego, zapięłam mu pasy i ruszyliśmy w stronę placu zabaw.
Po około piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Max całą drogę śpiewał jakieś dziwne piosenki. Próbowałam się z niego nie śmiać, aby go do tego nie zniechęcać. Ale za każdym razem, gdy próbowałam się powstrzymywać od śmiechu mały mówił mi, abym się z niego nie śmiała. Tak więc próbowałam, ale niestety nic z tego nie wychodziło. Gdy znaleźliśmy się już na placu zabaw, zajęłam miejsce na ławce obok piaskownicy i wyjęłam brata z wózka. W siatce, którą wzięłam z domu były zabawki małego. Podeszłam razem z nim do piaskownicy i wysypałam rzeczy na piasek. Mały jak zobaczył co robię podskoczył w miejscu ze szczęścia i od razu usiadł i zaczął się bawić. Ja natomiast chciałam zadzwonić do Louisa, aby zapytać się jakie ma plany na dzisiaj. Nie umawialiśmy się, ale nie zaszkodzi jak do niego zadzwonię, po za tym chciałam usłyszeć jego głos.
- Halo? - zapytał jakiś nieznany damski głos.
- Halo? Louis? - byłam lekko zdezorientowana, kto to może być.
- To nie Louis, to Lottie. - kamień spadł mi z serca, gdy usłyszałam jej imię.
- Cześć Lottie, jest może gdzieś Lou koło ciebie? - zapytałam z ulgą w głosie.
- Tak jest już ci go daje. - odpowiedziała. Słyszałam jakieś szumy w słuchawce, a następnie usłyszałam głos mojego chłopaka.
- Cześć Jo. Co słychać? - powiedział i wiedziałam, że się uśmiecha.
- Cześć Lou. Jestem z Maxem na placu zabaw, on się bawi w piaskownicy, a ja pomyślałam że zadzwonię do ciebie. - wyjaśniłam.
- To fajnie. Ja jestem w domu i szczerze, to mam już dość. Mama od rana zagoniła mnie do sprzątania. - zaczęłam się śmiać, bo wiem jak Lou nie lubi sprzątać, a zwłaszcza w swoim pokoju. Zawsze mi powtarza, że jego pokój to jego "królestwo" i jeżeli komuś się coś nie podoba, to może tam nie wchodzić.
- To ci współczuję. Pomogłabym ci, ale niestety nie mam jak przyjechać. Cały dzień zajmuję się Maxem, bo rodzice pojechali załatwiać jakieś ważne sprawy w mieście, po za tym nie mam samochodu. A nie chce mi się iść piętnaście kilometrów z bratem w upale. - powiedziałam, a Louis zaczął się głośno śmiać.
- Uwielbiam jak jesteś ze mną szczera i potrafisz powiedzieć prosto z mostu co masz na myśli. - odpowiedział i razem się śmialiśmy.
- No co? Taka już jestem. - powiedziałam z lekkim oburzeniem, ale i tak nadal się śmiałam.
- I to w tobie kocham. - podsumował chłopak, a ja zrobiłam ciche awww.
- Wiesz ewentualnie mogę po ciebie przyjechać, jak tak bardzo chce ci się sprzątać. - powiedział, a mi od razu uśmiech zszedł z twarzy. Nie to, żebym nie chciała go zobaczyć, ale nie chce mi się sprzątać w jego pokoju, a wiem że ma w nim nie mały syf, więc nie ma takiej opcji.
- Wiesz, co może lepiej nie. Lepiej sam posprzątaj to swoje "królestwo" jak to mówisz. - odpowiedziałam.
- Wiesz co masz rację. W sumie mam cztery siostry w domu, więc one mogą to spokojnie za mnie zrobić za tabliczkę czekolady.
- No wiesz co? Jak możesz? Wykorzystywać swoje młodsze siostry do sprzątani brudów brata. Po za tym pomyśl, jak zamieszkamy razem to i tak będziesz musiał mi pomóc sprzątać. Więc nie myśl, że ja wszystko będę za ciebie robić. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Masz rację. Powiem dziewczynkom, żeby przyjeżdżały do nas co tydzień i pomagały ci w sprzątaniu mieszkania.
- Louis! - krzyknęłam, a on zaczął się ze mnie śmiać.
- No co? Taka prawda skarbie.
- Lepiej żebyś nauczył się sprzątać wcześniej, bo jak nie to ja cię tego nauczę, a wtedy może nie być kolorowo. - odpowiedziałam zaczęłam śmiać się szyderczo z niego.
- To może lepiej ja już się wezmę za to sprzątanie. - powiedział.
- Lepiej tak. - odpowiedziałam, a następnie życząc sobie miłego dnia rozłączyliśmy się. Louis jest czasami niemożliwy, żeby zapędzać swoje młodsze siostry do sprzątania jego pokoju to musiał być tylko i wyłącznie jego pomysł. Włożyłam telefon do torebki i wyciągnęłam książkę, którą porwałam z sypialni rodziców. Musiałam się czymś zająć póki tu jesteśmy, a nie chce mi się babrać w piasku. Po jakiś trzydziestu minutach podszedł do mnie Max prosząc mnie o coś do picia. Jako, że ja na każdą sytuację jestem przygotowana wyciągnęłam z torby butelkę z sokiem i podałam ją małemu. Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością i upił kilka łyków soku. Wyjęłam z torby również jakieś ciastka, które zdążyłam zapakować do torby. Mały chwycił je w swoje rączki i usiadł w wózku, a następnie zjadł połowę zawartości. Ja wróciłam do czytania książki, gdy Max był już w piaskownicy. Co chwila podnosiłam głowę znad książki, aby spojrzeć czy z nim wszystko w porządku. Za każdym razem uśmiechałam się do siebie, gdy widziałam że wszystko gra. Siedziałam sobie spokojnie czytając książkę, która niesamowicie mnie wciągnęła, gdy zobaczyłam czyjś cień na białej stronie. Podniosłam głowę, a gdy zobaczyłam osobnika który zakłócił mi czytanie to myślałam, że serce mi zaraz stanie, a krew przestanie płynąć w żyłach.
_________________________________________________________________________________
Hahaha, wiem jestem wredna kończąc w takim momencie :) Buhahahaha :)
Jak myślicie kto to może być?
Byłoby mi bardzo miło, gdyby więcej osób skomentowało ten rozdział, ale oczywiście nie będę Was do niczego zmuszać, po prostu było by miło :)
Do wieczora :)
Teraz leżę sobie na łóżku, nie mam ochoty wstać. Tak mi dobrze i cieplutko pod kołderką, ale wiem że zaraz do mojego pokoju wpadnie Max i wskoczy obok mnie. Zacznie szarpać i ciągnąć mnie za włosy. Kocham go mocno, ale jak robi mi takie coś to jest po prostu wkurzające i mam ochotę go klepnąć w ten malutki tyłek, aby przestał. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły, a w nich stanął Max. W jednoczęściowej pidżamce w samochodziki wyglądał tak słodko. Udawałam, że śpię, ale kątem oka spoglądałam w jego stronę. Podszedł do mojego łóżka z miśkiem w ręku i zaczął się na nie wspinać. Wślizgnął się pod kołdrę i przytulił do mnie. Bardzo mnie tym zaskoczył, myślałam że siądzie na mnie i zacznie mnie bić swoim misiem, a on wtulił się we mnie i zamknął oczka.
- Max? - zapytałam cicho. Mały otworzył oczy i popatrzył na mnie. Nie mogłam już wytrzymać, dlatego pochyliłam się i pocałowałam szkraba w policzek. Ten się tylko uśmiechnął pokazując swoje małe białe ząbki.
- Dzień dobry Jo. - powiedział i mocniej się we mnie wtulił.
- Cześć. Co dzisiaj będziemy robić? - zapytałam go.
- Bawić się. - odpowiedział z uśmiechem.
- Ty byś się tylko bawił, co nie? - mały tylko kiwnął głową, że się ze mną zgadza. Dziś cały dzień muszę się zajmować bratem, bo rodzice mimo tego że są już wakacje i nie muszą jeździć do pracy, pojechali do miasta pozałatwiać jakieś ważne sprawy. Nie chciałam ich wypytywać o co chodzi, bo wiem że tego nie lubią, a mi ta informacja tak naprawdę na nic się nie przyda. Więc dzisiaj zajmuję się Maxem cały dzień. Wstałam z łóżka i odsłoniłam rolety w oknie. Dzień zapowiada się ciepły, więc myślę że możemy iść do parku, albo na plac zabaw. Obawiam się, że nie mam dzisiaj samochodu, więc zostaje mi spacer z małym w wózku. Ale może to i lepiej. Dobrze mi zrobi przebywanie na świeżym powietrzu i zabawa z bratem.
- To co idziemy zjeść śniadanie? - zapytałam małego, a ten ochoczo zaczął kiwać głową i ześlizgnął się z łóżka. Wziął mnie za rękę i zeszliśmy schodami na dół. Nie musiałam się zbytnio wysilać nad wymyślaniem posiłku dla małego, bo jak sam mi powiedział, że ma ochotę na płatki z mlekiem. Uśmiechnęłam się do niego, po czym z lodówki wyciągnęłam mleko, a z szafki dwie miski oraz płatki czekoladowe. Przygotowałam nam śniadanie i usiadłam obok Maxa przy stole. Przez cały posiłek zastanawiałam się jak to będzie, gdy z Louisem zamieszkamy razem w jednym mieszkaniu. Z jednej strony się cieszę, bo wreszcie będę mieć go blisko siebie i całego dla siebie, ale z drugiej strony boję się tego. Co jak przez wspólne zamieszkanie wszystko się między nami zepsuje, albo przez ogrom nauki nie będziemy mieli dla siebie czasu? Wiem jednak, że przy Louisie nuda mi nie grozi, ale i tak się boję że coś się między nami zmieni. Teraz jest fajnie, bo są wakacje i oboje mamy wolne i możemy spotykać się ze sobą kiedy i gdzie tylko chcemy. A jak przyjdzie przykra rzeczywistość to boję się, że ta nasza mała bańka pęknie i nic z niej nie zostanie. Ale może za bardzo wszystko analizuję, nie powinnam tak myśleć. Louis mnie kocha, a ja jego i wiem, że nasza miłość przetrwa wszystko. Tak jak przetrwała zaloty Łukasza do mnie. Darzymy się ogromnym zaufaniem, a to jest w związku najważniejsze, oczywiście pomijając miłość. Ale to już mamy, więc jest dobrze.
- Jo? - głos brata wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak misiu? - zapytałam i popatrzyłam na niego. Siedział obok mnie i patrzył na mnie przerażonym wzrokiem.
- Mamy problem. - powiedział.
- Jaki? - zapytałam z uśmiechem. Uwielbiam to jak potrafimy sobie swobodnie rozmawiać.
- Bo ja ... - odpowiedział i wskazał małym paluszkiem na dół swojej pidżamki. Popatrzyłam na miejsce, które mały wskazywał i nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Mały sobie trochę popuścił i podłoga w kuchni była nieco zalana przez, no sami wiecie przez co. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam, że nic się takiego nie stało. Wzięłam go na ręce najbardziej ostrożnie jak potrafiłam, aby nie stanąć w kałuży. Szybko pobiegłam z nim na górę do łazienki. Ściągnęłam pidżamkę i nalałam do wanny wody, a następnie włożyłam do niej Maxa. Pobiegłam do jego pokoju po czyste ciuchy i kilka sekund później byłam z powrotem w łazience. Umyłam go całego, a następnie przebrałam w czyste ubrania. Wiem, że to moja wina iż tak się stało, bo powinnam spytać się go czy może chce iść do łazienki, ale po prostu zapomniałam. Mama oducza go korzystania z pieluch i czasem tak się dzieje, że mały zapomina że nie ma pieluszki i popuszcza.
- Przepraszam. - powiedział, gdy skończyłam go ubierać.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam i ucałowałam szkraba w policzek. Ja to chyba nigdy nie przestanę się dziwić, że mój brat ma dwa lata, a jest taki dojrzały, a nie jak inne dzieci w jego wieku, że nawet jeszcze mówić nie potrafią.
Zeszliśmy na dół, gdzie w kuchni czekało na mnie poranne sprzątanie. Tak więc szybko uporałam się z nieprzyjemną kałużą i wróciłam na górę, aby się ubrać. Małego zostawiłam przed telewizorem, włączyłam mu bajki, więc mam jakieś piętnaście minut spokoju. Ubrałam krótkie czarne spodenki i białą bluzkę. Włosy związałam w kucyka, aby mi nie przeszkadzały przy zabawie z bratem, pomalowałam rzęsy, umyłam zęby i z torebką na ramieniu i telefonem w ręce zeszłam na dół. Mały był tak wpatrzony w telewizor, że nawet nie zauważył, gdy znalazłam się w salonie.
- Chodź idziemy. - powiedziałam i wyłączyłam pilotem telewizor. Max popatrzył na mnie i uśmiechnął się, a następnie chwycił mnie za rękę i udaliśmy się w stronę drzwi. Ubrałam białe trampki i wzięłam brata na ręce. Muszę znaleźć wózek, bo znając małego albo mi zaśnie po drodze powrotnej do domu, albo nie będzie mu się chciało iść na własnych nogach i będę musiała go nieść na rękach, a to mi się nie uśmiecha. Gdy znalazłam wózek w garażu wsadziłam małego do niego, zapięłam mu pasy i ruszyliśmy w stronę placu zabaw.
Po około piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Max całą drogę śpiewał jakieś dziwne piosenki. Próbowałam się z niego nie śmiać, aby go do tego nie zniechęcać. Ale za każdym razem, gdy próbowałam się powstrzymywać od śmiechu mały mówił mi, abym się z niego nie śmiała. Tak więc próbowałam, ale niestety nic z tego nie wychodziło. Gdy znaleźliśmy się już na placu zabaw, zajęłam miejsce na ławce obok piaskownicy i wyjęłam brata z wózka. W siatce, którą wzięłam z domu były zabawki małego. Podeszłam razem z nim do piaskownicy i wysypałam rzeczy na piasek. Mały jak zobaczył co robię podskoczył w miejscu ze szczęścia i od razu usiadł i zaczął się bawić. Ja natomiast chciałam zadzwonić do Louisa, aby zapytać się jakie ma plany na dzisiaj. Nie umawialiśmy się, ale nie zaszkodzi jak do niego zadzwonię, po za tym chciałam usłyszeć jego głos.
- Halo? - zapytał jakiś nieznany damski głos.
- Halo? Louis? - byłam lekko zdezorientowana, kto to może być.
- To nie Louis, to Lottie. - kamień spadł mi z serca, gdy usłyszałam jej imię.
- Cześć Lottie, jest może gdzieś Lou koło ciebie? - zapytałam z ulgą w głosie.
- Tak jest już ci go daje. - odpowiedziała. Słyszałam jakieś szumy w słuchawce, a następnie usłyszałam głos mojego chłopaka.
- Cześć Jo. Co słychać? - powiedział i wiedziałam, że się uśmiecha.
- Cześć Lou. Jestem z Maxem na placu zabaw, on się bawi w piaskownicy, a ja pomyślałam że zadzwonię do ciebie. - wyjaśniłam.
- To fajnie. Ja jestem w domu i szczerze, to mam już dość. Mama od rana zagoniła mnie do sprzątania. - zaczęłam się śmiać, bo wiem jak Lou nie lubi sprzątać, a zwłaszcza w swoim pokoju. Zawsze mi powtarza, że jego pokój to jego "królestwo" i jeżeli komuś się coś nie podoba, to może tam nie wchodzić.
- To ci współczuję. Pomogłabym ci, ale niestety nie mam jak przyjechać. Cały dzień zajmuję się Maxem, bo rodzice pojechali załatwiać jakieś ważne sprawy w mieście, po za tym nie mam samochodu. A nie chce mi się iść piętnaście kilometrów z bratem w upale. - powiedziałam, a Louis zaczął się głośno śmiać.
- Uwielbiam jak jesteś ze mną szczera i potrafisz powiedzieć prosto z mostu co masz na myśli. - odpowiedział i razem się śmialiśmy.
- No co? Taka już jestem. - powiedziałam z lekkim oburzeniem, ale i tak nadal się śmiałam.
- I to w tobie kocham. - podsumował chłopak, a ja zrobiłam ciche awww.
- Wiesz ewentualnie mogę po ciebie przyjechać, jak tak bardzo chce ci się sprzątać. - powiedział, a mi od razu uśmiech zszedł z twarzy. Nie to, żebym nie chciała go zobaczyć, ale nie chce mi się sprzątać w jego pokoju, a wiem że ma w nim nie mały syf, więc nie ma takiej opcji.
- Wiesz, co może lepiej nie. Lepiej sam posprzątaj to swoje "królestwo" jak to mówisz. - odpowiedziałam.
- Wiesz co masz rację. W sumie mam cztery siostry w domu, więc one mogą to spokojnie za mnie zrobić za tabliczkę czekolady.
- No wiesz co? Jak możesz? Wykorzystywać swoje młodsze siostry do sprzątani brudów brata. Po za tym pomyśl, jak zamieszkamy razem to i tak będziesz musiał mi pomóc sprzątać. Więc nie myśl, że ja wszystko będę za ciebie robić. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Masz rację. Powiem dziewczynkom, żeby przyjeżdżały do nas co tydzień i pomagały ci w sprzątaniu mieszkania.
- Louis! - krzyknęłam, a on zaczął się ze mnie śmiać.
- No co? Taka prawda skarbie.
- Lepiej żebyś nauczył się sprzątać wcześniej, bo jak nie to ja cię tego nauczę, a wtedy może nie być kolorowo. - odpowiedziałam zaczęłam śmiać się szyderczo z niego.
- To może lepiej ja już się wezmę za to sprzątanie. - powiedział.
- Lepiej tak. - odpowiedziałam, a następnie życząc sobie miłego dnia rozłączyliśmy się. Louis jest czasami niemożliwy, żeby zapędzać swoje młodsze siostry do sprzątania jego pokoju to musiał być tylko i wyłącznie jego pomysł. Włożyłam telefon do torebki i wyciągnęłam książkę, którą porwałam z sypialni rodziców. Musiałam się czymś zająć póki tu jesteśmy, a nie chce mi się babrać w piasku. Po jakiś trzydziestu minutach podszedł do mnie Max prosząc mnie o coś do picia. Jako, że ja na każdą sytuację jestem przygotowana wyciągnęłam z torby butelkę z sokiem i podałam ją małemu. Uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością i upił kilka łyków soku. Wyjęłam z torby również jakieś ciastka, które zdążyłam zapakować do torby. Mały chwycił je w swoje rączki i usiadł w wózku, a następnie zjadł połowę zawartości. Ja wróciłam do czytania książki, gdy Max był już w piaskownicy. Co chwila podnosiłam głowę znad książki, aby spojrzeć czy z nim wszystko w porządku. Za każdym razem uśmiechałam się do siebie, gdy widziałam że wszystko gra. Siedziałam sobie spokojnie czytając książkę, która niesamowicie mnie wciągnęła, gdy zobaczyłam czyjś cień na białej stronie. Podniosłam głowę, a gdy zobaczyłam osobnika który zakłócił mi czytanie to myślałam, że serce mi zaraz stanie, a krew przestanie płynąć w żyłach.
_________________________________________________________________________________
Hahaha, wiem jestem wredna kończąc w takim momencie :) Buhahahaha :)
Jak myślicie kto to może być?
Byłoby mi bardzo miło, gdyby więcej osób skomentowało ten rozdział, ale oczywiście nie będę Was do niczego zmuszać, po prostu było by miło :)
Do wieczora :)
Ughhh... jak mogłaś przerwac w takim miejscu?! Foch forever na 5 minut. Wszystkiegooo najlepszego kachana zycze Ci weny! I wszystkiego co najlepsze! Czekam na nastepny, a z tego co pamietam to ma byc dzisaj o 20:00. Okeej ja juz nie przynudzam
OdpowiedzUsuń#Verii <3
Cieszę się, że foch na 5 minut a nie na zawsze :) hahaha
UsuńDziękuję Ci za życzenia :)
Nigdy nie przynudzasz, uwielbiam czytać Twoje komentarze i innych :)
Do wieczora :)
Ah te przemyślenia. :) jestem ciekawa kto to taki :)
OdpowiedzUsuń@claudialech
O 20 się wszystkiego dowiesz :) hahah
UsuńSuper rozdział i wszystkiego najlepszego <3
OdpowiedzUsuńDziękuję i dziękuję :)
UsuńSuper rozdział tylko szkoda że przerwałaś w takim momencie ale teraz trzeba czekać do 20 :D Fajne było o tym "królestwie" bo mam podobnie :P
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego i spotkania One Direction :)
/Karolina
Bardzo dziękuję za życzenia :)
UsuńOmg! Sądze że to bd Łukasz.Najlepszego <3 <3
OdpowiedzUsuńJulcik;*
Wszystko wyjaśni się o 20 :) I dziękuję za życzenia :)
OdpowiedzUsuńZnowu sorry- spóźniłam się. Ale nie przynudzając...
OdpowiedzUsuńJak wymyliłaś to z królestwem? Ile ja bym dała, żeby moich braci tak łatwo przekupić. Ale jednak oni mają podobniebjak ja w pokoju: książki na podłodze, papierki po cukierkach, jeszcze tylko piramida z papieru toaletowego na środku i będzie obrazek na pocztówkę. No więc biorę się za następny bo jutro lekcje na 8:00.
Ola