wtorek, 31 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 49.

Z bijącym głośno sercem w mojej piersi weszliśmy do środka. I jak na złość przy recepcji stał on, Łukasz. Blond włosy miał ułożone w tak zwanym artystycznym nieładzie, a jego biały uniform idealnie opinał wyćwiczone mięśnie. Gdy dzwoneczek nad drzwiami oznajmił, że weszliśmy z uśmiechem na twarzy odwrócił się w naszą stronę, a gdy zobaczył za mną Louisa uśmiech zszedł z jego twarzy i zamiast niego pojawił się pełen niezadowolenia grymas. Pewnym krokiem ruszył w naszą stronę, babcia chętnie wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą od razu ujął i pocałował.
- Pani Monk, moja asystentka czeka na panią w gabinecie. - powiedział i wskazał dłonią w stronę białych drzwi. Babcia posłała nam tylko szybki uśmiech i ruszyła w stronę wskazanych przez chłopaka drzwi.
- Cześć Jo. - powiedział do mnie z fałszywym uśmiechem.
- Cześć. - odpowiedziałam cicho. I po chwili dodałam. - Wy się już chyba znacie. To mój chłopak Louis, a to Łukasz rehabilitant mojej babci. - gdy mówiłam mój, mocno zaakcentowałam to słowo, aby wreszcie dotarło to do jego tępej, blond czupryny.
- My już się poznaliśmy. Cześć Louis. - powiedział i wyciągnął swoją dłoń w stronę Louisa. Lou jak na wychowanego chłopaka przystało odwzajemnił ten gest.
- Witaj Łukasz. - stałam między nimi i czułam się jakbym stała między dwoma, niebezpiecznymi zawodnikami, którzy zaraz mieliby się rzucić sobie do gardeł. Mówię wam nieprzyjemne uczucie. Zauważyłam, że chłopaki wpatrują się w siebie, jakby zaraz faktycznie mieliby się na siebie rzucić. Postanowiłam, że przejmę kontrolę nad tą dziwną sytuacją.
- Jak po weselu? - zapytałam i spojrzałam wprost na Łukasza. Gdy usłyszał moje pytanie, skierowane wprost do niego, popatrzył na mnie i wyglądało to jakby otrząsnął się z jakiegoś dziwnego zamroczenia.
- Świetnie było, dobrze się bawiłem. - odpowiedział, po czym po chwili dodał. - Szkoda, że ciebie tam nie było. - gdy wypowiedział to ostatnie zdanie słyszałam jak Louis wciąga głośno powietrze, co oznaczało, że zrozumiał, mimo że Łukasz powiedział to po polsku. Sięgnęłam ręką do tyłu z zamiarem chwycenia dłoni Louisa, aby go nieco uspokoić. Kiedy dotknęłam jego dłoni chłopak objął moją swoimi dwiema i mocno ścisnął. Tak mocno, że niekiedy to naprawdę bolało, ale wolałam nie dawać tego po sobie poznać i starałam się ignorować ten nieprzyjemny ból.
- To dobrze. - odpowiedziałam. Już miałam się go zapytać czy poszedł sam, czy z kimś, ale niestety nie było mi to dane, bo z gabinetu wyszła młoda i atrakcyjna dziewczyna. Kiedy bardziej się jej przyjrzałam coś mi zaświtało w głowie, jakaś myśl że już ją gdzieś kiedyś widziałam. O Boże, to ona Aśka, jego dziewczyna. Czy to się dzieje naprawdę, albo może ja mam jakieś zwidy?
- Panie Łukaszu, pacjentka gotowa do zabiegu. - oznajmiła i wróciła do pomieszczenia. Panie Łukaszu? Czyżby nikt nie wiedział, że oni są razem? A pan mroczny umawia się ze swoimi pracownikami? Oj nie ładnie. Popatrzyłam w stronę recepcji czy siedzi tam ta miła pani, co kiedyś, i co się okazało? Że siedzi, czyli jak ktoś z innych pracowników jest na horyzoncie Łukasz i jego lalunia zachowują się dość formalnie i niczego nie dają po sobie poznać. Ciekawa jestem jak są sami w gabinecie i co dzieje się za zamkniętymi drzwiami? Ale szczerze, nie obchodzi mnie to. Co mi do tego, ja jestem tylko ciekawska, a tak nie powinno być.
Łukasz odwrócił się w naszą stronę i spojrzał pierw na Louisa, a potem na mnie. Kiedy moje oczy złączyły się z jego, widziałam w nich, co? Strach ? Chyba tak. Ale przecież nie powinien się bać, bo w końcu nikt o nich nie wie, więc nie wiem czym chłopak się przejmuje, że jego tajemnica wyjdzie na jaw. Ale by było fajnie, a ja to bym się uśmiała najbardziej.
- Przepraszam, muszę wracać. - po chwili otrząsnął się i przemówił.
- Miłej pracy. - powiedział Louis, gdy chłopak był już przy drzwiach. On tylko popatrzył w naszą stronę, zmrużył oczy i wszedł do środka. Ja natomiast pociągnęłam Louisa za rękę i jak najszybciej wyszliśmy na zewnątrz.
- Jo? Co to było? - zapytał Louis, gdy byliśmy już na zewnątrz. Podniosłam głowę i szybko ją opuściłam, bo słońce mnie lekko oślepiło.
- Ale, że co? - zapytałam i zaczęłam szukać w torebce okularów przeciwsłonecznych.
- Przestań i odpowiedz na moje pytanie. - powiedział i wyrwał mi z rąk moją torbę.
- Jakie pytanie? - jak on mnie dzisiaj wkurza. Czy to moja wina, że musiałam babcię zawieść na rehabilitację? I czy to moja wina, że to akurat Łukasz jest jej rehabilitantem? Czy wszystko musi być moją winą?
- Jo ogarnij się. Pytałem co to było przed chwilą. - wyjaśnił, a ja próbowałam wyrwać mu moją torebkę, ale podniósł rękę w górę i nie miałam szans.
- A co miało być? Może rozmowa, co? - zapytałam nieźle poirytowana. Nie wiem dlaczego. Może przez Łukasza, może przez to, że słońce razi mnie w oczy, a może przez to że Louis znowu zaczyna mnie o wszystko oskarżać?
- Nie udawaj głupiej. Widziałem jak na siebie patrzyliście. - co? Tego już jest za wiele.
- Przepraszam, że co ? - krzyknęłam i stanęłam na przeciwko niego, ręką zasłaniają sobie promienie słoneczne wpadające wprost do moich oczu. - Wyjaśnij mi, że niby jak na siebie patrzyliśmy?
- Nie wiem jak ty, bo stałaś do mnie tyłem, ale on coś do ciebie czuje. - odpowiedział.
- Śmieszny jesteś Louis. - powiedziałam. Czy on na serio tak uważa? Przecież ja nie znoszę Łukasza i wszystkiego co się z nim wiąże.
- Dlaczego śmieszny? Ja tylko stwierdzam fakty. - powiedział na swoją obronę.
- Jakie fakty? Czy ty w tym momencie sugerujesz, że mnie coś z nim łączy? - zapytałam, a Lou pokiwał głową. - Zwariowałeś? Ja go nienawidzę, nie znoszę tego chłopaka kiedy to do ciebie dotrze?
- Ale on tak patrzył na ciebie.
- Jak patrzył? - zapytałam.
- Jakby coś do ciebie czuł. - podsumował.
- Ale ja do niego nic nie czuję i kiedy do ciebie dotrze, że ja ciebie kocham głupku. - powiedziałam i podeszłam bliżej niego. Popatrzyłam w górę, po czym stanęłam na palcach, aby pocałować Louisa. Kiedy oderwaliśmy się od siebie Lou powiedział.
- Głupku?
- Tak. Mój głupku. - powiedziałam i objęłam chłopaka w pasie i mocno do siebie przytuliłam.
- Moja Jo. Kocham cię. - szepnął wprost do mojego ucha. Uśmiechnęłam się na te słowa i mocniej w niego wtuliłam. Nie lubię się z nim kłócić. A gdy ostatnio doszło między nami do kłótni potem nie było za przyjemnie. Odpędziłam od siebie złe myśli i powiedziałam.
- Może pójdziemy do parku. - odsunęłam się od chłopaka i popatrzyłam na niego.
- Pewnie. - odpowiedział z szerokim uśmiechem na ustach. - Proszę. - wręczył mi torebkę, a ja wyjęłam z niej okulary przeciwsłoneczne i następnie złapałam chłopaka za rękę, a on splótł nasze palce razem i udaliśmy się w stronę parku.
- Kim była ta dziewczyna? - zapytał Louis, gdy siedzieliśmy pod drzewem w zacienionym miejscu, gdzie słońce nie docierało. Opierałam się plecami o drzewo, a Lou ułożył swoją głowę na moich udach. Włożyłam swoją dłoń w jego miękkie włosy i od czasu do czasu lekko za nie pociągałam.
- Tak mi się zdaje, że dziewczyna Łukasza. - odpowiedziałam i niepewnie popatrzyłam na twarz Louisa. Cały czas miał zamknięte oczy, ale kiedy usłyszał moja odpowiedź natychmiast podniósł się z pozycji leżącej do pozycji siedzącej.
- No co ty? Ten potwór ma dziewczynę? - zapytał nieźle zaskoczony.
- Na to wychodzi. A najlepsze jest to, że to z nią poszedł na to wesele. - dodałam.
- Nie. - powiedział jeszcze bardziej zaszokowany.
- Tak.
- Ale przecież to ciebie na nie zapraszał.
- No właśnie sama się zastanawiam o co w tym wszystkim chodzi. - powiedziałam, a Lou powrócił do swojej poprzedniej pozycji.
- A wiesz jak ona ma na imię? - zapytałam po chwili.
- Jak?
- Aśka. Tak jak ja. - wyjaśniłam. Lou popatrzył na mnie i chyba nie mógł w to uwierzyć.
- Ale ty jesteś Jo.
- Tak, bo tak na mnie wszyscy mówią. Ale tak naprawdę mam na imię Joanna, a Aśka to takie jakby zdrobnienie. - wytłumaczyłam.
- Aha, rozumiem. - powiedział i ponownie zamknął oczy. Nie wiem dlaczego, ale to mnie strasznie rozśmieszyło. Może Lou faktycznie nie wiedział, że można tak skracać moje imię? Albo? Z resztą, co tam. Najważniejsze, że jest przy mnie i to się liczy.
- Lubię jak ciągniesz mnie za włosy. - powiedział po chwili ciszy.
- A ja lubię, gdy mi na to pozwalasz. - odpowiedziałam i schyliłam się, aby go pocałować.
- I lubię jak mnie całujesz. - dodał, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Dlaczego? - zapytałam. Byłam ciekawa dlaczego tak powiedział.
- Bo twoje usta są takie miękkie. - wyjaśnił, a ja jak głupia się uśmiechałam.
- Jaki miły komentarz z pana strony. - powiedziałam z uśmiechem.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział i podniósł głowę, a ja nachyliłam swoją w jego stronę i dałam mu całusa.
Żadne z nas już się nie odzywało. Siedzieliśmy, no niektórzy leżeli, i co chwila albo ja albo Louisa dawaliśmy sobie po całusie. Niby takie nic, a jak człowiek cieszy, co nie?
Po godzinie siedzenia pod drzewem w bardzo przyjemnym zaciemnionym miejscu, musieliśmy wstać i iść w stronę kliniki. Nie chcę znowu tam wchodzić i znowu go zobaczyć, ale niestety tak musi być. Obiecałam babci, że gdy ona wyjdzie z gabinetu ja i Louis będziemy siedzieli na krzesłach w recepcji.
Weszliśmy do klimatyzowanego środka, a mnie od razu zrobiło się zimno, bo wiedziałam, że zaraz wyjdzie Łukasz i znowu zacznie mnie obrzucać tym swoim krzywym i dziwnym spojrzeniem. A naprawdę nie mam dzisiaj na to ochoty, ale to co najgorsze zawsze następuje kiedy nie mamy na to ochoty.
Usiedliśmy na sterylnych, białych krzesłach, a Lou chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce ze sobą, a potem położył je na swoim udzie. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się słabo. Wiedziałam, że ty czułym gestem chciał dodać mi trochę otuchy i pokazać, że cały czas tutaj jest.
Po kilku minutach z gabinetu wyszła babcia. Rozpromieniona i uśmiechnięta od ucha do ucha. A za nią nieodłączny Łukasz.
- Pani Monk widzimy się w sobotę. I przepraszam, że tak namieszałem pani z tymi wizytami, ale w ten weekend wypadło mi coś nagłego i nie mogłem z tego zrezygnować.
- Nic nie szkodzi Łukaszku. - jeju jak ja nie lubię jak babcia mówi do niego "Łukaszku", aż mi się krew w żyłach gotuje.
- Cieszę się. - powiedział, ale po chwili dodał. - I oczywiście przyjadę po panią, żeby pani piękna wnuczka nie musiała się kłopotać z jazdą tutaj. - poczułam jak Louis mocniej ściska moją dłoń, odwróciłam się do niego i zobaczyłam jak patrzy gniewnie na Łukasza, a ten niczego nie zauważył. Ale wiem, że nieźle wkurzył Louisa swoimi głupimi komentarzami.
- Jo, a może chciałabyś się zapisać na masaż do Łukasza? - zapytała babcia.
- Co? - odwróciłam głowę i popatrzyłam zdziwionym wzrokiem na babcię.
- Mówiłaś, że cię ostatnio kręgosłup boli i pomyślałam, że może chciałabyś wziąć kilka zabiegów u Łukasza. - wyjaśniła, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Na pewno się na to nie zgodzę, bez przesady, nie ma mowy, aby on mnie dotykał.
- Nie dzięki, jest już lepiej. - odpowiedziałam.
- Ale ja naprawdę mogę pomóc. - zaproponował chłopak. Popatrzyłam na niego spod przymrużonych oczu, a Lou mocniej ścisnął moją dłoń. Czyli jemu też ten pomysł się nie podobał.
- Powiedziałam już nie dziękuję. Babciu możemy iść? - wstałam z krzesła, a Louis za mną i udaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych. Powiedziałam do widzenia miłej pani z recepcji i jeszcze nim wyszliśmy usłyszałam jak babcia zwraca się do Łukasza.
- Spokojnie Łukaszku przekonam ją. - tego już było za wiele ile można mówić, że nie. Ale widzę, że do niektórych to nie dociera. Szybko wyszłam z kliniki i udałam się do samochodu.
- Jo, powoli. - powiedział Louis, gdy byliśmy już blisko samochodu. - Dlaczego tak biegniesz? - nawet nie zauważyłam, że faktycznie biegnę.
- Przepraszam. - szepnęłam w jego stronę i zatrzymałam się na środku parkingu.
- Co się stało? - zapytał Louis i podszedł bliżej mnie, uniósł mój podbródek i złożył na moich ustach czuły pocałunek.- Spokojnie, nie denerwuj  się tak. - powiedział, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Przepraszam, że musiałeś tego wszystkiego słuchać. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Nic się nie dzieje skarbie, wsiadajmy do samochodu i jedźmy stąd, bo jak tylko zobaczę tego kolesia to podejdę i mu coś złego zrobię, a wtedy nikt mnie nie powstrzyma. - popatrzyłam na niego z miną typu serio?
- Żartuję. - dodał, gdy zobaczył moją minę.
- Myślałam, że mówisz prawdę. - odpowiedziałam.
- Chodź, bo twoja babcia już idzie. - powiedział i pociągnął mnie w stronę samochodu.
- Mógłbyś poprowadzić? Ja nie jestem w stanie. - poprosiłam i wręczyłam chłopakowi kluczyki. On tylko pokiwał głową, po czym wcisnął guzik na pilocie aby otworzyć zamek w drzwiach. Babcia doszła do nas i usiadła na przednim fotelu, a ja z tyłu za Louisem.
W czasie jazdy żadne z nas się nie odzywało, tylko było słychać ciche granie radia. Co chwila kiedy podnosiłam głowę, mój wzrok krzyżował się ze wzrokiem Louisa w lusterku wstecznym i wtedy uśmiechaliśmy się do siebie. Przez całą drogę babcia się do mnie nie odezwała. Czyżby było jej głupio, albo może się na mnie obraziła, albo może obmyśla plan następnego spotkania mojego i Łukasz? Nie wiem, ale czy chcę wiedzieć? Nie, zdecydowanie nie. Ostatnio po głowie chodzi mi myśl, aby wrócić wcześniej do domu. Może dałoby się prze bukować bilety na wcześniejszy lot? Wiem, że obiecałam i Domi i babci, że zostanę w Polsce dwa miesiące. Ale jak tak dalej pójdzie i coraz częściej będę się widywać z Łukaszem to dłużej nie pociągnę. Nie chcę na razie nic mówić Louisowi, bo narobiłabym mu tylko nadziei. A babci to już w ogóle nie wiem jakbym miała to powiedzieć. Trudna decyzja przede mną.
Dojechaliśmy do domu, a Lou wjechał do garażu. Wszyscy wysiedliśmy i poszliśmy do domu. Nie miałam na nic siły, nawet na rozmowę z babcią i pytanie dlaczego tak się zachowała i chciała, mnie wkręcić w jakieś dziwne zabiegi z "Łukaszkiem". Poszłam więc do swojego pokoju, nie wiem co będę robić, ale na pewno nie chcę o tym wszystkim myśleć i zastanawiać się dlaczego, po co i jak? Po prostu nie.
Gdy byłam na schodach słyszałam i czułam, że ktoś idzie za mną, a tym kimś był Louis. Wiem, że na niego zawsze mogę liczyć i on zawsze mi pomoże, czy pocieszy. Weszliśmy razem do pokoju, a ja od razu padłam na łóżko, położyłam się na brzuchu i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam jak materac się ugina i chłopak kładzie się obok mnie. Przesunęłam się trochę, aby miał wystarczająco dużo miejsca dla siebie.
- Jo nie bądź zła na babcię. - powiedział Louis po chwili ciszy panującej między nami.
- Dlaczego mam się nie gniewać? - zapytałam i podniosłam się na łokciach i popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Ponieważ ona cię kocha i chce dla ciebie jak najlepiej, spróbuj ją zrozumieć. - wyjaśnił, a ja wtedy zrozumiałam, że babcia faktycznie chce dla mnie jak najlepiej i się o mnie troszczy. W sumie okazuje to w dziwny sposób, ale zawsze chęci się liczą. Popatrzyłam w jego oczy i pomyślałam, że ten oto chłopak ma pełną rację. Tylko co ja mam teraz zrobić?
- Lou to co ja mam teraz zrobić? - powtórzyłam pytanie, które przed chwilą zadałam sobie w myślach.
- Według mnie powinnaś iść ją przeprosić, że tak się zachowałaś i wytłumaczyć swoje zachowanie. - podsumował, a ja kiwnęłam głową. Uśmiechnął się do mnie i pogładził po policzku, a ja wiedziałam co powinnam zrobić. Podniosłam się i z małą pomocą Louisa zeszłam z łóżka. Dałam mu jeszcze całusa w policzek i pobiegłam na dół, gdzie zastałam babcię siedzącą w salonie i oglądającą telewizję. Nawet nie popatrzyła w moją stronę, gdy weszłam do pokoju. Czyli to oznacza, że jest na mnie zła, nie dobrze pomyślałam, ale nie dawałam za wygraną. Wzięłam głęboki oddech i z szybko bijącym sercem usiadłam obok niej na kanapie.
- Babciu, przepraszam cię. - szepnęłam, nie wiem dlaczego ale mój głos naprawdę brzmiał na bardzo cichy. Babcia ani nie drgnęła, dalej patrzyła w czarne pudło stojące na szafce.
- Przepraszam cię za to, że tak nieładnie się zachowałam. Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej i dbasz o mnie. I za to jestem ci ogromnie wdzięczna. - powiedziałam i przysunęłam się bliżej niej.
- Ja też cię przepraszam Jo. Powinnam była na początku się ciebie zapytać czy chciałabyś wziąć kilka zabiegów u Łukasza. - odpowiedziała po kilkuminutowej ciszy panującej między nami. Och dzięki Bogu, że się do mnie odzywa.
- Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej babciu i martwisz się o moje zdrowie, ale niepotrzebnie. Zapewniam cię, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie ma powodów do zmartwień. - powiedziałam, a babcia przytuliła mnie mocno do siebie.
- To dobrze. Ale nadal nie rozumiem, dlaczego tak gwałtownie zareagowałaś i prawie wybiegłaś z kliniki ciągnąc za sobą biednego Louisa, który ledwo za tobą nadążał.
- Bo ja nie lubię Łukasza, po prostu nie przepadam za nim i działa mi na nerwy. - wyjaśniłam, a babcia zrobiła zdziwioną minę.
- To dużo tłumaczy, ale nadal nie rozumiem dlaczego go nie lubisz. Przecież to taki miły i kochany chłopak. - powiedziała. Taa jasne miły i kochany, ty to chyba nigdy w życiu miłego i kochanego chłopaka nie widziałaś, no oczywiście pomijając mojego Louisa, ale takie chłopaki rodzą się raz na sto lat.
- Po prostu go nie lubię i tyle. Możemy skończyć ten temat? Naprawdę nie mam ochoty na rozmowę o wadach i zaletach Łukasza. - odpowiedziałam.
- Dobrze. A może pomożesz mi przy robieniu obiadu? - zapytała z uśmiechem na ustach, a ja zrobiłam to samo, bo wiedziałam że temat zakończony i mogę się dzisiaj na coś przydać.
- Pewnie. - odpowiedziałam i udałyśmy się do kuchni.
Resztę dnia spędziliśmy na leniuchowaniu. Rozłożyliśmy sobie koc w ogrodzie i razem z Louisem leżeliśmy relaksując się. Uwielbiam takie dni, gdy jest ciepło na zewnątrz i mam ukochane osoby blisko siebie. Można powiedzieć, że w takich momentach jestem szczęściarą.

_________________________________________________________________________________

Na samym początku chciałabym Was przeprosić. Rozdział miał się pojawić wczoraj, ale niestety z pewnych przyczyn nie dałam rady go dodać. Tak więc dodaje go dzisiaj w sylwestrową noc. Jak za każdym razem mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
Jest to ostatni rozdział w tym roku. Nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że osiągnę tak dużo pisząc opowiadanie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak to wiele dla mnie znaczy, bo wiem że coś w życiu mi wyszło, a to wszystko tylko i wyłącznie dzięki WAM, moim kochanym czytelnikom. Dziękuję, ze jesteście ze mną i za każdym razem dajecie mi mnóstwo motywacji do pisania kolejnych rozdziałów.
Gorąco dziękuję tym osobom, które zawsze komentują i mogę przeczytać niesamowite słowa skierowane wprost w moją stronę.
Chcę również podziękować osobom, które nie komentują, ale ważne że jesteście tutaj razem ze mną, dzięki.
Na koniec chciałabym Wam życzyć, aby ten nowy rok 2014 był jeszcze lepszy od poprzedniego i aby spełniły się Wasze wszystkie marzenia. Chciałabym życzyć sobie jak i Wam, abyśmy wreszcie wszystkie spotkały się na koncercie naszych kochanych chłopaków i pokazały im jak bardzo ich kochamy.
Udanej imprezy sylwestrowej i żebyście nie siedziały w domu, tak jak ja z gorączką.
Do napisania, pewnie w następnym roku :) Wiem kiepski żart, ale co tam :)

6 komentarzy:

  1. Aj myślałam, że bd mała rozróba hahaah :)

    Rozdział świetny :)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ze Louis i Jo nie pokłócili się ;) Myślę że ta jej babcia chcę ja spiknąć z Łukaszem xD

    Rozdział super jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze prośbę zrobisz zwiastun do swojego opowiadania :)
      jak nie umiesz możesz tutaj zamówić:
      http://zwiastunownia.blogspot.com/
      albo tu:
      http://zwiastuny-na-blogger.blogspot.com/

      proszę zrób to dla mnie taki świetny blog musi mieć swój zwiastun :)

      Usuń
  3. Ughhh. Nwm co napisać. Nie mam weny. Łukasz jest jakiś świrnięty. Komplementować dziewczynę to spoko, ale przy jej chłopaku! To jest serio głupie jakieś takie. Rozdział, jak zawsze, super mega epicki.
    Z okazji 2014 r. życzę Ci dużo zdrowia, spełnienia marzeń i wszystkiego dobrego.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) Kiedy następny? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam wczoraj :)
      http://everything--about--you.blogspot.com/2014/01/rozdzia-50.html

      Usuń