Louis złapał mnie za rękę i splótł nasze palce ze sobą. Dominika szła obok mnie i złapała mnie pod ramię.
- Dominika, daj tą torbę. Pewnie musi być ciężka. Ja ją poniosę. - zaoferował się Lou.
- Nie trzeba, lekka jest. - odpowiedziała. Chłopak puścił moją dłoń i podszedł do Domi od drugiej strony. Wyjął jej torbę z rąk i powrócił na swoje miejsce i znowu szliśmy razem trzymając się za ręce.
- Lekka jest? Co ty tam zapakowałaś? To, aż tyle ciuchów jest potrzebnych na jedną noc?- zapytał i poprawił torbę na swoim ramieniu. Ja tylko popatrzyłam na nią i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Wiedziałam, że ma tam pełno butelek z różnym alkoholem, którego wczoraj nie zdążyłyśmy wypić.
- Z czego się tak chichracie? -zapytał.
- Z niczego Lou. Po prostu przypomniało nam się coś. - odpowiedziałam.
- To może się ze mną tym podzielicie co? - popatrzył na nas, a my wybuchnęłyśmy jeszcze głośniejszym śmiechem. Aż ludzie idący po drugiej stronie ulicy popatrzyli na nas i zaczęli kręcić głowami.
- Przypomniało nam się jak oglądałyśmy wczoraj taki jeden film i była w nim taka jedna scena. - wytłumaczyła Dominika. - Ale lepiej żebyś nie chciał jej widzieć. - oczywiście nie oglądałyśmy żadnego filmu wczoraj, przyjaciółka improwizowała.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo to było okropne. - wyjaśniłam.
- To dlaczego się śmiałyście? - zapytał, a ja nie wiedziałam co mam mu tym razem odpowiedzieć. Spojrzałam na przyjaciółkę, a tak tylko wzruszyła ramionami i powiedziała bezgłośnie: "powiedzmy mu".
Ja kiwnęłam głową i powiedziałam.
- No dobra skoro chcesz wiedzieć. Otwórz tę torbę. - nakazałam.
- Co? - zapytał. Jestem pewna, że pomyślał sobie "Brudne ciuchy mam oglądać? "
- No otwórz. - powtórzyłam.
- Na ulicy?
- Nie ma tam nic strasznego poza śmierdzącymi ciuchami Dominiki. - zaśmiałam się, a przyjaciółka szturchnęła mnie w ramię.
- No co? Taka prawda. - wzruszyłam tylko ramionami. Louis położył torbę na chodniku i z wahaniem ją otworzył. Chyba nie spodziewał się tego co tam się znajdowało. Podniósł głowę i popatrzył na nas z dołu.
- I wy to wszystko chciałyście we dwie wypić? - zapytał z rozbawieniem. Obie kiwnęłyśmy głowami na znak zgody. Zaśmiał się po czym zasunął torbę, zarzucił ją na ramię i mogliśmy kontynuować nasz spacer. - Wy chyba zwariowałyście. Całe wojsko by tego nie wypiło, a co dopiero wy dwie. - pokręcił głową.
- Trzeba było jakoś powitać stare progi. - odezwała się Domi, a ja jej tylko przytaknęłam. Lou popatrzył na nas i uśmiechnął się po czym powiedział.
- Ale nie, aż tyloma różnymi alkoholami. Cieszcie się, że nic wam nie jest. I tak dość dobrze wyglądałyście rano. - odrzekł.
Po 15 minutach dogadywania nam ze strony Louisa doszliśmy pod dom Dominiki. Lou oddał jej torbę i pożegnaliśmy się z dziewczyną. Obiecałam, że porozmawiam z chłopakiem i dam jej znać co do naszego wspólnego wieczoru. Pożegnałam się z nią całusem w policzek i znów trzymając się za ręce ruszyliśmy w drogę powrotną do domu babci. Pamiętam jak byliśmy u państwa Tomlinsonów i poszliśmy z Louisem do parku, bo musiałam mu powiedzieć bardzo ważną rzecz. Wtedy też jak wracaliśmy trzymaliśmy się za ręce. Pamiętam, że ludzie na nas spoglądali i posyłali swoje uśmiechy. Ale wtedy wszystko było inaczej, byliśmy przyjaciółmi, nic więcej. A teraz? Ja wyjechałam na wakacje do Polski, a Lou za kilka godzin zjawia się tutaj, aby spędzić ze mną dwa dni. On mnie naprawdę kocha. I to jak przedtem powiedział, ze dla osoby którą się kocha zrobi się wszystko. Nawet jakbym była na końcu świata i coś by mi się stało on by przyleciał do mnie.
- Fajna ta twoja przyjaciółka. - odezwał się Lou, po chwili ciszy panującej między nami, a jednocześnie przerywając moje rozmyślania.
- Wszyscy moi przyjaciele są super. - odpowiedziałam.
- Wszyscy? - zapytał z podniesionymi brwiami. Wiedziałam co, a raczej kogo ma na myśli.
- Oczywiście i ty również się do nich zaliczałeś, jak jeszcze byłeś moim przyjacielem. Ale, że teraz jesteś chłopakiem to wszystko się zmienia. - wytłumaczyłam.
- Wszystko się zmienia? W jakim sensie?
- No wiesz, nie jesteśmy już tylko przyjaciółmi, ale parą. Kochamy się. - wyjaśniłam.
- To to wiem. - uśmiechnął się. - Ale jak byliśmy przyjaciółmi, to znaczy jak odnowiliśmy naszą przyjaźń, to ja się w tobie powoli zakochiwałem. Bardzo się cieszyłem z naszych spotkań, tych nieplanowanych i tych planowanych. Aż w końcu zostaliśmy parą co mnie bardzo ucieszyło. Na początku myślałem, że nie chcesz ze mną być. No wiesz po tych przejściach z Joshem. - nienawidzę tego imienia. - A gdy się zgodziłaś, to byłem po prostu w siódmym niebie. - uśmiechnął się.
- Ja też się bardzo cieszę, że jesteśmy razem. A gdy cię zobaczyłam w pokoju, takiego skupionego i w dodatku w okularach to myślałam, że padnę normalnie. Taki przystojniak z ciebie, że hoho. - zaczęłam wymachiwać ręką w powietrzu. Lou tylko się uśmiechnął, po czym stanął przede mną i mnie pocałował. Ja zarzuciłam mu ręce na szyję i odwzajemniłam pocałunek. Nie liczyło się dla mnie, że stoimy na środku chodnika i się całujemy. Nie liczyło się w tym momencie dla mnie, że mnóstwo ludzi patrzy na nas. Liczył się tylko on. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie patrzyliśmy sobie prosto w oczy, po chwili wybuchnęliśmy śmiechem i ruszyliśmy dalej.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam.
- Z ciebie, a ty?
- Z ciebie. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do jego boku. Chłopak objął mnie swoim ramieniem i pocałował w głowę.
Po 15 minutach byliśmy z powrotem w domu babci.
- Babciu jesteśmy. - krzyknęłam, gdy weszliśmy do domu. - Gdzie jesteś? - zapytałam i zaczęłam ściągać buty.
- W kuchni. - odkrzyknęła. Poszliśmy z Louisem w stronę pomieszczenia, a gdy tam weszliśmy zobaczyliśmy babcię krzątającą się po kuchni i robiącą jak mi się wydaje obiad.
- To co mamy kupić? - zapytałam i usiadłam na blacie wysepki stojącej po środku kuchni, po czym wzięłam do ręki jabłko i odgryzłam kawałek. Lou poszedł w moje ślady, ale nie usiadł na blacie tylko stanął między moimi nogami. A gdy ja patrzyłam w stronę babci, która szukała kartki chłopak odgryzł kawałek mojego jabłka. Odwróciłam gwałtownie głowę, aż coś mi chrupnęło w kościach, i zmroziłam go wzrokiem, na co chłopak dał mi buziaka w policzek. Babcia w końcu znalazła listę rzeczy do kupienia. Wręczyła mi ją oraz portfel. Gdy ja czytałam co nam jest potrzebne Lou odwrócił się do mnie plecami, ale nadal stał między moimi nogami i powiedział.
- Wskakuj mała.
- Zwariowałeś? - zapytałam. Pokręcił głową i powtórzył raz jeszcze. W końcu postanowiłam wskoczyć na jego plecy. W szybkim tempie zabrałam kartkę i pieniądze, po czym pożegnałam się z babcią, która śmiała się z nas i powróciła do robienia obiadu. Wzięłam z miseczki stojącej na szafce w holu kluczyki i dokumenty od samochodu, a Lou otworzył drzwi i już miał wychodzić, gdy powiedziałam.
- Lou ja nie mam butów. - chłopak zatrzymał się w pół kroku po czym posadził mnie na szafce. Schylił się po moje buty i zaczął mi je zakładać.
- Lou sama potrafię zał...
- Wiem. - nie dokończyłam, bo mi przerwał. - Ale ja chcę to zrobić.
- Skoro tak bardzo tego pragniesz to proszę bardzo. - odpuściłam i odgryzłam kolejny kawałek jabłka.
- Gotowe. - oznajmił i znowu odwrócił się do mnie plecami, a ja tym razem ochoczo na nie wskoczyłam. Gdy zamknął za nami drzwi przysunęłam jabłko do jego ust, aby też mógł sobie zjeść. Ucieszył się z takiego obrotu sprawy i odgryzł kawałek. Gdy byliśmy przy garażu wcisnęłam na pilocie guzik otwierający bramę. Podnosiła się ona bardzo powoli, w tym czasie Lou postawił mnie na ziemi, a ja dokończyłam jabłko, a ogryzek wrzuciłam do kosza stojącego obok nas. Wreszcie cała brama się podniosła, a my ujrzeliśmy stary, czarny samochód dziadka.
- Masz. - wręczyłam Louisowi kluczyki.
- Lepiej ty jedź. Ja nie potrafię jeździć po prawej stronie. - odpowiedział i oddał mi klucze. Ah tak przecież w Wielkiej Brytanii jeździ się po lewej stronie.
- Dobra. Ale nie wiem czy zapali. - powiedziałam i wsiedliśmy do auta. Włożyłam kluczyk do stacyjki, po czym wcisnęłam sprzęgło i powoli zaczęłam przekręcać kluczyk. Odpalił i to za pierwszym razem.
- Jeeej. - krzyknęłam. Uśmiechnęłam się, Lou tak samo. Zapięliśmy pasy i wyjechałam z garażu.
Po 30 minutach byliśmy pod sklepem. Zaparkowałam na wolnym miejscu w miarę blisko wejścia, bo lista którą sporządziła babcia była dość długa i będziemy mieć dużo zakupów do niesienia. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do wejścia. Po drodze Lou wziął wózek i zaczęliśmy szukać interesujących nas rzeczy z kartki. Kiedy przechodziliśmy obok stanowisk z rzeczami biurowymi stało tam kilka osób, jedna z nich wydała mi się znajoma. Gdy podeszliśmy bliżej okazało się, że to moja koleżanka z liceum, Kaśka. Nie za bardzo za nią przepadałam, ona za mną również. Chciałam przejść jak najszybciej obok niej, niestety nie udało mi się i mnie zobaczyła.
- Jo? - usłyszałam ten piskliwy głos.
- Kaśka? Cześć, ale fajnie cię widzieć. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Lou automatycznie stanął obok mnie i się nam przysłuchiwał. Nie rozumiał ani jednego słowa, później mu wszystko wyjaśnię.
- Cześć, fajnie cie widzieć. Przyjechałaś do babci na wakacje? - zapytała.
- Tak. Na dwa miesiące. - odpowiedziałam.
- A jak ci się żyje na wyspach?
- Lepiej niż w Polsce, ale bardzo brakuje mi tam rodziny i przyjaciół.
- No nie dziwię się. A dostałaś się na studia? - zapytała ni stąd ni zowąd.
- Na razie czekam na wyniki z matury. - uśmiechnęłam się słabo.
- Jo? - Lou odwrócił moją uwagę od koleżanki.
- Tak? - odpowiedziałam.
- To ja pójdę po resztę produktów, a wy tu sobie spokojnie porozmawiajcie. - nie błagam nie zostawiaj mnie z nią sam na sam.
- Ok. - odpowiedziałam, ale miałam nadzieję że zrozumie moje dziwne, nieme błaganie i zostanie ze mną. Kiwnął głową, cmoknął mnie w policzek i podszedł w głąb sklepu. Odwróciłam się do Kaśki, a ta miała buzię szeroko otwartą i robiła wielkie oczy.
- Hej. Co ci się stało? - zapytałam i pomachałam jej ręką przed twarzą.
- Nic. To był twój kolega?
- Chłopak. - wyjaśniłam. Jej mina - nie do opisania. Zaskoczenie wymieszane z zazdrością. W liceum nie miałam chłopaka, dopiero jak wyjechałam do Anglii to spotkałam Josha. Może wtedy myślała sobie, że nie znajdę nikogo, kto mnie pokocha.
- Przystojniak. Nie jest polakiem, co nie?
- Nie, jest Brytyjczykiem. - odpowiedziałam.
- Fajny. - uśmiechnęła się i popatrzyła w stronę, gdzie aktualnie stał Lou.
- A co u ciebie słychać? Na jakie studia się wybierasz? - zapytałam, aby odwrócić jej uwagę.
- Po staremu, czyli nic ciekawego. Planuję iść na pedagogikę. A ty? - uśmiechnęła się do mnie i na szczęście przestała gapić się na mojego chłopaka.
- Ekonomia.
- Tutaj czy w Anglii?
- Oczywiście, że w Anglii, nie ma innej opcji.
- Aż tak cię wzięło? - zapytała i pokazała ręką w stronę, gdzie jeszcze chwilę temu stał Louis.
- Też. Ale też nie chcę zostawiać rodziców. Po za tym kocham Wielką Brytanię, tak samo jak Polskę. Ale jednak tam jest lepiej. - wyjaśniłam. - Wiesz co ja już pójdę, poszukam Louisa. Bo on nie zna ani jednego słowa po polsku i boję, że się zgubi. Fajnie było cię spotkać. - powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
- Ciebie również było fajnie spotkać po dwóch latach. - uśmiechnęła się, pomachała i poszła w przeciwną stronę niż ja. Uff już po wszystkim. Nigdy za nią nie przepadałam i nie bardzo ją lubiłam. Zawsze ściągała na kartkówkach i sprawdzianach, a jak nie miała zadania to oczywiście zwracała się z tym do mnie i Dominiki. A jak jej dałyśmy to nawet nie podziękowała. I za co ją tu lubić? Za nic. Szukam Louisa, ale nigdzie nie mogę go znaleźć. Gdzie on się podziewa? Przechodząc obok działu z produktami, które mamy kupić i wreszcie jest.
- Louis! - zawołałam. Chłopak odwrócił się do mnie i od razu uśmiechnął się. Podeszłam bliżej o mocno do niego przytuliłam.
- Co się stało? - zapytał i objął mnie w talii.
- Myślałam, że się zgubiłeś. - odpowiedziałam, chłopak przytulił mnie mocniej do siebie i cmoknął w czoło. - A tak po za tym to skąd wiedziałeś co trzeba kupić? Babcia napisała po polsku. - zapytałam i popatrzyłam na niego. Uśmiechnął się do mnie i powiedział.
- No właśnie nie wiem. Chciałem, abyś porozmawiała sobie spokojnie z koleżanką, nie chciałem wam przeszkadzać.
- Nie przeszkadzałeś. Po za tym ona nie należy do moich ulubionych koleżanek. - wytłumaczyłam. - Chodźmy po resztę zakupów, pewnie babcia się zastanawia, dlaczego tak długo nas nie ma. - dodałam.
- A dlaczego jej nie lubisz? Wydaje się miła. - zapytał Louis.
- Z kilku powodów, nie chcesz wiedzieć. - odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę w stronę innego działu. Louis już o nią nie pytał i dobrze, bo nie chciałam mu o niej opowiadać i tłumaczyć się dlaczego za nią nie przepadam. Kupiliśmy wszystkie rzeczy z listy i udaliśmy się do samochodu. Kaśki już nie widziałam, całe szczęście. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy w stronę domu. Gdy staliśmy w korku Louis zapytał.
- Jo o czym rozmawiałyście z Dominiką, gdy ja byłem w łazience? - ojejku i co ja mam mu teraz powiedzieć, że mówiłyśmy o tobie, jaki to ty jesteś idealny i w ogóle?
- Domi zaprosiła nas wieczorem do siebie i poprosiła, abym pogadała z tobą na ten temat. Oczywiście rozumiem, jeśli się nie zgodzisz. - powiedziałam i ruszyliśmy.
- Spoko, możemy iść.
- Naprawdę? Bo wiesz Domi chce cie lepiej poznać.
- Serio? - zapytał wysokim głosem.
- Yhm. - mruknęłam i po chwili skręciłam na osiedle gdzie mieszka babcia. Wjechałam do garażu i zgasiłam silnik. Odpięłam pasy i pochyliłam się w stronę Louisa, po czym pocałowałam go prosto w usta.
- Kocham cię. - powiedziałam, a gdy chciałam wysiąść z auta Louis chwycił moje ramię jedną ręką, a drugą włożył pod moje kolana i przeciągnął mnie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach. Wziął moją twarz w swoje dłonie po czym pocałował.
- Ja też cię kocham Jo. - powiedział zaraz po tym jak się od siebie oderwaliśmy. Jestem tak szczęśliwa, że jest obok mnie, że nie da się tego opisać słowami. Po prostu go kocham.
- Dominika, daj tą torbę. Pewnie musi być ciężka. Ja ją poniosę. - zaoferował się Lou.
- Nie trzeba, lekka jest. - odpowiedziała. Chłopak puścił moją dłoń i podszedł do Domi od drugiej strony. Wyjął jej torbę z rąk i powrócił na swoje miejsce i znowu szliśmy razem trzymając się za ręce.
- Lekka jest? Co ty tam zapakowałaś? To, aż tyle ciuchów jest potrzebnych na jedną noc?- zapytał i poprawił torbę na swoim ramieniu. Ja tylko popatrzyłam na nią i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Wiedziałam, że ma tam pełno butelek z różnym alkoholem, którego wczoraj nie zdążyłyśmy wypić.
- Z czego się tak chichracie? -zapytał.
- Z niczego Lou. Po prostu przypomniało nam się coś. - odpowiedziałam.
- To może się ze mną tym podzielicie co? - popatrzył na nas, a my wybuchnęłyśmy jeszcze głośniejszym śmiechem. Aż ludzie idący po drugiej stronie ulicy popatrzyli na nas i zaczęli kręcić głowami.
- Przypomniało nam się jak oglądałyśmy wczoraj taki jeden film i była w nim taka jedna scena. - wytłumaczyła Dominika. - Ale lepiej żebyś nie chciał jej widzieć. - oczywiście nie oglądałyśmy żadnego filmu wczoraj, przyjaciółka improwizowała.
- Dlaczego? - zapytał.
- Bo to było okropne. - wyjaśniłam.
- To dlaczego się śmiałyście? - zapytał, a ja nie wiedziałam co mam mu tym razem odpowiedzieć. Spojrzałam na przyjaciółkę, a tak tylko wzruszyła ramionami i powiedziała bezgłośnie: "powiedzmy mu".
Ja kiwnęłam głową i powiedziałam.
- No dobra skoro chcesz wiedzieć. Otwórz tę torbę. - nakazałam.
- Co? - zapytał. Jestem pewna, że pomyślał sobie "Brudne ciuchy mam oglądać? "
- No otwórz. - powtórzyłam.
- Na ulicy?
- Nie ma tam nic strasznego poza śmierdzącymi ciuchami Dominiki. - zaśmiałam się, a przyjaciółka szturchnęła mnie w ramię.
- No co? Taka prawda. - wzruszyłam tylko ramionami. Louis położył torbę na chodniku i z wahaniem ją otworzył. Chyba nie spodziewał się tego co tam się znajdowało. Podniósł głowę i popatrzył na nas z dołu.
- I wy to wszystko chciałyście we dwie wypić? - zapytał z rozbawieniem. Obie kiwnęłyśmy głowami na znak zgody. Zaśmiał się po czym zasunął torbę, zarzucił ją na ramię i mogliśmy kontynuować nasz spacer. - Wy chyba zwariowałyście. Całe wojsko by tego nie wypiło, a co dopiero wy dwie. - pokręcił głową.
- Trzeba było jakoś powitać stare progi. - odezwała się Domi, a ja jej tylko przytaknęłam. Lou popatrzył na nas i uśmiechnął się po czym powiedział.
- Ale nie, aż tyloma różnymi alkoholami. Cieszcie się, że nic wam nie jest. I tak dość dobrze wyglądałyście rano. - odrzekł.
Po 15 minutach dogadywania nam ze strony Louisa doszliśmy pod dom Dominiki. Lou oddał jej torbę i pożegnaliśmy się z dziewczyną. Obiecałam, że porozmawiam z chłopakiem i dam jej znać co do naszego wspólnego wieczoru. Pożegnałam się z nią całusem w policzek i znów trzymając się za ręce ruszyliśmy w drogę powrotną do domu babci. Pamiętam jak byliśmy u państwa Tomlinsonów i poszliśmy z Louisem do parku, bo musiałam mu powiedzieć bardzo ważną rzecz. Wtedy też jak wracaliśmy trzymaliśmy się za ręce. Pamiętam, że ludzie na nas spoglądali i posyłali swoje uśmiechy. Ale wtedy wszystko było inaczej, byliśmy przyjaciółmi, nic więcej. A teraz? Ja wyjechałam na wakacje do Polski, a Lou za kilka godzin zjawia się tutaj, aby spędzić ze mną dwa dni. On mnie naprawdę kocha. I to jak przedtem powiedział, ze dla osoby którą się kocha zrobi się wszystko. Nawet jakbym była na końcu świata i coś by mi się stało on by przyleciał do mnie.
- Fajna ta twoja przyjaciółka. - odezwał się Lou, po chwili ciszy panującej między nami, a jednocześnie przerywając moje rozmyślania.
- Wszyscy moi przyjaciele są super. - odpowiedziałam.
- Wszyscy? - zapytał z podniesionymi brwiami. Wiedziałam co, a raczej kogo ma na myśli.
- Oczywiście i ty również się do nich zaliczałeś, jak jeszcze byłeś moim przyjacielem. Ale, że teraz jesteś chłopakiem to wszystko się zmienia. - wytłumaczyłam.
- Wszystko się zmienia? W jakim sensie?
- No wiesz, nie jesteśmy już tylko przyjaciółmi, ale parą. Kochamy się. - wyjaśniłam.
- To to wiem. - uśmiechnął się. - Ale jak byliśmy przyjaciółmi, to znaczy jak odnowiliśmy naszą przyjaźń, to ja się w tobie powoli zakochiwałem. Bardzo się cieszyłem z naszych spotkań, tych nieplanowanych i tych planowanych. Aż w końcu zostaliśmy parą co mnie bardzo ucieszyło. Na początku myślałem, że nie chcesz ze mną być. No wiesz po tych przejściach z Joshem. - nienawidzę tego imienia. - A gdy się zgodziłaś, to byłem po prostu w siódmym niebie. - uśmiechnął się.
- Ja też się bardzo cieszę, że jesteśmy razem. A gdy cię zobaczyłam w pokoju, takiego skupionego i w dodatku w okularach to myślałam, że padnę normalnie. Taki przystojniak z ciebie, że hoho. - zaczęłam wymachiwać ręką w powietrzu. Lou tylko się uśmiechnął, po czym stanął przede mną i mnie pocałował. Ja zarzuciłam mu ręce na szyję i odwzajemniłam pocałunek. Nie liczyło się dla mnie, że stoimy na środku chodnika i się całujemy. Nie liczyło się w tym momencie dla mnie, że mnóstwo ludzi patrzy na nas. Liczył się tylko on. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie patrzyliśmy sobie prosto w oczy, po chwili wybuchnęliśmy śmiechem i ruszyliśmy dalej.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam.
- Z ciebie, a ty?
- Z ciebie. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do jego boku. Chłopak objął mnie swoim ramieniem i pocałował w głowę.
Po 15 minutach byliśmy z powrotem w domu babci.
- Babciu jesteśmy. - krzyknęłam, gdy weszliśmy do domu. - Gdzie jesteś? - zapytałam i zaczęłam ściągać buty.
- W kuchni. - odkrzyknęła. Poszliśmy z Louisem w stronę pomieszczenia, a gdy tam weszliśmy zobaczyliśmy babcię krzątającą się po kuchni i robiącą jak mi się wydaje obiad.
- To co mamy kupić? - zapytałam i usiadłam na blacie wysepki stojącej po środku kuchni, po czym wzięłam do ręki jabłko i odgryzłam kawałek. Lou poszedł w moje ślady, ale nie usiadł na blacie tylko stanął między moimi nogami. A gdy ja patrzyłam w stronę babci, która szukała kartki chłopak odgryzł kawałek mojego jabłka. Odwróciłam gwałtownie głowę, aż coś mi chrupnęło w kościach, i zmroziłam go wzrokiem, na co chłopak dał mi buziaka w policzek. Babcia w końcu znalazła listę rzeczy do kupienia. Wręczyła mi ją oraz portfel. Gdy ja czytałam co nam jest potrzebne Lou odwrócił się do mnie plecami, ale nadal stał między moimi nogami i powiedział.
- Wskakuj mała.
- Zwariowałeś? - zapytałam. Pokręcił głową i powtórzył raz jeszcze. W końcu postanowiłam wskoczyć na jego plecy. W szybkim tempie zabrałam kartkę i pieniądze, po czym pożegnałam się z babcią, która śmiała się z nas i powróciła do robienia obiadu. Wzięłam z miseczki stojącej na szafce w holu kluczyki i dokumenty od samochodu, a Lou otworzył drzwi i już miał wychodzić, gdy powiedziałam.
- Lou ja nie mam butów. - chłopak zatrzymał się w pół kroku po czym posadził mnie na szafce. Schylił się po moje buty i zaczął mi je zakładać.
- Lou sama potrafię zał...
- Wiem. - nie dokończyłam, bo mi przerwał. - Ale ja chcę to zrobić.
- Skoro tak bardzo tego pragniesz to proszę bardzo. - odpuściłam i odgryzłam kolejny kawałek jabłka.
- Gotowe. - oznajmił i znowu odwrócił się do mnie plecami, a ja tym razem ochoczo na nie wskoczyłam. Gdy zamknął za nami drzwi przysunęłam jabłko do jego ust, aby też mógł sobie zjeść. Ucieszył się z takiego obrotu sprawy i odgryzł kawałek. Gdy byliśmy przy garażu wcisnęłam na pilocie guzik otwierający bramę. Podnosiła się ona bardzo powoli, w tym czasie Lou postawił mnie na ziemi, a ja dokończyłam jabłko, a ogryzek wrzuciłam do kosza stojącego obok nas. Wreszcie cała brama się podniosła, a my ujrzeliśmy stary, czarny samochód dziadka.
- Masz. - wręczyłam Louisowi kluczyki.
- Lepiej ty jedź. Ja nie potrafię jeździć po prawej stronie. - odpowiedział i oddał mi klucze. Ah tak przecież w Wielkiej Brytanii jeździ się po lewej stronie.
- Dobra. Ale nie wiem czy zapali. - powiedziałam i wsiedliśmy do auta. Włożyłam kluczyk do stacyjki, po czym wcisnęłam sprzęgło i powoli zaczęłam przekręcać kluczyk. Odpalił i to za pierwszym razem.
- Jeeej. - krzyknęłam. Uśmiechnęłam się, Lou tak samo. Zapięliśmy pasy i wyjechałam z garażu.
Po 30 minutach byliśmy pod sklepem. Zaparkowałam na wolnym miejscu w miarę blisko wejścia, bo lista którą sporządziła babcia była dość długa i będziemy mieć dużo zakupów do niesienia. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do wejścia. Po drodze Lou wziął wózek i zaczęliśmy szukać interesujących nas rzeczy z kartki. Kiedy przechodziliśmy obok stanowisk z rzeczami biurowymi stało tam kilka osób, jedna z nich wydała mi się znajoma. Gdy podeszliśmy bliżej okazało się, że to moja koleżanka z liceum, Kaśka. Nie za bardzo za nią przepadałam, ona za mną również. Chciałam przejść jak najszybciej obok niej, niestety nie udało mi się i mnie zobaczyła.
- Jo? - usłyszałam ten piskliwy głos.
- Kaśka? Cześć, ale fajnie cię widzieć. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Lou automatycznie stanął obok mnie i się nam przysłuchiwał. Nie rozumiał ani jednego słowa, później mu wszystko wyjaśnię.
- Cześć, fajnie cie widzieć. Przyjechałaś do babci na wakacje? - zapytała.
- Tak. Na dwa miesiące. - odpowiedziałam.
- A jak ci się żyje na wyspach?
- Lepiej niż w Polsce, ale bardzo brakuje mi tam rodziny i przyjaciół.
- No nie dziwię się. A dostałaś się na studia? - zapytała ni stąd ni zowąd.
- Na razie czekam na wyniki z matury. - uśmiechnęłam się słabo.
- Jo? - Lou odwrócił moją uwagę od koleżanki.
- Tak? - odpowiedziałam.
- To ja pójdę po resztę produktów, a wy tu sobie spokojnie porozmawiajcie. - nie błagam nie zostawiaj mnie z nią sam na sam.
- Ok. - odpowiedziałam, ale miałam nadzieję że zrozumie moje dziwne, nieme błaganie i zostanie ze mną. Kiwnął głową, cmoknął mnie w policzek i podszedł w głąb sklepu. Odwróciłam się do Kaśki, a ta miała buzię szeroko otwartą i robiła wielkie oczy.
- Hej. Co ci się stało? - zapytałam i pomachałam jej ręką przed twarzą.
- Nic. To był twój kolega?
- Chłopak. - wyjaśniłam. Jej mina - nie do opisania. Zaskoczenie wymieszane z zazdrością. W liceum nie miałam chłopaka, dopiero jak wyjechałam do Anglii to spotkałam Josha. Może wtedy myślała sobie, że nie znajdę nikogo, kto mnie pokocha.
- Przystojniak. Nie jest polakiem, co nie?
- Nie, jest Brytyjczykiem. - odpowiedziałam.
- Fajny. - uśmiechnęła się i popatrzyła w stronę, gdzie aktualnie stał Lou.
- A co u ciebie słychać? Na jakie studia się wybierasz? - zapytałam, aby odwrócić jej uwagę.
- Po staremu, czyli nic ciekawego. Planuję iść na pedagogikę. A ty? - uśmiechnęła się do mnie i na szczęście przestała gapić się na mojego chłopaka.
- Ekonomia.
- Tutaj czy w Anglii?
- Oczywiście, że w Anglii, nie ma innej opcji.
- Aż tak cię wzięło? - zapytała i pokazała ręką w stronę, gdzie jeszcze chwilę temu stał Louis.
- Też. Ale też nie chcę zostawiać rodziców. Po za tym kocham Wielką Brytanię, tak samo jak Polskę. Ale jednak tam jest lepiej. - wyjaśniłam. - Wiesz co ja już pójdę, poszukam Louisa. Bo on nie zna ani jednego słowa po polsku i boję, że się zgubi. Fajnie było cię spotkać. - powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
- Ciebie również było fajnie spotkać po dwóch latach. - uśmiechnęła się, pomachała i poszła w przeciwną stronę niż ja. Uff już po wszystkim. Nigdy za nią nie przepadałam i nie bardzo ją lubiłam. Zawsze ściągała na kartkówkach i sprawdzianach, a jak nie miała zadania to oczywiście zwracała się z tym do mnie i Dominiki. A jak jej dałyśmy to nawet nie podziękowała. I za co ją tu lubić? Za nic. Szukam Louisa, ale nigdzie nie mogę go znaleźć. Gdzie on się podziewa? Przechodząc obok działu z produktami, które mamy kupić i wreszcie jest.
- Louis! - zawołałam. Chłopak odwrócił się do mnie i od razu uśmiechnął się. Podeszłam bliżej o mocno do niego przytuliłam.
- Co się stało? - zapytał i objął mnie w talii.
- Myślałam, że się zgubiłeś. - odpowiedziałam, chłopak przytulił mnie mocniej do siebie i cmoknął w czoło. - A tak po za tym to skąd wiedziałeś co trzeba kupić? Babcia napisała po polsku. - zapytałam i popatrzyłam na niego. Uśmiechnął się do mnie i powiedział.
- No właśnie nie wiem. Chciałem, abyś porozmawiała sobie spokojnie z koleżanką, nie chciałem wam przeszkadzać.
- Nie przeszkadzałeś. Po za tym ona nie należy do moich ulubionych koleżanek. - wytłumaczyłam. - Chodźmy po resztę zakupów, pewnie babcia się zastanawia, dlaczego tak długo nas nie ma. - dodałam.
- A dlaczego jej nie lubisz? Wydaje się miła. - zapytał Louis.
- Z kilku powodów, nie chcesz wiedzieć. - odpowiedziałam i pociągnęłam go za rękę w stronę innego działu. Louis już o nią nie pytał i dobrze, bo nie chciałam mu o niej opowiadać i tłumaczyć się dlaczego za nią nie przepadam. Kupiliśmy wszystkie rzeczy z listy i udaliśmy się do samochodu. Kaśki już nie widziałam, całe szczęście. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy w stronę domu. Gdy staliśmy w korku Louis zapytał.
- Jo o czym rozmawiałyście z Dominiką, gdy ja byłem w łazience? - ojejku i co ja mam mu teraz powiedzieć, że mówiłyśmy o tobie, jaki to ty jesteś idealny i w ogóle?
- Domi zaprosiła nas wieczorem do siebie i poprosiła, abym pogadała z tobą na ten temat. Oczywiście rozumiem, jeśli się nie zgodzisz. - powiedziałam i ruszyliśmy.
- Spoko, możemy iść.
- Naprawdę? Bo wiesz Domi chce cie lepiej poznać.
- Serio? - zapytał wysokim głosem.
- Yhm. - mruknęłam i po chwili skręciłam na osiedle gdzie mieszka babcia. Wjechałam do garażu i zgasiłam silnik. Odpięłam pasy i pochyliłam się w stronę Louisa, po czym pocałowałam go prosto w usta.
- Kocham cię. - powiedziałam, a gdy chciałam wysiąść z auta Louis chwycił moje ramię jedną ręką, a drugą włożył pod moje kolana i przeciągnął mnie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach. Wziął moją twarz w swoje dłonie po czym pocałował.
- Ja też cię kocham Jo. - powiedział zaraz po tym jak się od siebie oderwaliśmy. Jestem tak szczęśliwa, że jest obok mnie, że nie da się tego opisać słowami. Po prostu go kocham.
_________________________________________________________________________________
Hejka! Przepraszam za poślizg, ale zrozumcie mnie długi weekend był i tak jakoś mi zeszło. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli czy coś.
Coraz sprawniej idzie Wam zbieranie komentarzy, aż zastanawiam się czy nie podwyższyć poprzeczki :)
Nie no żartuje, na razie zostańmy przy 10 :) Oczywiście nie pogniewam się jak będzie ich więcej, naprawdę i mam nadzieję, że Wy nie będziecie na mnie źli, że jak pojawi się 10 komentarzy od razu nie dodam rozdziału. Ale musicie mnie również zrozumieć, czasem wystarczą mi dwie lub trzy godziny aby go napisać, a czasem siedzę po kilka dni, aby cokolwiek wymyślić. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie :)
Przypominam o zakładce INFORMOWANI, znajdującej się na samej górze.
Jeśli macie jakieś pytania niekoniecznie mądre, zapraszam na aska lub twittera :)
Mam do Was jeszcze jedną prośbę. Moglibyście mi napisać w komentarzu, gdzie dowiedzieliście się o moim opowiadaniu? Pytam z czystej ciekawości :)
10 komentarzy = następny
Miłego wieczoru :)
Słodziaszne. Nie znajdę innego słowa. Oni razem są tacy słodcy i uroczy *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Pozdrawiam xx
Zapomniałam dodać, że dowiedziałam się chyba z jakiegoś spisu opowiadań. Ale nie jestem pewna, już nie pamiętam :D
UsuńJaki słodki <3 Cały czas czytałam go z uśmiechem na ustach :)
OdpowiedzUsuńA o blogu dowiedziałam się z innegi bloga :p
@claudialech
Druga! Ten rozdział był taki... uroczy? Jo i Louis są taką świetną parą. Dogadują się i naprawdę kochają. A za takie poślizgi i czy co innego nikt nie powinien być na cb zły. Dodajesz bardzo często bo na niektórych blogach to mięsiąca potrzebują. A przecierz masz życie prywatne i inne takie sprawy.
OdpowiedzUsuńTwojego bloga chyba poznałam bo na innym w polecanych był lub w jakimś spisie. Sama nwm ale bardzo się cieszę że go zobaczyłam.
Szybko dodaj notkę bo czekam jak oewnie każda czytelniczka
Xx ola
Sorry okazuje sie że trzecia byłam.
OdpowiedzUsuńZwracam miejsce. Za długo pisałam. Sorry jeszcze raz
Ola
Love
OdpowiedzUsuńRozdział super ja też chce takiego chłopaka jak Lou
supcio <3 ja dowiedziałam się ze spisu opowiadań
OdpowiedzUsuńJa sie dowiedzłam o twoim blogu z innego bloga bo napisałaś to komentarz z linkiem do twojego bloga. Rozdział świetny a tak szczerze nie myślałam ze będzie kiedyś tak świetny blog iże będą tak często dodawane rozdziały
OdpowiedzUsuńPozdro Jula.
ŚWIETNY poprostu genialny kocha tego bloga
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział gratuluję. ;*
OdpowiedzUsuń