czwartek, 16 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 56.

Myślałam, że źle widzę, albo mam jakieś zwidy, a to co się dzieje teraz jest wytworem mojej wyobraźni. Myślałam, że go już nigdy w życiu nie spotkam. Myślałam, że jak się przeprowadzimy to nie będę musiała oglądać jego twarzy i w ogóle jego całego. A tu proszę wychodzę z bratem na spacer i pojawia się on - Josh, mój były chłopak który zdradził mnie z moją jedyną koleżanką w Londynie.
- Cześć Jo. Jak miło mi cię widzieć. - powiedział spokojnie, po czym usiadł obok mnie na ławce. Czy to są jakieś kpiny ?
- Miło? Miło?! - starałam się nie krzyczeć, aby Max nie pomyślał sobie, że coś jest nie tak.
- No tak, niewyraźnie mówię ? - zapytał z uśmiechem. On jeszcze ma czelność tutaj przychodzić i uśmiechać się do mnie? Tego jest już za wiele, naprawdę. Muszę stąd jak najszybciej iść. Żałuję, że nie ma przy mnie Louisa, on wiedziałby jak sobie poradzić. Szkoda, że nie powiedziałam mu żeby po mnie przyjechał. Nawet mogłabym posprzątać jego pokój, żeby tylko nie siedzieć tutaj i nie patrzeć na niego. Szybko zaczęłam chować rzeczy do torebki. Chciałam jak najszybciej stamtąd zniknąć.
- Idziesz już? - zapytał i oparł się, a następnie położył jedną rękę na oparciu ławki. Zignorowałam jego pytanie. Szybkim krokiem podeszłam do piaskownicy i wyjęłam z niej Maxa, który protestował i kopał nogami, ale nie przejmowałam się tym. Musiałam jak najszybciej stamtąd zniknąć. Pozbierałam zabawki i wrzuciłam je do koszyczka z tyłu wózka. Muszę stąd iść, muszę, bo jak nie pójdę to wiem że zdarzy się coś nieprzyjemnego, a wolałabym tego uniknąć zwłaszcza że znajdujemy się na placu zabaw, gdzie jest mnóstwo dzieci.
- Jo! - krzyczał mały. - Ja chcę się bawić. - nic nie odpowiedziałam tylko wsadziłam go do wózka, a następnie trzęsącymi się rękami zapięłam mu pasy.
- Dlaczego już idziecie? Jest tak przyjemnie, zostańcie. Max chce się bawić, a ty mu tego zabraniasz. - powiedział z tym swoim okropnym uśmieszkiem. Jak ja mogłam go kiedyś kochać i się z nim spotykać. Nie wiem, ale wiem że byłam bardzo głupia i naiwna.
- Nie mów mi co mam robić. Wszystko zniszczyłeś i teraz jeszcze masz czelność tutaj przychodzić i normalnie ze mną rozmawiać ? - starałam się nie krzyczeć, aby małego nie przestraszyć.
- Ja zniszczyłem? Ja? To ty wszystko zepsułaś. Gdybyś nie pchała się tam gdzie nie trzeba, dalej bylibyśmy razem. - odpowiedział normalnym tonem. On ma jeszcze prawo mówić, że to wszystko jest moją winą. Może mnie oskarżać o rozbicie naszego związku, a tak naprawdę to on mnie zdradził z moją najlepszą koleżanką.
- Co? Czy ty się słyszysz? - zapytałam, a on skinął głową. - Ty jesteś jakiś nienormalny. Oskarżasz mnie o rozwalenie naszego związku, a to ty mnie zdradziłeś.
- Ale gdybyś nie przyszła wtedy do mnie to bylibyśmy dalej razem.
- Tak, a ty mógłbyś jechać na dwa fronty, albo znając ciebie na kilka i nie przeszkadzałoby ci to w niczym, co nie? - mam tego dość, dlaczego ja w ogóle się z nim kłócę na środku palcu zabaw.
- No oczywiście kochana. - odpowiedział i rozsiadł się bardziej na ławce.
- Wiesz, co nie chce mi się z tobą kłócić. Nie dzisiaj i nie teraz, ale wiesz co ci powiem? - zaintrygowałam go moją odpowiedzią, bo podniósł głowę i popatrzył na mnie.
- Nie wiem co ja w tobie widziałam, że się w tobie zakochałam. Chyba musiałam być ślepa.
- No byłaś ślepa. Bo nie widziałaś, jak zdradzałem cię z twoją jedyną koleżanką. Pewnie po każdej naszej randce opowiadałaś jej jak to było świetnie i w ogóle, a ona potakiwała ci, ale w głębi duszy śmiała się z ciebie, jaka to ty musisz być głupia, że tego nie zauważasz. - tego już było za wiele. Podeszłam do niego i tak bardzo mocno uderzyłam go w twarz, że aż mnie ręka zabolała. Ale byłam z siebie bardzo zadowolona, że to zrobiłam.
- Pożałujesz tego. - powiedział, gdy szybkim krokiem oddalałam się z Maxem w wózku. Nie odwróciłam się za siebie, nie chciałam go widzieć. Gdy przepychałam się przez zatłoczone już uliczki widziałam jak niejedna kobieta patrzyła na mnie z otwartą buzią, a inne uśmiechały się do mnie i słyszałam jak mówią ciche gratuluję. Kiedy znaleźliśmy się przy bramie z moich oczu zaczęły płynąć łzy, a ręka coraz bardziej mnie piekła od zadanego ciosu. Jak on śmiał tak do mnie mówić? Nie wiem jakim trzeba być człowiekiem, aby mówić takie okropne rzeczy do dziewczyny, którą się kiedyś tak bardzo kochało. Tak teraz patrząc z perspektywy czasu to myślę, że on mnie w ogóle nie kochał. Pewnie było tak jak powiedział, gdy opowiadałam o wszystkim Kate to ona później wszystko mu wygadała i mieli niezły ubaw ze mnie. Ale byłam głupia. W ogóle jak on śmiał do mnie podchodzić i cokolwiek mówić. Jeszcze ten jego uśmieszek. Jak ja mogłam go kiedyś kochać? Chyba faktycznie byłam ślepa i tego nie widziałam. Tylko zastanawiam się nad jednym co on robi w Doncaster. Przecież mieszka blisko centrum Londynu, to co on tutaj robi? Ale czy ja chcę to wiedzieć? Nie. Otarłam łzy wierzchem dłoni i szłam chodnikiem w stronę domu. Nie mam ochoty dzisiaj na żadną zabawę. A tak fajnie zaczął mi się ten dzień. Mam dość, chcę się znaleźć w domu i położyć do łóżka. Mam nadzieję, że rodzice już są i zajmą się Maxem. Wiem, że mówili że nie będzie ich cały dzień, ale może jednak załatwili wszystko szybciej i już wrócili. Całą drogę do domu, którą pokonałam prawie biegiem Max się nie odzywał, nawet zastanawiałam się czy on siedzi w wózku, ale gdy popatrzyłam to faktycznie siedział i nic nie mówił. Może zrozumiał co się przed chwilą stało, albo śpi. Mam nadzieję, że to drugie, bo położę go do łóżeczka i będę mieć chwilę spokoju i wtedy zakopię się w łóżku. Gdy dotarliśmy do domu zobaczyłam na podjeździe samochód rodziców i jeszcze jeden. Zastanawiałam się czy może ktoś do nas przyjechał, albo może ktoś zostawił go sobie na naszym podjeździe i poszedł załatwiać jakieś swoje sprawy. Ale raczej nie ma tutaj co załatwiać. No może zakupy w pobliskim sklepie, ale to tyle na naszą okolicę. Raczej biorę pod uwagę pierwszą myśl, że ktoś do nas przyjechał. Może jacyś znajomi taty z pracy. Albo ... może to jest auto Josha? I gdy przyjechał pod nasz dom dowiedział się od moich rodziców, którzy wcześniej wrócili że poszłam na plac zabaw z Maxem. Ale z resztą, skąd wiedziałby gdzie ja aktualnie mieszkam. Nie podawałam mu mojego nowego adresu zamieszkania, więc szczerze w to wątpię. Poza tym skąd niby rodzice mieliby wiedzieć, że jestem na placu zabaw, spokojnie mogłabym być w parku. Z mocno bijącym serce i nadzieją, aby to nie jest prawda weszłam do domu. Max niestety nie spał, trudno, ale i tak rodzice są w domu, więc spokojnie mogą się nim zająć.
- Mamo? - zapytałam, gdy byłam w kuchni. Postawiłam Maxa na podłodze i ruszyłam na poszukiwania rodziców. Mogę się założyć, że tata siedzi przed telewizorem. Poszłam więc do salonu, ale tam pustki. Wróciłam do kuchni i wyszłam przez drzwi do ogrodu, ale tam również nikogo nie ma. Nawet sprawdzałam w łazience, ale tam też nikogo nie było.
- Gdzie oni są? - zapytałam sama siebie, a Max popatrzył na mnie  i wzruszył ramionami. On chyba też zastanawiał się gdzie są nasi rodzice.
- Chodź na górę, może tam są. - powiedziałam i wzięłam małego na ręce. Weszłam do mojego pokoju i od razu co mi się rzuciło w oczy to średniej wielkości czarne pudełko przewiązane czerwoną wstążką, leżące na moim łóżku. Posadziłam Maxa na łóżku, a sama usiadłam obok niego, a pudełko znajdowało się między nami.
- Otwórz. - powiedział Max. Popatrzyłam na niego i widziałam w jego malutkich oczkach ciekawość. Sama też mnie zżerała, więc raz się żyje. Pociągnęłam czerwoną wstążkę i podniosłam wieczko, a to co tam zobaczyłam spowodowało, że na moich ustach zagościł szeroki uśmiech, a łzy napłynęły do oczu. Moi rodzice są nienormalni, pomyślałam i nie wiem, ale z jakiegoś dziwnego powodu podniosłam głowę w górę i zobaczyłam ich stojących w drzwiach pokoju. Nie wiele myśląc wstałam i biegiem pokonałam tę małą odległość nas dzielącą i rzuciłam się na nich dziękując im za wspaniały prezent. Tylko zastanawiałam się z jakiej to okazji.

_________________________________________________________________________________
Wszystko się wyjaśniło kim była ta tajemnicza osoba.
Zaskoczył mnie jeden komentarz pod poprzednim rozdziałem, że może to być Łukasz. Ja wiem, że bardzo go nie lubicie, ale dajcie chłopakowi szansę. Przecież nic takiego nie zrobił :)
Dziękuję za wspaniałe komentarze i życzenia tutaj, na twitterze i na asku. Dziękuję za to, że byliście ze mną w tym wyjątkowym dla mnie dniu. I dziękuję za wszystkie miłe słowa skierowane w moją stronę.
Mam nadzieję, że niespodzianka się Wam podobała i Was nie zawiodłam :)
Jeśli chcecie mogę dodać 57 rozdział jutro, ale pod jednym warunkiem. Jeśli będzie minimum 10 komentarzy. A jestem tego pewna, że chcecie więc liczę na Was :)
Do następnego :)

13 komentarzy:

  1. Super rozdział i naprawdę mam nadzieję, że jutro dodasz kolejny. Strasznie jestem ciekawa co Jo dostała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiste, że chcemy :) no nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji a co jest w prezenciku? Czyżby klucze do mieszkania?

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde a ja się spodziewałam Łukasza :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze to Wszystkiego najleszego.<3
    Po drugie rozdział świetny. Kocham to opowiadanie.
    Po trzecie ale mu przywaliła.xD
    Po czwate myślałam że to był Łukasz, ale dobrze że to nie był on.:D
    Czekam na następny.

    Życze weny.<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i za miłe słowa, fajnie jest czytać takie komentarze i zawsze z uśmiechem na twarzy :)

      Usuń
  5. Ja myślałam na początku ,że to Łukasz i się trochę przestraszyłam , a rozdział jest jak zwykle fantastyczny . Czekam na kolejny c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najlepszego! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale mu przywaliła xd tez bym tak zrobiła debil jeden sie znalazł -.- i znowu foch forever na 5 minut jak mogła w takim monecie! Ughh ja tam mówi ze to to auto co stało na podjeździe to pezent dla Jo a w tym pudełku klucze do niego xd hmm.... to chyba na tyle... albo czekaj rozdział jak zawsze zajebisty <3
    #Verii

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałam Ci życzyć wszystkiego najlepszego i przede wszystkim spełnienia marzeń.
    Josh- jedno słowo ( nie wulgarne) przychodzi mi na myśl DEBIL. On jest taki głupi czy tylko udaje?
    Jo dostała samochód jako prezent- dzień uzna za udany czy nie?
    Więc jeszcze raz szczęścia i zdrowia oraz żebyś spotkała 1D lub Olliego czy kogo tam chcesz- jednym słowem- spełnienia marzeń.
    Ola

    OdpowiedzUsuń