sobota, 25 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 61.

Rano obudziło mnie coś dziwnego, no może nie coś, a raczej ktoś. A tym kimś był mój mały brat, który leżał obok mnie razem ze swoim nieodłącznym miśkiem w ręce i niesamowicie głośno chrapał. No co jak co, ale tego po nim bym się nie spodziewała, żeby aż tak bardzo chrapał. Aby nie obudzić mojego szkraba lekko przekręciłam się na plecy i jedną rękę podłożyłam sobie pod głowę i patrzyłam w sufit. Zastanawiałam się jak to dalej z nami będzie. Zamieszkamy z Louisem razem w naszym pierwszym, wspólnym mieszkaniu. Codziennie będę się budzić i spotykać te niebieskie i hipnotyzujące mnie oczy, od których nie można oderwać wzroku. Będziemy jeść razem śniadania i kolacje, bo nie wiadomo co z obiadami, ponieważ możemy różnie kończyć zajęcia. Ale myślę, że nie będzie tak źle i nie tylko ja będę gotować, a Louis także.
Wczoraj, gdy przyjechałam do domu od razu wpadłam w wir pytań moich rodziców. Pytali się jaka jest uczelnia, a przede wszystkim jak wygląda mieszkanie. Tak się wciągnęłam w opowiadanie im wszystkiego, że gdy skończyłam na zewnątrz było już ciemno, a zegarek wskazywał pierwszą w nocy. Rodzice bardzo cieszyli się z mojego szczęścia i zapewnili mnie, że wszystko będzie dobrze. Nie powiedziałam im nic o tej dziwnej sytuacji, jaka miała miejsce na uczelni. Nie chciałam nic mówić, bo wiem że Louis nie byłby z tego powodu szczęśliwy i nie chciałby abym rozpowiadała wszystkim o tym, że płakał. Wiem, że zamartwia się tym co się teraz w naszych życiach dzieje, ale nie powinien, naprawdę. Wszystko jest na dobrej drodze i nie powinien się martwić. No chyba, że coś przede mną ukrywa, to inna sprawa.
Dzisiaj ma trening piłki nożnej, którą uwielbia. Czasem nawet zastanawiam się czy zamieniłby mnie na piłkę, ale myślę że raczej nie. Bo jak twierdzi to ja daję mu mnóstwo szczęścia, a nie jakaś rzecz. To człowiek jest najważniejszy, a nie rzeczy materialne.
Gdy tak sobie leżałam spokojnie i co prawda nieruchomo, aby nie obudzić Maxa drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich stanął tata i ruchem ręki zawołał mnie do siebie. Ostrożnie wstałam, a następnie przykryłam małego pod samą szyję. Zaczął coś tam mruczeć pod nosem, a ja na chwilę zamarłam, bo bałam że się obudzi. Na szczęście spał i dalej chrapał. Na paluszkach wyszłam z pokoju i stanęłam na przeciwko taty na korytarzu.
- Jo, zajmiesz się dzisiaj Maxem. - oznajmił mi tata.
- Ale ja dzisiaj jadę na trening Louisa, obiecałam mu to. Nie róbcie mi tego, błagam. - odpowiedziałam. Oni to zawsze mnie z czymś załatwią.
- Trudno. Albo bierzesz małego ze sobą, albo zostajesz z nim w domu. - jęknęłam na to co powiedział. Zawsze tak jest, że jak mam coś zaplanowanego to ktoś musi mi to zepsuć. Super i co ja mam teraz zrobić.
- A nie możecie go wziąć ze sobą? - zapytałam i przestąpiłam z jednej nogi na drugą.
- Nie. - odpowiedział.
- Dlaczego? A gdzie wy w ogóle jedziecie? - dopytywałam.
- Do mojego kolegi.
- Super, jedziecie sobie na imprezkę do kolegi, a ja mam się młodym zajmować. - wybuchnęłam.
- Nie krzycz tak, bo go obudzisz. - tata wskazał ręką na drzwi do mojego pokoju. Ja tylko kiwnęłam głową i mruknęłam ciche ok. - Po za tym jedziemy na jego pogrzeb, a nie jak powiedziałaś imprezkę. - dodał, a mi szczęka opadła.
- Mogłeś tak od razu powiedzieć. Jedźcie, pewnie że jedźcie, ja zajmę się młodym. Wezmę go ze sobą, może wyrośnie z niego mały piłkarz albo kibic. - odpowiedziałam. Tata podziękował i poklepał mnie po ramieniu, a następnie zszedł na dół. Ja wróciłam do pokoju i usiadłam w okrągłym fotelu i napisałam do Louisa smsa.

Jo: Możesz spodziewać się dzisiaj większej ilości kibiców.

Po kilku sekundach dostałam odpowiedź.

Lou: Jak to?

Jo: Niespodzianka, dowiesz się na miejscu. O której mam być na stadionie?

Lou: Powiedz mi, proszę. O 13.

Już widziałam jak robi te swoje maślane oczka. Uśmiechnęłam się i odpisałam.

Jo: Nie ma takiej opcji. Do zobaczenia.

Chłopak już nic nie odpisał, a ja mogłam spokojnie się ubrać. Starałam się być cicho, ale za każdym otwieraniem szafy, drzwi skrzypiały, choć nie powinny bo jest nowa, ale co na to poradzisz, zbyt częste użytkowanie. Odwróciłam się nagle tak jakbym czuła na sobie czyjś wzrok i nie myliłam się. Max patrzył na mnie malutkimi i zaspanymi oczkami.
- Cześć misiu. - powiedziałam i usiadłam na łóżku. Mały przysunął się do mnie i usiadł mi na kolanach. Przytuliłam go do siebie, bo wiem że tego własnie rano potrzebuje. Odetchnął głęboko, gdy gładziłam go po plecach i spojrzał na mnie z dołu. Jaki on jest słodki, zwłaszcza rano.
- Cześć. - powiedziałam ponownie, a on uśmiechnął się do mnie, co by oznaczało że się na dobre rozbudził.
- Jedziemy dzisiaj do Louisa, cieszysz się? - zapytałam, a mały kiwnął głową na tak.
- LouLou. - mruknął tylko i przycisnął do siebie swojego miśka.
- Tak LouLou. - odpowiedziałam z uśmiechem. Uwielbiam jak mały go tak nazywa.
Nie zdążyłam się ubrać, ale to nic nie szkodzi mam dużo czasu, bo zegarek pokazuje godzinę 9:35, więc mam mnóstwo czasu.
- Idziemy na dół? - zapytałam brata.
- Tak. Głodny jestem . - odpowiedział, a ja zaśmiałam się na jego słowa.
- A chcesz do łazienki?  - zapytałam, bo nie chciałam powtórki z ostatniego razu. Mały pokiwał głową i najpierw weszliśmy do łazienki, a następnie zeszliśmy na dół.
W kuchni zastaliśmy mamę z ręcznikiem na głowie i szlafroku. Max, gdy tylko ją zobaczył od razu wyrwał się z mojego uścisku i pobiegł do niej. Ta wzięła go na ręce i mocno do siebie przytuliła.
- Jak mogę się domyślać, to ty włożyłaś Maxa do mojego łóżka gdy spałam. - powiedziałam, gdy wyjmowałam z lodówki mleko, a z szafek dwie miski i płatki.
- Tak, nie chciałam żeby Maksio obudził się i przyszedł do nas do sypialni, a nas w niej nie było, więc pomyślałam, że włożę go do ciebie. - wyjaśniła, po czym dodała. - Nie gniewasz się ?
- No co ty, już jestem do tego przyzwyczajona. - odpowiedziałam i postawiłam przed bratem, który już siedział w specjalnym foteliku miseczkę pełną płatków. Mały klasnął w ręce i zaczął jeść płatki czekoladowe.
- To dobrze, bo musiałam sobie umyć włosy, a bałam się że mały zacznie płakać czy coś. - odpowiedziała mi mama i po chwili już jej nie było w kuchni, bo zniknęła w łazience.
- Smacznego. - powiedział tata, gdy wszedł do kuchni z gazetą pod pachą i kubkiem po kawie w dłoni. Włożył naczynie do zlewu i usiadł obok mnie przy stole.
- O której jedziecie? - zapytałam.
- Z godzinę. - odpowiedział tata nie odrywając wzroku od gazety.  - Jo, patrz! - tata prawie krzyknął, a moje płatki zamiast wylądować w mojej buzi, wylądowały na blacie stołu w kuchni, super.
- Jezu tato, mógłbyś oszczędzić swoich emocji związanych z piłką nożną. Mnie to naprawdę nie obchodzi kto wygrał, a kto przegrał we wczorajszym meczu. - odpowiedziałam i przewróciłam oczami.
- Nie o mecz mi chodzi, patrz. - nakazał i rozłożył przede mną gazetę. A ja prawie spadłam z krzesła jak to zobaczyłam. Czas chyba na chwilę się zatrzymał, gdy w gazecie dostrzegłam zdjęcie byłego chłopaka w kaftanie bezpieczeństwa i w dodatku trzymanego przez dwóch postawnych mężczyzn w białych kitlach. Gdy popatrzyłam w jego oczy dostrzegłam w nich taki sam wzrok jakim patrzył na mnie na placu zabaw. Czyżby był chory? Coś na podłożu psychicznym?
- Weź to ode mnie, błagam. - powiedziałam i wstałam od stołu. Nie chciałam na niego patrzeć, to wszystko mi o nim przypomina i te jego oczy. Okropieństwo. Resztę mojego śniadania wylałam do zlewu i pobiegłam na górę. Tego już było za wiele. Josh był chory psychicznie? Od kiedy? Jak to się stało? I prawdopodobnie uciekł z psychiatryka, to jest niemożliwe. Teraz będę się ty zamartwiać, ale zaraz tak szczerze to co mnie to obchodzi? Dla mnie on jest przeszłością i nie powinnam nim się w ogóle przejmować, bo to co mi zrobił to nie powinnam mu wybaczyć, ale zaraz przecież ja mu nie wybaczyłam. To jest niewybaczalne.
- Jo? - usłyszałam głos taty. Nie odwróciłam się do niego, nawet nie popatrzyłam, leżałam na brzuchu na łóżku i patrzyłam w ścianę. - Wszystko okej? - zapytał i poczułam jak materac na łóżku się ugina. Tata zaczął jeździć ręką po moich plecach, a mnie aż ciarki przechodziły po całym ciele.
- Tato dlaczego tak jest? - zapytałam prawie łamiącym się głosem.
- Ale co kochanie?
- Dlaczego jak wszystko ci się układa, nagle pojawia się jedna osoba, która pieprzy wszystko? - tym razem już na dobre się rozpłakałam.
- Nie płacz. - szepnął tata, a ja wstałam i wtuliłam się w niego. Czekał na mnie z otwartymi ramionami, bo wiedział że w końcu się przełamię i wpadnę w jego ramiona. - Czasem tak się zdarza, ale przecież jesteś szczęśliwa z Louisem. Chyba, że Josh zrobił ci coś gdy się spotkaliście? - zapytał z niepokojem w głosie.
- Nie, nie. Tylko zaczął mnie wyzywać od najgorszych, ale do tego to już się przyzwyczaiłam. A Louis jest wspaniały, bardzo mnie kocha i pokazuje to na każdym kroku. - powiedziałam wycierając oczy rąbkiem koszulki Louisa, w której śpię.
- Widać po was jak na siebie patrzycie. - rzekł tata, a ja popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Nie patrz tak na mnie. To naprawdę widać. - podsumował i uśmiechnął się do mnie. - A Joshem się nie przejmuj, zabrali go do kliniki dla obłąkanych i jestem pewny, że długo go nie wypuszczą. Jesteś bezpieczna. Po za tym jakby coś się działo, to zawsze możesz zwrócić się o pomoc do swojego staruszka. - dodał i wskazał na siebie palcem.
- Kocham cię tatku i dziękuję, że jesteś. - odpowiedziałam i pocałowałam go w owłosiony policzek. - I myślę, że powinieneś się ogolić. - dodałam z uśmiechem na ustach i ręką otarłam ostatnią samotnie spływającą łezkę z policzka.
- Dlaczego? Przecież nie jest tak strasznie. - powiedział i zaczął się gładzić po policzkach.
- Ale jak się ciebie całuje to strasznie szczypie. - wyjaśniłam z rozbawieniem.
- Oj Jo. Cieszę się, że cię mam, bo bez ciebie i Maksia nie byłoby tak kolorowo w moim życiu. - powiedział, a mi dech w piersiach zaparło. Tata jeszcze nigdy w życiu mi takich słów nie powiedział. Może odkąd spotykam się z Louisem jestem bardziej wyczulona na tego typu rzeczy i ludzie też inaczej do tego podchodzą. Jestem pozytywnie zaskoczona.
- No wiesz tato, gdyby nie ty i to co tam masz na dole pewnie ani mnie, ani Maxa nie byłoby na świecie. - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
- JO! - tata chyba się nieco oburzył.
- No co? Taka prawda. - uśmiechnęłam się do niego pięknie, po czym dodałam. - Ja mam 18 lat i wiem o co w tych sprawach biega.
- Ale wy z Louisem nic z tych rzeczy? - zapytał z  przerażeniem w głosie.
- Tato! - tym razem ja podniosłam głos.
- Bo wiesz ja tak tylko żartuję o tych wnukach, tak naprawdę to nie chcę jeszcze zostać dziadkiem. Poczekajcie jeszcze kilka lat, dobrze?
- Oczywiście, masz to zagwarantowane. - zapewniłam.
- To dobrze. - jejku nigdy jeszcze nie rozmawiałam z tatą o tych sprawach, z mamą to co innego ale z tatą nigdy. Ale to może dobrze, że poruszyliśmy takie tematy. Przynajmniej wiem co tata o nich myśli. a o tych wnukach to wiedziałam, że żartuje. No bo kto by chciał zostać dziadkiem w wieku czterdziestu lat?
- Kocham cię córciu. - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy, a następnie posadził mnie na łóżku i wyszedł z mojego pokoju. Tego to bym się po nim nie spodziewała. Oczywiście wiem, że tata mnie kocha i można do niego zwrócić się z każdym problemem lub zapytaniem. A teraz wiem, że można z nim pogadać o wszystkim, dosłownie o wszystkim.

_________________________________________________________________________________
Heeej :) Oto rozdział 61. Tak sobie pomyślałam, że dodam go dzisiaj, choć miał pojawić się jutro. Ale pomyślałam sobie, że zrobię ten wyjątek i taką małą niespodziankę (które uwielbiam robić) i wstawię go dziś. Jestem pewna, że cieszycie się i umili Wam to dzisiejszy, mroźny wieczór. U mnie napadało tyle śniegu, że teraz to tylko chodzić na sanki i robić kuligi :)
Ostatnio zauważyłam, że dużo osób zadaje mi pytania w komentarzach. Nie chodzi mi o to, że to źle. Tylko jak ktoś chce dostać odpowiedź od razu to najlepiej, aby zadał mi pytanie na asku, bo wtedy dostanie ją automatycznie. Możecie pytać o co chcecie, o mnie, o rozdziały i takie tam różne pierdółki. :)
Podam Wam link do mojego aska:  www.ask.fm/nutellaenutella Więc śmiało pytajcie, a ja postaram się odpowiedzieć.
Dziękuję oczywiście za wszystkie komentarze, wiecie że jesteście niesamowici, co nie ? Dzięki za to, że jesteście ze mną i czytacie moje opowiadanie.

10 komentarzy = następny rozdział 

Do następnego :)

13 komentarzy:

  1. kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, dopiero co dodałam 61. Jakbym mogła wstawiałabym rozdziały codziennie, ale nie dam rady. Mam studia i inne rzeczy na głowie, więc wybacz. Pewnie będzie za 2-3 dni, to też zależy od komentarzy.

      Usuń
  2. Zamnkneli go w psychiayrku (czy jak to tam sie pisze xd) to dobrze bo go nie lubie. Okeej czekam na następny
    ~~ Verri

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział MEGA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! jak zawsze, nie mogę się doczekać kolejnego. Czekam na NN :)
    Szpinak

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapytania- boskie słowo.
    Josh w klinice dla obłąkanych? Mam nadzieję że poruszysz ten temat i wyjaśnisz łopatologicznie o co c'mon w przyszłych rozdziałach. A ta notka taka spokojna. Ale to dobrze bo od czasu do czasu trzeba takie cos dac a nie:dalej dalej musi sie cos dziac super epic i zwroty akcji wszedzie o a tu jeszcze cos dodamy normalnego i super. Takiego nieogaru tu nie ma wiec spoczko.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam że Josh jest dziwny ale nie wiedziałam że aż psychiatryk :P
    a Max jest bardzo słodki
    karolina

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuuper czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie będę się powtarzać, powiem: rozdział jest zupełnie... *no i co tu napisać, żeby się nie powtórzyć*... odpowiadający moim wymaganiom. (Brzmi idiotycznie,co? Ale nie jestem zbyt twórcza). I tak jakoś poczułam dziwną ulgę, gdy tata Jo stwierdził, że jego aluzje o wnukach są żartobliwe. LouLou i Jo jak zawsze w szczytowej formie. Para idealna, wysoki sądzie :).
    Nie umiem pisać dłuuugaśnych komentarzy na pół strony, wybacz mi :). Do pisania komów też trzeba mieć wenę, niestety.
    Anyway, czekam wytrwale NN i mam nadzieję, że pojawi się niedługo.
    Zachwycona Komentatorka,
    Anonimek *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Takie Post Scriptum...)
      Wiedziałam od razu, że z Joshem jest coś nie halo. Nie zdziwiłam się, gdy dowiedziałam się, że był w psychiatryku. Tam jego miejsce. Mam nadzieję, że nie namiesza do Związku Idealnego (wszyscy wiemy, o kogo chodzi).
      xoxo,
      Anonimek

      Uwaga, zaginął Rozdział Następny. Rysopis zaginionego: płaski, wysoki, biało-czarny. Łudząco przypomina zapisaną kartkę papieru, ale nie należy ulegać pozorom. Wszystkim, którzy mają jakiekolwiek informacje o zaginionym, zalecamy kierować się pod adres: - (nieznany).

      Za wszystkie informacje z góry dziękujemy,
      Zniecierpliwieni Czytelnicy, w tym Anonimek (który, jak ciężko się domyśleć, to ogłoszenie oraz komentarz napisał).

      Usuń
  9. O jejku jak słodko :)
    Ten mróz mnie przeraża, bo w Londynie chodziłam w trampkach i na bluzce :c

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  10. Omg!! Nareszcie jest następny rozdział!! Nawet nie wiesz jak lubię,lubię co ja piszę KOCHAM tego bloga.Jest to jeden z niewielu już czynnych moich ulubionych blogów.Mam nadzieję,że nigdy,ale to prze nigdy go nie skończysz.Jeśli będziesz miała kiedyś czas,napisz może drugiego bloga z opowiadaniem o one direction.Byłabym niezmiernie wdzięczna i szczęśliwa gdybyś weszła na bloga http://bring-me-to-happy-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń