Perspektywa Louisa
- Jo posłuchaj mnie. Chciałem ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham, że jesteś dla mnie najważniejsza, że jesteś całym moim światem, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - powiedziałem ledwo łapiąc powietrze w płuca. Jo patrzyła na mnie obojętnym wzrokiem, jakby miała wszystko gdzieś i siedziała tutaj za karę słuchając mnie. Ale ja się nie poddam, będę o nią walczył, i sprawię aby wszystko między nami było już dobrze i tak jak dawniej. - Wiem, że spierdoliłem wszystko między nami. - dodałem, a Jo zaśmiała się cicho, ale za chwilę wróciła do poprzedniego wyrazu twarzy.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałem. Wytrąciła mnie tym z równowagi i teraz nie wiem co mam dalej mówić.
- Z niczego. Kontynuuj. - nakazała, ale ja nie dałem za wygraną. Musiała mi powiedzieć co ją tak rozśmieszyło.
- Nie, dopóki mi nie powiesz co było takie śmieszne. - powiedziałem opierając się o oparcie krzesła i krzyżując dłonie na piersiach.
- Twoje przekleństwo. - wyjaśniła i znów się zaśmiała. I tak się teraz zastanawiam czy on przypadkiem nie jest naćpana? Jakie leki oni jej dają w tym szpitalu?
- Które? - zapytałem. Starałem się utrzymać śmiech, ale nijak mi to wyszło.
- Nie powtórzę tego. - powiedziała coraz bardziej się śmiejąc. Nie myślałem, że ta rozmowa tak się potoczy. Wyobrażałem sobie, że Jo wyrzuca mnie z sali i wyzywając mnie od najgorszych. A ona zadowolona siedzi teraz i śmieje się ze mnie, bo wymsknęło mi się przekleństwo. Nie no czasami jest niemożliwa.
- Dawaj. - zachęcałem ją, ale ona tylko pokręciła głową i zakryła twarz rękoma. A wtedy ja właściwie sam nie wiem jak to się stało wstałem z krzesła i nachylając się w stronę dziewczyny ściągnąłem jej dłonie z jej twarzy, a następnie pochyliłem się aby ją pocałować. Nie protestowała. Odwzajemniła pocałunek. A ja byłem taki szczęśliwy, gdy wplotła swoje palce w moje włosy i zajęczała z uznaniem. Tak bardzo brakowało mi jej ust, tak tęskniłem za jej dotykiem.
Kilka sekund później oderwaliśmy się od siebie. Widziałem zaczerwienione policzki Jo, uśmiechnąłem się lekko i zająłem swoje poprzednie miejsce.
Dziewczyna popatrzyła na mnie poważnym wzrokiem. Wytarła opuszkami palców łzy w kącikach oczu spowodowane śmiechem, a następnie przybrała najbardziej poważną mnę na jaką było ją stać.
- Lou, co teraz z nami będzie? - zapytała bawiąc się swoimi palcami. Wyginała je we wszystkie strony świata, widziałem jak bardzo się denerwowała.
- Chciałbym z tobą być Jo. Chciałbym, żeby było między nami tak jak dawniej. Abyś dzięki mnie się uśmiechała, abyś była szczęśliwa ze mną. - odpowiedziałem pewnie. Byłem pewny o tym co mówię. Chciałem, aby Jo była ze mną, bo to dzięki mnie się uśmiechała.
- Też bym chciała Lou. - Alleluja! - Ale wiesz, że to nie jest takie proste, prawda? - zapytała po chwili, a uśmiech na mojej twarzy, spowodowany pierwszą częścią jej wypowiedzi, zmalał.
- Doskonale o tym wiem. Ale wiesz, moja mama powiedziała mi dziś piękne i bardzo prawdziwe słowa. - powiedziałem, a Jo popatrzyła na mnie zainteresowana. Odchrząknąłem zanim kontynuowałem. - Powiedziała, że jeśli walczy się o miłość, to uczucie staje się silniejsze. Te słowa utkwiły w mojej głowie. I wiesz, co? - zapytałem, a Jo kiwnęła głową, abym wyjaśnił. - Mam wrażenie, że to jedno zdanie odnosi się do nas, do naszego związku.
- Ja też tak uważam Lou. - szepnęła Jo. Widziałem jak walczyła ze sobą, aby się nie rozpłakać. Miała zaszklone oczy, a za chwilę z ich kącików poleciały łzy. Które były oznaką jak dziewczyna bardzo za mną tęskni, jak bardzo mnie kocha, jak nie daje sobie rady beze mnie. Chciałbym ja teraz przytulić, ale boje się że mnie odepchnie, że każe mi się stąd wynosić.
- Ale nie wiem czy dam radę zacząć od początku. Chciałabym, aby było tak jak kiedyś. Abyś mnie kochał...
- Kocham cię! - wykrzyknąłem przybliżając się do niej i łapiąc ją za dłoń.
- Nie przerywaj mi, proszę. - kiwnąłem głową, a Jo mówiła dalej. - Ja też cię kocham, ale boję się że znów mnie zranisz. Albo jak zrobię jakąś głupotę ty mnie zostawisz. A na to nie jestem gotowa Lou. Nie zniosę kolejny raz odrzucenia i upokorzenia z twojej strony. - powiedziała łamiącym się głosem.
- Więc co teraz? Mamy się rozstać? Nie spotykać ze sobą, urwać wszystkie kontakty? - nie rozumiałem o co jej chodzi. Jaki ma zamiar, co postanowiła?
- Myślę, że powinniśmy na jakiś czas się rozstać. Dać sobie czas, którego zawsze nam brakowało. - wyjaśniła wycierając chusteczką mokre od łez policzki. - Myślę, że tak będzie najlepiej i dla mnie i dla ciebie. - dodała ciszej.
- Najlepiej? Czy ty się słyszysz? Chcesz żebyśmy się rozstali? - zapytałem krzycząc. Nie, to nie mogło się tak skończyć. Za bardzo kocham tą dziewczynę, aby teraz tak wszystko przekreślić i zakończyć.
- Sama nie wiem czego chcę Louis. Dla mnie również jest to ciężka sytuacja. Ale myślę, że tak będzie najlepiej. Potrzeba nam czasu, dużo czasu.
- Nie no Jo, ty chyba nie mówisz poważnie. Mamy się rozstać, bo ty tak chcesz? - zapytałem wstając z krzesła i chodząc tam i z powrotem po sali.
- Nie chcę tego. Kocham cię cholernie mocno, ale muszę przemyśleć kilka spraw i czy jest sens dalej ciągnąć to wszystko. - powiedziała, a ja stałem obok jej łózka i rozpadałem się na drobne kawałeczki.
- Skoro mnie kochasz to dlaczego chcesz się rozstać? Spróbujmy żyć tak jak wcześniej, może jeszcze nic nie jest stracone? - poprosiłem ją siadając obok na jej łóżku i chwytając jej dłoń. Tym razem mnie nie odepchnęła, za co dziękowałem jej w myślach.
- A ty za jakiś czas mnie znowu zranisz i wtedy rozstaniemy się na zawsze. - odpowiedziała patrząc mi prosto w oczy. Może i miała rację. Może powinniśmy rozstać się na jakiś czas, a to nam dobrze zrobi, to znaczy naszemu związkowi.
- Nie lepiej teraz dać sobie spokój i rozstać się na jakiś czas, a nawet spróbować z kimś innym? - zaproponowała, a moje oczy podwoiły swoje rozmiary.
- Co masz na myśli spróbować z kimś innym? Chodzi ci o Harry'ego? - zapytałem wstając i chodząc po sali ciągnąc się jednocześnie za włosy. Czy ona mówi poważnie? Chce mnie zostawić dla Harry'ego? Wiedziałem, po prostu kurwa wiedziałem! On jest dla niej idealny. Czuły i troskliwy i nigdy jej nie zranił.
- Nie chodziło mi o niego. Mówiłam tak ogólnie. - wyjaśniła. - Louis uspokój się. Możemy porozmawiać na spokojnie i bez twojego wściekania się? - poprosiła, a ja popatrzyłem na nią wściekle
- Na spokojnie? Ty chcesz rozmawiać na spokojnie? - zapytałem krzycząc. - Chcesz się ze mną rozstać, aby związać się z tą kanalią Harrym. Od dawna tego chciałaś, prawda? Odkąd tylko się poznaliście? - zapytałem. Byłem taki zły, na nią, na siebie, na wszystkich.
- Nie rób mi tego Jo. Proszę nie skreślaj nas. Będę się starał, aby być dobry dla ciebie. Tylko mnie nie zostawiaj. Jestem nikim bez ciebie. - prosiłem ją klękając przy jej łóżku. To nie mogło się tak skończyć. Ona nie może mnie tak zostawić. Sama nie wiedziała co mówi.
- Muszę Louis. To dla naszego dobra. - odpowiedziała sięgając ręką do półki stojącej obok. Wyjęła z niej małe pudełko i wręczyła je mnie.
- Proszę to należy do ciebie. - powiedziała ze łzami spływającymi po policzkach.
- Co to jest? - zapytałem odbierając od niej za pakunek. Otworzyłem go i ujrzałem pierścionek zaręczynowy. Popatrzyłem na Jo, która uważnie przyglądała się mojej reakcji.
- Nie chcę go. On jest twój. - powiedziałem oddając go Jo
- Ja też go nie chcę. Zrób z nim co chcesz. Zatrzymaj, sprzedaj, oddaj komuś. - powiedziała.
- Nie, on jest twój. Kupiłem go z myślą o tobie i dla ciebie. Ten pierścionek pokazał jak bardzo cię kocham i proszę zostaw go dla siebie. Chcę, abyś zawsze o mnie pamiętała, a on będzie ci o tym przypominał. - odpowiedziałem odkładając pudełko z powrotem do półki. Nachyliłem się jeszcze w stronę Jo i złożyłem na jej czole pocałunek. Pocałunek, który był naszym ostatnim.
- Kocham cię. - szepnąłem tylko i zabierając swoją kurtkę z krzesła wyszedłem na korytarz nawet się nie odwracając w stronę dziewczyny, która zmieniła moje życie na lepsze i którą kocham najmocniej na świecie.
Perspektywa Jo
Wyszedł. Zostawił mnie samą z milionem myśli krążącymi w głowie.
W pewnym momencie naszej rozmowy chciałam mu powiedzieć, abyśmy znowu spróbowali. Ale nie mogłam. Te słowa nie chciały przejść przez moje gardło.
Zawaliłam. Spieprzyłam sprawę, Wiem to. Chcę być tylko szczęśliwa. Ale na razie muszę spróbować jakoś żyć bez Louisa.
Zostaje jeszcze sprawa Harry'ego i naszego pocałunku. Przecież jakby Louis wszedł wcześniej to by nas nakrył. A biedny Harry musiałby leczyć swoją posiniaczoną twarz.
Swoją drogą Harry jest bardzo atrakcyjny, a do tego miły, troskliwy i czuły dla mnie. Nie powiem, ale podoba mi się to. Ale jednak nie chciałabym z nim być, nie po tym co przeszłam z Louisem.
Może kiedyś w przyszłości, ale na pewno nie dziś, ani za tydzień. Musi minąć więcej czasu, abym zdecydowała się na bycie z kimś w związku.
Może z Louisem to wszystko działo się za szybko? Może to nie było na poważnie, a nasz związek był tylko fikcją? Nie, nie mogę tak myśleć. Kochałam go, z resztą co ja gadam. Nadal go kocham!
I jeśli potrafiłabym to przeżyć dałabym nam drugą szansę, ale nie teraz.
Teraz to ja marzę o tym, aby się przespać. Po prostu zamknąć oczy i zapomnieć o świecie i problemach. Chcę być tylko ja i sen.
- Jo? - jakiś głos wyrwał mnie z głębokiego snu. Otworzyłam zaspane oczy i odwróciłam głowę w stronę dochodzącego mnie damskiego głosu. Zobaczyłam Hanne, pielęgniarkę.
- Ile spałam? - zapytałam siadając, a dziewczyna od razu mi pomogła i poprawiła poduszkę oraz kołdrę. Na zewnątrz zrobiło się już ciemno, więc trochę sobie pospałam.
- Około dwóch godzin. - odpowiedziała lekko się uśmiechając i sprawdzając moją kroplówkę.
- Krótko. - powiedziałam jednocześnie ziewając.
- Jakie piękne kwiaty. Od kogo? - zapytała Hanna wąchając je. - O, a nawet jest liścik. - dodała wyciągając go z pomiędzy kwiatów i podając go mnie. Popatrzyłam na nią zdezorientowana. Nie zauważyłam wcześniej, aby była w nich karteczka. Coś mi się zdaje, że Louis odwiedził mnie po razu drugi dzisiejszego dnia, a stało się to gdy smacznie spałam.
Otworzyłam ostrożnie liścik, gdy zauważyłam że Hanna wyszła z sali, zapewne po lekarstwa.
Trzymając skrawek papieru w drżących dłoniach zaczęłam czytać jego treść.
- Jo posłuchaj mnie. Chciałem ci tylko powiedzieć, że bardzo cię kocham, że jesteś dla mnie najważniejsza, że jesteś całym moim światem, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - powiedziałem ledwo łapiąc powietrze w płuca. Jo patrzyła na mnie obojętnym wzrokiem, jakby miała wszystko gdzieś i siedziała tutaj za karę słuchając mnie. Ale ja się nie poddam, będę o nią walczył, i sprawię aby wszystko między nami było już dobrze i tak jak dawniej. - Wiem, że spierdoliłem wszystko między nami. - dodałem, a Jo zaśmiała się cicho, ale za chwilę wróciła do poprzedniego wyrazu twarzy.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałem. Wytrąciła mnie tym z równowagi i teraz nie wiem co mam dalej mówić.
- Z niczego. Kontynuuj. - nakazała, ale ja nie dałem za wygraną. Musiała mi powiedzieć co ją tak rozśmieszyło.
- Nie, dopóki mi nie powiesz co było takie śmieszne. - powiedziałem opierając się o oparcie krzesła i krzyżując dłonie na piersiach.
- Twoje przekleństwo. - wyjaśniła i znów się zaśmiała. I tak się teraz zastanawiam czy on przypadkiem nie jest naćpana? Jakie leki oni jej dają w tym szpitalu?
- Które? - zapytałem. Starałem się utrzymać śmiech, ale nijak mi to wyszło.
- Nie powtórzę tego. - powiedziała coraz bardziej się śmiejąc. Nie myślałem, że ta rozmowa tak się potoczy. Wyobrażałem sobie, że Jo wyrzuca mnie z sali i wyzywając mnie od najgorszych. A ona zadowolona siedzi teraz i śmieje się ze mnie, bo wymsknęło mi się przekleństwo. Nie no czasami jest niemożliwa.
- Dawaj. - zachęcałem ją, ale ona tylko pokręciła głową i zakryła twarz rękoma. A wtedy ja właściwie sam nie wiem jak to się stało wstałem z krzesła i nachylając się w stronę dziewczyny ściągnąłem jej dłonie z jej twarzy, a następnie pochyliłem się aby ją pocałować. Nie protestowała. Odwzajemniła pocałunek. A ja byłem taki szczęśliwy, gdy wplotła swoje palce w moje włosy i zajęczała z uznaniem. Tak bardzo brakowało mi jej ust, tak tęskniłem za jej dotykiem.
Kilka sekund później oderwaliśmy się od siebie. Widziałem zaczerwienione policzki Jo, uśmiechnąłem się lekko i zająłem swoje poprzednie miejsce.
Dziewczyna popatrzyła na mnie poważnym wzrokiem. Wytarła opuszkami palców łzy w kącikach oczu spowodowane śmiechem, a następnie przybrała najbardziej poważną mnę na jaką było ją stać.
- Lou, co teraz z nami będzie? - zapytała bawiąc się swoimi palcami. Wyginała je we wszystkie strony świata, widziałem jak bardzo się denerwowała.
- Chciałbym z tobą być Jo. Chciałbym, żeby było między nami tak jak dawniej. Abyś dzięki mnie się uśmiechała, abyś była szczęśliwa ze mną. - odpowiedziałem pewnie. Byłem pewny o tym co mówię. Chciałem, aby Jo była ze mną, bo to dzięki mnie się uśmiechała.
- Też bym chciała Lou. - Alleluja! - Ale wiesz, że to nie jest takie proste, prawda? - zapytała po chwili, a uśmiech na mojej twarzy, spowodowany pierwszą częścią jej wypowiedzi, zmalał.
- Doskonale o tym wiem. Ale wiesz, moja mama powiedziała mi dziś piękne i bardzo prawdziwe słowa. - powiedziałem, a Jo popatrzyła na mnie zainteresowana. Odchrząknąłem zanim kontynuowałem. - Powiedziała, że jeśli walczy się o miłość, to uczucie staje się silniejsze. Te słowa utkwiły w mojej głowie. I wiesz, co? - zapytałem, a Jo kiwnęła głową, abym wyjaśnił. - Mam wrażenie, że to jedno zdanie odnosi się do nas, do naszego związku.
- Ja też tak uważam Lou. - szepnęła Jo. Widziałem jak walczyła ze sobą, aby się nie rozpłakać. Miała zaszklone oczy, a za chwilę z ich kącików poleciały łzy. Które były oznaką jak dziewczyna bardzo za mną tęskni, jak bardzo mnie kocha, jak nie daje sobie rady beze mnie. Chciałbym ja teraz przytulić, ale boje się że mnie odepchnie, że każe mi się stąd wynosić.
- Ale nie wiem czy dam radę zacząć od początku. Chciałabym, aby było tak jak kiedyś. Abyś mnie kochał...
- Kocham cię! - wykrzyknąłem przybliżając się do niej i łapiąc ją za dłoń.
- Nie przerywaj mi, proszę. - kiwnąłem głową, a Jo mówiła dalej. - Ja też cię kocham, ale boję się że znów mnie zranisz. Albo jak zrobię jakąś głupotę ty mnie zostawisz. A na to nie jestem gotowa Lou. Nie zniosę kolejny raz odrzucenia i upokorzenia z twojej strony. - powiedziała łamiącym się głosem.
- Więc co teraz? Mamy się rozstać? Nie spotykać ze sobą, urwać wszystkie kontakty? - nie rozumiałem o co jej chodzi. Jaki ma zamiar, co postanowiła?
- Myślę, że powinniśmy na jakiś czas się rozstać. Dać sobie czas, którego zawsze nam brakowało. - wyjaśniła wycierając chusteczką mokre od łez policzki. - Myślę, że tak będzie najlepiej i dla mnie i dla ciebie. - dodała ciszej.
- Najlepiej? Czy ty się słyszysz? Chcesz żebyśmy się rozstali? - zapytałem krzycząc. Nie, to nie mogło się tak skończyć. Za bardzo kocham tą dziewczynę, aby teraz tak wszystko przekreślić i zakończyć.
- Sama nie wiem czego chcę Louis. Dla mnie również jest to ciężka sytuacja. Ale myślę, że tak będzie najlepiej. Potrzeba nam czasu, dużo czasu.
- Nie no Jo, ty chyba nie mówisz poważnie. Mamy się rozstać, bo ty tak chcesz? - zapytałem wstając z krzesła i chodząc tam i z powrotem po sali.
- Nie chcę tego. Kocham cię cholernie mocno, ale muszę przemyśleć kilka spraw i czy jest sens dalej ciągnąć to wszystko. - powiedziała, a ja stałem obok jej łózka i rozpadałem się na drobne kawałeczki.
- Skoro mnie kochasz to dlaczego chcesz się rozstać? Spróbujmy żyć tak jak wcześniej, może jeszcze nic nie jest stracone? - poprosiłem ją siadając obok na jej łóżku i chwytając jej dłoń. Tym razem mnie nie odepchnęła, za co dziękowałem jej w myślach.
- A ty za jakiś czas mnie znowu zranisz i wtedy rozstaniemy się na zawsze. - odpowiedziała patrząc mi prosto w oczy. Może i miała rację. Może powinniśmy rozstać się na jakiś czas, a to nam dobrze zrobi, to znaczy naszemu związkowi.
- Nie lepiej teraz dać sobie spokój i rozstać się na jakiś czas, a nawet spróbować z kimś innym? - zaproponowała, a moje oczy podwoiły swoje rozmiary.
- Co masz na myśli spróbować z kimś innym? Chodzi ci o Harry'ego? - zapytałem wstając i chodząc po sali ciągnąc się jednocześnie za włosy. Czy ona mówi poważnie? Chce mnie zostawić dla Harry'ego? Wiedziałem, po prostu kurwa wiedziałem! On jest dla niej idealny. Czuły i troskliwy i nigdy jej nie zranił.
- Nie chodziło mi o niego. Mówiłam tak ogólnie. - wyjaśniła. - Louis uspokój się. Możemy porozmawiać na spokojnie i bez twojego wściekania się? - poprosiła, a ja popatrzyłem na nią wściekle
- Na spokojnie? Ty chcesz rozmawiać na spokojnie? - zapytałem krzycząc. - Chcesz się ze mną rozstać, aby związać się z tą kanalią Harrym. Od dawna tego chciałaś, prawda? Odkąd tylko się poznaliście? - zapytałem. Byłem taki zły, na nią, na siebie, na wszystkich.
- Nie rób mi tego Jo. Proszę nie skreślaj nas. Będę się starał, aby być dobry dla ciebie. Tylko mnie nie zostawiaj. Jestem nikim bez ciebie. - prosiłem ją klękając przy jej łóżku. To nie mogło się tak skończyć. Ona nie może mnie tak zostawić. Sama nie wiedziała co mówi.
- Muszę Louis. To dla naszego dobra. - odpowiedziała sięgając ręką do półki stojącej obok. Wyjęła z niej małe pudełko i wręczyła je mnie.
- Proszę to należy do ciebie. - powiedziała ze łzami spływającymi po policzkach.
- Co to jest? - zapytałem odbierając od niej za pakunek. Otworzyłem go i ujrzałem pierścionek zaręczynowy. Popatrzyłem na Jo, która uważnie przyglądała się mojej reakcji.
- Nie chcę go. On jest twój. - powiedziałem oddając go Jo
- Ja też go nie chcę. Zrób z nim co chcesz. Zatrzymaj, sprzedaj, oddaj komuś. - powiedziała.
- Nie, on jest twój. Kupiłem go z myślą o tobie i dla ciebie. Ten pierścionek pokazał jak bardzo cię kocham i proszę zostaw go dla siebie. Chcę, abyś zawsze o mnie pamiętała, a on będzie ci o tym przypominał. - odpowiedziałem odkładając pudełko z powrotem do półki. Nachyliłem się jeszcze w stronę Jo i złożyłem na jej czole pocałunek. Pocałunek, który był naszym ostatnim.
- Kocham cię. - szepnąłem tylko i zabierając swoją kurtkę z krzesła wyszedłem na korytarz nawet się nie odwracając w stronę dziewczyny, która zmieniła moje życie na lepsze i którą kocham najmocniej na świecie.
Perspektywa Jo
Wyszedł. Zostawił mnie samą z milionem myśli krążącymi w głowie.
W pewnym momencie naszej rozmowy chciałam mu powiedzieć, abyśmy znowu spróbowali. Ale nie mogłam. Te słowa nie chciały przejść przez moje gardło.
Zawaliłam. Spieprzyłam sprawę, Wiem to. Chcę być tylko szczęśliwa. Ale na razie muszę spróbować jakoś żyć bez Louisa.
Zostaje jeszcze sprawa Harry'ego i naszego pocałunku. Przecież jakby Louis wszedł wcześniej to by nas nakrył. A biedny Harry musiałby leczyć swoją posiniaczoną twarz.
Swoją drogą Harry jest bardzo atrakcyjny, a do tego miły, troskliwy i czuły dla mnie. Nie powiem, ale podoba mi się to. Ale jednak nie chciałabym z nim być, nie po tym co przeszłam z Louisem.
Może kiedyś w przyszłości, ale na pewno nie dziś, ani za tydzień. Musi minąć więcej czasu, abym zdecydowała się na bycie z kimś w związku.
Może z Louisem to wszystko działo się za szybko? Może to nie było na poważnie, a nasz związek był tylko fikcją? Nie, nie mogę tak myśleć. Kochałam go, z resztą co ja gadam. Nadal go kocham!
I jeśli potrafiłabym to przeżyć dałabym nam drugą szansę, ale nie teraz.
Teraz to ja marzę o tym, aby się przespać. Po prostu zamknąć oczy i zapomnieć o świecie i problemach. Chcę być tylko ja i sen.
- Jo? - jakiś głos wyrwał mnie z głębokiego snu. Otworzyłam zaspane oczy i odwróciłam głowę w stronę dochodzącego mnie damskiego głosu. Zobaczyłam Hanne, pielęgniarkę.
- Ile spałam? - zapytałam siadając, a dziewczyna od razu mi pomogła i poprawiła poduszkę oraz kołdrę. Na zewnątrz zrobiło się już ciemno, więc trochę sobie pospałam.
- Około dwóch godzin. - odpowiedziała lekko się uśmiechając i sprawdzając moją kroplówkę.
- Krótko. - powiedziałam jednocześnie ziewając.
- Jakie piękne kwiaty. Od kogo? - zapytała Hanna wąchając je. - O, a nawet jest liścik. - dodała wyciągając go z pomiędzy kwiatów i podając go mnie. Popatrzyłam na nią zdezorientowana. Nie zauważyłam wcześniej, aby była w nich karteczka. Coś mi się zdaje, że Louis odwiedził mnie po razu drugi dzisiejszego dnia, a stało się to gdy smacznie spałam.
Otworzyłam ostrożnie liścik, gdy zauważyłam że Hanna wyszła z sali, zapewne po lekarstwa.
Trzymając skrawek papieru w drżących dłoniach zaczęłam czytać jego treść.
Kochana Jo
Rozstanie z Tobą jest dla mnie najgorszym co mogło mi się w życiu przytrafić.
Mam nadzieję, że przez ten czas przemyślisz sobie wszystko i ostatecznie stwierdzisz, że jednak chcesz być ze mną, a ja będę wtedy najszczęśliwszym facetem na ziemi.
Natomiast jeśli uznasz, że nie chcesz być z kimś takim jak ja - zrozumiem.
Pamiętaj, że jesteś jedyną miłością mojego życia i zawsze będę Cię kochał. Mimo tego co postanowisz.
Nigdy w życiu nie przypuszczałbym, że spotka mnie miłość, że doświadczę takiego wspaniałego uczucia jakim ona jest. A to wszystko dzięki Tobie, Jo.
Wiem, że nieraz Cię wnerwiałem, a nawet krzyczałem na Ciebie i teraz pragnę za to przeprosić.
Wtedy nie doceniałem tego co mam, nie widziałem tego jaki przy Tobie byłem szczęśliwy.
Nawet moja mama zauważyła, że ciągle się uśmiecham, a to wszystko dzięki Tobie.
Dziękuję Ci Jo. Zmieniłaś moje życie - na lepsze.
Zawsze będę Cię kochał.
LouLou
Dziesięć razy czytałam ten liścik. I za każdym razem wywołał on u mnie takie same emocje.
Wzruszyłam się do tego stopnia, że gdy Hanna weszła do mojej sali na początku myślała, że zrobiłam sobie jakąś krzywdę, ale później zobaczyła białą kartkę w mojej dłoni i połączyła fakty.
A co za tym idzie - wiedziała, że Louis go napisał.
Po daniu mi środków uspokajających wyszła z sali, a ja zostałam sama ze swoimi myślami. I co mam teraz zrobić? Kocham go, ale nie mogę sobie pozwolić na to, aby po raz kolejny mnie skrzywdził. Nie chcę być jedną z tych dziewczyn, które mimo krzywdy jaką im chłopak wyrządził, oni wracają do siebie, i żyją w zgodzie, dopóki znowu nie dojdzie do tej samej sytuacji.
Nie mogę na takie coś pozwolić. Muszę wymyślić jakieś rozsądne wyjście z tej sytuacji, abyśmy oboje byli szczęśliwi.
Świetny rozdział :) :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Podoba mi się jak zawsze jest trochę błędów językowych ortograficznych i takich tam co trochę utrudnia czytanie ale poza tym jest eeekstra ;) ~ Misia
OdpowiedzUsuńWskaż mi zdanie, w którym są błędy ortograficzne, bo ja takich nie widzę :)
UsuńPodoba mi się :)
OdpowiedzUsuń@claudialech
No weź się Jo ogarnij. Harremu powiedz spier****j zjeb*ny k*****e!
OdpowiedzUsuńKochasz Louisa przecież. Lou-is. Twoja miłość.
Ola
Ps. Sorry ale musiałam tak napisać :).
Myślę, że gdyby Jo była odważniejsza pewnie by mu tak powiedziała :)
UsuńJo i Louis muszą być razem.
OdpowiedzUsuńJeju jaki swietny.. musze powiedziec ze harry przez to ze w pewnym sensie rozwala im zwiazek, nie przypadl mi do gustu. Wierze w Jo i musi byc ona z Lou .
OdpowiedzUsuńŻycze weny do nexta :) /Raisa
Jejku jaki super zresztą jak wszystkie xD Jo I Lou muszą się pogodzić. Kocham twoje rozdziały i czekam na kolejne z ciekawością xD.
OdpowiedzUsuńHarry i Jo !!!!
OdpowiedzUsuńhazza i jo błagam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTylko Harry i Jo. A dlaczego nie Jo i Louis? Hmm? :)
Usuń