Wczoraj jak wróciłyśmy z mamą z galerii handlowej spakowałam się i praktycznie przez cały czas przesiedziałam w swoim pokoju. Co jakiś czas Max mnie odwiedzał i przesiadywał u mnie na łóżku, gdy ja siedziałam przy biurku i rozmawiałam z Domi przez skype. Dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy i pomyślałam, że zadzwonię i zapytam się co u niej słychać. Dowiedziałam się, że pilnie się uczy do poprawki z matury. Powiedziała mi co nieco o babci, że dobrze się czuje i cały czas jeździ na rehabilitację, a z Łukaszem to chyba się myliłyśmy, bo to miły i uprzejmy chłopak, który nie ma nic na sumieniu ani nie chce nikomu zrobić krzywdy. Ja nadal sądzę inaczej, ale dobra skoro Domi tak mówi to musi być coś na rzeczy. Opowiedziałam jej, że przeprowadzam się znowu do Londynu na czas studiów. A gdy usłyszała, że zamieszkam razem z Louisem w jednym mieszkaniu to wypluła na ekran komputera resztę soku, który właśnie piła. Mogłam chwile poczekać, aż go połknie ale oczywiście ja nie mogłam się powstrzymać i musiałam się o wszystkim tak szybko wygadać. Nie wspominałam nic o wyjeździe nad morze, bo bałam się że mogłaby coś jeszcze opluć, albo zadławić się czymś. Więc postanowiłam, że tę informację zachowam dla siebie, a gdy wrócimy opowiem jej o wszystkim. Wieczorem spakowałam się, oczywiście nie obyło się bez pomocy Maxa. Wkładał do małej torby moje podkoszulki i krótkie spodenki. Chciał jechać z nami, bo jak stwierdził fajnie się razem bawiliśmy na boisku i chciałby to powtórzyć, ale ja powiedziałam mu że nie może jechać bo jest za mały. Oczywiście jak na zawołanie zaczął płakać, więc obiecałam że przywiozę mu coś fajnego. Wiem, że przekupywanie dzieci nie jest dobre, ale co miałam zrobić. Nie chciałam się tłumaczyć rodzicom, dlaczego on płacze. Mały w między czasie zasnął na moim łóżku, a ja nie chcąc aby się obudził położyłam się obok niego i razem zasnęliśmy.
Dzisiaj rano wstałam dość wcześnie jak na mnie, bo o 9. Ześlizgnęłam się z łóżka i odsłoniłam roletę w pokoju. Mina mi od razu zrzedła, bo na zewnątrz padał deszcz. Co dobrze nie wróży. A miało być tak fajnie, pomyślałam. Ale jako, że jestem upartym człowiekiem i niepoddającym się. Wzięłam wczoraj wieczorem przygotowane ciuchy i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Wyszłam spod prysznica, założyłam bieliznę, oczywiście wczorajszy zakup, czyli czerwony koronkowy stanik, czarne rurki i szarą bluzkę. Włosy wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone. Umyłam zęby i pomalowałam rzęsy. Wyszłam z łazienki i weszłam jeszcze na chwilę do pokoju po torbę, telefon i zobaczyć czy Max jeszcze śpi, a może się obudził. Na szczęście młody spał. Wiem, że jakbym się z nim żegnała rozpłakałby mi się, a ja nie mogłabym się powstrzymać i też uroniła kilka łez. Więc lepiej, że śpi. Podeszłam jeszcze do szafy, wyciągnęłam z niej szary sweterek i nałożyłam go na siebie. Ubrana i z torbą w ręce podeszłam do łóżka i złożyłam na czole brata czuły pocałunek. Mały się poruszył, ale na szczęście nie obudził się, wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, obrócił się do mnie tyłem i spał dalej. Na paluszkach wyszłam z pokoju i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedział już Louis ubrany od góry do dołu na czarno. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się do mnie promiennie, zeskoczył ze stołka, wziął moją torbę odłożył na ziemię, po czym pochylił się nade mną i złożył na moich ustach długi pocałunek.
- Dzień dobry. - powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy. - Jak samopoczucie? - zapytał.
- Dzień dobry, trochę się denerwuję. - odpowiedziałam. Chłopak zmarszczył brwi i zrobił pytającą minę.
- Dlaczego?
- Nie wiem, jakoś wszystko się we mnie w środku telepie. - odpowiedziałam.
- Hej, chyba nie chcesz zrezygnować z naszego wyjazdu co? - zapytał i podniósł moją brodę w górę.
- Oczywiście, że nie. Bardzo chcę tam jechać.
- To co się dzieje?
- Boję się, że pogoda będzie cały czas taka. - wymyśliłam na poczekaniu, bo chyba nie powiem mu że boję się tego co może się między nami stać. Lou chyba w to uwierzył, bo po chwili namysłu odpowiedział.
- Spokojnie mam dużo pomysłów jak możemy spędzić ten czas. - zrobiłam przerażoną minę, bo domyślałam się co ma na myśli, a mianowicie leżenie w łóżku i ...
- Nie to co masz na myśli, chociaż kto wie? - zamyślił się i puścił mi oczko, a ja szturchnęłam go w ramię.
- Kto cię wpuścił ? Myślałam, że wszyscy śpią. - zapytałam i przeszłam obok niego wprost do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Przynajmniej czymś zajmę myśli.
- Twój tata. Chyba czekał na mnie, bo jak tylko wjechałem na podjazd wyszedł z domu i przywitał się ze mną. Kazał mi otworzyć maskę samochodu, aby mógł sprawdzić czy wszystko w porządku i auto nie zepsuje się nam na środku ulicy. - wyjaśnił, a mi łyżeczka wyleciała z rąk.
- Co? - zapytałam. - Żartujesz, prawda?
- A wyglądam jakbym żartował? Mówię serio. Bez obrazy Jo, ale twój tata ma coś nie tak z głową. - powiedział i wskazał palcem na swoją głowę.
- Wiem, czasem nawet mnie to przeraża. Ale może się o nas troszczy i chce jak najlepiej. - odpowiedziałam i zalałam kubek wrzątkiem i usiadłam na przeciwko Louisa przy stole.
- Co się dzieje? Źle się czujesz? - zapytał Lou z troską w głosie, gdy siedzieliśmy w ciszy przy stole i żadne z nas się nie odzywało.
- Co? Nie. Wszystko w porządku. A gdzie mama? - zapytałam.
- Z tego co wiem to poszła do sklepu, bo świeże bułki aby zrobić nam kanapki na drogę. - wyjaśnił. - Na pewno wszystko gra? Jesteś jakaś dziwna dzisiaj. - dodał i złapał mnie za dłoń, leżącą na stole.
- Wszystko ok. - powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo.
- Bo jeśli nie chcesz jechać, możemy to przełożyć na inny weekend.
- Nie, jest w porządku i nie panikuj. - powiedziałam i ścisnęłam mocniej jego dłoń.
- Ok, po za tym ja nie panikuję, tylko się o ciebie martwię. - odpowiedział.
- Tak jak ja. - powiedział tata, gdy wszedł do kuchni, a ja puściłam dłoń Louisa i obiema rękami objęłam kubek z kawą, po czym uniosłam go w górę i upiłam łyk.
- Cześć tatku. - powiedziałam z uśmiechem, a tata nachylił się nade mną i ucałował w czoło.
- Dzień dobry Jo. Dobrze się dziś czujesz, bo nie wyglądasz za dobrze. Jesteś jakaś biała na twarzy, nie jest ci słabo? - powiedział tata i podszedł do zlewu, aby umyć sobie ręce.
- O co wam chodzi? Jak nie Louis to ty. Dobrze się czuję, nie wiem dlaczego sądzicie, że jest inaczej ale nie wnikam w to. - odpowiedziałam i wstałam od stołu. Resztkę kawy wylałam do zlewu i poszłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na schodku prowadzącym do prysznica, schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam się. Właściwie to nie wiem dlaczego płaczę. Po prostu tego potrzebuję. Może Louis ma rację, że powinniśmy przełożyć ten wyjazd na inny weekend. Może tak będzie lepiej. Ale ja tak bardzo się cieszyłam, że spędzimy ze sobą trzy dni, sami. Odliczałam godziny do wyjazdu, a teraz siedzę w łazience na zimnych płytkach i ryczę. To jest po prostu głupie. Ja jestem głupia, bo boję się że nic z tego nie wyjdzie i znowu się sparzę. Ale tak nie będzie. Mówiłam, już że jestem człowiekiem który nigdy się nie poddaje? Tak? To właśnie tak będzie. Wstałam z ziemi, otarłam łzy papierem toaletowym, poprawiłam rozmazany tusz, po czym wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i zastałam Louisa samotnie siedzącego przy stole i czytającego gazetę. Podeszłam bliżej chłopaka i usiadłam mu na kolanach. Trochę się przestraszył, bo podskoczył, ale po chwili mnie przytulił do siebie. A ja wtuliłam głowę w jego zagłębienie między szyją, a ramieniem i wyszeptałam ciche.
- Przepraszam. - Lou mocniej mnie objął i pocałował w czoło.
- Ja też cię przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie naciskać. Gdyby coś się działo to byś mi powiedziała prawda? - kiwnęłam głową, ale tak naprawdę to nie chciałam mu o niczym mówić. Bo co niby miałabym powiedzieć? Że boję się naszego pierwszego razu, albo że coś nie wyjdzie i mnie nie będziesz chciał. Nie to się nie może stać, wierzę że wszystko będzie dobrze.
- Dzień dobry dzieci. - powiedziała mama, gdy weszła do kuchni, a ja od razu zeskoczyłam z kolan Louisa.
- Gdzie tata? - zapytała, gdy wzięłam od niej torby.
- Pojechał do jakiegoś kolegi, bo ten zadzwonił że ma coś dla niego czy coś takiego. Nie wiem dokładnie, a nie chciałem być niegrzeczny i się wypytywać. - wyjaśnił Louis, a mama tylko kiwnęłam głową.
- Jo, pomożesz mi przy robieniu kanapek? - zapytała mama, a ja potknęłam. W między czasie, gdy my robiłyśmy jedzenie na drogę Lou siedział przy stole i czytał wczorajszą gazetę. A jak wiadomo we wczorajszej gazecie pisali o Joshu. Tylko czekałam, aż dojdzie do tej strony. Bałam się jego reakcji, ale gdy dowie się co go spotkało na pewno odetchnie z ulgą.
- Jo, patrz. - powiedział Louis, a ja zamarłam. Doszedł już do tej informacji.
- Tak? - zapytałam jakby nigdy nic. Mama popatrzyła na mnie ze współczuciem w oczach, bo wiedziała co Lou przeczytał. Podeszłam do niego i stanęłam obok krzesła. Chłopak złapał mnie za biodro i pociągnął, tak żebym usiadła mu na kolanach. Tak też zrobiłam i to co tam zobaczyłam zbiło mnie z tropu. Myślałam, że znowu zobaczę byłego chłopaka zawiązanego w kaftan bezpieczeństwa, ale na szczęście przeczytałam o przyszłym koncercie, na który z Louisem mamy zamiar pójść. Tylko gdzie podziała się ta strona na której pisało o Joshu.Szybko przewertowałam gazetę, aby zobaczyć czy faktycznie to gazeta z wczoraj, a nie z dzisiaj. I nie było tej informacji, kartka była wyrwana, czyli albo tata albo mama musieli ją wyrwać. Obstawiam tatę, bo widział jak to przeżyłam gdy dowiedziałam się o nim takiej okropnej rzeczy. I dziękuję ci tato, że to zrobiłeś. Bo opowiadanie Louisowi znowu o nim wiem, że nie wywołałoby nic przyjemnego, a wręcz przeciwnie.
- Gotowe. - oznajmiła mama i postawiła na stole przed nami koszyk pełen jedzenia.
- Nie trzeba było, aż tyle robić. - powiedziałam gdy zaglądnęłam do środka.
- Nie przesadzaj Jo. Włożycie sobie do lodówki i nic się temu nie stanie. - dodała mama. Wstałam z kolan Louisa i podeszłam do niej. Przytuliłam się, a mama szepnęła mi na ucho.
- Uważaj na siebie. - potaknęłam głową i odsunęłam się od niej. Wzięłam swoją torebkę leżącą obok torby podróżnej i przewiesiłam przez ramię, gdy Louis żegnał się z moją mamą. Wzięłam jeszcze koszyk ze smakołykami, a chłopak moją torbę i wyszliśmy z domu. Lou włożył torbę do bagażnika, a koszyk włożyłam do tyłu. Usiadłam na siedzeniu pasażera, zapięłam pasy i czekałam na chłopaka. Po chwili pojawił się obok mnie, odpalił silnik, zapiął pas, wrzucił wsteczny bieg i ruszyliśmy w stronę Brighton.
- Wreszcie sami. - powiedział Louis, a ja chciałam krzyczeć z radości. Dopiero teraz do mnie dotarło, że może być fajnie, mimo moich obaw i beznadziejnej pogody.
***
Na miejsce dojechaliśmy po dwóch godzinach. Im bliżej byliśmy miasteczka tym bardziej się denerwowałam. Sama nie wiem czym, bo niby ekscytacja rosła z minuty na minutę coraz bardziej, ale z drugiej strony byłam nieźle zestresowana tym co się może stać w najbliższych godzinach lub dniach. Louis nawet to zauważył, bo gdy wysiedliśmy z samochodu zaparkowanego przez chłopaka na podjeździe przed domkiem, odezwał się.
- Kochanie? Co się dzieje? Źle się czujesz? - zapytał i podszedł bliżej mnie. Złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej siebie.
- Nie, wszystko jest dobrze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Objęłam go w pasie, a głowę położyłam na jego torsie wdychając niesamowity zapach mojego mężczyzny.
- Na pewno? Bo nie wyglądasz za dobrze. - stwierdził, a ja żartobliwie uderzyłam go w ramię.
- No wiesz co? Dzięki za miły komplement. - powiedziałam, a chłopak mnie puścił i zaczął masować sobie miejsce od mojego uderzenia.
- Oj Jo. Po prostu się o ciebie martwię. - oznajmił i ruszył w moją stronę, gdzie ja otwierałam bagażnik jego czarnego samochodu.
- Wiem i dziękuję, ale nie musisz się martwić bo wszystko jest w jak najlepszym porządku. - uśmiechnęłam się i pochyliłam, aby wyciągnąć z wnętrza bagażnika nasze rzeczy. W pewnym momencie poczułam ręce Louisa na mojej talii. Odwróciłam się i zobaczyłam jego niebieskie oczy wpatrzone w moje. Zjechał rękami na mój brzuch i przycisnął mnie do swojego torsu. Stałam przez chwilę zdezorientowana, bo tak naprawdę nie wiedziałam co się dzieje i co Louis zamierza zrobić. Po chwili usłyszałam jego dźwięczny głos przy uchu.
- Tak bardzo cię kocham. - szepnął i mocniej mnie do siebie przycisnął, a ja prawie rozpłynęłam się na te słowa. Kocham to jak on tak do mnie mówi, ale też kocham gdy jest przy mnie i trzyma mnie w swoich umięśnionych ramionach.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałam i odwróciłam się w jego ramionach. Stanęłam na palcach, aby dać mu całusa w usta, a gdy się dotknęły Louis mocniej na mnie naparł, także aby się nie przewrócić usiadłam na rogu bagażnika, a nogi mi zwisały na ziemię dotykając asfaltu. Lou stanął między moimi kolanami i coraz bardziej napierał na mnie, więc nie miałam wyjścia jak położyć się na plecach w bagażniku, bo inaczej wiem żebym spadła. Louis usiadł na mnie okrakiem, schylił się i zaczął mnie bardziej całować.
- Lou? Co ty robisz? - zapytałam między jego pocałunkami.
- Całuję cię. - odpowiedział i zjeżdżał pocałunkami w dół, na moją szyję.
- A nie mógłbyś poczekać, aż wejdziemy do domu? Bo wiesz ludzie patrzą. - oznajmiłam i pokazałam ręką w stronę przechodniów, którzy stali i bezczelnie patrzyli się na nas. Chłopak popatrzył za siebie, po czym za chwilę wrócił wzrokiem na mnie i uśmiechnął się. Zszedł ze mnie, boże jak to brzmi, a następnie podał mi dłoń, aby pomóc mi wstać.
- A państwo czegoś tutaj szukają? - zapytał ludzi stojących i patrzących na nasze poczynania.
- Louis. - upomniałam go, ale on ani na mnie nie popatrzył, tylko cały czas wbijał swój wzrok w przechodniów. Nagle jakby coś się stało ci ludzie rozstąpili się i każdy poszedł w swoją stronę. Trochę to dziwnie wyglądało, nawet śmiesznie. Ja wiem, że to co właśnie przed chwilą robiliśmy, a raczej nic nie robiliśmy tylko Louis siedział na mnie okrakiem w swoim samochodzie, ale to nie zmienia faktu, że nie wyglądało to dziwnie. Można by pomyśleć, że my coś ten teges, albo chłopak chciał mnie zabić. Właściwie o czym ja myślę ? Otrząsnęłam się z transu, gdy chłopak wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę domu. Domek był mały, ale przytulny. Cały z drewna na zewnątrz. Gdy podeszliśmy do drzwi Lou wyciągnął z tylnej kieszenie spodni klucze i otworzył nimi drzwi. Weszłam pierwsza do środka i stanęłam jak wryta. Zamurowało mnie jak stanęłam w korytarzu. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się kuchnia z lodówką, zlewozmywakiem i mikrofalówką na brązowym blacie. Na ścianach wisiały beżowo-brązowe szafki, a w rogu po prawej stronie stał okrągły stolik z czterema krzesłami stojącymi wokoło. Przeszłam dalej do małego salonu, w którym na środku stała kanapa, a obok niej niski drewniany stolik, a po bokach stały dwa fotele z tego samego materiału i tego samego koloru co kanapa, czyli fioletowego. Cała podłoga była wyłożona panelami, które z fioletowymi ścianami tworzyły miłą dla oka kompozycje. Gdzieniegdzie w pokoju stały wazony z kwiatami co jeszcze bardziej dodawało uroku temu domkowi. Na przeciwko kanapy na niskiej szafce stał mały, czarny telewizor. Po lewej stronie znajdował się kominek, a obok niego w wielkim koszu leżało drewno. Po przeciwnej stronie zobaczyłam drzwi, pewnie do sypialni pomyślałam. Obok nich były jeszcze jedne, te są pewnie do łazienki.
- I jak? - zapytał Louis, gdy stanął za mną z torbami w rękach. Nawet nie widziałam kiedy on po nie poszedł.
- Ślicznie tu, bardzo mi się podoba.
- Ale nie zobaczyłaś wszystkiego. - powiedział. Wziął mnie za rękę i poprowadził do drzwi, za którymi znajdowała się sypialnia. Postawił nasze torby na podłodze i wskoczył na łóżko. Ja stałam obok drzwi i cały czas mu się przyglądałam.
- Dołączysz do mnie? - zapytał z uśmiechem na ustach i poklepał miejsce obok siebie. Pokiwałam głową na nie i powiedziałam.
- Idę sobie coś zrobić do jedzenia. - poszłam w stronę kuchni, gdzie Louis postawił koszyk z jedzeniem przygotowanym przez moją mamę. Co z tego, że jadłam niecałe dwadzieścia minute temu? Musiałam coś powiedzieć, a przede wszystkim coś ze sobą zrobić, aby tylko nie przebywać z Louisem sam na sam. Wiem, że zachowuje się głupio w tym momencie, ale muszę mieć trochę więcej czasu na zastanowienie się co dalej.
- Jo? - zapytał Louis, gdy wszedł do kuchni. Ja w tym czasie siedziałam przed lodówką i wkładałam do niej rzeczy, które tam mogłyby się znaleźć. - Co się dzieje? Dlaczego uciekłaś? - zapytał i usiadł obok mnie, po mojej lewej stronie.
- Nic się nie dzieje Lou. Po prostu chciałam powkładać jedzenie do lodówki, aby się nie zepsuło. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego słabo.
- Nie jesteś głodna, bo przed chwilą jedliśmy, więc nie wiem dlaczego mnie okłamałaś mówiąc, że idziesz coś zjeść. - powiedział i przysunął się bliżej mnie.
- No dobra okłamałam, cię nie jestem głodna. Chciałam rozpakować to jedzenie, a ty już się na mnie wściekasz.- powiedziałam, po czym wstałam z ziemi. Przeszłam przez salon, z którego drzwi otwierały się na małą werandę, z której można było wejść po schodkach prosto na plażę. Oparłam się rękami o balustradę. Co ja w ogóle wyprawiam? Przyjechałam tutaj z chłopakiem którego kocham, aby spędzić z nim trzy dni sam na sam i przede wszystkim nacieszyć się sobą przed trudnym okresem, jakim są studia. Ale ja oczywiście muszę wszystko zepsuć. Louis tak bardzo się stara, aby wszystko było idealne, a ja to psuję. Co jest ze mną nie tak? Postanowiłam sobie już kilka dni temu i wczoraj się w tym upewniłam, że jestem gotowa. A teraz? Boję się. Choć nie powinnam, bo sama stwierdziłam że jeśli się kogoś naprawdę kocha oddaje się mu wszystko i nie patrzy na konsekwencje. Wzięłam głęboki oddech i już miałam wracać do środka, gdy usłyszałam jak drzwi się otwierają, a w nich staje Louis. Nie odwróciłam się do niego, stałam cały czas tyłem do wejścia, kurczowo trzymając się barierki, a wtedy usłyszałam głos chłopaka.
- Przepraszam. - powiedział, ale nie ruszył się z miejsca nawet na milimetr.
- To ja przepraszam, to wszystko moja wina. Ty się starasz, aby wszystko było idealnie, a ja to tylko psuję. - powiedziałam i popatrzyłam przed siebie.
- O czym ty mówisz? - zapytał chłopak i słyszałam jak podchodzi bliżej mnie. Objął mnie ramionami w pasie i przysunął się bliżej mnie, także na plecach czułam jego umięśniony tors.
- O tym, że ty tak bardzo chcesz to ze mną zrobić, a ja po prostu się boję. - wyjaśniłam.
- Ale co chcę zrobić ? - zapytał Louis zaskoczonym głosem.
- Nie udawaj głupka Lou. - odpowiedziałam.
- Czy ty mówisz o ... - nie dokończył, bo odwróciłam się do niego przodem i zrobiłam minę typu A jak myślisz?
- Tak, o tym mówię. - odpowiedziałam i minęłam go. Nagle poczułam jego rękę owiniętą wokół mojego nadgarstka, po czym przyciągnął mnie w swoją stronę. Popatrzyłam na niego z dołu, a na jego twarzy dostrzegłam zmartwienie.
- Jo, ja cię do niczego nie zmuszam. Przecież o tym wiesz. - powiedział smutnym głosem. Nie o to mi chodziło. On sobie pomyślał, że zmusza mnie do zrobienia czegoś na co ja nie mam ochoty. A jest wręcz przeciwnie, mam na to niesamowitą ochotę. Tylko się boję, jak każdy człowiek przed pierwszym razem.
- Wiem, ale nie chodzi mi o to. Ja cię bardzo kocham i chce to z tobą zrobić, bo czuję że jestem gotowa, ale się boję. - wyjaśniłam, a Louis popatrzył na mnie lekko się uśmiechając, po czym przyciągnął mnie bliżej siebie i mocno przytulił.
- Jeśli się boisz to możemy jeszcze poczekać. - powiedział po chwili ciszy panującej między nami.
- Nie. - krzyknęłam, a Lou popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. - To znaczy ja chcę to zrobić, nawet się do tego przygotowałam. - wyjaśniłam, a na moich policzkach zagościł ogromnych rozmiarów rumieniec, spuściłam głowę w dół patrząc na nasze buty.
- Nie zakrywaj się przede mną, nigdy. - szepnął Louis i podniósł mój podbródek i nasze oczy się spotkały. Pochylił się nade mną i pocałował w usta. - Kocham cię, pamiętaj o tym. - dodał i złożył na moich ustach długi pocałunek.
- Ja też cię kocham. - powiedziałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Nie musimy tego teraz, zaraz robić. Już ci mówiłem poczekam ile będzie trzeba, abyś nie czuła się do tego zmuszana i abyś nie myślała, że to jakiś przymus. - oznajmił, a ja przytuliłam się do niego mocno i powiedziałam.
- Dziękuję ci, że tutaj jesteś. Za to, że mnie kochasz mimo tego jaka jestem i co robię.
- Kocham cię za wszystko. - powiedział na potwierdzenie moich słów. - A teraz proponuję iść na plażę i rozejrzeć się po okolicy. - dodał i wziął mnie za rękę i poprowadził do drzwi, a następnie przez salon do sypialni skąd wzięliśmy swoje kurtki i ruszyliśmy do wyjścia.
Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy wzdłuż chodnika do centrum miasteczka. Byliśmy tu już ostatnio, ale nie udało nam się zwiedzić wszystkich miejsc i zakątków. Trzymając się za ręce i z uśmiechami na ustach udaliśmy się na molo z którego było widać praktycznie całe miasteczko. Jak mi się tutaj podoba. Panuje tutaj taka cisza i spokój. Nie to co w Londynie. Tam to hałas i huk, a tutaj cisza i spokój, tak jak w naszym Doncaster.
Dzisiaj rano wstałam dość wcześnie jak na mnie, bo o 9. Ześlizgnęłam się z łóżka i odsłoniłam roletę w pokoju. Mina mi od razu zrzedła, bo na zewnątrz padał deszcz. Co dobrze nie wróży. A miało być tak fajnie, pomyślałam. Ale jako, że jestem upartym człowiekiem i niepoddającym się. Wzięłam wczoraj wieczorem przygotowane ciuchy i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Wyszłam spod prysznica, założyłam bieliznę, oczywiście wczorajszy zakup, czyli czerwony koronkowy stanik, czarne rurki i szarą bluzkę. Włosy wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone. Umyłam zęby i pomalowałam rzęsy. Wyszłam z łazienki i weszłam jeszcze na chwilę do pokoju po torbę, telefon i zobaczyć czy Max jeszcze śpi, a może się obudził. Na szczęście młody spał. Wiem, że jakbym się z nim żegnała rozpłakałby mi się, a ja nie mogłabym się powstrzymać i też uroniła kilka łez. Więc lepiej, że śpi. Podeszłam jeszcze do szafy, wyciągnęłam z niej szary sweterek i nałożyłam go na siebie. Ubrana i z torbą w ręce podeszłam do łóżka i złożyłam na czole brata czuły pocałunek. Mały się poruszył, ale na szczęście nie obudził się, wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, obrócił się do mnie tyłem i spał dalej. Na paluszkach wyszłam z pokoju i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni siedział już Louis ubrany od góry do dołu na czarno. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się do mnie promiennie, zeskoczył ze stołka, wziął moją torbę odłożył na ziemię, po czym pochylił się nade mną i złożył na moich ustach długi pocałunek.
- Dzień dobry. - powiedział, gdy się od siebie oderwaliśmy. - Jak samopoczucie? - zapytał.
- Dzień dobry, trochę się denerwuję. - odpowiedziałam. Chłopak zmarszczył brwi i zrobił pytającą minę.
- Dlaczego?
- Nie wiem, jakoś wszystko się we mnie w środku telepie. - odpowiedziałam.
- Hej, chyba nie chcesz zrezygnować z naszego wyjazdu co? - zapytał i podniósł moją brodę w górę.
- Oczywiście, że nie. Bardzo chcę tam jechać.
- To co się dzieje?
- Boję się, że pogoda będzie cały czas taka. - wymyśliłam na poczekaniu, bo chyba nie powiem mu że boję się tego co może się między nami stać. Lou chyba w to uwierzył, bo po chwili namysłu odpowiedział.
- Spokojnie mam dużo pomysłów jak możemy spędzić ten czas. - zrobiłam przerażoną minę, bo domyślałam się co ma na myśli, a mianowicie leżenie w łóżku i ...
- Nie to co masz na myśli, chociaż kto wie? - zamyślił się i puścił mi oczko, a ja szturchnęłam go w ramię.
- Kto cię wpuścił ? Myślałam, że wszyscy śpią. - zapytałam i przeszłam obok niego wprost do kuchni, aby zrobić sobie kawę. Przynajmniej czymś zajmę myśli.
- Twój tata. Chyba czekał na mnie, bo jak tylko wjechałem na podjazd wyszedł z domu i przywitał się ze mną. Kazał mi otworzyć maskę samochodu, aby mógł sprawdzić czy wszystko w porządku i auto nie zepsuje się nam na środku ulicy. - wyjaśnił, a mi łyżeczka wyleciała z rąk.
- Co? - zapytałam. - Żartujesz, prawda?
- A wyglądam jakbym żartował? Mówię serio. Bez obrazy Jo, ale twój tata ma coś nie tak z głową. - powiedział i wskazał palcem na swoją głowę.
- Wiem, czasem nawet mnie to przeraża. Ale może się o nas troszczy i chce jak najlepiej. - odpowiedziałam i zalałam kubek wrzątkiem i usiadłam na przeciwko Louisa przy stole.
- Co się dzieje? Źle się czujesz? - zapytał Lou z troską w głosie, gdy siedzieliśmy w ciszy przy stole i żadne z nas się nie odzywało.
- Co? Nie. Wszystko w porządku. A gdzie mama? - zapytałam.
- Z tego co wiem to poszła do sklepu, bo świeże bułki aby zrobić nam kanapki na drogę. - wyjaśnił. - Na pewno wszystko gra? Jesteś jakaś dziwna dzisiaj. - dodał i złapał mnie za dłoń, leżącą na stole.
- Wszystko ok. - powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo.
- Bo jeśli nie chcesz jechać, możemy to przełożyć na inny weekend.
- Nie, jest w porządku i nie panikuj. - powiedziałam i ścisnęłam mocniej jego dłoń.
- Ok, po za tym ja nie panikuję, tylko się o ciebie martwię. - odpowiedział.
- Tak jak ja. - powiedział tata, gdy wszedł do kuchni, a ja puściłam dłoń Louisa i obiema rękami objęłam kubek z kawą, po czym uniosłam go w górę i upiłam łyk.
- Cześć tatku. - powiedziałam z uśmiechem, a tata nachylił się nade mną i ucałował w czoło.
- Dzień dobry Jo. Dobrze się dziś czujesz, bo nie wyglądasz za dobrze. Jesteś jakaś biała na twarzy, nie jest ci słabo? - powiedział tata i podszedł do zlewu, aby umyć sobie ręce.
- O co wam chodzi? Jak nie Louis to ty. Dobrze się czuję, nie wiem dlaczego sądzicie, że jest inaczej ale nie wnikam w to. - odpowiedziałam i wstałam od stołu. Resztkę kawy wylałam do zlewu i poszłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na schodku prowadzącym do prysznica, schowałam twarz w dłonie i rozpłakałam się. Właściwie to nie wiem dlaczego płaczę. Po prostu tego potrzebuję. Może Louis ma rację, że powinniśmy przełożyć ten wyjazd na inny weekend. Może tak będzie lepiej. Ale ja tak bardzo się cieszyłam, że spędzimy ze sobą trzy dni, sami. Odliczałam godziny do wyjazdu, a teraz siedzę w łazience na zimnych płytkach i ryczę. To jest po prostu głupie. Ja jestem głupia, bo boję się że nic z tego nie wyjdzie i znowu się sparzę. Ale tak nie będzie. Mówiłam, już że jestem człowiekiem który nigdy się nie poddaje? Tak? To właśnie tak będzie. Wstałam z ziemi, otarłam łzy papierem toaletowym, poprawiłam rozmazany tusz, po czym wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i zastałam Louisa samotnie siedzącego przy stole i czytającego gazetę. Podeszłam bliżej chłopaka i usiadłam mu na kolanach. Trochę się przestraszył, bo podskoczył, ale po chwili mnie przytulił do siebie. A ja wtuliłam głowę w jego zagłębienie między szyją, a ramieniem i wyszeptałam ciche.
- Przepraszam. - Lou mocniej mnie objął i pocałował w czoło.
- Ja też cię przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie naciskać. Gdyby coś się działo to byś mi powiedziała prawda? - kiwnęłam głową, ale tak naprawdę to nie chciałam mu o niczym mówić. Bo co niby miałabym powiedzieć? Że boję się naszego pierwszego razu, albo że coś nie wyjdzie i mnie nie będziesz chciał. Nie to się nie może stać, wierzę że wszystko będzie dobrze.
- Dzień dobry dzieci. - powiedziała mama, gdy weszła do kuchni, a ja od razu zeskoczyłam z kolan Louisa.
- Gdzie tata? - zapytała, gdy wzięłam od niej torby.
- Pojechał do jakiegoś kolegi, bo ten zadzwonił że ma coś dla niego czy coś takiego. Nie wiem dokładnie, a nie chciałem być niegrzeczny i się wypytywać. - wyjaśnił Louis, a mama tylko kiwnęłam głową.
- Jo, pomożesz mi przy robieniu kanapek? - zapytała mama, a ja potknęłam. W między czasie, gdy my robiłyśmy jedzenie na drogę Lou siedział przy stole i czytał wczorajszą gazetę. A jak wiadomo we wczorajszej gazecie pisali o Joshu. Tylko czekałam, aż dojdzie do tej strony. Bałam się jego reakcji, ale gdy dowie się co go spotkało na pewno odetchnie z ulgą.
- Jo, patrz. - powiedział Louis, a ja zamarłam. Doszedł już do tej informacji.
- Tak? - zapytałam jakby nigdy nic. Mama popatrzyła na mnie ze współczuciem w oczach, bo wiedziała co Lou przeczytał. Podeszłam do niego i stanęłam obok krzesła. Chłopak złapał mnie za biodro i pociągnął, tak żebym usiadła mu na kolanach. Tak też zrobiłam i to co tam zobaczyłam zbiło mnie z tropu. Myślałam, że znowu zobaczę byłego chłopaka zawiązanego w kaftan bezpieczeństwa, ale na szczęście przeczytałam o przyszłym koncercie, na który z Louisem mamy zamiar pójść. Tylko gdzie podziała się ta strona na której pisało o Joshu.Szybko przewertowałam gazetę, aby zobaczyć czy faktycznie to gazeta z wczoraj, a nie z dzisiaj. I nie było tej informacji, kartka była wyrwana, czyli albo tata albo mama musieli ją wyrwać. Obstawiam tatę, bo widział jak to przeżyłam gdy dowiedziałam się o nim takiej okropnej rzeczy. I dziękuję ci tato, że to zrobiłeś. Bo opowiadanie Louisowi znowu o nim wiem, że nie wywołałoby nic przyjemnego, a wręcz przeciwnie.
- Gotowe. - oznajmiła mama i postawiła na stole przed nami koszyk pełen jedzenia.
- Nie trzeba było, aż tyle robić. - powiedziałam gdy zaglądnęłam do środka.
- Nie przesadzaj Jo. Włożycie sobie do lodówki i nic się temu nie stanie. - dodała mama. Wstałam z kolan Louisa i podeszłam do niej. Przytuliłam się, a mama szepnęła mi na ucho.
- Uważaj na siebie. - potaknęłam głową i odsunęłam się od niej. Wzięłam swoją torebkę leżącą obok torby podróżnej i przewiesiłam przez ramię, gdy Louis żegnał się z moją mamą. Wzięłam jeszcze koszyk ze smakołykami, a chłopak moją torbę i wyszliśmy z domu. Lou włożył torbę do bagażnika, a koszyk włożyłam do tyłu. Usiadłam na siedzeniu pasażera, zapięłam pasy i czekałam na chłopaka. Po chwili pojawił się obok mnie, odpalił silnik, zapiął pas, wrzucił wsteczny bieg i ruszyliśmy w stronę Brighton.
- Wreszcie sami. - powiedział Louis, a ja chciałam krzyczeć z radości. Dopiero teraz do mnie dotarło, że może być fajnie, mimo moich obaw i beznadziejnej pogody.
***
Na miejsce dojechaliśmy po dwóch godzinach. Im bliżej byliśmy miasteczka tym bardziej się denerwowałam. Sama nie wiem czym, bo niby ekscytacja rosła z minuty na minutę coraz bardziej, ale z drugiej strony byłam nieźle zestresowana tym co się może stać w najbliższych godzinach lub dniach. Louis nawet to zauważył, bo gdy wysiedliśmy z samochodu zaparkowanego przez chłopaka na podjeździe przed domkiem, odezwał się.
- Kochanie? Co się dzieje? Źle się czujesz? - zapytał i podszedł bliżej mnie. Złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej siebie.
- Nie, wszystko jest dobrze. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Objęłam go w pasie, a głowę położyłam na jego torsie wdychając niesamowity zapach mojego mężczyzny.
- Na pewno? Bo nie wyglądasz za dobrze. - stwierdził, a ja żartobliwie uderzyłam go w ramię.
- No wiesz co? Dzięki za miły komplement. - powiedziałam, a chłopak mnie puścił i zaczął masować sobie miejsce od mojego uderzenia.
- Oj Jo. Po prostu się o ciebie martwię. - oznajmił i ruszył w moją stronę, gdzie ja otwierałam bagażnik jego czarnego samochodu.
- Wiem i dziękuję, ale nie musisz się martwić bo wszystko jest w jak najlepszym porządku. - uśmiechnęłam się i pochyliłam, aby wyciągnąć z wnętrza bagażnika nasze rzeczy. W pewnym momencie poczułam ręce Louisa na mojej talii. Odwróciłam się i zobaczyłam jego niebieskie oczy wpatrzone w moje. Zjechał rękami na mój brzuch i przycisnął mnie do swojego torsu. Stałam przez chwilę zdezorientowana, bo tak naprawdę nie wiedziałam co się dzieje i co Louis zamierza zrobić. Po chwili usłyszałam jego dźwięczny głos przy uchu.
- Tak bardzo cię kocham. - szepnął i mocniej mnie do siebie przycisnął, a ja prawie rozpłynęłam się na te słowa. Kocham to jak on tak do mnie mówi, ale też kocham gdy jest przy mnie i trzyma mnie w swoich umięśnionych ramionach.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałam i odwróciłam się w jego ramionach. Stanęłam na palcach, aby dać mu całusa w usta, a gdy się dotknęły Louis mocniej na mnie naparł, także aby się nie przewrócić usiadłam na rogu bagażnika, a nogi mi zwisały na ziemię dotykając asfaltu. Lou stanął między moimi kolanami i coraz bardziej napierał na mnie, więc nie miałam wyjścia jak położyć się na plecach w bagażniku, bo inaczej wiem żebym spadła. Louis usiadł na mnie okrakiem, schylił się i zaczął mnie bardziej całować.
- Lou? Co ty robisz? - zapytałam między jego pocałunkami.
- Całuję cię. - odpowiedział i zjeżdżał pocałunkami w dół, na moją szyję.
- A nie mógłbyś poczekać, aż wejdziemy do domu? Bo wiesz ludzie patrzą. - oznajmiłam i pokazałam ręką w stronę przechodniów, którzy stali i bezczelnie patrzyli się na nas. Chłopak popatrzył za siebie, po czym za chwilę wrócił wzrokiem na mnie i uśmiechnął się. Zszedł ze mnie, boże jak to brzmi, a następnie podał mi dłoń, aby pomóc mi wstać.
- A państwo czegoś tutaj szukają? - zapytał ludzi stojących i patrzących na nasze poczynania.
- Louis. - upomniałam go, ale on ani na mnie nie popatrzył, tylko cały czas wbijał swój wzrok w przechodniów. Nagle jakby coś się stało ci ludzie rozstąpili się i każdy poszedł w swoją stronę. Trochę to dziwnie wyglądało, nawet śmiesznie. Ja wiem, że to co właśnie przed chwilą robiliśmy, a raczej nic nie robiliśmy tylko Louis siedział na mnie okrakiem w swoim samochodzie, ale to nie zmienia faktu, że nie wyglądało to dziwnie. Można by pomyśleć, że my coś ten teges, albo chłopak chciał mnie zabić. Właściwie o czym ja myślę ? Otrząsnęłam się z transu, gdy chłopak wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę domu. Domek był mały, ale przytulny. Cały z drewna na zewnątrz. Gdy podeszliśmy do drzwi Lou wyciągnął z tylnej kieszenie spodni klucze i otworzył nimi drzwi. Weszłam pierwsza do środka i stanęłam jak wryta. Zamurowało mnie jak stanęłam w korytarzu. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się kuchnia z lodówką, zlewozmywakiem i mikrofalówką na brązowym blacie. Na ścianach wisiały beżowo-brązowe szafki, a w rogu po prawej stronie stał okrągły stolik z czterema krzesłami stojącymi wokoło. Przeszłam dalej do małego salonu, w którym na środku stała kanapa, a obok niej niski drewniany stolik, a po bokach stały dwa fotele z tego samego materiału i tego samego koloru co kanapa, czyli fioletowego. Cała podłoga była wyłożona panelami, które z fioletowymi ścianami tworzyły miłą dla oka kompozycje. Gdzieniegdzie w pokoju stały wazony z kwiatami co jeszcze bardziej dodawało uroku temu domkowi. Na przeciwko kanapy na niskiej szafce stał mały, czarny telewizor. Po lewej stronie znajdował się kominek, a obok niego w wielkim koszu leżało drewno. Po przeciwnej stronie zobaczyłam drzwi, pewnie do sypialni pomyślałam. Obok nich były jeszcze jedne, te są pewnie do łazienki.
- I jak? - zapytał Louis, gdy stanął za mną z torbami w rękach. Nawet nie widziałam kiedy on po nie poszedł.
- Ślicznie tu, bardzo mi się podoba.
- Ale nie zobaczyłaś wszystkiego. - powiedział. Wziął mnie za rękę i poprowadził do drzwi, za którymi znajdowała się sypialnia. Postawił nasze torby na podłodze i wskoczył na łóżko. Ja stałam obok drzwi i cały czas mu się przyglądałam.
- Dołączysz do mnie? - zapytał z uśmiechem na ustach i poklepał miejsce obok siebie. Pokiwałam głową na nie i powiedziałam.
- Idę sobie coś zrobić do jedzenia. - poszłam w stronę kuchni, gdzie Louis postawił koszyk z jedzeniem przygotowanym przez moją mamę. Co z tego, że jadłam niecałe dwadzieścia minute temu? Musiałam coś powiedzieć, a przede wszystkim coś ze sobą zrobić, aby tylko nie przebywać z Louisem sam na sam. Wiem, że zachowuje się głupio w tym momencie, ale muszę mieć trochę więcej czasu na zastanowienie się co dalej.
- Jo? - zapytał Louis, gdy wszedł do kuchni. Ja w tym czasie siedziałam przed lodówką i wkładałam do niej rzeczy, które tam mogłyby się znaleźć. - Co się dzieje? Dlaczego uciekłaś? - zapytał i usiadł obok mnie, po mojej lewej stronie.
- Nic się nie dzieje Lou. Po prostu chciałam powkładać jedzenie do lodówki, aby się nie zepsuło. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego słabo.
- Nie jesteś głodna, bo przed chwilą jedliśmy, więc nie wiem dlaczego mnie okłamałaś mówiąc, że idziesz coś zjeść. - powiedział i przysunął się bliżej mnie.
- No dobra okłamałam, cię nie jestem głodna. Chciałam rozpakować to jedzenie, a ty już się na mnie wściekasz.- powiedziałam, po czym wstałam z ziemi. Przeszłam przez salon, z którego drzwi otwierały się na małą werandę, z której można było wejść po schodkach prosto na plażę. Oparłam się rękami o balustradę. Co ja w ogóle wyprawiam? Przyjechałam tutaj z chłopakiem którego kocham, aby spędzić z nim trzy dni sam na sam i przede wszystkim nacieszyć się sobą przed trudnym okresem, jakim są studia. Ale ja oczywiście muszę wszystko zepsuć. Louis tak bardzo się stara, aby wszystko było idealne, a ja to psuję. Co jest ze mną nie tak? Postanowiłam sobie już kilka dni temu i wczoraj się w tym upewniłam, że jestem gotowa. A teraz? Boję się. Choć nie powinnam, bo sama stwierdziłam że jeśli się kogoś naprawdę kocha oddaje się mu wszystko i nie patrzy na konsekwencje. Wzięłam głęboki oddech i już miałam wracać do środka, gdy usłyszałam jak drzwi się otwierają, a w nich staje Louis. Nie odwróciłam się do niego, stałam cały czas tyłem do wejścia, kurczowo trzymając się barierki, a wtedy usłyszałam głos chłopaka.
- Przepraszam. - powiedział, ale nie ruszył się z miejsca nawet na milimetr.
- To ja przepraszam, to wszystko moja wina. Ty się starasz, aby wszystko było idealnie, a ja to tylko psuję. - powiedziałam i popatrzyłam przed siebie.
- O czym ty mówisz? - zapytał chłopak i słyszałam jak podchodzi bliżej mnie. Objął mnie ramionami w pasie i przysunął się bliżej mnie, także na plecach czułam jego umięśniony tors.
- O tym, że ty tak bardzo chcesz to ze mną zrobić, a ja po prostu się boję. - wyjaśniłam.
- Ale co chcę zrobić ? - zapytał Louis zaskoczonym głosem.
- Nie udawaj głupka Lou. - odpowiedziałam.
- Czy ty mówisz o ... - nie dokończył, bo odwróciłam się do niego przodem i zrobiłam minę typu A jak myślisz?
- Tak, o tym mówię. - odpowiedziałam i minęłam go. Nagle poczułam jego rękę owiniętą wokół mojego nadgarstka, po czym przyciągnął mnie w swoją stronę. Popatrzyłam na niego z dołu, a na jego twarzy dostrzegłam zmartwienie.
- Jo, ja cię do niczego nie zmuszam. Przecież o tym wiesz. - powiedział smutnym głosem. Nie o to mi chodziło. On sobie pomyślał, że zmusza mnie do zrobienia czegoś na co ja nie mam ochoty. A jest wręcz przeciwnie, mam na to niesamowitą ochotę. Tylko się boję, jak każdy człowiek przed pierwszym razem.
- Wiem, ale nie chodzi mi o to. Ja cię bardzo kocham i chce to z tobą zrobić, bo czuję że jestem gotowa, ale się boję. - wyjaśniłam, a Louis popatrzył na mnie lekko się uśmiechając, po czym przyciągnął mnie bliżej siebie i mocno przytulił.
- Jeśli się boisz to możemy jeszcze poczekać. - powiedział po chwili ciszy panującej między nami.
- Nie. - krzyknęłam, a Lou popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. - To znaczy ja chcę to zrobić, nawet się do tego przygotowałam. - wyjaśniłam, a na moich policzkach zagościł ogromnych rozmiarów rumieniec, spuściłam głowę w dół patrząc na nasze buty.
- Nie zakrywaj się przede mną, nigdy. - szepnął Louis i podniósł mój podbródek i nasze oczy się spotkały. Pochylił się nade mną i pocałował w usta. - Kocham cię, pamiętaj o tym. - dodał i złożył na moich ustach długi pocałunek.
- Ja też cię kocham. - powiedziałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Nie musimy tego teraz, zaraz robić. Już ci mówiłem poczekam ile będzie trzeba, abyś nie czuła się do tego zmuszana i abyś nie myślała, że to jakiś przymus. - oznajmił, a ja przytuliłam się do niego mocno i powiedziałam.
- Dziękuję ci, że tutaj jesteś. Za to, że mnie kochasz mimo tego jaka jestem i co robię.
- Kocham cię za wszystko. - powiedział na potwierdzenie moich słów. - A teraz proponuję iść na plażę i rozejrzeć się po okolicy. - dodał i wziął mnie za rękę i poprowadził do drzwi, a następnie przez salon do sypialni skąd wzięliśmy swoje kurtki i ruszyliśmy do wyjścia.
Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy wzdłuż chodnika do centrum miasteczka. Byliśmy tu już ostatnio, ale nie udało nam się zwiedzić wszystkich miejsc i zakątków. Trzymając się za ręce i z uśmiechami na ustach udaliśmy się na molo z którego było widać praktycznie całe miasteczko. Jak mi się tutaj podoba. Panuje tutaj taka cisza i spokój. Nie to co w Londynie. Tam to hałas i huk, a tutaj cisza i spokój, tak jak w naszym Doncaster.
- Podoba mi się tutaj. - powiedziałam do Louisa, gdy szliśmy wzdłuż chodnika, a po prawej stronie mieliśmy widok na morze.
- Mnie również. To miasteczko przypomina mi trochę Doncaster, może dlatego tak bardzo je lubię. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz, że o tym samym przed chwilą pomyślałam? - zapytałam, a Louis zrobił zdziwioną minę. Mówiącą Serio? Pokiwałam głową, aby upewnić go w moich myślach, a on odwzajemnił mi się jeszcze szerszym uśmiechem.
- To co robimy? - zapytałam, gdy usiedliśmy murku, a za nami rozciągało się morze.
- Raczej nie popływamy dzisiaj w morzu, może jutro się uda. Możemy iść do jakiejś knajpki coś zjeść, bo myślę że jesteś głodna, a potem wrócimy do domku. Rozpakujemy się i porobimy coś ciekawego. - odparł z powagą w głosie. Ja już wiem co on by chciał "ciekawego" robić.
- Zgadzam się. - odpowiedziałam, a mój brzuch w tym momencie odezwał się. Lou zaśmiał się głośno ze mnie, a ja w żartach uderzyłam go w ramię. Chłopak zeskoczył z murka i stanął przede mną. Murek sięgał mu do klatki piersiowej. Stanął między moimi nogami i popatrzył w górę, także nasze oczy się spotkały. Uśmiechnął się przebiegle do mnie i poruszał śmiesznie brwiami, co oznaczałoby że coś kombinuje.
- Nawet nie próbuj. - powiedziałam i pogroziłam palcem, ale chłopak był szybszy i chwycił mnie jedną ręką pod kolanami, a drugą w pasie i znajdowałam się w jego ramionach.
- Puść mnie. - nakazałam, gdy zaczęliśmy iść.
- Nie. - odpowiedział stanowczo.
- Louis ja potrafię chodzić. - oznajmiłam nieźle wkurzona.
- Wiem. - powiedział z powagą. Skrzyżowałam swoje ręce na piersiach i z oburzoną miną w ramionach Louisa przemierzaliśmy ulicę w stronę knajpki. Ludzie na ulicy dziwnie na nas patrzyli. Jedni uśmiechali się do nas serdecznie, drudzy kręcili głową i wznosili oczy ku niebu jakby chcieli otrzymać jakąś odpowiedź na to co się właśnie działo.
Po kilku minutach doszliśmy do malutkiej knajpki. Lou postawił mnie przed drzwiami, po czym otworzył je przede mną. Poprawiłam kurtkę i weszłam do środka. Nawet się do niego nie odwracając, ani nie odzywając zajęłam miejsce w miarę blisko staromodnego pieca, w którym palił się ogień, aby się nieco ogrzać. Wnętrze było w miarę przytulne, jak na takie miejsce. Po prawej stronie od wejścia stał duży bar, po środku stało kilka stolików z krzesłami przy każdym z nich. Usiadłam na jednym z krzeseł wcześniej ściągając kurtkę i odwieszając ją na oparciu. Po chwili do mnie dołączył Louis z kartami w ręce. Wręczył mi jedną, a ja cicho podziękowałam i otworzyłam.
- Jesteś na mnie zła? - zapytał po chwili ciszy panującej między nami. Usiadł na przeciwko mnie i przypatrywał mi się.
- Domyśl się panie lepiej wiedzący Tomlinson. - odpowiedziałam i skupiłam wzrok na czarnych literkach.
- Czyli jesteś zła.
- No co ty, serio? - zapytałam ironicznie.
- Jo nie gniewaj się. Chciałem dobrze.
- Wiem, ale mogłeś mnie puścić. Mam dwie zdrowe nogi, które są jeszcze sprawne.
- Wiem, ale lubię cię mieć w swoich ramionach. - oznajmił, a mi szczęka opadła. Tego bym się po nim nie spodziewała.
- Naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem w głosie. Lou kiwnął tylko głową, a ja już się na niego nie gniewałam. W sumie nie było o co. Chłopak chciał dla mnie dobrze, a ja jak zwykle wszystko psuję. Położyłam kartę na stole i usiadłam na krześle stojącym obok chłopaka. Złapałam jego dłoń w swoją mniejszą i splotłam nasze palce ze sobą. Nachyliłam się i pocałowałam w policzek i szepnęłam.
- Przepraszam. - Lou popatrzył na mnie i skanował moją twarz swoim wzrokiem.
- Przeprosiny przyjęte. - oznajmił i dał mi całusa w czubek nosa. Uśmiechnęłam się na jego czuły gest i wróciłam na swoje miejsce. Wyciągnęłam nogi pod stołem, także dotykały nóg Louisa. Ten popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął. Mały kryzys zażegnany, pomyślałam i wróciłam do oglądania menu.
- Dzień dobry, mogę przyjąć państwa zamówienie? - zapytał męski głos nad nami, a ja aż podskoczyłam. Byłam skupiona na czytaniu potraw, jakie tutaj serwują i nie zorientowałam się kiedy ten mężczyzna zmaterializował się obok nas. Podniosłam głowę i to co tam zobaczyłam wmurowało mnie w ziemię. Nade mną stał wysoki blondyn z zielonymi oczami. Był ubrany w czarną dopasowaną koszulkę polo, a do tego czarne spodnie i czarny fartuszek z logiem knajpki, to musiał być jego roboczy strój.
- Jo? - głos Louisa wyrwał mnie z zamyślenia. - Co zamawiasz? - zapytał, jak mogę się domyślać ponownie.
- Ciebie. - powiedziałam i popatrzyłam na kelnera stojącego przy naszym stoliku. - Yyyy przepraszam, to znaczy lasagne, poproszę lasagne. - poprawiłam się i zaczerwieniłam.
- Coś do picia ? - zapytał kelner wcześniej odchrząknąwszy.
- Dwa razy lampkę czerwonego wina. - powiedział Louis, a ja ze wstydu spuściłam głowę w dół.
- Oczywiście, zaraz przyniosę. - oznajmił i zabrał nasze karty, po czym odszedł w stronę baru.
- Zwariowałaś. - odezwał się Louis, gdy byliśmy już sami przy stoliku. Popatrzyłam na niego niewinnym wzrokiem, spodziewając się jakiejś kłótni i oskarżeń dlaczego tak zrobiłam, a on patrzył na mnie uśmiechając się szeroko. Czy ja dobrze widzę, że on się do mnie śmieje? I nie ma do mnie żadnych pretensji za to co powiedziałam?
- Przepraszam, po prostu... - odezwałam się, ale Louis mi przerwał.
- Wiem, kochana ale on jest gejem. - oznajmił Louis, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Skąd wiesz? - zapytałam, a Louis pokazał palcem na miejsce za mną. Niepewnie odwróciłam się i zobaczyłam jak przystojny kelner rozmawia z jakimś chłopakiem, który po chwili nachylił się w jego stronę i pocałował w usta. Nagle kelner odsunął się od niego, pogłaskał po policzku, wziął dwie lampki w dwie ręce i ruszył w naszą stronę. Szybko odwróciłam się na krześle, aby nie zobaczył jak mu się bezczelnie przyglądałam.
- Proszę to państwa wino. A dania będą za piętnaście minut gotowe. - oznajmił z uśmiechem na ustach i wrócił do baru.
- Widzisz. - powiedział Louis i upił łyk czerwonego wina. Ja też zrobiłam większy łyk i muszę powiedzieć, że nawet smaczne.
- Wiem, głupek ze mnie. - odpowiedziałam i odłożyłam kieliszek na stół. - Moglibyśmy kupić to wino, jak będziemy wracać do domku? Pyszne jest. - poprosiłam Louisa, a on uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową. Tak jak mówił kelner 15 minut później na naszym stoliku pojawiły się nasze dania. Lou zamówił żeberka w sosie grzybowym, z podpiekanymi ziemniaczkami i surówką z jego ukochanych marchewek.
- Smacznego. - powiedziałam i wzięłam się za moją lasagne.
- Smacznego. - odpowiedział chłopak, po czym zaczęliśmy jeść.
Po skończonym posiłku nie mogłam się ruszać. Teraz to by się przydało, aby Louis mnie zaniósł do domku. Nawet bym na to nalegała.
- O czym myślisz? - zapytał chłopak, gdy odłożył sztućce na pusty talerz.
- Czy mógłbyś mnie zanieść do domu, bo obawiam się, że dam rady się ruszyć. - wyjaśniłam, a Louis uśmiechnął się promiennie do mnie.
- Z miłą chęcią. - odpowiedział.
- Żartowałam przecież głuptasie. Idziemy? - zapytałam, a Lou kiwnął głową. Wstaliśmy, chłopak poszedł zapłacić, a ja w tym czasie założyłam swoją kurtkę. Lou wrócił do mnie i również założył swoje ubranie i ruszyliśmy do wyjścia. Na zewnątrz nieźle się rozpadało, więc założyliśmy kaptury na głowy naszych kurtek przeciwdeszczowych i szybkim krokiem udaliśmy się w stronę sklepu. Weszliśmy do środka, kupiliśmy dwie butelki czerwonego wina, które jak myślę przyda się nam, nawet bardzo dzisiejszego wieczoru i biegnąc wróciliśmy do naszego domku.
Wchodząc do środka zdjęliśmy buty i przemoczone kurtki. Poszłam do sypialni, aby poszukać czegoś ciepłego do przebrania, ale nie miałam niczego w miarę grubego i ciepłego, co przydałoby się w tym momencie. Nie myślałam, że będzie taka pogoda. Wzięłam ze sobą podkoszulki z krótkimi rękawami i dwie pary krótkich spodenek. Na szczęście w ostatniej chwili spakowałam czarne długie leginsy, które teraz postanowiłam założyć. Zamykając drzwi od sypialni, widziałam jak Louis w salonie próbuje zapalić w kominku. Szybko ściągnęłam z siebie przemoczone spodnie i rzuciłam na podłogę. Założyłam leginsy, a do tego grube skarpetki, które szczerze mówiąc nie wiem jak znalazły się w mojej torbie. W sumie pakowałam się wczoraj przy pomocy Maxa, więc może to jego sprawka. I dobrze, bo dzięki niemu będzie mi teraz bardzo cieplutko w stopy. Zdjęłam sweter, a następnie koszulkę i założyłam na siebie szarą bluzę Louisa z logiem jego drużyny piłkarskiej. Mam nadzieję, że się nie pogniewa, że mam na sobie jego ubranie. Złożyłam sweter i koszulkę w kostkę, a następnie włożyłam do pustej szafy, a mokre i ciężkie spodnie wzięłam ze sobą do łazienki. Przechodząc przez salon zauważyłam jak w kominku pali się ogień, ale Louisa brak. Wzruszyłam ramionami i weszłam do łazienki, a tam mnie zamurowało. Louis stał w samych bokserkach na środku łazienki i patrzył na mnie zdezorientowany.
- Przepraszam. - wyszeptałam i szybko wyszłam z pomieszczenia lekko oszołomiona. Nie wiedziałam, że chłopak będzie w łazience. Myślałam, że może poszedł po drewno na zewnątrz. Usiadłam więc na kanapie w salonie i czekałam, aż łazienka się zwolni. Po chwili wpatrywania się w ścianę drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich stanął Louis ubrany w same spodnie. Były tak samo mokre jak moje.
- Przebierz się i daj mi te mokre spodnie, powieszę je na kaloryferze w łazience i może wyschną. - powiedziałam, a Lou skinął głową. Przeszedł do sypialni i zamknął za sobą drzwi, a ja ruszyłam do łazienki. Powiesiłam swoje spodnie na kaloryferze i obejrzałam się w lusterku. Jak ja wyglądam. Włosy stoją mi we wszystkie strony świata. Próbowałam je jakoś ujarzmić przy pomocy palców, ale to nic nie dało. Ostatecznie związałam je w kucyka.
- Jo? Mogę wejść? - zapytał Louis wcześniej pukając w drzwi łazienki.
- Jasne. - odpowiedziałam, po czym drzwi się otworzyły, a w nich stanął od stóp do głów ubrany Louis. Czarna bluza, podobna do tej którą ja miałam na sobie, czarne spodnie i skarpetki.
- Proszę. - wręczył mi spodnie, a ja od razu powiesiłam je obok moich na kaloryferze. Odwróciłam się i zobaczyłam ja Louis przygląda się mi z zainteresowaniem.
- No co? - zapytałam.
- Fajna bluza. - skomentował.
- Pożyczyłam, mam nadzieję że się nie gniewasz na mnie. - powiedziałam z nadzieją w głosie, że tak nie będzie.
- No co ty. - odpowiedział. Wyszliśmy z łazienki. Louis poszedł po kieliszki do kuchni, a ja stanęłam przy kominku i wyciągając ręce przed siebie próbowałam się jakoś ogrzać dzięki ciepłemu powietrzu.
- Zimno ci? - zapytał Louis wchodząc do salonu z butelką wina w jednej ręce i kieliszkami w drugiej.
- Troszeczkę. - odpowiedziałam. Chłopak postawił wszystko na stoliku i podszedł do mnie. Objął mnie ramionami i przycisnął do siebie. Czułam, że bije od niego niesamowite ciepło, a ja mogę się spokojnie nim ogrzać.
- Dziękuję. - powiedziałam i odwróciłam się w jego ramionach. Stanęłam na palcach, aby go pocałować, ale chłopak mnie uprzedził i pochylił się nade mną i złożył na mych ustach długiego buziaka. Położyłam dłonie na jego karku, aby przyciągnąć go bliżej, a Louis złapał mnie za uda i podniósł do góry. Oplotłam go nogami w pasie, a on złapał mnie za biodra, abym nie spadła. Zaczął iść w stronę kanapy, ale ja w porę wyspałam.
- Sypialnia. - kiwnął tylko głową i zmienił kierunek. Kopniakiem otworzył drzwi, podszedł do łóżka, ułożył mnie na nim delikatnie, po czym zasunął zasłony w oknach. Patrzyłam na niego jak się porusza i nie mogłam oderwać wzroku. W jego oczach dostrzegłam coś dziwnego, jakby pożądanie. Czy to jest ten moment, na który oboje tak bardzo czekaliśmy? Czy wreszcie do czegoś między nami dojdzie? Albo ja coś znowu zepsuję i potem Louis już mnie nie będzie chciał? Nie, nie mogę tak myśleć. Wszystko będzie dobrze i idealnie jak zawsze.
- O czym myślisz? - zapytał chłopak, gdy odłożył sztućce na pusty talerz.
- Czy mógłbyś mnie zanieść do domu, bo obawiam się, że dam rady się ruszyć. - wyjaśniłam, a Louis uśmiechnął się promiennie do mnie.
- Z miłą chęcią. - odpowiedział.
- Żartowałam przecież głuptasie. Idziemy? - zapytałam, a Lou kiwnął głową. Wstaliśmy, chłopak poszedł zapłacić, a ja w tym czasie założyłam swoją kurtkę. Lou wrócił do mnie i również założył swoje ubranie i ruszyliśmy do wyjścia. Na zewnątrz nieźle się rozpadało, więc założyliśmy kaptury na głowy naszych kurtek przeciwdeszczowych i szybkim krokiem udaliśmy się w stronę sklepu. Weszliśmy do środka, kupiliśmy dwie butelki czerwonego wina, które jak myślę przyda się nam, nawet bardzo dzisiejszego wieczoru i biegnąc wróciliśmy do naszego domku.
Wchodząc do środka zdjęliśmy buty i przemoczone kurtki. Poszłam do sypialni, aby poszukać czegoś ciepłego do przebrania, ale nie miałam niczego w miarę grubego i ciepłego, co przydałoby się w tym momencie. Nie myślałam, że będzie taka pogoda. Wzięłam ze sobą podkoszulki z krótkimi rękawami i dwie pary krótkich spodenek. Na szczęście w ostatniej chwili spakowałam czarne długie leginsy, które teraz postanowiłam założyć. Zamykając drzwi od sypialni, widziałam jak Louis w salonie próbuje zapalić w kominku. Szybko ściągnęłam z siebie przemoczone spodnie i rzuciłam na podłogę. Założyłam leginsy, a do tego grube skarpetki, które szczerze mówiąc nie wiem jak znalazły się w mojej torbie. W sumie pakowałam się wczoraj przy pomocy Maxa, więc może to jego sprawka. I dobrze, bo dzięki niemu będzie mi teraz bardzo cieplutko w stopy. Zdjęłam sweter, a następnie koszulkę i założyłam na siebie szarą bluzę Louisa z logiem jego drużyny piłkarskiej. Mam nadzieję, że się nie pogniewa, że mam na sobie jego ubranie. Złożyłam sweter i koszulkę w kostkę, a następnie włożyłam do pustej szafy, a mokre i ciężkie spodnie wzięłam ze sobą do łazienki. Przechodząc przez salon zauważyłam jak w kominku pali się ogień, ale Louisa brak. Wzruszyłam ramionami i weszłam do łazienki, a tam mnie zamurowało. Louis stał w samych bokserkach na środku łazienki i patrzył na mnie zdezorientowany.
- Przepraszam. - wyszeptałam i szybko wyszłam z pomieszczenia lekko oszołomiona. Nie wiedziałam, że chłopak będzie w łazience. Myślałam, że może poszedł po drewno na zewnątrz. Usiadłam więc na kanapie w salonie i czekałam, aż łazienka się zwolni. Po chwili wpatrywania się w ścianę drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich stanął Louis ubrany w same spodnie. Były tak samo mokre jak moje.
- Przebierz się i daj mi te mokre spodnie, powieszę je na kaloryferze w łazience i może wyschną. - powiedziałam, a Lou skinął głową. Przeszedł do sypialni i zamknął za sobą drzwi, a ja ruszyłam do łazienki. Powiesiłam swoje spodnie na kaloryferze i obejrzałam się w lusterku. Jak ja wyglądam. Włosy stoją mi we wszystkie strony świata. Próbowałam je jakoś ujarzmić przy pomocy palców, ale to nic nie dało. Ostatecznie związałam je w kucyka.
- Jo? Mogę wejść? - zapytał Louis wcześniej pukając w drzwi łazienki.
- Jasne. - odpowiedziałam, po czym drzwi się otworzyły, a w nich stanął od stóp do głów ubrany Louis. Czarna bluza, podobna do tej którą ja miałam na sobie, czarne spodnie i skarpetki.
- Proszę. - wręczył mi spodnie, a ja od razu powiesiłam je obok moich na kaloryferze. Odwróciłam się i zobaczyłam ja Louis przygląda się mi z zainteresowaniem.
- No co? - zapytałam.
- Fajna bluza. - skomentował.
- Pożyczyłam, mam nadzieję że się nie gniewasz na mnie. - powiedziałam z nadzieją w głosie, że tak nie będzie.
- No co ty. - odpowiedział. Wyszliśmy z łazienki. Louis poszedł po kieliszki do kuchni, a ja stanęłam przy kominku i wyciągając ręce przed siebie próbowałam się jakoś ogrzać dzięki ciepłemu powietrzu.
- Zimno ci? - zapytał Louis wchodząc do salonu z butelką wina w jednej ręce i kieliszkami w drugiej.
- Troszeczkę. - odpowiedziałam. Chłopak postawił wszystko na stoliku i podszedł do mnie. Objął mnie ramionami i przycisnął do siebie. Czułam, że bije od niego niesamowite ciepło, a ja mogę się spokojnie nim ogrzać.
- Dziękuję. - powiedziałam i odwróciłam się w jego ramionach. Stanęłam na palcach, aby go pocałować, ale chłopak mnie uprzedził i pochylił się nade mną i złożył na mych ustach długiego buziaka. Położyłam dłonie na jego karku, aby przyciągnąć go bliżej, a Louis złapał mnie za uda i podniósł do góry. Oplotłam go nogami w pasie, a on złapał mnie za biodra, abym nie spadła. Zaczął iść w stronę kanapy, ale ja w porę wyspałam.
- Sypialnia. - kiwnął tylko głową i zmienił kierunek. Kopniakiem otworzył drzwi, podszedł do łóżka, ułożył mnie na nim delikatnie, po czym zasunął zasłony w oknach. Patrzyłam na niego jak się porusza i nie mogłam oderwać wzroku. W jego oczach dostrzegłam coś dziwnego, jakby pożądanie. Czy to jest ten moment, na który oboje tak bardzo czekaliśmy? Czy wreszcie do czegoś między nami dojdzie? Albo ja coś znowu zepsuję i potem Louis już mnie nie będzie chciał? Nie, nie mogę tak myśleć. Wszystko będzie dobrze i idealnie jak zawsze.
_________________________________________________________________________________
Miał być jutro, ale jutro nie dam rady, więc dodaję dziś :) Taki trochę dłuższy mi wyszedł. Normalnie podzieliłabym go na dwie części, ale pomyślałam sobie co tam. Odwdzięczę się Wam za to, że jesteście i za to, że pod każdym rozdziałem mogę przeczytać Wasze komentarze, które bardzo mnie motywują i sprawiają, że pisanie staje się czymś niesamowitym. Ponieważ wiem, że jest ktoś kto chce to czytać i komu to się podoba. Dziękuję jeszcze raz :)
Aa i jeszcze mam pytanie. Jak myślicie co będzie w następnym rozdziale? Piszcie swoje propozycje :)
I do następnego :)
Miał być jutro, ale jutro nie dam rady, więc dodaję dziś :) Taki trochę dłuższy mi wyszedł. Normalnie podzieliłabym go na dwie części, ale pomyślałam sobie co tam. Odwdzięczę się Wam za to, że jesteście i za to, że pod każdym rozdziałem mogę przeczytać Wasze komentarze, które bardzo mnie motywują i sprawiają, że pisanie staje się czymś niesamowitym. Ponieważ wiem, że jest ktoś kto chce to czytać i komu to się podoba. Dziękuję jeszcze raz :)
Aa i jeszcze mam pytanie. Jak myślicie co będzie w następnym rozdziale? Piszcie swoje propozycje :)
I do następnego :)
Ugghh... jak mogłaś?! W takim momencie?! Jaki foooch! Ale i tak rozdzial jest meegaaa. Hhmm to co będzie w naptepnym to wiesz. Ogólnie smiałam sie jak to czytałam bez przerwy xd głupia jestem xd czekam nn i jak sie domyslam to będzie w czwartek?
OdpowiedzUsuń~~ Verii
Rozdział mega, a jeśli chodzi o następny to się domyślam co tam będzie, ale nie będę sobie psuła niespodzianki :D. Czekan na NN.
OdpowiedzUsuńSzpinak
Boskii *.* !!! Czekam na next i chyba juz sie domyslam co się tam stanie haha :**-
OdpowiedzUsuńŁo przeczytałam wszystko od wczoraj ^^ świetne to jest <33
OdpowiedzUsuń√Kiki
Na ciebie. :) słodziachny i ten boski, idealny Lou, którego każda z nas chciałaby mieć. :) <3
OdpowiedzUsuń@claudialech
No wisz w takim momencie O.o
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu jest super ;)
Genialny
OdpowiedzUsuńSupeeer :)
OdpowiedzUsuńchyba się domyślam co będzie dalej ;)
ekstra prosze wstaw juz mastepny
OdpowiedzUsuńchyba wiem co bedzie dalej :*
Kiedh kolejny ;-)
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuń