Zrobiliśmy zakupy w sklepie niedaleko przedszkola. Zostawiliśmy torby w samochodzie i udaliśmy się po Maxa. Wchodząc do środka panie przedszkolanki patrzyły na mnie dziwnym wzrokiem, jakby chciały powiedzieć: "Wow, Jo kogo ty nam tu przyprowadziłaś, jaki przystojniak". Ja czułam się jeszcze bardziej speszona, niż kiedykolwiek. Louis chyba to wyczuł, bo złapał mnie za rękę dodając mi tym otuchy. Weszliśmy do sali, gdzie obecnie znajdował się Max. Gdy tylko nas zobaczył rzucił klocki i podbiegł do nas, a konkretniej do Louisa. Ten wziął go na ręce i mocno przytulił. "Ty mała glizdo" pomyślałam sobie, zamiast mnie pierwszą przytulić, swoją ukochaną i jedyną siostrę to on rzuca się na Louisa i jakby nigdy nic tuli się do niego. Ale, że się nie wstydzi i nie boi to jestem w szoku.
Pożegnaliśmy się z paniami przedszkolankami, Lou wziął Maxa, a ja jego rzeczy. Poszliśmy do samochodu, zapięłam Małego w foteliku, a sama usiadłam z przodu obok mojego ukochanego kierowcy. Lou odpalił silnik i odjechaliśmy.
- Powiedz mi Lou jak ty to robisz? - zapytałam po tym jak wjechaliśmy na główną drogę.
- Robię co? - zapytał nie spuszczając oczu z drogi.
- Że potrafisz tak ludzi do siebie przyciągać. Najpierw ja, potem mój brat.- wytłumaczyłam. Louis zaczął się śmiać i odpowiedział.
- Urok osobisty, maleńka. - i puścił mi oczko. Zaczęłam się śmiać z chłopakiem. On naprawdę jest niesamowity. Dobrze, że go dzisiaj spotkałam, bo humor mi się od razu poprawił.
Po jakichś 30 minutach dojechaliśmy do mojego domu. Pokazałam Louisowi, gdzie ma zaparkować. Wysiedliśmy z auta, ja wzięłam Maxa na ręce, a Lou torby z zakupami. W torebce znalazłam klucze od domu. Szybko otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Udaliśmy się do kuchni. Lou położył wszystkie torby na blacie, a ja puściłam Maxa. Poszedł do salonu, pewnie będzie się bawił, pomyślałam. Zaczęłam rozpakowywać zakupy.
- Zaczekaj, pomogę ci. - powiedział Lou.
- Nie trzeba dam sobie radę. - odpowiedziałam, ale chłopak nie ustąpił i dalej mi pomagał.
Gdy skończyliśmy wzięłam się za robienie obiadu. Postanowiłam zrobić zapiekankę z kurczakiem. Zawsze mi wychodzi pyszna i wszyscy ją lubią. Louis siedział przy stole i uważnie mi się przyglądał, gdy podsmażałam mięso.
- LouLou - tak do niego mówi Max. - Zostaniesz na obiedzie? - zapytałam, a chłopak uśmiechnął się i powiedział.
- Nie chciałbym przeszkadzać, ja już będę się zbierać. - wstał od stołu.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz. Jesteś moim przyjacielem, a dla mnie przyjaciele są jak rodzina. Więc czy ci się to podoba, czy nie zostajesz na obiad. - oznajmiłam. - Później jak mój tata przyjedzie z pracy to cię odwiezie. Także nie masz wyboru, zostajesz i koniec. - oświadczyłam i wróciłam do wykonywania poprzedniej czynności. Nagle Louis chwycił mnie za rękę i odwrócił tak, że stałam teraz twarzą do niego. Popatrzył mi głęboko w oczy i pocałował w usta. Czułam, jak w moim brzuchu motyle szaleją ze szczęścia. Gdy oderwaliśmy się od siebie, objęłam chłopaka w talii i mocno się do niego przytuliłam, chciałam w ten sposób ukryć róż na policzkach. Lou przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Mogłabym tak stać godzinami, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Zaczął dzwonić mój telefon, oderwałam się od chłopaka i pobiegłam do przedpokoju, gdzie na podłodze leżała moja torebka. Wygrzebałam z niej mój telefon, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo. - powiedziałam zdyszana, nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Jo? Coś się stało? Dlaczego tak dyszysz? - zapytała mama, w jej głosie było słychać zdenerwowanie.
- Nic się nie stało mamo, biegłam po telefon. - odpowiedziałam spokojnie.
- Oh, to dobrze. Dzwonię, żeby zapytać czy zjedliście z Maxem obiad.
- Właśnie go robię. - powiedziałam i zaczerwieniłam się, bo przypomniałam sobie sytuację z przed chwili. Dobrze, że mnie mama nie widzi.
- To dobrze. Ja wrócę za jakieś dwie godziny, tata pewnie też jakoś tak, nie czekajcie na nas, odgrzejemy sobie. Ucałuj Maxa ode mnie. Pa skarbie.
- Dobrze, pa mamo. - rozłączyłam się.
Nie powiedziałam jej nic o Louisie, jak wróci będzie miała niespodziankę. Odwróciłam się, aby zobaczyć co dzieje się w salonie, bo przez całą rozmowę z mamą stałam tyłem do pomieszczenia. Gdy zobaczyłam co robi Max uśmiechnęłam się, ale jednocześnie byłam zaskoczona. Otóż mój brat oglądał właśnie bajki, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że sam sobie je włączył. To dziecko chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać, on ma zaledwie dwa lata, ale już zna się na cudach techniki.
Wróciłam do kuchni, gdzie Louis gotował. Gotował ! Wow, pierwszy raz w życiu widzę jak facet gotuje. Nie mówię, że mój tata tego nie robi, ale rzadko go widuje w takiej sytuacji, a raczej bym powiedziała, że wcale. Stanęłam w progu i przyglądałam mu się. Jeździłam wzrokiem od góry do dołu, nie mogłam oderwać oczu od jego ciała.
- I co kto dzwonił? - zapytał, a ja czułam jak się czerwienie, bo złapał mnie na gorącym uczynku, jak bezczelnie gapię się na jego kształtny tyłek.
- Ymm, mama dzwoniła. Pytała co z obiadem. Daj ja dokończę. - podeszłam bliżej niego.
- Nie jest dobrze, lubię gotować. - powiedział, a ja aż otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Lubisz gotować? - nie mogłam uwierzyć.
- No tak. Pomagałem często mamie w kuchni i tak się nauczyłem. - zaśmiał się.
- Taki syn to prawdziwy skarb. Twoja mama musi mieć z tobą dobrze. - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Oj, tak często mi to powtarza. - odpowiedział. - Skończone. - dodał.
Wstawiliśmy naczynie żaroodporne z naszą zapiekanką do piekarnika. Musimy czekać 30 minut, aż będzie gotowe. Poszliśmy więc do salonu, gdy tylko Max nas zobaczył rzucił się na Louisa i nie chciał go puścić. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy kreskówki, bo Mały nie dał nam przełączyć na inny kanał, dopóki nasza zapiekanka nie była gotowa. Gdy minęło pół godziny poszłam do kuchni, zapiekanka była już gotowa.
- Chłopaki! - krzyknęłam. - Obiad.
Nie minęło 10 sekund, a oboje byli w kuchni.
- Siadajcie. - powiedziałam. Louis włożył Maxa do specjalnego fotelika, a ja nakładałam jedzenie na talerze. Jak już wszystko było gotowe, usiadłam koło Louisa i zaczęliśmy jeść.
- Chyba dobrze razem gotujemy. - stwierdziłam i kiwnęłam głową w stronę młodego. Chłopak zaśmiał się, gdy zobaczył jak mały wszystko ładnie je. Oczywiście, jak to on musi się ubrudzić, bo przecież zjedzenie czegoś nie może obyć się bez upaprania siebie.
Po skończonym posiłku posprzątałam ze stołu, a Louis przebrał Maxa w czyste ubrania, na górze w jego pokoju. Gdy skończyłam zmywać naczynia, udałam się do salonu, gdzie na kanapie urzędowali chłopaki. Max oczywiście na kolanach u Louisa, co mnie nie zdziwiło. Oglądaliśmy jakąś kreskówkę, znowu, gdy Lou zapytał.
- Gdzie wolałabyś mieszkać w Wielkiej Brytanii czy w Polsce? - przyznam szczerze zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Nie spodziewałam się takiego pytania. Wiesz, przez 16 lat mieszkałam w Polsce, a tutaj dopiero dwa. Trudno mi wybierać, choć mam już jakieś porównanie, co do tego. - powiedziałam. - Ale jeśli miałabym wybierać, to wybrałabym Wielką Brytanię. - dodałam. Lou uśmiechnął się na te słowa. - Ale nie mówię, że nie chciałabym wrócić do Polski. - chłopak posmutniał. - Hej, nie smuć się. Na razie nigdzie się nie wybieram. No, chyba, że w wakacje. - oznajmiłam, a Lou odetchnął z ulgą.
Około godziny 18 przyjechali moi rodzice. Podgrzałam im obiad. Tata mnie pochwalił, że genialnie gotuję, a ja dodałam, że Louis mi pomagał. Ale i tak podziękowałam grzecznie, po czym zapytałam.
- Tatku, mógłbyś odwieźć Louisa ?
- Pewnie, że tak. Z miłą chęcią. - odpowiedział, a ja dałam mu całusa w policzek. Gdy tata skończył jeść oznajmił, że mogą jechać. Zrobiło mi się smutno, że Louis znowu mnie opuszcza i nie wiem kiedy się spotkamy. Ale cały czas mam nadzieję, że to będzie niedługo. Pożegnałam się z Louisem, nie chciałam go w ogóle puścić, chciałam aby został ze mną na zawsze, ale wiem, że tak niestety nie mogło być. Ostatni raz pocałowałam go w policzek i wyszedł. Pomachałam mu na pożegnanie przez okna w kuchni, po czym razem z moim tatą wsiedli do samochodu i odjechali. Poszłam na górę do swojego pokoju, wchodząc do pomieszczenia zauważyłam białą kopertę leżącą na moim łóżku. Wzięłam ją do rąk i wyciągnęłam zdjęcie oraz list. Zdjęcie przedstawiało dwójkę dzieci, dziewczynkę i chłopaka szczerzących się do aparatu. Uśmiechnęłam się do fotografii, bo to ja i Louis, gdy byliśmy mali. Odłożyłam zdjęcie na łóżko i wzięłam do ręki list, jego treść brzmiała:
Ciekawi mnie kiedy zostawił kopertę, pewnie wtedy gdy przebierał Maxa po obiedzie, a to szaleniec jeden. Przypięłam zdjęcie do tablicy korkowej nad biurkiem, a list schowałam do szuflady. Wyciągnęłam książki z torby i zaczęłam się uczyć, przynajmniej próbowałam. Nie mogłam się na niczym skupić, bo moje myśli krążyły wokół chłopaka z niebieskimi oczami.
Pożegnaliśmy się z paniami przedszkolankami, Lou wziął Maxa, a ja jego rzeczy. Poszliśmy do samochodu, zapięłam Małego w foteliku, a sama usiadłam z przodu obok mojego ukochanego kierowcy. Lou odpalił silnik i odjechaliśmy.
- Powiedz mi Lou jak ty to robisz? - zapytałam po tym jak wjechaliśmy na główną drogę.
- Robię co? - zapytał nie spuszczając oczu z drogi.
- Że potrafisz tak ludzi do siebie przyciągać. Najpierw ja, potem mój brat.- wytłumaczyłam. Louis zaczął się śmiać i odpowiedział.
- Urok osobisty, maleńka. - i puścił mi oczko. Zaczęłam się śmiać z chłopakiem. On naprawdę jest niesamowity. Dobrze, że go dzisiaj spotkałam, bo humor mi się od razu poprawił.
Po jakichś 30 minutach dojechaliśmy do mojego domu. Pokazałam Louisowi, gdzie ma zaparkować. Wysiedliśmy z auta, ja wzięłam Maxa na ręce, a Lou torby z zakupami. W torebce znalazłam klucze od domu. Szybko otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Udaliśmy się do kuchni. Lou położył wszystkie torby na blacie, a ja puściłam Maxa. Poszedł do salonu, pewnie będzie się bawił, pomyślałam. Zaczęłam rozpakowywać zakupy.
- Zaczekaj, pomogę ci. - powiedział Lou.
- Nie trzeba dam sobie radę. - odpowiedziałam, ale chłopak nie ustąpił i dalej mi pomagał.
Gdy skończyliśmy wzięłam się za robienie obiadu. Postanowiłam zrobić zapiekankę z kurczakiem. Zawsze mi wychodzi pyszna i wszyscy ją lubią. Louis siedział przy stole i uważnie mi się przyglądał, gdy podsmażałam mięso.
- LouLou - tak do niego mówi Max. - Zostaniesz na obiedzie? - zapytałam, a chłopak uśmiechnął się i powiedział.
- Nie chciałbym przeszkadzać, ja już będę się zbierać. - wstał od stołu.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz. Jesteś moim przyjacielem, a dla mnie przyjaciele są jak rodzina. Więc czy ci się to podoba, czy nie zostajesz na obiad. - oznajmiłam. - Później jak mój tata przyjedzie z pracy to cię odwiezie. Także nie masz wyboru, zostajesz i koniec. - oświadczyłam i wróciłam do wykonywania poprzedniej czynności. Nagle Louis chwycił mnie za rękę i odwrócił tak, że stałam teraz twarzą do niego. Popatrzył mi głęboko w oczy i pocałował w usta. Czułam, jak w moim brzuchu motyle szaleją ze szczęścia. Gdy oderwaliśmy się od siebie, objęłam chłopaka w talii i mocno się do niego przytuliłam, chciałam w ten sposób ukryć róż na policzkach. Lou przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Mogłabym tak stać godzinami, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Zaczął dzwonić mój telefon, oderwałam się od chłopaka i pobiegłam do przedpokoju, gdzie na podłodze leżała moja torebka. Wygrzebałam z niej mój telefon, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo. - powiedziałam zdyszana, nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Jo? Coś się stało? Dlaczego tak dyszysz? - zapytała mama, w jej głosie było słychać zdenerwowanie.
- Nic się nie stało mamo, biegłam po telefon. - odpowiedziałam spokojnie.
- Oh, to dobrze. Dzwonię, żeby zapytać czy zjedliście z Maxem obiad.
- Właśnie go robię. - powiedziałam i zaczerwieniłam się, bo przypomniałam sobie sytuację z przed chwili. Dobrze, że mnie mama nie widzi.
- To dobrze. Ja wrócę za jakieś dwie godziny, tata pewnie też jakoś tak, nie czekajcie na nas, odgrzejemy sobie. Ucałuj Maxa ode mnie. Pa skarbie.
- Dobrze, pa mamo. - rozłączyłam się.
Nie powiedziałam jej nic o Louisie, jak wróci będzie miała niespodziankę. Odwróciłam się, aby zobaczyć co dzieje się w salonie, bo przez całą rozmowę z mamą stałam tyłem do pomieszczenia. Gdy zobaczyłam co robi Max uśmiechnęłam się, ale jednocześnie byłam zaskoczona. Otóż mój brat oglądał właśnie bajki, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że sam sobie je włączył. To dziecko chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać, on ma zaledwie dwa lata, ale już zna się na cudach techniki.
Wróciłam do kuchni, gdzie Louis gotował. Gotował ! Wow, pierwszy raz w życiu widzę jak facet gotuje. Nie mówię, że mój tata tego nie robi, ale rzadko go widuje w takiej sytuacji, a raczej bym powiedziała, że wcale. Stanęłam w progu i przyglądałam mu się. Jeździłam wzrokiem od góry do dołu, nie mogłam oderwać oczu od jego ciała.
- I co kto dzwonił? - zapytał, a ja czułam jak się czerwienie, bo złapał mnie na gorącym uczynku, jak bezczelnie gapię się na jego kształtny tyłek.
- Ymm, mama dzwoniła. Pytała co z obiadem. Daj ja dokończę. - podeszłam bliżej niego.
- Nie jest dobrze, lubię gotować. - powiedział, a ja aż otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Lubisz gotować? - nie mogłam uwierzyć.
- No tak. Pomagałem często mamie w kuchni i tak się nauczyłem. - zaśmiał się.
- Taki syn to prawdziwy skarb. Twoja mama musi mieć z tobą dobrze. - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Oj, tak często mi to powtarza. - odpowiedział. - Skończone. - dodał.
Wstawiliśmy naczynie żaroodporne z naszą zapiekanką do piekarnika. Musimy czekać 30 minut, aż będzie gotowe. Poszliśmy więc do salonu, gdy tylko Max nas zobaczył rzucił się na Louisa i nie chciał go puścić. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy kreskówki, bo Mały nie dał nam przełączyć na inny kanał, dopóki nasza zapiekanka nie była gotowa. Gdy minęło pół godziny poszłam do kuchni, zapiekanka była już gotowa.
- Chłopaki! - krzyknęłam. - Obiad.
Nie minęło 10 sekund, a oboje byli w kuchni.
- Siadajcie. - powiedziałam. Louis włożył Maxa do specjalnego fotelika, a ja nakładałam jedzenie na talerze. Jak już wszystko było gotowe, usiadłam koło Louisa i zaczęliśmy jeść.
- Chyba dobrze razem gotujemy. - stwierdziłam i kiwnęłam głową w stronę młodego. Chłopak zaśmiał się, gdy zobaczył jak mały wszystko ładnie je. Oczywiście, jak to on musi się ubrudzić, bo przecież zjedzenie czegoś nie może obyć się bez upaprania siebie.
Po skończonym posiłku posprzątałam ze stołu, a Louis przebrał Maxa w czyste ubrania, na górze w jego pokoju. Gdy skończyłam zmywać naczynia, udałam się do salonu, gdzie na kanapie urzędowali chłopaki. Max oczywiście na kolanach u Louisa, co mnie nie zdziwiło. Oglądaliśmy jakąś kreskówkę, znowu, gdy Lou zapytał.
- Gdzie wolałabyś mieszkać w Wielkiej Brytanii czy w Polsce? - przyznam szczerze zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Nie spodziewałam się takiego pytania. Wiesz, przez 16 lat mieszkałam w Polsce, a tutaj dopiero dwa. Trudno mi wybierać, choć mam już jakieś porównanie, co do tego. - powiedziałam. - Ale jeśli miałabym wybierać, to wybrałabym Wielką Brytanię. - dodałam. Lou uśmiechnął się na te słowa. - Ale nie mówię, że nie chciałabym wrócić do Polski. - chłopak posmutniał. - Hej, nie smuć się. Na razie nigdzie się nie wybieram. No, chyba, że w wakacje. - oznajmiłam, a Lou odetchnął z ulgą.
Około godziny 18 przyjechali moi rodzice. Podgrzałam im obiad. Tata mnie pochwalił, że genialnie gotuję, a ja dodałam, że Louis mi pomagał. Ale i tak podziękowałam grzecznie, po czym zapytałam.
- Tatku, mógłbyś odwieźć Louisa ?
- Pewnie, że tak. Z miłą chęcią. - odpowiedział, a ja dałam mu całusa w policzek. Gdy tata skończył jeść oznajmił, że mogą jechać. Zrobiło mi się smutno, że Louis znowu mnie opuszcza i nie wiem kiedy się spotkamy. Ale cały czas mam nadzieję, że to będzie niedługo. Pożegnałam się z Louisem, nie chciałam go w ogóle puścić, chciałam aby został ze mną na zawsze, ale wiem, że tak niestety nie mogło być. Ostatni raz pocałowałam go w policzek i wyszedł. Pomachałam mu na pożegnanie przez okna w kuchni, po czym razem z moim tatą wsiedli do samochodu i odjechali. Poszłam na górę do swojego pokoju, wchodząc do pomieszczenia zauważyłam białą kopertę leżącą na moim łóżku. Wzięłam ją do rąk i wyciągnęłam zdjęcie oraz list. Zdjęcie przedstawiało dwójkę dzieci, dziewczynkę i chłopaka szczerzących się do aparatu. Uśmiechnęłam się do fotografii, bo to ja i Louis, gdy byliśmy mali. Odłożyłam zdjęcie na łóżko i wzięłam do ręki list, jego treść brzmiała:
Pamiętaj zawsze jestem przy Tobie.
Kocham LouLou
Ciekawi mnie kiedy zostawił kopertę, pewnie wtedy gdy przebierał Maxa po obiedzie, a to szaleniec jeden. Przypięłam zdjęcie do tablicy korkowej nad biurkiem, a list schowałam do szuflady. Wyciągnęłam książki z torby i zaczęłam się uczyć, przynajmniej próbowałam. Nie mogłam się na niczym skupić, bo moje myśli krążyły wokół chłopaka z niebieskimi oczami.
_______________________________________________________________________________
Kochani, dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednim rozdziałem, teraz mam pewność, że jest ktoś to czyta mojego bloga. Jest Was niewiele, ale najważniejsze jest to, że jesteście :) Postanowiłam, że na razie nie usuwam bloga, nie mogę tego zrobić, za bardzo go kocham, żeby teraz tak po prostu go usunąć. Tak, więc będziecie musieli jeszcze trochę mnie tutaj znosić :)
Przypominam, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach na twitterze, wystarczy napisać nick swojego tt w komentarzu, a będę Was informować :)
Jeśli macie do mnie jakieś pytania, o bloga, o mnie, czy o cokolwiek innego możecie je zadawać na ASKU
To chyba tyle, miłego weekendu robaczki :)
Świetny, boski i wgl wszystkie naj. :) Masz talent dziewczyno :-)
OdpowiedzUsuńCantina
Brak mi słów jest tak świetny!!! :D
OdpowiedzUsuń