Rano obudziłam się cała obolała. Dosłownie wszystko mnie bolało. Uczucie nie do opisania, jeszcze nigdy czegoś takiego nie doznałam. Spojrzałam w stronę okna, a za nim słońce świeciło, a promyki wpadały do pokoju przez ciemne zasłony. Louisa nie było obok mnie, gdzie on znowu poszedł? Mam nadzieję, że nie uciekł ode mnie po tym co między nami zaszło.
- Loui? - zapytałam zachrypniętym głosem.
- Louis? - zapytałam ponownie tym razem trochę głośniej.
- Dzień dobry skarbie. Jak się czujesz? - zapytał nagle chłopak wchodząc do pokoju z tacą, na której dostrzegłam mnóstwo jedzenia i dwa kubki. Jakieś kanapki i kilka rodzai owoców.
- Dzień dobry Lou, dziękuję dobrze. - odpowiedziałam i przesunęłam się w prawo na łóżku, aby zrobić chłopakowi miejsce. Wślizgnął się pod kołdrę obok mnie i obdarzył mnie całusem w skroń. Położył tacę między nami i podał mi kubek z parującym płynem w środku. Upiłam łyk i odezwałam się.
- Pyszna kawa, dziękuję. - I pocałowałam chłopaka w policzek. Lou uśmiechnął się do mnie, po czym wziął do ręki małą kromkę posmarowaną masełkiem i z pomidorem na górze, którą przystawił do moich ust. Zaczęliśmy się na zmianę karmić, a ile było przy tym zabawy. Louis co chwila pytał się czy wszystko ze mną dobrze i jak się czuję, a ja za każdym razem odpowiadałam, że nic mi nie jest i dobrze się czuję. Już mnie zaczynały irytować te jego pytania o moje samopoczucie. Bo ile można się pytać o jedno i to samo w ciągu piętnastu minut. Rozumiem, że się martwi ale bez przesady.
Po zjedzonym śniadaniu Louis wstał z łóżka i odsłonił zasłony oraz otworzył okno. Świeże powietrze wypełniło wnętrze pokoju. Odetchnęłam głęboko, a następnie próbowałam wstać z łóżka. Niestety nie było to takie proste, jakby mogło się komuś wydawać. Bolało mnie strasznie, mimo że raczej nie powinno.
- Louis, pomożesz mi? - poprosiłam, a chłopak od razu znalazł się przy mnie i uklęknął obok łóżka.
- Boli cię? - zapytał z troską, a ja kiwnęłam ledwo zauważalnie głową.
- Przynieść ci coś, może podać? - troskliwy jak zawsze.
- Pomóż mi wstać, a dalej sobie poradzę. - oznajmiłam z uśmiechem, a chłopak wstał z podłogi i wziął mnie w swoje ramiona. - Co ty robisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Pomagam ci. - powiedział i zaniósł mnie do łazienki.
- Lou, ja potrafię chodzić. - zaśmiałam się, gdy postawił mnie na zimnych kafelkach, a ja byłam boso.
- Wiem, ale uwielbiam cię mieć w swoich ramionach, bo wiem że wtedy jesteś bezpieczna. - odpowiedział i wyszedł z łazienki. Zaskoczył mnie tymi słowami. Umyłam zęby, wyszczotkowałam włosy i związałam w kucyka, pomalowałam rzęsy wodoodporną maskarą i wyszłam z łazienki. Louisa zastałam w kuchni, gdzie zmywał naczynia. Fajnie jest się przyglądać jak chłopak zmywa naczynia. W domu zawsze to ja abo mama je zmywamy, tata jakoś tego nigdy nie robi, ciekawe dlaczego. Podeszłam na paluszkach bliżej niego i objęłam ramionami w pasie. Policzek położyłam na jego umięśnionych i gołych plecach. Podskoczył, bo pewnie się przestraszył, ale nic nie powiedział. Zmywał naczynia, a ja kurczowo trzymałam się jego pasa. Gdy wykonywał jakiś ruch czułam jak jego mięśnie się napinają. Gdy skończył zakręcił kran, wytarł ręce w ściereczkę leżącą obok na blacie, po czym odwrócił się do mnie twarzą. Popatrzyłam w górę i zobaczyłam w oczach chłopaka smutek. Tak jakby coś go trapiło, ale nie chciał mi powiedzieć co. Po chwili, gdy staliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie, Louis odezwał się.
- Przepraszam. - zmarszczyłam brwi, bo naprawdę nie wiedziałam o co mu chodzi i przede wszystkim za co mnie przeprasza.
- Za co? - zapytałam. Nie wiem o co chodzi, ale to musi być poważna sprawa skoro Louis się tak bardzo tym zamartwia.
- Za to, że cię skrzywdziłem. - wyjaśnił i już chciał mnie zostawić samą w kuchni, ale w porę go zatrzymałam pociągając za ramię.
- Louis, ja sama chciałam abyśmy to zrobili. A ty jak dobrze pamiętasz kilka razy pytałeś się czy na pewno jestem zdecydowana i gotowa. A co ja ci odpowiedziałam? - zapytałam, a chłopak odwrócił się do mnie, ale jego wyraz twarzy był nadal smutny. Nic mi nie odpowiedział, więc dodałam.
- Że sama tego chciałam i byłam tego pewna. Więc kogo powinnam za to winić? Siebie. Poza tym ty chciałeś to przerwać, a ja nalegałam żebyś tego nie robił. Więc nie masz się czym smucić. To było najpiękniejsze przeżycie w moim życiu. - powiedziałam i podeszłam bliżej niego. Popatrzyłam w oczy, a następnie stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.
- Ale boli cię. - szepnął.
- Wiem, ale przestanie. - odpowiedziałam z uśmiechem, aby potwierdzić moje słowa i tak naprawdę upewnić Louisa, że wszystko jest w porządku, a ból prędzej czy później minie. Mam nadzieję, że prędzej.
- A może chcesz się położyć. Możemy cały dzień spędzić w łóżku, albo na kanapie. - zaproponował.
- Nie, chciałabym pójść na plażę. Szkoda tracić tak pięknego dnia leżąc w łóżku. Chociaż kusząca propozycja leżenia w twoich objęciach, ale może wieczorkiem. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę sypialni.
- Ok, czyli plaża. - powiedział Louis, gdy weszliśmy do sypialni. - To ja idę się przebrać w kąpielówki do łazienki, a sypialnia jest cała twoja. - dodał, dał mi buziaka w policzek i już go nie było w pokoju. Pokręciłam głową i usiadłam na łóżku. Ciekawe gdzie położył to brudne prześcieradło. Chyba go nie wyprał, bo w łazience go nie było. Gdy przebierałam się w strój kąpielowy cały czas zastanawiałam się czy ta noc jakoś wpłynie na nasz związek. W sumie zachowujemy się tak jak wcześniej i raczej nic się nie zmieniło. Louis jest nadal czuły i troskliwy dla mnie, co mnie nie dziwi, bo on zawsze taki był.
Po dziesięciu minutach byłam przebrana w niebieską sukienkę na cieniutkich ramiączkach sięgającą mi nieco nad kolano. Pod spodem miałam dwuczęściowy, kolorowy strój kąpielowy, który kupiłam wczoraj razem z mamą. Na nogi założyłam japonki, za którymi co prawda nie przepadam, ale czasem należy zrobić wyjątek, a takie buty najlepiej nadają się na plażę.
- Jo? Mogę wejść? - usłyszałam głos Louisa za drzwiami.
- Tak. - odpowiedziałam stojąc przed lusterkiem i poprawiając kucyk.
- Ślicznie wyglądasz. Do twarzy ci w niebieskim. - powiedział, gdy wszedł do pokoju. Miał na sobie tylko krótkie, dżinsowe spodenki, zza których wystawała gumka czarnych kąpielówek.
- Lou? - zapytałam, a chłopak od razu stanął za mną i złapał mnie za biodra, a podbródek oparł na moim ramieniu.
- Tak?
- Co zrobiłeś z tym prześcieradłem? - zapytałam i popatrzyłam na jego odbicie w lustrze. Wydawał się zakłopotany tym pytaniem.
- Wyrzuciłem. Pomyślałem, że odkupimy. - odpowiedział i puścił mnie, a następnie podszedł do okna i je zamknął.
- Idziemy? - zapytał i przeszedł do salonu.
- Jak to wyrzuciłeś, gdzie? Przecież miałeś je uprać. - powiedziałam i ruszyłam za nim.
- Ale pomyślałem, że lepiej wyrzucić. Możemy o tym nie rozmawiać? Mam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie teraz tak się czujesz. - powiedział, a mnie zamurowało. Myślałam, że wytłumaczyłam mu że to nie jego wina.
- Przecież mówiłam ci, żebyś się tym tak nie zamartwiał. Wyjaśniliśmy sobie tę sprawę i koniec kropka. Nie ma do czego wracać. - oznajmiłam.
- Wiem, ale źle się z tym czuję Jo. Wiesz jakie to uczucie mieć świadomość, że skrzywdziło się ukochaną osobę? - zapytał.
- Louis! - krzyknęłam. - Nie skrzywdziłeś mnie. Ile razy mam ci to jeszcze powiedzieć, aby dotarło to do twojej tępej głowy, co? - powiedziałam już nieco ciszej, a chłopak popatrzył na mnie pytającym wzrokiem i tak jakby nie rozumiał co ja właśnie mu powiedziałam.
- Przepraszam bardzo, jakiej? - zapytał z rozbawieniem w głosie. A ja już wiedziałam, że wszystko jest z nim w porządku i udało mi się go rozśmieszyć.
- Tępej. - odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach i położyłam sobie ręce na biodrach.
- Tępej ? - zapytał i powoli ruszył w moją stronę. Kiwnęłam głową i zaczęłam się cofać. Niestety nie dane mi było uciec, bo jak tylko postawiłam kilka kroków natrafiłam na ścianę. Louis, gdy zobaczył, że nie mam szans na jakikolwiek ruch szybko podszedł do mnie i oparł ręce na ścianie po obu stronach mojej głowy. Pochylił się nade mną i pocałował. Wplotłam palce w jego włosy, a chłopak złapał mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął. Po chwili poczułam jak jego dłonie zjeżdżają w dół i zatrzymują się na moich gołych udach. Lou złapał mnie mocniej i jednym ruchem podniósł w górę, abym oplotłam go w pasie. Gdy byłam już w górze to poczułam nieprzyjemny ból tam na dole. Oderwałam się od jego ust i głośno syknęłam. W moich oczach od razu zebrały się łzy, które gdy tylko zamknęłam oczy wypłynęły i spłynęły po policzkach.
- Przepraszam, nie chciałem. - powiedział chłopak ze słyszalnym bólem w głosie. Pokręciłam szybko głową, a Louis postawił mnie na ziemi. Musiałam oprzeć się o jego ramiona, bo inaczej bym się przewróciła. - Przepraszam Jo, ja naprawdę nie chciałem. Nie pomyślałem. - dodał ze smutkiem w głosie.
- Już dobrze. - powiedziałam i chciałam go pocałować, ale nie dał mi szansy.
- Przestań mi mówić, że wszystko jest dobrze. Wiem, że cię boli, widzę to. I nie udawaj i nie mów, że to tylko i wyłącznie twoja wina, bo ja też w tym brałem udział. I mogłem przestać, ale ty nie chciałaś. - wykrzyczał.
- Louis, uspokój się do jasnej cholery. Oboje chcieliśmy to to zrobiliśmy i nie obarczajmy się teraz, że to moja czy twoja wina. Bo wina leży po obu stronach, a ty zachowujesz się od rana bardzo dziwnie. Obnosisz się ze mną jak z jajkiem. O co ci właściwie chodzi? - ja tak samo krzyczałam, ile tylko miałam sił w płucach. Jeśli on może to ja też.
- O co mi chodzi? A o co tobie chodzi?
- Myślisz, że udaję? - zapytałam urażona. - Nawet nie wiesz jak to cholernie boli, a teraz jeszcze masz prawo wmawiać mi że to sobie wymyśliłam? Śmieszny jesteś. Rób co chcesz ja wracam do domu. - oznajmiłam i ruszyłam do sypialni. Miałam gdzieś, że boli mnie wszystko. Całe ciało i dusza. Miałam to gdzieś, że właśnie pokłóciłam się z chłopakiem, którego kocham i z którym jak mi się wydawało spędziłam najpiękniejszą noc w moim życiu, ale się myliłam. I byłam tak bardzo głupia, że myślałam iż będzie z nami tak jak wcześniej, ale byłam głupia i naiwna. Myliłam się, myślałam że Louis jest inny.
Szybko weszłam do pokoju i zaczęłam się w pośpiechu pakować. Nie mam pojęcia jak wrócę do domu, przyjechałam tutaj z Louisem, jego samochodem. Nie zadzwonię do taty, bo jakby się dowiedział o co się pokłóciliśmy to chyba zbiłby Louisa na kwaśne jabłko. Przeszłam przez salon do łazienki, wzięłam z niej swoją kosmetyczkę i wróciłam do sypialni. Louis przez cały ten czas siedział na kanapie w salonie i przypatrywał się moim poczynaniom. Zasunęłam torbę na zamek i przewiesiłam ją sobie na ramieniu. Wyszłam z pokoju i już chciałam przejść przez salon do drzwi wyjściowych, gdy Louis stanął przede mną i nie pozwolił mi przejść.
- Przepuść mnie. - powiedziałam surowym tonem.
- Nie. - odpowiedział.
- Przepuść mnie. - powiedziałam ponownie i próbowałam się przecisnąć obok niego, ale chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Chciał mnie pocałować w usta, ale w porę zorientowałam się co kombinuje i odwróciłam głowę, także jego usta wylądowały na moim policzku. - Przepuść mnie, albo zacznę się drżeć. - oznajmiłam próbując wyrwać się z jego uścisku, ale nadaremnie. Za mocno mnie trzymał, abym mogła coś zrobić.
- Jo, przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie krzyczeć. Tak naprawdę to ja tak nie myślę. - powiedział.
- Nie powinieneś, ale to zrobiłeś i jest już za późno. Nie cofniesz tych słów. - odpowiedziałam próbując wyrwać swoje ramię z jego uścisku.
- Wiem dlatego proszę cię, nie gniewaj się. Zostań tu ze mną tak jak planowaliśmy. Obiecuję, że będę bardziej czuły i wyrozumiały i obiecuję, że nie będę na ciebie krzyczał. Tylko proszę zostań ze mną, nie opuszczaj mnie, nie po tym co przeszliśmy. - powiedział, a ja popatrzyłam w górę na jego twarz. Po policzkach spływały mu łzy. Rzuciłam torbę na ziemię i podniosłam dłonie w górę, otarłam kciukami łzy. Lou wtulił głowę w moją dłoń, a ja pogładziłam go opuszkami palców po policzkach.
- Zostaniesz? - zapytał z nadzieją w głosie. Kiwnęłam głową i po chwili poczułam jego usta na swoich. Mokre od łez, ale też pełne miłości do mnie. Kocham tego chłopaka mimo, że się kłócimy. Kocham go mimo wszystko i wiem że on kocha mnie.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, wiem że dawno mnie tutaj nie było i bardzo zaniedbałam tego bloga, ale miałam ważne sprawy do załatwienia, mam nadzieję że zrozumiecie.
Pod ostatnim rozdziałem znalazło się tylko 6 komentarzy. Domyślam się, że nie podobał się Wam ten rozdział. W sumie się nie dziwię, bo mi również. Mam nadzieję, że ten Wam się bardziej spodoba i pojawi się więcej komentarzy.
Chciałam jeszcze jedną rzecz zaznaczyć. W ankiecie, którą zamieściłam jakiś czas temu wzięły udział 22 osoby. 12 osób zaznaczyło, że czyta i komentuje. Więc pod każdym rozdziałem powinno pojawić się 12 komentarzy, których no cóż nie ukrywajmy po prostu nie ma. Nie wiem co się dzieje, czy Wam się nie chce komentować czy coś innego. Nie rozumiem też czy to tak trudno napisać kilka słów co czujecie po przeczytaniu danego rozdziału ?
W takim razie postanowiłam, że powrócę do zasady 10 komentarzy = następny rozdział
Muszę Was jakoś zmotywować do komentowania, a jeśli chcecie rozdziały częściej to po prostu komentujcie :)
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASKA lub TWITTERA
Do następnego :)
- Loui? - zapytałam zachrypniętym głosem.
- Louis? - zapytałam ponownie tym razem trochę głośniej.
- Dzień dobry skarbie. Jak się czujesz? - zapytał nagle chłopak wchodząc do pokoju z tacą, na której dostrzegłam mnóstwo jedzenia i dwa kubki. Jakieś kanapki i kilka rodzai owoców.
- Dzień dobry Lou, dziękuję dobrze. - odpowiedziałam i przesunęłam się w prawo na łóżku, aby zrobić chłopakowi miejsce. Wślizgnął się pod kołdrę obok mnie i obdarzył mnie całusem w skroń. Położył tacę między nami i podał mi kubek z parującym płynem w środku. Upiłam łyk i odezwałam się.
- Pyszna kawa, dziękuję. - I pocałowałam chłopaka w policzek. Lou uśmiechnął się do mnie, po czym wziął do ręki małą kromkę posmarowaną masełkiem i z pomidorem na górze, którą przystawił do moich ust. Zaczęliśmy się na zmianę karmić, a ile było przy tym zabawy. Louis co chwila pytał się czy wszystko ze mną dobrze i jak się czuję, a ja za każdym razem odpowiadałam, że nic mi nie jest i dobrze się czuję. Już mnie zaczynały irytować te jego pytania o moje samopoczucie. Bo ile można się pytać o jedno i to samo w ciągu piętnastu minut. Rozumiem, że się martwi ale bez przesady.
Po zjedzonym śniadaniu Louis wstał z łóżka i odsłonił zasłony oraz otworzył okno. Świeże powietrze wypełniło wnętrze pokoju. Odetchnęłam głęboko, a następnie próbowałam wstać z łóżka. Niestety nie było to takie proste, jakby mogło się komuś wydawać. Bolało mnie strasznie, mimo że raczej nie powinno.
- Louis, pomożesz mi? - poprosiłam, a chłopak od razu znalazł się przy mnie i uklęknął obok łóżka.
- Boli cię? - zapytał z troską, a ja kiwnęłam ledwo zauważalnie głową.
- Przynieść ci coś, może podać? - troskliwy jak zawsze.
- Pomóż mi wstać, a dalej sobie poradzę. - oznajmiłam z uśmiechem, a chłopak wstał z podłogi i wziął mnie w swoje ramiona. - Co ty robisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Pomagam ci. - powiedział i zaniósł mnie do łazienki.
- Lou, ja potrafię chodzić. - zaśmiałam się, gdy postawił mnie na zimnych kafelkach, a ja byłam boso.
- Wiem, ale uwielbiam cię mieć w swoich ramionach, bo wiem że wtedy jesteś bezpieczna. - odpowiedział i wyszedł z łazienki. Zaskoczył mnie tymi słowami. Umyłam zęby, wyszczotkowałam włosy i związałam w kucyka, pomalowałam rzęsy wodoodporną maskarą i wyszłam z łazienki. Louisa zastałam w kuchni, gdzie zmywał naczynia. Fajnie jest się przyglądać jak chłopak zmywa naczynia. W domu zawsze to ja abo mama je zmywamy, tata jakoś tego nigdy nie robi, ciekawe dlaczego. Podeszłam na paluszkach bliżej niego i objęłam ramionami w pasie. Policzek położyłam na jego umięśnionych i gołych plecach. Podskoczył, bo pewnie się przestraszył, ale nic nie powiedział. Zmywał naczynia, a ja kurczowo trzymałam się jego pasa. Gdy wykonywał jakiś ruch czułam jak jego mięśnie się napinają. Gdy skończył zakręcił kran, wytarł ręce w ściereczkę leżącą obok na blacie, po czym odwrócił się do mnie twarzą. Popatrzyłam w górę i zobaczyłam w oczach chłopaka smutek. Tak jakby coś go trapiło, ale nie chciał mi powiedzieć co. Po chwili, gdy staliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie, Louis odezwał się.
- Przepraszam. - zmarszczyłam brwi, bo naprawdę nie wiedziałam o co mu chodzi i przede wszystkim za co mnie przeprasza.
- Za co? - zapytałam. Nie wiem o co chodzi, ale to musi być poważna sprawa skoro Louis się tak bardzo tym zamartwia.
- Za to, że cię skrzywdziłem. - wyjaśnił i już chciał mnie zostawić samą w kuchni, ale w porę go zatrzymałam pociągając za ramię.
- Louis, ja sama chciałam abyśmy to zrobili. A ty jak dobrze pamiętasz kilka razy pytałeś się czy na pewno jestem zdecydowana i gotowa. A co ja ci odpowiedziałam? - zapytałam, a chłopak odwrócił się do mnie, ale jego wyraz twarzy był nadal smutny. Nic mi nie odpowiedział, więc dodałam.
- Że sama tego chciałam i byłam tego pewna. Więc kogo powinnam za to winić? Siebie. Poza tym ty chciałeś to przerwać, a ja nalegałam żebyś tego nie robił. Więc nie masz się czym smucić. To było najpiękniejsze przeżycie w moim życiu. - powiedziałam i podeszłam bliżej niego. Popatrzyłam w oczy, a następnie stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.
- Ale boli cię. - szepnął.
- Wiem, ale przestanie. - odpowiedziałam z uśmiechem, aby potwierdzić moje słowa i tak naprawdę upewnić Louisa, że wszystko jest w porządku, a ból prędzej czy później minie. Mam nadzieję, że prędzej.
- A może chcesz się położyć. Możemy cały dzień spędzić w łóżku, albo na kanapie. - zaproponował.
- Nie, chciałabym pójść na plażę. Szkoda tracić tak pięknego dnia leżąc w łóżku. Chociaż kusząca propozycja leżenia w twoich objęciach, ale może wieczorkiem. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę sypialni.
- Ok, czyli plaża. - powiedział Louis, gdy weszliśmy do sypialni. - To ja idę się przebrać w kąpielówki do łazienki, a sypialnia jest cała twoja. - dodał, dał mi buziaka w policzek i już go nie było w pokoju. Pokręciłam głową i usiadłam na łóżku. Ciekawe gdzie położył to brudne prześcieradło. Chyba go nie wyprał, bo w łazience go nie było. Gdy przebierałam się w strój kąpielowy cały czas zastanawiałam się czy ta noc jakoś wpłynie na nasz związek. W sumie zachowujemy się tak jak wcześniej i raczej nic się nie zmieniło. Louis jest nadal czuły i troskliwy dla mnie, co mnie nie dziwi, bo on zawsze taki był.
Po dziesięciu minutach byłam przebrana w niebieską sukienkę na cieniutkich ramiączkach sięgającą mi nieco nad kolano. Pod spodem miałam dwuczęściowy, kolorowy strój kąpielowy, który kupiłam wczoraj razem z mamą. Na nogi założyłam japonki, za którymi co prawda nie przepadam, ale czasem należy zrobić wyjątek, a takie buty najlepiej nadają się na plażę.
- Jo? Mogę wejść? - usłyszałam głos Louisa za drzwiami.
- Tak. - odpowiedziałam stojąc przed lusterkiem i poprawiając kucyk.
- Ślicznie wyglądasz. Do twarzy ci w niebieskim. - powiedział, gdy wszedł do pokoju. Miał na sobie tylko krótkie, dżinsowe spodenki, zza których wystawała gumka czarnych kąpielówek.
- Lou? - zapytałam, a chłopak od razu stanął za mną i złapał mnie za biodra, a podbródek oparł na moim ramieniu.
- Tak?
- Co zrobiłeś z tym prześcieradłem? - zapytałam i popatrzyłam na jego odbicie w lustrze. Wydawał się zakłopotany tym pytaniem.
- Wyrzuciłem. Pomyślałem, że odkupimy. - odpowiedział i puścił mnie, a następnie podszedł do okna i je zamknął.
- Idziemy? - zapytał i przeszedł do salonu.
- Jak to wyrzuciłeś, gdzie? Przecież miałeś je uprać. - powiedziałam i ruszyłam za nim.
- Ale pomyślałem, że lepiej wyrzucić. Możemy o tym nie rozmawiać? Mam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie teraz tak się czujesz. - powiedział, a mnie zamurowało. Myślałam, że wytłumaczyłam mu że to nie jego wina.
- Przecież mówiłam ci, żebyś się tym tak nie zamartwiał. Wyjaśniliśmy sobie tę sprawę i koniec kropka. Nie ma do czego wracać. - oznajmiłam.
- Wiem, ale źle się z tym czuję Jo. Wiesz jakie to uczucie mieć świadomość, że skrzywdziło się ukochaną osobę? - zapytał.
- Louis! - krzyknęłam. - Nie skrzywdziłeś mnie. Ile razy mam ci to jeszcze powiedzieć, aby dotarło to do twojej tępej głowy, co? - powiedziałam już nieco ciszej, a chłopak popatrzył na mnie pytającym wzrokiem i tak jakby nie rozumiał co ja właśnie mu powiedziałam.
- Przepraszam bardzo, jakiej? - zapytał z rozbawieniem w głosie. A ja już wiedziałam, że wszystko jest z nim w porządku i udało mi się go rozśmieszyć.
- Tępej. - odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach i położyłam sobie ręce na biodrach.
- Tępej ? - zapytał i powoli ruszył w moją stronę. Kiwnęłam głową i zaczęłam się cofać. Niestety nie dane mi było uciec, bo jak tylko postawiłam kilka kroków natrafiłam na ścianę. Louis, gdy zobaczył, że nie mam szans na jakikolwiek ruch szybko podszedł do mnie i oparł ręce na ścianie po obu stronach mojej głowy. Pochylił się nade mną i pocałował. Wplotłam palce w jego włosy, a chłopak złapał mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął. Po chwili poczułam jak jego dłonie zjeżdżają w dół i zatrzymują się na moich gołych udach. Lou złapał mnie mocniej i jednym ruchem podniósł w górę, abym oplotłam go w pasie. Gdy byłam już w górze to poczułam nieprzyjemny ból tam na dole. Oderwałam się od jego ust i głośno syknęłam. W moich oczach od razu zebrały się łzy, które gdy tylko zamknęłam oczy wypłynęły i spłynęły po policzkach.
- Przepraszam, nie chciałem. - powiedział chłopak ze słyszalnym bólem w głosie. Pokręciłam szybko głową, a Louis postawił mnie na ziemi. Musiałam oprzeć się o jego ramiona, bo inaczej bym się przewróciła. - Przepraszam Jo, ja naprawdę nie chciałem. Nie pomyślałem. - dodał ze smutkiem w głosie.
- Już dobrze. - powiedziałam i chciałam go pocałować, ale nie dał mi szansy.
- Przestań mi mówić, że wszystko jest dobrze. Wiem, że cię boli, widzę to. I nie udawaj i nie mów, że to tylko i wyłącznie twoja wina, bo ja też w tym brałem udział. I mogłem przestać, ale ty nie chciałaś. - wykrzyczał.
- Louis, uspokój się do jasnej cholery. Oboje chcieliśmy to to zrobiliśmy i nie obarczajmy się teraz, że to moja czy twoja wina. Bo wina leży po obu stronach, a ty zachowujesz się od rana bardzo dziwnie. Obnosisz się ze mną jak z jajkiem. O co ci właściwie chodzi? - ja tak samo krzyczałam, ile tylko miałam sił w płucach. Jeśli on może to ja też.
- O co mi chodzi? A o co tobie chodzi?
- Myślisz, że udaję? - zapytałam urażona. - Nawet nie wiesz jak to cholernie boli, a teraz jeszcze masz prawo wmawiać mi że to sobie wymyśliłam? Śmieszny jesteś. Rób co chcesz ja wracam do domu. - oznajmiłam i ruszyłam do sypialni. Miałam gdzieś, że boli mnie wszystko. Całe ciało i dusza. Miałam to gdzieś, że właśnie pokłóciłam się z chłopakiem, którego kocham i z którym jak mi się wydawało spędziłam najpiękniejszą noc w moim życiu, ale się myliłam. I byłam tak bardzo głupia, że myślałam iż będzie z nami tak jak wcześniej, ale byłam głupia i naiwna. Myliłam się, myślałam że Louis jest inny.
Szybko weszłam do pokoju i zaczęłam się w pośpiechu pakować. Nie mam pojęcia jak wrócę do domu, przyjechałam tutaj z Louisem, jego samochodem. Nie zadzwonię do taty, bo jakby się dowiedział o co się pokłóciliśmy to chyba zbiłby Louisa na kwaśne jabłko. Przeszłam przez salon do łazienki, wzięłam z niej swoją kosmetyczkę i wróciłam do sypialni. Louis przez cały ten czas siedział na kanapie w salonie i przypatrywał się moim poczynaniom. Zasunęłam torbę na zamek i przewiesiłam ją sobie na ramieniu. Wyszłam z pokoju i już chciałam przejść przez salon do drzwi wyjściowych, gdy Louis stanął przede mną i nie pozwolił mi przejść.
- Przepuść mnie. - powiedziałam surowym tonem.
- Nie. - odpowiedział.
- Przepuść mnie. - powiedziałam ponownie i próbowałam się przecisnąć obok niego, ale chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Chciał mnie pocałować w usta, ale w porę zorientowałam się co kombinuje i odwróciłam głowę, także jego usta wylądowały na moim policzku. - Przepuść mnie, albo zacznę się drżeć. - oznajmiłam próbując wyrwać się z jego uścisku, ale nadaremnie. Za mocno mnie trzymał, abym mogła coś zrobić.
- Jo, przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie krzyczeć. Tak naprawdę to ja tak nie myślę. - powiedział.
- Nie powinieneś, ale to zrobiłeś i jest już za późno. Nie cofniesz tych słów. - odpowiedziałam próbując wyrwać swoje ramię z jego uścisku.
- Wiem dlatego proszę cię, nie gniewaj się. Zostań tu ze mną tak jak planowaliśmy. Obiecuję, że będę bardziej czuły i wyrozumiały i obiecuję, że nie będę na ciebie krzyczał. Tylko proszę zostań ze mną, nie opuszczaj mnie, nie po tym co przeszliśmy. - powiedział, a ja popatrzyłam w górę na jego twarz. Po policzkach spływały mu łzy. Rzuciłam torbę na ziemię i podniosłam dłonie w górę, otarłam kciukami łzy. Lou wtulił głowę w moją dłoń, a ja pogładziłam go opuszkami palców po policzkach.
- Zostaniesz? - zapytał z nadzieją w głosie. Kiwnęłam głową i po chwili poczułam jego usta na swoich. Mokre od łez, ale też pełne miłości do mnie. Kocham tego chłopaka mimo, że się kłócimy. Kocham go mimo wszystko i wiem że on kocha mnie.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, wiem że dawno mnie tutaj nie było i bardzo zaniedbałam tego bloga, ale miałam ważne sprawy do załatwienia, mam nadzieję że zrozumiecie.
Pod ostatnim rozdziałem znalazło się tylko 6 komentarzy. Domyślam się, że nie podobał się Wam ten rozdział. W sumie się nie dziwię, bo mi również. Mam nadzieję, że ten Wam się bardziej spodoba i pojawi się więcej komentarzy.
Chciałam jeszcze jedną rzecz zaznaczyć. W ankiecie, którą zamieściłam jakiś czas temu wzięły udział 22 osoby. 12 osób zaznaczyło, że czyta i komentuje. Więc pod każdym rozdziałem powinno pojawić się 12 komentarzy, których no cóż nie ukrywajmy po prostu nie ma. Nie wiem co się dzieje, czy Wam się nie chce komentować czy coś innego. Nie rozumiem też czy to tak trudno napisać kilka słów co czujecie po przeczytaniu danego rozdziału ?
W takim razie postanowiłam, że powrócę do zasady 10 komentarzy = następny rozdział
Muszę Was jakoś zmotywować do komentowania, a jeśli chcecie rozdziały częściej to po prostu komentujcie :)
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na ASKA lub TWITTERA
Do następnego :)
Hmmm... rozdział ja zawsze świetnt! Poprzedni tez był megaa tylko nie mogłam skomentowac bo najpierw bylam u siostry a potem wypadlo mi to z glowy :/ więc czekam na następny <3 i zapraszam do mnie na pierwszy rozdział http://wszystko-i-nic-one-direction.blogspot.com/2014/02/rozdzia-1.html?m=1
OdpowiedzUsuń~Verii
Boskiii <33 Jeju już się bałam że ona go zostawi ;/ czekam na next :****
OdpowiedzUsuń@LauraOlejnik1
Piękny *o*
OdpowiedzUsuńŚwietnyyy :D LUDZIE KOMENTOWAĆ BO JA CHCE NEXT !!!
OdpowiedzUsuń~Kika
ZAJEBISTYYYYYY :D
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :-)
OdpowiedzUsuń*_* Nexttt !!! :D
OdpowiedzUsuńLou jest taki troskliwy, aż za idealny. Chyba nie spotkałam jeszcze takiego chłopaka, a szkoda :c
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, wciągający :)
@claudialech
ŚWIETNY prawie się popłakałam jak się kłócili czekam na next
OdpowiedzUsuńJulcik;*
Poprzedniego nie czytałam, dlaczego bo nie lubię takich scen. Już czekałam aż Lou da jej odejść ( tak wiem jestem dziwna ), ale mam dobrą wymówkę chciałam zobaczyć jak Louis gdy wróci będzie błagał na kolanach Jo o wybaczenie. Co do rozdziału świetny. Czekam na NN.
OdpowiedzUsuńSzpinak
Ps: I życzę więcej weny :D
Świetne
OdpowiedzUsuń