wtorek, 1 lipca 2014

ROZDZIAŁ 120.

- Jak to dobrze być już w domu. - powiedziałam, gdy tylko przekroczyliśmy próg naszego mieszkania w Londynie.
Już nie mogłam się doczekać, aż w końcu tutaj wrócimy. Z dala od moich rodziców, z dala od Doncaster. A tylko i wyłącznie z Louisem. Sami.
- Cieszę się, że w końcu jesteśmy tylko sami. - oznajmił Lou, gdy ściągał z siebie zimową kurtkę.
- Ja też. Taka bardzo brakowało mi prywatności. - powiedziałam opadając na kanapę w salonie.
- Mnie również. - dodałam kładąc się na miękkim oparciu kanapy i zamykając oczy. Chwilę później poczułam jak Louis siada obok mnie, a ja mogłam położyć swoją głowę na jego kolanach.
- Twoja mama naprawdę jest kochana, ale czasem jej nadopiekuńczość mnie przeraża. - powiedziałam z uśmiechem przypominając sobie wczorajszy wieczór, gdy tylko mnie zobaczyła. Od razu zaczęła wypytywać co się stało i dlaczego płakałam. Wyjaśniłam tylko trochę co się wczoraj działo, nie chciałam jej obarczać jeszcze moimi problemami, bo pewnie ma mnóstwo swoich.
Ale dzisiaj rano to przeszła samą siebie. Przygotowała takie pyszne śniadanie, że jak tylko weszłam do kuchni to stanęłam jak wrośnięta w ziemię.
Kobieta jest niesamowita, ale czasami przesadza.
- To prawda, ale cóż poradzisz? Troszczy się o osoby, które kocha. - powiedział Louis całując mnie w czoło, po czym sięgnął po pilota i włączył telewizor.
- Jestem padnięta. Idę spać. - oznajmiłam kilkanaście minut później, gdy oglądaliśmy jakiś film w telewizji, a ja prawie zasypiałam.
- To idź ja zaraz do ciebie dołączę. - rzekł Louis obserwując uważnie telewizor. Dziwię się mu, że jeszcze nie usnął na kanapie, jak to zazwyczaj miał w zwyczaju.
Wstałam z kanapy i ciągnąc za sobą wielką torbę z rzeczami weszłam do sypialni. Wyjęłam z niej pidżamę i kosmetyczkę i ruszyłam w stronę łazienki.
Piętnaście minut później leżałam już w łóżku owinięta szczelnie kołdrą i czekałam, aż Louis skończy się myć, abym mogła się do niego przytulić i w końcu odpłynąć w sen.
Poprzedniej nocy spałam może ze dwie godziny. Moja głowa była wypełniona myślami na temat mojego ojca. Przez cały czas zastanawiałam się dlaczego tak się zachował? Dlaczego zaczął wytykać mi wszystko i to akurat teraz, gdy w końcu jestem szczęśliwa z Louisem i w końcu dogadaliśmy się i jesteśmy razem bez żadnych przeszkód? Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Chyba za późna pora na to i też zmęczenie podróżą i brakiem snu z poprzedniej nocy to spowodowało.
- Czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał Louis wchodząc do sypialni w białej koszulce i długich bawełnianych spodniach od pidżamy.
- Czekam na ciebie. - odpowiedziałam uśmiechając się lekko do niego, gdy wskoczył na miejsce obok mnie i przytulił do siebie, a następnie zgasił lampkę stojącą  na stoliku nocnym znajdującym się obok łóżka.
- Już jestem, więc możesz spać. - odpowiedział przytulając mnie do siebie całując w czoło, a ja w końcu mogłam odpłynąć w spokojny sen, w ramionach ukochanego.

Następnego dnia obudziłam się sama w łóżku. Miałam dość spokojną noc. Nie śnił mi się żaden koszmar, ani nie budziłam się co chwila, tak jak to było poprzedniej nocy.
Ale zaraz, gdy tylko otworzyłam zaspane powieki, zauważyłam że nie ma Louisa obok mnie. Gdzie on jest? Wstałam z łóżka i zakładając na stopy kapcie, przeszłam do kuchni, ale tam też nikogo nie było. Naprawdę dziwne.
Podeszłam do kuchennego blatu i spojrzałam na miseczkę, w której zazwyczaj leżały nasze klucze. Plik kluczy od samochodu Louisa leżał w tym samym miejscu, w którym chłopak go wczoraj położył, więc gdzie on teraz jest? Jak nie wziął samochodu?
Wzruszyłam tylko ramionami i odwracając się na pięcie sięgnęłam po czajnik, aby napełnić go wodą.
Czekając, aż woda na kawę się zagotuje przeszłam do sypialni, aby ubrać się w cieplejsze ubrania.
Włożyłam na siebie grube, dresowe spodnie i gruby wełniany sweter Louisa, który znalazłam w jego torbie z ciuchami. Jeszcze nie rozpakowałam naszych toreb. Wczoraj nie byłam w stanie, ale za to dziś mam więcej czasu, bo zajęcia zaczynają się dopiero jutro, więc dzisiaj nas rozpakuję, a i może nawet posprzątam całe mieszkanie? Przynajmniej nie będę myśleć o ojcu i o tym, że prawdopodobnie spotkam Harry'ego na uczelni i będę musiała z nim pogadać, czego panicznie się boję.
Wróciłam do kuchni i zalałam cały dzbanek kawy. Do mojego nosa od razu wpadł zapach świeżo parzonej kawy, który nieco mnie obudził. Ale mój brzuch zaczął burczeć, domagając się jedzenia.
Otworzyłam więc lodówkę, a tam pustki. Trudno, będę musiała poczekać na Louisa, gdy ten wróci i wtedy może pójdziemy na jakieś śniadanie. Tylko gdzie on jest?
Wyjęłam telefon z torebki leżącej niedbale na stole w salonie i wybrałam numer chłopak.
Jeden sygnał, drugi sygnał trzeci syg...
I nagle usłyszałam dzwonek telefonu chłopaka dochodzący zza drzwi mieszkania. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi i nasłuchiwałam.
- Kurwa, gdzie ten telefon?
- O tu jesteś gnoju.
- Halo? - usłyszałam w głośniku telefonu głos chłopaka. Zachichotałam cicho, ale nic nie powiedziałam tylko uchyliłam drewnianą powłokę.
- Cześć Lou.

Perspektywa Louisa

Wstałem rano, aby zrobić zakupy, bo wiedziałem że nasza lodówka świeci pustkami.
Starając się nie budzić Jo wyszedłem z mieszkania do pobliskiego sklepu. Starałem się zachowywać jak najciszej, aby jej nie zbudzić. Chciałem, aby pospała sobie spokojnie. Ze względu na ostatnią prawie nie przespaną noc, gdy to moja biedulka nie mogła zasnąć przez swojego ojca.
Cały czas zastanawiałem się, jakim trzeba być człowiekiem, aby tak bardzo zranić najbliższe sobie osoby. Oczywiście rozumiem jego gniew, ale mógł go wyładować na mnie, a nie na Jo. Ona naprawdę na to nie zasłużyła. Nie zasłużyła na takie traktowanie, a w dodatku przez własnego ojca. Serio, czasem zastanawiam się co z ludźmi jest nie tak.
Zrobiłem zakupy w pobliskim sklepie i szybko wróciłem do mieszkania. Chciałem przygotować Jo śniadanie do łóżka i miałem nadzieję, że dziewczyna jeszcze nie wstała.
Wspinając się po schodach na górę, mój telefon zaczął dzwonić. Przekląłem go w duchu, bo akurat teraz ktoś musiał się do mnie dobijać.
Będąc już na odpowiednim piętrze stanąłem przed drzwiami i w jednej ręce trzymałem ciężkie torby z zakupami, a drugą zacząłem szukać cholernego urządzenia.
- Kurwa, gdzie ten telefon? - zapytałem siebie samego macając wszystkie swoje kieszenie.
- O tu jesteś gnoju. - w końcu natrafiłem na niego.
- Halo? - odebrałem go nawet nie patrząc kto do mnie dzwoni. Ale po drugiej stronie usłyszałem znajomy chichot, i chwilę później drzwi się otworzyły.
- Cześć Lou. - A ja ujrzałem roześmianą Jo trzymającą w dłoni swój telefon i co najlepsze ubraną w mój sweter, który odsłaniał jej jedno z ramion, i w którym wyglądała tak bardzo seksownie, że aż mi się coś działo na ten widok.
- Hej Mała. - przywitałem się z nią wchodząc do mieszkania.
- Byłeś na zakupach? - zapytała wskazując na torbę pełną jedzenia stojącą obok moich stóp, gdy ja rozbierałem się z ciężkich, zimowych ubrań.
- Tak. Pomyślałem, że zrobię ci śniadanie do łóżka, ale mnie uprzedziłaś i wstałaś zanim wróciłem. - odpowiedziałem schylając się po torbę i przechodząc do kuchni.
- Więc możemy zrobić razem śniadanie. - odpowiedziała z ekscytacją w głosie i prawie podskakując w miejscu.
- Oczywiście. - odwróciłem się w jej stronę, wcześniej kładąc torbę na stole w kuchni.
- Fajny sweter. - skomentowałem jej odzienie, gdy przyciągnąłem ją bliżej siebie za biodra.
- Wiem. - odpowiedziała patrząc mi w oczy, a na jej ustach błąkał się nieśmiały uśmieszek. Zdziwiłem się, że była taka radosna. W porównaniu z wczorajszym dniem to jakiś postęp. Przynajmniej nie muszę oglądać jej smutnej i bez życia.
- Lubię jak nosisz moje ubrania. - powiedziałem zaczepnie nachylając się i całując czubek jej nosa.
- Ja też. - odpowiedziała, a ja zmarszczyłem brwi.
- A niby dlaczego? - zapytałem zaciekawiony.
- Bo pachną tobą. - wyjaśniła czerwieniąc się przy tym, jednocześnie wyswobadzając z moich objęć i zabierając torbę ze stołu, po czym rozpakowując ją.
Uśmiechnąłem się pod nosem i podchodząc do dziewczyny objąłem ją od tyłu, a dłonie położyłem na jej biodrach.
- Kocham cię. - szepnąłem w jej ucho i pocałowałem ją w miejscu pod uchem. Dziewczyna zachichotała, a moje serce na ten dźwięk aż podskoczyło z radości.
- Idę się przebrać w coś lżejszego i przygotujemy razem śniadanie, dobrze? - zapytałem, a Jo tylko kiwnęła głową koncentrując się na wkładaniu puszek do lodówki.
Kilka minut później wróciłem przebrany w szare dresowe spodnie i zwykłą czarną koszulkę.
Razem z Jo zrobiliśmy nam przepyszne śniadanie składające się z tostów, jajecznicy i sałatki.
Zasiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść przepyszne śniadanko.
- Loui? - zapytała Jo, gdy siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy małym stoliku w kuchni pijąc ciepłą jeszcze kawę.
- Hmm? - mruknąłem patrząc na nią, gdy obracała między palcami kubek. Widziałem jak się denerwowała, tylko zastanawiałem się czym?
- Boję się jutra. - oznajmiła w końcu.
- Dlaczego? - zapytałem poprawiając się na krześle i kładąc łokcie na stole i bacznie obserwując moją dziewczynę.
- Boję się spotkania z Harrym. - oznajmiła, a ja cały zesztywniałem słysząc imię tego chłopaka.
- Nie bój się. Myślę, że dał już sobie spokój z nękaniem ciebie. - oznajmiłem wstając i podchodząc bliżej dziewczyny. Uklęknąłem obok niej i złapałem za lekko drżące dłonie.
- Tak myślisz? - zapytała przenosząc wzrok z naszych złącznych dłoni na moje oczy.
- Ja to wiem. - odpowiedziałem kiwając głową i uśmiechając się lekko.
- Żebym ja była taka odważna jak ty. - mruknęła, a pogłaskałem ją czule po policzku.
- Jesteś i nawet sobie z tego nie zdajesz sprawy Jo. Musisz uwierzyć w siebie. - powiedziałem nachylając się nad nią i całując ją wprost w usta. Jej palce wsunęły się w moje włosy i zaczęła je ciągnąć. Gdy tylko pogłębiałem pocałunek, Jo ciągnęła mocniej za moje włosy. Niepewnie wstałem w kolan i pociągając dziewczynę w górę chwyciłem ją za uda, także oplotła mnie nogami w pasie, a ja mogłem ruszyć w stronę sypialni, gdzie ułożyłem ją na miękkiej pościeli.
Jęczała cicho w moje ucho, gdy całowałem jej szyje. Na szczęście nie odtrąciła mnie, tak jak to było ostatnio.
Odsunąłem się od niej na tyle, abym mógł zobaczyć jej twarz. Patrzyła na mnie oczami pełnymi miłości. Miłości do mnie. Kochała mnie, widziałem to.
- Jo? - zapytałem cicho, a ona kiwnęła niepewnie głową dając znak że jest gotowa.
- Jesteś pewna? Nie żebym napierał na ciebie. Mogę poczekać ile tylko będziesz chciała. - powiedziałem spokojnie.
- Wiem Louis, ale jestem pewna. - odpowiedziała, a ja uśmiechnąłem się najszerzej jak tylko potrafiłem i wróciłem do całowania jej ust.


- Następny dzień -

Perspektywa Jo

- Odprowadzisz mnie pod samą salę? - zapytałam Louisa, gdy parkowaliśmy na parkingu przed uczelnią.
- Oczywiście. - odpowiedział gasząc silnik i wysiadając z samochodu.
Bałam się, cholernie się bałam. Spotkania z Harrym, moim byłym przyjacielem, który chciał czegoś więcej ode mnie widząc w jakiej jestem aktualnie sytuacji i on chciał to wykorzystać. Jacy ludzie są dziwni, prawda?
Widzą, gdy jesteś załamana, lub nie radzisz sobie z czymś, to od razu atakują ciebie i robią wszystko, aby wykorzystać to na swoją korzyść.
- Chodź. - nim się zorientowałam Louis stał przy otwartych drzwiach od strony pasażera i podawał mi rękę, abym bezpiecznie wysiadła z samochodu.
- Dziwnie się czuję, jakby coś miało się dziś stać. - powiedziałam, gdy zbliżaliśmy się do drzwi prowadzących pod moją salę.
- Dobrego czy złego? - zapytał, a ja popatrzyłam na niego jak na głupka i z miną mówiącą: "A jak myślisz?".
- Sama nie wiem. Z jednej strony czuję, że będzie dobrze, a z drugiej źle. - wyjaśniłam. Zauważyłam, że moi koledzy z uczelni wchodzą do sali, więc pewnie za chwilę pojawi się profesor i zajęcia się zaczną.
- Będzie dobrze, mówię ci. - powiedział Louis całując mnie w czoło.
- Mam nadzieję. - bąknęłam.
- Spotkamy się po zajęciach na pierwszym piętrze, dobra? - zapytał upewniając się
- Okey. - szepnęłam tylko i uśmiechając się do chłopaka weszłam do sali.
Usiadłam na swoim stałym miejscu i zaczęłam gorączkowo rozglądać się po sali, aby znaleźć Harry'ego, ale nigdzie go nie było. Naprawdę dziwne. Zazwyczaj chłopak był przede mną i kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem zajęć, a dziś? Nie ma go.
To w ogóle nie w stylu Harry'ego, aby opuszczać pierwsze zajęcia po przerwie świątecznej.
Z resztą czym ja się przejmuję? Może to i dobrze, że go nie ma bo przynajmniej ja się nie denerwuję w jego towarzystwie.
Kilka minut później do sali wszedł profesor, a ja odetchnęłam z ulgą wiedząc, że Harry'ego nie ma w sali i w końcu mogłam zacząć myśleć o czymś przyjemniejszym - cyferkach i innych takich.
Półtorej godziny później wykład dobiegł końca, a ja mogłam udać się na kolejne zajęcia. Idąc korytarzem do odpowiedniej sali czułam na sobie czyjś wzrok, jakby ktoś mnie śledził. Odwracałam się za siebie co chwila, ale nikogo znajomego tam nie było, ani nikogo kto zachowywałby się dziwnie na korytarzu pełnym studentów.
Może to moje głupie wyobrażenie, albo już całkiem jestem przewrażliwiona na punkcie obserwacji mnie, więc w mojej głowie tworzą się głupie myśli, a ja potem się stresuję.
Reszta zajęć minęła mi w ekspresowym tempie. Starałam się koncentrować na słowach profesorów i nie myśleć o wszystkich moich kłopotach. I muszę szczerze powiedzieć, że mi to pomogło. Zapomniałam o tym wszystkim choć na chwilę i mogłam odsapnąć.
Zostały mi jeszcze tylko jedne zajęcia, a dokładniej wf.
Dawno nie ćwiczyłam, więc fajnie będzie się tak wymęczyć. Oczywiście nie będę szaleć na boisku, bo wiadomo po tak długiej przerwie mogę sobie narobić jeszcze niepotrzebnej kontuzji, a tego wolałabym uniknąć bo Louis miałby ze mną przerąbane.
Weszłam do szatni, gdzie wszystkie dziewczyny były już przebrane i czekały aż profesorka zawoła je na salę gimnastyczną.
Na jednej z ławek siedziała Meg. Ubrana od stóp do głów w sportowe ciuchy i uśmiechała się do mnie od ucha do ucha.
- No cześć. - przywitała się ze mną, gdy usiadłam obok niej na ławce, całusem w policzek.
- Hej. Dobrze, że jeszcze nie weszłyście. - odpowiedziałam ściągając z nóg dżinsy i zakładając szybko spodnie dresowe i zwykłą, białą koszulkę.
- Masz jeszcze dużo czasu. - powiedziała, gdy związywałam włosy w kucyka.
Pogadałyśmy jeszcze chwilę o tym co działo się u mnie w domu, w Nowy Rok, zanim Meg i Stan wyszli.
Dziewczyna była w niezłym szoku, bo nie spodziewała się takiej reakcji mojego taty. Zawsze uważała, że był on bardzo opiekuńczy w stosunku do mnie. Więc jej reakcja mnie nie dziwiła. W końcu każdy człowiek się zmienia, ale nie aż tak jak mój tata. Cóż, ja uważam że coś musiało tak na niego wpłynąć. Tylko co to było? Mam tylko nadzieję, że nie Louis i nie nasz powrót do siebie.
- A co z Louisem? - zapytała Meg wyrywając mnie z zadumy.
- Och Louis. - odpowiedziałam rozmarzonym głosem myśląc o wczorajszym poranku, gdy to w sypialni....
- Dziewczęta zapraszam na salę. Chodźmy się trochę spocić. - oznajmiła profesor King, gdy weszła do szatni. Dzięki Bogu, że to zrobiła, bo wygadałabym wszystko Meg. A tego wolałabym uniknąć i zachować sobie nasze intymne sprawy dla siebie.
Przez całe zajęcia śmiałam się razem z Meg, aż nauczycielka musiała nas kilka razy upominać.
Cieszyłam się, że w końcu mogę się uśmiechnąć i pobyć z przyjaciółką, która zawsze miała na mnie dobry wpływ i potrafiła mnie rozśmieszyć.
W końcu nadszedł upragniony koniec, a ja mogłam w końcu wyjść z tej ogromnej sali. 
W szatni przebrałam się powoli, bo i tak musiałam czekać godzinę na Louisa, aż skończy swoje zajęcia.
Meg wyszła szybciej, bo miała za kilka minut autobus, więc zostałam sama.
Z kurtką w ręce i z torebką przewieszoną na ramieniu wyszłam z szatni.
Szukając telefonu w torbie nie zauważyłam pewnego osobnika i weszłam w niego, a dopiero po uniesieniu głowy w górę dostrzegłam, że to .... Harry.

_________________________________________________________________________________
Zostały 2 rozdziały do końca + epilog. Więc nie dużo :)
Założyłam już nowy blog, ale podam Wam link jak wszystko będzie już gotowe :)
Następny pojawi się w okolicach czwartku, piątku :)
Wiem, że pisałam o dwóch rozdziałach jednego dnia, z okazji 50 tyś. wyświetleń. Ale myślałam, że ten blog będzie miał więcej rozdziałów. Więc postanowiłam, że zorganizuję coś innego zamiast tego.
Macie jakieś pomysły?
Przepraszam za zamieszanie, ale nie chcę tak szybko kończyć tego bloga. Jeśli mogę to chciałabym chociaż jeszcze chwilę przedłużyć radość, że mogę coś tutaj jeszcze napisać :)
Tutaj jest link do aska: www.ask.fm/nutellaenutella więc jeśli macie jakiś pytania to śmiało :)
Do następnego :)

6 komentarzy:

  1. Spoko rozdział :) czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co Harry zrobi w rozdziale? A jak w dzisiejszym rozdziale Jo i Lou zrobili to, to może Jo znowu będzie w ciąży :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Sądziłam, że będzie bardziej pikantniej ;), ale mam nadzieję jeszcze że tak...Szybko dawaj następny rozdział l!!! CCZZEEKKAAMM :0

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak szybko koniec? Kiedyś to musiało się stać, ale że tak szybko to ja się nie spodziewałam. Żeby tylko Jo była w jednym kawałku i żeby Harry się ogarnął.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Booooski <3

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń