piątek, 3 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 50.

Całą noc nie mogłam spać. Może dlatego, że Louis tak głośno chrapał, a może przez tą całą sytuację z Łukaszem, albo przez to, że planuję powrót do domu i boję się o tym wszystkim powiedzieć moim bliskim. Bo gdy im o tym powiem to wiem, że pomyślą iż jestem słaba i nie potrafię dotrzymać danego samej sobie słowa. Ale tak na to patrząc to będą mieć rację, ponieważ sama mówiłam że dwa miesiące to niedługo. Ale naprawdę to ja tutaj dłużej nie wytrzymam. Na każdym kroku będę się bała, że spotkam Łukasza. Jeszcze jak Louis tutaj ze mną jest to czuję się bezpieczna, ale gdy pojedzie to jestem pewna że moja babcia będzie próbowała mnie umawiać z Łukaszem. Myślałam, że akceptuje mój związek z Louisem, ale chyba się pomyliłam, a babcia tylko udaje że go lubi. I to jest właśnie kolejny powód, że powinnam stąd wyjechać. Kocham moją babcię, ale jednak nie ma to jak w domu. A jeśli ona nie akceptuje tego z kim ja aktualnie jestem to ja nie mam wyjścia. Może faktycznie gdyby nie Łukasz zostałabym nieco dłużej, ale ten weekend dał mi dużo do myślenia. Dużo spraw sobie przemyślałam i doszłam do wniosku, że bardzo tęsknię za mamą, nawet za głupimi komentarzami mojego taty i oczywiście za najsłodszym i najmądrzejszym bratem. A do tego dochodzi jeszcze Lou. On naprawdę się stara, aby nie pokazywać po sobie tego, że za mną tęskni. Ale ja wiem jak jest. Lou przez sen dużo mówi, na przykład że za mną tęskni i bardzo mnie kocha. To drugie nie raz słyszałam jak wychodzi z jego usta, ale to pierwsze to jeszcze nigdy. Wiem, że Louis jest bardzo skryty i nie przyzwyczajony do okazywania uczuć, tak przynajmniej mówiła jego mama. Podobno ostatnia dziewczyna, niejaka Mary złamała mu serce i od tamtej pory Lou nie spotykał się z nikim. Jestem zdziwiona, bo jest naprawdę atrakcyjny i przystojny, ale jeśli chodzi o złamane serce to nie jest miła sprawa. Wiem, bo sama przez to przechodziłam i wiem jak człowiek to bardzo przeżywa. Zauważyłam, że Louis zmienił się odkąd zaczęliśmy się spotykać. Zaczął mi dużo mówić o sobie i nie tylko. A najważniejsze jest to, że dużo razy mówił mi, że mnie kocha i wiem, że na tym nie poprzestanie. I dla takich momentów warto żyć.Ciesze się, że tak daleko zaszliśmy i nie wstydzimy się okazywania sobie uczuć. A z resztą czego tutaj się wstydzić? To normalne że ludzie którzy się kochają mówią sobie różne miłe rzeczy.
Głośne chrapnięcie Louisa wyrwało mnie z zamyślenia. Wstrzymałam na chwilę oddech, aby go nie obudzić, chciałam, aby jak najdłużej sobie pospał. To, że ja nie śpię to oznacza, że on również ma nie spać. Ma się wyspać i koniec, należy to mu się po za tym dopiero dochodzi siódma rano, więc najlepsza pora na spanie. Całą noc zastanawiałam co mam zrobić i wymyśliłam, że wracam do Wielkiej Brytanii. To będzie najlepsze wyjście z całej tej sytuacji.
Wstałam ostrożnie, aby Louisa nie obudzić. Coś zaczął mamrotać, gdy wyciągałam z szafy czyste ubrania i kosmetyczkę. Nie zwracałam zbytnio na to uwagi, skupiłam się raczej na poszukiwaniu mojej ukochanej niebieskiej spódnicy do kolana i białej bluzki na ramiączkach. Dzisiejszy dzień jest bardzo ciepły, a ja mam ważną sprawę do załatwienia. Po za tym chcę wyglądać ładnie, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Louisa. Kiedy usłyszałam moje imię wypowiedziane przez chłopaka modliłam się w duchu, aby się nie obudził. Jaka była moja ulga, gdy się odwróciłam, a on leżał na brzuchu i przytulał do siebie moją poduszkę. Podeszłam bliżej i przyjrzałam mu się. Gdy spał wyglądał tak młodo i niewinnie. Włosy miał rozrzucone po całej poduszce, usta lekko rozchylone, a długie rzęsy spokojnie spoczywały na górze okrągłych policzków. Jak ja kocham tego chłopaka to nikt nawet sobie tego nie wyobraża. Pochyliłam się i złożyłam na jego ustach niewinny pocałunek i poszłam do łazienki. Szybko się przebrałam, umyłam twarz i zęby, pomalowałam się, włosy związałam w wysokiego kucyka i tak gotowa mogłam wyjść z łazienki. Weszłam jeszcze na chwile do pokoju odłożyć kosmetyczkę i wziąć torebkę. Spakowałam do niej mój bilet lotniczy, paszport, dowód, prawo jazdy, bo nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć, oraz mojego nieodłączonego przyjaciela - telefon. Przewiesiłam torebkę przez ramię, zamknęłam bezszelestnie drzwi i zeszłam na dół. Na szczęście babcia jeszcze nie wstała, więc nie będzie zadawała mi pytań, gdzie jadę i po co. Porozmawiam z nią jak wrócę. Wiem że będzie to trudna rozmowa, ale muszę to zrobić. Ubrałam kremowe balerinki, wzięłam z koszyczka klucze do samochodu i wyszłam przed dom. Otworzyłam garaż, następnie wyjechałam samochodem i ruszyłam w stronę znanego mi już miejsca, a mianowicie - lotniska.
Po drodze zahaczyłam o stację benzynową, aby kupić sobie kawę, bo wiem że bez niej nie dam rady normalnie przeżyć reszty dnia.
Bez problemów dojechałam na lotnisko. Zaparkowałam na wolnym miejscu i udałam się w stronę wejścia. Po drodze wyrzuciłam papierowy kubek z kawy do kosza, poprawiłam torebkę na ramieniu i weszłam do środka. Trochę się denerwowałam, bo nie wiedziałam czy da się prze bookować bilet, ale jestem dobrej myśli. Nie dopuszczając do siebie złych i smutnych myśli stanęłam w kolejce prowadzącej do załatwiania właśnie takich spraw.
Czekałam całe pół godziny czekałam na swoją kolej, a w mojej głowie co rusz powstawały nowe myśli. Co będzie gdy nie da się tego zmienić? Albo co gdy nie będzie wolnego miejsca na pokładzie samolotu? Nie, nie mogę dopuszczać do siebie takich myśli. Jo spokojnie, mówiłam sobie w myślach. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Będzie dobrze. Podeszłam bliżej stanowiska, a za nim ujrzałam dwudziestoparoletniego mężczyznę. Blond włosy miał ułożone w artystycznym nieładzie. Kogoś mi to przypomina, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć kogo. To chyba ta długa noc daje się we znaki.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się, choć tak naprawdę miałam ochotę uciec i wtulić się w Louisa, ale wiem że jak tego dzisiaj nie załatwię to nigdy tego nie zrobię.
- Dzień dobry, w czym mogę pani pomóc?  - zapytał i nadal na mnie nie spojrzał. Nie lubię być ignorowana, a zwłaszcza nie w takiej sytuacji gdzie mam coś ważnego załatwić, coś co będzie decydowało o moim szczęściu.
- Chciałabym prze bookować bilet na wcześniejszy lot. - powiedziałam spokojnie. - Oczywiście jeśli jest taka możliwość. - dodałam miłym głosem. Z takimi ludźmi nie warto zaczynać, jeśli wiesz że to od nich zależy twoje, można tak powiedzieć, życie to lepiej nie wdawać się z nimi w żadne dyskusje, ani nie kłócić się.
- Oczywiście, że jest taka możliwość. Na kiedy by pani chciała? Najbliższy lot mamy dzisiaj za dwie godziny. - odpowiedział, ale nadal na mnie nie spojrzał. Nie wiem czy on ma tak zawsze, a może jest po ciężkiej nocy i stąd takie jego zachowanie. Ale ja też miałam ciężką noc, a potrafię się uśmiechnąć. Co prawda to wymuszony uśmiech, ale nie mówmy o tym.
- Chciałabym lecieć tym w najbliższą sobotę o piętnastej. - wytłumaczyłam.
- Dobrze, a jaki kierunek pani podróży? - zapytał i zaczął coś wpisywać w komputerze i właśnie w tym momencie popatrzył na mnie, a ja myślałam że padnę tam na zawał serca i będą musieli mnie reanimować, albo wzywać karetkę. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Ten chłopak tak bardzo przypominał Łukasza, że mogę dać sobie rękę uciąć, że to ktoś z jego rodziny. Lub co gorsza brat bliźniak. I w tym momencie spuściłam wzrok i ujrzałam plakietkę z jego zdjęciem, imieniem oraz nazwiskiem przypiętą do koszulki z logiem lin lotniczych. Było tam napisane: Bartosz Miłkowski. Co oznacza, że to jego brat i teraz jestem pewna, że brat bliźniak. Czy nawet jego sobowtóry, w postaci braci muszą mnie prześladować?
- Przepraszam, słyszała mnie pani? - zapytał. Nawet ma taki sam głos jak on. Muszę się wziąć w garść, bo jak dzisiaj tego nie załatwię to nigdy tego nie zrobię.
- Tak, oczywiście że słyszałam, przepraszam bardzo nie spałam za dobrze tej nocy. - wyjaśniłam.
- Ja też tej nocy nie spałem za dobrze, ale nie przychodzę do normalnych ludzi i nie przeszkadzam im w pracy bezczelnym wpatrywaniem się w nich. - odpowiedział, a ja się zaczerwieniłam.
- Przepraszam. - szepnęłam skruszona.
- Więc dokąd pani chce lecieć?  -zapytał jeszcze raz, a ja tym razem się opanowałam się i odpowiedziałam.
- Do Wielkiej Brytanii.
- Ma pani szczęście. To ostatnie miejsce. Poproszę pani paszport i bilet. - powiedział, tym razem już spokojniej.
- A będę musiała za to zapłacić? - zapytałam i podałam mu rzeczy o które prosił.
- Nie. - odpowiedział i znowu zaczął coś wystukiwać w komputerze. Odetchnęłam z ulgą. Spodziewałam się, że to będzie kosztować, nawet byłam przygotowana na to, ale cieszę się że nie muszę nic płacić.
- Proszę to pani nowy bilet, a tutaj jest paszport. - powiedział, a ja wzięłam od niego te rzeczy i schowałam do torebki. - Co robisz po południu? - zapytał, a ja podniosłam na niego wzrok.
- A kiedy to przeszliśmy na ty? - zapytałam i zapięłam torebkę.
- Faktycznie nie przeszliśmy. Bartek jestem. To co robisz po południu? - wyciągnął do mnie swoją dłoń, ale ja jej nie uścisnęłam. Zażenowany zabrał ją i położył na biurku. A w tym momencie ja nabrałam dużo powietrza i więcej odwagi i odpowiedziałam.
- Nie wiem na co ochotę ma mój chłopak, ale prawdopodobnie pójdziemy albo do kina albo na basen. A dlaczego pytasz? - jego mina w tym momencie to zaskoczenie połączone z szokiem. Chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi, a raczej tego, że wspomnę o moim chłopaku. Oj nie mój drogi to na pewno nie nastąpi, bo wiem jaki jest twój braciszek a ty pewnie jesteś taki sam. Więc sorry, ale nie.
- Przepraszam, tak tylko zapytałem. Chciałem cię zabrać na kawę, ale jeśli masz już plany to trudno. - wyjaśnił. Myślę, że pod słowem "plany" miał na myśli Louisa.
- Nic nie szkodzi. - odpowiedziałam. - Dziękuję za bilet. Do widzenia. - dodałam i szybkim krokiem odeszłam od jego stanowiska. Ten dzień nie mógł się lepiej zacząć. Teraz jestem pewna, że to był brat Łukasza. Myślałam, że jest jedynakiem. Na początku to do mnie nie docierało, że to jego brat i w dodatku bliźniak, ale gdy zapytał się mnie o tą kawę to już wiedziałam, że to on. Żeby nieznajomej dziewczynie, której się w ogóle nie zna składać takie propozycje to trzeba mieć coś nie tak z główką. Dla mnie to jest nienormalne, bo kto normalny tak się zachowuje.
Szybko udałam się do samochodu i odjechałam stamtąd. Najgorszy poranek w moim życiu. Po drodze zrobiłam jeszcze zakupy. Może tym razem uda mi się zrobić śniadanie babci i Louisowi. Dopiero 8:20, więc myślę że dam radę.
Kiedy byłam już pod domem zastanawiałam się jak babcia zareaguje na moją decyzję o wyjeździe. Oczywiście nie powiem jej, że to wszystko przez Łukasza. Nie chcę, aby jeszcze siebie zadręczała, że to przez nią wyjeżdżam, bo w końcu to jej rehabilitant. Nie powiem jej również dlatego, że nie chcę aby znienawidziła go tylko i wyłącznie przeze mnie. Skoro tak bardzo go lubi, a on jej pomaga to nie widzę przeciwwskazań, aby zrezygnowała z jego usług. Wjechałam do garażu i wyłączyłam silnik. Wzięłam z siedzenia obok torbę z zakupami i udałam się na  górę. W domu było cicho, co oznaczało że wszyscy śpią. To dobrze, pomyślałam. Rozłożyłam zakupy na blacie i wzięłam się za przygotowywanie śniadania. Postanowiłam, że zrobię naleśniki. Kiedy nalewałam pozostałość ciasta na patelnię słyszałam, że ktoś schodzi z góry. Odwróciłam się i w drzwiach zobaczyłam babcię już ubraną.
- Dzień dobry. - powiedziałam miło.
- Dzień dobry słońce, a co ty tutaj robisz? - zapytała babcia. Jak ja uwielbiam jak tak do mnie mówi.
- Śniadanie. - odpowiedziałam.
- Ok. - tylko tyle dodała i podeszła do mnie bliżej. Zajrzała mi przez ramię i uśmiechnęła się.
- Naleśniki, wyglądają przepysznie.
- I mam nadzieję, że takie są.- oznajmiłam i dodałam. - A nie wiesz czy Lou już wstał?
- Chyba tak, bo słyszałam włączoną wodę pod prysznicem. - odpowiedziała i zaczęła wyjmować z lodówki dodatki do naleśników. Dżem, czekoladę (nutelle rzecz jasna) i jeszcze jakieś inne rzeczy, ale ja nie zwracałam na to uwagi, ponieważ bardziej skupiłam się, aby nie przypalić ostatniego naleśnika. Kiedy go ściągnęłam z patelni i położyłam na talerzu, odwróciłam się i zobaczyłam Louisa wykąpanego, ładnie ubranego i szeroko uśmiechającego się w moją stronę. Czy ja już mówiłam, jak bardzo kocham jego uśmiech? Tak? To nic nie szkodzi, bo powtórzę to jeszcze raz, uwielbiam widzieć go takiego - uśmiechniętego od ucha do ucha. Babcia zdążyła już usiąść na swoim miejscu przy stole. Położyłam talerz pełny cieplutkich naleśników środku stołu, po czym usiadłam obok Louisa.
- Dzień dobry skarbie. - szepnął do mojego ucha i pocałował mnie w miejscu pod nim. Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam.
- Dzień dobry. Jak się spało? - zapytałam. i zaczęłam smarować swojego naleśnika dżemem, a drugiego nutellą.
- Bardzo dobrze. Pomimo tego, że gdy się obudziłem mojej dziewczyny nie było obok mnie. - powiedział i zrobił to samo co ja. Czasem dziwi mnie, że mamy ze sobą tyle wspólnego i lubimy to samo jeść.
- Przepraszam musiałam coś załatwić.
- Tak wcześnie? Przecież nie jesteś rannym ptaszkiem.
- Później ci to wyjaśnię, a teraz jedzmy. - chciałam zmienić jak najszybciej temat, bo babcia nam się niespokojnie przyglądała. Ale z nią porozmawiam później.
- Nigdy nie widziałem cię w spódnicy. - stwierdził Louis, gdy ja zmywałam naczynia a on je wycierał i od razu wkładał do szafek.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. - odpowiedziałam, a Louis zrobił wielkie oczy. Kiedy dotarło do mnie znaczenie moich słów zaczerwieniłam się lekko i spuściłam głowę na naczynia leżące w zlewie. Lou przysunął się do mnie bliżej i pocałował w skroń. Wiem, że chciał mi tym gestem pokazać, iż nie musimy się śpieszyć i wszystko jest w porządku. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do zmywania naczyń.
- To teraz mi wytłumacz dlaczego musiałaś gdzieś pojechać z samego rana. - powiedział Louis, gdy weszliśmy do mojego pokoju. Babcia poszła do swojego ogródka, jak twierdzi musi go dopieścić, ponieważ strasznie go zaniedbała przez ostatni czas. Wchodząc do pokoju zauważyłam, że łóżko zostało pościelone i wszystkie poduszki są na swoim miejscu. To musi być sprawka Louisa, pomyślałam i na pewno się nie myliłam. Podeszłam do biurka, na którym leżała moja torebka i wyciągnęłam z niej mój bilet i wręczyłam chłopakowi.
- Naprawdę? - zapytał, kiedy tylko rozłożył go i zorientował się co to jest, a ja kiwnęłam głową.
- Jo, jak ja się cieszę. - prawie krzyknął ze szczęścia. Podszedł do mnie, wziął w ramiona i zaczął obracać nas w kółko, aż mi się w głowie zakręciło.
- Lou postaw mnie na ziemi. - zaczęłam się śmiać, a chłopak posłusznie wykonał moją prośbę. Stanęłam na ziemi i musiałam się przytrzymać ramion Louisa, aby się nie przewrócić.
- Skąd nagle taka decyzja? - zapytał.
- Jak nagle? Już dawno o tym myślałam. A dzisiejszej nocy podjęłam ostateczną decyzję. - wyjaśniłam.
- Czy to oznacza, że w ogóle nie spałaś? - zapytał i objął mnie ramionami w talii. Kiwnęła tylko głową, a Lou zmarszczył brwi.
- Ale muszę ci powiedzieć, że strasznie chrapiesz. - chciałam jak najszybciej zmienić temat, bo nie bardzo lubię o sobie mówić.
- Co? Ja chrapię? To jest niemożliwe. - stwierdził i mnie puścił, a następnie założył sobie ręce na ramionach.
- Następnym razem cię nagram, a może wtedy mi uwierzysz. - zaśmiałam się i przytuliłam do niego. Po chwili Lou objął mnie ramionami i tak sobie staliśmy przytuleni do siebie. Uwielbiam ten stan, kiedy trzyma mnie w ramionach, a ja mogę wdychać ten jego niesamowity zapach. Mój ulubiony.
- Muszę pogadać z babcią i powiedzieć jej o wszystkim. - powiedziałam po chwili ciszy panującej między nami.
- Teraz? - zapytał.
- Nie chcę, ale muszę. - dodałam i wyrwałam się z jego objęć. - Chodź ze mną. - dodałam, gdy byłam już przy drzwiach.
- Nie, lepiej poczekam na ciebie tutaj. Mogę włączyć twój komputer?
- Jasne. - odpowiedziałam. Puściłam mu tylko buziaka i ruszyłam w stronę schodów. Zatrzymałam się jeszcze w kuchni. Nalałam do dwóch szklanek soku pomarańczowego i wyszłam na zewnątrz. Babcię znalazłam przy grządkach z kwiatkami. Wyglądała na taką odprężoną. Może to nie jest odpowiedni moment na przekazanie jej tej informacji. Już miałam się odwrócić i wyjść, ale babcia mnie zobaczyła.
- Jo, chodź tutaj do mnie. - powiedziała, a ja ruszyłam w jej stronę.
- Proszę. - wręczyłam jej szklankę z sokiem.
- Dziękuję, właśnie miałam iść po coś do picia. - powiedziała i upiła łyk soku, ja zrobiłam to samo i usiadłyśmy na ławce stojącej niedaleko.
- Jo co się dzieje? Widzę, że coś cię gryzie. Powiedz mi. - czy przed nią nie da się czegoś ukryć ?
- Babciu nie wiem jak mam ci to powiedzieć. - powiedziałam i spuściłam wzrok na szklankę znajdującą się moich dłoniach.
- Wiem co chcesz mi powiedzieć. - podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Patrzyła na mnie tymi swoimi zielonym oczami pełnymi miłości, a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
- Wracasz do Wielkiej Brytanii? - zapytała, a mi odjęło mowę. Skąd ona to wie? A może potrafi czytać w myślach?
- Skąd to wiesz? - byłam zaskoczona jej pytaniem. Położyłam szklankę na stole, aby jej przypadkiem nie upuścić.
- Domyśliłam się. Wiem jak bardzo tęsknisz za rodzicami i bratem Widzę jak blisko trzymasz się Louisa odkąd tutaj jest, aby wykorzystać cały ten czas póki on tutaj jest. Wiem jak ci ciężko i miałam to już ci kiedyś powiedzieć, żebyś wracała, ale nie chciałam abyś pomyślała że cię wyrzucam czy coś. Dlatego postanowiłam zaczekać, aż sama zorientujesz się, że coś jest z tobą nie tak i nie czujesz się tutaj dobrze. - wyjaśniła babcia, a mi aż szczęka opadła. Nie mogłam uwierzyć, że babcia to zauważyła i nic mi nie powiedziała. Ale może to i lepiej, bo znając mnie i moją naturę pomyślałabym, że faktycznie mnie wyrzuca i co najgorsze już mnie tutaj nie chce.
- Nie wiedziałam, że to aż tak widać. - szepnęłam.
- Widać, widać. Jeśli się kogoś kocha, to wiadomo że będzie się za nim tęsknić, gdy nie ma go blisko ciebie.- odpowiedziała z lekkim uśmiechem na ustach.
- Babciu wiesz, że cię kocham prawda? - zapytałam i przysunęłam się bliżej niej, aby ją przytulić.
- Oczywiście, że wiem, ale nie pogniewam się jak jeszcze raz to powiesz.
- Kocham cię babciu. - powiedziałam pewnie.
- Ja ciebie również skarbie. - odpowiedziała. - A powiesz rodzicom? - zapytała po chwili ciszy panującej między nami.
- Nie, chciałabym im zrobić niespodziankę. Mogłabyś im nic nie mówić, jakby zadzwonili? - poprosiłam i odsunęłam się od niej.
- Oczywiście. Niespodzianka to niespodzianka. Zaskocz ich tak jak oni ciebie. - powiedziała i ucałowała mnie w czoło.
- Dziękuję jeszcze raz babciu i cieszę się, że się na mnie nie gniewasz. - powiedziałam i wstałam z ławki.
- Na co miałabym się gniewać? Za to, że chcesz być szczęśliwa i wrócić do domu? Zwariowałaś? -odpowiedziała, po czym również wstała z ławki i wróciła do poprzedniej czynności. Ja natomiast wzięłam obie szklanki i wróciłam do domu. Zajrzałam jeszcze do kuchni, aby wziąć lody z zamrażalnika i dwie łyżki, a następnie udałam się na górę. Postanowiłam, że Domi powiem jutro chyba nie jestem w stanie, aby jej to przekazać, nie dzisiaj, nie teraz. Mam ochotę się przespać, ale wiem że przy Louisie nie będzie mi to dane, ponieważ on ma chyba niestwierdzone ADHD i cały czas musi coś robić. Więc zostaje mi wypicie jeszcze jednej kawy, aby się bardziej obudzić. Weszłam do pokoju, Louis siedział na podłodze oparty plecami o łóżko, a na kolanach trzymał mojego laptopa. Kiedy weszłam do pokoju od razu podniósł głowę i popatrzył na mnie, po czym uśmiechnął się pięknie.
- I jak babcia? - zapytał, gdy usiadłam obok niego na podłodze.
- Domyśliła się co chcę jej powiedzieć, ale przyjęła to dobrze i nie ma mi tego za złe. - odpowiedziałam i otworzyłam wieczko od lodów. Wręczyłam Louisowi łyżkę i oboje zajadaliśmy się pysznymi waniliowo-truskawkowymi lodami.
- To dobrze. - dodał Lou, po czym włożył sobie łyżkę do ust. Uśmiechnęłam się do niego i sama zrobiłam to samo. Uwielbiam przebywanie z nim, nawet jak nic nie robimy tylko siedzimy na podłodze i jemy lody. Cieszę się również, że wracam do mojego domu i do rodziców. Wiem, że komuś to może się wydać dziwne, ze tak bardzo tego pragnę, ale taka jest prawda. Kocham ich bardzo mocno i za nimi tęsknię. Dla mnie to normalna reakcja i już nie mogę się doczekać, aż zobaczę ich zaskoczone miny i gdy przytulę Maxa do siebie. Już odliczam dni i godziny.

_________________________________________________________________________________

Nie wiem co mi się stało, ale około trzy godziny temu siadłam przed komputerem i zaczęłam pisać ten oto rozdział. Jak to się nazywa wena, to ja poproszę taką dawkę codziennie :)
Co myślicie o tym rozdziale? Cieszycie się, że Jo wraca do UK? Jestem pewna, że tak :)
Nie mogę uwierzyć, że to już 50 rozdział. Nigdy nie sądziłam, że dam radę tyle napisać. Na początku obstawiałam, że napiszę około 20 może więcej i na tym skończy się moja kariera pisarska, a tu proszę okrągła 50. Ciesze się bardzo z tego, że zaszłam tak daleko, ale to wszystko tylko i wyłącznie dzięki WAM, MOIM KOCHANYM CZYTELNIKOM. Za co z całego serducha pragnę podziękować, bo wiem że gdyby nie wy, nie byłoby tego bloga i mnie tutaj :) Dziękuję :) Dzięki jeszcze za ponad 13 tysięcy wyświetleń bloga :)
Tak więc z okazji 50 rozdziału chciałabym abyście mi napisali, który z momentów był dla Was najlepszy, przy którym najbardziej się wzruszyliście, przy którym wkurzaliście bohaterów.
Oczywiście zrozumiem jeśli nic nie napiszecie, nie zmuszam Was do tego. Ale fajnie by było dowiedzieć się co Wam się podobało, a co nie :)
Do następnego, prawdopodobnie po weekendzie :)

6 komentarzy:

  1. Nowy rok, nowe pomysły :)
    Moim ulubionym momentem jest... chyba to spotkanie po latach, bo przypomina mi się pewna sytuacja :)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim ulubionym fragmentem był zdecydowanie ten, w którym Lou poszedł do Jo na lotnisko z tym bukietem kwiatów. To było takie awww i takie whoo i takie oh yeah bejbe!
    To już taka okrągła liczba. 50. Wow. Ten blog to moje najlepsze odprężenie się po szkole i męczących dniach. Na niektórych blogach rozdziały są co miesiąc (lub dłużej) i akcja jest nieciekawa. Nie za bardzo przepadam za blogami z chłopakami z 1D ale bez 1D, a tą historię uwielbiam. Życzę Ci dużo sukcesów i więcej czytelników oraz żebyś napisała 100 rozdziałów albo i więcej.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że myślimy podobnie :) To też mój jeden z ulubionych fragmentów :) Dziękuję za miłe słowa i że tak bardzo Ci się mój blog podoba :) Za każdym razem staram się, aby rozdziały były ciekawe i coś się w nich działo :)
      Chciałabym bardzo napisać 100 rozdziałów, to jedno z moich marzeń :)

      Usuń
  3. Super super super cieszę się że Jo wraca do domu ;) i na początku miała takie przemyślenia co do babci jak ja :P A mi się najbardziej podobał o ten fragment: "- Wiem kochanie. Poczekam razem z tobą, bo chcę aby to było wyjątkowe przeżycie dla ciebie, ale również i dla mnie. - powiedział i uśmiechnął się szeroko."
    I widziałam na zwiastunach że jesteś w kolejce nie mogę się doczekać zwiastuna i rozdziału 51
    /Karolina =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też świetny fragment, również jeden z moich ulubionych :) Zawsze staram się aby rozdziały pojawiały się często i żebyście nie musieli długo na nie czekać :) Tak, zamówiłam zwiastun. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) A co do rozdziału, może będzie jutro :)

      Usuń