Po około godzinie dojechałyśmy do domu. Oczywiście po drodze nie obyło się bez zakupów spożywczych, bo jak stwierdziła babcia w domu nie ma nic do jedzenia, a ja jej odpowiedziałam, że genialny kucharz z kilku produktów wyczaruje wspaniałe danie. Na co babcia zaczęła się śmiać. Kiedy tak chodziłam z wózkiem za babcią między półkami wypełnionymi różnym produktami zastanawiałam się czy to co powiedziała mi przyjaciółka jest prawdą. Domi raczej by mnie nie okłamała, zwłaszcza w takiej sprawie. To jest za poważne, aby sobie ze mnie żartowała. Po za tym głos by ją zdradził, a była nieźle przerażona. Szkoda, że nie widziała Łukasza wtedy, kiedy byłyśmy w sklepie. Może gdyby go zobaczyła wszystko potoczyłoby się inaczej, a ja miałabym inne zdanie na temat tego dziwnego chłopaka.
- Jo rozpakujesz zakupy? - zapytała babcia, gdy weszłyśmy do kuchni i położyłyśmy wszystkie torby na blacie kuchennym.
- Oczywiście. - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Nie chciałam, aby babcia jeszcze zaczęła się martwić tym, że coś mnie trapi. Jeszcze by się zapytała mnie o co chodzi, a ja nie wiedziałabym co mam jej odpowiedzieć, a nie chciałam jej okłamywać, to nie w moim stylu. Rozpakowałam wszystkie siatki, a produkty powkładałam na swoje miejsca w szafkach. Babcia po chwili wróciła i zabrała się za robienie dla nas obiadu.
- Babciu? - zapytałam.
- Tak?
- Mogę iść na chwilę do Dominiki? Obiecuję, że wrócę na obiad. - powiedziałam.
- Dobrze, idź. Jo, a stało się coś? Przez całą drogę w samochodzie, nie odezwałaś się do mnie ani jednym słowem. Czy ja coś źle zrobiłam? A może jesteś zła na mnie, że zadecydowałam za ciebie, żebyś mnie podwiozła na rehabilitację? - pytania z jej ust wylatywały niczym petardy. I co ja mam jej teraz odpowiedzieć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, tylko że twój rehabilitant jest ... no właśnie kim on jest? Dobra Jo uspokój się. Wdech, wydech.
- Myślałam o moim śnie. Babciu no coś ty, nie jestem na ciebie zła, dlaczego miałabym być? - podeszłam do niej bliżej i złapałam za dłonie. - Zawsze chętnie cię podwiozę, nie ma problemu pamiętaj. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do niej.
- A możesz mi powiedzieć o czym rozmawialiście z Łukaszem? Bo ja weszłam do gabinetu, a on został z tobą na korytarzu i dopiero po chwili wrócił. - odsunęłam się od niej i popatrzyłam w jej oczy. Powiedzieć, czy nie powiedzieć, oto jest pytanie.
- Zaprosił mnie na wesele swojej kuzynki w tę sobotę. - wyjaśniłam. Widziałam w oczach babci iskierki radości. Wiedziałam, że się cieszyła z tego powodu i aż podskoczyła z radości.
- A ty co odpowiedziałaś? - zapytała. Była bardzo podekscytowana, ale ja muszę ją zmartwić i powiedzieć, ze nigdzie z nim nie idę.
- Powiedziałam, że z nim nie pójdę.
- Dlaczego?
- Bo może jak wiesz mam chłopaka, którego bardzo kocham i nie chcę umawiać się z innymi za jego plecami. a nawet jakbym powiedziała Louisowi o wszystkim to nie byłby zadowolony z tego powodu. - wyjaśniłam.
- Ale przecież nic złego by się nie stało, jakbyś poszła z Łukaszem i świetnie się bawiła. - powiedziała babcia, a ja spiorunowałam ją wzrokiem. Taa jasne, nic złego by się nie stało. Na początku by mnie tylko zgwałcił, a potem nawet nie chcę myśleć co by mi zrobił. Ale to przecież nic takiego, co nie?
- Powiedziałam, że nie idę i koniec kropka. - oznajmiłam.
- Jo, ale Louis nie musi się o tym dowiedzieć.
- Ty też? - zapytałam.
- Ale co ja też? Nie rozumiem.
- Ja już postanowiłam, nigdzie nie idę i nie zmienię zdania. A teraz przepraszam idę do przyjaciółki. - oznajmiłam i wyszłam z domu. Starałam się nie trzasnąć drzwiami i nawet mi to wyszło. Nie chciałam kłócić się z babcią, ale niestety tak musiało być. Mam tylko nadzieję, że nie będzie na mnie zła za te kilka wykrzyczanych słów.
Wyszłam na chodnik i powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu przyjaciółki. Miejmy nadzieję, że jej rodzice będą w domu, bo mam do nich mnóstwo pytań związanych z Łukaszem.
Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Akurat wylosowało mi mojego ukochanego Olly'ego. Zawsze go słucham jak mam jakiś problem i nie mogę sobie dać rady z różnymi sprawami. Ale również słucham go, gdy jestem mega szczęśliwa. A właśnie, przecież ja go za niedługo zobaczę, za około trzy miesiące, pod koniec lipca. Jak wrócę do Wielkiej Brytanii to Lou będzie miał już wolne i wtedy będziemy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Teraz będzie nawet lepiej, bo praktycznie mieszkamy obok siebie. To zaledwie dwanaście kilometrów i jakieś pół godziny drogi samochodem. Więc myślę, że chłopak nie odpędzi się ode mnie. Uśmiechnęłam się na tę myśl, a mały chłopczyk idący z na przeciwka odwzajemnił ten gest. Ale gdybyś tylko wiedział mały co tak naprawdę mnie trapi o uciekałbyś ode mnie z krzykiem. Minęłam go i wróciłam myślami do Louisa. Wiem, że jakbym poszła z Łukaszem na to wesele i powiedziała o tym Lou to on nie byłby zadowolony z mojej decyzji. Wiem, że nie przepada za nim i za bardzo go nie lubi. Cóż, ja również, ale to nie zmienia faktu, że mam z nim iść na to cholerne wesele. A z drugiej strony jakbym postanowiła, że pójdę i nie powiem nic Louisowi to sama źle bym się z tym czuła, że okłamuję własnego chłopaka i robię coś za jego plecami i przede wszystkim przeciw jego woli. Powiedziałam Łukaszowi, że z nim nigdzie nie pójdę i na razie trzymajmy się tej wersji. Chcę się więcej dowiedzieć od Dominiki.
Po kilku minutach doszłam do domu przyjaciółki. Gdy mijałam miejsce, w którym Lou pocałował mnie gdy wracaliśmy od niej, kiedy ją odprowadzaliśmy po naszej pijackiej nocy, uśmiech zagościł na moich ustach. Ja tak bardzo za nim tęsknię i nie mogę sobie dać z tym rady. Mimo, że w ciągu dnia tego nie pokazuję, ale gdy wieczorem kładę się do łóżka i oglądam nasze zdjęcia na telefonie to zaczynam płakać. Płaczę w poduszkę, aby babcia mnie nie usłyszała i wpadła jak szalona do mojego pokoju. Chcę jej oszczędzić nerwów i zamartwiania się o mnie. Wiem, że sama mówiłam że dwa miesiące to nie długo i szybko zleci. Ale gdy tak teraz na to patrzę, to widzę że chyba sama siebie okłamywałam i tak na prawdę nie chciałam, aby to do mnie doszło.
Weszłam po schodkach i zadzwoniłam dzwonkiem. Wyciągnęłam z uszu słuchawki, a następnie wyłączyłam muzykę i owinęłam je wokół odtwarzacza, aby potem schować go do kieszeni spodni. Czekałam kilka sekund, aż przyjaciółka mi otworzy.
- Cześć Jo. - przywitała się ze mną, a ja weszłam do środka i uściskałam ją.
- Cześć Domi. Są twoi rodzice? - zapytałam, bo chciałam jak najszybciej odbyć tę rozmowę.
- Nie ma. Pojechali do sklepu z młodym, bo wyjeżdża na jakiś obóz, czy coś takiego i chcieli kupić mu kilka najpotrzebniejszych rzeczy. - odpowiedziała i udałyśmy się do kuchni.
- Szkoda. - powiedziałam i usiadłam na stołku barowym.
- A to już ci nie wystarczam? - zapytała z uśmiechem na twarzy i postawiła przede mną szklankę z sokiem jabłkowym.
- Nie o to chodzi. Chciałam się ich zapytać o Łukasza. No wiesz czy wiedzą coś więcej na ten temat. - odpowiedziałam i upiłam łyk zimnego soku. Idealnego na taką porę roku.
- Pytałam się ich czy znają tą sprawę, ale powiedzieli mi, że nie wiele wiedzą i powtórzyli mi to samo co ja tobie mówiłam przez telefon. - wyjaśniła i zamoczyła usta w napoju.
- Kurcze, szkoda. Bo chciałam się dowiedzieć jak najwięcej na ten temat.
- Wiem, wiem. Możemy przeszukać internet jak chcesz. No chyba, że to już zrobiłaś.
- Nie, dopiero co wróciłam do domu. - odpowiedziałam. - I jeszcze pokłóciłam się z babcią. - dodałam.
- No co ty? O co? - zapytała przyjaciółka i wstała z krzesła, a ja poszłam w jej ślady.
- Raczej o kogo. - mruknęłam.
- O Łukasza ? - zapytała, a ja kiwnęłam głową na tak.
- Nigdy się z babcią nie kłóciłaś, to musiało być coś poważnego.
- No, chciała żebym poszła z nim na to wesele. Nie powiedziałam jej co wiem na temat jego mrocznej przeszłości. - wyjaśniłam, gdy weszłyśmy do jej pokoju na górze. Przyjaciółka od razy odpaliła komputer, a ja usiadłam na skraju łóżka.
- Może to i lepiej. Niech się tym nie zamartwia, co nie?
- Pewnie. - odpowiedziałam, a Domi odpaliła wujka Google i wpisała imię i nazwisko chłopaka. Wyskoczyło nam mnóstwo artykułów na jego temat. Dużo było o jego gabinecie i, że w tak młodym wieku zaczął prowadzić własną firmę. Gdy czytałam ten artykuł zastanawiałam się skąd on w ogóle miał tyle pieniędzy? Może jest mordercą, który robi to za pieniądze? Ale nie było nic na temat zaginięcia tej dziewczyny. Może to nie on, pomyślałam, ale kiedy tak przeglądałyśmy różne strony natknęłyśmy się na zdjęcie, na którym był Łukasz z jakąś ładną, młodą dziewczyną. Domi otworzyła to zdjęcie. Chwilę zajęło nam, aż ono się otworzy, a gdy w końcu się otwarło obie doznałyśmy szoku.
- O Boże, to ona. - powiedziała przyjaciółka i zakryła sobie usta dłonią.
- Jesteś pewna? - zapytałam i podeszłam bliżej.
- Tak Jo, to ona jestem pewna na stówę. - odpowiedziała i zaczęła pukać palcem w ekran komputera. - Ale poczekaj tutaj. - dodała i wstała z krzesła, po czym ruszyła w stronę drzwi.
- Błagam nie zostawiaj mnie tutaj samej, w dodatku z nim na ekranie. - zaczęłam błagać.
- To chodź ze mną. - nakazała i machnęła za mną ręką. Zeszłyśmy na dół do salonu, a przyjaciółka od razu ruszyła w stronę szafki, w której znajdowały się książki, pełno zdjęć, gdy ona z Kacprem byli mali i jak mogę się domyślać albumy ze zdjęciami.
- Mam tutaj gdzieś zdjęcia z tamtej imprezy. - popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem, a ona kontynuowała. - Mówiłam ci o tym.
- Ah pamiętam, urodziny albo imieniny. - odpowiedziałam i uklęknęłam obok niej i pomogłam jej szukać. Po przekopaniu kilku albumów, w końcu znalazłyśmy właściwy.
- Mam. - krzyknęła, a ja automatycznie przysunęłam się bliżej niej. Zerknęłam na zdjęcie i od razu się odsunęłam. Był tam on ... z nią.
- Patrz. - Domi przekazała mi zdjęcie.
- Nie chcę. - odsunęłam je od siebie i wstałam z podłogi.
- Ale Jo ...
- Błagam cię, ja nie mogę na niego patrzeć. - odpowiedziałam i zaczęłam przechadzać się po pokoju w te i z powrotem.
- Ale patrz tutaj jest jeszcze jedno, jak jesteśmy wszyscy. Boże jakie ja miałam wtedy włosy, masakra. - zaczęła się śmiać sama z siebie. Wiedziałam, że chciała rozładować napiętą atmosferę i mnie tym trochę rozśmieszyć. Znowu siadłam obok niej na podłodze, po czym wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na fotkę. Faktycznie cała rodzina zebrała się na jednym zdjęciu. Wszyscy tacy uśmiechnięci i szczęśliwi, a wśród nich on i obok niego ta dziewczyna.
- To ona. - wskazała Domi na postać dziewczyny na zdjęciu.
- Ładna. - stwierdziłam.
- Bardzo ładna. - potwierdziła moje słowa przyjaciółka. - I co teraz robimy? - zapytała po chwili.
- Nie wiem, ale wiem że coś musimy zrobić. Może chodźmy z tym na policję. - zaproponowałam.
- To nie jest najlepszy pomysł. Rodzice mówili, że policja już skończyła tą sprawę.
- Ale może gdybyśmy im powiedziały, że znamy sprawcę to może by ją wznowili.
- A potem kumple Łukasza nam coś zrobią. Oszalałaś? To nie jest sprawa kradzieży, a zniknięcia młodej dziewczyny i prawdopodobnie zamordowania jej, Jo. Lepiej nie ryzykujmy, to jest za poważne.
- Może i masz rację. A myślisz, że on nie działał sam tylko z kimś? - zapytałam przyjaciółkę, gdy układałyśmy albumy na ich poprzednim miejscu.
- Tak mi się wydaje. - odpowiedziała i położyła ostatni album na półce. Kiedy wstałyśmy drzwi wejściowe się otworzyły, a my ujrzałyśmy zdziwione twarze rodziców Domi, a za nimi Kacpra tachającego dwie siatki z zakupami.
- Dzień dobry Jo. - powiedziała mama przyjaciółki. Jak ja jej dawno nie widziałam.
- Dzień dobry pani Woźniak. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do kobiety. Podeszłam bliżej, gdy wyciągnęłam swoje ręce w moją stronę i przytuliłam się do niej. Zawsze miałam dobre kontakty z rodzicami przyjaciółki. Gorsze z jej bratem, ale cóż miałam do tego powody.
- Jak matura? - zapytał tata Domi i również mnie przytulił.
- Dobrze, myślę że zdałam. - uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego. Stanęłam obok Domi.
- To dobrze. Dominika na pewno też zdała, ale boję się o jej angielski. - co? Przecież Dom, zawsze była dobra z angielskiego, popatrzyłam na przyjaciółkę, a ona zabijała wzrokiem swojego tatę.
- Jo, bo ty pewnie nie wiesz, ale Dominika zdawała jakiś dodatkowy angielski, aby móc studiować za granicą, a dokładniej to w Wielkiej Brytanii. - co? Teraz to ja już nic z tego nie rozumiem.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - zapytałam i popatrzyłam na przyjaciółkę, a ta popatrzyła na mnie.
- Bo to miała być niespodzianka. - odpowiedziała i wróciła do zabijania wzrokiem swojego taty.
- Przepraszam chyba za dużo wygadałem. - oznajmił nam jej tata i usunął się nam z widoku.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś? Będziemy razem studiować? - zapytałam i zaczęłam skakać w miejscu.
- Nie podniecaj się tak. Nie wiem czy nawet zdałam tą maturę. - uśmiechnęła się do mnie, ale wiem że tak. Ale się cieszę, będę mieć kogoś bliższego mojemu sercu na miejscu w Anglii. Ale super.
- Przekonamy się w przyszłym tygodniu. Przyjdziesz do mnie co nie? - zapytałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
- Pewnie, a co ty już idziesz? - zapytała, gdy zaczęłam zakładać buty.
- No, obiecałam babci, że przyjdę na obiad. A i pamiętaj musimy zrobić coś z tą sprawą. - ostatnie zdanie powiedziałam szeptem, bo widziałam jak Kacper zbliżał się w naszą stronę.
- Ok. - odpowiedziała, po czym dała mi szybkiego całusa w policzek. Pomachałam jej na odchodnym i ruszyłam w stronę domu. Wiem, że będę musiała przeprosić babcię za moje zachowanie. Wiem to, z resztą należy się jej to jak nic.
Po kilkunastu minutach doszłam do domu. Przez całą drogę zastanawiałam się co możemy zrobić w sprawie z Łukaszem. Może faktycznie ten pomysł z pójściem na policję nie jest najlepszy, ale dlaczego policja zakończyła tę sprawę choć nawet nie znaleźli sprawcy tej tragedii. Wiem, że nie powinnam się mieszać w to, ale ciekawi mnie co tak naprawdę stało się z tą biedną dziewczyną. A może powinnam pójść z nim na to wesele, aby się faktycznie przekonać jaki on naprawdę jest? Oczywiście pilnowałabym się, aby nie pić za dużo i mieć cały czas oczy i uszy otwarte na ewentualne niebezpieczeństwo. Nie wiem jeszcze co zrobię, na razie chcę przeprosić babcię, a potem pogadać z Louisem i dowiedzieć się co on myśli o tej całej sprawie. Na pewno będzie niezadowolony z mojej myśli, że może mogłabym pójść z Łukaszem na wesele. Dobra Jo nie myśl o tym na razie. Skup się na drodze. Wspięłam się na schodki i weszłam do domu. Zapachy jakie poczułam, gdy tylko przekroczyłam próg, doleciały bezpośrednio do mojego żołądka, który wydał dziwny dźwięk. Chyba jestem głodna, pomyślałam.
- Babciu już jestem. - krzyknęłam i zdjęłam buty.
- W kuchni. - odkrzyknęła. Weszłam powoli do kuchni i dostrzegłam babcię stojącą przy kuchence w fartuszku w kolorowe kwiatki. Podeszłam do niej i mocno się przytuliłam.
- Przepraszam. - szepnęłam prosto do jej ucha. - Przepraszam za to, że tak na ciebie nakrzyczałam. - dodałam.
- Ja też cię przepraszam kochanie. - powiedziała. - Nie powinnam tak na ciebie naciskać w sprawie tego wesela. Łukasz to fajny chłopak i myślę, że byś się świetnie z nim bawiła.
- Wiem babciu wiem, ale zrozum mnie.
- Rozumiem i jeszcze raz przepraszam za to, że tak na ciebie napierałam.
- A co tak gotujesz? - zapytałam, aby zmienić temat. Popatrzyłam przez ramię babci na garnek.
- Rosołek. - odpowiedziała z zadowoleniem w głosie.
- Jak ja dawno nie jadłam rosołu. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Chyba babcia mi wybaczyła mój wybuch złości, bo odwzajemniła mój uśmiech.
- To biegnij myć ręce i siadaj do stołu. - nakazała, a ja szczęśliwa pobiegłam do łazienki na górze. Babcia powiedziała, że Łukasz jest fajnym chłopakiem i świetnie bym się z nim bawiła. Oj babciu jakbyś ty tylko wiedziała jaki on naprawdę jest, to byś się nieźle zdziwiła.
- Jo! - krzyknęła babcia z dołu, a ja dopiero zorientowałam się, że stoję przy umywalce i patrzę na swoje odbicie w lustrze i mówię sama do siebie. Zakręciłam kurek, wytarłam ręce i poszłam na dół. Zjadłyśmy z babcią obiad, a potem ja poszłam do swojego pokoju, aby poczytać książkę, przynajmniej chciałam, ale moje myśli ciągle krążyły wokół Łukasza, a w głowie pokazywał się napis "morderca". A co jeśli to jest prawda, a chłopak umywa ręce od tego? Może faktycznie powinnam się go zapytać czy wie coś na ten temat? Albo lepiej nie, bo jeszcze mi coś zrobi? Wolę nie ryzykować. Ograniczę nasze kontakty do minimum, tak będzie dla mnie najlepiej. Nie chcę mieszać się w jego sprawy, to jego sumienie i niech on za to odpowiada.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę, którą podarował mi kiedyś Louis. Tak się w niej zaczytałam, że zapomniałam, iż umówiłam się z chłopakiem na skype. Dopiero sms od niego mi o tym przypomniał. Szybko włączyłam komputer. Gdy urządzenie się włączało ja pobiegłam do łazienki, aby coś zrobić ze swoim wyglądem. Tu i tak nie ma już co poprawiać, pomyślałam. Poprawiłam tylko włosy i wróciłam do pokoju. Kiedy zamykałam drzwi usłyszałam znajomy dźwięk nadchodzącego połączenia. Wzięłam komputer i usiadłam na podłodze, także plecami opierałam się o łóżko. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i nim zobaczyłam Louisa usłyszałam jakieś krzyki.
- Lou? - szepnęłam do komputera. - Louis! - krzyknęłam. To nie robi się śmieszne. Ekran był cały czarny i było słychać tylko jakieś dziwne dźwięki. Mam nadzieję, że nic się nie stało. Nagle zobaczyłam jasne światło skierowane prosto w kamerkę, a następnie Louisa. Kamień spadł mi z serca, kiedy zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz.
- Cześć skarbie. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Cześć. A co tam się dzieje? - zapytałam również z uśmiechem.
- A nic takiego. Bawiliśmy się z chłopakami.
- Bawiliście się? Lou ile ty masz lat? - o co chodzi? Zaczęłam się śmiać, a Lou dołączył do mnie.
- Dwadzieścia. - odpowiedział z dumą.
- Ale wariat z ciebie. - stwierdziłam.
- Co tam u ciebie słychać Mała? - zawsze robi mi się miło na sercu, gdy słyszę słowo "Mała" skierowane w moją stronę.
- Wszystko w porządku. - powiedziałam, po czym uśmiech zszedł mi z ust.
- Jo, co się dzieje? - zapytał z troską w głosie, a następnie poprosił swoich kolegów, aby wyszli z jego pokoju i zostawili go samego. Nawet nie zauważyłam, że tak ktoś z nim siedzi.
- Nic, wszystko w porządku. - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
- Mów, co się dzieje, albo wsiadam w najbliższy samolot i przylatuję do ciebie.
- Naprawdę? - podniosłam głowę i otworzyłam szeroko oczy.
- Nie na niby, gadaj co się dzieje.
- Nic. - spuściłam głowę i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
- Boże Jo, dlaczego jesteś taka uparta i nie chcesz mi nic powiedzieć? - zapytał zirytowany.
- Tęsknię za tobą. - szepnęłam.
- Bzdura. - odpowiedział, a ja podniosłam głowę i na niego spojrzałam.
- Co?
- Nie to cię martwi. Mów, znam cię na tyle długo, aby zauważyć, że coś jest z tobą nie tak. - wyjaśnił. Niby takie nic nie znaczące zdanie, a ile potrafi wywołać w człowieku radości "Znam cię na tyle długo, aby zauważyć, że coś jest z tobą nie tak " Czy ja to usłyszałam na prawdę, czy może się przesłyszałam?
- Ziemia do Jo. Jesteś tam? - usłyszałam podniesiony głos chłopaka i lekko się zaczerwieniłam, bo przyłapałam się na tym o czym myślałam.
- Jestem, jestem. - odpowiedziałam. Dobra, teraz albo nigdy. Powiem mu.
- To powiesz mi o co chodzi?
- Łukasz zaprosił mnie na wesele swojej kuzynki. - wypaliłam i podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. Wyraz twarzy Louisa wyrażał złość. Był zły, widziałam to w jego oczach i po tym jak zaciskał dłonie w pięści.
- Co? - zapytał.
- Łukasz zaprosił mnie na we... - nie dane mi było dokończyć, bo Lou mi przerwał.
- Słyszałem, nie musisz powtarzać. Ten kut...
- Louis!!! - krzyknęłam, bo nie chciałam usłyszeć tego określenia na Łukasza.
- Przepraszam kochanie, trochę mnie poniosło. A co mu odpowiedziałaś?
- Że nigdzie z nim nie idę, bo mam chłopaka którego kocham. A po za tym ty nie byłbyś z tego zadowolony. - wyjaśniłam i widziałam jak Louis odetchnął z ulgą.
- Naprawdę tak mu powiedziałaś? - zapytał.
- Nie na niby. Oczywiście, że naprawdę. - uśmiechnęłam się. - Nie chcę z nim nigdzie iść. Wolę całą sobotę siedzieć w domu, z babcią niż z nim iść. Nie lubię go i nawet mi się nie podoba. - dodałam.
- Grzeczna dziewczynka. Kocham cię, wiesz o tym prawda?
- Pewnie, że wiem. - odpowiedziałam.
- To dobrze. Jak go zobaczyłem w kuchni, to już wiedziałem, że niezłe z niego ziółko.
- Oj żebyś wiedział. - szepnęłam.
- A co mam wiedzieć? - zapytał.
- Może ja ci od razu o tym powiem. Może będziesz miał jakiś pomysł jak to rozwiązać.
- To mów.
- Nie poganiaj mnie, to nie takie proste.
- Ok. - powiedział i czekał na moją odpowiedź. Wzięłam głęboki oddech i wszystko Louisowi powiedziałam. Byłam ciekawa jak zareaguje na tę garść informacji. Na początku nie mógł w to wszystko uwierzyć. Dopiero po chwili, gdy powiedziałam mu o jeszcze kilku moich i Dominiki przypuszczeniach co do Łukasza uwierzył. Powiedział żebyśmy nie szły na policję, bo jak wiadomo wszystko może do niego dojść i może wtedy nie być tak ciekawie. Kazał nam nic nie robić. Na koniec powiedział, że jest ze mnie dumny, że nie idę z nim na to cholerne wesele i powiedział coś dzięki czemu moje serce zaczęło szybciej bić. A mianowicie Kocham cię, Mała. I się rozłączyliśmy. Kocham Louisa nad życie, nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niego. Jest dla mnie wszystkim i bardzo za nim tęsknię.
Gdy skończyliśmy rozmawiać zobaczyłam, że na zewnątrz jest już ciemno, a zegarek wskazuje godzinę 23. Wyłączyłam komputer, wzięłam kosmetyczkę oraz pidżamę i poszłam do łazienki ukąpać się. Kiedy po prysznicu weszłam do pokoju odłożyłam kosmetyczkę na swoje miejsce w szafie, a następnie podeszłam do okna, aby je zamknąć. Nie wiem czy to były zwidy, czy może coś się odbijało, ale chyba ktoś stał po drugiej stronie ulicy i patrzył w moją stronę. Przestraszyłam się i szybko zamknęłam okno, a następnie zasunęłam zasłony. Położyłam się do łóżka, zgasiłam lampkę i zasnęłam. Nie wiem co to było, a może kto to był, ale się domyślam.
_________________________________________________________________________________
I jak Wam się podoba? Mi osobiście część się podoba, a część nie, ale to moje zdanie :) Piszcie co o nim sądzicie w komentarzach.
A i jeszcze jedno nie wiem dlaczego tak mało osób komentuje. Nie będę się znowu rozpisywać na ten temat, bo to już kiedyś zrobiłam. Ale jest mi bardzo smutno, gdy widzę że 16 osób zadeklarowało się, że czyta i komentuje a tak naprawdę komentarzy jest 3-4.
Tyle z mojej strony mam nadzieję, że weźmiecie sobie te słowa do serca i pod tym rozdziałem pojawi się o wiele więcej.
Przypominam, że jeśli macie jakieś pytania do mnie to zapraszam na aska lub twittera. Linki w zakładce kontakt na samej górze.
Do następnego.
- Jo rozpakujesz zakupy? - zapytała babcia, gdy weszłyśmy do kuchni i położyłyśmy wszystkie torby na blacie kuchennym.
- Oczywiście. - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Nie chciałam, aby babcia jeszcze zaczęła się martwić tym, że coś mnie trapi. Jeszcze by się zapytała mnie o co chodzi, a ja nie wiedziałabym co mam jej odpowiedzieć, a nie chciałam jej okłamywać, to nie w moim stylu. Rozpakowałam wszystkie siatki, a produkty powkładałam na swoje miejsca w szafkach. Babcia po chwili wróciła i zabrała się za robienie dla nas obiadu.
- Babciu? - zapytałam.
- Tak?
- Mogę iść na chwilę do Dominiki? Obiecuję, że wrócę na obiad. - powiedziałam.
- Dobrze, idź. Jo, a stało się coś? Przez całą drogę w samochodzie, nie odezwałaś się do mnie ani jednym słowem. Czy ja coś źle zrobiłam? A może jesteś zła na mnie, że zadecydowałam za ciebie, żebyś mnie podwiozła na rehabilitację? - pytania z jej ust wylatywały niczym petardy. I co ja mam jej teraz odpowiedzieć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, tylko że twój rehabilitant jest ... no właśnie kim on jest? Dobra Jo uspokój się. Wdech, wydech.
- Myślałam o moim śnie. Babciu no coś ty, nie jestem na ciebie zła, dlaczego miałabym być? - podeszłam do niej bliżej i złapałam za dłonie. - Zawsze chętnie cię podwiozę, nie ma problemu pamiętaj. - uśmiechnęłam się i przytuliłam do niej.
- A możesz mi powiedzieć o czym rozmawialiście z Łukaszem? Bo ja weszłam do gabinetu, a on został z tobą na korytarzu i dopiero po chwili wrócił. - odsunęłam się od niej i popatrzyłam w jej oczy. Powiedzieć, czy nie powiedzieć, oto jest pytanie.
- Zaprosił mnie na wesele swojej kuzynki w tę sobotę. - wyjaśniłam. Widziałam w oczach babci iskierki radości. Wiedziałam, że się cieszyła z tego powodu i aż podskoczyła z radości.
- A ty co odpowiedziałaś? - zapytała. Była bardzo podekscytowana, ale ja muszę ją zmartwić i powiedzieć, ze nigdzie z nim nie idę.
- Powiedziałam, że z nim nie pójdę.
- Dlaczego?
- Bo może jak wiesz mam chłopaka, którego bardzo kocham i nie chcę umawiać się z innymi za jego plecami. a nawet jakbym powiedziała Louisowi o wszystkim to nie byłby zadowolony z tego powodu. - wyjaśniłam.
- Ale przecież nic złego by się nie stało, jakbyś poszła z Łukaszem i świetnie się bawiła. - powiedziała babcia, a ja spiorunowałam ją wzrokiem. Taa jasne, nic złego by się nie stało. Na początku by mnie tylko zgwałcił, a potem nawet nie chcę myśleć co by mi zrobił. Ale to przecież nic takiego, co nie?
- Powiedziałam, że nie idę i koniec kropka. - oznajmiłam.
- Jo, ale Louis nie musi się o tym dowiedzieć.
- Ty też? - zapytałam.
- Ale co ja też? Nie rozumiem.
- Ja już postanowiłam, nigdzie nie idę i nie zmienię zdania. A teraz przepraszam idę do przyjaciółki. - oznajmiłam i wyszłam z domu. Starałam się nie trzasnąć drzwiami i nawet mi to wyszło. Nie chciałam kłócić się z babcią, ale niestety tak musiało być. Mam tylko nadzieję, że nie będzie na mnie zła za te kilka wykrzyczanych słów.
Wyszłam na chodnik i powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu przyjaciółki. Miejmy nadzieję, że jej rodzice będą w domu, bo mam do nich mnóstwo pytań związanych z Łukaszem.
Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Akurat wylosowało mi mojego ukochanego Olly'ego. Zawsze go słucham jak mam jakiś problem i nie mogę sobie dać rady z różnymi sprawami. Ale również słucham go, gdy jestem mega szczęśliwa. A właśnie, przecież ja go za niedługo zobaczę, za około trzy miesiące, pod koniec lipca. Jak wrócę do Wielkiej Brytanii to Lou będzie miał już wolne i wtedy będziemy spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Teraz będzie nawet lepiej, bo praktycznie mieszkamy obok siebie. To zaledwie dwanaście kilometrów i jakieś pół godziny drogi samochodem. Więc myślę, że chłopak nie odpędzi się ode mnie. Uśmiechnęłam się na tę myśl, a mały chłopczyk idący z na przeciwka odwzajemnił ten gest. Ale gdybyś tylko wiedział mały co tak naprawdę mnie trapi o uciekałbyś ode mnie z krzykiem. Minęłam go i wróciłam myślami do Louisa. Wiem, że jakbym poszła z Łukaszem na to wesele i powiedziała o tym Lou to on nie byłby zadowolony z mojej decyzji. Wiem, że nie przepada za nim i za bardzo go nie lubi. Cóż, ja również, ale to nie zmienia faktu, że mam z nim iść na to cholerne wesele. A z drugiej strony jakbym postanowiła, że pójdę i nie powiem nic Louisowi to sama źle bym się z tym czuła, że okłamuję własnego chłopaka i robię coś za jego plecami i przede wszystkim przeciw jego woli. Powiedziałam Łukaszowi, że z nim nigdzie nie pójdę i na razie trzymajmy się tej wersji. Chcę się więcej dowiedzieć od Dominiki.
Po kilku minutach doszłam do domu przyjaciółki. Gdy mijałam miejsce, w którym Lou pocałował mnie gdy wracaliśmy od niej, kiedy ją odprowadzaliśmy po naszej pijackiej nocy, uśmiech zagościł na moich ustach. Ja tak bardzo za nim tęsknię i nie mogę sobie dać z tym rady. Mimo, że w ciągu dnia tego nie pokazuję, ale gdy wieczorem kładę się do łóżka i oglądam nasze zdjęcia na telefonie to zaczynam płakać. Płaczę w poduszkę, aby babcia mnie nie usłyszała i wpadła jak szalona do mojego pokoju. Chcę jej oszczędzić nerwów i zamartwiania się o mnie. Wiem, że sama mówiłam że dwa miesiące to nie długo i szybko zleci. Ale gdy tak teraz na to patrzę, to widzę że chyba sama siebie okłamywałam i tak na prawdę nie chciałam, aby to do mnie doszło.
Weszłam po schodkach i zadzwoniłam dzwonkiem. Wyciągnęłam z uszu słuchawki, a następnie wyłączyłam muzykę i owinęłam je wokół odtwarzacza, aby potem schować go do kieszeni spodni. Czekałam kilka sekund, aż przyjaciółka mi otworzy.
- Cześć Jo. - przywitała się ze mną, a ja weszłam do środka i uściskałam ją.
- Cześć Domi. Są twoi rodzice? - zapytałam, bo chciałam jak najszybciej odbyć tę rozmowę.
- Nie ma. Pojechali do sklepu z młodym, bo wyjeżdża na jakiś obóz, czy coś takiego i chcieli kupić mu kilka najpotrzebniejszych rzeczy. - odpowiedziała i udałyśmy się do kuchni.
- Szkoda. - powiedziałam i usiadłam na stołku barowym.
- A to już ci nie wystarczam? - zapytała z uśmiechem na twarzy i postawiła przede mną szklankę z sokiem jabłkowym.
- Nie o to chodzi. Chciałam się ich zapytać o Łukasza. No wiesz czy wiedzą coś więcej na ten temat. - odpowiedziałam i upiłam łyk zimnego soku. Idealnego na taką porę roku.
- Pytałam się ich czy znają tą sprawę, ale powiedzieli mi, że nie wiele wiedzą i powtórzyli mi to samo co ja tobie mówiłam przez telefon. - wyjaśniła i zamoczyła usta w napoju.
- Kurcze, szkoda. Bo chciałam się dowiedzieć jak najwięcej na ten temat.
- Wiem, wiem. Możemy przeszukać internet jak chcesz. No chyba, że to już zrobiłaś.
- Nie, dopiero co wróciłam do domu. - odpowiedziałam. - I jeszcze pokłóciłam się z babcią. - dodałam.
- No co ty? O co? - zapytała przyjaciółka i wstała z krzesła, a ja poszłam w jej ślady.
- Raczej o kogo. - mruknęłam.
- O Łukasza ? - zapytała, a ja kiwnęłam głową na tak.
- Nigdy się z babcią nie kłóciłaś, to musiało być coś poważnego.
- No, chciała żebym poszła z nim na to wesele. Nie powiedziałam jej co wiem na temat jego mrocznej przeszłości. - wyjaśniłam, gdy weszłyśmy do jej pokoju na górze. Przyjaciółka od razy odpaliła komputer, a ja usiadłam na skraju łóżka.
- Może to i lepiej. Niech się tym nie zamartwia, co nie?
- Pewnie. - odpowiedziałam, a Domi odpaliła wujka Google i wpisała imię i nazwisko chłopaka. Wyskoczyło nam mnóstwo artykułów na jego temat. Dużo było o jego gabinecie i, że w tak młodym wieku zaczął prowadzić własną firmę. Gdy czytałam ten artykuł zastanawiałam się skąd on w ogóle miał tyle pieniędzy? Może jest mordercą, który robi to za pieniądze? Ale nie było nic na temat zaginięcia tej dziewczyny. Może to nie on, pomyślałam, ale kiedy tak przeglądałyśmy różne strony natknęłyśmy się na zdjęcie, na którym był Łukasz z jakąś ładną, młodą dziewczyną. Domi otworzyła to zdjęcie. Chwilę zajęło nam, aż ono się otworzy, a gdy w końcu się otwarło obie doznałyśmy szoku.
- O Boże, to ona. - powiedziała przyjaciółka i zakryła sobie usta dłonią.
- Jesteś pewna? - zapytałam i podeszłam bliżej.
- Tak Jo, to ona jestem pewna na stówę. - odpowiedziała i zaczęła pukać palcem w ekran komputera. - Ale poczekaj tutaj. - dodała i wstała z krzesła, po czym ruszyła w stronę drzwi.
- Błagam nie zostawiaj mnie tutaj samej, w dodatku z nim na ekranie. - zaczęłam błagać.
- To chodź ze mną. - nakazała i machnęła za mną ręką. Zeszłyśmy na dół do salonu, a przyjaciółka od razu ruszyła w stronę szafki, w której znajdowały się książki, pełno zdjęć, gdy ona z Kacprem byli mali i jak mogę się domyślać albumy ze zdjęciami.
- Mam tutaj gdzieś zdjęcia z tamtej imprezy. - popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem, a ona kontynuowała. - Mówiłam ci o tym.
- Ah pamiętam, urodziny albo imieniny. - odpowiedziałam i uklęknęłam obok niej i pomogłam jej szukać. Po przekopaniu kilku albumów, w końcu znalazłyśmy właściwy.
- Mam. - krzyknęła, a ja automatycznie przysunęłam się bliżej niej. Zerknęłam na zdjęcie i od razu się odsunęłam. Był tam on ... z nią.
- Patrz. - Domi przekazała mi zdjęcie.
- Nie chcę. - odsunęłam je od siebie i wstałam z podłogi.
- Ale Jo ...
- Błagam cię, ja nie mogę na niego patrzeć. - odpowiedziałam i zaczęłam przechadzać się po pokoju w te i z powrotem.
- Ale patrz tutaj jest jeszcze jedno, jak jesteśmy wszyscy. Boże jakie ja miałam wtedy włosy, masakra. - zaczęła się śmiać sama z siebie. Wiedziałam, że chciała rozładować napiętą atmosferę i mnie tym trochę rozśmieszyć. Znowu siadłam obok niej na podłodze, po czym wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na fotkę. Faktycznie cała rodzina zebrała się na jednym zdjęciu. Wszyscy tacy uśmiechnięci i szczęśliwi, a wśród nich on i obok niego ta dziewczyna.
- To ona. - wskazała Domi na postać dziewczyny na zdjęciu.
- Ładna. - stwierdziłam.
- Bardzo ładna. - potwierdziła moje słowa przyjaciółka. - I co teraz robimy? - zapytała po chwili.
- Nie wiem, ale wiem że coś musimy zrobić. Może chodźmy z tym na policję. - zaproponowałam.
- To nie jest najlepszy pomysł. Rodzice mówili, że policja już skończyła tą sprawę.
- Ale może gdybyśmy im powiedziały, że znamy sprawcę to może by ją wznowili.
- A potem kumple Łukasza nam coś zrobią. Oszalałaś? To nie jest sprawa kradzieży, a zniknięcia młodej dziewczyny i prawdopodobnie zamordowania jej, Jo. Lepiej nie ryzykujmy, to jest za poważne.
- Może i masz rację. A myślisz, że on nie działał sam tylko z kimś? - zapytałam przyjaciółkę, gdy układałyśmy albumy na ich poprzednim miejscu.
- Tak mi się wydaje. - odpowiedziała i położyła ostatni album na półce. Kiedy wstałyśmy drzwi wejściowe się otworzyły, a my ujrzałyśmy zdziwione twarze rodziców Domi, a za nimi Kacpra tachającego dwie siatki z zakupami.
- Dzień dobry Jo. - powiedziała mama przyjaciółki. Jak ja jej dawno nie widziałam.
- Dzień dobry pani Woźniak. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do kobiety. Podeszłam bliżej, gdy wyciągnęłam swoje ręce w moją stronę i przytuliłam się do niej. Zawsze miałam dobre kontakty z rodzicami przyjaciółki. Gorsze z jej bratem, ale cóż miałam do tego powody.
- Jak matura? - zapytał tata Domi i również mnie przytulił.
- Dobrze, myślę że zdałam. - uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego. Stanęłam obok Domi.
- To dobrze. Dominika na pewno też zdała, ale boję się o jej angielski. - co? Przecież Dom, zawsze była dobra z angielskiego, popatrzyłam na przyjaciółkę, a ona zabijała wzrokiem swojego tatę.
- Jo, bo ty pewnie nie wiesz, ale Dominika zdawała jakiś dodatkowy angielski, aby móc studiować za granicą, a dokładniej to w Wielkiej Brytanii. - co? Teraz to ja już nic z tego nie rozumiem.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - zapytałam i popatrzyłam na przyjaciółkę, a ta popatrzyła na mnie.
- Bo to miała być niespodzianka. - odpowiedziała i wróciła do zabijania wzrokiem swojego taty.
- Przepraszam chyba za dużo wygadałem. - oznajmił nam jej tata i usunął się nam z widoku.
- Czemu nic mi nie powiedziałaś? Będziemy razem studiować? - zapytałam i zaczęłam skakać w miejscu.
- Nie podniecaj się tak. Nie wiem czy nawet zdałam tą maturę. - uśmiechnęła się do mnie, ale wiem że tak. Ale się cieszę, będę mieć kogoś bliższego mojemu sercu na miejscu w Anglii. Ale super.
- Przekonamy się w przyszłym tygodniu. Przyjdziesz do mnie co nie? - zapytałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
- Pewnie, a co ty już idziesz? - zapytała, gdy zaczęłam zakładać buty.
- No, obiecałam babci, że przyjdę na obiad. A i pamiętaj musimy zrobić coś z tą sprawą. - ostatnie zdanie powiedziałam szeptem, bo widziałam jak Kacper zbliżał się w naszą stronę.
- Ok. - odpowiedziała, po czym dała mi szybkiego całusa w policzek. Pomachałam jej na odchodnym i ruszyłam w stronę domu. Wiem, że będę musiała przeprosić babcię za moje zachowanie. Wiem to, z resztą należy się jej to jak nic.
Po kilkunastu minutach doszłam do domu. Przez całą drogę zastanawiałam się co możemy zrobić w sprawie z Łukaszem. Może faktycznie ten pomysł z pójściem na policję nie jest najlepszy, ale dlaczego policja zakończyła tę sprawę choć nawet nie znaleźli sprawcy tej tragedii. Wiem, że nie powinnam się mieszać w to, ale ciekawi mnie co tak naprawdę stało się z tą biedną dziewczyną. A może powinnam pójść z nim na to wesele, aby się faktycznie przekonać jaki on naprawdę jest? Oczywiście pilnowałabym się, aby nie pić za dużo i mieć cały czas oczy i uszy otwarte na ewentualne niebezpieczeństwo. Nie wiem jeszcze co zrobię, na razie chcę przeprosić babcię, a potem pogadać z Louisem i dowiedzieć się co on myśli o tej całej sprawie. Na pewno będzie niezadowolony z mojej myśli, że może mogłabym pójść z Łukaszem na wesele. Dobra Jo nie myśl o tym na razie. Skup się na drodze. Wspięłam się na schodki i weszłam do domu. Zapachy jakie poczułam, gdy tylko przekroczyłam próg, doleciały bezpośrednio do mojego żołądka, który wydał dziwny dźwięk. Chyba jestem głodna, pomyślałam.
- Babciu już jestem. - krzyknęłam i zdjęłam buty.
- W kuchni. - odkrzyknęła. Weszłam powoli do kuchni i dostrzegłam babcię stojącą przy kuchence w fartuszku w kolorowe kwiatki. Podeszłam do niej i mocno się przytuliłam.
- Przepraszam. - szepnęłam prosto do jej ucha. - Przepraszam za to, że tak na ciebie nakrzyczałam. - dodałam.
- Ja też cię przepraszam kochanie. - powiedziała. - Nie powinnam tak na ciebie naciskać w sprawie tego wesela. Łukasz to fajny chłopak i myślę, że byś się świetnie z nim bawiła.
- Wiem babciu wiem, ale zrozum mnie.
- Rozumiem i jeszcze raz przepraszam za to, że tak na ciebie napierałam.
- A co tak gotujesz? - zapytałam, aby zmienić temat. Popatrzyłam przez ramię babci na garnek.
- Rosołek. - odpowiedziała z zadowoleniem w głosie.
- Jak ja dawno nie jadłam rosołu. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Chyba babcia mi wybaczyła mój wybuch złości, bo odwzajemniła mój uśmiech.
- To biegnij myć ręce i siadaj do stołu. - nakazała, a ja szczęśliwa pobiegłam do łazienki na górze. Babcia powiedziała, że Łukasz jest fajnym chłopakiem i świetnie bym się z nim bawiła. Oj babciu jakbyś ty tylko wiedziała jaki on naprawdę jest, to byś się nieźle zdziwiła.
- Jo! - krzyknęła babcia z dołu, a ja dopiero zorientowałam się, że stoję przy umywalce i patrzę na swoje odbicie w lustrze i mówię sama do siebie. Zakręciłam kurek, wytarłam ręce i poszłam na dół. Zjadłyśmy z babcią obiad, a potem ja poszłam do swojego pokoju, aby poczytać książkę, przynajmniej chciałam, ale moje myśli ciągle krążyły wokół Łukasza, a w głowie pokazywał się napis "morderca". A co jeśli to jest prawda, a chłopak umywa ręce od tego? Może faktycznie powinnam się go zapytać czy wie coś na ten temat? Albo lepiej nie, bo jeszcze mi coś zrobi? Wolę nie ryzykować. Ograniczę nasze kontakty do minimum, tak będzie dla mnie najlepiej. Nie chcę mieszać się w jego sprawy, to jego sumienie i niech on za to odpowiada.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę, którą podarował mi kiedyś Louis. Tak się w niej zaczytałam, że zapomniałam, iż umówiłam się z chłopakiem na skype. Dopiero sms od niego mi o tym przypomniał. Szybko włączyłam komputer. Gdy urządzenie się włączało ja pobiegłam do łazienki, aby coś zrobić ze swoim wyglądem. Tu i tak nie ma już co poprawiać, pomyślałam. Poprawiłam tylko włosy i wróciłam do pokoju. Kiedy zamykałam drzwi usłyszałam znajomy dźwięk nadchodzącego połączenia. Wzięłam komputer i usiadłam na podłodze, także plecami opierałam się o łóżko. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i nim zobaczyłam Louisa usłyszałam jakieś krzyki.
- Lou? - szepnęłam do komputera. - Louis! - krzyknęłam. To nie robi się śmieszne. Ekran był cały czarny i było słychać tylko jakieś dziwne dźwięki. Mam nadzieję, że nic się nie stało. Nagle zobaczyłam jasne światło skierowane prosto w kamerkę, a następnie Louisa. Kamień spadł mi z serca, kiedy zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz.
- Cześć skarbie. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Cześć. A co tam się dzieje? - zapytałam również z uśmiechem.
- A nic takiego. Bawiliśmy się z chłopakami.
- Bawiliście się? Lou ile ty masz lat? - o co chodzi? Zaczęłam się śmiać, a Lou dołączył do mnie.
- Dwadzieścia. - odpowiedział z dumą.
- Ale wariat z ciebie. - stwierdziłam.
- Co tam u ciebie słychać Mała? - zawsze robi mi się miło na sercu, gdy słyszę słowo "Mała" skierowane w moją stronę.
- Wszystko w porządku. - powiedziałam, po czym uśmiech zszedł mi z ust.
- Jo, co się dzieje? - zapytał z troską w głosie, a następnie poprosił swoich kolegów, aby wyszli z jego pokoju i zostawili go samego. Nawet nie zauważyłam, że tak ktoś z nim siedzi.
- Nic, wszystko w porządku. - odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech.
- Mów, co się dzieje, albo wsiadam w najbliższy samolot i przylatuję do ciebie.
- Naprawdę? - podniosłam głowę i otworzyłam szeroko oczy.
- Nie na niby, gadaj co się dzieje.
- Nic. - spuściłam głowę i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
- Boże Jo, dlaczego jesteś taka uparta i nie chcesz mi nic powiedzieć? - zapytał zirytowany.
- Tęsknię za tobą. - szepnęłam.
- Bzdura. - odpowiedział, a ja podniosłam głowę i na niego spojrzałam.
- Co?
- Nie to cię martwi. Mów, znam cię na tyle długo, aby zauważyć, że coś jest z tobą nie tak. - wyjaśnił. Niby takie nic nie znaczące zdanie, a ile potrafi wywołać w człowieku radości "Znam cię na tyle długo, aby zauważyć, że coś jest z tobą nie tak " Czy ja to usłyszałam na prawdę, czy może się przesłyszałam?
- Ziemia do Jo. Jesteś tam? - usłyszałam podniesiony głos chłopaka i lekko się zaczerwieniłam, bo przyłapałam się na tym o czym myślałam.
- Jestem, jestem. - odpowiedziałam. Dobra, teraz albo nigdy. Powiem mu.
- To powiesz mi o co chodzi?
- Łukasz zaprosił mnie na wesele swojej kuzynki. - wypaliłam i podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. Wyraz twarzy Louisa wyrażał złość. Był zły, widziałam to w jego oczach i po tym jak zaciskał dłonie w pięści.
- Co? - zapytał.
- Łukasz zaprosił mnie na we... - nie dane mi było dokończyć, bo Lou mi przerwał.
- Słyszałem, nie musisz powtarzać. Ten kut...
- Louis!!! - krzyknęłam, bo nie chciałam usłyszeć tego określenia na Łukasza.
- Przepraszam kochanie, trochę mnie poniosło. A co mu odpowiedziałaś?
- Że nigdzie z nim nie idę, bo mam chłopaka którego kocham. A po za tym ty nie byłbyś z tego zadowolony. - wyjaśniłam i widziałam jak Louis odetchnął z ulgą.
- Naprawdę tak mu powiedziałaś? - zapytał.
- Nie na niby. Oczywiście, że naprawdę. - uśmiechnęłam się. - Nie chcę z nim nigdzie iść. Wolę całą sobotę siedzieć w domu, z babcią niż z nim iść. Nie lubię go i nawet mi się nie podoba. - dodałam.
- Grzeczna dziewczynka. Kocham cię, wiesz o tym prawda?
- Pewnie, że wiem. - odpowiedziałam.
- To dobrze. Jak go zobaczyłem w kuchni, to już wiedziałem, że niezłe z niego ziółko.
- Oj żebyś wiedział. - szepnęłam.
- A co mam wiedzieć? - zapytał.
- Może ja ci od razu o tym powiem. Może będziesz miał jakiś pomysł jak to rozwiązać.
- To mów.
- Nie poganiaj mnie, to nie takie proste.
- Ok. - powiedział i czekał na moją odpowiedź. Wzięłam głęboki oddech i wszystko Louisowi powiedziałam. Byłam ciekawa jak zareaguje na tę garść informacji. Na początku nie mógł w to wszystko uwierzyć. Dopiero po chwili, gdy powiedziałam mu o jeszcze kilku moich i Dominiki przypuszczeniach co do Łukasza uwierzył. Powiedział żebyśmy nie szły na policję, bo jak wiadomo wszystko może do niego dojść i może wtedy nie być tak ciekawie. Kazał nam nic nie robić. Na koniec powiedział, że jest ze mnie dumny, że nie idę z nim na to cholerne wesele i powiedział coś dzięki czemu moje serce zaczęło szybciej bić. A mianowicie Kocham cię, Mała. I się rozłączyliśmy. Kocham Louisa nad życie, nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niego. Jest dla mnie wszystkim i bardzo za nim tęsknię.
Gdy skończyliśmy rozmawiać zobaczyłam, że na zewnątrz jest już ciemno, a zegarek wskazuje godzinę 23. Wyłączyłam komputer, wzięłam kosmetyczkę oraz pidżamę i poszłam do łazienki ukąpać się. Kiedy po prysznicu weszłam do pokoju odłożyłam kosmetyczkę na swoje miejsce w szafie, a następnie podeszłam do okna, aby je zamknąć. Nie wiem czy to były zwidy, czy może coś się odbijało, ale chyba ktoś stał po drugiej stronie ulicy i patrzył w moją stronę. Przestraszyłam się i szybko zamknęłam okno, a następnie zasunęłam zasłony. Położyłam się do łóżka, zgasiłam lampkę i zasnęłam. Nie wiem co to było, a może kto to był, ale się domyślam.
_________________________________________________________________________________
I jak Wam się podoba? Mi osobiście część się podoba, a część nie, ale to moje zdanie :) Piszcie co o nim sądzicie w komentarzach.
A i jeszcze jedno nie wiem dlaczego tak mało osób komentuje. Nie będę się znowu rozpisywać na ten temat, bo to już kiedyś zrobiłam. Ale jest mi bardzo smutno, gdy widzę że 16 osób zadeklarowało się, że czyta i komentuje a tak naprawdę komentarzy jest 3-4.
Tyle z mojej strony mam nadzieję, że weźmiecie sobie te słowa do serca i pod tym rozdziałem pojawi się o wiele więcej.
Przypominam, że jeśli macie jakieś pytania do mnie to zapraszam na aska lub twittera. Linki w zakładce kontakt na samej górze.
Do następnego.
Robi się jpiornie. Super już nieogę doczekać się dalszeho rozwoju sytuacji :)
OdpowiedzUsuń@claudialech
O robi się ciekawie . Czy to Łukasz ją obserwuje ? Czekam na następny rozdział !
OdpowiedzUsuńDopiero w weekend trafiłam na tego bloga, ale teraz już jestem na bieżąco i komentuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) x
Super. Mam nadzieję, że Domi się jakoś wymiga od tej imprezy. Całe szczęście, że Jo odmówiła Łukaszowi.
OdpowiedzUsuńCzekam w napięciu na następny rozdział. I nie wiem, jak inni, ale ja staram się komentować. Love this blog <3.
Whoo-ho. Sorry że dopiero teraz komentuję, ale lepiej późno, niż wcale.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Te wszystkie podejrzenia co do Łukasza, te informacje, możliwości co do tajemniczej historii- jakiś kryminał się z tego robi!
Rozdział bardzo mi się podoba. Bardzo. Twój blog cały czas się rozwija i jest wspaniały.
Mam nadzieję, że szybko dodasz nexta.
Ola
Ten rozdział jest wspaniały
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <3
cudny :*
OdpowiedzUsuń