Gdy podjechaliśmy pod dom Louisa. Chłopak zgasił silnik i odwrócił się w moją stronę. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a następnie się odezwał.
- Cieszę się, że mieszkanie ci się spodobało. - odpięłam swoje pasy i nachyliłam się w jego stronę.
- Dziękuję. - szepnęłam wprost w jego usta, a następnie pocałowałam w policzek. Lou uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja niewiele myśląc przeszłam nad lewarkiem skrzyni biegów i usiadłam na nim okrakiem. Chłopak wydał z siebie cichy jęk, a ja dopiero po chwili zorientowałam się co mu się tak naprawdę stało. Nie zauważyłam, gdy przewieszając nogę przez niego trąciłam jego krocze.
- Przepraszam, nie chciałam. - powiedziałam i zakryłam sobie dłońmi usta. Lou tylko słabo się uśmiechnął do mnie i wrócił do całowania moich ust. Coraz częściej dochodzi między nami do takich sytuacji, że całujemy się bez opamiętania. W różnych pozach i coraz bardziej pewniej do tego podchodzimy. Chyba Louis coś wyczuwa, że nadchodzi ten czas gdy będę na to gotowa, a właściwie to już jestem tylko czekam na odpowiedni moment.
Gdy oderwaliśmy się od siebie ciężko dyszeliśmy, ale też uśmiechaliśmy się do siebie jak jakieś głupki, zakochane w sobie głupki.
- Co ty ze mną robisz Jo? - zapytał Lou, gdy wyszliśmy z samochodu i stanęliśmy obok auta.
- Nie wiem, ale mogę zadać ci to samo pytanie. - powiedziałam z uśmiechem. Nagle usłyszeliśmy za sobą jakby jakiś krzyk albo pisk. Gwałtownie odwróciliśmy się i wtedy wiedziałam skąd te dziwne dźwięki pochodzą. Na górze schodów prowadzących do domu państwa Tomlinson, stała pani Jay z ogromnym uśmiechem na twarzy i w śmiesznym kolorowym fartuszku.
- Jo, jak miło cię widzieć. Zostaniesz na obiedzie ? - zapytała i przytuliła mnie do siebie.
- Ja nie wiem ... rodzice ... - nie dane mi było skończyć, bo kobieta wcięła mi się w zdanie.
- Nie martw się rodzicami, możesz do nich zadzwonić, a ja będę taka szczęśliwa jak zostaniesz. - powiedziała i popatrzyła na mnie błagającym wzrokiem. Już wiem po kim Lou to odziedziczył.
- No dobrze. - poddałam się i z uśmiechem wzruszyłam ramionami. I tak nie miałam wyjścia, uwielbiam kuchnię pani Jay. A po tym co przyszykowała nam na piknik mogę śmiało stwierdzić, że kobieta ma niesamowity talent.
- To zapraszam. - powiedziała i poszła przodem. Ja tylko wróciłam do auta po torebkę i razem z Louisem, który na mnie czekał, poszliśmy do domu.
W środku czekało mnie nie małe powitanie z młodszymi siostrami chłopaka. Rzuciły się na mnie także ledwo mogłam ustać na nogach. Na szczęście na ratunek przyszedł mi Louis, który odgonił je ode mnie.
- Dzień dobry Jo. - usłyszałam ze swojej lewej strony głos, który należał do pana Marka.
- Dzień dobry. - przywitałam się z nim. Dziwiło mnie, że o tej porze nie jest w pracy, ale może ma urlop albo nocną zmianę, nie wiem.
- To twoje auto stoi na podjeździe? - zapytał i wskazał ręką przez okno.
- Tak, rodzice mi je kupili, abym miała jak dojeżdżać na studia. - odpowiedziałam.
- To miłe z ich strony. Słyszałem od Louisa, że dostałaś się na tę samą uczelnię co on. I dobrze, bo naprawdę świetna szkoła i mają dobry plan nauczania. - powiedział, a ja aż zaniemówiłam. - I oczywiście cieszę się, że zamieszkacie razem. - dodał, a następnie uśmiechnął się do mnie, przeprosił i wrócił do salonu.
A ja stałam tak i patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Odkąd jestem z Louisem nie spotykałam się za często z jego rodziną. Nie było czasu, ani okazji. Ale, gdy zdarzyło się, że się spotkaliśmy, to pan Mark podchodził do mnie trochę z rezerwą. Czasem zastanawiałam się czy przypadkiem mnie nie akceptuje, ale po tym dzisiejszym komentarzu to zmieniam zdanie.
- Chodźmy do mnie. - szepnął mi Lou na ucho, gdy zostaliśmy sami na korytarzu. Kiwnęłam głową, ściągnęłam buty i trzymając się za ręce udaliśmy się do pokoju chłopaka.
- Widzę, że posprzątałeś. - powiedziałam, gdy chłopak przepuścił mnie w drzwiach.
- Trochę mi to zajęło, ale opłacało się. - odpowiedział i zamknął za nami drzwi.
- Ale czekaj. To ty posprzątałeś czy przekupiłeś dziewczynki? - zapytałam i przyłożyłam palec wskazujący na jego klatce piersiowej.
- Oczywiście, że ja. Jak możesz we mnie nie wierzyć. - odpowiedział i złapał mój nadgarstek w swoją rękę. Ściągnął torebkę z mojego ramienia i rzucił ją na krzesło stojące obok biurka.
- Lou, co robisz? - zapytałam, gdy zaczął ściągać z moich ramion marynarkę.
- Rozbieram cię, bo pewnie jest ci gorąco. - odpowiedział poważnie i zawiesił moją marynarkę na oparciu krzesła. Ja tylko kiwnęłam głową i obiema rękami chwyciłam jego głowę przysuwając blisko swojej. Musnęłam lekko jego usta swoimi, ciekawa byłam co on zrobi i nagle poczułam jak jego usta atakują moje. Tym razem nie było to takie niewinne jak poprzednim razem, a bardziej zachłanne i wygłodniałe.
- Louis. - szepnęłam, gdy na chwilę oderwaliśmy się od siebie.
- Ciii. - mruknął i zaczął mnie prowadzić tyłem w stronę łóżka. Gdy znaleźliśmy się na tyle blisko, abyśmy mogli usiąść rozległo się pukanie do drzwi. Szybko od siebie oderwaliśmy, a Louis wysapał ciche proszę. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Lottie.
- Mama woła na obiad. - oznajmiła i posłała nam jeden ze swoich najszczerszych uśmiechów. Pogroziła jeszcze palcem, bo wiedziała co się działo przed jej wejściem, a Lou rzucił w nią poduszką, która na całe szczęście odbiła się od drzwi, gdy dziewczyna je zamknęła.
- Rodzeństwo. - podsumował Louis i przewrócił oczami. Ja natomiast zaczęłam się śmiać, po czym złapałam chłopaka za rękę i zeszliśmy na dół. Po drodze weszłam na chwilę do łazienki, aby sprawdzić czy wszystko w porządku z moim wyglądem. Louis nie mógł się powstrzymać i musiał za mną wejść do pomieszczenia. Gdy ja stałam przed lusterkiem i próbowałam coś w sobie poprawić chłopak objął mnie ramionami w talii i położył głowę na ramieniu i przez cały czas patrzył na mnie w lusterku. Kiedy skończyłam mogliśmy spokojnie zejść na dół. W jadalni siedzieli już wszyscy, a kiedy weszliśmy Lottie popatrzyła na nas i zaczęła zabawnie ruszać brwiami. Cicho zachichotałam i zajęłam miejsce obok jednej z bliźniaczek, a Lou obok mnie.
- Jo, co słychać u rodziców? - zapytała pani Jay po chwili ciszy panującej między nami, a słychać było tylko dźwięki widelców uderzających o talerze.
- Mają teraz wolne, bo wakacje i bardzo się z tego powodu cieszą. Tata wreszcie może spać ile tylko chce, oczywiście dopóki Max go nie obudzi. - gdy wypowiedziałam ostatnie zdanie, wszyscy zgromadzeni przy stole zaczęli się śmiać. - A mama wreszcie może pobyć z nami więcej czasu. Zazwyczaj jechała rano i wracała wieczorami i jakoś nie było czasu, aby pobyć z nami, a teraz to wykorzystuje. Aż czasem się boję zejść na dół, bo nie wiadomo co może wymyślić. - dodałam, a śmiechy przy stole nasiliły się.
Gdy zjedliśmy przepyszny obiad, zaproponowałam że jakoś pomogę i pozmywam, ale pani Jay nie chciała o czymś takim słyszeć. Poddałam się i razem z Louisem wróciliśmy do jego pokoju. Muszę zadzwonić do mamy, aby się o mnie nie martwiła. Bo znając ją to już myśli sobie, że coś mi się stało albo miałam wypadek lub ktoś mnie porwał. Dziwię się, bo kto by mnie chciał, no ale za moją mamą nie nadążysz. Gdy znaleźliśmy się w pokoju chłopaka z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer mojej mamy. Po drugim sygnale odebrała.
- Jo, dziecko gdzieś ty jest. - powiedziała.
- Nic mi nie jest mamuś. Jestem u Louisa w domu, właśnie zjedliśmy obiad i zaraz będę wracać. - odpowiedziałam i usłyszałam w słuchawce jak mama oddycha z ulgą.
- To dobrze, bo już się martwiłam o ciebie.
- Nie musiałaś, jestem pod wspaniałą opieką. - powiedziałam i puściłam do Louisa oczko, on tylko się zaśmiał i usiadł na łóżku także plecy miał oparte o ścianę, a nogi zwisały my na podłogę.
- Jak mogę się domyślać Louisa ? - zapytała mama.
- Taaa. - mruknęłam nie mogąc oderwać wzroku od pięknego chłopaka siedzącego przede mną.
- Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Bawcie się dobrze i wróć do domu przed północą. - nakazała mama i rozłączyła się. Położyłam telefon na biurku i odwróciłam się do chłopaka przodem. Podparłam się z tyłu rękami o kant blatu i praktycznie stałam na przeciwko niego, a on teraz praktycznie leżał na plecach, a jego głowa opierała się o ścianę z tyłu.
- Wspaniała opieka, tak? - zapytał chłopak, a ja pokiwałam głową.
- Oczywiście, najlepsza na świecie. - odpowiedziałam i chwyciłam wyciągniętą dłoń Louisa i podeszłam do niego. Stanęłam między jego nogami i patrzyliśmy sobie w oczy. Pochyliłam się i usiadłam na jego kolanach okrakiem. Lou uśmiechnął się do mnie, a ja pochyliłam się w jego stronę i pocałowałam w usta. Położył swoje obie dłonie po obu stronach mojej twarzy i przysunął do siebie, gdy chciałam się odsunąć.
- Muszę wracać. - powiedziałam, gdy oderwaliśmy się od siebie, a ja siedziałam prosto na kolanach.
- Nie jedź, zostań ze mną. Możesz spać w moim łóżku, a ja prześpię się na podłodze. - odpowiedział nieco smutnym głosem.
- Wiesz, że nie mogę. Nie mam czystych ubrań, ani szczoteczki do zębów. Po za tym rodzice będą się martwić. - powiedziałam i zauważyłam jak na twarzy Louisa maluje się smutek.
- Dam ci coś swojego, a jeśli chodzi o szczoteczkę to możesz użyć mojej. - odpowiedział pewnym siebie głosem.
- A rodzice? - dopytywałam.
- Zadzwonisz i powiesz, że ...
- No właśnie co powiem? - zapytałam rozbawiona i patrzyłam na niego jak myśli.
- Nie wiem coś się wymyśli. - odpowiedział.
- Zwariowałeś. - podsumowałam i zeszłam z jego kolan, ale w miarę szybko zareagował i przytrzymał mnie w miejscu.
- Proszę. - błagał.
- A czy ty jutro przypadkiem nie masz treningu? - zapytałam i założyłam sobie ręce na piersi.
- O kurde, faktycznie mam. - powiedział i spuścił ze mnie swój wzrok.
- No właśnie. Dlatego musisz się wyspać, aby mieć mnóstwo siły. - podsumowałam i tym razem udało mi się zejść z jego kolan.
- A przyjedziesz jutro na stadion? Potem możemy iść na hamburgera i frytki. - zaproponował uśmiechając się do mnie niepewnie.
- Pewnie, że przyjadę. - odpowiedziałam i założyłam marynarkę, a następnie pochyliłam się, aby go pocałować.
- Super. - odpowiedział i wstał z łóżka. Złapał mnie za dłoń, do drugiej ręki wziął moją torebkę i zeszliśmy na dół. Na korytarzu spotkaliśmy panią Jay, która było trochę zawiedziona, że już jadę. Ale na koniec uśmiechnęła się do mnie i czym mnie zaskoczyła, pocałowała w policzek. Ubrałam buty, wzięłam od Louisa torebkę i wyszliśmy na zewnątrz. Chłopak odprowadził mnie do samochodu, a gdy już chciałam wsiąść złapał mnie za biodra i przysunął do siebie, czym bardzo mnie zaskoczył, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji i mocno pocałował. Ja lekko zachwiałam się na nogach, gdy mnie puścił i wsiadłam do auta. Na koniec pomachałam mu na pożegnanie i odjechałam w stronę mojego domu.
_________________________________________________________________________________
Nie wierzę, że to już 60 rozdział, wooooow !!!
Dziękuję za to, że jesteście ze mną i mogę czytać Wasze cudowne komentarze :) Dzięki :)
- Cieszę się, że mieszkanie ci się spodobało. - odpięłam swoje pasy i nachyliłam się w jego stronę.
- Dziękuję. - szepnęłam wprost w jego usta, a następnie pocałowałam w policzek. Lou uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja niewiele myśląc przeszłam nad lewarkiem skrzyni biegów i usiadłam na nim okrakiem. Chłopak wydał z siebie cichy jęk, a ja dopiero po chwili zorientowałam się co mu się tak naprawdę stało. Nie zauważyłam, gdy przewieszając nogę przez niego trąciłam jego krocze.
- Przepraszam, nie chciałam. - powiedziałam i zakryłam sobie dłońmi usta. Lou tylko słabo się uśmiechnął do mnie i wrócił do całowania moich ust. Coraz częściej dochodzi między nami do takich sytuacji, że całujemy się bez opamiętania. W różnych pozach i coraz bardziej pewniej do tego podchodzimy. Chyba Louis coś wyczuwa, że nadchodzi ten czas gdy będę na to gotowa, a właściwie to już jestem tylko czekam na odpowiedni moment.
Gdy oderwaliśmy się od siebie ciężko dyszeliśmy, ale też uśmiechaliśmy się do siebie jak jakieś głupki, zakochane w sobie głupki.
- Co ty ze mną robisz Jo? - zapytał Lou, gdy wyszliśmy z samochodu i stanęliśmy obok auta.
- Nie wiem, ale mogę zadać ci to samo pytanie. - powiedziałam z uśmiechem. Nagle usłyszeliśmy za sobą jakby jakiś krzyk albo pisk. Gwałtownie odwróciliśmy się i wtedy wiedziałam skąd te dziwne dźwięki pochodzą. Na górze schodów prowadzących do domu państwa Tomlinson, stała pani Jay z ogromnym uśmiechem na twarzy i w śmiesznym kolorowym fartuszku.
- Jo, jak miło cię widzieć. Zostaniesz na obiedzie ? - zapytała i przytuliła mnie do siebie.
- Ja nie wiem ... rodzice ... - nie dane mi było skończyć, bo kobieta wcięła mi się w zdanie.
- Nie martw się rodzicami, możesz do nich zadzwonić, a ja będę taka szczęśliwa jak zostaniesz. - powiedziała i popatrzyła na mnie błagającym wzrokiem. Już wiem po kim Lou to odziedziczył.
- No dobrze. - poddałam się i z uśmiechem wzruszyłam ramionami. I tak nie miałam wyjścia, uwielbiam kuchnię pani Jay. A po tym co przyszykowała nam na piknik mogę śmiało stwierdzić, że kobieta ma niesamowity talent.
- To zapraszam. - powiedziała i poszła przodem. Ja tylko wróciłam do auta po torebkę i razem z Louisem, który na mnie czekał, poszliśmy do domu.
W środku czekało mnie nie małe powitanie z młodszymi siostrami chłopaka. Rzuciły się na mnie także ledwo mogłam ustać na nogach. Na szczęście na ratunek przyszedł mi Louis, który odgonił je ode mnie.
- Dzień dobry Jo. - usłyszałam ze swojej lewej strony głos, który należał do pana Marka.
- Dzień dobry. - przywitałam się z nim. Dziwiło mnie, że o tej porze nie jest w pracy, ale może ma urlop albo nocną zmianę, nie wiem.
- To twoje auto stoi na podjeździe? - zapytał i wskazał ręką przez okno.
- Tak, rodzice mi je kupili, abym miała jak dojeżdżać na studia. - odpowiedziałam.
- To miłe z ich strony. Słyszałem od Louisa, że dostałaś się na tę samą uczelnię co on. I dobrze, bo naprawdę świetna szkoła i mają dobry plan nauczania. - powiedział, a ja aż zaniemówiłam. - I oczywiście cieszę się, że zamieszkacie razem. - dodał, a następnie uśmiechnął się do mnie, przeprosił i wrócił do salonu.
A ja stałam tak i patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Odkąd jestem z Louisem nie spotykałam się za często z jego rodziną. Nie było czasu, ani okazji. Ale, gdy zdarzyło się, że się spotkaliśmy, to pan Mark podchodził do mnie trochę z rezerwą. Czasem zastanawiałam się czy przypadkiem mnie nie akceptuje, ale po tym dzisiejszym komentarzu to zmieniam zdanie.
- Chodźmy do mnie. - szepnął mi Lou na ucho, gdy zostaliśmy sami na korytarzu. Kiwnęłam głową, ściągnęłam buty i trzymając się za ręce udaliśmy się do pokoju chłopaka.
- Widzę, że posprzątałeś. - powiedziałam, gdy chłopak przepuścił mnie w drzwiach.
- Trochę mi to zajęło, ale opłacało się. - odpowiedział i zamknął za nami drzwi.
- Ale czekaj. To ty posprzątałeś czy przekupiłeś dziewczynki? - zapytałam i przyłożyłam palec wskazujący na jego klatce piersiowej.
- Oczywiście, że ja. Jak możesz we mnie nie wierzyć. - odpowiedział i złapał mój nadgarstek w swoją rękę. Ściągnął torebkę z mojego ramienia i rzucił ją na krzesło stojące obok biurka.
- Lou, co robisz? - zapytałam, gdy zaczął ściągać z moich ramion marynarkę.
- Rozbieram cię, bo pewnie jest ci gorąco. - odpowiedział poważnie i zawiesił moją marynarkę na oparciu krzesła. Ja tylko kiwnęłam głową i obiema rękami chwyciłam jego głowę przysuwając blisko swojej. Musnęłam lekko jego usta swoimi, ciekawa byłam co on zrobi i nagle poczułam jak jego usta atakują moje. Tym razem nie było to takie niewinne jak poprzednim razem, a bardziej zachłanne i wygłodniałe.
- Louis. - szepnęłam, gdy na chwilę oderwaliśmy się od siebie.
- Ciii. - mruknął i zaczął mnie prowadzić tyłem w stronę łóżka. Gdy znaleźliśmy się na tyle blisko, abyśmy mogli usiąść rozległo się pukanie do drzwi. Szybko od siebie oderwaliśmy, a Louis wysapał ciche proszę. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Lottie.
- Mama woła na obiad. - oznajmiła i posłała nam jeden ze swoich najszczerszych uśmiechów. Pogroziła jeszcze palcem, bo wiedziała co się działo przed jej wejściem, a Lou rzucił w nią poduszką, która na całe szczęście odbiła się od drzwi, gdy dziewczyna je zamknęła.
- Rodzeństwo. - podsumował Louis i przewrócił oczami. Ja natomiast zaczęłam się śmiać, po czym złapałam chłopaka za rękę i zeszliśmy na dół. Po drodze weszłam na chwilę do łazienki, aby sprawdzić czy wszystko w porządku z moim wyglądem. Louis nie mógł się powstrzymać i musiał za mną wejść do pomieszczenia. Gdy ja stałam przed lusterkiem i próbowałam coś w sobie poprawić chłopak objął mnie ramionami w talii i położył głowę na ramieniu i przez cały czas patrzył na mnie w lusterku. Kiedy skończyłam mogliśmy spokojnie zejść na dół. W jadalni siedzieli już wszyscy, a kiedy weszliśmy Lottie popatrzyła na nas i zaczęła zabawnie ruszać brwiami. Cicho zachichotałam i zajęłam miejsce obok jednej z bliźniaczek, a Lou obok mnie.
- Jo, co słychać u rodziców? - zapytała pani Jay po chwili ciszy panującej między nami, a słychać było tylko dźwięki widelców uderzających o talerze.
- Mają teraz wolne, bo wakacje i bardzo się z tego powodu cieszą. Tata wreszcie może spać ile tylko chce, oczywiście dopóki Max go nie obudzi. - gdy wypowiedziałam ostatnie zdanie, wszyscy zgromadzeni przy stole zaczęli się śmiać. - A mama wreszcie może pobyć z nami więcej czasu. Zazwyczaj jechała rano i wracała wieczorami i jakoś nie było czasu, aby pobyć z nami, a teraz to wykorzystuje. Aż czasem się boję zejść na dół, bo nie wiadomo co może wymyślić. - dodałam, a śmiechy przy stole nasiliły się.
Gdy zjedliśmy przepyszny obiad, zaproponowałam że jakoś pomogę i pozmywam, ale pani Jay nie chciała o czymś takim słyszeć. Poddałam się i razem z Louisem wróciliśmy do jego pokoju. Muszę zadzwonić do mamy, aby się o mnie nie martwiła. Bo znając ją to już myśli sobie, że coś mi się stało albo miałam wypadek lub ktoś mnie porwał. Dziwię się, bo kto by mnie chciał, no ale za moją mamą nie nadążysz. Gdy znaleźliśmy się w pokoju chłopaka z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer mojej mamy. Po drugim sygnale odebrała.
- Jo, dziecko gdzieś ty jest. - powiedziała.
- Nic mi nie jest mamuś. Jestem u Louisa w domu, właśnie zjedliśmy obiad i zaraz będę wracać. - odpowiedziałam i usłyszałam w słuchawce jak mama oddycha z ulgą.
- To dobrze, bo już się martwiłam o ciebie.
- Nie musiałaś, jestem pod wspaniałą opieką. - powiedziałam i puściłam do Louisa oczko, on tylko się zaśmiał i usiadł na łóżku także plecy miał oparte o ścianę, a nogi zwisały my na podłogę.
- Jak mogę się domyślać Louisa ? - zapytała mama.
- Taaa. - mruknęłam nie mogąc oderwać wzroku od pięknego chłopaka siedzącego przede mną.
- Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Bawcie się dobrze i wróć do domu przed północą. - nakazała mama i rozłączyła się. Położyłam telefon na biurku i odwróciłam się do chłopaka przodem. Podparłam się z tyłu rękami o kant blatu i praktycznie stałam na przeciwko niego, a on teraz praktycznie leżał na plecach, a jego głowa opierała się o ścianę z tyłu.
- Wspaniała opieka, tak? - zapytał chłopak, a ja pokiwałam głową.
- Oczywiście, najlepsza na świecie. - odpowiedziałam i chwyciłam wyciągniętą dłoń Louisa i podeszłam do niego. Stanęłam między jego nogami i patrzyliśmy sobie w oczy. Pochyliłam się i usiadłam na jego kolanach okrakiem. Lou uśmiechnął się do mnie, a ja pochyliłam się w jego stronę i pocałowałam w usta. Położył swoje obie dłonie po obu stronach mojej twarzy i przysunął do siebie, gdy chciałam się odsunąć.
- Muszę wracać. - powiedziałam, gdy oderwaliśmy się od siebie, a ja siedziałam prosto na kolanach.
- Nie jedź, zostań ze mną. Możesz spać w moim łóżku, a ja prześpię się na podłodze. - odpowiedział nieco smutnym głosem.
- Wiesz, że nie mogę. Nie mam czystych ubrań, ani szczoteczki do zębów. Po za tym rodzice będą się martwić. - powiedziałam i zauważyłam jak na twarzy Louisa maluje się smutek.
- Dam ci coś swojego, a jeśli chodzi o szczoteczkę to możesz użyć mojej. - odpowiedział pewnym siebie głosem.
- A rodzice? - dopytywałam.
- Zadzwonisz i powiesz, że ...
- No właśnie co powiem? - zapytałam rozbawiona i patrzyłam na niego jak myśli.
- Nie wiem coś się wymyśli. - odpowiedział.
- Zwariowałeś. - podsumowałam i zeszłam z jego kolan, ale w miarę szybko zareagował i przytrzymał mnie w miejscu.
- Proszę. - błagał.
- A czy ty jutro przypadkiem nie masz treningu? - zapytałam i założyłam sobie ręce na piersi.
- O kurde, faktycznie mam. - powiedział i spuścił ze mnie swój wzrok.
- No właśnie. Dlatego musisz się wyspać, aby mieć mnóstwo siły. - podsumowałam i tym razem udało mi się zejść z jego kolan.
- A przyjedziesz jutro na stadion? Potem możemy iść na hamburgera i frytki. - zaproponował uśmiechając się do mnie niepewnie.
- Pewnie, że przyjadę. - odpowiedziałam i założyłam marynarkę, a następnie pochyliłam się, aby go pocałować.
- Super. - odpowiedział i wstał z łóżka. Złapał mnie za dłoń, do drugiej ręki wziął moją torebkę i zeszliśmy na dół. Na korytarzu spotkaliśmy panią Jay, która było trochę zawiedziona, że już jadę. Ale na koniec uśmiechnęła się do mnie i czym mnie zaskoczyła, pocałowała w policzek. Ubrałam buty, wzięłam od Louisa torebkę i wyszliśmy na zewnątrz. Chłopak odprowadził mnie do samochodu, a gdy już chciałam wsiąść złapał mnie za biodra i przysunął do siebie, czym bardzo mnie zaskoczył, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji i mocno pocałował. Ja lekko zachwiałam się na nogach, gdy mnie puścił i wsiadłam do auta. Na koniec pomachałam mu na pożegnanie i odjechałam w stronę mojego domu.
_________________________________________________________________________________
Nie wierzę, że to już 60 rozdział, wooooow !!!
Dziękuję za to, że jesteście ze mną i mogę czytać Wasze cudowne komentarze :) Dzięki :)
10 komentarzy = następny :)
Świetny czekam na next :* <3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nexta :* ♥♥♥
OdpowiedzUsuńNiemogę doczekać się kolejnego, Anonimek ostatnio podejżewał że ten roźdiał będzie wyglądał troche inaczej. Ale i tak jest mega!!!!!!!! ( i tak znam Anonimka osobiście )
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
Szpinak
Szpinak! To ty to czytasz? (Nie no, żartuję, wiedziałam.)
UsuńRozdział jest SUPER.
Piszę ten komentarz, bo w końcu dorwałam się do komputera. -_-'
*wzdycham ciężko*
I jeszcze jedno: Ja, Anonimek, obiecuję, że od tej pory będę regularnie komentować.
Niech Wena będzie z Tobą,
Anonimek ;3
PS Czy tylko mnie dziwi to, że jest już ponad 10 komów, a rozdział hasa gdzieś po Polach Elizejskich?
jutro kolejny ?! <3
OdpowiedzUsuńŚwietne, boskie nwm co powiedzieć brakuje mi słów <3 Kocham !! Czekam na next ;**
OdpowiedzUsuńŚwietny :) wciągający jak zawsze :)
OdpowiedzUsuń@claudialech
świetny rozdział. Mogę się założyć że ten "odpowiedni moment" będzie kiedy wyjadą na weekend do tego domku bo tam będą sami i nikt im nie przerwie ;)
OdpowiedzUsuńJulcik;*
Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńOkeej, więc znowu nie mam sie do czego przyczepic :( alee okej. Mówiłam Ci kiedyś, ze to najlepsze opowiadanie jakie czytałam? Chyba nie, ale nawet jak tak to powiem Ci to jeszcze raz. To jest opowiadanie ever czytałam. Jutro czekam na nowy. A... i mam pytanie kiedy będzie to jak oni pojadą tam do tego domku czy cos?
OdpowiedzUsuń#Verii <3
Za kilka rozdziałów :)
Usuńw jakim programie zrobiłaś nagłówek? bo jest naprawdę świetny :)
OdpowiedzUsuńNie ja robiłam, zamówiłam na tej stronie: http://kanga-graphics.blogspot.com/ :)
Usuń