Rano obudziłam się nagle, bo poczułam że jest mi bardzo gorąco. Nie wiem może to przez słońce przedzierające się przez zasunięte rolety, a może przez to, że ktoś się do mnie tuli, a tym kimś jest oczywiście nie kto inny, a Louis. Trzymał mnie tak mocno siebie, że chyba bał się, że mu gdzieś ucieknę. Leżałam odwrócona do niego tyłem, tak że moje plecy dotykały jego torsu. Rękę miał przerzuconą przez moje ramię, a nogę przez moje nogi. I teraz już wiem, dlaczego jest mi tak gorąco. Próbowałam się wyślizgnąć z jego objęć, ale niestety nie udało mi się, bo z każdym razem jak próbuję się poruszyć bardziej mnie do siebie przyciska. Przekręcam się na plecy i mogę spokojnie przyglądać się jego twarzy. Długie rzęsy spoczywające teraz na górze policzków i lekko rozchylone usta. Dla mnie ten chłopak jest idealny. Ostatni raz spróbowałam się wyrwać z jego objęć, ale tym razem to mi się nie udało i Louis się obudził. Kilka razy mruga powiekami, aż przyzwyczaja się do jasności panującej w pokoju. Gdy mnie dostrzegł na jego ustach pojawił się piękny uśmiech, któremu nie można się oprzeć.
- Dzień dobry. - powiedział i pocałował mnie w usta.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam i podciągnęłam się w górę i usiadłam na łóżku. Chłopak poszedł w moje ślady.
- Jak się spało? - zapytał.
- Bardzo dobrze, a tobie?
- Mnie również, bo byłaś blisko. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam ten gest. Po czym wstałam i podeszłam do okna, aby je otworzyć i wpuścić do środka świeże powietrze. Stanęłam przy oknie i oparłam się o framugę i wdychałam czyste powietrze. Nagle poczułam jak Louis obejmuje mnie ramionami w talii i staje za mną.
- Nie mogę w to uwierzyć, że już dzisiaj wyjeżdżasz. - powiedziałam.
- Ja też. Bardzo chciałbym zostać tutaj z tobą.
- To zostań. - odwróciłam się do niego, tak że staliśmy teraz twarzą w twarz. A dokładniej to ja musiałam podnieść głowę, aby zobaczyć jego twarz.
- Wiesz, że nie mogę. Ale obiecuję, że postaram się przyjechać za niedługo na kilka dni. - odpowiedział.
- Wiem kochanie, ale nie wiem jak bez ciebie przeżyję te dni.
- Masz Dominikę, masz babcię na pewno dasz radę. - powiedział i przytulił mnie do siebie. - Po za tym twoja przyjaciółka na pewno coś wymyśli, abyś się nie nudziła. - zaśmiał się.
- Oj tak. Domi jest do wszystkiego zdolna. - stwierdziłam i również się zaśmiałam. - Zawiozę cię dzisiaj na lotnisko, dobrze? - odsunęłam się od chłopaka i popatrzyłam w górę.
- Oczywiście. Jak najbardziej się zgadzam na twoją propozycję moja pani. - uśmiechnęłam się i pomyślałam jaki z niego jest wariat.
- A o której masz lot? - zapytałam.
- O 17.
- A która jest w ogóle godzina? - zapytałam raczej sama siebie. Wyrwałam się z objęć Louisa i podeszłam do stolika nocnego, gdzie leżał telefon chłopaka. Wzięłam go do ręki i odblokowałam klawiaturę. A jak zobaczyłam jego tapetę to zaśmiałam się bardzo głośno. Popatrzyłam na niego i uniosłam urządzenie w górę, aby pokazać mu co mnie tak rozśmieszyło. Chłopak tylko wzruszył ramionami i spuścił głowę w dół i chyba lekko się zarumienił. Podeszłam bliżej niego i popatrzyłam na jego twarz.
- Lou czy ty się wstydzisz? - zapytałam. Chłopak skinął lekko głową i potwierdził moje przypuszczenia. Próbował wyrwać telefon z moich rąk, ale ja tak łatwo się nie dałam.
- Kiedy zrobiłeś mi to zdjęcie?
- Jak byliście u nas w Doncaster. - wyjaśnił. No tak to zdjęcie jest z tamtego wypadu, ale nadal nie wiem kiedy on zrobił to zdjęcie. Po chwili przypomniało mi się jak siedzieliśmy w ogrodzie, a ja bawiłam się z dzieciakami. Musiał wtedy zrobić to zdjęcie.
- I od tamtego czasu masz je na tapecie? - zapytałam. Louis tylko kiwnął głową, a ja już wiedziałam że właśnie w tamtym czasie już coś do mnie czuł. Nie tylko ja miałam takie wrażenie, ale on również. Stanęłam na palcach i położyłam dłonie na jego policzkach i przyciągnęłam jego głowę w swoją stronę, po czym pocałowałam. Pocałunek nie był długi, ale pełen miłości i namiętności. Gdy się od siebie oderwaliśmy sprawdziłam jeszcze raz godzinę po czym oddałam chłopakowi telefon. Okazało się, że jest godzina 10.02. Więc nie jest tak tragicznie jak myślałam.
- Idę się wykąpać, a następnie zrobię nam śniadanie, co ty na to? - zapytałam i podeszłam do drzwi. Louis stał w miejscu, gdzie wcześniej się całowaliśmy i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Szybko podszedł do mnie i przycisnął mnie do ściany obok drzwi. Złapał moją twarz w swoje dłonie i mocno pocałował. Tym razem ten pocałunek nie był taki jak wcześniej. Ten był bardziej namiętny i bardziej uczuciowy. Chłopak całował mnie tak jakby nigdy mielibyśmy się nie spotkać. Gdy oderwał się od moich ust zaczął całować moją szyję i jechał z pocałunkami coraz to niżej. Swoje dłonie wsunął pod moją koszulkę i jechał nimi w górę. Wiedziałam co się szykuję. Szybko odsunęłam go od siebie i popatrzyłam w oczy. Pokręciłam głową i powiedziałam bezgłośnie nie. Lou zasmucił się, a ja dodałam.
- Za 15 minut na dole. Obok pokoju babci jest druga łazienka, możesz z niej skorzystać. Ręczniki są w szafce obok umywalki. - i wyszłam z pokoju. Wzięłam ciuchy i kosmetyczkę, a następnie udałam się do łazienki. Podczas brania prysznica myślałam o co chodzi Louisowi. Wczoraj mówił, że poczeka na mnie i nie będzie mnie do niczego zmuszał, ani nalegał. A dzisiaj odwala takie coś. Czy facetom faktycznie chodzi o jedno? Myślałam, że Louis jest inny i różni się od tego typu facetów. Jest miły i opiekuńczy, chce mojego bezpieczeństwa i abym była szczęśliwa, ale zaraz potem robi takie coś. Rozumiem całowanie, uwielbiam się z nim całować, ale dotykanie moich najczulszych miejsc na ciele, to jest za dużo. Przynajmniej w tym momencie. Ja muszę się na to wszystko przygotować, przede wszystkim psychicznie.
Skończyłam brać prysznic, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Myślałam, że dostanę zawału jak zobaczyłam Louisa siedzącego na klapie od sedesu.
- Lou, co ty tu robisz? - zapytałam i mocniej przycisnęłam ręcznik do swojego nagiego ciała. Dałabym sobie rękę uciąć, że zamknęłam drzwi na klucz, ale najwidoczniej coś przeoczyłam.
- Dlaczego mnie odepchnęłaś? -zapytał i nawet na mnie nie spojrzał.
- Co?
- Pytam dlaczego mnie odepchnęłaś, gdy chciałem cię dotknąć. - zapytał ponownie.
- Mówiłam ci, że nie jestem jeszcze gotowa na tak radykalny krok. To wiele dla mnie znaczy. A jakbym tego nie przerwała w odpowiednim momencie to skończyło by się wiesz jak. - wytłumaczyłam, Lou nadal na mnie nie spojrzał.
- Rozumiem, ale nie zrobiłem ci nic złego.
- To prawda nie zrobiłeś. Ale chciałeś czegoś więcej ode mnie, a ja nie jestem na to jeszcze gotowa. Myślałam, że rozmawialiśmy wczoraj o tym i wszystko sobie wyjaśniliśmy. - powiedziałam i w tym momencie chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam smutek i żal, jak się mogę domyślać, żal do mnie. - Wiem, że jesteś na mnie zły, ale musisz mnie także zrozumieć. Sam mi powiedziałeś, że poczekasz razem ze mną. Lou kocham cię i chcę to zrobić z tobą, ale jeszcze nie teraz, błagam zrozum.
- Nie jestem zły na ciebie, a na siebie. - co? - Za to, że zrobiłem coś przeciw twojej woli i wiem, że ci obiecałem i dotrzymam słowa. Jo przepraszam cię nie wiem co we mnie wstąpiło. - odpowiedział i wstał. Głupio mi było stać przed nim owinięta samym ręcznikiem, ale jemu to nie sprawiało żadnej trudności. Podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Jedną ręką objęłam go w talii, a drugą nadal trzymałam ręcznik. Pocałował mnie w czubek głowy, po czym odsunął się i wyszedł z łazienki. A ja stałam w jednym miejscu. Zamurowało mnie po prostu i nie wiedziałam co mam zrobić. Rozpłakać się czy śmiać? Chyba to pierwsze, bo z jednej strony mam tak cudownego chłopaka, a z drugiej strony ja jestem tak głupia i może to ja dałam mu jakieś znaki, że chcę. Muszę się wziąć w garść, teraz, zaraz. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz w zamku. Nie wiadomo co może się jeszcze zdarzyć, albo kto może tutaj wparować. Lepiej dmuchać na zimne. Przebrałam się w czystą bieliznę, a następnie założyłam czarne, krótkie spodenki i zieloną bluzkę. Jest tak ciepło na zewnątrz i myślę, że to odpowiedni strój na dzisiejszy dzień. Włosy związałam w kucyka, wytuszowałam rzęsy i tak gotowa mogłam wyjść z łazienki. Kosmetyczkę odłożyłam na poprzednie miejsce w moim pokoju i jeszcze otworzyłam okno. Jest taka piękna pogoda, że szkoda by było nie skorzystać i nie wpuścić do pomieszczenia świeżego powietrza.
Odetchnęłam głęboko i zeszłam na dół. W kuchni nikogo nie zastałam. Louis pewnie się kąpie, albo już skończył, a babcia? Weszłam w głąb pomieszczenia i dostrzegłam małą, białą kartkę położoną na stole w kuchni.
Pojechałam na rehabilitację. Będę około 12. Nie chciałam Was budzić, bo tak słodko spaliście. Zapomniałam Wam o tym powiedzieć, przepraszam. Nie martwcie się, mój fizjoterapeuta mnie odwiezie. Śniadanie macie w lodówce.
Kocham babcia.
Rehabilitację? Jaką rehabilitację? Dlaczego ja zawsze o wszystkim dowiaduję się ostatnia? Dlaczego babcia nic mi nie powiedziała? Nie chciała mnie pewnie martwić, ale nawet nie wyobraża sobie jak ja się teraz martwię, ale przecież napisała, żebyśmy się nie martwili i że odwiezie ją ktoś. Ale zaraz jeszcze jedna sprawa, babcia napisała, że nie chciała nas budzić. NAS. Czyli, że widziała jak razem spaliśmy. O Boże. Co ona sobie teraz o mnie pomyśli? Ale z jej tonu nie wynikało, żeby była na mnie za to zła. Może mi się jakoś upiecze. A po za tym to babcia jest zauroczona Louisem i zrozumie, mam taką nadzieję.
Odetchnęłam z ulgą, odłożyłam karteczkę na poprzednim miejscu i podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i to co tam dostrzegłam wywołało na mojej twarzy ogromny uśmiech. Na dużym talerzu znajdowały się kanapki z szynką, żółtym serem, pomidorem i ogórkiem. Pychota. Wyjęłam talerz z lodówki i położyłam na kuchennym blacie. Nalałam do czajnika wody i nastawiłam. Wrzuciłam dwie torebki herbaty do dzbanka i czekałam na wodę, aż się zagotuje. Po chwili do kuchni wszedł Louis. Z mokrymi włosami w krótkich, dżinsowych spodenkach i w czarnym t-shircie wyglądał, hmm apetycznie, jak kanapki babci, pomyślałam. Gdy dostrzegł, że bezczelnie się na niego gapię uśmiechnął się do mnie i oparł łokciami o blat kuchennej wysepki. Chyba mały kryzys w naszym związku został zażegnany, cieszę się.
Moją uwagę odwrócił czajnik, który wydał charakterystyczny dźwięk. Odwróciłam się i zalałam herbatę gorącą wodą. Wzięłam talerz z kanapkami i dzbanek, po czym postawiłam je na stole. Wzięłam jeszcze wcześniej przygotowane kubki i postawiłam je obok talerza. Usiedliśmy z Louisem przy stole i zaczęliśmy jeść przepyszne kanapki.
- A gdzie babcia? - zapytał pochłaniając drugą kanapkę.
- Pojechała na rehabilitację. - odpowiedziałam i upiłam łyk herbaty. Lou gdy to usłyszał zakrztusił się jedzeniem. Już wstawałam, aby go poklepać po plecach, ale podniósł rękę i pokazując, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Ale jak to rehabilitację, twoja babcia miała jakiś wypadek? - też był zaskoczony, tak jak i ja.
- Nie wiem, nic mi o tym nie wiadomo. - wzruszyłam ramionami i wzięłam się za jedzenie kolejnej kanapki. Ależ one są przepyszne.
- Dziwne. - podsumował Louis. Kiwnęłam głową, że się z nim zgadzam.
Dokończyliśmy śniadanie, a następnie zrobiłam nam po kubku dobrej kawy. Postawiłam go na stole przed chłopakiem i sama usiadłam naprzeciwko niego. Chciałabym się do niego przytulić, ale nie wiem, czy nie jest jeszcze na mnie zły za wcześniejszą sytuację. Wiem, że za kilka godzin wyjeżdża i nie powinniśmy się kłócić przed rozłąką.
- Lou? - zapytałam. Chłopak podniósł głowę i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. - Będziesz za mną tęsknił? - dodałam niepewnym tonem. Louis prawie zakrztusił się kawą, gdy usłyszał moje pytanie.
- Jo głuptasie, pewnie, że tak. Dlaczego sądzisz, że nie tęskniłbym? Za każdym razem, gdy się rozstajemy ja bardzo tęsknię. - uff kamień spadł mi z serca, już myślałam że się na mnie obraził.
- Nie wiem, tak tylko zapytałam. Myślałam, że się na mnie obraziłeś. No wiesz za tą sytuację w pokoju.
- Dlaczego miałbym się obrazić? To ja źle postąpiłem, nie powinienem cię do niczego zmuszać, jest mi z tym bardzo źle, uwierz mi. Kocham cię bardzo mocno i nie chcę cię stracić. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Przepraszam.
- Każdego ponoszą emocje, rozumiem. I nie przepraszaj już. A teraz proszę uśmiech, już teraz. - rozkazałam, a Louis jak na komendę uśmiechnął się do mnie. Uwielbiam ten jego uśmiech. Taki szczery i pełen szczęścia.
- Jo, a ty będziesz za mną tęsknić? - zapytał i upił łyk kawy.
- Oczywiście, że tak, co to za pytanie w ogóle.
- Mógłbym cię zapytać o to samo. - odpowiedział, a ja wstałam od stołu i podeszłam bliżej niego i usiadłam mu okrakiem na kolanach. Chyba się tego nie spodziewał, bo popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. W obie swoje dłonie chwyciłam jego twarz i pocałowałam. Po chwili Lou odwzajemnił moje pocałunki i swoje dłonie położył na moich plecach, tuż nad moją pupą. Gdy oderwaliśmy się od siebie oboje ciężko oddychaliśmy. Uśmiechnęłam się nieśmiało i lekko zaczerwieniłam. Lou pogładził mnie po policzku i przyciągnął bliżej siebie, tak że głowę miałam opartą na jego ramieniu.
- Kocham cię. - szepnął prosto do mojego ucha,
- Kocham cię. - odpowiedziałam również szeptem.
Bardzo mi się podobało jak tak siedzieliśmy, ale to co dobre nie trwa wiecznie. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu. A tym kimś było moja babcia. Rozmawiała z kimś tak głośno, że mogę przysiąc, że sąsiedzi po drugiej stronie ulicy ją słyszeli. Wstałam szybko z kolan Louisa, nie chciałam aby babcia przyłapała nas w takiej pozycji. Zastanawiałam się z kim ona tak rozmawia, może przez telefon, ale aż tak głośno? Lou stanął obok mnie i czekaliśmy, aż babcia wejdzie do kuchni.
- Łukasz proszę wejdź. Nie, nie ściągaj butów. - babcia mówiła do kogoś, dobrze że nie do siebie. Już się bałam, że coś z nią nie tak. Tylko kim jest ten cały Łukasz? Gdy babcia weszła do kuchni i zobaczyła nas prawie stojących na baczność powiedziała.
- Dzień dobry kochani.
- Dzień dobry babciu. - odpowiedziałam i wzięłam od niej siatki z zakupami i położyłam je na blacie.
- Jak się spało? - zapytała i puściła mi oczko.
- Bardzo dobrze. - odpowiedział Louis. Oczywiście rozmawialiśmy po angielsku, aby Lou nie czuł się źle, że nic nie rozumie. Obie popatrzyłyśmy na chłopaka, a ten tylko wzruszył ramionami i dodał. - Taka prawda.
- Pani Krysiu, gdzie położyć zakupy? - zapytał jakiś chłopak, jak mogę się domyślać to był Łukasz. Gdy go zobaczyłam to normalnie mowę mi odebrało. Powiedzieć, że był przystojny to za małe słowo. Był mega przystojny. Krótkie blond włosy, niebieskie oczy, czarna koszulka idealnie opinająca jego tors. Jakby to powiedziała moja mamuśka niezłe z niego ciacho.
- Tutaj. - powiedziała babcia i wskazała stół, przy którym przed chwilą z Louisem siedzieliśmy. Chłopak zgodnie z poleceniem babci wykonał tę czynność i odwrócił się do nas przodem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Dopiero głos babci wyrwał mnie z zamyślenia.
- Łukasz pozwól, że ci przedstawię. To moja wnuczka Jo. - wskazała na mnie. - A to jej chłopak Louis. - podałam chłopakowi rękę, którą uścisnął i uśmiechnął się do mnie promiennie. Następnie przywitał się z Louisem, do którego już niestety się nie uśmiechnął. Lou tylko zmroził go wzrokiem.
- Twoja babcia dużo mi o tobie mówiła. - zwrócił się do mnie.
- Tak? Pewnie w niektórych momentach bardzo koloryzowała. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mówiła, że jesteś bardzo ładna i to jest stu procentowa prawda. - zaczerwieniłam się. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie tylko jego. Lou przyglądał się nam i próbował coś zrozumieć z naszej rozmowy, a że rozmawialiśmy po polsku to chłopak miał nie mały problem ze zrozumieniem o co chodzi. Ale gdy zobaczył, jak się czerwienię to wiedział raczej się domyślił. Objął mnie w talii i przysunął bliżej siebie. Chciał tym gestem pokazać, że jestem jego. Łukasz popatrzył na niego, po czym zapytał.
- Louis to nie jest polskie imię, co nie?
- Nie, Lou pochodzi z Wielkiej Brytanii, tylko przyjechał do mnie na weekend. - wytłumaczyłam.
- Oh tak. - widać było, że się zasmucił. - Ja już będę leciał, podwiozłem tylko panią Krysie. Mam następnego klienta i to na końcu miasta. A za nim tam dojadę to minie trochę czasu, a nie chciałbym się spóźnić. - powiedział. - Miło było was poznać. - podał nam dłoń na pożegnanie i podszedł do babci, aby z nią również się pożegnać.
- Do widzenia Łukasz i dziękuję jeszcze raz.
- Widzimy się za tydzień o tej samej porze co zwykle. Do widzenia. - odpowiedział i już go nie było. Odwróciłam się i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Louis przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy.
- Jo? Wytłumaczysz mi co to było? - zapytał i wskazał na miejsce, gdzie jeszcze kilka sekund wcześniej stał Łukasz.
- To był rehabilitant babci, podwiózł ją do domu i tyle. Sama jestem zaskoczona, że babcia jeździ na te dziwne zabiegi i w ogóle po co jej to i dlaczego.
- Nie o to mi chodzi. Dlaczego on tak na ciebie patrzył?
- Ale jak patrzył? Normalnie patrzył, o co ci chodzi? - zapytałam, gdy wkładałam produkty do lodówki.
- Nie rozumiesz? Gość rozbierał cię wzrokiem, a ty udajesz że nic się nie stało.
- Bo nic się nie stało Lou. Nie bądź nie mądry.
- Ja nie mądry? Ja? Chyba ty jesteś nie mądra. Nie zdajesz sobie sprawy jak on na ciebie patrzył.
- Daj spokój, nic się przecież nie stało.
- Nie, nie dam ci spokoju. Stałoby się gdyby mnie przy tobie nie było Jo.
- Jesteś zazdrosny i tyle.
- Jestem i mam do tego powody. - odpowiedział i wyszedł z kuchni. Czy my zawsze musimy się kłócić w najmniej odpowiednim momencie?
- Dzień dobry. - powiedział i pocałował mnie w usta.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam i podciągnęłam się w górę i usiadłam na łóżku. Chłopak poszedł w moje ślady.
- Jak się spało? - zapytał.
- Bardzo dobrze, a tobie?
- Mnie również, bo byłaś blisko. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam ten gest. Po czym wstałam i podeszłam do okna, aby je otworzyć i wpuścić do środka świeże powietrze. Stanęłam przy oknie i oparłam się o framugę i wdychałam czyste powietrze. Nagle poczułam jak Louis obejmuje mnie ramionami w talii i staje za mną.
- Nie mogę w to uwierzyć, że już dzisiaj wyjeżdżasz. - powiedziałam.
- Ja też. Bardzo chciałbym zostać tutaj z tobą.
- To zostań. - odwróciłam się do niego, tak że staliśmy teraz twarzą w twarz. A dokładniej to ja musiałam podnieść głowę, aby zobaczyć jego twarz.
- Wiesz, że nie mogę. Ale obiecuję, że postaram się przyjechać za niedługo na kilka dni. - odpowiedział.
- Wiem kochanie, ale nie wiem jak bez ciebie przeżyję te dni.
- Masz Dominikę, masz babcię na pewno dasz radę. - powiedział i przytulił mnie do siebie. - Po za tym twoja przyjaciółka na pewno coś wymyśli, abyś się nie nudziła. - zaśmiał się.
- Oj tak. Domi jest do wszystkiego zdolna. - stwierdziłam i również się zaśmiałam. - Zawiozę cię dzisiaj na lotnisko, dobrze? - odsunęłam się od chłopaka i popatrzyłam w górę.
- Oczywiście. Jak najbardziej się zgadzam na twoją propozycję moja pani. - uśmiechnęłam się i pomyślałam jaki z niego jest wariat.
- A o której masz lot? - zapytałam.
- O 17.
- A która jest w ogóle godzina? - zapytałam raczej sama siebie. Wyrwałam się z objęć Louisa i podeszłam do stolika nocnego, gdzie leżał telefon chłopaka. Wzięłam go do ręki i odblokowałam klawiaturę. A jak zobaczyłam jego tapetę to zaśmiałam się bardzo głośno. Popatrzyłam na niego i uniosłam urządzenie w górę, aby pokazać mu co mnie tak rozśmieszyło. Chłopak tylko wzruszył ramionami i spuścił głowę w dół i chyba lekko się zarumienił. Podeszłam bliżej niego i popatrzyłam na jego twarz.
- Lou czy ty się wstydzisz? - zapytałam. Chłopak skinął lekko głową i potwierdził moje przypuszczenia. Próbował wyrwać telefon z moich rąk, ale ja tak łatwo się nie dałam.
- Kiedy zrobiłeś mi to zdjęcie?
- Jak byliście u nas w Doncaster. - wyjaśnił. No tak to zdjęcie jest z tamtego wypadu, ale nadal nie wiem kiedy on zrobił to zdjęcie. Po chwili przypomniało mi się jak siedzieliśmy w ogrodzie, a ja bawiłam się z dzieciakami. Musiał wtedy zrobić to zdjęcie.
- I od tamtego czasu masz je na tapecie? - zapytałam. Louis tylko kiwnął głową, a ja już wiedziałam że właśnie w tamtym czasie już coś do mnie czuł. Nie tylko ja miałam takie wrażenie, ale on również. Stanęłam na palcach i położyłam dłonie na jego policzkach i przyciągnęłam jego głowę w swoją stronę, po czym pocałowałam. Pocałunek nie był długi, ale pełen miłości i namiętności. Gdy się od siebie oderwaliśmy sprawdziłam jeszcze raz godzinę po czym oddałam chłopakowi telefon. Okazało się, że jest godzina 10.02. Więc nie jest tak tragicznie jak myślałam.
- Idę się wykąpać, a następnie zrobię nam śniadanie, co ty na to? - zapytałam i podeszłam do drzwi. Louis stał w miejscu, gdzie wcześniej się całowaliśmy i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Szybko podszedł do mnie i przycisnął mnie do ściany obok drzwi. Złapał moją twarz w swoje dłonie i mocno pocałował. Tym razem ten pocałunek nie był taki jak wcześniej. Ten był bardziej namiętny i bardziej uczuciowy. Chłopak całował mnie tak jakby nigdy mielibyśmy się nie spotkać. Gdy oderwał się od moich ust zaczął całować moją szyję i jechał z pocałunkami coraz to niżej. Swoje dłonie wsunął pod moją koszulkę i jechał nimi w górę. Wiedziałam co się szykuję. Szybko odsunęłam go od siebie i popatrzyłam w oczy. Pokręciłam głową i powiedziałam bezgłośnie nie. Lou zasmucił się, a ja dodałam.
- Za 15 minut na dole. Obok pokoju babci jest druga łazienka, możesz z niej skorzystać. Ręczniki są w szafce obok umywalki. - i wyszłam z pokoju. Wzięłam ciuchy i kosmetyczkę, a następnie udałam się do łazienki. Podczas brania prysznica myślałam o co chodzi Louisowi. Wczoraj mówił, że poczeka na mnie i nie będzie mnie do niczego zmuszał, ani nalegał. A dzisiaj odwala takie coś. Czy facetom faktycznie chodzi o jedno? Myślałam, że Louis jest inny i różni się od tego typu facetów. Jest miły i opiekuńczy, chce mojego bezpieczeństwa i abym była szczęśliwa, ale zaraz potem robi takie coś. Rozumiem całowanie, uwielbiam się z nim całować, ale dotykanie moich najczulszych miejsc na ciele, to jest za dużo. Przynajmniej w tym momencie. Ja muszę się na to wszystko przygotować, przede wszystkim psychicznie.
Skończyłam brać prysznic, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Myślałam, że dostanę zawału jak zobaczyłam Louisa siedzącego na klapie od sedesu.
- Lou, co ty tu robisz? - zapytałam i mocniej przycisnęłam ręcznik do swojego nagiego ciała. Dałabym sobie rękę uciąć, że zamknęłam drzwi na klucz, ale najwidoczniej coś przeoczyłam.
- Dlaczego mnie odepchnęłaś? -zapytał i nawet na mnie nie spojrzał.
- Co?
- Pytam dlaczego mnie odepchnęłaś, gdy chciałem cię dotknąć. - zapytał ponownie.
- Mówiłam ci, że nie jestem jeszcze gotowa na tak radykalny krok. To wiele dla mnie znaczy. A jakbym tego nie przerwała w odpowiednim momencie to skończyło by się wiesz jak. - wytłumaczyłam, Lou nadal na mnie nie spojrzał.
- Rozumiem, ale nie zrobiłem ci nic złego.
- To prawda nie zrobiłeś. Ale chciałeś czegoś więcej ode mnie, a ja nie jestem na to jeszcze gotowa. Myślałam, że rozmawialiśmy wczoraj o tym i wszystko sobie wyjaśniliśmy. - powiedziałam i w tym momencie chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam smutek i żal, jak się mogę domyślać, żal do mnie. - Wiem, że jesteś na mnie zły, ale musisz mnie także zrozumieć. Sam mi powiedziałeś, że poczekasz razem ze mną. Lou kocham cię i chcę to zrobić z tobą, ale jeszcze nie teraz, błagam zrozum.
- Nie jestem zły na ciebie, a na siebie. - co? - Za to, że zrobiłem coś przeciw twojej woli i wiem, że ci obiecałem i dotrzymam słowa. Jo przepraszam cię nie wiem co we mnie wstąpiło. - odpowiedział i wstał. Głupio mi było stać przed nim owinięta samym ręcznikiem, ale jemu to nie sprawiało żadnej trudności. Podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie. Jedną ręką objęłam go w talii, a drugą nadal trzymałam ręcznik. Pocałował mnie w czubek głowy, po czym odsunął się i wyszedł z łazienki. A ja stałam w jednym miejscu. Zamurowało mnie po prostu i nie wiedziałam co mam zrobić. Rozpłakać się czy śmiać? Chyba to pierwsze, bo z jednej strony mam tak cudownego chłopaka, a z drugiej strony ja jestem tak głupia i może to ja dałam mu jakieś znaki, że chcę. Muszę się wziąć w garść, teraz, zaraz. Podeszłam do drzwi i przekręciłam klucz w zamku. Nie wiadomo co może się jeszcze zdarzyć, albo kto może tutaj wparować. Lepiej dmuchać na zimne. Przebrałam się w czystą bieliznę, a następnie założyłam czarne, krótkie spodenki i zieloną bluzkę. Jest tak ciepło na zewnątrz i myślę, że to odpowiedni strój na dzisiejszy dzień. Włosy związałam w kucyka, wytuszowałam rzęsy i tak gotowa mogłam wyjść z łazienki. Kosmetyczkę odłożyłam na poprzednie miejsce w moim pokoju i jeszcze otworzyłam okno. Jest taka piękna pogoda, że szkoda by było nie skorzystać i nie wpuścić do pomieszczenia świeżego powietrza.
Odetchnęłam głęboko i zeszłam na dół. W kuchni nikogo nie zastałam. Louis pewnie się kąpie, albo już skończył, a babcia? Weszłam w głąb pomieszczenia i dostrzegłam małą, białą kartkę położoną na stole w kuchni.
Pojechałam na rehabilitację. Będę około 12. Nie chciałam Was budzić, bo tak słodko spaliście. Zapomniałam Wam o tym powiedzieć, przepraszam. Nie martwcie się, mój fizjoterapeuta mnie odwiezie. Śniadanie macie w lodówce.
Kocham babcia.
Rehabilitację? Jaką rehabilitację? Dlaczego ja zawsze o wszystkim dowiaduję się ostatnia? Dlaczego babcia nic mi nie powiedziała? Nie chciała mnie pewnie martwić, ale nawet nie wyobraża sobie jak ja się teraz martwię, ale przecież napisała, żebyśmy się nie martwili i że odwiezie ją ktoś. Ale zaraz jeszcze jedna sprawa, babcia napisała, że nie chciała nas budzić. NAS. Czyli, że widziała jak razem spaliśmy. O Boże. Co ona sobie teraz o mnie pomyśli? Ale z jej tonu nie wynikało, żeby była na mnie za to zła. Może mi się jakoś upiecze. A po za tym to babcia jest zauroczona Louisem i zrozumie, mam taką nadzieję.
Odetchnęłam z ulgą, odłożyłam karteczkę na poprzednim miejscu i podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i to co tam dostrzegłam wywołało na mojej twarzy ogromny uśmiech. Na dużym talerzu znajdowały się kanapki z szynką, żółtym serem, pomidorem i ogórkiem. Pychota. Wyjęłam talerz z lodówki i położyłam na kuchennym blacie. Nalałam do czajnika wody i nastawiłam. Wrzuciłam dwie torebki herbaty do dzbanka i czekałam na wodę, aż się zagotuje. Po chwili do kuchni wszedł Louis. Z mokrymi włosami w krótkich, dżinsowych spodenkach i w czarnym t-shircie wyglądał, hmm apetycznie, jak kanapki babci, pomyślałam. Gdy dostrzegł, że bezczelnie się na niego gapię uśmiechnął się do mnie i oparł łokciami o blat kuchennej wysepki. Chyba mały kryzys w naszym związku został zażegnany, cieszę się.
Moją uwagę odwrócił czajnik, który wydał charakterystyczny dźwięk. Odwróciłam się i zalałam herbatę gorącą wodą. Wzięłam talerz z kanapkami i dzbanek, po czym postawiłam je na stole. Wzięłam jeszcze wcześniej przygotowane kubki i postawiłam je obok talerza. Usiedliśmy z Louisem przy stole i zaczęliśmy jeść przepyszne kanapki.
- A gdzie babcia? - zapytał pochłaniając drugą kanapkę.
- Pojechała na rehabilitację. - odpowiedziałam i upiłam łyk herbaty. Lou gdy to usłyszał zakrztusił się jedzeniem. Już wstawałam, aby go poklepać po plecach, ale podniósł rękę i pokazując, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Ale jak to rehabilitację, twoja babcia miała jakiś wypadek? - też był zaskoczony, tak jak i ja.
- Nie wiem, nic mi o tym nie wiadomo. - wzruszyłam ramionami i wzięłam się za jedzenie kolejnej kanapki. Ależ one są przepyszne.
- Dziwne. - podsumował Louis. Kiwnęłam głową, że się z nim zgadzam.
Dokończyliśmy śniadanie, a następnie zrobiłam nam po kubku dobrej kawy. Postawiłam go na stole przed chłopakiem i sama usiadłam naprzeciwko niego. Chciałabym się do niego przytulić, ale nie wiem, czy nie jest jeszcze na mnie zły za wcześniejszą sytuację. Wiem, że za kilka godzin wyjeżdża i nie powinniśmy się kłócić przed rozłąką.
- Lou? - zapytałam. Chłopak podniósł głowę i popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. - Będziesz za mną tęsknił? - dodałam niepewnym tonem. Louis prawie zakrztusił się kawą, gdy usłyszał moje pytanie.
- Jo głuptasie, pewnie, że tak. Dlaczego sądzisz, że nie tęskniłbym? Za każdym razem, gdy się rozstajemy ja bardzo tęsknię. - uff kamień spadł mi z serca, już myślałam że się na mnie obraził.
- Nie wiem, tak tylko zapytałam. Myślałam, że się na mnie obraziłeś. No wiesz za tą sytuację w pokoju.
- Dlaczego miałbym się obrazić? To ja źle postąpiłem, nie powinienem cię do niczego zmuszać, jest mi z tym bardzo źle, uwierz mi. Kocham cię bardzo mocno i nie chcę cię stracić. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Przepraszam.
- Każdego ponoszą emocje, rozumiem. I nie przepraszaj już. A teraz proszę uśmiech, już teraz. - rozkazałam, a Louis jak na komendę uśmiechnął się do mnie. Uwielbiam ten jego uśmiech. Taki szczery i pełen szczęścia.
- Jo, a ty będziesz za mną tęsknić? - zapytał i upił łyk kawy.
- Oczywiście, że tak, co to za pytanie w ogóle.
- Mógłbym cię zapytać o to samo. - odpowiedział, a ja wstałam od stołu i podeszłam bliżej niego i usiadłam mu okrakiem na kolanach. Chyba się tego nie spodziewał, bo popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. W obie swoje dłonie chwyciłam jego twarz i pocałowałam. Po chwili Lou odwzajemnił moje pocałunki i swoje dłonie położył na moich plecach, tuż nad moją pupą. Gdy oderwaliśmy się od siebie oboje ciężko oddychaliśmy. Uśmiechnęłam się nieśmiało i lekko zaczerwieniłam. Lou pogładził mnie po policzku i przyciągnął bliżej siebie, tak że głowę miałam opartą na jego ramieniu.
- Kocham cię. - szepnął prosto do mojego ucha,
- Kocham cię. - odpowiedziałam również szeptem.
Bardzo mi się podobało jak tak siedzieliśmy, ale to co dobre nie trwa wiecznie. Usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu. A tym kimś było moja babcia. Rozmawiała z kimś tak głośno, że mogę przysiąc, że sąsiedzi po drugiej stronie ulicy ją słyszeli. Wstałam szybko z kolan Louisa, nie chciałam aby babcia przyłapała nas w takiej pozycji. Zastanawiałam się z kim ona tak rozmawia, może przez telefon, ale aż tak głośno? Lou stanął obok mnie i czekaliśmy, aż babcia wejdzie do kuchni.
- Łukasz proszę wejdź. Nie, nie ściągaj butów. - babcia mówiła do kogoś, dobrze że nie do siebie. Już się bałam, że coś z nią nie tak. Tylko kim jest ten cały Łukasz? Gdy babcia weszła do kuchni i zobaczyła nas prawie stojących na baczność powiedziała.
- Dzień dobry kochani.
- Dzień dobry babciu. - odpowiedziałam i wzięłam od niej siatki z zakupami i położyłam je na blacie.
- Jak się spało? - zapytała i puściła mi oczko.
- Bardzo dobrze. - odpowiedział Louis. Oczywiście rozmawialiśmy po angielsku, aby Lou nie czuł się źle, że nic nie rozumie. Obie popatrzyłyśmy na chłopaka, a ten tylko wzruszył ramionami i dodał. - Taka prawda.
- Pani Krysiu, gdzie położyć zakupy? - zapytał jakiś chłopak, jak mogę się domyślać to był Łukasz. Gdy go zobaczyłam to normalnie mowę mi odebrało. Powiedzieć, że był przystojny to za małe słowo. Był mega przystojny. Krótkie blond włosy, niebieskie oczy, czarna koszulka idealnie opinająca jego tors. Jakby to powiedziała moja mamuśka niezłe z niego ciacho.
- Tutaj. - powiedziała babcia i wskazała stół, przy którym przed chwilą z Louisem siedzieliśmy. Chłopak zgodnie z poleceniem babci wykonał tę czynność i odwrócił się do nas przodem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Dopiero głos babci wyrwał mnie z zamyślenia.
- Łukasz pozwól, że ci przedstawię. To moja wnuczka Jo. - wskazała na mnie. - A to jej chłopak Louis. - podałam chłopakowi rękę, którą uścisnął i uśmiechnął się do mnie promiennie. Następnie przywitał się z Louisem, do którego już niestety się nie uśmiechnął. Lou tylko zmroził go wzrokiem.
- Twoja babcia dużo mi o tobie mówiła. - zwrócił się do mnie.
- Tak? Pewnie w niektórych momentach bardzo koloryzowała. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Mówiła, że jesteś bardzo ładna i to jest stu procentowa prawda. - zaczerwieniłam się. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie tylko jego. Lou przyglądał się nam i próbował coś zrozumieć z naszej rozmowy, a że rozmawialiśmy po polsku to chłopak miał nie mały problem ze zrozumieniem o co chodzi. Ale gdy zobaczył, jak się czerwienię to wiedział raczej się domyślił. Objął mnie w talii i przysunął bliżej siebie. Chciał tym gestem pokazać, że jestem jego. Łukasz popatrzył na niego, po czym zapytał.
- Louis to nie jest polskie imię, co nie?
- Nie, Lou pochodzi z Wielkiej Brytanii, tylko przyjechał do mnie na weekend. - wytłumaczyłam.
- Oh tak. - widać było, że się zasmucił. - Ja już będę leciał, podwiozłem tylko panią Krysie. Mam następnego klienta i to na końcu miasta. A za nim tam dojadę to minie trochę czasu, a nie chciałbym się spóźnić. - powiedział. - Miło było was poznać. - podał nam dłoń na pożegnanie i podszedł do babci, aby z nią również się pożegnać.
- Do widzenia Łukasz i dziękuję jeszcze raz.
- Widzimy się za tydzień o tej samej porze co zwykle. Do widzenia. - odpowiedział i już go nie było. Odwróciłam się i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Louis przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy.
- Jo? Wytłumaczysz mi co to było? - zapytał i wskazał na miejsce, gdzie jeszcze kilka sekund wcześniej stał Łukasz.
- To był rehabilitant babci, podwiózł ją do domu i tyle. Sama jestem zaskoczona, że babcia jeździ na te dziwne zabiegi i w ogóle po co jej to i dlaczego.
- Nie o to mi chodzi. Dlaczego on tak na ciebie patrzył?
- Ale jak patrzył? Normalnie patrzył, o co ci chodzi? - zapytałam, gdy wkładałam produkty do lodówki.
- Nie rozumiesz? Gość rozbierał cię wzrokiem, a ty udajesz że nic się nie stało.
- Bo nic się nie stało Lou. Nie bądź nie mądry.
- Ja nie mądry? Ja? Chyba ty jesteś nie mądra. Nie zdajesz sobie sprawy jak on na ciebie patrzył.
- Daj spokój, nic się przecież nie stało.
- Nie, nie dam ci spokoju. Stałoby się gdyby mnie przy tobie nie było Jo.
- Jesteś zazdrosny i tyle.
- Jestem i mam do tego powody. - odpowiedział i wyszedł z kuchni. Czy my zawsze musimy się kłócić w najmniej odpowiednim momencie?
_________________________________________________________________________________
Jestem ciekawa Waszych reakcji na zachowanie Louisa :) Jak myślicie co będzie dalej?
Liczę na 8 komentarzy, bo tyle osób zagłosowało w ankiecie.
Jeśli macie jakieś pytania śmiało możecie je zadawać w komentarzach, na twitterze lub na asku.
Miłego dnia :)
Łukasz… Jedna nowa osoba wprowadzona do opowiadania, a tyle się może przez nią stać. Jestem ciekawa jak akcja się rozwinie. Piszesz tak, że czytając widzę wszystko jakbym była obok. Cieszę się, że piszesz takie opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
Oj, Lou, zazdrośniku. Załamuję się nad twoim zachowaniem. Tak, rozbiera ją wzrokiem, ale czemu ona jest winna? To raczej powinieneś uświadomić Łukaszowi, że Jo jest twoja i tylko twoja. Eh, te dylematy ludzkości. Zastanów się nad sobą człowieku.
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, jak zawsze :)
Pozdrawiam :**
Łukasz rozbierał ją wzrokiem mhh
OdpowiedzUsuńLou jest zazdrosny słodkie
Ja tego Łukasza to miałam ochotę w pewnym momencie ukatrupić. Przez niego Lou i Jo się kłócą... Ale rozdział świetny, jak zawsze. Masz talent do pisania, kocham czytać Twoje opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńAnonimek <3
Po pierwsze... Czemu jej babcia uczęszcza na rehabilitację.
OdpowiedzUsuńPo drugie... Dlaczego ona na razie nie chce z nim tego robić.
Po trzecie.... Kim do cholery jest Łukasz i czemu rozbiera ją wzrokiem????????
Oj kochany zazdrosny Loui. To słodkie ale za razem przerażające.
Mam nadzieje ze się pogodzą zanim on wróci do siebie do domu.
Nom rozdział jak zwykle zajebisty <3
Pozderka i weny życzę <3
Kckckckckckckckc. :***
wspaniały blog, musze powiedzieć ci że fajnie piszesz:)))))) buziaczki xx
OdpowiedzUsuńI znowu Louis przesadza :(
OdpowiedzUsuńale napewno się pogodzą przed jego wylotem do Angli :)
rozdział zajebisty jak zawsze i świetnie piszesz Kwiatuszku :D druga poważna kłótnia uuuuuuu.. będzie się działo.. i Louis znowu chciał to z nią zrobić ooooooo XD
OdpowiedzUsuńSłodki zazdrośnik <3 bardzo fajny rozdział . :)
OdpowiedzUsuń@claudialech