czwartek, 19 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 115.

Czułam jak mój oddech przyśpiesza, a przez ciało przechodzi dreszcz. Ścisnęłam mocniej dłoń Louisa. Chciałam jednocześnie zatrzymać go na miejscu, aby nie zrobił jakieś głupoty, a po drugie chciałam poczuć że chłopak jest ze mną i mogę na niego liczyć w tej sytuacji.
- No proszę, proszę. Kogo moje piękne oczy widzą? - zadrwił Harry, podchodząc bliżej naszego stolika. Kątem oka widziałam jak dziewczynki przyglądają się pijanemu chłopakowi, na którego ustach pojawiał się coraz to większy uśmiech.
- Moja kochana Jo. - ledwo wypowiedział te słowa, a Louis prawie wstał z krzesła, ale moja twarda ręka go przytrzymała w miejscu.
Siedziałam i  patrzyłam na Harry'ego jak zahipnotyzowana. Nie mogłam nic zrobić, nic nie przychodziło mi do głowy, choćby jakieś sensowne rozwiązanie tej chorej sytuacji.
Nie sądziłam, że spotkam Harry'ego tak szybko. Myślałam, że zobaczę go w następnym tygodniu na zajęciach. Ale on teraz stał tutaj przede mną, nie dość że pijany to jeszcze z całą poobijaną twarzą.
Co mu się stało? W co się wpakował? Mam tylko nadzieję, że nie wpadł w jakieś złe towarzystwo.
- Myślę, że powinniśmy już iść. - oznajmił Louis, a ja dopiero wtedy zorientowałam się co się dzieje wokół mnie.
- Tak, zdecydowanie. - odpowiedziałam choć nie byłam tego wcale taka pewna. ale wolałam stamtąd iść niż pozwolić na to, aby dziewczynki oglądały takie sceny. Nie zasłużyły na to.
Powoli zaczęliśmy wstawać i ubierać na siebie zimowe kurtki. Zauważyłam, że Harry odszedł kawałek od nas, ale po chwili wrócił trzymając w dłoniach dwie butelki z piwem.
Lou, gdy zauważył co się szykuje, szybko zareagował.
- Lottie, masz klucze do samochodu. - zwrócił się do swojej siostry jednocześnie wręczając jej plik kluczy.
- Idźcie, wsiądźcie do auta i zamknijcie się w nim, a my z Jo zaraz do was dołączymy, dobrze? - dodał, a Lottie to raz popatrzyła na mnie, raz na Louisa i zorientowawszy się o co chodzi zabrała swoje młodsze siostry i czym prędzej wyszły z budynku.
- Proszę. Napij się ze mną przyjacielu. - powiedział Harry wręczając Louisowi ciemną butelkę.
- Nie, dziękuję. - odpowiedział zawiązując na szyi szalik.
- Ale ja nalegam, abyś się ze mną napił. - powiedział dosadnie loczek. Widziałam jak w Louisie wszystko się gotuje, wiedziałam że miał tego dośc. A to wszystko moja wina, gdybym nie zaprzyjaźniła się z Harry'm nigdy nie doszłoby do takiej chorej sytuacji, a my zapewne siedzielibyśmy sobie spokojnie z siostrami Louisa i rozmawiali śmiejąc się i jedząc słodki deser.
Harry cały czas trzymał wyciągnięta dłoń z butelką w stronę Louisa, a ten całkiem go ignorował. Może to i dobrze, bo lepiej nie zaczynać kłótni z człowiekiem który sam nie wie co robi. Lepiej odpuścić i zignorować takiego osobnika.
Wzrok bruneta przeniósł się na mnie, a na jego pulchnych ustach pojawił się uśmieszek. Gdybym miała czarodziejską moc, użyłabym jej i za jednym machnięciem czarodziejskiej różdżki przeniosłabym się w inne, miejsce gdzie byłoby bezpiecznie i czułabym się jak w domu.
- Jo, a może ty się ze mną napijesz? - zapytał kierując butelkę w moją stronę.
- Nie, dziękuję. - odpowiedziałam siląc się na uśmiech. Co prawda wymuszony, ale wolałam nie dać po sobie poznać, że się go boję. Bo przerażał mnie, a zwłaszcza w takim stanie.
- Kochanie, nie bądź taka. - powiedział, a ja popatrzyłam na niego wrogo. Kochanie?
- Coś ty powiedział gnoju? - zapytał Louis podchodząc bliżej niego i łapiąc go za kołnierzyk koszulki. - Do mojej dziewczyny mówisz kochanie? Pojebało cię?! - Lou już nie mógł dłużej wytrzymać i zaczął się wydzierać.
- Przecież ona nie jest twoją dziewczyną, prawda Jo? - zapytał Harry zwracając się do mnie. Pokręciłam głową na znak, że się myli. Harry myślał, że my z Louisem już nie jesteśmy ze sobą. Ale wróciliśmy do siebie, daliśmy sobie druga szansę, bo stwierdziliśmy że tak będzie dla nas najlepiej. Ja nie mogę żyć bez niego, a on nie może żyć beze mnie.
- Jest. - odpowiedział, mu Louis puszczając chłopaka, a ja spuściłam głowę w dół. Miałam straszną ochotę płakać. Tak bardzo pragnęłam wyrzucić z siebie te emocje, ale nie potrafiłam. Ani jedna łezka nie chciała wypłynąć z moich oczu.
- Jo, możesz mi to wytłumaczyć? - poprosił podchodząc do mnie. Całkiem zignorował Louisa patrzącego na niego wrogo.
- Ja... nie wiem przepraszam cię Harry. - szepnęłam i zabierając resztę swoich rzeczy z krzesła wybiegłam z restauracji. Stanęłam przed drzwiami i pierwsze co zrobiłam to usiadłam na schodkach i schowałam twarz w dłoniach. Teraz nie interesowało mnie co się tam dzieje, mogliby nawet się pobić. Mnie to naprawdę nie interesowało, teraz chciałam tylko znaleźć się w domu i zakopać w pościeli.


Perspektywa Louisa

Co za gnój! Jak on śmiał do nas w ogóle podchodzić? Przecież widział, że siedzimy w swoim gronie i nie miał prawa nam przeszkadzać.
Nigdy go nie lubiałem. Od początku ich "przyjaźni" wiedziałem, że chłopak coś kombinuje i teraz wszystko wyszło na jaw. Chciał dobrać się do mojej Jo, ale ona jest moja i tylko moja.
Wiem, że często ją ranię i mówię przykre rzeczy, ale kocham ją bardzo mocno.
Nasze rozstanie było chyba najgłupszym pomysłem jaki tylko przyszedł nam do głowy. Nigdy więcej na to nie pozwolę, nie dam jej odejść. Następnego razu nie będzie.
Gdy Jo wybiegła w pośpiechu z restauracji, to wiedziałem że długo nie wytrzymam i w końcu przywalę gówniarzowi w twarz. Na szczęście opanowałem się i nie dałem ponieść emocjom.
Na szczęście dla chłopaka, nie dla mnie.
- Dlaczego? - zapytał Harry, gdy ja zabrałem ze stolika swój telefon i portfel.
- Co dlaczego? - popatrzyłem znowu na niego, gdy ten stał naprzeciwko mnie ze zdezorientowaną miną i przyglądał mi się uważnie.
- Dlaczego ona musi być z tobą, a nie ze mną? - zapytał. Cały czas miał szeroko otwarte oczy. Albo alkohol to sprawił, albo ostatnie wydarzenia, naprawdę tak na niego wpłynęły.
- Bo to mnie kocha. - odpowiedziałem pewnie i dumnie.
- To niby dlaczego się rozstaliście? I Jo tak bardzo cierpiała i to ja ją pocieszałem i to mnie pocało... - nie dokończył, bo dostał ode mnie z pięści w twarz.
Uśmiechnąłem się tylko widząc jak chłopak upada na podłogę i zapinając ostatni guzik płaszcza ruszyłem do wyjścia. Nie odwróciłem się już za siebie, słyszałem tylko jak koledzy chłopaka podbiegają i pomagają mu.
Wyszedłem przed budynek i od razu skierowałem się do mojego samochodu.

Perspektywa Jo

- Co się tam stało? Kim był ten chłopak? - gdy tylko wsiadałam do samochodu dziewczynki, nie dawały mi spokoju i ciągle się mnie pytały o to co przed chwilą działo się w restauracji. Opowiedziałam im pokrótce i gdzieniegdzie koloryzując, aby przypadkiem ich nie przestraszyć i nie zniechęcić do swojej osoby, bo każdy wie co wydarzyło się między mną, a Harrym.
Z resztą nie chciałam o tym mówić, chciałam o tym zapomnieć i myśleć że to nigdy się nie wydarzyło. Przynajmniej dopóki nie wrócę na studia i znowu będę musiała spotykać się codziennie z Harrym.
- Louis idzie! - krzyknęła jedna z bliźniaczek zauważając swojego brata zbiegającego po schodach. A ja czułam jak moje serce podchodzi mi do gardła.
Nie wiem co tam się stało, mam tylko nadzieję, że Louis go nie pobił. Ale znając jego wybuchowy charakter, tak się właśnie stało.
Po chwili Lou już siedział na miejscu kierowcy i zapinał pasy. Chwilę później mknęliśmy ulicami miasta w stronę domu.
- Louis przepraszam. - szepnęłam w jego stronę kładąc mu dłoń na kolanie, gdy wiedziałam że dziewczynki nie mają szans nas usłyszeć, ponieważ zajęte były rozmową między sobą.
- Daruj sobie. - odpowiedział chwytając moją dłoń i kładąc ją na moim udzie.
- Chciałam tylko powie... - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi w połowie zdania.
- Nie chcę tego słuchać. - oznajmił włączając kierunkowskaz i wjeżdżając na dobrze nam znaną ulicę domków jednorodzinnych.
Odpuściłam sobie rozmowę z nim, nie było sensu znowu się kłócić. Nie teraz.
Gdy chłopak zaparkował na podjeździe szczęśliwe dziewczynki wysiadły z samochodu i pobiegły w stronę drzwi. Obserwowałam je dopóki nie weszły do środka i dopiero wtedy odpięłam pasy i wysiadłam z auta. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i naciągając czapkę bardziej na uszy ruszyłam w stronę przystanku autobusowego.
- Jo! A gdzie ty idziesz? - zapytał Louis podbiegając do mnie.
- Do domu, a ja myślisz? - odpowiedziałam nawet się nie zatrzymując.
- Myślałem, że wejdziesz do środka. - oznajmił. - A nawet zostaniesz na dłużej. - dodał łapiąc mnie za ramię, ale wyrwałam się z uścisku i kontynuowałam swój "spacer" na przystanek.
- Jo, co ci jest? - zapytał zmieniając kierunek spaceru i idąc teraz przede mną, a w dodatku tyłem.
- Przestań. Idź normalnie, bo się jeszcze wywrócisz. - powiedziałam, ale chłopak za nic nie chciał przestać się wygłupiać.
- Idę normalnie przecież. - oznajmił z uśmiechem na ustach.
- Widzę, że nie dasz mi spokoju? - zapytałam stając w miejscu i zakładając ręce na biodrach oraz tupiąc nogą.
- Dlaczego jesteś taka uparta? - zapytał również stając i patrząc na mnie z góry.
- Ja? Uparta? Chyba ci się coś pomyliło. - powiedziałam wkurzona i ruszyłam przed siebie omijając chłopaka.
- Dlaczego nie chcesz iść ze mną do domu? - zapytał znowu idąc przede mną i tym razem również tyłem.
- Bo mnie tam nie chcesz.
- Co? Zwariowałaś? Oczywiście, że cię chce.
- To dlaczego mnie odtrąciłeś w samochodzie? Chciałam cię przeprosic i ...
- Wiem, ale nie chciałem zaczynać tej rozmowy przy moich siostrach. Myślałem, że porozmawiamy na spokojnie jak znajdziemy się w moim pokoju. - wyjaśnił, a ja stanęłam w miejscu i przyglądając mu się uważnie. Może faktycznie miał rację, a ja niepotrzebnie aż tak gwałtownie na to zareagowałam?
- Dlaczego jesteś na mnie zła? - zapytał po chwili ciszy panującej między nami.
- Nie jestem zła na ciebie. Jestem zła na siebie. - odpowiedziałam.
- Dlaczego? Nie masz powodów, aby być złą na siebie Jo. - powiedział dobitnie podchodząc bliżej mnie i przyciągając mnie do siebie za biodra.
- Mam Louis. Harry, to wszystko moja wina. Gdybym nie zaprzyjaźniła się z nim, nie doszłoby do tylu nieprzyjemnych sytuacji. - wyjaśniłam obejmując go w pasie i kładąc policzek na klatce piersiowej. Mimo, że na zewnątrz było przerażająco zimno mi było ciepło, może dlatego że byłam w ramionach Louisa?
- Widzisz tak w życiu się zdarza. A wszystkie naprawdę okrutne rzeczy zaczynają się od czegoś niewinnego. A Harry wydawał się miłą i troskliwą osobą, a okazał się...
- Okrutną i bez serca. - dokończyłam za niego. Lou ma rację, stu procentową rację. Ludzie mają dwa oblicza. Za dnia zachowują się jak nasi najlepsi przyjaciele, a w nocy stają się naszymi wrogami.
- Dokładnie. - przytaknął, gdy odsunęłam się od niego i patrząc w górę obserwowałam jak rysy twarzy chłopaka zmieniają się, z poważnej na rozbawioną, a po chwili poczułam na swoim policzku coś mokrego i zimnego.
- Zwariowałeś?! - wykrzyknęłam wycierając rękawiczkami mokrą ciecz z mojej twarzy. Ale to było na marne, bo chwilę później dostałam kolejną kulką, tym razem w tył pleców. Odwróciłam się i wtedy dostrzegłam Stana oraz Meg.
- Meg! - wykrzyknęłam i zaczęłam biec w ich stronę, ale nie było to takie proste, bo Louis postanowił wziąć mnie z zaskoczenia i podnieść z ziemi. Nie przeszedł nawet kilku kroków i oboje runęliśmy na zaspę śnieżną. Na całe szczęście wylądowałam na Louisie, a on pode mną.
Usłyszałam tylko głośny śmiech naszych przyjaciół, do którego zaraz sama dołączyłam. I poczułam jak moje ciało się odpręża, a ja sama czuję się znacznie lepiej niż jeszcze godzinę temu.
Harry to zamknięty rozdział w moim życiu, a ja wiem że teraz będę uważać w przyszłości, aby znowu nie trafić na kogoś podobnego do niego.

_________________________________________________________________________________
Wróciłam!!!
Po tygodniu w końcu dodaję nowy rozdział.
Może wyjaśnię teraz moją nieobecność. 
Ale dwa razy w ciągu roku akademickiego przychodzi taki czas, zwany sesją, gdzie trzeba porzucić wszystko i się uczyć. 
I taki właśnie okres nadszedł i u mnie. 
Ale mam już to wszystko za sobą i powracam do Was!
Mam nadzieję, że się cieszycie, bo ja baaaardzo!
Tęskniłam za pisaniem i za moimi kochanymi i jedynymi w swoim rodzaju czytelnikami.
Jeśli przeszło Wam przez myśl, że może porzuciłam bloga i nie zamierzam go kontynuować, to się myliliście. 
Bo wracam z nowymi pomysłami i mnóstwem weny!
Trudno mi było się przestawić z przedmiotów ścisłych 
(a konkretniej z matematyki, bo to studiuję) do pisania.
Ale chyba mi się to udało, z resztą sami to ocenicie po przeczytaniu rozdziału.
W ogóle to zbliżamy się do 50 tys. wyświetleń bloga.
Może zrobimy jakąś małą imprezkę z okazji tego święta?
Co Wy na to? Macie jakieś pomysły? 
Piszcie w komentarzach :)
Kocham i do następnego :)

9 komentarzy:

  1. Jako impreza to proponuje odpowiadanie na asku przez całą noc :D a rozdzial suuuuuper ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeest wkoncu 115 ! Tak sie cieszę :3 ciesze sie ze harry to zamkniety rozdzial bo duzo namieszal :/ dobrze ze Jo i Lou wkoncu sa szczesliwi :) brakowalo mi tego <3.
    Z ta imprezka to dobry pomysl tylko co tu zrobicc :) /Raisa

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :) :) :) oby nowy się szybko pojawił :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, dobrze się czytało :)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny w końcu jest nowy rozdział <3333

    OdpowiedzUsuń
  6. trafiłam do Ciebie całkowicie przypadkiem i bardzo się z tego cieszę! jestem bardzo nie na bierząco, bo zaczęłam od ostatniego rozdziału, ale on zachecił mnie do nadrobienia wszystkiego! już wiem, że uwielbiam to opowiadanie ;)
    jeśli tylko zechcesz, zapraszam Cię do siebie: lasthopefanfiction.blogspot.com
    a ja ulatniam się to pierwszego rozdziału!
    buziaczki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Liczyłam na troszeczkę dłuższą akcję z Harrym, ale cieszę się że tak to się zakończyło. Tęskniłam za rozdziałami. A co do imprezki to nwm.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie !!!!

    Ale nie podoba mi się ten rozdział troszkę bo liczyłam na większą akcję z harrym.
    I co ? to już koniec harryego ?
    już nie będzie walczył o Jo ???

    OdpowiedzUsuń
  9. Suuppeerr!!! Bardzo fajny, ale mam nadzieję, że jak wrócą do szkoły to jeszcze trochę miedzy Jo a Harrym się będzie działo. Czekam z niecierpliwością i mam nadzieje, że nie tak aż długo.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń