czwartek, 7 listopada 2013

ROZDZIAŁ 33.

Weszliśmy do domu oboje obładowani torbami. Nie powiem, ale babcia lekko przesadziła z tymi zakupami, ale czego nie robi się dla rodziny, prawda?
- Babciu. - zawołałam. - Jesteśmy z powrotem. - i weszłam do kuchni. Babci nigdzie nie było, ani się do nas nie odezwała. Może jest na górze, pomyślałam. Położyliśmy wszystkie torby, a było ich kilka, na blacie w kuchni i Lou zaczął je rozpakowywać, a ja poszłam na górę poszukać babci. Wchodząc na piętro najpierw weszłam do jej sypialni, ale nikogo tam nie było. Postanowiłam zajrzeć do łazienki, tam też jej nie było. Gdzie ona jest? To nie robi się śmieszne.
- Babciu! - krzyknęłam głośno.
- Boże Jo, dlaczego tak krzyczysz? - szybko odwróciłam się i ujrzałam babcię wychodzącą z tymczasowego pokoju Louisa.
- Przestraszyłam się, bo nie mogłam cię nigdzie znaleźć. Myślałam, że coś się stało. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niej.
- Oj Jo, Jo co miałoby mi się stać we własnym domu? - zapytała ze śmiechem.
- To nie jest śmieszne, ja naprawdę się o ciebie martwiłam. A ty się ze mnie śmiejesz. - wytłumaczyłam. - Mogłaś na przykład zasłabnąć lub się potknąć o coś. I proszę cię jak cię wołam to odzywaj się do mnie, dobrze?
- Dobrze. Nie wiedziałam, że aż tak się o mnie martwisz. - powiedziała już normalnym głosem.
- Martwię się o osoby, które kocham. - powiedziałam i mocniej się do niej przytuliłam. Babcia odwzajemniła mój gest, a w dodatku pocałowała mnie w czoło.
- Ja też cię kocham Jo. A powiedz mi gdzie jest ten twój przystojniaczek? - zapytała, gdy odsunęłam się od niej.
- Przystojniaczek? Babciu co to za słowa? - zapytałam z uśmiechem na ustach.
- Nie tak się teraz mówi? Oj tam Jo. Gdzie jest Louis? - babcia nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
- Na dole, rozpakowuje zakupy. - odpowiedziałam.
- Dobry z niego chłopak, pamiętaj mężczyzn trzeba chwalić.
- Wiem babciu. - odpowiedziałam i razem z babcią zeszłyśmy na dół do kuchni. Wszystkie torby były już rozpakowane, a produkty ładnie poukładane w szafkach.
- Dziękuję Lou, kochany jesteś. - powiedziałam, gdy podeszłam bliżej chłopaka i dałam mu szybkiego całusa w policzek. Lou uśmiechnął się do mnie.
- Jakie macie plany na dzisiejszy wieczór? - zapytała babcia i zaczęła mieszać zupę.
- Właśnie chciałam ci powiedzieć, że Dominika zaprosiła nas do siebie na wieczór. Oczywiście nie będziemy tam spać, pójdziemy tylko na kilka godzin i wrócimy do domu. - odpowiedziałam. Babcia popatrzyła na mnie i Louisa. A mi od razu zaschło w gardle. Mam nadzieję, że nie będzie zła na mnie, że wychodzę na cały wieczór zamiast siedzieć na tyłku w domu i na przykład oglądać filmy.
- Dobrze, idźcie. Tylko uważajcie jak będziecie wracać w nocy, bo to nie wiadomo co może się stać. - powiedziała i wróciła do mieszania zupy.
- Niech pani się nie martwi. Będziemy na siebie uważać. - powiedział Louis. Babcia automatycznie odwróciła się w naszą stronę i powiedziała.
- Jaka pani? Mów mi babciu. Skoro jesteś z moją wnuczką to nie widzę przeszkód, abyś mówił mi babciu. - otworzyłam usta ze zdziwienia i patrzyłam raz na babcię, raz na Louisa. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Babcia na serio polubiła Louisa.
- Oczywiście proszę pa... babciu. - Lou uśmiechnął się, a babcia wróciła do swojej poprzedniej czynności.
- Dziękuję wam za zakupy. - powiedziała, gdy zaczęliśmy wychodzić z kuchni.
- Nie ma za co. - odpowiedziałam i razem z chłopakiem udaliśmy się do mojego pokoju.
Weszliśmy do środka i zamknęłam drzwi. Usiadłam na łóżku, a Louis na kanapie, którą wcześniej okupował.
- Myślałem, że twoja babcia mnie nie akceptuje, a tu taka niespodzianka. - powiedział uradowany po chwili.
- Babcia taka nie jest, aby kogoś nie zaakceptować, czy nie polubić. - odpowiedziałam spokojnym głosem.
- To dobrze, bo wiesz już się bałem, że mnie nie polubi i wyrzuci z domu i gdzie ja biedny się podzieję? - zapytał smutnym głosem.
- Oj Lou nie było by tak źle. Jakoś by się babcię przekonało, a jakby się nadal nie zgodziła, to byś wszedł przez okno. - uśmiechnęłam się. Chłopak, gdy tylko to usłyszał wstał i poszedł do mojego łóżka i stanął naprzeciwko niego tak, że również stał do mnie twarzą.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał poważnym głosem i skrzyżował swoje ręce na piersi.
- Ja? - zapytałam niewinnie. - Z niczego. - dodałam bardziej poważnie, ale nie mogłam długo wytrzymać i ryknęłam śmiechem. Położyłam się na plecach na łóżku i zwijałam ze śmiechu.
- Naprawdę? - kiwnęłam głową i zakryłam twarz rękoma. Poczułam, że materac pode mną się ugina, a Lou siada obok mnie. Chwycił moje ręce i odciągnął je od twarzy. Popatrzyłam na niego, a on na mnie. Przerzucił swoje nogi po obu stronach mojej talii, pochylił się i mnie pocałował. Moje ręce przeniósł nad moją głowę, tak, że nie mogłam go nawet dotknąć. Całował mnie tak namiętnie i za taką czułością, że wiedziałam że mnie naprawdę kocha, a ja kocham jego i to jest oczywiste.
- Lou, babcia jest na dole i w każdej chwili może wejść do pokoju. - powiedziałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- A od czego jest zamek w drzwiach? - zapytał i zaczął całować moją szyję.
- To idź je zamknij, jak jesteś taki mądry. - powiedziałam i ugryzłam go lekko w ucho. Chłopak niechętnie wstał i chwiejnym krokiem podszedł do drzwi, a następnie przekręcił kluczyk. Wrócił do mnie po drodze ściągając swoją koszulkę, ja usiadłam i przyglądałam się mu. Uśmiechnął się i usiadł na przeciwko mnie, po czym złapał mnie za biodra i przysunął bliżej siebie, tak, że tym razem ja siedziałam na jego kolanach. Zaczęliśmy się znowu całować, ale ja nie mogłam się skupić na niczym, gdy Lou siedział przede mną w samych spodniach z gołą klatą. Nagle pochylił się tak, że ja automatycznie położyłam się na plecach i przylgnął do mnie swoim nagim torsem. Jego dłonie miętosiły brzeg mojej koszulki, a palce wślizgnęły się pod nią dotykając skóry brzucha. Zaczęłam się śmiać w jego usta, gdy jeździł nimi w górę i w dół. Nie żeby mnie to śmieszyło czy coś, ale łaskotało i to bardzo.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał z zamkniętymi oczami, gdy jego twarz była kilka centymetrów od mojej.
- Łaskoczesz mnie. - odpowiedziałam i cmoknęłam w usta.
- Ah tak? - zapytał, a ja wiedziałam co ma zamiar zrobić.
- Nie Lou błagam, nie rób tego. - prosiłam. Próbowałam chwycić jego ręce, ale on był szybszy i już skręcałam się ze śmiechu pod nim. Śmiałam się tak głośno, że jestem pewna, iż babcia na dole mogła mnie spokojnie słyszeć. Po chwili chłopak przestał, a ja odetchnęłam z ulgą. Ale nie było mi dane długo nacieszyć się cennym powietrzem, gdy Lou znowu przywarł do mnie swoimi wargami. Poruszył się nade mną, a ja poczułam coś na swoim udzie. To coś było twarde i wbijało się w moją skórę. Gdy się zorientowałam co to jest otworzyłam szerzej oczy i doszło do mnie na co tak naprawdę Louis liczy dzisiejszego dnia.
- Lou, nie proszę. - próbowałam go z siebie zepchnąć. Gdy się zorientował co się dzieje, uniósł się na łokciach i patrzył na mnie z góry. Chyba wiedział co mam na myśli.
- Co się dzieje? - zapytał.
- Przepraszam, ale ja nie jestem jeszcze na to gotowa. Przepraszam, że dałam ci jakieś znaki, że chcę. - powiedziałam cicho.
- W pełni cię rozumiem. - odpowiedział, ale nadal ze mnie nie zszedł.
- Naprawdę? - byłam w szoku.
- Tak. Nie jesteś jeszcze na to gotowa, a ja mogę poczekać razem z tobą. - wytłumaczył. Nie wierzę, no po prostu nie wierzę. Taki chłopak to skarb, poczeka na mnie, aż będę gotowa.
- Kocham cię i dziękuję. - dałam mu całusa w policzek.
- Ja też cię kocham i tak jak ci mówiłem, dla ukochanej osoby zrobię wszystko, nawet poczekam i nie będę cię do niczego zmuszał. - dodał i usiadł obok mnie. Ja podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym wślizgnęłam się między jego kolana i oparłam plecy o jego tors. Lou objął mnie ramionami i tak siedzieliśmy, kilkanaście minut, dopóki babcia nie zawołała nas na obiad. Wstałam pierwsza i podniosłam koszulkę chłopaka z ziemi, po czym mu ją podałam. Założył ją, a ja w tym czasie poprawiłam pościel na łóżku. Wiedziałam, że mi się przygląda, a gdy odwróciłam się w jego stronę zaczął się ze mnie śmiać.
- Dlaczego się ze mnie śmiejesz? - zapytałam.
- Popatrz w lusterko.
- Co?
- Chodź. - pociągnął mnie w stronę lusterka stojącego obok biurka. Gdy zobaczyłam swoje odbicie to się normalnie przeraziłam. Moje włosy stały we wszystkie strony świata, a warkocz był całkiem zepsuty. Podeszłam do kosmetyczki w wyjęłam z niej szczotkę, a następnie usiadłam po turecku przed lusterkiem i zaczęłam rozplątywać pozostałości po mojej fryzurze. Lou siadł za mną, tak że jego długie nogi znajdowały się po obu stronach mnie.
- Mogę? - zapytał i wskazał palcem na szczotkę leżącą na moich udach.
- Chcesz mnie uczesać? - zapytałam i popatrzyłam na jego odbicie w lustrze. Kiwnął lekko głową, a ja nie mogłam dłużej się powstrzymać i oddałam mu szczotkę. Sprawnie rozczesał mi włosy, po czym zabrał się za splatanie nowego warkocza. Gdy skończył wstał z ziemi i podał mi rękę, aby mi pomóc. Obejrzałam się w lusterku i muszę stwierdzić, że bardzo ładnie mu to wyszło.
- Dziękuję. - powiedziałam i cmoknęłam go lekko w usta. - Skąd umiesz zaplatać warkocze? - zapytałam, gdy chowałam szczotkę do kosmetyczki.
- Często robię je siostrom. - odpowiedział i spuścił głowę, chyba się zawstydził.
- Lou, czy ty się wstydzisz? - kiwnął głową i niepewnie na mnie popatrzył. - Nie ma czego i dziękuję piękny jest. A teraz chodźmy, bo pewnie babcia zastanawia się dlaczego nas tak długo nie ma. - pociągnęłam go w stronę schodów, ale najpierw otworzyłam drzwi, aż sama się zarumieniłam, gdy przypomniałam sobie co zaszło między nami przed chwilą. Ale wiem, że to jest jeszcze za wcześnie. Dopiero co zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Wyznaliśmy sobie miłość, za nami pierwsza, poważna kłótnia. Na razie jest dobrze tak jak jest i póki co nie chce tego zepsuć.
Weszliśmy do kuchni, gdzie wszystko było już ładnie nakryte, a jedzenie nałożone na talerze. Tylko oczywiście babci nigdzie nie widać. Gdy usiedliśmy do stołu babcia za chwilę pojawiła się obok i usiadła naprzeciw nas.
- Smacznego. - powiedziała.
- Smacznego. - odpowiedzieliśmy  tym samym czasie.
Po skończonym posiłku zaoferowaliśmy się, że posprzątamy. Ja myłam naczynia, Louis wycierał, a babcia w tym czasie mogła się położyć i odpocząć. Po wymyciu wszystkiego my również odpoczywaliśmy, na kanapie w salonie oglądając telewizję. Lou objął mnie ramieniem, a ja przytuliłam się do jego boku.
- Dominika! - krzyknęłam i usiadłam. - Miałam jej dać znać czy przyjdziemy czy nie. - dodałam. Lou popatrzył na mnie zdezorientowany, a ja pobiegłam szybko na górę po telefon. Gdy go znalazłam, oczywiście po przekopaniu torebki, zeszłam na dół. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu i wystukałam smsa do przyjaciółki.

Jo: Hej Domi. Przyjdziemy z Louisem do Ciebie. Napisz tylko o której. Kocham :)

Kilka minut później dostałam odpowiedź.

Domi: Świetnie :) Bądźcie o 17. Powiedz Louisowi, że nie rozpakowałam torby i jak będzie chciał możemy dokładnie sprawdzić jej zawartość. Kocham D. :)

Gdy przeczytałam ostatnie zdanie parsknęłam śmiechem, aż musiałam zakryć sobie usta dłonią.
- Co się stało? - zapytał Louis.
- Dominika mi odpisała, że bardzo się cieszy, że do niej przyjdziemy. - odpowiedziałam.
- I to było takie śmieszne? - dopytywał.
- Nie.
- To w takim razie co w nim jeszcze było, że tak zareagowałaś?
- Napisała jeszcze, żebym ci powiedziała, że nie rozpakowała jeszcze swojej torby i oczywiście jak będziesz chciał możemy ją dokładnie sprawdzić. - wytłumaczyłam i padłam na poduszki leżące obok mnie, a następnie zaczęłam się głośno śmiać. Za chwilę Lou do mnie dołączył i oboje śmialiśmy się z mojej przyjaciółki i jej głupkowatych pomysłów.

_________________________________________________________________________________
Nie mogłam się już doczekać 10 komentarzy i postanowiłam wstawić nowy rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i szybko uzbieracie następne 10 komentarzy. A muszę Wam zdradzić, że mam już napisany kolejny rozdział, ale o tym cichosza :) Więc zachęcam do komentowania, bo to od Was zależy, a dokładniej od Waszych wspaniałych słów skierowanych do mnie, kiedy on się pojawi :) Jak już kiedyś pisałam tutaj ja nie piszę tego dla siebie, tylko dla Was, moich kochanych i niesamowitych czytelników i to od Was zależy częstotliwość dodawanych rozdziałów :)

6 komentarzy:

  1. Cudny rozdział. Taki Louis to naprawdę skarb. W Twoim blogu podoba mi się odsłona Louiego- kochający chłopak, który studiuje a nie gwiazdor.

    Pozdrawiam ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny :D Też chcę chłopaka, który będzie wiedział, jak zrobić warkocz, a nie, jak większość z istniejących mężczyzn, powie "Tylko kobiety umieją robić takie głupstwa" Louis, chłopaku, normalnie cię kocham, za to, że traktujesz Jo jak skarb, bo ona twoim skarbem i masz o nią dbać, bo inaczej cię znajdę! (Tak, to jest groźba :D)
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fany :-) czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jak każdy inny pisać kom i to zaraz bo jeszcze 6 zostało

    OdpowiedzUsuń
  5. Od rana do wieczora (2:00 w nocy) siedziałam i nie mogłam przestać czytać tego bloga :* Nie mogę się nexta :D Pisz szybko bo się zniecierpliwię :**
    W wolnej chwili zapraszam do mnie na The Hunger Games (również występuje 1D) oraz liczę na komentarz :)
    http://this-is-girl-on-fire.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie poświęcenie z Twojej strony :) Aż do 2 nad ranem ? Wow ! Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :)

      A co do nexta to komentujcie, a dodam nowy :)

      Usuń