poniedziałek, 8 lipca 2013

ROZDZIAŁ 1.

- Jo chodź szybko jedziemy - mama krzyczała na mnie z dołu.
- Już idę, momencik - odpowiedziałam.
- Jedziemy tylko na dwa dni. Po co ci tyle rzeczy? - zapytała z irytacją w głosie.
Jechaliśmy do Doncaster do moich dziadków, a rodziców mamy. Nie widziałam ich jakieś pół roku. Jakoś nie było czasu, do nich pojechać i odwiedzić. Bardzo się cieszyłam na te odwiedziny, bo strasznie kocham moich dziadków i zawsze jest mi smutno jak nadchodzi czas pożegnania i wyjazdu. Płaczę wtedy jak głupek. Mamy zamiar jeszcze wstąpić do przyjaciółki mojej mamy  - Jay. Mama mi kiedyś mówiła, że ona i Jay były najlepszymi przyjaciółkami z dzieciństwa, tak samo jak ja i Dominika. I jak widać ich przyjaźń przetrwała do dziś. Ja nie miałam zbytnio ochoty tam jechać, jakoś nie chciało mi się udawać jaka to jestem ostatnio szczęśliwa. Moim zdaniem na to samo by wyszło jakbym została u dziadków na te kilka dni, a rodzice wracając mogliby mnie zabrać. Ale mojej mamy nie da się przekonać, trzeba mieć bardzo przekonujące argumenty, aby wygrać z moją mamuśką. Tak więc przez następne dwa dni będę się strasznie nudzić. Wezmę ze sobą laptopa, to może jakoś przetrwam. Mam nadzieję.
- Już, już idę. Nie musisz tak krzyczeć na cały dom - zaśmiałam się.
- Ja nie krzyczę, tylko cię wołam, a to wielka różnica.
- Taa jasne - powiedziałam cicho.
- Co ty, tam mruczysz pod nosem?
- Nic, nic chodźmy już, bo tata na nas czeka w samochodzie. - kurde myślałam, że tego nie usłyszy, ale moja mamuśka jest nieobliczalna, usłyszy wszystko.
Wyszłyśmy z domu, mama zamknęła drzwi na klucz, po uprzednim sprawdzeniu czy wszystko powyłączała i pogasiła. Wsiadłyśmy do auta, które już stało na podjeździe, wsiadając na tylne siedzenie zobaczyłam, że Max śpi w foteliku, dlatego przykryłam go niebieskim kocykiem, a sama założyłam słuchawki na uszy i puściłam moją ukochaną playlistę na mp3. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie coś dziwnego, a raczej ktoś. A tym kimś był mój ukochany młodszy braciszek, który bawił się moimi włosami, stwierdzenie, że się nimi bawił to bardzo łagodne określenie, on je ciągnął i to bardzo mocno i miał z tego niezły ubaw. Automatycznie się podniosłam i zobaczyłam, że stoimy na parkingu na stacji benzynowej, a obok stoi mój tata i pali papierosa. Prosiłam go kilka razy, żeby rzucił to świństwo. Powiem szczerze, że próbował, nawet sam mi kiedyś powiedział, że robi to dla mnie, no ale nic z tego nie wyszło, bo nałóg jest silniejszy, a mój tata nie ma silnej woli, niestety.
Po założeniu butów wysiadłam z samochodu i wzięłam Maxa na ręce i podeszłam do taty.
- Tato, gdzie mama? - zapytałam ziewając.
- Poszła do ubikacji, a wy już nie śpicie? - zapytał wyrzucając wypalonego papierosa do kosza stojącego obok samochodu.
- Ja dalej bym spała, gdyby nie ten o to tu młody człowiek. - pokazałam ręką na Młodego. - Mnie nie obudził ciągnąc za włosy. Potrzymasz Małego, a ja pójdę do ubikacji, ok? - poprosiłam.
- Pewnie, dawaj mi tego Szkraba i biegnij.
Podałam Maxa tacie i pobiegłam do wc. Od razu znalazłam mamę, przy umywalkach i podeszłam do niej.
- Hej mamuś. Poczekasz na mnie? - zapytałam. Chyba trochę ją przestraszyłam, bo lekko podskoczyła.
- O matko, ale mnie przestraszyłaś. Pewnie, że poczekam.
- Dzięki, dwie minutki i jestem z powrotem.
Po skorzystaniu z wc i umyciu rąk, wyszłyśmy z mamą na parking, gdzie czekali na nas tata z Maxem. Gdy nas zobaczyli, a dokładniej Mały to tak się zaczął wiercić, że tata nie mógł go utrzymać. Mama podeszła do nich wzięła małego i wsiadła na tylne siedzenie, aby go przewinąć.
- Kochanie wsiadaj koło taty, zaraz jedziemy. Ja siądę z tyłu, bo muszę Maksia jeszcze nakarmić  - poinformowała mnie mama.
- Dobrze mamo - odpowiedziałam grzecznie.
Wsiadłam na przednie siedzenie i ruszyliśmy w dalszą drogę. W radiu nie leciało nic ciekawego, tylko jakieś smęty. Więc postanowiłam, że sprawdzę co akurat leci na innych stacjach. I tak po kilku minutach szukania, czegoś co mnie zainteresuje, natrafiłam na stację, na której akurat puścili mojego ukochanego wykonawcę - Olly'ego Mursa. Jestem jego wielką fanką. Jak jeszcze mieszkaliśmy w Polsce to razem z Dominiką szalałyśmy na jego punkcie, nie mówię, że teraz tak nie jest, bo jest. A jak wiadomo Olly pochodzi z Wielkiej Brytanii i mam taką cichą nadzieję, kiedyś go spotkać i poprosić o autograf i zdjęcie. Dla niego to nic, a dla mnie pamiątka na całe życie. A wracając do piosenki, to akurat leciało "Dance with me tonight", oczywiście jak tylko usłyszałam pierwsze takty piosenki to od razu pogłośniłam i razem z rodzicami śpiewaliśmy, aż ludzie na autostradzie dziwnie się na nas patrzyli. Byłam pewna, że myśleli sobie, co to za dziwacy jadą i tak krzyczą. Musiało to nieźle wyglądać. Młodemu również się to spodobało, myślę że wyrośnie z niego mały fan.
Po około dwóch godzinach jazdy, staliśmy na podjeździe  przy domku dziadków. Wysiedliśmy z samochodu i przeszliśmy przez bramę prowadzącą do drzwi. Chyba na nas czekali, bo tylko jak stanęliśmy przed drzwiami te się otworzyły i wszyscy ujrzeliśmy dziadków.
- Witajcie kochani. - powiedziała babcia z radością. - Jak miło Was widzieć. Dawno się nie widzieliśmy.
- Witaj mamo. - odpowiedziała jej moja mama i pocałowała w policzek. - Tak to prawda, dawno nas tutaj nie było, no ale wiesz praca, obowiązki, dom, dzieci. Nie ma czasu po prostu.
- Rozumiem Cię kochaniutka. A teraz wchodźcie do środka, nie będziemy tak stać w progu.
Gdy już wszyscy weszliśmy do domu skierowaliśmy się do salonu, gdzie czekał na nas obficie zastawiony stół. Było tam wszystko, dosłownie wszystko.
- Jo mogę Cię prosić do kuchni, żebyś mi pomogła ? - zapytała babcia.
- Oczywiście.
Poszłam za babcią do kuchni. Odkąd pamiętam zawsze jak zostawałam z nią sam na sam to wypytywała mnie o chłopaków. A gdy powiedziałam jej, że spotykam się z Joshem to była wniebowzięta, dosłownie. Gdy tylko weszłyśmy do kuchni od razu przeszła do sedna.
- Jo, jak tam Twoje sprawy sercowe? - zapytała. Sprawy sercowe? Hmm, zastanówmy się. Mam jej powiedzieć, że cztery miesiące temu rozstałam się ze Joshem, bo mnie zdradził? Czy może powiedzieć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku?
- Dobrze babciu, wszystko dobrze, ale mogłybyśmy o tym nie rozmawiać ? - poprosiłam.
- Co się stało? Zawsze chętnie ze mną rozmawiałaś o tych sprawach, aż tu nagle nie chcesz? Co słychać u Josha? - wiedziałam, no po prostu wiedziałam, że o niego zapyta. I co teraz? Powiedzieć prawdę, czy skłamać?
- Nic się nie stało. Nie chce o tym mówić. A co u Josha? Nie wiem, od czterech miesięcy go nie widziałam. Rozstaliśmy się. - zaryzykowałam i powiedziałam prawdę, nie chcę babci okłamywać, a poza tym i tak by się dowiedziała od mamy.
- Jak to co się stało, że już nie jesteście razem? Taki fajny chłopak z niego był. Zawsze mi pomagał jak do nas przyjeżdżaliście.
- Nic się nie stało, już ci mówiłam. Nie byliśmy sobie pisani, albo może nie pasowaliśmy do siebie? Nie wiem. Wiem babciu, że fajny był, no ale trudno się mówi i żyje się dalej, tak? I czy mogłybyśmy już o nim nie mówić, proszę?
- Tak, oczywiście, że tak, jeśli nie chcesz o nim mówić to nie ma problemu. Chodź do salonu, bo już tam na nas pewnie czekają.
- Dziękuję ci babciu, kochana jesteś. Chodźmy, chodźmy. Bo oni pewnie tam z głodu umierają, a bez nas nie zaczną. - odpowiedziałam.
Gdy weszłyśmy do salonu wszystkie głowy zostały skierowane w naszą stronę. Babcia siadła koło dziadka, a ja między tatą, a mamą i naprzeciwko babci. Wreszcie zaczęliśmy jeść. Ja tak bardzo się najadłam, że potem nie mogłam się ruszać. Jedzenie było wyśmienite, nie da się tego opisać. Teraz już wiem po kim moja mama odziedziczyła talent do gotowania. Gdy babcia wstała od stołu ja podbiegłam i złożyłam soczystego buziaka na jej policzku.
- A to za co? - zapytała babcia jednocześnie uśmiechając się od ucha do ucha.
- Za to, że jesteś. - odpowiedziałam jej również z uśmiechem, po czym zaczęłam sprzątać naczynia ze stołu.
Tata wziął Maxa i razem z dziadkiem poszli do ogrodu. My, jako żeńska część grona, udałyśmy się do kuchni w celu pozmywania naczyń. Mama zmywała, ja wycierałam umyte już naczynia, a babcia wkładała je do szafek.
Po około 20 minutach wszystko było już pozmywane i poukładane w szafkach. Wtedy babcia wyjęła szarlotkę i zaczęła kroić dla każdego po kawałku.
- Babcia wiesz, że cię kocham. - prawie krzyknęłam, gdy to zobaczyłam.
- Wiem kochaniutka, wiem. A mogę cię poprosić, żebyś wyciągnęła lody waniliowe z zamrażalnika i każdemu nałożyła na talerz? - poprosiła.
- Oczywiście, już się robi. - odpowiedziałam. Podeszłam do zamrażalnika i wyciągnęłam dwa pudełka lodów waniliowych, według mnie idealnie pasujących do szarlotki. Otworzyłam wieczko i zaczęłam nakładać każdemu po dwie gałki, jak szaleć to szaleć, a co. Po skończonym nakładaniu deseru, wzięłyśmy talerze i wyszłyśmy do ogrodu. Każdy dostał swoją porcję i zaczął jeść. Ja usiadłam na huśtawce w bocznym rogu ogrodu i zaczęłam jeść mój deser i rozmyślać na temat Josha. Rozmowa z babcią przypomniała mi o nim i o tym jak bardzo go kochałam. Kochałam, właśnie kochałam, czas przeszły. Po tym jak się dowiedziałam jak mnie zdradził i to z moją, można tak powiedzieć, najlepszą koleżanką, którą poznałam tutaj, w Wielkiej Brytanii to znienawidziłam go. Nie odzywałam się do nikogo, ani do koleżanek, ani do rodziców, ani nawet do Dominiki przez około dwa i pół miesiąca, wpadłam w depresje. Nie chciało mi się nic, nie chciało mi się żyć, wydawało mi się, że moje życie nie ma sensu w tamtym momencie. Wtedy z pomocą przyszła mi Domi, specjalnie przyleciała z Krakowa do mnie. Z tego co wiem to moi rodzice bardzo ją prosili, aby przyleciała i mi pomogła, bo wiedzieli, że tylko ona może mi pomóc. Przyleciała wtedy na dwa tygodnie. Pamiętam jak wpadła do mojego pokoju i powiedziała, że jeśli nie wstanę z łóżka, to zadzwoni do Josha i powie mu co o nim tak naprawdę myśli i co się ze mną teraz dzieje i powie mu, żeby przyjechał do mnie, a w tamtym momencie, on był ostatnią osobą, którą chciałam widzieć. Nie było wyjścia musiałam wstać i się ogarnąć. Dominika mi bardzo wtedy pomogła do dzisiaj jej dziękuję, za poświęcenie. Dużo rozmawiałam z Domi na ten temat. Z pomocą przyjaciółki wyrzuciłam Josha ze swojej pamięci.
- Jo mogłabyś położyć Maxa, bo już późno, a jest strasznie śpiący. - głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak, oczywiście, ja też się położę, bo jestem strasznie zmęczona, dobrze? - odpowiedziałam.
- Dobrze. - powiedziała mama i oddała mi na wpół śpiącego małego. Pożegnałam się z dziadkami i rodzicami życząc im dobrej nocy i udałam się do pokoju na górze. Przebrałam brata w pidżamkę i ułożyłam w łóżeczku, które wzięliśmy ze sobą z domu. Jeszcze poczytałam mu bajki, bo się rozbudził jak go przebierałam. A gdy zobaczyłam, że smacznie śpi zgasiłam lampkę i poszłam do swojego pokoju, który jak twierdzi moja babcia, był, jest i będzie zawsze moim pokojem u nich. Wchodząc do pomieszczenia zauważyłam moją torbę, która zapewne została przyniesiona przez tatę, gdy wypakowywał nasze rzeczy z samochodu. Wzięłam pidżamę i kosmetyczkę i poszłam wziąć szybki prysznic, bo padałam z nóg. Po prysznicu położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.

_________________________________________________________________________________
Tak jak obiecałam jest 1 rozdział :) Mam nadzieję, że się spodoba. Proszę komentujcie, bo to bardzo ważne dla mnie.
Codzienne wchodzę tutaj i gdy tylko widzę ponad 100 wyświetleń bloga to, aż mi się serce raduje, że jest ktoś kto tu zagląda i czyta moje wypociny :) Dziękuję :)
Komentarze też by się przydały, bo chciałabym wiedzieć, czy Wam się podoba.

Przypominam, że możecie zadawać mi pytania, z chęcią odpowiem:   http://ask.fm/nutellaenutella
Enjoy !

1 komentarz:

  1. Jest super, Dziś zaczęłam czytać więc jeszcze na bieżąco nie jestem ale chyba się wyrobię i już niedługo będę się zachwycać blogiem. ;D

    OdpowiedzUsuń