środa, 17 lipca 2013

ROZDZIAŁ 4.

Siedział na łóżku ze słuchawkami  w uszach i czytał książkę. To dlatego nas nie słyszał, jak pani Jay oprowadzała nas po domu, pomyślałam. Gdy jego mama podeszła do niego i dotknęła jego ramienia, od razu podniósł głowę do góry i spojrzał na nią, a gdy pokazała palcem na nas odwrócił głowę w naszą stronę. Myślałam, wtedy że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że właśnie stoję w jego pokoju i patrzę na niego. Włosy nadal miał dość długie z grzywką zaczesaną na bok, tak jak wcześniej myślałam. A do tego okulary, tak myślę, że do czytania, bo gdy tylko wstał z łóżka to od razu je ściągnął. Stanął naprzeciwko nas, a ja nie mogłam oderwać wzroku od niego.
- Louis to nasi goście, państwo Monk i ich córka Jo. - powiedziała pani Jay.
- Dzień dobry. Miło państwa wreszcie widzieć, gdy mama dowiedziała się, że państwo nas odwiedzą to cały czas o tym mówiła i nie mogła przestać. - Louis podał moim rodzicom rękę w geście powitania. A mama zaśmiała się na ostatnie zdanie wypowiedziane przez niego. I jak na gentlemana przystało pocałował moją mamę w wierzch dłoni, a tatowi podał dłoń.
- Cześć. - powiedział do mnie i również podał rękę.
- Hej. - odpowiedziałam tylko. Popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem, myślę, że chciał abym coś więcej powiedziała, ale ja zapomniałam jak się mówi.
- Miło cię widzieć po tylu latach. - powiedział.
- Ciebie również. - znowu ten wzrok. Kurde o co mi chodzi? Nie potrafię normalnie myśleć. Tyle na to spotkanie czekałam, a teraz nic nie potrafię powiedzieć.
- Dobrze, chodźmy wszyscy na dół, zaraz będzie kolacja. - powiedziała pani Jay i zaczęła wychodzić z pokoju,a my za nią, widziałam, że Louis również kierował się do wyjścia.
- Jo weźmiesz Maxa? - zapytała mama.
- Oczywiście, już po niego idę. - odpowiedziałam z uśmiechem. Musiałam przejść cały korytarz, aby dotrzeć do pokoju dziewczynek, gdzie obecnie bawiły się z małym. Będąc coraz bliżej słyszałam śmiechy dzieciaków. Wchodząc do pomieszczenia zobaczyłam, jak Daisy biega z Maxem na plecach i gonią Phoebe. Stanęłam więc w progu i przyglądałam im się. Nagle poczułam czyjąś obecność obok siebie. Popatrzyłam więc w lewą stronę i zobaczyłam Louisa jak patrzył na nasze rodzeństwo i się uśmiechał, odwróciłam głowę w drugą stronę, bo sytuacja znów może się powtórzyć i nie będę mogła nic powiedzieć, bo się speszę.
- Świetne się razem bawią, co nie? - zapytał cicho, aby dzieciaki nas nie słyszały, a jednocześnie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak, myślę że się polubili. - odpowiedziałam i dopiero wtedy popatrzyłam na niego, ale szybko odwróciłam wzrok i weszłam do pokoju,aby wziąć Maxa.
- Dziewczynki mama woła na kolację, chodźcie. - Louis poinformował dziewczynki.
Wzięłam małego i zeszliśmy na dół. Louis z dziewczynkami szedł przede mną, mój wzrok od razu powędrował na dolne części ciała chłopaka. STOP! Boże, gdzie ja się patrzę. Próbowałam patrzeć gdzieś indziej, byle tylko nie na jego tyłek, ale nie potrafię, to jest silniejsze ode mnie.
Gdy wreszcie znaleźliśmy się w jadalni po kilki próbach nie patrzenia na dolne partie ciała chłopaka, podałam Maxa mamie, a sama usiadłam na krześle obok. Zrobiło mi się trochę smutno, gdy Louis usiadł przy drugim końcu stołu, a nie koło mnie, choć było miejsce. No trudno, może po kolacji uda nam się pogadać, pomyślałam.
Po kolacji starsze dziewczyny zaczęły sprzątać, chciałam im pomóc, ale pani Jay powiedziała, że one dadzą sobie radę, a ja jestem  gościem i w taki oto sposób nie miałam nic więcej do powiedzenia. Tak, więc reszta towarzystwa skierowała się do salonu. Widziałam, że młody już zasypiał u mamy na kolanach, więc mama poprosiła panią Jay, aby ta zaprowadziła ją do pokoju, aby mogła położyć Maxa. Gdy wyszły z salonu ja usiadłam koło taty na kanapie i popijałam sobie spokojnie herbatę, przysłuchując się rozmowie obu mężczyzn. Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie, przybliża swoją twarz do mojej i szepcze mi na ucho:
- Będziesz tak tutaj siedzieć razem z facetami i słuchać bezsensownej rozmowy?
- No, nie wiem. A masz jakieś ciekawe propozycje? - zapytałam równie cicho jak chłopak.
- Może chciałabyś pójść do mnie do pokoju i pogadać?
-  A wiesz, że chętnie? - odpowiedziałam, wstałam z kanapy i ruszyłam za chłopakiem w stronę schodów. Odwróciłam się jeszcze w stronę taty i pana Marka.
- Dobranoc. - powiedziałam grzecznie.
- Dobranoc kochanie, śpij dobrze. - odpowiedział mi tata, a zaraz za nim pan Mark.
Gdy się odwróciłam zobaczyłam uśmiechniętą twarz Louisa i ruszyliśmy w stronę schodów, a następnie do pokoju chłopaka. Coś czuję, że szykuje się nie przespana noc.

_________________________________________________________________________________
Cześć wszystkim :) Mam kilka spraw do przekazania:
1. Postanowiłam, że dzisiaj pojawi się kolejny rozdział. Nie jest on jakiś długi, ale zawiera to co chciałam przekazać.
2. Jest ponad 400 wejść na bloga,a tylko 4 komentarze. Nie wiem co się dzieje. Tak sobie myślę, że wchodzicie, czytacie, ale nie komentujecie, bo może sobie myślicie: po co, niech ktoś inny komentuje. I chyba większość sobie tak myśli, i takim oto sposobem jest tylko kilka komentarzy. Dlatego więc proszę komentujcie, bo to naprawdę motywuje do pisania ,a ja chętnie siadam przed laptopem z myślą, że jest ktoś kto chce to czytać.
3. Po prawej stronie jest ankieta, z której chciałabym się dowiedzieć ile osób jest, które czytają i komentują, a ile, które czytają, ale nie komentują. Proszę wszystkich, którzy odwiedzają mojego bloga, aby wzięli udział w tej ankiecie, to bardzo ważne dla mnie.
4. Kto słuchał dzisiaj Best Song Ever? Przyznać się :) Ja jeszcze nie słuchałam czekam do piątku na oficjalną premierę, nie chcę sobie psuć niespodzianki.
5. NAJWAŻNIEJSZE:   I love you all ! ! !
6. CZYTASZ=KOMENTUJESZ



2 komentarze:

  1. Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać twojego bloga, ale muszę przyznać, że jest niesamowity. Strasznie się wciągnęłam i będę go czytała na bieżąco :-)

    Ja również nie słuchałam piosenki czekam do premiery :-)
    Pisz dalej ;*

    Cantina

    OdpowiedzUsuń