piątek, 26 lipca 2013

ROZDZIAŁ 6.

Rano obudził mnie śpiew ptaków dochodzący się zza okna. Nie zamknęliśmy go wczoraj, bo jak oboje stwierdziliśmy, było nam ciepło. Siedzieliśmy w długich dresowych spodniach i bluzach. Ale śmiało możemy powiedzieć, że było nam naprawdę ciepło. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mój obraz jest przekrzywiony i moja głowa leży na czyichś kolanach. O mój Boże spałam na Louisie. Popatrzyłam w górę i zauważyłam, że chłopak ma zamknięte oczy, odetchnęłam więc z ulgą, bo nie zobaczył jak mu się przyglądam. Pomyślałam, że skoro ja spałam na jego kolanach to on musiał całą noc spać w pozycji siedzącej. Niech się tylko obudzi to ja mu coś powiem, że zamiast mnie obudzić to on tak się poświęcił, a jestem pewna, że kręgosłup to go będzie nieźle bolał po tej nocy. Wstałam powoli, żeby nie obudzić chłopaka. Stanęłam koło łóżka i chwilę popatrzyłam na niego. Wyglądał tak niewinnie i uroczo. Szybko otrząsnęłam się z transu i wyszłam z pokoju. Chciałam wziąć szybki prysznic, żeby trochę się rozbudzić. W takim więc celu poszłam do pokoju, który na czas naszego pobytu u państwa Tomlinsonów był mi przydzielony, aby wziąć kosmetyczkę i rzeczy na przebranie. Bo wczoraj zdążyłam przebrać spodnie na luźne dresy, aby mi było wygodnie. Szybko wzięłam rzeczy z pokoju i udałam się do łazienki obok. Często jak biorę prysznic, to myślę o różnych rzeczach. Louis cały czas zaprzątał moją głowę odkąd dowiedziałam się od mamy, że go odwiedzimy. Ale ostatnio również zastanawiam się nad słowami  mojej mamy, może faktycznie miała na myśli, że będziemy robić remont, albo co gorsza przeprowadzamy się. O nie ! Teraz jak odnowiłam swoją przyjaźń z Louisem, jak został mi tylko miesiąc do zakończenia edukacji, mamy się przeprowadzić. Nie to nie może być prawda. Pewnie rodzice chcą znowu wrócić do Polski. Ostatnia myśl całkiem mnie załamała, nie to, nie może dziać się naprawdę. Muszę jak najszybciej pogadać z mamą. Zakręciłam kurki z wodą, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z kabiny. Ubrałam czarne rurki i niebieską koszulę w kratę. Rozczesałam, wysuszyłam i  wyprostowałam włosy. Jeszcze tusz do rzęs, podkład i mogę wychodzić. Pozbierałam wszystkie moje rzeczy i wyszłam z łazienki. Dosłownie na moment udałam się do "mojego" pokoju, aby zostawić brudne ciuchy. Włożyłam je do torby i zeszłam po schodach na dół. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam jak Louis wychodził ze swojego pokoju i mnie wołał. Ja miałam ważniejsze sprawy do załatwienia - musiałam porozmawiać z mamą. Wchodząc do kuchni od razu zauważyłam moją mamę siedzącą przy wysepce kuchennej, nie zauważyła mnie bo siedziała tyłem do wejścia, ale żywo o czymś rozmawiała z panią Jay, która jak się mogę domyślać robiła śniadanie.
- Dzień dobry. - powiedziałam trochę przestraszonym  głosem. Moja mama odwróciła się, a jej mina mówiła wszystko, wiedziała, że coś mnie trapi.
- Dzień dobry, Jo. - odpowiedziała mi pani Jay. W kuchni również siedziały bliźniaczki i także odpowiedziały mi na moje powitanie.
- Cześć Jo. - powiedziały jednocześnie.
- Cześć słoneczka. Jak się spało? - zapytałam, ale i tak nie skupiłam się zbytnio na ich odpowiedzi, bo moje myśli były gdzie indziej. Gdy otrząsnęłam się usłyszałam jedynie pytanie zadane przez Daisy.
- A Tobie jak się spało?
- Dobrze, bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się do nich ciepło. - Ale teraz was przepraszam, mamuś mogę cię na chwilkę prosić? - zapytałam. Mama kiwnęła głową, na znak, że się zgadza. Przeprosiła swoją przyjaciółkę i obie wyszłyśmy do ogrodu.
- Coś się stało, Jo? - zapytała mama głosem pełnym troski.
- Tak. Mam do ciebie pytanie, tylko proszę odpowiedz mi na nie szczerze, dobrze?
- No jasne. - uśmiechnęła się do mnie.
- Mamuś, czy my wyprowadzamy się do Polski? - zapytałam i spojrzałam na mamę, z jej twarzy można było wyczytać zaskoczenie, a nawet zdziwienie. Chyba nie spodziewała się takiego pytania.
- Co? -zapytała. - Jak to do Polski? Kto ci tak powiedział?
- Nikt mi nic nie powiedział, ja sama tak pomyślałam, bo wspomniałaś coś o tym, że chcesz pomalować waszą nową sypialnie na podobny kolor do takiego jaki mają państwo Tomlinson. Jak zaczęłam się nad tym bardziej zastanawiać to pomyślałam, że wyprowadzamy się do Polski, bo niby gdzie indziej? - wytłumaczyłam.
-  Jo, ty głuptasie. Nie masz powodów do zmartwień, bo mogę ci przysiądź, że na pewno nie wyprowadzamy się do Polski, możesz być tego pewna. - odpowiedziała mi mama i przytuliła mnie do siebie, poczułam zapach jej perfum.
- To o co chodziło, gdy mówiłaś o tej sypialni? - zapytałam, bo już na prawdę nie wiedziałam o co chodzi, a chciałam, żeby mi to ktoś raz a porządnie wytłumaczył.
- Chodzi o to, że przeprowadzamy się, ale nie do Polski, do Doncaster. - odpowiedziała mi mama, a ja od razu odsunęłam się od niej, aby zobaczyć jej twarz. Uśmiechała się do mnie, ale gdy zobaczyła, jak zareagowałam, to od razu mina jej się zmieniła.
- Co? Jak to tutaj? O co w tym wszystkim chodzi? A moja szkoła? A praca taty? - pytania szybko wydostawały się z moich ust.
- Szkołą się nie przejmuj. Został ci jeszcze miesiąc do zakończenia, a potem matura. W miesiąc spokojnie powinniśmy się ze wszystkim uporać, to znaczy z remontem. Tata będzie uczył w starej szkole do końca roku szkolnego, a potem przeniesie się do pracy w Doncaster, już nawet złożył wymówienie, a tutaj bez problemu go przyjęli. A jeśli chodzi o twoje studia, to pójdziesz tutaj, tak jak chciałaś. - mama dokładnie mi wszystko wytłumaczyła. Patrzyłam na nią i nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Studia. Bardzo chciałam iść na studia, właśnie na uczelnie w Doncaster. Pamiętam jak rozmawiałam z rodzicami, że mogłabym wtedy mieszkać z dziadkami, zawsze bym im pomogła. Rodzice oczywiście ucieszyli się i mówili, że mogliby przyjeżdżać na weekendy do nas.
- Dlaczego nie powiedzieliście mi o tym wcześniej? - zapytałam.
- Bo chcieliśmy zrobić ci małą niespodziankę.
- Małą niespodziankę? Mamo, ja przeczuwałam najgorsze, że wracamy do Polski, a ty mi mówisz, że przeprowadzamy się do Doncaster, do Doncaster, rozumiesz? - prawie zaczęłam skakać z radości. Mama zaczęła się tylko śmiać z mojej reakcji.
- Mamuś, a pojedziemy zobaczyć ten dom? - zapytałam z nadzieją.
- Właśnie to miała być niespodzianka, bo mieliśmy jechać zaraz po obiedzie u Jay. Ale skoro już ci powiedziałam to już nie będzie niespodzianką.
- Ale pojedziemy, tak? - zapytałam, aby się upewnić.
- Tak, oczywiście, że tak. A teraz chodź, bo Jay pewnie, już zrobiła śniadanie. - powiedziała i weszła do domu. Ja udałam się zaraz za nią. Ale fajnie, nie dość, że będę mieszkała niedaleko moich kochanych dziadków, to jeszcze koło Louisa. Czy życie nie jest piękne?

_________________________________________________________________________________
Rozdział dodany wyjątkowo szybko, jak na mnie, bo jestem strasznym leniem :)
Wena dzisiaj dopisuje, humor może mniej, bo wczoraj skręciłam sobie kostkę i boli jak cholera. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :)

Przypominam, że jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, niech napisze swojego twittera w komentarzu :)

Miłego weekendu :)

3 komentarze:

  1. świetny, świetny, świetny. : )
    Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
    Pisz dalej. ; *

    Cantina

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Dzisiaj znalazłam twojego bloga i muszę szczerze przyznać ,ze rozdziały mi sie bardzo podobają. są świetne!. serio. ;3
    A i jeszcze coś . więcej lou proszę!. Hehe. ^.^
    pozdrawiam i życzę dużo weny, Oleńka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest super! Na to czekałam ^^ czytam dalej bo się wciągnęłam xD hehe :*

    OdpowiedzUsuń