poniedziałek, 26 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 15.

3 tygodnie później


Nie wierzę, że to już jutro. Już jutro koniec szkoły i rozdanie świadectw. W przyszłym tygodniu tylko egzaminy, a potem w końcu wymarzone wakacje. Z rodzicami postanowiliśmy, że pojadę na dwa miesiące do babci, do Polski. Nie mówiłam jeszcze o tym Louisowi, nie będzie zadowolony, chciał ze mną spędzić całe wakacje jako, że będę teraz mieszkać blisko niego to moglibyśmy się spotykać codziennie. Przez te trzy tygodnie widziałam się z nim może ze cztery razy. Wiem bardzo mało, ale on ma teraz dużo nauki, ja również. Więc nie mieliśmy zbytnio czasu, chyba że w weekendy, ale też jego mama za nim tęskni i chce żeby przyjeżdżał do domu i ja to jak najbardziej rozumiem.
Moje ostatnie trzy tygodnie wyglądały dość dziwnie. Wstawanie rano, jechanie do szkoły, po szkole odbieranie Maxa z przedszkola, gotowanie obiadu, nakarmienie małego, czekanie na rodziców i uczenie się do późna. Musiałam się czymś wspomóc, bo inaczej to bym nie ogarnęła tego wszystkiego, więc zaczęłam pić kawę. Wiem, że to szkodzi zdrowiu, ale nie było wyjścia.
Właśnie wróciłam do domu ze szkoły. Jestem sama, bo mama pojechała z Maxem do lekarza na badania, a tata zaraz powinien przyjechać po mnie, bo jedziemy razem do nowego domu, aby pomalować mój pokój. Reszta pomieszczeń jest już gotowa, tylko mój pokój jeszcze nie, bo czekaliśmy długo na farbę, ponieważ nie mieli jej w sklepie, na szczęście wczoraj zadzwonili do taty informując, że już jest i można ją odebrać.
Mama z Maxem pewnie wrócą wieczorem, bo jadą jeszcze do sklepu po zakupy, ponieważ mój kochany braciszek w sobotę kończy dwa lata. Postanowiliśmy zrobić mu urodziny w nowym domu i zaprosić dziadków, państwa Tomlinson, dziewczynki i oczywiście Louisa. Tak się cieszę, że w końcu go zobaczę i spędzimy ze sobą trochę czasu, a ja przynajmniej zapomnę o stresie związanym z egzaminami w przyszłym tygodniu.
Przebrałam się w luźniejsze ciuchy: ogrodniczki, a do tego T-shirt. Na szybko zjadłam obiad, nie zdążyłam umyć naczyń, bo tata już stał przed bramą i trąbił, abym się pospieszyła. Zdążyłam wziąć bluzę, telefon i klucze. Zamknęłam drzwi i pobiegłam do samochodu.
- Cześć tatku. - przywitałam się i pocałowałam go w policzek.
- Cześć skarbie. - odpowiedział i uśmiechnął się, to pewnie przez ten mój niespodziewany całus. - Jak tam ostatni dzień w szkole? - dodał, po czym ruszyliśmy.
- Dobrze. Cieszę się, że wreszcie się skończyło i nie muszę tam więcej chodzić. - powiedziałam.
- Teraz zaczyna się dorosłe życie. Przed tobą studia, potem praca, małżeństwo, dzieci. - i tutaj puścił mi oczko. Wiedziałam co, a raczej kogo ma na myśli.
- Oj tato, ja nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Na razie liczy się to, żebym zdała dobrze maturę, a potem się zobaczy. - już nic nie mówił, tylko skoncentrował się na drodze.
Dojechaliśmy w końcu pod dom. Nie wytrzymałabym ani sekundy dłużej w tym samochodzie, z nim i jego krępującymi pytaniami. Rozumiem, jest moim ojcem i chce wiedzieć co się u mnie dzieje, ale bez przesady. Mogę z nim rozmawiać o wszystkim, ale nie o moim życiu uczuciowym. Jeśli chodzi o Louisa to mogę powiedzieć, że coraz bardziej mi się podoba i ze wzajemnością. Może mi tego nie powiedział, ale ja to widzę. Poza tym moja mama tak mówi, a z resztą ona od dawna to powtarza. Nie spotykamy się codziennie, bo nie mamy szans, ale w miarę możliwości. Często wieczorami, jak znajdziemy trochę czasu, a różnie to bywa, rozmawiamy na skype. Nawet zdarza się, że się razem uczymy, co jest naprawdę miłe.
Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do domu. Tata otworzył drzwi, po czym weszliśmy do środka. Jestem tutaj pierwszy raz od trzech tygodni i widzę, że dużo się zmieniło. Meble są już zamontowane i wszystko ładnie poukładane. Mogę się domyślać, że w salonie będzie dużo zieleni, bo moja mama uwielbia kwiaty, a że jest ogromna przestrzeń to moja mamuśka zaszaleje.
- To zaczynamy. - oznajmił tata i udaliśmy się na górę do pokoju. Tata niósł wiaderka z farbą, a ja inne przeróżne rzeczy, bez których nie można pomalować ścian. Gdy znaleźliśmy się w moim pokoju od razu wzięliśmy się do roboty. Ostatecznie zdecydowałam się na kolor jasno zielony, uwielbiam jasne kolory.
- Tato, a kiedy przywiozą moją szafę? - zapytałam.
- Jutro po południu. Ja będę tutaj od rana, więc ją odbiorę. A jak przyjedziesz po zakończeniu, to zajmiemy się jej skręcaniem, dobrze?
- Oczywiście. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się przeprowadzamy. Będę mogła w miarę moich możliwości odwiedzać dziadków.- powiedziałam radosnym głosem. Tata uśmiechnął się i zaczęliśmy malować.
Po dwóch godzinach ciężkiej pracy stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni i zamówiliśmy pizze. Nie ma to jak pizza w dobrym towarzystwie, co nie? Zjedliśmy pizze, przywiezioną przez bardzo przystojnego chłopaka, po czym wróciliśmy do poprzedniej czynności.
Po około dwóch godzinach pokój był wymalowany, a my nieźle zmęczeni.
- Na dzisiaj koniec. - oznajmił tata, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Jestem strasznie zmęczona. Jedziemy do domu? - zapytałam i ziewnęłam.
- Tak, zbierajmy się.
Kiedy mniej więcej sprzątnęliśmy, zeszliśmy na dół, tata zamknął drzwi na klucz i wsiedliśmy do samochodu. Nie było praktycznie ruchu na drodze, więc szybko dojechaliśmy. Wysiadłam z auta i powolnym krokiem udałam się do domu. Wchodząc do kuchni sprawdziłam, która godzina. Dopiero po 23, ale nam zeszło z tym pokojem. Cieszę się, że w końcu jest pomalowany i nawet fajnie to wyszło. Napiłam się soku i poszłam na górę do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Mama i Max śpią, bo cicho wszędzie.  Po wyjściu z prysznica umyłam zęby i poszłam spać.


Rano obudziłam się przed 8. Zakończenie jest o 9, więc spokojnie zdążę. Zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie, nikogo już nie było w domu. Zrobiłam sobie kanapki z szynką, serem i pomidorem, a do tego moją ukochaną kawę. Zjadłam posiłek i poszłam na górę przygotować się. Wzięłam potrzebne rzeczy do łazienki. Umyłam twarz, potem zęby, po czym ubrałam czarną sukienkę nad kolano. Wyprostowałam włosy, nałożyłam lekki podkład i wytuszowałam rzęsy. Tak gotowa mogłam jechać do szkoły. Wstąpiłam jeszcze na chwilkę do mojego pokoju po torebkę i udałam się w stronę wyjścia. Schodząc ze schodów usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wygrzebałam z torebki telefon, odblokowałam klawiaturę i na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech.

Lou: Powodzenia dzisiaj w szkole. Spotkamy się później?

Między ubieraniem butów i dopijaniem kawy odpisałam.

Jo:  Dziękuję. Ja Tobie też życzę powodzenia na dzisiejszym kolokwium. Jestem pewna, że zdasz. Co do spotkania, nie dam rady jestem umówiona.

Natychmiast dostałam odpowiedź.

Lou: Och, to nie będę przeszkadzał. Miłego dnia.

Pewnie, myśli że jestem umówiona z jakimś chłopakiem.

Jo: Głuptasie, Ty nigdy mi nie przeszkadzasz :) A tak naprawdę to jadę z tatą do nowego domu, pomóc przy remoncie, może chcesz jechać ze mną?

Ja nie wiem, czy on ma ten telefon przyklejony do dłoni, że tak szybko odpisuje.

Lou: Oczywiście głuptasie, że Wam pomogę. Z miłą chęcią.


Umówiliśmy się pod moją szkołą o 12. Pojedziemy do mnie, przebiorę się i udamy się do Doncaster.
Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i odjechałam w stronę szkoły.

_________________________________________________________________________________
Kochani mam prośbę, jeśli ktoś czyta tego bloga niech zostawi po sobie jakiś ślad w postaci komentarza, proszę. Jest to dla mnie ważne, bo nie wiem czy pisać dalej i czy w ogóle jest sens. Dla mnie to kilka godzin pisania, a dla Was minuta, dwie.
Dlatego proszę, jeśli czytasz, to również skomentuj, będę wdzięczna.


Chciałabym Wam polecić imaginy pewnej dziewczyny. Według mnie pisze świetnie i ma ciekawe pomysły. Oto link do jej bloga http://imagin-by-adu.blogspot.com/ 

Mam nadzieję, że wejdziecie i skomentujecie, bardzo jej na tym zależy. 


Jeśli macie jakieś pytania do mnie, bloga, czy o cokolwiek innego, śmiało pytajcie:  http://ask.fm/nutellaenutella



Jeśli chcecie być informowani i kolejnych rozdziałach na twitterze, to podajcie swoje twittery w komentarzu.


6 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle zajebisty (przepraszam za słowa). Oj tauś się tutaj popisał "męża, dzieci" hahaha już planuje wnuki bez wiedzy córki??? Hahaha zawsze spoko.
    Mam nadzieje że Jo zda maturę i będzie z LouLou. Ciekawi mnie to czy może jednak się zdecydują na studia w Londynie a nie w Doncaster, było by fajnie bo codziennie by się widziała z Louisem :)
    To powtarzam się ale lubię to robić i mówię że rozdział jest zajebisty, no bo to prawda i dobrze o tym wiesz ;) Pisz dalej, bo twoje pisanie ma sens. Ukazujesz nam to jaki masz wspaniały talent do tego.
    Życzę ci weny i ciepło pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Klaudią. : ) świetny po prostu nic dodać nic ująć. : ) pisz dalej. : *

    Cantina

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pierdziele wielkie DZIĘKI KOCHANA!! Nawet nie wiesz jak mi miło. Aż mi łezka w oku się zakręciła <33 Co do opowiadanie ---> BOSKO, ZAJEBIASZCZO, WYCHUJTOPLAŚNICZO!! Pisz nadal kochana. @bananowamarchew

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się szybko :)
    Świetnie piszesz i jest sens pisania dalej uwierz mi .. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten blog jest po prostu CUDOWNY. Boże, dawno takiego nie czytałam . Proszę pisz dalej, bo masz talent, a to, co piszesz jest świetne :

    OdpowiedzUsuń