poniedziałek, 9 września 2013

ROZDZIAŁ 18.

                           PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM



Rano obudziła mnie mama. Poprosiła, abym wstała, bo musimy jechać jeszcze do sklepu, a potem do Doncaster, aby wszystko przygotować. Tak, więc nie miałam wyjścia musiałam wstać. Wzięłam ubrania i kosmetyczkę i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w dżinsy i  białą koszulkę z jakimś napisem. Wyszłam z łazienki, poszłam jeszcze na chwilę do swojego pokoju po torebkę i zeszłam na dół. W kuchni zastałam mamę i tatę.
- Dzień dobry. - przywitałam się i usiadłam przy stole obok taty.
- Dzień dobry kochanie. Jak się spało? - zapytała mama i postawiła przede mną talerz z jajecznicą.
- Krótko. - odpowiedziałam i zaczęłam jeść przepyszne śniadanie. Po chwili mama usiadła obok mnie i również jadła.
- A bierzemy Maxa? - zapytałam, gdy wkładałam brudny talerz do zlewu.
- Nie tata z nim zostanie. Zaoferował się wczoraj wieczorem, że bardzo chętnie spędzi dzień ze swoim ukochanym synkiem. - odpowiedziała mama i uśmiechnęła się do taty, a ten odwzajemnił uśmiech. Aż miło na nich patrzeć, widać bijącą miłość od nich.
- To ja idę jeszcze umyć zęby i możemy jechać. - powiedziałam i uciekłam na górę. Szybko umyłam zęby i zeszłam na dół. Wchodząc do kuchni zauważyłam, że mamy w niej nie ma, a tata myje naczynia.
- Tato, gdzie mama? - zapytałam.
- Czeka na ciebie w samochodzie. - odpowiedział nie przestając mycia naczyń.
- Ok. A o której przyjedziecie z Maxem do nas?
- Gdzieś tak około popołudnia. Max na razie śpi, więc sama rozumiesz, nie chcę go budzić. Dzisiaj czeka go dzień pełen wrażeń. - powiedział. Tak, mnie również czeka dzień pełen wrażeń i wyznań.Ciekawa jestem jak to będzie. Już się boję.
- To ja lecę, bo mama pewnie się na mnie wkurza i zastanawia, gdzie jestem.
- Dobrze, do zobaczenia później.
- Pa. - krzyknęłam z korytarza. Ubrałam tylko buty i pobiegłam do samochodu. Mama nawet nie była na mnie zła. Rozmawiała przez telefon, jak mogę się domyślać to z panią Jay. Gdy skończyła rozmowę mogłyśmy w końcu ruszyć do sklepu.
- Co chciała pani Jay? - zapytałam, gdy ruszyłyśmy spod domu.
- Pytała o której mają przyjechać.
- Aha. - bąknęłam.
- A co ty taka smutna i małomówna? Zawsze jak gdzieś razem jedziemy to buzia ci się nie zamyka, a teraz nic nie mówisz. Stało się coś? - zapytała mama nie spuszczając wzroku z drogi.
- Nie mamuś nic się nie stało. - uśmiechnęłam się słabo. - Naprawdę nie musisz się martwić. - dodałam.
- Nie kłam. Widzę, że coś jest nie tak. Mów szybko co się dzieje. - powiedziała i popatrzyła na mnie, gdy stałyśmy na czerwonym świetle. Wiedziałam, że nie odpuści.
- Naprawdę nic się nie dzieje. - uśmiechnęłam się i ruszyłyśmy.
- No dobrze, skoro nie chcesz nie mów. Ale pamiętaj, że zawsze ci pomogę. - odpowiedziała. Po kilku minutach byłyśmy już pod sklepem. Wysiadłyśmy z samochodu, wzięłam wózek i weszłyśmy do sklepu. Po około godzinie miałyśmy wszystko. Zaczynając od soków, ciastek, cukierków, a kończąc na mnóstwie innych przeróżnych słodkości. Szykuje się niezła impreza. W końcu nie codziennie mój brat kończy dwa lata. Zapakowałyśmy zakupy do auta i odjechałyśmy do domu, do Doncaster. Tata z Maxem mają przywieźć tort, który mama wczoraj zrobiła. A ja nie mogę się doczekać, aby go spróbować. Wyglądał tak apetycznie, że aż ślinka cieknie. Podjechałyśmy pod dom. Wzięłyśmy wszystkie zakupy i weszłyśmy do domu. Od razu skierowałyśmy się do kuchni, gdzie na blacie położyłyśmy zakupy.
- Chcesz coś do picia? - zapytała mama.
- Chętnie. - odpowiedziałam, po czym dodałam. - Zaraz wracam idę do łazienki. - Mama kiwnęła głową na znak, że zrozumiała.
Szybko weszłam na górę. Skierowałam się do łazienki. Załatwiłam swoją potrzebę, umyłam ręce i zeszłam na dół do kuchni. Mama rozmawiała przez telefon. Mogę domyślać się, że z tatą, bo mówiła coś o Maxie i właśnie o torcie. Pewnie przypominała ojcu, żeby nie zapomniał go zabrać.
- O której tata z Maxem przyjadą? - zapytałam wchodząc do kuchni.
- Za około dwie godzinki powinni być. - odpowiedziała. Zabrałyśmy się za rozpakowywanie zakupów. Rozłożyłyśmy wszystko w ogrodzie. Można powiedzieć, że wszystko było już gotowe.
- Wszystko gotowe. - oznajmiła mama. - Zrobimy jeszcze sałatkę, ale to później. - uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. - A teraz pokaż mi swój pokój, bo nie widziałam go od kiedy tutaj ostatni raz byliśmy. Tata mówił, że jesteś zadowolona.
- Tak, bardzo podoba mi się efekt końcowy. - powiedziałam. Weszłyśmy schodami na górę, po czym do mojego pokoju. Mamę zamurowało jak tylko otworzyłam drzwi.
- Podoba ci się? - zapytałam po chwili.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziała i weszła głębiej do pokoju. Najbardziej podobała jej się szafa, była w kolorze beżu, a w środku po prawej stronie znajdowało się lustro.
- Naprawdę mi się podoba, jest taki w twoim stylu. - odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła szczerze.
- Wiem, dlatego chciałam sama go urządzić, aby później czuć się w nim dobrze. - odpowiedziałam.
- Właśnie dlatego nie chcieliśmy z tatą nic tutaj robić, bo wiedzieliśmy, że byłabyś niezadowolona. - powiedziała mama.
- Może nie tyle, że niezadowolona, a zła, że zrobiliście coś za moimi plecami.
- Dlatego miałaś pole do popisu i mogłaś sama go urządzić tak jak chcesz. A teraz jak jest trochę czasu to weź się za rozpakowywanie pudeł z rzeczami. Później będziesz miała mniej na głowie. - stwierdziła mama.
- Też tak sobie pomyślałam. Już się za nie biorę. - odpowiedziałam. Mama wyszła z mojego pokoju, a ja wzięłam się za rozpakowywanie.
Po dwóch godzinach wszystko było już na swoim miejscu, a ja głodna i zmęczona. Zeszłam na dół, gdzie w kuchni mama przygotowywała, jak mogę się domyślać kanapki, a tata czytał gazetę. Max siedział obok taty przy stole, a gdy mnie zobaczył zeskoczył z krzesła i podbiegł do mnie.
- Wszystkiego najlepszego brzdącu. - powiedziałam i wzięłam brata na ręce. On złapał mnie za szyję i patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczyskami. Wycałowałam go wszędzie tam gdzie się dało, po czym położyłam go na podłodze. Siadłam obok taty i zaczęliśmy jeść przepyszne kanapki z szynką, serem i pomidorem, twórczości mojej mamy. Gdy w końcu się najedliśmy, pomogłam mamie zrobić sałatkę, a tata zabrał Maxa do ogrodu.
Około godziny 17 zaczęli schodzić się pierwsi goście, a mianowicie moi kochani dziadkowie. Gdy tylko ich zobaczyłam od razu rzuciłam im się na szyję. Nie widziałam ich trzy długie tygodnie. Babcia tradycyjnie się rozpłakała, ja też nie ukrywam, ale uroniłam kilka łez.
- Jo, ale ty ślicznie wyglądasz. - powiedział dziadek, gdy podeszłam do niego, aby się z nim przywitać. Miałam na sobie granatową sukienkę do kolan, do tego czarne balerinki. Włosy zakręciłam na lokówce, wytuszowałam rzęsy i nałożyłam lekki podkład. Mogę potwierdzić słowa dziadka, że naprawdę ładnie wyglądałam. A najlepsza była moja mama, gdy mnie zobaczyła, to powiedziała, że wystroiłam się tak dla Louisa. Ja oczywiście zaprzeczyłam, ale moja mama i tak wiedziała swoje.
- Dziękuję dziadku. Cieszę się, że was widzę. - odpowiedziałam i dałam mu buziaka w policzek. Tata oprowadził ich po całym domu. Później zaprowadził ich do ogrodu, gdzie byli mama z Maxem. Ja w tym czasie byłam w kuchni i obserwowałam przez okno czy państwo Tomlinson nie przyjechali. Nie mogłam się już doczekać, aż w końcu zobaczę Louisa.
Po chwili dostrzegłam czarny samochód wjeżdżający na nasze podwórko. To oni! Najpierw zobaczyłam dziewczynki, potem panią Jay i pana Marka, a na końcu Louisa. Moje serce od razu przyspieszyło. Czarne rurki, biały T-shirt, a na to zarzucona granatowa koszula, z rękawami podwiniętymi do łokci. Wyglądał idealnie. Szybko się ogarnęłam i pobiegłam do drzwi, aby im otworzyć. Niestety nie zdążyłam, bo tata mnie ubiegł. Posłał mi swój uśmiech i otworzył drzwi. Przywitał się z panią Jay całusem w policzek, panu Markowi podał dłoń, dziewczynki również ucałował, a na końcu Louisowi podał dłoń. Ja również przywitałam się z państwem Tomlinson, dziewczynki uściskałam i powiedziałam, że mogą udać się do ogrodu, gdzie wszyscy już siedzą. Wszystkie cztery pobiegły w tamtą stronę, za nimi tata, pani Jay i pan Mark. Zostałam z Louisem sam na sam pośrodku korytarza.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział i podszedł bliżej.
- Dziękuję. Ty również niczego sobie. - uśmiechnęłam się i popatrzyłam w oczy. Biła z nich taka radość i ciepło.
- Tęskniłem za tobą, Jo. - dodał po chwili.
- Ja też. - odpowiedziałam i spuściłam wzrok. Lou podniósł mój podbródek, drugą ręką złapał mnie w talii i przysunął bliżej siebie. Schylił głowę i mnie pocałował. Ale to nie był taki przyjacielski pocałunek, ten był pełen miłości.
- Kocham cię. - szepnął, gdy oderwaliśmy się od siebie.



______________________________________________________________________________
Hejo ! To znowu ja. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdział i napiszecie co o nim sądzicie :)


A teraz znowu Wam pomarudzę. 

Bardzo Was proszę komentujcie, to dla mnie bardzo ważne. Chcę po prostu wiedzieć czy jest sens ciągnąć to dalej i czy jest ktoś kto to czyta. Zajmie Wam to tylko minutkę, dwie, a dla mnie to wiele znaczy. Liczę na Was.
Dobra, koniec marudzenia  :)


Jakieś pytania ? Śmiało -------> ASK 



Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, wystarczy, że wpisze swój nick twittera w komentarzu, a napewno będę go informować :)





Miłego tygodnia robaczki :)





2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Naprawde genialny. No tego Jo sie pewnie nie spodziewała. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owwww. Ostatnie zdanie jest boskie. Bardzo na nie czekałam i zastanawiałam się od kogo padnie. ;*
      Czekam na next. :-)


      Cantina

      Usuń