środa, 25 września 2013

ROZDZIAŁ 22.

Wchodząc do ogrodu zauważyłam, że nas ubyło. A mianowicie nie było mamy, Maxa, pani Jay, ani młodszych dziewczynek. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na ręce Louisa i zobaczyłam, że dochodzi godzina 21. Pomyślałam, że mama kładzie Maxa do snu, a pani Jay dziewczynki. Dużo wrażeń jak na jeden dzień i dzieciaki padły ze zmęczenia.
Gdy tak staliśmy przy wejściu mogłam spokojnie przyjrzeć się co się dzieje w ogrodzie. Tata z panem Markiem podłączali sprzęt, a starsze dziewczynki oglądały zdjęcia na aparacie i niekiedy wybuchały śmiechem. Podniosłam głowę i spojrzałam na Louisa. Widziałam, że patrzy na swoje siostry i się uśmiecha. Wiem, że bardzo je kocha, to widać w jego oczach. Rodzinę docenia się dopiero wtedy, gdy wyjedzie się z domu i nie widzi się ich przez dłuższy czas. Ja też to dostrzegam, gdy wyjeżdżam na wakacje do dziadków. Nieważne czy do dziadków mieszkających tutaj w Wielkiej Brytanii, czy do babci, która mieszka w Polsce. Niestety mam tylko jednego dziadka, ponieważ tata mojego taty zmarł 5 lat temu na raka. Tata bardzo to przeżył, zamknął się w sobie, nie chciał z nikim rozmawiać. Był bardzo zżyty z dziadkiem, jak to syn z ojcem. Tata mi kiedyś opowiadał, że dziadek był jego autorytetem, gdyby nie on nie zaszedłby tak daleko i nie osiągnąłby tyle co teraz. 
Ale wracając do rzeczywistości. Pociągnęłam Louisa za rękę i poszliśmy w stronę dziewczynek. Usiedliśmy koło nich na kocu. Przechyliłam głowę w stronę aparatu, aby zobaczyć z czego one się tak cały czas śmieją. Gdy zobaczyłam co one właśnie oglądały wybuchłam takim śmiechem, że jestem pewna, że nasi nowi sąsiedzi mnie usłyszeli. Zakryłam dłonią buzie i położyłam się na plecach, aby się trochę uspokoić. Louis zaciekawiony moją reakcją również chciał zobaczyć co to było. Tylko czekałam, aż wybuchnie takim samym śmiechem jak ja. Nie musiałam długo czekać, aby chłopak położył się obok mnie. 
Pewnie zastanawiacie się co to na tym zdjęciu było. Już Wam mówię. Przedstawiało ono Louisa, na którym uwiesiły się wszystkie dzieciaki. Max siedzący na rękach chłopaka wtykał jeden z palców u prawej ręki do nosa, natomiast drugą ręką ciągnął go za włosy i jak mogę się domyślać po jego otwartej buzi coś krzyczał. Myślę, że to było imię chłopaka (LouLou). Daisy i Phoebe trzymały się jego nóg - jedna lewej, druga prawej. Zapomniałabym dodać, że mnie również tam widać. Kucam i śmieję się, bo nie mogę wytrzymać z tego śmiesznego widoku. Natomiast nasz główny obiekt śmiechu, a dokładniej Louis stoi, bo nie może się ruszyć i coś krzyczy. 
- Jesteś bardzo fotogeniczny. - stwierdziłam po chwili, gdy mój oddech się unormował. 
- Ty również. - odpowiedział. Podparł się na łokciu, pochylił w moją stronę i pocałował w usta. Szybko go odepchnęłam i wskazałam głową w stronę dziewczyn, ale one nawet nie dostrzegły naszego krótkiego pocałunku. 
- Chyba wydrukuję sobie to zdjęcie i powieszę nad biurkiem w pokoju. - powiedziałam po chwili i podniosłam się z pozycji leżącej do pozycji siedzącej. 
- Dobry pomysł. - stwierdziła Lottie. - Pomyśl sobie, jak ktoś do ciebie przyjdzie i zobaczy to zdjęcie to wiesz jaki będzie miał ubaw. - dodała.
- I zapyta się kto to. A ty odpowiesz, że to twój chłopak, to będzie miał jeszcze większy ubaw i pomyśli sobie z jakim kretynem się spotykasz. - dopowiedziała Fizzy. 
- Faktycznie. Dzięki dziewczyny. Musicie mi zgrać te zdjęcia na komputer, muszę je mieć. - uśmiechnęłam się do nich ciepło. 
- Hallo! Ja tutaj cały czas jestem i wypraszam sobie tego kretyna. - oznajmił Louis, usiadł i popatrzył gniewnie na Fizzy. Dziewczyna tylko ruszyła ramionami i zaśmiała się cicho.
- Wiemy kochany, że tutaj jesteś. Nie dajesz o sobie zapomnieć. - odpowiedziałam i puściłam do dziewczyn oczko, a te jak na zawołanie zaczęły się chichrać. Wstałam z ziemi, bo zobaczyłam, że mama z panią Jay już przyszły. Podeszłam do nich nie obracając się do tyłu.
- Max śpi? - zapytałam i pomogłam im rozkładać rzeczy na stole. Miski z sałatką, soki, pieczywo, alkohol.
- Tak. Zasnął jak tylko go położyłam do łóżeczka. Był wykończony, tak samo dziewczynki. - odpowiedziała mama.
- A wy z czego się tak śmialiście? - zapytała pani Jay. - Było was słychać na górze, mimo że okna były zamknięte. 
- Nic takiego. Po prostu oglądaliśmy zdjęcia i niektóre były bardzo śmieszne i stąd nasza reakcja. - a nie mówiłam. Ciekawe, czy sąsiedzi nas słyszeli, mam nadzieję, że nie. 
- To cieszcie się, że nikt obok nas jeszcze nie mieszka. Jestem pewna, że mieliby do nas pretensje, że się tak głośno zachowujemy. - uff ale ulga. Już się bałam, że zadzwonią na policję i oskarżą nas, że zakłócamy ciszę nocną. A jak policjanci zapytają co było tego powodem to będę musiała pokazać im to zdjęcie i ich reakcja będzie podobna do mojej i Louisa. Chyba, że będzie odwrotnie, uznają, że to była napaść na chłopaka przez dzieci.
- O czym tak plotkujecie? - Louis wyrwał mnie z zamyślenia. Objął mnie rękami w pasie, a brodę oparł na moim ramieniu.
- O niczym takim. Mówiłam naszym mamom z czego się tak śmialiśmy. - odpowiedziałam, a Lou znowu zaczął się chichrać, mi również się to udzieliło i także zaczęłam się śmiać.
- Ależ słodko razem wyglądają, co nie Anna? - pani Jay zapytała moją mamę. 
- Prawda. Ile ja na to czekałam, abyście wreszcie byli razem. - powiedziała mama. Louis zacieśnił uścisk na mojej talii, a ja ścisnęłam mocniej jego dłoń znajdującą się na moim brzuchu. 
- To się wreszcie doczekałyście. - zaśmiałam się, a Louis ucałował mnie w skroń. Nasze mamuśki jeszcze bardziej się rozmarzyły i patrzyły na nas dziwnym wzrokiem.
- Mamo? - zapytałam po chwili. Mama tak jakby otrząsnęła się z zamyślenia i wróciła do robienia poprzedniej czynności, tak samo pani Jay.
- Gotowe! - krzyknął tata, a my z Louisem automatycznie popatrzyliśmy się w tamtą stronę. No nie powiem, ale szybko się uwinęli. 
- To co puszczamy? Może jakieś radio? Co wy na to? - zapytał. Włączył pierwszą, lepsza stację radiową. Na początku leciały jakieś smętne piosenki, do których w ogóle nie dało się tańczyć, według mnie oczywiście. Dlatego z Louisem siedzieliśmy przy stole i piliśmy piwo. Natomiast nasi rodzice świetnie się bawili przy tej muzyce. Tańczyli wtuleni w siebie, tak jakby istnieli tylko oni, a reszta świata się nie liczyła. Wiem, że się kochają i to widać na kilometr. Dziewczynki również bujały się w rytm melodii. Nie obchodziło je, że tańczą razem. Po prostu świetnie się razem bawiły.
Siedząc tak przy stole i popijając pyszne piwko z sokiem malinowym, obiło mi się coś o uszy, albo mi się zdawało, że było to nazwisko mojego ukochanego wykonawcy - Olly'ego Mursa. Nie, na pewno nie, musiałam się pomylić, albo przesłyszeć. Wróciłam więc do rozmowy z Louisem. Chwilę tak rozmawialiśmy, gdy nagle usłyszałam pierwsze takty piosenki Right Place Right Time. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Co się stało? - Louis zapytał, gdy zobaczył moją reakcję. 
- Chodź, idziemy tańczyć. To Olly! - krzyknęłam. Louis szybko wstał, a ja pociągnęłam go na "parkiet" i zaczęliśmy tańczyć. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w talii. Co chwilę obracał mnie, ale po chwili wracałam na swoje miejsce. 
- Teraz ci się nie dziwię, dlaczego tak uwielbiasz tego wokalistę. - powiedział mi do ucha, gdy piosenka się skończyła. A teraz leciała jakaś powolna, której tytułu niestety nie znam, a my dalej kołysaliśmy się w swoich objęciach.
- To znaczy? Co masz na myśli? - zapytałam.
- Chodzi mi o to, że jest świetnym wykonawcą. Piosenki są naprawdę świetne i dopracowane do perfekcji. - odpowiedział. 
- No wiem, dlatego między innymi go kocham. - Louis zrobił smutną minę.
- A mnie kochasz? - zapytał smutnym głosem.
- Hmm, no nie wiem. Musiałabym się nad tym zastanowić. Nie jesteś znanym na całym świecie piosenkarzem, ale jesteś mój i tylko to się liczy. - uśmiechnęłam się, a Louisowi spadł kamień z serca. - I muszę przyznać, że cię kocham i nigdy nie przestanę. - dodałam, aby miał pewność co do moich uczuć wobec niego. Chłopak uśmiechnął się do mnie najpiękniej jak tylko potrafił. Ja chwyciłam jego twarz w obie dłonie i pocałowałam prosto w usta. Nie obchodziło mnie to, że nasi rodzice czy siostry Louisa mogą na nas patrzeć. W tym momencie liczył się tylko on - mój jedyny, niesamowity, kochany chłopak.

________________________________________________________________________________
Witajcie ! To znowu ja. Mam dla Was nowy rozdział, mam nadzieję że przypadnie wam do gustu i dacie mi znać co o nim sądzicie. Szczerze?  To mi bardzo się podoba. Chyba wena mi wróciła, bo gdy go wczoraj pisałam to nie mogłam się oderwać. Pisałam, pisałam aż wyszło mi takie coś jak u góry :) Miejmy nadzieję, że Wam również się spodoba i skomentujecie.

W prawym, górnym rogu pojawiła się ankieta. Bardzo Was proszę, aby każdy kto czyta, powtarzam KAŻDY, wziął w niej udział.

Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, niech napisze swój nick w komentarzu.

Pytania ? Zapraszam ------->  ASK   lub   TWITTER




A na koniec uśmiechnięty LouLou :)

3 komentarze:

  1. Jakie to słodkie <3 uwielbiam to opowiadanie. Jest boskie. No i oczywiście nie mogę się już doczekać następnego rozdziału :-)

    Cantina

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się już doczekać następnej części !!!

    @GdzieMojKuczak

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba z pół godziny wpatrywałam się w ten gif na końcu... Louis jest taki hipnotyzujący *-*

    OdpowiedzUsuń