poniedziałek, 7 października 2013

ROZDZIAŁ 25.

Obudziłam się nagle. Byłam cała mokra od potu. Odetchnęłam z ulgą, to tylko zły sen, głupi sen. Rozglądnęłam się po wnętrzu. Jestem w swoim pokoju, w nowym domu. Zerknęłam na zegarek - dochodzi 11, ale sobie pospałam. Usiadłam na łóżku, aby dokładnie przyjrzeć się pomieszczeniu. Pudła z rzeczami stoją jeszcze nie rozpakowane, nie miałam czasu przez weekend, aby się tym zająć. Chciałam jak najwięcej czasu spędzić z Louisem, bo wiedziałam że go nie zobaczę, aż do środy, do jego meczu, ważnego meczu, jak mi powiedział. Pamiętam jak byliśmy mali, to Lou uwielbiał grać w piłkę nożną, widać, że zostało mu to do dziś. Umawiał się z kolegami z sąsiedztwa i razem grali, a ja i inne dziewczyny siedziałyśmy na trybunach i im kibicowałyśmy. To były fajne czasy, nigdy ich nie zapomnę. Już nie mogę się doczekać środy i meczu Louisa. Będę mu tak kibicować i tak krzyczeć, że wszyscy będą na mnie patrzeć jak na jakąś idiotkę. Ale co mi tam, raz się żyje, co nie? Przyznam szczerze, że ja też miałam do czynienia ze sportem. Trenowałam kiedyś piłkę siatkową. Jak jeszcze mieszkałam w Polsce, to razem z Dominiką grałyśmy w reprezentacji szkoły. Nasza drużyna była najlepsza w całym mieście. Zajęłyśmy nawet pierwsze miejsce na mistrzostwach Polski. Trenowałam jakieś 4 lata. Potem przyjechałam tutaj, do Wielkiej Brytanii chciałam się zapisać do szkolnej drużyny, ale trener mnie nie przyjął. Powiedział, że nie ma takiej opcji, aby takie chucherko jak ja trenowało cokolwiek. Co z tego, że byłam wtedy chuda jak patyk, ja tak samo mam prawo zapisać się do drużyny. Nawet nie zobaczył jak gram tylko jak wyglądam i już mówi, że nie. Ale gdy powiedziałam mu, że byłam jedną z najlepszych zawodniczek w mojej starej szkole to mnie wyśmiał. Tak więc moja kariera sportowa się skończyła. Dominika, po tym jak ja wyjechałam, wypisała się, bo stwierdziła, że beze mnie to nie ma sensu dalej trenować i podobno grupa się rozpadła, bo zmienili trenera, czy coś takiego. Tak więc nie tylko moja kariera się zakończyła, a mogłam dużo osiągnąć, tak twierdził mój tata. Ale cóż mówi się trudno i żyje się dalej. Po za tym wtedy na świat przyszedł Max i musiałam mamie pomagać, bo wiedziałam że sama nie da rady.
Ale wracając do rzeczywistości. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit, chciałam chwilę poleżeć w spokoju. Sen naprawdę miałam nieprzyjemny, mam nadzieję, że to nigdy się nie wydarzy. Muszę wstać i zacząć się rozpakowywać, a tak bardzo mi się nie chce. Mówiłam już, że leń to moje drugie imię? Bardzo mi się nie chce, ale jedna rzecz trzyma mnie przy życiu, wieczorem umówiłam się z Domi na skype. Pewnie będzie chciała, żebym pokazała jej swój pokój i jak ja jej pokaże ten bałagan? Muszę wstać i to natychmiast, dość wylegiwania się. Wstałam powoli z łóżka, założyłam kapcie i szurając podeszłam do pudła, w którym była część moich ciuchów, po czym wyciągnęłam szare dresy i biały T-shirt. Hmm, to nie jest moje, pomyślałam. Rozłożyłam go na wysokości oczu i zobaczyłam małe logo drużyny piłkarskiej Louisa. To musi być jego bluzka, tylko co robi w pudle z moimi ubraniami? Pewnie się gdzieś zawieruszyła, gdy się pakowałam. Wzięłam więc wybrane ubrania i poszłam do łazienki wziąć szybki, kilkuminutowy prysznic. Musiałam zmyć z siebie ten koszmar w postaci okropnego snu, który dzisiejszego ranka mnie nawiedził. Weszłam do kabiny i puściłam ciepłą wodę, od razu lepiej. Po chwili wyszłam spod prysznica, ubrałam się, zrobiłam sobie kucyka i wyszłam z łazienki. Poszłam na dół do kuchni, aby zjeść śniadanie. Nie musiałam się zbytnio wysilać nad zrobieniem sobie śniadania, moja mama mnie w tym ubiegła, kochana jest. Siadłam przy stole w kuchni i zaczęłam jeść kanapki z szynką i serem, do tego obowiązkowo zrobiłam sobie kawę. Gdy tak jadłam zobaczyłam przywieszoną na lodówce kartkę. Wstałam od stołu, ściągnęłam ją i przeczytałam:

Kochanie wrócimy z tatą dzisiaj później, mamy kilka ważnych spraw do załatwienia związanych ze sprzedażą domu. Babcia odbierze Maxa z przedszkola i się nim zajmie. Możesz do nich pojechać, jeśli będziesz miała ochotę. 
Kocham, mama.

Czyli dzisiaj cały dzień jestem sama w domu. Nie chce mi się zbytnio ruszać tyłka z domu, więc raczej nie pojadę do babci. Mam dzisiaj inne plany. Muszę zrobić porządek w moim pokoju. Po za tym już umówiłam się z Domi, a nawet jeślibym pojechała do dziadków, to musiałabym wrócić z Maxem. A przy nim to na pewno nie porozmawiałabym spokojnie z Domi, bo małego wszystko ostatnio interesuje i ciągle się pyta co to jest. A ja muszę na spokojnie pogadać z przyjaciółką. Dojadłam resztkę śniadania, po czy umyłam po sobie naczynia. Poszłam na górę i zaczęłam od wypakowywania ważnych, jak nie najważniejszych rzeczy, a mianowicie radia i płyt. Gdy w końcu podłączyłam cały sprzęt mogłam włączyć muzykę i wziąć się za resztę rzeczy. Przy muzyce lepiej jest cokolwiek robić. Włączyłam sobie jakieś radio. Leciało kilka piosenek, a później puścili wiadomości. Nie przysłuchiwałam się zbytnio, ale gdy usłyszałam słowo Doncaster, to mój słuch momentalnie się wyostrzył i słuchałam uważniej. Mówili coś o nadchodzącym meczu, który odbędzie się za dwa dni na jednej z uczelni w Londynie. Powiedzieli także, że wszystkie pieniądze, które zostaną uzbierane podczas meczu zostaną przekazane na szpital dziecięcy w Londynie. O tym to Lou mi nie mówił i nagle jak na zawołanie usłyszałam nazwisko swojego chłopaka, z którym rozmawiał reporter. Wypytywał go o różne rzeczy. Okazało się, że Lou jest kapitanem drużyny, o tym to też mi nie mówił, może chciał mi zrobić niespodziankę, nie wiem może, ale jestem zaskoczona, nie myślałam nigdy, że Lou zostanie kapitanem najlepszej drużyny w Londynie. Nie, że nie wierzyłam w jego możliwości, oczywiście, że wierzyłam, zawsze w niego wierzyłam, nawet jeśli on sam w siebie nie wierzył., to ja zawsze byłam przy nim, może nie ciałem, ale duchem na pewno. Wywiad się skończył i teraz mówią coś o pogodzie. Pomyślałam sobie, że zadzwonię do Louisa i mu pogratuluję wywiadu. Już sięgałam po telefon, gdy uświadomiłam sobie, że przecież on ma teraz zajęcia. Zadzwonię do  niego wieczorem, gdy już będzie w mieszkaniu i będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Teraz czas powrócić do wcześniejszej czynności. Po trzech godzinach męczarni połowa rzeczy była już na swoich miejscach, a ja głodna i wyczerpana. Zeszłam więc na dół w celu zrobienia sobie jakiegoś obiadu. To co zastałam w lodówce bardzo mnie zdziwiło. Moja mama jest niezastąpiona, w lodówce znalazłam cały obiad, który wystarczyło, że sobie tylko podgrzeję. Mówiłam mamie, że dam sobie radę i coś ugotuję, ale widocznie te słowa nie dotarły do niej i postanowiła sama to zrobić. Wyjęłam zupę i postawiłam na gazie, który następnie włączyłam. Zapiekankę włożyłam do piekarnika i również go włączyłam. Poszłam na chwilę do łazienki, a gdy wróciłam zupa była podgrzana, tak jak najbardziej lubię, czyli nie za gorąca, nie za zimna, po prostu ciepła. Zapiekanka również. Nabrałam trochę zupy do talerza i siadłam przy stole i zaczęłam jeść. Muszę przyznać, że mamuśka się postarała, bo zupa jest genialna. Gdy skończyłam zupę, nałożyłam sobie zapiekankę i ją w równie szybkim tempie zjadłam. Taki obiad to ja mogę jeść codziennie. Włożyłam naczynia do zlewu, następnie je umyłam i udałam się na górę w celu rozpakowywania dalszej części pudeł. Gdzieś koło godziny 17 wszystko było już na swoich, wcześniej przeze mnie ustalonych, miejscach. Pudła, które do niczego na razie nam się nie przydadzą wyniosłam do piwnicy, dołączyły do poprzednich. W drodze powrotnej do pokoju udałam się jeszcze na chwilę do kuchni, aby zrobić sobie herbatę. Wróciłam do pokoju, w jednej ręce trzymając kubek z gorącą herbatą, a w drugiej jakieś ciastka, które znalazłam w szafce. Położyłam wszystko na biurku obok komputera, po czym włączyłam urządzenie. Z Dominiką umówiłam się na 18, więc mam spokojnie godzinę czasu, aby odpocząć po naprawdę wyczerpujących czynnościach. Zalogowałam się na skype'a, gdyby przyjaciółka była wcześniej i włączyłam przeglądarkę internetową. Popijając herbatę i wcinając ciastka oglądałam różne strony. Nagle zobaczyłam, że ktoś do mnie dzwoni, a tym kimś był Louis. Uśmiechnęłam się i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć Skarbie. - najpierw usłyszałam, potem go zobaczyłam. Szczerzył się do mnie, a ja do niego.
- Cześć. - odpowiedziałam. - Co słychać? - dodałam po chwili.
- A nic ciekawego. Chłopaki przyszli do mnie, żeby się uczyć. Ale chyba nic z tego nie wyjdzie.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Bo teraz siedzą za mną i patrzą na moją piękną dziewczynę. - zaśmiał się, a ja zaczerwieniłam.
- Nikogo za tobą nie ma Lou. - odpowiedziałam zdziwiona. Chłopak przechylił ekran komputera i mogłam zobaczyć trzech chłopaków. Jednym z nich był Stan, ten którego spotkaliśmy, gdy byliśmy z dzieciakami na placu zabaw.
- Cześć Stan. - powiedziałam do chłopaka.
- Cześć Jo, jak miło cię znowu widzieć. - uśmiechnął się.
- Ciebie również. Nie wiedziałam, że razem studiujecie. - popatrzyłam na Louisa.
- No bo nie studiujemy. Stan uczy się na tej samej uczelni co ja, ale na innym kierunku. A przyszedł tylko w odwiedziny. - wytłumaczył mi Louis.
- Aha. A co studiujesz Stan? - zapytałam.
- Wychowanie fizyczne. - odpowiedział.
- Ciężki kierunek. - stwierdziłam.
- Ciężki, ciężki, ale daje rade. - i znowu ten uśmiech.
- A właśnie Lou. Dzisiaj w radiu mówili o twoim meczu i puścili z tobą wywiad.
- Naprawdę? A co dokładnie mówili? - widać było, że jest zaskoczony.
- Mówili, że wszystkie pieniądze, które zbierzecie podczas tego meczu zostaną przekazane na jeden ze szpitali dziecięcych w Londynie. - wytłumaczyłam.
- Bo to prawda, to taki charytatywny mecz.
- Czyli muszę wziąć dużo kasy, aby wam pomóc. - uśmiechnęłam się, Lou tak samo. - A Lou, nie mówiłeś mi też, że jesteś kapitanem drużyny. - dodałam.
- Jakoś mi to z głowy wyleciało. - powiedział.
- Taa, z głowy ci wyleciało. Ja wiem, że nigdy nie lubiłeś się niczym chwalić, ale jestem twoją dziewczyną i nie powinieneś się wstydzić mi o tym powiedzieć. - odpowiedziałam.
- Wiem kochanie, ale naprawdę wyleciało mi to z głowy. - wytłumaczył. - Po za tym wiesz jak już wcześniej wspomniałaś, nie lubię się chwalić. Możemy zmienić temat? - dodał.
- Jasne. - uśmiechnęłam się. Ok nie chce o tym rozmawiać, to dobrze, rozumiem, nie będę naciskać.
- Widzę, że wreszcie się rozpakowałaś. - zaśmiał się.
- Tak. - odpowiedziałam i ziewnęłam. I w tym momencie przypomniał mi się mój straszny sen. Zaniepokoiłam się, a Lou od razu to zauważył i zapytał:
- Jo? Co się dzieje?
- Przypomniałam sobie mój dzisiejszy sen.
- I co był taki straszny? - popatrzyłam na niego niespokojnym wzrokiem. - Czyli jednak był taki straszny. Co ci się śniło?
- Ty. - odpowiedziałam bez zająknięcia.
- Ja? - zapytał, a ja kiwnęłam głową. - I to było takie straszne? - zaśmiał się, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Nie ty, ale to co się z tobą stało. - odpowiedziałam.
- A co się ze mną stało? - widziałam, że był lekko zdenerwowany. Może przez to, że musiał ze mnie wszystko wyciągać, albo że nie powiedziałam mu tego od razu.
- Umarłeś. - powiedziałam cicho. Chłopaka zatkało. Żadne z nas się nie odzywało, zauważyłam że chłopaków nie ma w pokoju.
- Co ci się dokładnie śniło? - zapytał. Ja nie chciałam o tym mówić to jest straszne, ale w końcu się przemogłam i powiedziałam:
- Miałeś wypadek samochodowy, wjechał w ciebie tir.- słowa wypływały z moich ust jak potok. Louisa zamurowało patrzył na mnie ze współczuciem, po chwili się odezwał:
- Chciałbym być teraz przy tobie, aby cię przytulić i pocałować.  - mi łzy zaczęły lecieć po policzkach. - Kochanie nie płacz, proszę. Ja nigdzie się nie wybieram, pamiętaj o tym.  - powiedział.
- Dobrze - odpowiedziałam i wytarłam łzy chusteczką.
- No i to mi się podoba. Proszę już nie płakać, zrozumiano? - zapytał stanowczym tonem.
- Tak jest. - uśmiechnęłam się i popatrzyłam na Louisa, który dziwnie mi się przyglądał. - Lou co jest? - zapytałam.
- Nic, po prostu przyglądam się twojej koszulce. Wydaje się znajoma. - wytłumaczył. Popatrzyłam w dół na swoją koszulkę, faktycznie mam na sobie jego koszulkę, zapomniałam o tym. Wstałam ze stołka i poprawiłam ekran laptopa tak, aby było mnie w nim całą widać.
- I? - zapytałam. - Poznajesz?
- To moja koszulka. - powiedział, a ja usiadłam na poprzednim miejscu.
- Znalazłam ją w pudłach, gdy się dzisiaj rozpakowywałam. Musiała się gdzieś zawieruszyć.
- Możesz ją zatrzymać, podoba mi się jak masz ją na sobie. - oznajmił.
- Mnie również. I dzięki, że mogę ją zatrzymać. - uśmiechnęłam się.
- Kocham patrzeć jak się uśmiechasz. I nie przejmuj się tym snem, dobrze? To był tylko głupi sen.
- Dobrze, spróbuję o tym zapomnieć. - Lou uśmiechnął się.
- Sama jesteś? - zapytał po chwili.
- Tak, sama. Rodzice coś załatwiają na mieście, coś związanego ze sprzedażą starego domu, a Max jest u babci. - odpowiedziałam.
- Czyli jednak sprzedajecie?
- Yhm. - mruknęłam i zjadłam jedno ciastko.
- Co ty tam jesz? - zapytał i zmrużył oczy.
- Ciastka. - odpowiedziałam z uśmiechem. - Wzięłam je do góry, bo czekam na Dominikę, miałyśmy pogadać na skype. - dodałam i popatrzyłam na zegarek. Kurka wodna 18:10. Ale Domi będzie na mnie zła.
- A o której się umówiłyście? - zapytał.
- O 18. A jest dziesięć po. - Lou zrobił duże oczy.
- To będziemy kończyć, co nie? - zapytał ze smutkiem w głosie.
- Tak, ale spotykamy się w środę na meczu. O której mam przyjechać na stadion?
- Mecz zaczyna się o 17, więc fajnie by było jakbyś była o 16. Będę czekać na ciebie na parkingu, dobrze? - Oczywiście.
- Kocham Cię, Skarbie.
- Ja też cię kocham, śpij dobrze. Pa. - powiedziałam i posłałam buziaka w stronę ekranu.
- Pa. - Lou posłał mi całusa i puścił oczko.
Zakończyłam rozmowę. Patrzyłam jeszcze przez chwilę w ekran, gdy nagle usłyszałam dźwięk nadchodzącego połączenia. Zobaczyłam, że dzwoni Domi. Szykuje się poważna rozmowa z przyjaciółką. Jej nie wolno ignorować i nie dotrzymywać słowa. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i zobaczyłam Domi.
- Hej. - przywitałam się miło.
- No hej. Dzwonię i dzwonię do ciebie,a tu mi cały czas odrzuca połączenie, co jest? - chyba nie jest tak strasznie jak się spodziewałam.
- Nic. Z Louisem rozmawiałam i tak nam się zeszło. - uśmiechnęłam się na wspomnienie naszego pożegnania.
- A no chyba, że tak. To wszystko tłumaczy. Odpuszczam ci. - powiedziała.
- Dziękuję. A co u ciebie słychać? - zapytałam.
- U mnie nic ciekawego, po staremu. Mów lepiej co u ciebie słychać, widzę po tobie, że miłość kwitnie.
- Aż tak to widać?
- Nie da się tego ukryć, kochana. - uśmiechnęła się do mnie szczerze.
Nim się obejrzałam była godzina 21. Mama z tatą i Maxem właśnie wchodzili do domu. Młody prawie zasypiał na rękach taty. Długo rozmawiałyśmy z Domi. Miałyśmy sobie dużo, bardzo dużo do opowiedzenia. Musiałam pokazać jej pokój, bo się uparła. Powiedziałam jej o meczu Louisa i moim dzisiejszym śnie. Powiedziała mi, że za bardzo niektóre sprawy przeżywam i potem to sprawia, że mi się śni w nocy. Pewnie ma rację, jak zawsze. Czy ona kiedykolwiek się myli? Nie.
Dowiedziałam się co u niej słychać. Idzie na studia, chce być reporterką. Zawsze o tym marzyła. Obiecała mi, że przyjedzie po mnie w piątek na lotnisko. Poprosiłam ją, żeby wzięła ze sobą moją babcię, na co z miłą chęcią się zgodziła. Moja babcia Dominikę traktowała jako swoją drugą wnuczkę. Powspominałyśmy jeszcze stare, dobre czasy i pożegnałyśmy się, bo już późno, a ona musi wstać jutro bardzo wcześnie, bo ma jakieś ważne sprawy do załatwienia.
Gdy rodzice weszli do domu wzięłam od taty Maxa i zaniosłam do jego pokoju. Najdelikatniej jak potrafiłam przebrałam go w pidżamę i położyłam do łóżeczka. Sama też poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.

_________________________________________________________________________________
Kochani przemyślałam to i owo i doszłam do wniosku, żeby wprowadzić pewną zasadę. A mianowicie:

           7 komentarzy = następny rozdział



Muszę Was jakoś zmotywować do dodawania komentarzy, bo chciałabym się dowiedzieć co myślicie o rozdziałach i czy wam się podobają. Bo ja nie piszę tego dla siebie tylko dla Was, i to Wy to czytacie.


Zmieniłam trochę wygląd bloga. Jak Wam się podoba? Muszę przyznać, że mi bardzo. Mam nadzieję, że Wam również przypadnie do gustu :)

Założyłam zakładkę INFORMOWANI, więc jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, wystarczy, że wpisze swój nick w komentarzu :) Zakładkę znajdziecie na samej górze.

Pytania ? ------>  ASK  lub TWITTER


Miłego popołudnia :)

9 komentarzy:

  1. Jak słodko z tą koszulką. :-)

    Cantina

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski, życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przyznam że miałam trochę zaległości, dawno tu nie byłam xd rozdział jak każde poprzednie bardzo fajny :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. :) ciesze sie ze tak często dodajesz rozdziały :) a czy komentów nie mogłoby być 5 pliska :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawaaaj next'a!!!
    Nie wyrabiam to takie awww i ghfdhjb *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuupeeeerrrr!!! Koooleeejnyyy!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest już ponad 7 komentzrzy, pozostaje tylko czekać aż się pojawi następny rozdział :))))))

    OdpowiedzUsuń