wtorek, 15 października 2013

ROZDZIAŁ 27.

Gdy tak jechałam zastanawiałam się dlaczego Louis jest taki egoistyczny? Dla niego liczy się on sam, nikt inny. Tylko dlaczego, skoro mówił, że mnie kocha, tak właśnie się zachowuje? Nie wiem i chyba nigdy tego nie zrozumiem. Faceci to bardzo dziwne istoty.
Stojąc na czerwonym świetle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Miałam taką cichą nadzieję, że to może Lou napisał. Jakież było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że to mama. Znalazłam telefon, odblokowałam i przeczytałam:

Mama: Odbierz Maxa od dziadków, bo ja nie dam rady.

Jeszcze tego brakuje, żebym teraz musiała się bratem  zajmować. Ale czego nie robi się dla własnej mamy. Odpisałam, że nie ma problemu i go odbiorę.
30 minut później byłam pod domem dziadków. Siedząc w aucie popatrzyłam w lusterko wsteczne. Miałam czerwone oczy od płaczu, a łzy jeszcze leciały mi po policzkach. Otarłam je szybko i wysiadłam z samochodu. Udałam się w stronę drzwi wejściowych , zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam. Po chwili dostrzegłam, że drzwi się powoli otwierają, a w ich progu stoi dziadek. Na początku uśmiechnął się do mnie, ale gdy dokładniej mi się przyjrzał wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił.
- Witaj Jo, stało się coś? - zapytał, gdy tylko przekroczyłam próg domu. Przed nim nic się nie da ukryć.
- Dzień dobry dziadku. Nic się nie stało. - odpowiedziałam i ucałowałam go w policzek. - Gdzie Max?
- W ogrodzie z babcią. Na pewno nic ci nie jest? Masz czerwone oczy, płakałaś? - nie dawał za wygraną.
- Nic się nie dzieje, naprawdę. To tylko alergia. - uśmiechnęłam się słabo i poszłam w stronę wejścia do ogrodu. Chciałam jak najszybciej uniknąć kolejnych krępujących pytań ze strony dziadka.
Gdy tylko przekroczyłam próg zobaczyłam Maxa śmiejącego się od ucha do ucha. Razem z babcią bawili się w piaskownicy zbudowanej przez dziadka i tatę.
Podeszłam bliżej nich, a gdy mały mnie zobaczył od razu wstał i pobiegł do mnie. Uklęknęłam na jedno kolano i przytuliłam go do siebie. Tego właśnie mi trzeba było w tej chwili, trochę uczucia ze strony nawet tego małego szkraba. Przytuliłam go mocno do siebie, tak jakby czegoś mi brakowało, a raczej kogoś. Gdyby babcia się nie odezwała pewnie bym się rozpłakała. Jeszcze tego by brakowało, żebym zrobiła scenę na oczach dziadków.
- Dzień dobry Jo. - powiedziała miło. - Twoja mama do mnie zadzwoniła, że przyjedziesz po Maksia. - dodała. Wstałam, wzięłam brata na ręce i odpowiedziałam:
- Dzień dobry babciu. Właśnie mama przed chwilą dała mi znać, że nie da rady i mam go odebrać.
- Wiem, wiem. - babcia uśmiechnęła się. - Głodna jesteś? Coś marnie dzisiaj wyglądasz.
- Dziękuje babciu, ale nie jestem głodna. My już pojedziemy. - wskazałam ręką na małego. - Nim dojedziemy będę musiała go kłaść spać, albo co gorsza zaśnie mi w aucie. - wyjaśniłam.
- Dobrze. To w takim razie dam wam do domu ciasto, które dzisiaj upiekłam. Co ty na to? - babcia to nas rozpieszcza. Potem ja się dziwię, że nie mogę się zmieścić w spodnie, ale co mi tam dla tak pysznego ciasta mogę zrobić wszystko. Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam, a babcia podekscytowana prawie pobiegła do domu. Z miłą chęcią przyjęłam ten podarunek, w takim czasie jest on nawet wskazany.
Postawiłam Maxa na ziemi i zaczęłam otrzepywać z niego nadmiar piasku. Mój brat na całym ciele ma łaskotki, więc gdy tylko go dotykałam on zwijał się ze śmiechu. Kiedy słyszałam jego słodki, dziecięcy śmiech to przynajmniej na chwilę zapomniałam o nieprzyjemniej sytuacji mającej miejsce na stadionie.
- Jo? - nie wiedziałam, że dziadek stoi w ogrodzie i nam się przygląda. Myślałam, że poszedł pomóc babci w kuchni. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
- Tak dziadku? - odpowiedziałam i puściłam Maxa z moich objęć.
- Co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak. Mnie nie oszukasz, babcie owszem, ale mnie nie. - wstałam i zaczęłam strzepywać resztki pisaku po moim barcie, które znalazły się na moich spodniach.
- Nic się nie dzieje. Jestem trochę zmęczona i tyle. Nie musisz się o mnie martwić. - powiedziałam.
- Nie kłam. Mów co się dzieje. - nie da dzisiaj za wygraną.
- Widzę, że ciebie nie da się oszukać. - popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Mów, póki babci nie ma w pobliżu. - nakazał.
- Pokłóciłam się z Louisem. - powiedziałam cicho.
- No to nie jest za ciekawie. - kiwnęłam głową.
- No nie jest. Powiedziałabym, że jest tragicznie.
- A o co wam poszło?
- O mój wyjazd. Louis nie chce, żebym jechała. Dał mi to jasno do zrozumienia, że chce abym została na całe wakacje w Doncaster.
- A ty co na to? - wtrącił dziadek.
- Chcę wyjechać i odpocząć od tego wszystkiego. Spotkać się ze znajomymi ze szkoły, z Dominiką i babcią. Ja tego potrzebuję. - wytłumaczyłam.
- Ale postaw się w jego sytuacji. Dopiero co zaczęliście się spotykać. On chce mieć ciebie tylko dla siebie. Bardzo mu na tobie zależy. Widziałem jak patrzył na ciebie, na urodzinach Maxa. W jego oczach można było wyczytać jedno uczucie - miłość. Musisz go też zrozumieć, on cię kocha, chce dla ciebie jak najlepiej.
- To w takim razie, jeśli chce dla mnie jak najlepiej to dlaczego nie chce żebym jechała do Polski? Masz na to jakieś logiczne wytłumaczenie, dziadku?
- Bo chce mieć ciebie blisko siebie. - powiedział. Może i jest w tym co powiedział dziadek trochę prawdy, ale ja i tak wiem swoje.
- To prawda, ja też chcę mieć go blisko, ale nie robię scen i nie kłócę się o to z nim.
- Mam pomysł, to może ja z porozmawiam z Louisem? - zapytał dziadek.
- Nie, proszę cię dziadku tylko nie to. Pomyśli sobie, że zwierzam się ze wszystkich problemów rodzinie i to oni będą za mnie je rozwiązywać. Przepraszam cię dziadku, lepiej będzie jak ja sama to rozwiąże, dobrze?
- W takim razie się nie wtrącam. Jesteś młodą, mądrą kobietą i dasz radę. Jakbyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy to pamiętaj, że zawsze ci pomogę. - powiedział i mnie przytulił. Tego mi właśnie trzeba było. Ramion, w które mogłabym się wtulić.
- A co to? Przytulanki beze mnie? - zapytała babcia wchodząc do ogrodu. Odsunęłam się od dziadka i podeszłam do babci, której dałam buziaka w policzek.
- To rozumiem. - uśmiechnęła się do mnie. Wręczyła mi reklamówkę, w której nie tylko znalazłam przepyszny, jeszcze ciepły placek, ale również świeżo upieczone ciasteczka. I jak tu jej nie kochać, a pachniało także ślinka sama ciekła.
- Dziękuję babciu, nie trzeba było.
- Jakie nie trzeba było? Jesteście moimi wnukami, a moim zadaniem jest rozpieszczanie was. - teraz to ja już na pewno się w spodnie nie zmieszczę. Przytuliłam się do niej i podziękowałam cicho.
Po chwili obok nas znalazł się Max, cały brudny od piasku. Nawet nie zauważyłam, kiedy znowu wszedł do piaskownicy. Znowu musiałam go otrzepać, tym razem stał już spokojnie i uważnie mi się przyglądał. Popatrzyłam na niego, bo wyczułam na sobie czyjś wzrok, a on pokazał mi swoje małe, białe ząbki. Odwzajemniłam ten jakże miły gest i wstałam. Wzięłam reklamówkę z ziemi, złapałam Maxa za rękę i weszliśmy do środka domu. Udaliśmy się w stronę drzwi, pożegnaliśmy się z dziadkami i wyszliśmy na podwórko, gdzie stało auto. Wsadziłam małego do fotelika, sprawdziłam czy jest dobrze zapięty, a sama usiadłam za kierownicą. Zapięłam pas, odpaliłam silnik i jeszcze na moment popatrzyłam w stronę domu dziadków. Stali tam oboje i ochoczo do nas machali. Odmachałam im i odjechałam z podjazdu.
Max, odkąd wyjechaliśmy od dziadków, coś sobie śpiewał. Na początku go słuchałam, ale później już nie, bo moje myśli wróciły do sytuacji sprzed około dwóch godzin. Nie wiem co wstąpiło w Louisa. Po prostu nie wiem co się z nim stało, dlaczego się tak zachował i dlaczego tak zareagował. Myślałam, że pogodził się z moim wyjazdem, ale się najnormalniej w świecie myliłam. Zachował się bardzo egoistycznie. Ciekawa jestem co teraz robi. Czy wrócił do mieszkania, czy poszedł gdzieś z kolegami świętować wygraną? STOP. O czym ja myślę? O chłopaku, dla którego liczy się on sam i nikt inny. Ale przecież to jest mój Lou, mój kochany Lou. Nie umiem przeżyć jednego dnia, aby o nim nie pomyśleć, aby nie wypowiedzieć jego imienia. Ja tak nie potrafię, kocham go, a on kocha mnie. Ale nie mogę przeboleć tego, że tak mnie potraktował i zachował się jak dupek. Mam nadzieję, że to przemyśli i dojdzie do jakichś sensownych wniosków i do mnie zadzwoni albo wyśle chociaż smsa. Mam również nadzieję, że spotkamy się przed moim wyjazdem. Mam taką nadzieję.
Nim się spostrzegłam parkowałam już pod domem. Rodziców jeszcze nie było, nie zauważyłam ich samochodu. Wysiadłam z auta i podeszłam do tylnych drzwi, aby wziąć Maxa. Otworzyłam je i zobaczyłam, że mały śpi. Wyjęłam go ostrożnie z fotelika i wzięłam na ręce. Szybkim krokiem udałam się do domu. Od razu poszłam na górę, przebrałam go w pidżamę i najdelikatniej jak tylko potrafiłam włożyłam do łóżeczka. Sama zaś wróciłam jeszcze do samochodu po torebkę i reklamówkę z pysznościami, po czym zamknęłam go na klucz. Już miałam wchodzić do domu, gdy usłyszałam, że ktoś mnie woła. Pierwszą moją myślą był Louis. Odwróciłam się powoli mając nadzieję, że to on, ale jak się zdziwiłam gdy zobaczyłam rodziców wysiadających z auta. Z jednej strony ucieszyłam się na ich widok, z drugiej zaś zasmuciłam, bo byłam pewna, że to Lou. Ale żeby nie wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń pomachałam im i po chwili wszyscy znaleźliśmy się w kuchni i jedliśmy ciasto od babci. Gdy tata powiedział, że idzie spać, bo jest zmęczony mama od razu przeszła do sprawy i zapytała dlaczego jestem taka smutna i małomówna. Powiedziałam jej, że jestem zmęczona i tyle. Ale mojej mamy nie da się oszukać, po za tym wiedziała że coś jest ze mną nie tak. Tak mnie męczyła, że w końcu uległam i powiedziałam co mnie gryzie. Wszystko z najmniejszymi szczegółami, a pod koniec to się rozpłakałam. Zaczęła mnie pocieszać i mówić, że wszystko będzie dobrze. Powiedziała również: Louis to mądry chłopak. Zrozumie swój błąd i wróci, zobaczysz. Powiedział to pod wpływem emocji i zdenerwowania. Przytuliłam się do niej mocno i jeszcze bardziej się rozpłakałam. Teraz widzę, że ja Louisa naprawdę kocham i nie mogę bez niego żyć. Moja mama zawsze daje mi dobre rady i mogę jej zaufać w stu procentach. Jest takim jakby lekarstwem na całe zło, które zawsze pomaga i po nim robi się człowiekowi lepiej na duszy i sercu.
Po jakże bardzo owocnej rozmowie, która polegała głównie na tym, że mama mówiła co mam zrobić lub czego nie robić, a ja płakałam i płakałam zrobiłam się bardzo senna. Podziękowałam mamie za wszystko i dałam całusa w policzek, po czym życzyłam jej dobrej nocy  i poszłam na górę. Zabrałam jeszcze ze sobą torebkę i weszłam do pokoju. Znalazłam telefon, miałam taką cichą nadzieję, że może Louis coś do mnie napisał. Ale gdy zobaczyłam, że nie ma żadnej wiadomości, ani żadnego nieodebranego połączenia rzuciłam telefon na łóżko i poszłam się umyć. Po szybkim prysznicu przebrałam się w pidżamę i idąc za przykładem mojego brata zasnęłam. A w nocy oczywiście śnił mi się on, brunet z niebieskimi oczami i pięknym uśmiechem.

_________________________________________________________________________________
Witajcie. Przepraszam Was za to, że musieliście czekać tak długo i w dodatku na tak beznadziejny rozdział. Moja wena gdzieś sobie poszła i na razie nie chce wrócić :(

Mam do Was kilka spraw:
1. Chciałabym bardzo podziękować za to, że tyle osób czyta mojego bloga. Szkoda, że nie wszyscy komentują, ale trudno. Nie będę nikogo do tego zmuszać. Nie to nie.
2. Pod dwoma ostatnimi rozdziałami pojawiło się dużo komentarzy. Oczywiście dziękuję Wam za nie wszystkie, ale mam również prośbę. Czy moglibyście jakoś je bardziej rozwinąć? Bo komentarze typu: Świetny, czekam na next. Nie dają mi jasno do zrozumienia, czy przeczytaliście dany rozdział. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawią się jakoś bardziej rozbudowane i kreatywne komentarze :)
3. Jak myślicie co zrobi Louis?
4. Zakładka informowani. Zapraszam.
5. Pytania? Ask lub twitter.
6. 11 komentarzy = następny rozdział 
7. Proszę komentujcie. To Wam zajmie kilka sekund, a mnie bardzo ucieszy. Proszę również, aby osoby, które komentują z anonima podpisywały się. Ja też rozumiem to, że możecie mnie oszukiwać i jedna osoba może dodać komentarz kilka razy. Ale ja w to już nie wnikam, to Wasze sumienie.
8. Miłego dnia :)

12 komentarzy:

  1. Pierwsza!!! Rozdział- niesamowity, cudowny, realistyczny, zachęcający do dalszego cztania, interesujący, czadowy. Jest tego owiele więcej.
    Tak się wciągnęłam, że próbowałam włączyć nowy rozdział. Niestety nie udało się ;( . Mam nadzieję, że te komentarze szybko będą bo chce przeczytać już nowy rozdział.

    Pozdro i wiele wiele weny
    <3 1D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział tak jak i blog tylko mam taką nadzieję że w tych opowiadaniach będzie trochę jakieś akcji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie beznadziejny?! Jest świetny. : * Warto czekać na następny, nawet gdyby miało to trwać miesiąc. : D

    OdpowiedzUsuń
  4. kobieto rozdział jest swietny. Uważam że lou przyjedzie do niej w następnym rozdziale.

    JULCIK ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. super :) mam nadzieję że szybko uzbieramy 11 komentarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  6. biedna Jo :( mam nadzieję że Louis do niej pojedzie i Ją przeprosi.. Pogodzą się i Jo nie pojedzie do Polski.. chciałabym żeby w końcu coś się zaczęło dziać między nimi coś więcej :)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. To znowu ja-pisałam 1 komentarz ale zapomniałam się podpisać i coś dodać.

    Proszę wszystkie czytelniczki o dodawanie komentarzy bo ja nie przeżyje następnego dnia bez nowego rozdziału. Już teraz brakuje mi powietrza, przecież nie trzeba mieć profilu itp.itd. WYSTARCZY SIĘ PODPISAĆ I NAPISAĆ COŚ CO WAM W SERCU GRA PO PRZECZYTANIU ROZDZIAŁU. Dziękuję.

    A co do rozdziału to (jeszcze raz) jest mega! *_*

    Pozdro i max weny Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny :) mam nadzieję że kolejny będzie dłuższy ;) chciałam ci pow. że bardzo fajnie piszesz ♥ i kocham tego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajebisty.. OMG wreszcie się coś dzieje.. liczę szybko na next. I mam nadzieję że się pogodzą ! Życzę ci bardzo dużo weny i żeby Cię nigdy nie opuszczała :)

    OdpowiedzUsuń
  10. o mój bosz świetny

    OdpowiedzUsuń
  11. naprawdę jesteś w tym świetna KOCHAM CIE pisz tak dalej i mam nadzieje ze nie będę długo czekać. :)

    ania

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej dopiero teraz znalazłam twojego bloga :)
    Jak przeczytam do końca to obiecuje że będę komentować na bieżąco :)
    Wiem jak to jest gdy ktoś nie komentuje :)
    Było mi miło gdybyś tutaj zajrzała:
    https://www.facebook.com/JestesmyTylkoMy#_=_

    OdpowiedzUsuń