czwartek, 31 października 2013

ROZDZIAŁ 31.

Obudziłam się nagle, bo jest mi bardzo gorąco. Czułam jak coś ugniata mi klatkę piersiową. Podniosłam głowę i zauważyłam, że tym kimś jest moja przyjaciółka. Leży rozłożona na moim torsie i jakby tego było mało chrapie, tak głośno, że mogłaby głuchego obudzić. Czy ja zawsze jak dzień wcześniej coś wypiję to muszę budzić się w łóżku z kimś i w dodatku ten ktoś musi mnie dusić?
Pamiętam jak rano, po urodzinach Maxa obudziłam się, a obok mnie leżał Louis. Pamiętam też, że było mi strasznie gorąco tamtego ranka, tak jak i dzisiaj. Ale zaraz jak ja znalazłam się w jednym łóżku razem z Dominiką? Przez głowę przelatują mi różne obrazki. Domi i jej wielka torba, nie tylko z ciuchami, moje opowieści o Louisie, a potem rozmowa z nim. Przypomina mi się, że prawie się pokłóciliśmy, ale na szczęście udało nam się tego uniknąć. Ciekawa jestem co on teraz robi. Mówił mi, że jest w domu u rodziców, więc pewnie jeszcze odsypia cały tydzień, bardzo trudny dla naszego związku tydzień. Uśmiecham się sama do siebie, bo przypomniały mi się jego przeprosiny na lotnisku. To było takie słodkie, a zarazem niespodziewane, bo ja na prawdę nie spodziewałam się, że przyjdzie się ze mną pożegnać po tym wszystkim co się wydarzyło między nami. Popatrzyłam w stronę kwiatów stojących na szafce i jeszcze raz uśmiechnęłam się, piękne są. Obok wazonu stał zegarek, wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam, że dochodzi godzina 10. U Louisa jest przed 9, pewnie jeszcze śpi, ale co mi tam  wyślę do niego smsa. Przesunęłam rękę Domi na bok, tak ostrożnie aby jej nie obudzić, udało mi się. Teraz wystarczy tylko przesunąć jej nogi z moich ud i będę wolna. Próbuję je podnieść i delikatnie kładę na pościeli, udało się. Staję na łóżku i robię duży krok i już stoję na podłodze. Ale zanim wyślę wiadomość do ukochanego chłopaka muszę otworzyć okno, bo zaraz się chyba uduszę. Otwieram je na oścież, a zimne powietrze otula moją twarz, och jak przyjemnie. Na szczęście głowa mnie nie boli po wczorajszym imprezowaniu z przyjaciółką. Podeszłam do biurka, gdzie leży mój telefon. Wzięłam go do ręki, a następnie odblokowałam. Żadnej wiadomości od rodziców, ani od Louisa. Szybko wystukuję sms do chłopaka.

Lou: Dzień dobry Lou. Pewnie jeszcze śpsz i odsypiasz cały tydzień. Chciałam Ci tylko napisać, że bardzo Cię kocham i tęsknię. Życzę miłego i spokojnego dnia w rodzinnym gronie.

Kliknęłam wyślij. Muszę się umyć, tak zdecydowanie muszę się wykąpać. Na wszelki wypadek wezmę ze sobą telefon, jakby Lou napisał, a nie chcę obudzić Dominiki. Lepiej żeby sobie pospała. Biorę czyste ubrania, kosmetyczkę i telefon. Czyste ręczniki są tam gdzie zawsze, czyli w łazience w małej szafce stojącej obok toalety. Wyjmuję dwa, jeden do włosów, drugi, aby owinąć nim ciało. Są bardzo miękkie, ja nie wiem jak babcia to robi, że są takie miękkie i miłe w dotyku. Kosmetyczkę i telefon kładę obok umywalki i szybko ściągam z siebie pidżamę i wchodzę pod prysznic. Woda jest tak przyjemnie ciepła, że nie chce się wychodzić. Szybko myję włosy, a potem całe ciało. Owijam włosy w tak zwany turban, a drugim ręcznikiem wycieram ciało. Wychodzę z kabiny i ubieram się w czyste ubrania. Szare dresy i granatową bluzkę z jakimś dziwnym napisem. Sprawdzam telefon, zero wiadomości. Pewnie Lou jeszcze śpi, jakby nie spał to by od razu mi odpisał, on nigdy nie rozstaje się z telefonem. A jak coś się stało? Taka myśl przebiega mi przez głowę, miejmy nadzieję, że nie, uspokajam się. Suszę włosy, po czym zaplatam je w warkocza i myję zęby. Zbieram pidżamę i wrzucam ją do kosza na brudne rzeczy, po czym zabieram kosmetyczkę i telefon i udaję się do pokoju. Na szczęście już nie czuć zapachu alkoholu unoszącym się w powietrzu. Czuć świeże powietrze z zewnątrz. Domi jeszcze śpi przytulona do poduszki i coś mamrocze pod nosem. Nie jestem w stanie jej zrozumieć. Telefon wkładam do kieszeni dresów, a kosmetyczkę do szafy. Postanawiam, że zejdę na dół i przygotuję coś na śniadanie. Mam nadzieję, że babcia jeszcze śpi, bo chciałabym jej zrobić niespodziankę i przynieść śniadanie do łóżka. Schodząc na dół czuję przyjemny zapach i już wiem, że babcia nie śpi. Wchodzę do kuchni i to co tam widzę, nieźle mną wstrząsa. Babcia rozmawia nie z kim innym jak z Louisem, moim Louisem. Stoję w progu i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Czy ja śnię? Tak to pewnie sen, błagam niech mnie ktoś uszczypnie. Obydwoje są tak zajęci rozmową, że nie zauważyli mnie jak weszłam do kuchni. Dopiero moje lekkie kaszlnięcie odwróciło ich uwagę i spojrzeli  w moją stronę. Louis od razu wstał i z wielkim uśmiechem na twarzy podszedł do mnie. Zaczęłam go dotykać, począwszy od twarzy zjeżdżając dłońmi w dół. Połaskotałam go pod pachami, bo chciałam wiedzieć czy to dzieje się na prawdę czy ja nadal śpię.
 - Jo? Co ty robisz? - zapytał śmiejąc się.
- Sprawdzam czy to co widzę jest prawdziwe, czy nadal śpię. - powiedziałam. Chłopak podniósł mój podbródek i złożył na mych ustach krótki,  ale pełen uczucia pocałunek. A ja już wiedziałam, że to prawda i Louis stoi teraz przede mną.
- Jak się tutaj znalazłeś? Myślałam, że jesteś w domu u swoich rodziców, tak mi wczoraj mówiłeś. - zapytałam, gdy usiedliśmy do stołu.
- To prawda wczoraj wieczorem, gdy rozmawialiśmy byłem u rodziców. Przyleciałem dzisiaj rano, o 6 miałem samolot. Dwie godzinki i jestem. - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
- Ja nadal w to nie wierzę, że siedzisz obok mnie i się do mnie śmiejesz.
- Uwierz mi to prawda, jestem tutaj cały dla ciebie.
- Ale tak mi mówiłeś, że nie przylecisz do Polski, z różnych powodów, a jednak jesteś. A tak w ogóle jak się tutaj dostałeś, to znaczy do domu babci? - zapytałam.
- No tak mówiłem, ale dla osoby którą kocham zrobię wszystko. Przelecę nawet tysiące kilometrów, aby się z nią spotkać i spędzić weekend.
- Jak to weekend? Tylko weekend? Myślałam, że przyleciałeś na dłużej. Na kilka tygodni.
- Niestety tylko weekend. Ale postaram się przylecieć jeszcze raz po wszystkich egzaminach, co ty na to? - szkoda, że tylko weekend, ale dobre i to.
- Za ile?
- Trzy, cztery tygodnie. - odpowiedział, a ja już wiedziałam, że jest w stanie to dla mnie zrobić. Po czymś takim co zrobił dzisiaj.
- Ok. - odpowiedziałam. - A teraz opowiedz mi wszystko od początku, jak to było z twoim przylotem. - dodałam i zaczęłam jeść naleśniki przygotowane przez babcię, która siadła na przeciw nas i uważnie przysłuchiwała się Louisowi. Widziałam, że jest pod jego wielkim urokiem. Mój chłopak wie jak działać na kobiety. Oczywiście, jeśli chodzi o to czy moja babcia zna język angielki to owszem nawet bardzo dobrze. Gdy byłam mała i mieszkaliśmy z nią w jednym domu to, aby dogadać się z moją mamą musiała nauczyć się angielskiego. Na początku tata jej pomagał, ale później sama uczyła się z różnych programów i samouków. Babcia jest upartą osobą i jak coś sobie postanowi to musi to osiągnąć.
- Gdy wczoraj do ciebie zadzwoniłem szczerze powiedziawszy byłem już spakowany. Nie chciałem ci nic mówić, aby nie zepsuć niespodzianki.
- Przepraszam, że ci przerywam Lou, ale babciu czy ty o tym wszystkim wiedziałaś? - zapytałam babcię.
- Oczywiście kochanie. Twój tata do mnie zadzwonił przed twoim przylotem i wszystko wytłumaczył. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Czyli wy to wszystko już wcześniej ustaliliście i w dodatku za moimi plecami?
- Tak. - odpowiedziała stanowczym tonem babcia. - Miałam ci nic nie mówić, chociaż tak bardzo mnie wczoraj korciło. - dodała.
- A Dominika wie?
- Nie. - tym razem Lou odpowiedział. - Bo znając ją to pewnie by ci wszystko wygadała, a nie taki był plan. - to będzie mieć niezłą niespodziankę, pomyślałam.
- Dobra w takim razie kontynuuj. - nakazałam i wróciłam do jedzenia naleśników.
- Bilety miałem już wcześniej kupione, przed naszą kłótnią. - powiedział smutnym głosem. Złapałam go za kolano i lekko ścisnęłam, aby go trochę uspokoić i zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Widziałam jak jego kąciki ust lekko się unoszą i  kontynuował. - A gdy wczoraj przyszedłem na lotnisko i cię zobaczyłem już chciałem ci powiedzieć, że lecę z tobą do Polski, nawet mógłbym prze bukować bilet na wcześniejszy lot, ale nie chciałem psuć niespodzianki.
- A kto cię przywiózł do domu z lotniska? - zapytałam. Oczywiście babcia ma samochód, ale nim nie jeździ,  bo ma bardzo słaby wzrok. Mówiłam jej nawet, żeby sprzedała samochód, ale powiedziała, że dziadek nim jeździł i chce mieć po nim pamiątkę. Dziwna pamiątka po zmarłym mężu, ale niech będzie. A teraz jak ja tutaj jestem i w dodatku mam prawo jazdy to mogę nim spokojnie jeździć, o ile tylko zapali. Pójdę później z Louisem i zobaczymy co się da z nim zrobić.
- Tata Dominiki. - odpowiedziała babcia.
- Bardzo miły człowiek. A jego angielski? Myślałem, że to anglik, ale dopiero gdy powiedział mi, że w swojej pracy bardzo dużo mówi po angielsku to byłem w niezłym szoku, naprawdę. - no tak tata Domi jest prawnikiem i prowadzi różne sprawy, nawet z Londynu. Często u nas pomieszkuje, gdy przebywa w Wielkiej Brytanii. On i mój tata znają się ze szkoły.
- Aaa to dlatego rodzicom Dominiki był potrzebny samochód. - teraz wszystko układa się w całość. Ale że nic jej nie powiedzieli to jestem w szoku. Ah tak wygadałaby mi wszystko. Pewnie to dlatego Louis wiedział, że wypaplałaby mi wszystko, jej tata musiał mu powiedzieć.
- Będę musiała podziękować panu Woźniakowi. - powiedziałam i włożyłam do ust ostatni kęs naleśnika. Były pyszne.
- Za co będziesz musiała podziękować mojemu tacie, Jo? - zapytała Domi wchodząc do kuchni. Z potarganymi włosami, w krótkich dresowych szortach i szerokiej bluzce. Taki zestaw robił u niej za strój do spania. Zatrzymała się w połowie kroku, gdy dostrzegła Louisa. Otworzyła usta ze zdziwienia i patrzyła to raz na mnie, to na Louisa. Chłopak grzecznie wstał od stołu i podszedł bliżej dziewczyny, wyciągnął do niej dłoń i powiedział.
- Miło mi cię w końcu poznać, Jo tyle o tobie mówiła. - przyjaciółka wyciągnęła do niego dłoń i uścisnęła ją.
- Cześć Louis, ciebie też fajnie poznać. - odpowiedziała i puściła dłoń chłopaka.
- To ja pozmywam naczynia. - zaoferował się Louis.
- Nie przejmuj się tym kochaniutki, ja to zrobię, a ty odpocznij sobie, pewnie jesteś zmęczony po podróży. - odpowiedziała babcia i wstała od stołu. Na jej miejscu usiadła Dominika. Przeczesała swoje potargane włosy palcami i zrobiła sobie kucyka. Louis i babcia w końcu doszli do porozumienia. Ustalili, że Lou pozmywa naczynia, a babcia przygotuje dla Domi porcję naleśników.
- Jo? - szepnęła.
- No. - nie mogłam oderwać wzroku od Louisa i od jego mięśni, które prężyły się pod materiałem koszulki.
- Co Louis tutaj robi? - odwróciłam głowę w jej stronę i dopiero teraz doleciał do mnie ten paskudny zapach. Ja pewnie tak samo pachniałam, a raczej śmierdziałam alkoholem.
- Nie wiem, przyleciał na weekend. Boże Domi jak ty śmierdzisz. Idź się umyj. - powiedziałam po czym przyłożyłam sobie dłoń do ust i nosa. Przyjaciółka zaczęła się ze mnie śmiać, a ja za chwilę dołączyłam do niej. Po chwili babcia położyła przed nią talerz z naleśnikami z serem. Dziewczyna podziękowała i zaczęła jeść. Kilka minut później przede mną stanął kubek z kawą, moją ukochaną kawą. Podniosłam głowę i ujrzałam Louisa uśmiechającego się do mnie. Zauważyłam, że on również trzyma w dłoni kubek z czarnym płynem. Gdy usiadł koło mnie szepnęłam mu na ucho.
- Wiesz jak zadowolić dziewczynę z rana. - i upiłam łyk przepysznego napoju. O tak tego mi brakowało. Popatrzyłam na Louisa i uniosłam brwi, bo nie wiedziałam dlaczego mi się tak przygląda.
- Co? - zapytałam.
- Nic, lubię na ciebie patrzeć. - powiedział po czym zanurzył swoje usta w kawie. Zaczerwieniłam się i odwróciłam głowę. Chłopak objął mnie w talii i przysunął bliżej siebie. Siedzieliśmy wszyscy w kuchni i śmialiśmy się z opowieści Louisa o kolegach z uczelni. Studia to świetna sprawa. Cały czas zastanawiam się nad tym czy by nie złożyć papierów na uczelni Louisa. Nie mówiłam mu jeszcze o moim pomyśle, bo nie chcę robić mu nadziei. Na tą chwilę chcę się nim nacieszyć i to, że tutaj jest, specjalnie dla mnie.
Po około godzinie śmiania się i wygłupiania Domi poszła na górę, aby się umyć. Babcia wzięła się za sprzątanie w kuchni, chciałam jej pomóc, ale nakazała mi zająć się swoim chłopakiem. Przytaknęłam tylko i wzięłam Louisa za rękę i poszliśmy do mojego pokoju. Gdy Domi okupowała łazienkę ja ogarnęłam pokój. Pościeliłam łóżko, wyrzuciłam papiery z ciastek do kosza i poskładałam nasze ciuchy w kostkę i położyłam na krześle. Przez cały ten czas Louis mi się przyglądał, a gdy patrzyłam w jego stronę to za każdym razem przyłapywałam go na patrzeniu się na mnie. Gdy skończyłam usiadłam obok niego na kanapie stojącej naprzeciwko łóżka. Chłopak tak mnie złapał, że teraz siedziałam na jego kolanach i tuliłam się do jego torsu. Jeju jak on pięknie pachnie.
- Może pokażę ci twój tymczasowy pokój? - zapytałam po chwili ciszy.
- Może później co? Na razie chcę się nacieszyć tobą. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
- Ok. - odpowiedziałam.
Po chwili do pokoju weszła Dominika. Była ubrana w jasne spodnie i czarną koszulkę. Włosy miała upięte w koka. Zdążyłam zejść z kolan Louisa nim odwróciła się w naszą stronę. Wstałam z kanapy i podeszłam bliżej przyjaciółki.
- Tak lepiej. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Bardzo śmieszne. - odpowiedziała.
- No co? Przynajmniej już nie śmierdzisz. - odgryzłam się. Louis za moimi plecami parsknął śmiechem. Obie odwróciłyśmy się w jego stronę i dołączyłyśmy do niego. Dominika zaczęła się zbierać.
- Idziesz już ? - zapytałam, gdy Lou wyszedł do toalety.
- Tak. Odprowadzisz mnie? Oczywiście Louis może iść z nami, jak będzie tylko chciał. - powiedziała. Coś jest nie tak.
- Jesteś na mnie zła?
- Nie no coś ty. Jak mogłabym być zła na moją najlepszą przyjaciółkę. - uśmiechnęła się do mnie i zapięła swoją torbę.
- To co się dzieje? Powiedz mi, spróbuję ci pomóc. - powiedziałam spokojnym głosem.
- Nic się nie dzieje, tylko jak patrzę na ciebie i Louisa i to jak on cię kocha. Czy nawet te małe gesty jak na przykład trzymanie się za ręce. To mi się tak smutno robi i myślę sobie, że ja nigdy nie spotkam kogoś, kto mnie pokocha tak jak Louis ciebie. - wyrzuciła z siebie i usiadła na łóżku. Ja poszłam w jej ślady i usiadłam obok niej.
- Posłuchaj mnie. Ja też nie myślałam, że kiedykolwiek spotkam kogoś tak wspaniałego jak Lou na swojej drodze. Ale dzięki mojej mamie i pomyśle na wycieczkę, na którą wcale nie miałam ochoty, odnowiłam przyjaźń z nim, a potem zaczęliśmy się spotykać i tak przerodziło się to w coś więcej niż tylko przyjaźń. Jestem pewna, że ty też kogoś takiego spotkasz i równie mocno pokochasz jak ja tego zwariowanego bruneta z pięknymi, niebieskimi oczami. - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i przytuliłam do siebie.
- Ale gdzie takich szukać ? - zapytała z nutką rozbawienia.
- Pewnie się gdzieś ukrywają i czekają na ciebie. - pocieszyłam ją. Ta tylko się uśmiechnęła i już wiedziałam, że po lekkim załamaniu nie ma znaku.
- Dobra zbierajmy się. Może przyjdziecie wieczorem do mnie. Będę sama w domu. Rodzice idą gdzieś na jakąś kolację z innymi prawnikami. - powiedziała i wstała z łóżka.
- Możemy przyjść. A twój brat będzie?
- Kacpra nie będzie, umówił się z kumplami na mieście i powiedział, że nie wróci na noc. Więc mam całą chatę dla siebie. - wzięła swoją torbę z podłogi i zaczęła kierować się do wyjścia.
- Pogadam z Louisem i dam ci znać co i jak ok? - zapytałam. Nie chciałam podejmować decyzji bez skonsultowania jej z Louisem.
- Dobra to w takim razie jesteśmy w kontakcie. A odprowadzisz mnie? - zapytała.
- Pewnie, tylko spodnie przebiorę. - powiedziałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jasne dżinsy i szybko je na siebie założyłam. Zeszłam na dół, gdzie w holu Lou rozmawiał z Domi i babcią.
- Babciu pójdziemy odprowadzić Domi do domu, zaraz wrócimy. - oznajmiłam babci.
- A moglibyście pojechać na zakupy? Zrobiłam wam listę co należy kupić. Moglibyście wziąć samochód dziadka. - powiedziała.
- Dobrze babciu. Zaraz wrócimy i pojedziemy, może tak być? - zapytałam i zaczęłam zakładać granatowe balerinki.
- Oczywiście to w takim razie czekam na was. Do zobaczenia Dominika. - powiedziała i zniknęła w kuchni.
- To co idziemy? - zapytałam i otworzyłam drzwi. Oboje kiwnęli głowami i wyszliśmy z domu.

_________________________________________________________________________________
Jest 10 komentarzy jest i rozdział :)  W ogóle nie miałam pomysłu na niego, dopiero jak wczoraj usiadłam przed komputerem i zaczęłam pisać to jakoś poszło i w dwie godziny miałam cały rozdział.
Czekałam tylko na wystarczającą ilość komentarzy i wstawiam :) 
Pewnie zaskoczyłam Was tym rozdziałem :)  Siebie także :) A wyobraźcie sobie minę Jo, jak zobaczyła Louisa, to było dopiero zaskoczenie :)
Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdział i tak samo jak pod ostatnim skomentujecie :)
A wiecie, że w niedzielę wychodzi teledysk do "Story of my life"? Ja już nie mogę się doczekać, ciekawe co tym razem chłopaki wymyślili.
10 komentarzy = następny rozdział
Pytania ?  ASK   lub   TWITTER
Zakładka  INFORMOWANI, jeśli ktoś che być informowany  nowych rozdziałach na twitterze.

12 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja słodziutko :D Louis naprawdę jest w stanie zrobić dla niej wszystko, bo przyjechał do kraju, którego nie zna, a jego polski bardzo cierpi. Ach, ta miłość ! Kocham to :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słitaśnie!
    Louis pojechał do Jo ale ciekawe czy dla niej czy dla tego że tęsknił.
    Ja też chcę takiego Louiego.

    Xx ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak słodko :*

    Cantina

    OdpowiedzUsuń
  5. awwwww jak słodko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :D czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha mina Jo musiała byc nie do opisania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże jaki cudowny rozdział. Zakochałam się w Twoim opowiadaniu :) Zyskałaś nową czytelniczkę. :) Cookie

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudownie awwwwwwww Louis jest taki słodki ♥ Przyleciał specjalnie dla niej i tak dobrze dogaduje sie z jej babcią :)

    OdpowiedzUsuń