poniedziałek, 11 listopada 2013

ROZDZIAŁ 34.

                *BARDZO WAS PROSZĘ PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM*


Gdy się uspokoiliśmy wróciliśmy do oglądania telewizji, a raczej ja musiałam Louisowi wszystko tłumaczyć.
 - Zdecydowanie powinieneś się nauczyć polskiego. - powiedziałam i popatrzyłam na niego, gdy akurat puścili reklamy.
- A nawet wiem, kto byłby moim nauczycielem. - odpowiedział i szeroko się uśmiechnął.
- Nie. Nawet o tym nie myśl. - zaczęłam kręcić głową.
- Dlaczego? Nie chcesz mnie uczyć? - zapytał smutnym głosem.
- To nie o to chodzi, że nie chcę cię uczyć. Po prostu to bardzo ciężka i trudna praca. - wytłumaczyłam.
- Dobra jak chcesz. Znajdę sobie jakąś miłą, młodą dziewczynę, która mi pomoże. - powiedział i założył ręce na piersiach.
- Nie odważyłbyś się. - odpowiedziałam stanowczym tonem.
- Naprawdę? - zapytał poważnym głosem. Kurde, mówi poważnie. Muszę coś wymyślić. Myśl Jo, myśl.
- No dobra pomogę ci. - poddałam się. Trudno jakoś damy radę. Lou popatrzył na mnie i szeroko się do mnie uśmiechnął. Otworzył swoje ramiona zachęcając mnie do przytulenia się do niego, a ja ochoczo na to przystałam i chwilę później siedziałam w jego objęciach.
- Mój zazdrośnik. - powiedział i pocałował w czubek głowy.
- Co? Jaki zazdrośnik? Wcale nie jestem zazdrosna. - fuknęłam.
- Taa jasne. Jakbyś nie była zazdrosna, to byś się nie zgodziła.
- Trzeba było mnie nie prowokować tą miłą i młodą dziewczyną. Ciekawe gdzie byś taką znalazł, co by się musiała użerać z takim dziadem. - stwierdziłam.
- Dziadem? Ja ci zaraz dam dziadem. - powiedział i chwilę po tym już leżałam pod nim zwijając się ze śmiechu.
- Louis! - krzyknęłam, gdy jego sprawne palce znalazły się pod moją koszulką. - Przestań, błagam cię. - ledwo wydusiłam z siebie. Na szczęście za chwilę przestał, a ja mogłam usiąść. Jestem pewna, że mam całą czerwoną twarz, a moje włosy stoją we wszystkie strony świata, tak jak poprzednim razem. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco, a moją twarz oblał jeszcze większy rumieniec. Lou tylko mi się przyglądał, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- I co narobiłeś? - zapytałam i wskazałam palcem na moje włosy. Chłopak tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- Sama tego chciałaś. - odpowiedział i parsknął śmiechem.
- Ja tego chciałam? Już ci mówiłam, trzeba było mnie nie prowokować. - odgryzłam się. - Idę po szczotkę, a ty jeszcze raz zapleciesz mi warkocz, dziadzie. - dodałam i szybko pobiegłam na górę. Lou już wstawał, aby znowu mnie łaskotać. Przy okazji skorzystałam z łazienki i zobaczyłam czy przypadkiem naszym hałasowaniem nie obudziliśmy babci, ale na szczęście spała.
Wzięłam z pokoju szczotkę i wróciłam na dół. Lou siedział na kanapie i przyglądał się programowi w telewizji i robił dziwne miny, chyba próbował ich zrozumieć, ale coś mu nie szło. Uśmiechnęłam się do siebie i zajęłam moje poprzednie miejsce obok niego. Wręczyłam mu szczotkę do ręki i zabrałam się za rozplatanie warkocza.
- Usiądź na podłodze, między moimi nogami. - nakazał. Zrobiłam to o co mnie poprosił, a następnie wręczyłam mu gumkę do włosów. Starannie zaplatał mi nowy warkocz, muszę powiedzieć, że ma bardzo sprawne  palce. A po za tym to nie każdy chłopak potrafi robić warkocz. No, ale jeśli ma się cztery siostry to wstyd nie umieć. Uśmiechnęłam się sama do siebie, Louis to zauważył i zapytał.
- Z czego się tak śmiejesz? Chyba nie ze mnie.
- Zastanawiam się jak nauczyłeś się robić warkocze. To znaczy kto cię nauczył.
- Sam się nauczyłem. Kiedyś podpatrzyłem jak mama robi je moim siostrom, a następnie sam chciałem spróbować. Ćwiczyłem, ćwiczyłem, aż się nauczyłem.
- Ćwiczyłeś na włosach dziewczynek? - zapytałam i usiadłam na kanapie. Popatrzył na mnie i lekko się zarumienił zanim odpowiedział.
- Na lalkach moich sióstr. - zaśmiałam się i pogładziłam go po policzku.
- To dobrze, bo widać że są świetne efekty. - powiedziałam i złapałam za idealnie splecionego warkocza. - I pamiętaj nie ma się czego wstydzić. - dałam mu buziaka w usta i przytuliłam do jego boku. Wróciliśmy do oglądania telewizji.
Po jakiejś godzinie sprawdziłam, która może być godzina. Dokładnie była 16:45. Mamy 15 minut, aby dojść do Dominiki.
- Lou, za 15 minut powinniśmy być u Domi. Wstawaj. - szturchnęłam chłopaka.
- Spokojnie, zdążymy. Najwyżej będziemy biec. - uśmiechnął się do mnie i wstał z kanapy. Jak to jest, że jak ja się denerwuje Louis jest spokojny i opanowany? Ah tak wiem przecież przeciwieństwa się przyciągają.
- To ja idę na górę po bluzę. - powiedziałam i zaczęłam kierować się w stronę schodów.
- Idę z tobą. Muszę skorzystać z toalety i także wziąć bluzę. - oboje wyszliśmy na górę. Lou poszedł do łazienki, a ja zanim weszłam do pokoju wstąpiłam jeszcze do babci, aby powiadomić ją, że wychodzimy. Babcia już nie spała, tylko czytała książkę, więc weszłam do jej pokoju i położyłam się obok niej na łóżku.
- Babciu my idziemy do Dominiki, dobrze? Będziemy około 23, może trochę później.
- Dobrze kochanie. Pamiętajcie, aby na siebie uważać. - powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
- Dobrze babciu, a ty się nie martw o nas. - odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Lou stał oparty o ścianę obok drzwi i czekał na mnie.
- Powiedziałaś babci? - zapytał, gdy weszliśmy do mojego pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej granatową bluzę z kapturem. Zabrałam jeszcze torebkę i przewiesiłam ją sobie przez ramię.
- Tak. Chodźmy już. - powiedziałam. Zeszliśmy na dół i ubraliśmy buty, wzięłam jeszcze telefon z salonu i wyszliśmy z domu. Louis złapał mnie za rękę i splótł nasze palce razem. Weszliśmy na chodnik i szliśmy w stronę domu przyjaciółki.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i czekaliśmy, aż Domi nam otworzy. Po chwili ujrzeliśmy dziewczynę. Była ubrana w czarne spodnie i białą bluzkę. Wpuściła nas do środka, po czym zamknęła drzwi i wszyscy razem udaliśmy się do salonu.
- Chcecie coś do picia? - zapytała smutnym głosem.
- Ja poproszę colę, jeśli masz. - powiedział Louis i usiadł na kanapie.
- Coś się znajdzie. - odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. - Jo, pomożesz mi? - zapytała i popatrzyła na Louisa, ten tylko kiwnął głową.
- Jasne. - powiedziałam. Zostawiłam bluzę i torebkę obok Louisa na kanapie i poszłam za przyjaciółką do kuchni.
- Domi? Co się dzieje? - zapytałam, gdy byłyśmy same.
- Kacper zaraz wróci. - powiedziała nie owijając w bawełnę.
- Mówiłaś, że nie będzie go całą noc. - stwierdziłam.
- Tak, ale jego koledzy się rozmyślili i niestety nigdzie nie idzie. - odpowiedziała jednocześnie nalewając napoje do szklanek. - A miało być tak fajnie. - dodała.
- I będzie. Twój brat nam w niczym nie przeszkodzi.
- Znasz Kacpra i wiesz jaki potrafi być. - co prawda to prawda. Brat Dominiki jest naprawdę upierdliwy i nieznośny. Potrafi nawet naskarżyć na własną siostrę.
- No wiem, wiem. Ale w tym roku jesteśmy dorosłe i nie urządzamy nie wiadomo jak wielkiej imprezy w waszym domu pod nieobecność rodziców. Tylko będziemy sobie siedzieć we trójkę i rozmawiać. A tak po za tym to twoi rodzice wiedzą o wszystkim co nie?
- Tak, powiedziałam im. Nawet się ucieszyli, że nie będę siedzieć sama i kazali pozdrowić ciebie i Louisa od nich.
- Dziękuję bardzo w swoim imieniu i Louisa oczywiście. A właśnie chodźmy, bo on pewnie się zastanawia gdzie jesteśmy i co robimy. - powiedziałam z uśmiechem.  - A Kacprem się nie przejmuj jakoś sobie z nim poradzimy jak przyjdzie. - dodałam i wzięłam z blatu talerz z ciastkami i miskę z chipsami.
Będąc na korytarzu usłyszałam jak Louis z kimś żywo rozmawia. Pomyślałam, że to mogą być dźwięki wydobywające się z telewizora. Ale jakie było moje zdziwienie, gdy wchodząc do salonu zobaczyłam Kacpra siedzącego obok mojego chłopaka i rozmawiającego z nim.
Dostrzegłam Domi stojącą obok mnie z szeroko otwartą buzią i nie mogącą wydobyć  z siebie ani jednego słowa. Obie stałyśmy jak zamurowane dopóki Louis nie wstał i nie stanął obok mnie.
- Jo? Co się dzieje? - zapytał głosem pełnym przejęcia i wziął ode mnie miskę i talerz, po czym odłożył na stół.
- Nic się nie dzieje. - uśmiechnęłam się do niego i pogładziłam po policzku, gdy wrócił do mnie. Dominika położyła tacę ze szklankami na stole i usiadła na oparciu fotela stojącego zaraz obok kanapy.
- Jo, jak miło cię widzieć. - powiedział Kacper. Ugh jak ja go nie lubię, ten dzieciak tak bardzo działa mi na nerwy, że nie mogę na niego patrzeć.
- Cześć Kacper. - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem na ustach i usiadłam tak jak przyjaciółka na oparciu fotela, a Louis na fotelu.
- Widzę, że szykuje się imprezka. Ale tak beze mnie? Wiecie co dziewczyny, nie ładnie.
- Tak bez ciebie, bo jak wiadomo Jo jest moją przyjaciółką, nie twoją. - oznajmiła Domi i spiorunowała brata wzrokiem.
- Wiem przecież, że to twoja przyjaciółka. A rodzice wiedzą o tym, że zaprosiłaś gości? - zapytał.
- Oczywiście, że wiedzą. Ja nie jestem tobą, żeby ich nie uprzedzić, a potem wszystko złożyć na starszą siostrę, której w dodatku nie było w domu. - odgryzła się. Kacprowi odebrało mowę, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy i, że Domi będzie potrafiła mu się sprzeciwić. Jestem z niej dumna. Gdy popatrzyła w moją stronę ja uniosłam kciuk do góry, a ona uśmiechnęła się do mnie. Chyba wygrałyśmy z gówniarzem.
- O czym oni rozmawiają? - zapytał cicho Lou i szturchnął mnie w ramię.
- Później ci wyjaśnię, ok? - odpowiedziałam, chłopak tylko kiwnął głową.
- Kacper jak chcesz możesz z nami zostać. - powiedziałam spokojnym głosem. Widziałam jak Dominika robi przerażoną minę i kiwa głową, na znak żebym tego nie robiła. Ale ja miałam w tym swój ukryty plan.
- Nie raczej nie. Pójdę do siebie, nie będę wam przeszkadzać. - odpowiedział i wstał z kanapy.
- Możesz zostać, my się tobą zaopiekujemy. - oznajmiłam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Nie, ale dzięki. Idę do siebie. - powiedział, po czym podszedł do Louisa i uścisnął mu dłoń. Louis jak na dobrze wychowanego przystało wstał i pożegnał się z chłopakiem.
- Bawcie się dobrze. - dodał na odchodnym po czym zniknął. Dominika podbiegła do mnie i przytuliła się do mnie.
- Dziękuję ci. Już myślałam, że się go nie pozbędę stąd. Jesteś wielka. - powiedziała i już teraz wiem, że wróciła moja kochana przyjaciółka,uśmiechnięta i pełna energii. Gdy mnie puściła podeszła do stolika po szklanki i nam je wręczyła.
- Za wakacje. - powiedziała.
- Za wakacje. - powtórzyliśmy z Louisem za nią i upiliśmy łyk przepysznej coli.

_________________________________________________________________________________
Witajcie. 
Na samym początku chciałabym Wam coś powiedzieć. Zauważyłam, że dużo osób wchodzi na tego bloga, za co bardzo dziękuję, a komentuje o wiele mniej.
Po dwóch dniach nie wchodzenia tutaj zobaczyłam, że są tylko 4 komentarze. Taką moją cichą nadzieją było zobaczenie tych 10 upragnionych komentarzy, ale niestety ich nie dostałam.
Ja wiem jak to jest czytanie i nie komentowanie rozdziałów, które się czyta. Sama czasem tak mam, ale potem staram się to naprawić i komentuję. Dlatego chciałabym Was prosić, że jeśli wchodzisz to skomentuj, bo nie wiem czy jest sens ciągnąć tą historię dalej, chociaż szczerze wydaje mi się bardzo ciekawa i interesująca. Mam nadzieję, że przeczytacie tę notkę i mnie zrozumiecie. Bo uwierzcie mi pisanie tego opowiadania sprawia mi wiele przyjemności, a jak widzę jak wy reagujecie na dany rozdział to jeszcze bardziej się cieszę. Dlatego mam taką cichą nadzieję (wiem, że nadzieja matką głupich, ale cóż), że każdy kto przeczyta ten rozdział skomentuje.
Wiem, że nie ma 10 komentarzy, ale chyba nigdy się ich nie doczekam. Więc postanowiłam, że dodam rozdział i napiszę Wam co o tym wszystkim sądzę. Jest mi smutno z tego powodu, że niektórzy z Was (oczywiście nie wszyscy, dziękuję tym dziewczynom które komentują każdy rozdział, jesteście kochane) nie doceniają mojej "pracy" i nie komentują, ale cóż nie zmuszę Was do tego.
Z ankiety wnioskuję, że 5 osób czyta i komentuje, więc mogę się spodziewać 5 komentarzy pod rozdziałem. Dobre i  to.
Nie chciałabym kończyć tego bloga w tym momencie, bo mam co do niego mnóstwo pomysłów, które wydają mi się bardzo ciekawe. Tak więc wszystko w Waszych rękach.
Do napisania, miejmy nadzieję że szybkiego.

7 komentarzy:

  1. Coś mało akcji w tym rozdziale ale i tak boski *.* nducvfbivwfnwuvbgweriwbrib zgon <3 PS: Nawet nie wiesz jak zaczęłam się śmiać na tego dziada xD hahahahahahah BOŻE xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie waż się kończyć tego opowiadania bo znajdę Cię i zadźgam widelcem!

    A co do rozdziału to mam nadzieję, że troche rozwiniesz akcję z Kacprem, bo zaczęło mnie to interesować. To z dziadem było boskie.

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudny... Hahah i ten zawstydzony Louis jak mówił że robił warkocze lalką hahhahaha nie nie nie mogę hahahhaha ale słodkoooooo juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Oraz BARDZO, BARDZO, BARDZO przepraszam ze prawie nigdy nie komentuje. Ale postaram się teraz komentować wszystkie twoje nowe rozdziały. :)
    pozdrowionkaaaaa i wenkii życzę.. Ily<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Louis bawił się lalkami ! Jakie to rozkoszne! Aż wyobrażam sobie małego Boo, który rozmawia z lalkami które czesze *.*
    Rozdział uroczy, fajny, słodziaszny. Jak zwykle :P
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział cudny jak zawsze a i nie przejmuj się tymi leniwymi ludźmi którym się nic niechce

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski, jak zwykle. Zawsze brakuje mi słów, żeby go opisać. :-)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń