sobota, 23 listopada 2013

ROZDZIAŁ 38.

Pomogłam Louisowi się spakować i trochę ogarnęliśmy pokój, to znaczy ja sprzątałam a Lou mi się przyglądał. Było to naprawdę bardzo rozpraszające.
- Nie patrz tak na mnie. - powiedziałam.
- Lubię na ciebie patrzeć, to taki piękny widok. - odpowiedział i podszedł do mnie, gdy układałam poduszki na łóżku. Złapał mnie za biodra i odwrócił w swoją stronę, tak że teraz staliśmy twarzą w twarz. Lou pochylił się i cmoknął mnie w usta. Niby takie nic, a jak człowieka cieszy. Oparł swoje czoło o moje i patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Nie lubię jak się kłócimy i nie lubię jak musimy się rozstać. - szepnął.
- Ja też. - mruknęłam i objęłam chłopaka w talii.
- Obiecaj mi coś. - powiedział po chwili.
- Wszystko co tylko zechcesz.
- Uważaj na siebie. - odsunęłam się od niego i popatrzyłam w górę.
- O co chodzi? - zapytałam.
- O tego całego Lukasa. Myślę, że on coś kombinuje. - wyjaśnił.
- Co? - wyrwałam się z jego objęć.
- Zdaje mi się, że coś kombinuje.
- Lou to, że ktoś jest miły i uprzejmy w stosunku do innych nie znaczy to, że coś kombinuje. Jak się domyślam masz na myśli coś związanego ze mną, tak? - położyłam sobie dłonie na biodrach i patrzyłam na Louisa gniewnym wzrokiem.
- Tak, chodzi mi głównie o ciebie Jo. Bo jak może wiesz bardzo cię kocham i chcę cię chronić. Dla mnie najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo, głupolu. - powiedział i podszedł bliżej, złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. - Kocham cię najmocniej na świecie i nie chcę cię stracić.
- Ja też cię kocham i uwierz mi nie masz powodów do zazdrości o jakiegoś chłopaka. On mi się wcale nie podoba, to ty mi się bardzo podobasz, bo może jak wiesz jestem twoją dziewczyną i cię bardzo kocham. - odpowiedziałam i stanęłam na palcach po czym pocałowałam go prosto w samiutkie usta.
- I to mi się podoba. - mruknął, gdy wróciłam na poprzednie miejsce.
- A co dokładniej? - zapytałam.
- To, że mnie kochasz i mówisz to z taką pewnością.
- Jakże mogłoby być inaczej?
- Myślę, że nie mogłoby być. - Lou uśmiechnął się do mnie.
- Koniec tych czułości idziemy na dół, na obiad. Babcia pewnie już wszystko przygotowała. - powiedziałam, wzięłam chłopaka za rękę i udaliśmy się do kuchni.
Już na schodach czuć było niesamowite zapachy. Popatrzyłam na Louisa, a on na mnie, po czym uśmiechnął się i powiedział.
- Nieźle pachnie. - przytaknęłam i weszliśmy do kuchni. Babcia krzątała się po pomieszczeniu i sprawnie wszystko przygotowywała.
- Może ci pomóc babciu? - zapytałam. Lou usiadł przy stole, a ja podeszłam bliżej babci.
- Nie, już skończyłam. - odpowiedziała. Usiadłyśmy przy stole, a między nami siedział Louis.
- O której musicie wyjechać? - zapytała babcia po kilku minutach panującej ciszy.
- O 15. Powinniśmy spokojnie zdążyć. - odpowiedziałam. Było dopiero kilka minut po godzinie 13, więc mamy spokojnie około dwóch godzin dla siebie.
Po zjedzonym posiłku zaproponowaliśmy z Louisem, że posprzątamy. Babcia niechętnie na to przystała, ale ostatecznie się zgodziła. Gdy z Louisem sprzątaliśmy, babcia wyjęła z zamrażalnika lody waniliowe i truskawkowe i zaczęła nakładać je do pucharków. Gdy skończyliśmy ruszyliśmy za babcią do salonu, a z salonu do ogrodu. Usiedliśmy na ławce stojącej obok stołu, a babcia naprzeciwko nas na fotelu. Zajadaliśmy się lodami i żywo rozmawialiśmy, dopóki w domu nie zaczął dzwonić telefon. Babcia wstała od stołu i udała się w stronę drzwi. Zostaliśmy z Louisem sami w ogrodzie.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. Po chwili wyciągnął z tylnej kieszeni dżinsów czarne, podłużne pudełko i mi je wręczył. - To dla ciebie.
- Ale Lou nie trzeba było. - powiedziałam cicho.
- Żadnego ale, otwórz. - nakazał. Odłożyłam pucharek na stół, po czym wzięłam od niego pudełko. Popatrzyłam na niego, ale z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Byłam bardzo ciekawa co w nim może być. Otworzyłam je, a moim oczom ukazały się dwa łańcuszki. Dwa? Po co mi dwa łańcuszki, pomyślałam. Nie musiałam długo czekać, bo Lou od razu przystąpił do wyjaśnień.
- Pewnie zastanawiasz się po co ci dwa łańcuszki, co nie? - ciekawe skąd on to wie, Mój wyraz twarzy to ujawnia? Przytaknęłam głową, a chłopak kontynuował. - Kupiłem je dla ciebie i dla siebie. Bo jak widzisz. - wyciągnął je z pudełka. - On się tutaj łączą. - przytknął je do siebie i przedstawiały one srebrne serduszko, na którym były napisane nasze imiona. Na jednej połówce Jo, a na drugiej Lou. - I tak pomyślałem, że ty mogłabyś mieć tą część z moim imieniem, a ja z twoim. - powiedział, a ja popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam.
- Oczywiście. Dziękuję ci, śliczny jest. - wzięłam od niego swoją połówkę i poprosiłam, aby zapiął mi go na szyi. Gdy Lou zapiął mi go na karku odwrócił się do mnie plecami i wręczył mi swoją część, abym mu także zapięła. Teraz wiem, że gdy spojrzę na tę małą rzecz spoczywającą spokojnie na mojej klatce piersiowej przypomnę sobie o Louisie i o jego miłości skierowanej do mnie. Kiedy Lou odwrócił się do mnie przysunęłam się bliżej i cmoknęłam go w policzek, po czym szepnęłam na ucho.
- Dziękuję. - i w tym momencie do ogrodu weszła babcia. Z jej twarzy można było wyczytać, że jest bardzo zaskoczona naszą pozycją, ale nam jakoś to zbytnio nie przeszkadzało. Lou objął mnie ramieniem, a babcia usiadła na swoim poprzednim miejscu.
- Kto to dzwonił babciu? - zapytałam i wróciłam do jedzenia swoich lodów.
- Twoi rodzice.
- Tak? A co chcieli? Chyba nic złego się nie stało, prawda? - mam nadzieję, że nie.
- Nie chcieli się zapytać jak ci jest tutaj. - odpowiedziała i wróciła do jedzenia swojej porcji lodów.
- I co powiedziałaś? - byłam ciekawa jak nie wiem co.
- Że jest ci bardzo dobrze ze mną i że chcesz zostać w Polsce na stałe.
- Co? Nie powiedziałaś tak, prawda?
- Pewnie, że nie powiedziałam. Powiedziałam, że tęsknisz za nimi i że zadzwonisz wieczorem. - wyjaśniła. Kamień spadł mi z serca. Rodzice nie byliby nieszczęśliwi gdyby dowiedzieli się, że nie wracam do domu.
- Dawno z nimi nie rozmawiałam, ani Maxa nie widziałam.
- A właśnie Maksio coś krzyczał, chyba chciał rozmawiać z tobą. - uśmiechnęłam się słabo. Teraz do mnie doszło, że ja naprawdę strasznie za nimi tęsknię. A jeszcze w dodatku Lou wyjeżdża za chwilę, teraz to już zostanę tutaj zupełnie sama. Tak wiem mam Dominikę i babcię, ale to nie to samo co rodzice, brat i chłopak. Wstałam szybko od stołu i pobiegłam do domu. Wbiegłam na piętro i zamknęłam się w łazience. Usiadłam na podłodze opierając się plecami o drzwi i zaczęłam płakać. Uświadomiłam sobie jaka ja jestem zakochana w Louisie, a on za chwilę wyjeżdża i nie spotkamy się przez najbliższe tygodnie. Tęsknie też za rodzicami i Maxem. Nie widziałam ich od kilku dni, też byłam głupia, że nawet do nich nie zadzwoniłam. Ale ostatnio tyle się tutaj dzieje, że nie mam wolnej chwili, aby cokolwiek zrobić, ani pomyśleć. A po to właśnie tutaj przyjechałam, aby zastanowić się co chcę robić dalej i gdzie.
Po chwili usłyszałam jak ktoś biegnie po schodach i zaczyna pukać w drzwi od łazienki.
- Jo wiem, że tam jesteś. Otwórz. - powiedział Louis i coraz mocniej pukał w drewnianą powłokę. Dłużej tego nie wytrzymam, wstałam z podłogi otarłam łzy i przekręciłam zamek w drzwiach. Gdy chłopak usłyszał charakterystyczny dźwięk pociągnął za klamkę, a drzwi od razu się otworzyły. Kiedy mnie zobaczył, taką zapłakaną i z rozmazanym makijażem podszedł bliżej i mnie przytulił, tak mocno jakby chciał pokazać, że jestem dla niego najważniejsza i kocha mnie najmocniej na świecie.
- Co się dzieje, skarbie? - skarbie, gdy to usłyszałam jeszcze bardziej się rozpłakałam. Lou usiadł na podłodze, a ja na jego kolanach. Przytuliłam się do jego torsu, a on jeździł dłonią w górę i w dół moich pleców. - Powiesz mi co się dzieje ? - zapytał ponownie, a ja nie byłam w stanie mówić. Dopiero po chwili wróciła mi zdolność mowy i szepnęłam.
- Tęsknię za rodzicami i Maxem. A jeszcze w dodatku ty zaraz wyjeżdżasz i będę jeszcze bardziej tęsknić.
- O Jo, moja Jo. Dasz radę, sama mówiłaś, że dwa miesiące to nie jest długo.
- Wiem, że tak mówiłam, ale teraz to wygląda inaczej i nie wiem czy to wytrzymam. Chciałam być twarda i pokazać, że potrafię dać sobie z tym radę, ale jak widzisz nic z tego nie wyszło. - wyjaśniłam.
- Kochanie posłuchaj będziemy codziennie ze sobą w stałym kontakcie. Wieczorami będziemy rozmawiać przez skype i jakoś oboje przeżyjemy. Mnie również jest trudno się z tobą rozstawać, ale już dawno temu uzgodniliśmy, że tak będzie najlepiej. A pamiętasz jak mi mówiłaś, że chcesz wyjechać, aby odpocząć i naładować akumulatory? - zapytał i podniósł moją brodę, tak że teraz patrzyliśmy sobie w oczy.
- Pamiętam, ale teraz gdy do mnie dociera co tak naprawdę mnie czeka to nie wiem czy sobie z tym poradzę.
- Jesteś twardą babką i wiem, że dasz rade. Wierzę w ciebie. - powiedział i pocałował mnie w skroń.
- Babką? - zapytałam, a kąciki moich ust się podniosły.
- Babką. - oznajmił dość stanowczym tonem.
- Ok niech ci będzie babką. - dałam chłopakowi całusa w policzek i przytuliłam się do niego mocniej.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale mogłabym tak siedzieć i przytulać się do Louisa całe wieki. W jego ramionach czuję się bezpieczna i wiem że dam radę przez to wszystko przejść.
- Chyba czas się zbierać. - oznajmił Louis.
- Chyba tak, a która godzina? - zapytałam i podniosłam rękę chłopaka na której zapięty był zegarek i zobaczyłam, że jest 14:45. Dość długo musieliśmy tutaj siedzieć, pomyślałam. Wstałam z kolan chłopaka i przeciągnęłam się. Mimo, że było mi bardzo wygodnie w ramionach Louisa, to muszę przyznać, że podłoga w łazience nie jest najlepszym miejscem do przesiadywania tak długo. Chłopak wstał i tak samo jak ja przeciągnął się. Podeszłam bliżej lustra wiszącego nad umywalką i gdy zobaczyłam w nim swoje odbicie to się normalnie przestraszyłam. Rozmazany tusz, czerwone oczy od płaczu i włosy stojące we wszystkie strony świata.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że tak okropnie wyglądam? - zapytałam Louisa, gdy stanął za mną, a w lustrze było widać nasze odbicia.
- Nie jest, aż tak źle. - uśmiechnął się i objął mnie w talii, a głowę położył na moim ramieniu.
- Nie jest źle?! - prawie krzyknęłam. - Jest okropnie. Tylko spójrz. - pokazałam na oczy i włosy.
- Dla mnie i tak jesteś najpiękniejsza na świecie. Z tym rozmazanym tuszem i potarganymi włosami. A wiesz dlaczego? - pokręciłam głową na nie, ale wiedziałam co ma na myśli. Chciałam to usłyszeć.
- Dlatego, że cię kocham głupolu. - dokończył cały czas patrząc mi prosto w oczy. Odwróciłam się do niego przodem, złapałam za szyję i zaczęłam bawić się krótkimi włoskami na karku.
- To nie zmienia faktu, dlaczego mi o tym nie powiedziałeś.
- Nie powiedziałem, bo byś wstała z moich kolan, a tego nie chciałem. - odpowiedział i pocałował mnie w czubek nosa.
- Kocham cię. - szepnęłam i cmoknęłam w usta. - A teraz wyjdź, bo muszę się doprowadzić do porządku. - dodałam.
- Nie wstydź się, ja usiądę sobie tutaj. - wskazał ręką na zamkniętą toaletę.
- Lou z całym szacunkiem, ale wolałabym zostać sama, proszę. Daj mi 5 minut i będę gotowa. - poprosiłam. Chłopak spuścił głowę, ale za chwilę ją podniósł i skinął, po czym wyszedł.
Wiem, że to nie ładnie wypraszać go, ale wolałam zostać przez chwilę sama i pomyśleć. Cały czas się zastanawiam czy nie wrócić z nim do Anglii. Wiem, że tak się nie robi i nie pasuje tak zrobić, bo obiecałam babci, że z nią zostanę te dwa miesiące. Ale tak bardzo tęsknię za rodzicami i Maxem, że nie wiem czy wytrzymam. Przekonam się dzisiaj wieczorem jak do nich zadzwonię. Zdaję sobie sprawę, że minęły dopiero dwa dni od mojego wyjazdu, ale ja nie potrafię bez nich wytrzymać kilku godzin, a co dopiero dwa miesiące. Lou miał rację przypominając mi, że sama mówiłam iż dwa miesiące to nie wieczność i szybko zleci, ale gdy pomyślę że to jest dość długo to, aż mi się płakać chce. Jestem rozbita. Z jednej strony chcę wrócić z nim do domu, ale z drugiej chcę zostać z babcią i Domi tutaj. Jeszcze tydzień temu wiedziałam czego chcę, a dzisiaj nie wiem . Może gdyby nie przyjazd Louisa nie miałabym takich dylematów. NIE. STOP. O czym ja myślę? Że niby przyjazd Louisa to nie jest nic dobrego? Nie mogę tak myśleć. Cieszę się bardzo, że przyjechał do mnie i dla mnie. Mimo, że pokłóciliśmy się o jakiegoś chłopaka, którego pierwszy raz w życiu widziałam. I pewnie jeszcze nie raz spotkam, jak babcia będzie jeździć na te rehabilitację. Ale ja się nie dam mu uwieść, jeju o czym ja myślę? O tym, że Łukasz mógłby mnie uwieść? Przecież ja mam kochającego chłopaka, który zaraz wyjeżdża, a ja stoję przed lustrem i kłócę się sama ze sobą. Ze mną jest coś nie tak. Powinnam udać się z tym do specjalisty. Ale może nie dziś. Chcę spędzić z Louisem jeszcze chwilę czasu póki jest przy mnie. Szybko wyszczotkowałam włosy i zawiązałam je w kucyk. Umyłam twarz i na nowo pomalowałam rzęsy. Oczy mam już mniej czerwone, to dobrze. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. Udałam się jeszcze na chwilę do swojego pokoju, aby wziąć torebkę. Zeszłam na dół. W holu zauważyłam torbę Louisa i usłyszałam go rozmawiającego z moją babcią w kuchni. Gdy tylko mnie zobaczyli oboje uśmiechnęli się do mnie.
- Przepraszam babciu za moje poprzednie zachowanie. Nie wiem co mi się stało, po prostu tęsknię za rodzicami i Maxem. - powiedziałam.
- Rozumiem cię. Zadzwonisz do nich dzisiaj wieczorem i zobaczysz humor od razu ci się zmieni. A teraz jedźcie, bo jak zaraz nie wyjedziecie to się spóźnicie. - odpowiedziała babcia. Podeszła bliżej Louisa i uściskała go na pożegnanie. Lou pocałował ją w oba policzki i jeszcze raz uścisnął dłonie, po czym podszedł do mnie i oboje ruszyliśmy do wyjścia. Chłopak wziął swoją torbę i przewiesił ją na ramieniu. Ja tylko ubrałam buty i powiedziałam do babci, która się nam przyglądała i jednocześnie opierała o framugę drzwi prowadzących do salonu.
- Będę za dwie godziny.
- Dobrze. Jedźcie spokojnie i uważajcie na siebie. - odpowiedziała. Louis otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Podziękowałam cicho i chłopak wyszedł za mną na podjazd. Nacisnęłam guzik otwierający bramę garażową i za chwilę mogliśmy wsiadać do samochodu. Lou włożył swoją torbę na tylne siedzenie i usiadł na siedzeniu pasażera. Odpaliłam silnik i wyjechałam z garażu. Kierowaliśmy się w stronę lotniska Kraków-Balice.
Po około godzinie jazdy byliśmy na miejscu. Nie było korków, więc spokojnie dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowałam samochód na parkingu i wysiedliśmy. Lou wziął z tylnego siedzenia swoją torbę i zawiesił ją na ramieniu tak jak wcześniej. Podszedł z mojej strony i złapał mnie za rękę. Zamknęłam auto i udaliśmy się w stronę wejścia na lotnisko. Podeszliśmy do wolnego stanowiska i miła, starsza pani powiedziała nam co mamy zrobić. Oczywiście mówiła po polsku, dopiero po chwili gdy popatrzyła w papiery Louisa zorientowała się, że chłopak nie jest polakiem i cicho nas przeprosiła. Ale gdy jej wyjaśniłam, że ja pochodzę z Polski i mogę wszystko tłumaczyć to uśmiechnęła się do nas i powiedziała, że od tej pory będzie rozmawiać z nami po angielsku. Widziałam, że Louis poczuł się pewniej, gdy kobieta zaczęła mówić płynnym angielskim. Po 30 minutach wszystko było już zrobione, a my mogliśmy usiąść sobie na ławce i pobyć jeszcze przez chwilę ze sobą.
- Będziesz tęsknić? - zapytałam.
- Oczywiście. - odpowiedział i pocałował mnie w skroń.
- Daj znać jak dolecisz, napisz smsa, zadzwoń, cokolwiek, żebym się nie martwiła, dobrze?
- Dobrze. Zaraz jak wyląduję dam ci znać.
- A ktoś po ciebie przyjedzie na lotnisko w Londynie? - zapytałam i popatrzyłam w górę na chłopaka, który z resztą cały czas się mi przyglądał.
- Tata ma po mnie przyjechać. Pewnie weźmie ze sobą dziewczynki. - uśmiechnął się na samo wspomnienie swoich młodszych sióstr. Przypomniał mi się Max, jak jechaliśmy na lotnisko i jak gładził moje włosy, gdy siedzieliśmy w samochodzie. Zdecydowanie muszę z nimi dzisiaj porozmawiać i przede wszystkim ich zobaczyć. Gwałtowny ruch Louisa wyrwał mnie z zamyślenia.
- Co się dzieje? - zapytałam i wstałam z ławki.
- Wywołali mój lot. - Już? Błagam jeszcze nie, jeszcze momencik. Z moich oczu znowu zaczęły lecieć łzy, szybko je otarłam, aby Lou ich nie widział i się nie martwił. Chłopak złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę wejścia na pokład samolotu. Stanęliśmy w kolejce, ja ze spuszczoną głową, Louis zamyślony i patrzący przed siebie. Po kilku minutach przyszła nasz kolej. Pani sprawdzająca bilety, miała może ze 30 lat i nie mogła oderwać wzroku od Louisa, na szczęście mój chłopak nie patrzył na nią. Za to spoglądał w moją stronę. Cieszę się bardzo z tego powodu. Pożeraj go sobie wzrokiem, proszę bardzo on i tak woli mnie. Kobieta poprosiła o mój bilet. Wyjaśniłam jej, że leci tylko Louis, a ja go odprowadzam. Uśmiechnęła się do niego, a on niczego nie świadomy odwzajemnił ten uśmiech. Kobieta rozpłynęła się na ten widok, a gdy spojrzała na mnie i zobaczyła, że się jej przyglądam z kamiennym wyrazem twarzy, to wykrzywiła się i zaczęła sprawdzać bilet następnego pasażera. No wiecie co? Tego już jest za wiele. Patrzy na mojego chłopaka jak na jakiegoś boga, a na mnie patrzy tak jakbym jej coś zrobiła. A tam, niech sobie robi co tylko zechce, mam to gdzieś. W tym momencie ważny jest dla mnie Louis i to, że za chwilę wyjeżdża. Chłopak pociągnął mnie na bok i objął swoimi umięśnionymi ramionami. Spojrzałam w stronę tej wrednej kobiety i uśmiechnęłam się ironicznie, ona gdy dostrzegła, że na nią patrzę uśmiechnęła się, ale ten uśmiech był raczej taki wymuszany. Powróciłam więc do Louisa i zatopiłam się w tym szczelnym uścisku. Po jakichś 10 minutach, które dla mnie trwały sekundy Louis puścił mnie i popatrzył na mnie z góry.
- Będę bardzo, bardzo za tobą tęsknił Jo. - powiedział i pocałował w usta.
- Ja też. Uważaj na siebie i nie rób głupstw. - nakazałam, a chłopak spiorunował mnie wzrokiem.
- Ja? No coś ty, zwariowałaś? Przecież ja jestem rozsądny i nie pakuję się w żadne głupstwa. - rzekł poważnym tonem.
- Dobra, dobra. Idź już, bo polecą bez ciebie.
- Wyganiasz mnie? - zaśmiał się. I już wiedziałam, że chce odwrócić moją uwagę od mojego smutku związanego z jego wyjazdem.
- Tak. - powiedziałam poważnie.
- Ok, w takim razie idę. - oznajmił, po czym odwrócił się do mnie tyłem i zaczął iść. Po kilku krokach odwrócił się do mnie i puścił oczko, a ja puściłam się biegiem w jego stronę i dosłownie rzuciłam na niego. W ostatniej sekundzie złapał mnie w talii i ucałował w samiutkie usta.
- Kocham cię. - szepnęłam, gdy skończył mnie całować.
- Kocham cię. - odpowiedział i postawił mnie na ziemi, po czym odszedł w stronę drzwi prowadzących na pokład samolotu. Wielkie drzwi się zamknęły, a ja poczułam niesamowity smutek. Czułam, że jakiejś cząstki mnie brakuje, a tą cząstka był Louis.

_________________________________________________________________________________
Wreszcie go skończyłam. Pisałam ten rozdział całe 4 dni. Masakra jakaś. Na szczęście udało mi się go skończyć i jest. Moim zdaniem jest beznadziejny, ale może Wam się spodoba.
Dziękuję za 8 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Wczoraj po południu weszłam na bloga i zobaczyłam, że są tylko 4 komentarze. Trochę mnie to zasmuciło i pomyślałam sobie, że się Wam nie spodobał. Ale jakie było moje zdziwienie, gdy wchodząc wieczorem zobaczyłam, że jest 8 komentarzy. Dziękuję :)

Przypominam, że jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, niech zajrzy do zakładki informowani.

Jeśli macie jakieś pytania, zakładka kontakt. Tam znajdziecie wszystkie potrzebne linki. Ale również możecie pisać pytania w komentarzach pod rozdziałem. Ja z miłą chęcią na nie odpowiem.
Liczę na 10 komentarzy, bo tyle osób zagłosowało w ankiecie.
Miłego weekendu :)

7 komentarzy:

  1. o jejku ,jak słodko:)))
    Szkoda mi Jo,że musi wytrzymać bez Louisa.
    Ciekawe co wymyśli ten Łukasz :D Ohoh będzie sie działo .!!
    Pozdrawiam !
    Buziaczki xx

    OdpowiedzUsuń
  2. S -Ł -O -D- K -O^_^ czekam na nexta ciekawi mnie co Łukasz zrobi w kolenym rozdziale
    :-O

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww jakie słodziaki. Ciekawa jestem jak oni bez siebie przeżyją. No jakoś muszą. W mojej głowie pojawia się pytanie: jaki jest Łukasz i na jaki pomysł wpadnie? Mam nadzieję, że dowiem się jyż w następnym rozdziale.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Jo ... Ale na pewno jakoś da sobie radę. Mam nadzieję, że Łukasz nie wymyśli czegoś co najmniej głupiego.
    Na miejscu tej kobiety od biletów też bym się gapiła na LouLou :).
    Życzę dużej dostawy weny i czekam NN.
    Anonimek c;

    OdpowiedzUsuń
  5. ten rozdział jest adsahfchc opłacało sie pisać 4 dni zajebisty Kochanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jeeeej, świetny, świetny, oni się tak bardzo kochają!

    OdpowiedzUsuń
  7. smutno, że LouLou musi już jechać, ale mam nadzieję, że szybko się znowu spotkają. P.S. Uwielbiam Twoje opowiadanie

    OdpowiedzUsuń