czwartek, 28 listopada 2013

ROZDZIAŁ 40.

Obudziłam się rano i byłam lekko zdezorientowana. Otworzyłam oczy i zastanawiałam się gdzie ja jestem, przecież to nie jest mój pokój. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowałam się w pokoju, w którym Louis i ja spaliśmy ostatniej nocy. Pamiętam jak wczoraj wieczór rozmawiałam z rodzicami na skype, a potem przyszła Dominika. Ah tak zapomniałam przecież to Domi spała w moim pokoju. Nie chciałyśmy powtórki z nocy, gdy za dużo wypiłyśmy i skończyło się jak się skończyło, ale muszę przyznać że było zabawnie. A potem była taka miła niespodzianka w kuchni, uśmiechnęłam się na tę myśl. Ciekawa jestem co Lou teraz robi. Pewnie siedzi na zajęciach i pilnie się uczy. Nie mogę zaplątać nim sobie myśli, bo znowu się rozpłaczę. Tak jak poprzedniego wieczora. Siedziałyśmy z Domi w ogrodzie i rozmawiałyśmy, płakałyśmy, śmiałyśmy się. Opowiedziałam jej całą historię jak poznałam się z Louisem. Oczywiście dziewczyna wiedziała, że jak byłam mała to Lou był moim najlepszym przyjacielem, zapewniłam ją, że zaraz po niej. Nie mogła uwierzyć jak jej powiedziałam, że gdy tylko zobaczyłam Louisa w ich domu w Doncaster to uderzyło mnie coś i wiedziałam, że z tego będzie coś więcej niż tylko przyjaźń. Widziałam, że cieszyła się z mojego szczęścia i popiera ten związek w stu procentach. Chciałam ją podpytać jak u niej "te" sprawy, ale zbyła mnie mówiąc, że nie ma o czym gadać. I takim oto sposobem zmieniłyśmy temat na to co będziemy robić w resztę mojego pobytu tutaj. Śmiało stwierdziłyśmy, że pewnie wybierzemy się na podbijanie sklepów we wszystkich galeriach w Krakowie, odwiedzimy nasz stary park, do którego chodziłyśmy na wagary, gdy jeszcze tutaj mieszkałam i chodziłyśmy razem do szkoły i inne, różne zwariowane rzeczy. Jestem taka szczęśliwa, że ją tutaj mam, bo jakby nie ona to jestem pewna, że całe wakacje spędziłabym siedząc w domu i oglądając powtórki starych seriali w telewizji, a tego wolałabym uniknąć. Jestem typem człowieka, który nie lubi siedzieć w jednym miejscu i nic nie robić. Ja muszę coś robić, bo jak nie robię to wariuję. A Dominika jest bardzo podobna do mnie i zawsze coś ciekawego wymyśli, abyśmy się tylko nie nudziły.
Pamiętam jak rok temu, też w czasie wakacji, nocowałam u niej. Była godzina trzecia w nocy, a my nie mogłyśmy zasnąć i na co wpadła moja genialna przyjaciółka? Na to, aby zakraść się do pokoju jej brata Kacpra i pomalować mu twarz naszymi kosmetykami. Niezły miałyśmy wtedy ubaw, nawet zrobiłyśmy kilka zdjęć aparatem, po czym wydrukowałyśmy je i porozwieszałyśmy  po całym domu. Gdy rano wszyscy wstali, a rodzice Domi weszli do kuchni, to nie mogli powstrzymać się od śmiechu. A Kacper niczego nie świadomy i zadowolony zszedł na dół i gdy zobaczył te zdjęcia to o mało zawału nie dostał. I od tamtej pory na każdym kroku się na nas odgrywa. Dominika bardzo się tym przejmuje, ale ja jej cały czas powtarzam, że nie ma czym. A Kacper niech lepiej znowu nie zaczyna, bo będzie miał ze mną do czynienia. Co w jego przypadku może nie być miłe. Ale wracając do moich wspomnień to, na szczęście udało nam się uniknąć kary. Wytłumaczyłyśmy, że to był nasz wspólny pomysł oraz, że nudziło nam się w nocy i musiałyśmy coś z tym zrobić. A, że akurat padło na biednego Kacpra to chłopak miał po prostu pecha. Oj to były świetne czasy, nie mówię, że teraz tak nie jest, ale myślę że trochę dorosłyśmy i nie w głowie nam takie rzeczy. Chociaż kto wie, może coś nam przyjdzie jeszcze kiedyś na myśl i odważymy się go wykonać?  Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, o wilku mowa, pomyślałam.
- Dzień dobry. - powiedziała Domi i rzuciła się na miejsce obok mnie.
- Dzień dobry. Jak się spało?
- Masz strasznie niewygodne łóżko, ale ujdzie. - odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
- Według mnie jest ono najwygodniejsze i najlepsze na świecie, ale jak tobie coś nie pasowało to trzeba było spać na podłodze. - zaśmiałam się i sięgnęłam po telefon leżący na stoliku obok łóżka, aby sprawdzić która godzina. Gdy odblokowałam klawiaturę uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy zobaczyłam moją tapetę.
- No wiesz co, jak śmiesz. - powiedziała przyjaciółka i dźgnęła mnie w bok. Ja ani się nie ruszyłam, siedziałam i uśmiechałam się do ekranu komórki. - A co ty tam takiego masz, że tak się szczerzysz to tego telefonu? - zapytała i usiadła obok mnie.
- Co? - zapytałam. Domi nachyliła się w moją stronę i spojrzała na ekran.
- Ah rozumiem Louis. Znowu się uśmiechasz jak głupi do sera. - stwierdziła i wyrwała mi telefon z ręki.
- Oddawaj! - krzyknęłam.
- Jejku jaki on słodki. - powiedziała i w tym momencie zastanawiałam się kogo miała na myśli, Louisa czy Maxa. Ale znając ja to pewnie Maxa. Ja nie wiem, ale mój brat zawsze wywołuje taką reakcję u dziewczyn. Nie wiem co on ma takiego w sobie, że tak na nie działa, a ma dopiero dwa lata.
- Wiem, że jest słodki. A możesz mi teraz oddać ten telefon, bo chcę zobaczyć która jest godzina.
- Proszę cię bardzo. - odpowiedziała i oddała mi urządzenie.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i wystawiłam jej język. Spojrzałam na zegarek, okazało się, że jest 9:50.
- To co będziemy dzisiaj robić? - zapytała przyjaciółka, gdy odłożyłam telefon na poprzednie, bezpieczne miejsce i popatrzyłam na dziewczynę.
- Nie wiem, a na co masz ochotę kochanie? - zapytałam słodkim głosem i zatrzepotałam rzęsami.
- Na ciebie. - powiedziała i zrobiła minę pedofila.
- Haha bardzo śmieszne. Wiem, że apetyczny ze mnie kąsek, zwłaszcza z rana, ale opanuj swoje zapędy. - odpowiedziałam ze śmiechem i padłam na poduszki obok przyjaciółki. Zaczęłyśmy się śmiać, tak głośno, że pewnie babcia zastanawia się co się nam dzieje. Po chwili uspokoiłyśmy się i leżałyśmy w ciszy patrząc w sufit.
- Cieszę się, że tutaj jesteś. Bez ciebie moje wakacje byłyby nudne. - powiedziała Domi.
- Też się cieszę, że tutaj jestem i przede wszystkim, że mam ciebie. - odpowiedziałam.
- Dobra koniec z tymi czułościami, co będziemy dzisiaj robić? - Dominika usiadła i patrzyła na mnie z góry. Widziałam, że nie może usiedzieć na miejscu chwili i musi coś robić. Czasami zastanawiałam się czy przypadkiem nie ma ADHD.
- A co chcesz robić? - zapytałam. Chciałam dowiedzieć się co chce dzisiaj robić.
- Myślałam, żeby pójść do galerii handlowej. Widziałam śliczną bluzkę, na pewno tobie się spodoba. A i chciałam, żebyś mi pomogła wybrać coś na ślub kuzynki. No wiesz jakąś sukienkę. Mama dała mi kasę i powiedziała, żebym kupiła sobie coś ładnego.
- Dobry pomysł. A co do sukienki to coś się wymyśli. Już moja w tym głowa. - uśmiechnęłam się i popukałam się palcem wskazującym po skroni. Przyjaciółka zrobiła tylko pytającą minę, ale i tak jej nie powiem co mi chodzi po głowie, na pewno nie teraz. Wstałam z łóżka, ubrałam kapcie, po czym podeszłam do okna, aby je otworzyć i wpuścić do środka trochę świeżego powietrza. Dzień zapowiada się śliczny. Słońce świeci i jest ciepło. Idealny dzień na zakupy, pomyślałam.
- Chodź na śniadanie, potem się ogarniemy i pojedziemy do tej twojej galerii. - oznajmiłam, gdy Domi wstała z łóżka. Pościeliłam łóżko, po czym zeszłyśmy na dół.


                                                                                ***

- Parkuj tutaj! - krzyknęła przyjaciółka.
- Boże, Domi co się tak drzesz. Przecież widzę, ślepa nie jestem. - odpowiedziałam z uśmiechem. Przyjaciółka bąknęła tylko ciche przepraszam.
Po zjedzonym śniadaniu, wykąpaniu się i pomalowaniu. Ja ubrałam dżinsowe rurki, a do tego jasnoniebieską koszulkę, na nogi założyłam balerinki w podobnym kolorze co bluzka. Włosy związałam w warkocz, rzęsy musnęłam tuszem i byłam gotowa. Domi ubrała tak samo jak ja dżinsowe rurki i zieloną koszulkę, na nogi włożyła balerinki w kremowym kolorze i tak samo jak ja postawiła na minimalny makijaż, czytaj wytuszowanie rzęs. I tak obie "odpicowane", jak to powiedziała moja babcia, gdy nas tylko zobaczyła mogłyśmy pojechać do galerii. Stwierdziłyśmy, że najlepiej będzie jak pojedziemy samochodem. Dojechanie autobusem zajęłoby nam ze dwie godziny, w jedną i drugą stronę. Dlatego ustaliłyśmy, że szybciej będzie jak naszym środkiem transportu będzie auto. Mam nadzieję, że nie zepsuje się nam tym razem. Paliwa mamy pełny bak, więc o to jestem spokojna.
Zaparkowałam na wolnym miejscu, wskazanym przed przyjaciółkę w garażu podziemnym i wysiadłyśmy z samochodu.
Przechadzałyśmy się po korytarzach galerii, aż w końcu ukazał nam się poszukiwany sklep, w którym moja przyjaciółka widziała wcześniej wspomnianą bluzkę. Od razu podeszła do wieszaków i pokazała mi ją. Muszę przyznać, że była śliczna. Taka w stylu Dominiki.
- Przymierzaj i mi się pokaż. - powiedziałam, a dziewczyna podskoczyła w miejscu i pobiegła w stronę przymierzalni. Ja w tym czasie postanowiłam rozejrzeć się po sklepie. Może też sobie coś wypatrzę. Już dawno chciałam sobie kupić jakieś krótkie spodenki, bo moja szafa jest bardzo uboga w takich typu ciuchach. Przeszłam więc na stronę, gdzie znajdowały się różnego rodzaju spodnie. Długie, krótkie, średniej długości, jakie tylko ktoś mógł sobie wymarzyć. Gdy tak przeszukiwałam wieszaki, nagle usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Łukasza, a obok niego wysoką brunetkę. Dostrzegłam, że trzymali się za ręce. Pewnie to jego dziewczyna, pomyślałam. Raczej nie siostra, bo które rodzeństwo chodzi po galerii handlowej i trzyma się za ręce? Żadne, a przynajmniej ja takiego nie znam. Przypatrywałam się im zza wieszaków, na szczęście mnie nie zauważył, choć stałam naprzeciwko wejścia. Gdy Łukasz podniósł głowę i zaczął się rozglądać po sklepie, chyba zorientował się, że ktoś go obserwuje, ja automatycznie padłam na kolana i cicho jęknęłam, bo upadłam na moje biedne kolano, z którym mam niemałe problemy. Szybko na czworakach przeszłam w stronę przymierzalni. Znalazłam tą, w której była Domi i bez uprzedzenia wparowałam do środka.
- Jo?! Co ty rob... - zapytała zdezorientowana.
- Cicho. - odpowiedziałam szeptem. - Łukasz tu jest. - dodałam.
- Ten Łukasz? - zapytała. Kiwnęłam głową, a przyjaciółka zrobiła wielkie oczy.
- Nie jest sam. - oznajmiłam.
- A z kim?
- Z dziewczyną.
- Z dziewczyną?
- Jejku co ty nie rozumiesz? Z dziewczyną, weszli tutaj i trzymali się za ręce.
- Widział cię? - zapytała przyjaciółka.
- Mam nadzieję, że nie. Szybko tutaj uciekłam, nie chcę z nim gadać. - powiedziałam.
- Ale czekaj, ja czegoś tutaj nie rozumiem. Wczoraj mówiłaś, że chciał cię złapać za rękę, gdy szliście na stację benzynową, a potem umówić się na kawę. I w dodatku mówił coś o tym, że Louisa tutaj nie ma i takie tam. - odpowiedziała.
- No tak było, ale nie rozumi... - otworzyłam szerzej oczy, bo wiedziałam co przyjaciółka ma na myśli. - Myślisz, że jedzie na dwa fronty? - zapytałam, aby się upewnić.
- Zdaje mi się, że tak.
- Ale on mnie chciał tylko złapać za rękę, to nic takiego.
- Taa zaczyna się od chodzenia za rączkę, a kończy się w łóżku. - odpowiedziała przyjaciółka. A ja, aż wytrzeszczyłam szerzej oczy na słowa przyjaciółki.
- Ale powiem ci, że on nie wygląda na takiego. - stwierdziłam. - Jest miły i fajnie mu patrzy z oczu, ale nie podejrzewałabym go o coś takiego.
- Widzisz, ciesz się, że twój Louis jest w miarę normalny. - odpowiedziała przyjaciółka. Jak sobie pomyślę, że Lou mógłby mnie zdradzać z inną dziewczyną to, aż mi się niedobrze robi.
- Ciesze się.  - uśmiechnęłam się do niej.
- A jak teraz stąd wyjdziemy? - zapytała.
- Poczekajmy, aż sobie pójdą ok? - popatrzyłam na nią błagalnym wzrokiem.
- Dobra, ale ile można cze... - chciała odpowiedzieć, ale jej nie pozwoliłam.
- Cicho, idzie tu. - szepnęłam i przyłożyłam swoją dłoń do ust przyjaciółki. Słyszałam coraz to wyraźniejszy głos Łukasza, gdy zbliżał się w naszą stronę, przeszedł obok naszej przymierzalni i stanął zbyt blisko. Oparł się ramieniem o ścianę łączącą przymierzalnię, w której my się znajdowałyśmy, a przymierzalnię w której znajdowała się jego, jak można się domyślać, dziewczyna. Po chwili usłyszałyśmy jak mówi.
- Ślicznie wyglądasz kochanie. - teraz jestem pewna, że to jego dziewczyna, a nie jakaś siostra. Ja chce stąd iść, jak najszybciej. Odechciało mi się zakupów. Za chwilę usłyszałyśmy jak ta dziewczyna mówi, aby Łukasz wszedł do środka i pomógł jej z zapięciem sukienki. Ja dałam znak Domi, że jak wejdzie my szybko wychodzimy z przymierzalni, a następnie ze sklepu. Nawet nie zorientowałam się kiedy przyjaciółka przebrała się w swoje ciuchy. Nie zobaczyłam jak wygląda w tamtej bluzce, ale teraz nie czas na takie rzeczy. Trudno przyjedziemy tutaj kiedy indziej i wtedy na spokojnie ją oglądniemy i kupimy, obiecuję. Gdy dałam znak, że droga wolna razem z Domi wypadłyśmy z przebieralni i szybki krokiem, zanim ktoś nas zobaczył i pomyślał sobie nie wiadomo jakie rzeczy na nasz temat, opuściłyśmy sklep.
- Masakra jakaś. - podsumowała przyjaciółka.
- Dokładnie, mam dość na dzisiaj. Wracamy do domu? - zapytałam z nadzieją w głosie. Domi tylko przytaknęła i widziałam, że się zasmuciła.
- Hej, co jest? - zapytałam, gdy schodziłyśmy schodami w dół, na parking podziemny. Pokręciła tylko głową dając mi znak, że wszystko w porządku. Ale ja wiedziałam, że tak nie jest.
- Pewnie chodzi ci o sukienkę, co nie? - zapytałam, gdy byłyśmy już blisko auta. Popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.
- Myślałam, że mi pomożesz coś wybrać.
- A co ci rano powiedziałam? Że moja w tym głowa, abyś miała kieckę na wesele, więc spokojnie. - uśmiechnęłam się i odpaliłam auto. Domi zrobiła tylko dziwną minę, po czym zapięła pasy.
Do domu dojechałyśmy w niecałą godzinę. Przyjaciółka próbowała mnie namówić na zakupy w innej galerii, ale ja jej odmówiłam tłumacząc się, że nie mam już na nie ochoty, przez Łukasza. Powiedziała mi, że to rozumie, ale ja ją za długo znam, żeby nie wiedzieć co ma na myśli. Domyślam się o co chodzi. Zaparkowałam na podjeździe i wysiadłyśmy z samochodu.
- To ja już będę lecieć do domu. - oznajmiła, gdy stanęłyśmy na chodniku.
- Jesteś na mnie zła, że nie kupiłyśmy ani tej bluzki, ani sukienki, co nie? - zapytałam, choć już znałam odpowiedź na to pytanie.
- Nie, no coś ty. - odpowiedziała i nawet na mnie nie popatrzyła. A gdy Domi na mnie nie patrzy, kiedy ze mną rozmawia to się na mnie gniewa.
- Wiem, że tak jest. Obiecuję, że albo jutro, albo pojutrze pojedziemy tam jeszcze raz i kupimy tą bluzkę. - powiedziałam. - A sukienką się nie martw i chodź ze mną do domu, mam coś dla ciebie. - dodałam i pociągnęłam ją za rękę w stronę drzwi.
- Babciu, jesteśmy. - krzyknęłam, gdy tylko przekroczyłam próg, po czym zdjęłam buty. Przyjaciółka poszła w moje ślady i weszłyśmy do kuchni. Babcia oczywiście coś gotowała, jak się domyślam po zapachach unoszących się w powietrzu, zupę jarzynową, moją ulubioną.
- Już? Tak szybko? Myślałam, że zejdzie wam nieco dłużej. - powiedziała babcia i odwróciła się do nas przodem.
- Tak, jakoś odechciało nam się zakupów. - odpowiedziałam. - To my pójdziemy do mnie. - dodałam i udałyśmy się na górę do mojego pokoju. Chciałam uniknąć pytań babci co tak naprawdę się stało, bo nie chciałam jej opowiadać o zdarzeniu ze sklepu.
- Siadaj na łóżku, a ja ci coś pokażę. - nakazałam, a Domi posłusznie siadła na wyznaczonym przeze mnie miejscu. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej wieszak, na którym wisiała sukienka, kupiona przeze mnie w Londynie, gdy wybrałam się na zakupy przed wyjazdem. Będzie idealna, pomyślałam. Zamknęłam szafę  i odwróciłam się w stronę przyjaciółki z wyciągniętą w bok ręką. Pokazałam jej to cudo, a ona aż musiała wstać z łóżka.
- Mówiłam, żebyś się nie martwiła sukienką. - powiedziałam.
- To dla mnie? - zapytała, a ja widziałam w jej oczach iskierki radości.
- Dla ciebie. - utwierdziłam ją.
- Naprawdę? - zapytała ponownie.
- Naprawdę, a teraz idź ją przymierz. Myślę, że powinna być dobra, w końcu mamy takie same rozmiary. - Domi, aż podskoczyła w miejscu, dałam mi szybkiego całusa w policzek, a następnie pobiegła z wieszakiem do łazienki. Po 10 minutach weszła do pokoju, a ja aż zaniemówiłam. Wyglądała w niej zabójczo.
- I jak? - zapytała.
- Ty się jeszcze pytasz jak? - przytaknęła. - Zajebiście. To znaczy chciałam powiedzieć. - język zaczął mi się plątać. - Wow. - wydusiłam tylko z siebie
- Naprawdę?
- Pewnie, wyglądasz nieziemsko. - oświadczyłam.
- I tak się czuję. - dodała. - Dziękuję za sukienkę, jest prześliczna.
- Nie ma za co. - uśmiechnęłam się, a Domi wróciła do łazienki i przebrała się w swoje ciuchy. Po kilku minutach wyszła z niej z uśmiechem na ustach. Widać było, że bardzo się cieszy, a sukienka jej się podoba. Uwielbiam patrzeć na nią, gdy jest szczęśliwa i uwielbiam sprawiać jej radość, nawet kupnem sukienki czy innej rzeczy. Zapakowałyśmy sukienkę do specjalnego foliowego worka, aby nic się jej nie stało i zeszłyśmy na dół. Ustaliłyśmy, że jutro lub pojutrze pojedziemy do galerii i dokupimy jakieś dodatki pasujące do sukienki.
- Zapomniałabym. - powiedziałam, gdy byłyśmy już na schodach.
- Co się stało? - zapytała Domi i wróciła za mną do pokoju.
- Przecież ja mam do niej jeszcze buty. - odpowiedziałam i uklęknęłam przed szafą i zaczęłam ich szukać. Gdy w końcu je znalazłam Domi znowu zrobiła wielkie oczy. Położyła sukienkę na łóżku i usiadła obok, a następnie przymierzyła obcasy. Idealnie na nią pasowały.
- Dziękuję. - powiedziała, gdy je ściągnęła.
- I po raz drugi powtarzam Ci, że nie ma za co. - uśmiechnęłam się i zeszłyśmy na dół.
- Siadajcie zupa już gotowa. - oznajmiła nam babcia.
- Ja już będę szła. - powiedziała Domi i skierowała się na korytarz. Przytrzymałam jej sukienkę i pudełko z butami, aby mogła się spokojnie ubrać.
- Dzięki jeszcze raz i do zobaczenia. Jutro?
- Zadzwonię do ciebie, ok? Nie wiem co będę jutro robić, babcia coś mi wczoraj bąknęła, że chciałaby pojechać na cmentarz do dziadka, więc sama rozumiesz.
- Spoko. To czekam na telefon. Pa. - powiedziała i zniknęła za drzwiami. Ja natomiast udałam się do kuchni w celu zjedzenia przepysznej zupy przygotowanej  przez moja kochaną i jedyną w swoim rodzaju babcię.
Po zjedzonym posiłku posprzątałam i udałam się do salonu, aby trochę odpocząć. Babcia też była zmęczona, więc poszła do swojej sypialni trochę się przespać.
Do końca dnia nic nie robiłam tylko czytałam książkę lub oglądałam telewizję. Próbowałam również się trochę opalać, ale to chyba nie był najlepszy pomysł, bo głowa zaczęła mnie strasznie boleć. Wróciłam więc do środka i udałam się do kuchni, aby zrobić sobie kanapki i herbatę oraz znaleźć jakąś tabletkę na ból głowy. Znalazłam ją w pudełku i połknęłam. Wzięłam swoją kolację i poszłam na górę. Zjadłam ją w łóżku i położyłam się na miękkiej pościeli. Miałam jeszcze napisać smsa do Louisa, ale nie byłam w stanie, nie miałam na to siły. Zachciało mi się opalania to mam, zamiast brązowej skóry ból głowy. Uśmiechnęłam się na te myśl i odpłynęłam.

_________________________________________________________________________________

Witajcie ! Przepraszam, że dopiero teraz dodaje ten rozdział, ale nie mogę się ostatnio na niczym skupić i gdy siadam do komputera mam pustkę w głowie. Dopiero dzisiaj się zmobilizowałam i napisałam coś dla Wam. Mam nadzieję, że nie zawiodłam tym rozdziałem.
A teraz chciałbym przejść do mniej przyjemnej sprawy, a mianowicie komentarzy.
Wiem, że to trochę wkurzające, że proszę abyście komentowali rozdziały, ale uwierzcie mi, że mnie to bardzo motywuje do dalszego pisania. I chciałabym przez to dowiedzieć się co myślicie o tym blogu i o nowych rozdziałach.
Nie wiecie jak jest mi smutno, gdy wchodząc na bloga widzę, że są tylko 3 lub 4 komentarze.
Wiecie jak ja się wtedy załamuje i nie mam ochoty siadać i pisać ? Jestem pewna, że nie zdajecie sobie z tego sprawy.
Jak już kiedyś pisałam ja nie piszę tego dla siebie, a dla Was. Mi pisanie daje przyjemność, ale gdy nie widzę żadnego odzewu z Waszej strony to nie jest już tak przyjemnie. Pewnie sobie teraz myślicie to po co to piszesz ? Dlatego, że chcę, bo jak już mówiłam daje mi to niesamowitą przyjemność. Mam mnóstwo pomysłów co do tego opowiadania i nie chciałabym zakończyć go w tym momencie.
Chciałabym jeszcze wspomnieć o ankiecie, którą kiedyś tutaj zamieściłam i prosiłam, abyście w niej zagłosowali. Do tej pory zagłosowało w niej 30 osób. To znaczy, że 30 osób czyta mojego bloga, za co Wam dziękuję. Ale uwaga ! 14 osób zagłosowało, że czyta i komentuje. Powtarzam KOMENTUJE. To w takim razie ja się pytam, gdzie jest tych 14 ludzi, którzy tak wybrali, co ? Według ankiety pod każdym rozdziałem powinno pojawić się 14 komentarzy, a ich nie ma. w takim razie, gdzie są, wyparowały ? Czy może nie chce się Wam napisać kilku słów. Wam to zajmie minutę lub dwie, a mi aby napisać rozdział czasem potrzeba 5-6 godzin, a nawet kilku dni, by coś sklecić.
Trochę się rozpisałam wybaczcie, ale musiałam. Leżało mi to na sercu od kilku dni i musiałam to Wam przekazać. Te słowa kieruję głównie do tych osób, które czytają, ale nie komentują. Jeśli chcecie nowe rozdziały to komentujcie, a ja za to będę się odwdzięczać w postaci rozdziałów. Nie potrzebuję, abyście nie wiadomo jakie długie komentarze pisali (chociaż długie czyta się najlepiej :) ), wystarczy kilka szczerych słów co tak naprawdę myślicie po przeczytaniu.
A na koniec chciałabym podziękować osobom, które zawsze komentują. Gdyby nie Wy nie byłoby mnie już tutaj, a ten blog byłby już dawno zawieszony, albo co gorsza usunięty. Dziękuję Wam z całego serducha i mogę śmiało powiedzieć, że Was kocham. Jesteście najlepsi.
Mam nadzieję, że to przeczytacie i chociaż trochę mnie zrozumiecie.  Przynudzam trochę, wiem i przepraszam, ale musiałam. to w końcu z siebie wyrzucić. 

2 komentarze:

  1. O fajnie,czekam na jakąś akcje !
    Uhuhu Łukasz ma dziewczynę?
    Buziaki xx
    http://followyourheart12.blogspot.com/ jak chcesz wejdź dopiero zaczynam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorry że dopiero teraz. Rozdział jest świetny. Twoje opowiadanie jest takie prawdziwe że można pomyśleć że to się stało naprawdę.
    Ola

    OdpowiedzUsuń