piątek, 13 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 45.

Minęły trzy dni od tego dziwnego dnia, w którym dowiedziałam się bardzo dużo na temat Łukasza. Postanowiłyśmy z Domi, że nigdzie z tym nie pójdziemy, ani nikomu o tym nie powiemy, zwłaszcza mojej babci. Nie potrzebnie by się zamartwiała, szkoda jej nerwów i zdrowia. Po za tym nie chcemy, aby nam coś zrobili jego kumple lub on sam. Na pewno Łukasz nie działał sam, jestem tego pewna, bo kto jest na tyle mądry aby wymyślić taką akcję samemu? A on nie wygląda mi na takiego mądrego, więc ...
Ale wracając we wtorkowy wieczór, gdy zamykałam okno zobaczyłam zakapturzoną postać. Przestraszyłam się i uciekłam do łóżka. Na szczęście później nic takiego się już nie wydarzyło. Powiedziałam o wszystkim Louisowi, a on nakazał mi pilnować się i uważać na siebie, bo nie wiadomo kto to może być i co może chcieć mi zrobić. Domi powiedziała to samo. Wolę nie zgłaszać tego na policję lub gdzieś indziej, bo nie wiadomo kto to może być, a może to nikt zły i tylko przypadkiem tam stał lub zabłądził ? Nie wiem, mam nadzieję, tylko że to nie Łukasz, bo tego już by było za dużo.
We środę udałam się z Domi do galerii handlowej, tak bardzo mnie błagała żebym z nią poszła, aż w końcu uległam i pojechałyśmy. Chodząc po sklepach miałam dziwne wrażenie, że ktoś nas śledzi. Za każdym razem gdy się odwracałam nie widziałam nikogo podejrzanego. Może jestem na tym punkcie przewrażliwiona albo coś mi się dzieje, nie wiem, ale nie jest to przyjemne uczucie. W końcu kupiłyśmy jej tę bluzkę, co widziałyśmy ją wtedy gdy byłyśmy w tym sklepie, ale przez jedną osobę nie udało nam się jej kupić. Przyjaciółka jeszcze kupiła kilka niezbędnych kosmetyków potrzebnych do przygotowania makijażu na wesele. Obiecałam, że pomogę jej się przygotować. Ja natomiast kupiłam sobie kilka par krótkich spodenek i bluzeczek na ramiączkach. Zbliża się upalne lato, więc trzeba się na to jakoś przygotować. Znając mnie ja będę zdychać z gorąca. Kocham lato, ale nienawidzę jak jest tak bardzo upalnie i nie ma czym oddychać. Już przyzwyczaiłam się do londyńskiego klimatu. Tam zawsze pada deszcz i jest ponuro, ale kocham to miejsce i nie wyobrażam sobie żebym mieszkała gdzieś indziej, w sumie jest kilka słonecznych dni w roku. Ciekawe co będziemy z Louisem robić podczas naszych pierwszych, wspólnych wakacji, już nie mogę się tego doczekać. Lou na pewno coś fajnego wymyśli.
Tak więc wydałam mnóstwo kasy na ciuchy, ale powiem szczerze że warto było. Pewnie i tak większość z nich zostawię  przyjaciółce, aby miała jakąś pamiątkę po mnie. A właśnie, chciałam się jej dopytać o co chodziło z tymi studiami, ale niestety nie chciała mi nic powiedzieć. Dodała, że powie mi w przyszłym tygodniu, po wynikach z naszych matur. Obie się bardzo tego boimy, a Dom najbardziej. Dlaczego? Bo jak twierdzi jest przekonana, że nie zda. Z resztą ona zawsze na początku panikuje, a potem jest wszystko dobrze i jest szczęśliwa, jak nigdy. Po mnie tego nie widać, ale gdy ja się stresuję dużo jem. Na szczęście mam dobrze, że nie tyję aż tak dużo, ponieważ mam dobrą przemianę materii. A jak przybywa mi kilka zbędnych kilogramów wystarczy mi jeden aktywny dzień z moim bratem i spalam wszystko, co mi przybyło dzięki stresowi.
Wracając do domu zahaczyłyśmy jeszcze o nasz ulubiony koktajl bar, w którym spędzałyśmy praktycznie każdą wolną chwilę przed i po szkole. Pani tam pracująca poznała mnie i nie mogła nadziwić się jak ja wyrosłam i jak bardzo się zmieniłam. Ja tam nie widzę w sobie żadnej zmiany, przez te dwa ostatnie lata, ale skoro obca osoba mi tak mówi to coś musi być na rzeczy. Zjadłyśmy pyszne ciacho i wypiłyśmy po owocowym koktajlu i pojechałyśmy do domu. Reszta dnia minęła mi na leniuchowaniu. Zjadłam z babcią obiad, potem posprzątałam, opalałam się jednocześnie czytając książkę. Wieczorem rozmawiałam z Louisem na skype. Słyszałam od niego same komplementy. Jak ja to dzisiaj ładnie wyglądam, i że chyba się trochę opaliłam, co z resztą jest prawdą. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i poszłam spać.
W czwartek praktycznie nic nie robiłam. Babcia poprosiła mnie, abym pomogła jej posprzątać cały dom, na co ja chętnie przystałam. Domi miała jakieś ważne sprawy, jak to powiedziała, do załatwienia w mieście, więc nie chciałam jej przeszkadzać, a bardziej przydałam się w domu. Od rana do wieczora sprzątałyśmy. Dosłownie wszystko, nawet garaż i piwnicę. Obiecałam babci, że samochód umyję w piątek, bo nie miałam już na to siły. I tak zleciał mi czwartek. Podczas rozmawiania z Louisem prawie zasypiałam, a gdy chłopak to dostrzegł na początku zaczął się ze mnie śmiać, a następnie kazał mi iść spać, bo jest mu mnie szkoda. Tak więc za rozkazem swojego chłopaka poszłam spać. Tak mi się dobrze spało, że w piątek, czyli dzisiaj nie chciało mi się z łóżka wstać. Nie to, że nie byłam wyspana, bo muszę przyznać, że wyspałam się jak nigdy. Co prawda to prawda, ale po wysiłku człowiek lepiej śpi. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Nie mogłam uwierzyć, że może być tutaj tak czysto, aż się przeraziłam. Sprawdziłam, która jest godzina, dochodziła dopiero dziesiąta, więc jeszcze wcześnie. Babcia pewnie już szaleje na dole, a śniadanie jest dla mnie gotowe. Czy ja kiedykolwiek wstanę wcześniej niż moja kochana babcia i przygotuję dla niej posiłek ? Raczej nie, babcia to poranny ptaszek, a ja jej przeciwieństwo. Nienawidzę wcześnie wstawać. Pamiętam, gdy chodziłam do szkoły to tata zawsze mnie budził, a kiedy nie chciałam wstać to potrafił wylać mi na twarz szklankę zimnej wody. Co mnie od razu obudziło i myślałam, że wtedy go zabiję za to co mi zrobił. Fajne czasy, pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. Ześlizgnęłam się z ciepłego łóżka, wzięłam czyste ciuchy i kosmetyczkę, a następnie udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w krótkie, granatowe spodenki i białą koszulkę. Włosy spięłam w kucyka i wytuszowałam rzęsy. Odłożyłam kosmetyczkę do szafy, a następnie pościeliłam łóżko i otworzyłam okno. Zeszłam na dół i wchodząc do kuchni zobaczyłam babcię. Nie myliłam się mówiąc wcześniej, że śniadanie będzie gotowe.
- Dzień dobry babciu. - powiedziałam, gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia.
- Dzień dobry Jo. Jak się spało? Bo mi bardzo dobrze, chyba ten wczorajszy wysiłek tak na mnie wpłynął. - babcia uśmiechnęła się do mnie, a ja usiadłam przy stole.
- Mi również bardzo dobrze, aż jestem zdziwiona, bo odkąd tutaj jestem to jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tego łóżka i dobrze spać. Ale faktycznie wczorajszy wysiłek zdziałał cuda. - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach i nalałam sobie kawy do kubka i nałożyłam na talerz pysznej jajecznicy.
- Czyli to była dobra decyzja, aby wziąć się za sprzątanie? - zapytała babcia i usiadła obok mnie.
- Najlepsza. - odpowiedziałam.
Ustaliłyśmy z babcią, że ona posprząta po śniadaniu, a ja pójdę umyć samochód. Wolę to zrobić rano, bo znając mnie później nie będzie mi się chciało i będzie tak gorąco, że wtedy to już w ogóle nie będę miała ochoty na robienie czegokolwiek, a jeszcze obiecałam Dominice, że do niej wpadnę.
W końcu zebrałam się w sobie i wyszłam przed dom. Otworzyłam garaż i wyjechałam autem na podjazd. Wcześniej przygotowałam sobie wiaderko z wodą i płynem oraz węża ogrodowego podłączonego do kranu. Jeszcze tylko słuchawki do uszu i jestem gotowa do pracy.
Kiedy myłam samochód cały czas miałam wrażenie, że ktoś mi się przygląda. A gdy w końcu odwróciłam się to można było dostrzec przerażenie na mojej twarzy. Stał tam nie kto inny, a Łukasz. No tego już było za dużo, czy ten chłopak nie da mi spokoju? Stał po drugiej stronie ulicy, opary bokiem o samochód i patrzył na mnie z tym swoim fałszywym uśmieszkiem. Jak ja go nienawidzę.
- Cześć Jo. - powiedział i podszedł bliżej mnie. Ja automatycznie się od niego odsunęłam, nie chciałam aby stał tak blisko.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? - zapytał po chwili ciszy z mojej strony.
- A miałam? - zapytałam z irytacją w głosie.
- No miałaś zadzwonić, jak coś postanowisz. - odpowiedział i włożył okulary przeciwsłoneczne za kołnierzyk koszulki.
- Nie prawda. - odpowiedziałam stanowczo.
- Nie takim tonem, dziewczynko. - powiedział i przysunął się bliżej mnie, a ja od razu gdy zobaczyłam co się szykuje cofnęłam się w tył. Niestety nic mi to nie dało, bo natrafiłam na bok samochodu.
- Pytam jeszcze raz. Dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie, aby powiedzieć mi co postanowiłaś? - robi się nie ciekawie, jak ja mam stąd uciec. Myśl Jo, myśl.
- Powiedziałam ci, że nigdzie z tobą nie idę. Czy to nie jest wystarczająca odpowiedź dla ciebie? A teraz przepraszam, chciałabym dokończyć mycie samochodu. - powiedziałam i popatrzyłam w jego oczy. Po chwili odsunął się ode mnie, tak że mogłam przejść. Wzięłam do ręki wąż ogrodowy i zaczęłam spłukiwać pianę z samochodu. Łukasz cały czas mi się przyglądał dopóki nie skończyłam tej czynności.
- Nie podobam ci się? - zapytał, gdy składałam szlaufa. Teraz to ja już nie wiem co mam powiedzieć, czy on naprawdę myśli, że każda dziewczyna poleci na jego wygląd?
- Ja mam chłopaka Łukasz, którego bardzo kocham. Ile razy mam ci to powtarzać? - wyjaśniłam, po czym weszłam do garażu. Zdziwiłabym się, gdyby nie poszedł za mną.
- Przecież nie musi się o niczym dowiedzieć. - powiedział i stanął w przejściu, a ja położyłam węża na swoje poprzednie miejsce.
- A ile razy ja mam ci mówić, że nigdzie z tobą nie idę, co? - zapytałam i odwróciłam się do niego twarzą, nawet nie zauważyłam kiedy chłopak podszedł bliżej mnie.
- Ale będziemy się świetnie bawić, obiecuję. - oznajmił i położył swoje ręce na moich biodrach.
- Moja odpowiedź nadal brzmi nie, a teraz mógłbyś mnie puścić? - zapytałam. Chłopak na szczęście mnie puścił, więc mogłam spokojnie wrócić na zewnątrz. Gdy przechodziłam obok niego złapał mnie za ramię i mocno ścisnął.
- Puść mnie to boli. - powiedziałam i chciałam się wyrwać z jego objęć. Ale gdy bardziej ciągnęłam, on coraz mocniej zacieśniał uścisk, co nie było przyjemne, bo bardzo bolało.
- Jak mnie nie puścisz, w tym momencie zacznę krzyczeć, aż moja babcia tutaj przybiegnie. I jestem pewna, że nie chciałbyś aby zobaczyła cię w takiej sytuacji, znęcającego się nad jej wnuczką, więc lepiej mnie puść. - kiedy Łukasz usłyszał moje ostre słowa, natychmiast mnie puścił po czym szybko minął i wyszedł na zewnątrz. Bałam się o co może mu znowu chodzić, więc poszłam za nim. Jakie było moje szczęście, gdy zobaczyłam, jak wsiada do swojego samochodu i odjeżdża z piskiem opon. Można powiedzieć, że kamień spadł mi z serca w tym momencie. Nagle usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają z hukiem, a w nich stoi babcia. Zobaczyłam w jej oczach przerażenie i strach.
- Babciu? Co się stało? - zapytałam i podbiegłam bliżej.
- Nic się nie stało, myślałam że to ty gdzieś pojechałaś. Gdy usłyszałam te piski opon, myślałam, ze coś ci się stało. - wytłumaczyła, a ja od razu przytuliłam się do niej.
- Nic mi nie jest babciu, możesz być spokojna. - uśmiechnęłam się, a gdy tak się przytulałyśmy mogłam poczuć jak serce mocno bije. Musiała się nieźle zdenerwować, a nie powinna, nie w jej wieku.
- To dobrze. A kto to był?
- Co?
- Coś ty taka zamyślona dzisiaj Jo? Pytałam kto to był? - powtórzyła.
- Aaa  Łukasz.
- Łukasz? Mój rehabilitant? - zapytała, a ja kiwnęłam głową.
- Tak, chciał żebym poszła z nim na to wesele. Babciu czy faceci nie rozumieją najprostszych słów? Jeśli się mu mówi nie, to nie, ale on i tak nie daje za wygraną i przychodzi i błaga. No ile można? - przewróciłam oczami.
- Oj moja mała Jo. Tacy są mężczyźni, trzeba im powtarzać kilka razy, a do nich i tak nic nie dociera. - uśmiechnęła się babcia i weszłyśmy razem do domu. Łukasz to jest jakiś dziwny kilka razy już mu powiedziałam, że nigdzie z nim nie pójdę, a on śmie tutaj jeszcze przyjeżdżać i prosić mnie, co z nim jest nie tak? Weszłyśmy do kuchni, gdzie na stole czekała na nas pyszna zupa. Nie wiedziałam, że jest już dwunasta, a mi zeszło tyle z myciem samochodu.
Po obiedzie szybko posprzątałam i oznajmiłam babci, że idę do Domi, bo prosiła mnie abym pomogła jej w robieniu makijażu i fryzury. Wiem, że dopiero jutro jest ślub, ale przyjaciółka chciała żebyśmy zrobiły taką małą próbę i wypróbowały jej nowe kosmetyki. Babcia zgodziła się, a ja aż podskoczyłam z radości.
Po piętnastu minutach byłam pod domem przyjaciółki. Otworzył mi jej tata i powiedział, że Dominika jest u siebie na górze. Podziękowałam i gdy ściągnęłam buty pobiegłam na górę. Wchodząc do pokoju dostrzegłam przyjaciółkę siedzącą na łóżku i czytającą książkę. Miała w uszach słuchawki, więc mnie nie usłyszała gdy weszłam. Pomyślałam, że ją przestraszę. A co zrobiłam? Podeszłam bliżej łóżka, które stało naprzeciwko drzwi, i wskoczyłam na miejsce obok niej. Jej mina w tym momencie - bezcenna. Przerażenie pomieszane ze złością, a do tego mój śmiech. Gdy mnie zobaczyła, to chyba chciała mnie zabić, tak przynajmniej mogę wnioskować po jej minie.
- Zwariowałaś? - zapytała i wstała z łóżka, aby podnieść wcześniej upuszczoną książkę.
- Na twoim punkcie kochanie. - odpowiedziałam słodkim głosem i zaczęłam się tak głośno śmiać, że Domi stanęła nade mną, a ręce położyła sobie na biodrach i zaczęła kręcić głową na nie.
- Coś cie się w główce chyba przestawiło. - stwierdziła i odłożyła odtwarzacz razem z książką na biurko.
- Chyba tak. Znowu mnie Łukasz nawiedził.
- Co? - zapytała i odwróciła do mnie przodem. - Jak to? - dodała i zamknęła drzwi. Ja się już uspokoiłam i usiadłam na łóżku. Dom dołączyła do mnie i czekała, aż wyjaśnię jej tą sprawę. Opowiedziałam jej wszystko z najmniejszymi szczegółami. Obserwowałam jak twarz przyjaciółki zmieniała się z coraz to nowszymi informacjami, z przerażonej na złą.
- Jo, on cię nęka. - powiedziała, gdy skończyłam swoją opowieść.
- Wiem i co ja mam zrobić? On chce czegoś ode mnie, coś czego ja mu nie mogę dać i przede wszystkim nie chcę.
- Ale wiesz co jak on w ogóle śmie. Tyle razy już mu mówiłaś, że nigdzie z nim nie pójdziesz, a on robi takie akcje.
- No właśnie, dobrze że babcia o tym nie wie, bo jeszcze by zawału serca dostała. Boję się jej o tym powiedzieć, a ja on się dowie że jej o wszystkim powiedziałam to dopiero nie da mi żyć.
- A Louis wie?
- Pewnie, że wie, nie chcę go okłamywać. Szkoda, że go tutaj nie ma, wiedziałby co zrobić w takiej sytuacji, a ja nie bałabym się tak bardzo, jak teraz. - odpowiedziałam.
- Nie za ciekawie jest. - stwierdziła przyjaciółka, ale nie po to tutaj przyszłam.
- To co gdzie masz te kosmetyki? Robimy próbę? - zapytałam, nie chciałam psuć nam zabawy i też nie chciałam, aby mój zły humor przeszedł na nią. Zabrałyśmy się za robienie makijażu i fryzury. Postawiłyśmy na tradycyjnego koczka. Nie będzie przeszkadzał w tańcu, a przy takiej pogodzie jak ta, należy wiązać włosy do góry, wtedy nie jest tak gorąco. Na powieki najlepszy będzie cień w kolorze różu. Jako, że sukienka jest beżowa, róż będzie idealny. Do tego kilka bransoletek i śliczny naszyjnik oraz kolczyki do kompletu. Wszystko wygląda idealnie, a sukienka to po prostu cudo. Wiedziałam co kupić.
- Wyglądasz idealnie, aż jestem o ciebie zazdrosna. - powiedziałam, po czym zaczęłam odpinać zamek sukienki.
- Dlaczego?
- Bo jak cię zobaczy jakiś młody, przystojny kawaler to nie będę cię mieć już dla siebie. - wyjaśniłam, po czym udawałam że zaczynam płakać. Przyjaciółka uderzyła mnie w bok, a ja pomogłam jej ściągnąć sukienkę po czym zawiesiłam ją na wieszaku, a następnie włożyłam do szafy.
- Nie przesadzaj, nie jestem aż taka ładna.
- Co ty gadasz? Widziałaś siebie w lustrze? Jesteś piękna. - stwierdziłam.
- E tam.
- Żadne e tam tylko tak. A teraz co robimy, z tak pięknie rozpoczętym popołudniem? - zapytałam z uśmiechem.
- Najpierw zmyj mi ten makijaż, a potem możemy pójść do ogrodu i się trochę poopalać. Chociaż ty i tak jesteś już opalona, ale nie zaszkodzi ci jeszcze kilka promieni słońca.
- Ok, siadaj. - nakazałam. Zmyłam jej ten boski makijaż, a następnie razem z książkami w rękach udałyśmy się do ogrodu. Zrobiłyśmy sobie jeszcze zimną lemoniadę oraz wzięłyśmy kilka gałek lodów. Usiadłyśmy na leżakach przy basenie, także stopy zamoczyłyśmy w ciepłej wodzie. Zamiast czytać to zjadłyśmy nasze lody, a następnie przez cały czas gadałyśmy o głupotach, jak na nas dwie przystało. Nim się zorientowałam było już ciemno, a ja musiałam wracać do domu. Domi zaproponowała, że mnie odwiezie, na co zgodziłam się z miłą chęcią. Nie chciałam wracać po nocy do domu, jeszcze by mi się coś stało lub ktoś mnie napadł, nawet nie chcę o tym myśleć. Kacper zaoferował się, że pojedzie z nami, ponieważ stwierdził, że nie puści nas same. Oznajmił, że boi się o swoją siostrę i jej przyjaciółkę. Zaskoczył mnie tym, nie spodziewałabym się, że będę miała o nim całkiem inne zdanie, niż do tej pory.
Całą trójką wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy w stronę domu babci. Podjeżdżając bliżej zobaczyłam, że światło w kuchni się pali. Pewnie babcia jeszcze nie śpi. Podziękowałam Dominice i Kacprowi i wysiadłam z auta. Zapewniłam przyjaciółkę, że jutro przyjdę do niej i pomogę się jej przygotować. Pożegnałam się z nimi i weszłam do domu. Babcia siedziała w salonie i oglądała jakiś stary serial. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc podeszłam do niej i dałam jej tylko całusa w policzek, po czym życzyłam dobrej nocy. Wzięłam szybki prysznic i napisałam jeszcze do Louisa smsa, że bardzo go kocham i tęsknie. Chłopak nic mi nie odpisał, pewnie śpi, albo telefon mu się rozładował. Zamknęłam jeszcze okno i zasłoniłam zasłony. Z czystej ciekawości zobaczyłam czy nie ma tego kogoś po drugiej stronie ulicy. Na szczęście nikt tam nie stał. Położyłam się do łóżka, zgasiłam lampkę i szybko zasnęłam. Tej nocy śniło mi się, że Louis jest blisko mnie i mówi jak to mnie kocha i od czasu do czasu całuje. Chciałabym, żeby ten sen się spełnił, bardzo bym chciała, ale wiem że tak niestety nie będzie, a Lou jest tysiące kilometrów ode mnie.

_________________________________________________________________________________

Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem, jesteście wspaniali. Mimo tych beznadziejnych rozdziałów jesteście ze mną i za to Was uwielbiam. Dzięki :)
Miłego weekendu :)

6 komentarzy:

  1. świetnie piszesz <3
    Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam. Obserwuję i liczę na obserwowanie <3
    http://you-are-the-life-to-my-soul.blogspot.com/
    Pozdrawiam xd

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniałee ! Jakie beznadziejne! Ty chyba sama się oszukujesz! Ten Łukasz ,dziwny jest nie rozumie co się do niego mówi :D
    Pozdrawiam :D czekam na następny rozdział! (PS.CHCĘ LOUISA JUŻ) XD http://followyourheart12.blogspot.com/ jak chcesz wpadnij :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakich beznadziejnych ja się pytam?! Są fantastyczne. :) Nigdy nie mogę doczekać się dalszego ciągu :)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  4. Beznadziejne?!? Kobieto, ty się słyszysz?!? Przecież ten blog jest świetny, zdecydowanie mój ulubiony.
    A co do rozdziału, to trzyma emocje. Tyle tajemnic i wszystko związane z 1 chłopakiem. Mam nadzieję, że akcja będzie kontynuowana i że szybko dodasz nexta.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram Olę. To jest super. Trochę wiary w siebie!
      Łukasz jest od dawna na liście osób, które zamierzam usmażyć, poćwiartować i co tylko się da. Mam nadzieję, że Domi i Jo nie pójdą na to całe wesele.
      Czekam na następny rozdział i przepraszam, że tak długo nie komentowałam (brak Internetu i te sprawy),
      Anonimek <3
      PS. LouLou, I miss you...

      Usuń
    2. Popieram anonimkateż nie chcę żeby Jo i Dominika poszły na to wesele
      Ale jestem ciekawa ci się stanie w kolejnym rozdziale
      Ten rozdział jest super czekam na następny:-)

      Usuń