wtorek, 14 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 54.

Wysiadłam z auta, a zaraz obok mnie pojawił się Louis. Zastanawiam się gdzie my właściwie jesteśmy. Plaża jest prawie pusta, nie licząc kilku osób spokojnie sobie leżących na kocach.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam Louisa, a ten przypatrywał mi się, jakby chciał coś odczytać z mojej twarzy, może reakcje, a może to czy nadal jestem na niego zła.
- W Brighton. Pomyślałem, że moglibyśmy zrobić sobie piknik na plaży. - odpowiedział niepewnym głosem.
- I to jest ta niespodzianka? - zapytałam głosem pełnym ekscytacji. 
- Tak, podoba ci się? - niepewnie popatrzył na mnie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam w usta.
- Pewnie, że tak. - odpowiedziałam, a Louisowi chyba kamień spadł z serca, bo odetchnął z ulgą.
- To w takim razie chodźmy. - powiedział i poszedł w stronę bagażnika. Po chwili wyciągnął koszyk piknikowy i koc w niebieską kratkę.
- Ty to wszystko zaplanowałeś. - stwierdziłam, gdy schodziliśmy po schodkach na plażę.
- To znaczy ja to wczoraj, a raczej dzisiaj nad ranem wymyśliłem, gdy pewna pijana dziewczyna do mnie zadzwoniła i powiedziała że dostała się na studia. Więc pomyślałem, że trzeba to jakoś uczcić. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko. - A jedzenie przygotowała dla nas moja mama, która z resztą chciałaby cię znowu zobaczyć. Stwierdziła, że bardzo się za tobą stęskniła. - powiedział z uśmiechem na ustach wspominając swoją mamę. Widać, że bardzo ją kocha.
- Chętnie zobaczę się z twoją mamą, ale może nie dzisiaj co? Dziś mamy lepsze rzeczy do roboty. - stwierdziłam uśmiechając się, a gdy byliśmy już na pisaku puściłam dłoń Louisa i ściągnęłam buty. Chłopak zrobił to samo, ja wzięłam nasze buty, a Lou niósł koszyk ze smakołykami i koc.
- Może tutaj. - zaproponowałam, gdy byliśmy już w miarę daleko od ciekawskich spojrzeń ludzi przechadzających się po promenadzie.
- Ok. - odpowiedział Lou. Odłożył koszyk na ziemię i rozłożył dla nas koc. Usiedliśmy na nim, a chłopak od razu zabrał się za rozpakowywanie zawartości koszyczka. Jestem ciekawa co nam tam pani Jay przygotowała pysznego. Znając ją to będzie coś co na pewno będzie mi smakować. Kanapki, sok pomarańczowy, a nawet truskawki w plastikowej i zamykanej wieczkiem miseczce. Uśmiechnęłam się i powiedziałam do Louisa.
- Twoja mama jest niesamowita. - i zaczęłam otwierać truskawki. Wzięłam jedną, po czym nachyliłam się w stroną chłopaka i włożyłam mu owoc do ust. Uśmiechnął się i powiedział między kęsami.
- Pyszna. - i zrobił to samo co ja tylko, że w moją stronę.
- Pyszna. - powtórzyłam jego słowa. Zaczęliśmy się na zmianę karmić rożnymi pysznościami. Nawet dostrzegłam sałatkę owocową z przeróżnych owoców. Ja nie wiem jak pani Jay to robi, że potrafi przygotować coś tak pysznego, a w dodatku moje ulubione przysmaki. W międzyczasie Louis zmienił swoje miejsce siedzenia i zamiast siedzieć po mojej prawej stronie siadł za mną, także ja byłam między jego nogami i opierałam się o jego tors, a on położył głowę na moim ramieniu, objął mnie ramionami i oboje patrzyliśmy w stronę morza.
- Jak zareagowali twoi rodzice, gdy cię wczoraj zobaczyli? - zapytał, gdy zajadaliśmy się kanapkami z szynką i serem.
- Ucieszyli się, mama oczywiście płakała, a tata był nieco zaskoczony. - odpowiedziałam i ugryzłam kawałek kanapki, muszę powiedzieć, że są niezłe.
- A Max? - dopytywał chłopak.
- Max to wariat jeden. Zaczął tak głośno krzyczeć, gdy tylko mnie zobaczył, że aż się przestraszyłam, że to dziecko ma w sobie tyle siły. - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie powitania mnie w domu przez Maxa.
- Jest niesamowity. A dzisiaj rano powiedział mi, że specjalnie na twój przyjazd robił babki z piasku.
- To prawda, chyba wyczuł, że przyjeżdżam. - odpowiedziałam i upiłam łyk soku podanego przez chłopaka w plastikowym kubku.
- Jo, a o co chodziło z tymi studiami? Ty faktycznie się dostałaś, czy tylko tak mi powiedziałaś. No wiesz nie chodzi o to, że ja ci nie wierze, bo wierze ci bezgranicznie, ale byłaś pijana a ludzie gdy są pijani mówią różne dziwne rzeczy. - odwróciłam się do niego i popatrzyłam w oczy, które aktualnie przypatrywały się mi.
- A wiesz, że ludzie którzy są pijani zawsze mówią prawdę ? - zapytałam i wróciłam do swojej poprzedniej pozycji.
- Czyli to prawda? Dostałaś się na studia? - zapytał z niedowierzaniem w głosie.
- Aha. - tylko tyle odpowiedziałam, nagle poczułam jak Lou mnie podnosi i sadza sobie na kolanach.
- Tak się cieszę. Gratuluje. - powiedział, po czym mnie długo i namiętnie pocałował. On się chyba bardziej cieszy ode mnie. - To którą uczelnię wybrałaś?
- Jeszcze żadnej. Na razie złożyłam papiery na uczelnię w Doncaster. - odpowiedziałam.
- Tylko? - zapytał ze smutkiem w głosie.
- Nie.
- Czyli?
- Tata zamiast mnie złożył też na tę w Londynie, na tę co ty chodzisz. - wytłumaczyłam, a Louis otworzył szeroko usta ze zdziwienia.
- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem w głosie.
- Tak. Nawet nie wiesz jaka ja byłam na niego zła za to co zrobił.
- Dlaczego? - zapytał i puścił mnie. Usiadłam na przeciwko niego po turecku, chłopak zrobił to samo.
- Nie chodzi o to, że się nie cieszyłam. Byłam zła za to, że za moimi plecami zrobił coś takiego. Bo wiesz na początku zakładałam, że będę chodzić na uczelnię w Doncaster, a nie w Londynie. Mniejsze koszty i tak dalej. A potem pojawiłeś się ty i tak sobie pomyślałam, że może złożyłabym papiery na twoją uczelnię. Ale potem była ta przeprowadzka, mój wyjazd i jakoś tak mi to wyleciało z głowy. - wyjaśniłam.
- Na szczęście twój tata pomyślał o wszystkim. - Lou uśmiechnął się.
- Właśnie, pomyślał  o wszystkim. - dodałam nieco ciszej.
- Co masz na myśli? Co się stało? - dopytywał.
- Mój tata pomyślał o wszystkim i zaproponował mi wczoraj, że mógłby nam wynająć mieszkanie, no wiesz abyśmy zamieszkali razem.
- Co? - zapytał zaskoczony.
- Bo ja powiedziałam, że nie chcę iść na uczelnie w Londynie. Za daleko od domu, a po drugie to za duże koszty. Ale gdy tata powiedział mi, że dostał w miarę dobrze płatną pracę to sam pomyślał o tym mieszkaniu. - odpowiedziałam.
- Czyli, że moglibyśmy razem zamieszkać i razem studiować na jednej uczelni? - zapytał z jeszcze większym niedowierzaniem w głosie. Kiwnęłam tylko głową, a Louis nagle wstał pociągnął mnie w górę i teraz staliśmy twarzą w twarz.
- Tak się cieszę, a co ty na to? - zapytał.
- Też się ucieszyłam, ale chciałam z tobą porozmawiać i zapytać co ty o tym myślisz. - powiedziałam.
- Oczywiście, że się zgadzam. Wyobrażasz sobie? Całe mieszkanie dla siebie i miałbym ciebie całe dnie i noce. No oczywiście nie wliczając zajęć. - odpowiedział z niesamowicie wielkim uśmiechem na ustach.
- Tak? Bo ja już się bałam, że się nie zgodzisz.
- Dlaczego miałbym się nie zgodzić? Twój tata jest niesamowity. Muszę mu podziękować. - powiedział, po czym wziął mnie w ramiona i najpierw mocno do siebie przytulił, a potem długo pocałował, aż brakowało nam tchu.
- To w takim razie załatwione. - uśmiechnęłam się. - Będę musiała w tym tygodniu jechać do Londynu, aby załatwić wszystkie sprawy na uczelni. Pojedziesz ze mną? - zapytałam i zamrugałam ślicznie oczami.
- Oczywiście. Pokaże ci uczelnię i możemy poszukać jakiegoś fajnego mieszkania w pobliżu uczelni. - odpowiedział z uśmiechem na ustach. Dzisiaj to ten uśmiech mu z ust do końca dnia nie będzie schodził. Tak bardzo się cieszę, że tak właśnie zareagował. W sumie mógł powiedzieć, że się nie zgadza i nie ma takiej opcji ze wspólnego zamieszkania, a tu proszę jak mnie pozytywnie zaskoczył.
- Ale zostaje jeszcze sprawa moich rodziców. - powiedział, gdy usiedliśmy na kocu, w takiej samej pozycji jak wcześniej - ja między jego nogami.
- Co masz dokładnie na myśli? - zapytałam. Już miałam się uśmiechnąć, bo wiedziałam o co chodzi, ale zachowałam kamienny wyraz twarzy i nie dałam po sobie nic poznać.
- Czy się zgodzą, na nasze wspólne zamieszkanie, czy nie. - wyjaśnił.
- Tym się nie przejmuj. Mój tata już to załatwił, masz pozwolenie. - odpowiedziałam.
- Serio? Twój tata jest naprawdę niesamowity. - dodał.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziałam z uśmiechem. Kiedy omówiliśmy to jak będzie wyglądało nasze wspólne mieszkanie, to co nam się podoba i tak naprawdę jak będzie ono wyglądało, o wystrój, o kolory ścian i tak dalej to z uśmiechami na ustach zjedliśmy wszystko co było w koszyku. Po wszystkim postanowiliśmy, że trochę się przejdziemy i pozwiedzamy miasteczko. Zanieśliśmy rzeczy do samochodu, ubraliśmy buty i wybraliśmy się w stronę promenady. Trzymając się za ręce i ciesząc się swoim towarzystwem przechadzaliśmy się po uliczkach. Niekiedy robiliśmy sobie zdjęcia na tle różnych pięknych i niezwykłych widoków czy zabytków. Czułam się tam jakbyśmy byli tylko my i nikt poza nami. To miasteczko ma chyba w sobie coś takiego co przyciąga do niego turystów, bo gdzie nie poszliśmy tam pary uśmiechające się do siebie, trzymające się za ręce, widać że kochające się nawzajem.
- Pięknie co nie? - zapytał Lou, gdy weszliśmy na molo. Po obu stronach znajdowało się morze, a my stanęliśmy sobie przy barierce. Lou stanął za mną i objął mnie ramionami i przytulił do siebie. Ja stałam do niego tyłem, dotykając plecami jego torsu.
- Bardzo. - odpowiedziałam. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że w nocy też tutaj potrafi być tak pięknie.
- Tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy tutaj przyjechać w następny weekend. Wynająć jakiś domek blisko plaży i spędzić ze sobą dwa dni, co ty na to? - zapytał. Odwróciłam się do niego, moje plecy dotykały barierki, a Lou trzymał swoje dłonie na moich biodrach.
- Jestem za. - odpowiedziałam i pocałowałam go w usta. Chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu. Nie obchodziło mnie to, że prawie cały czas spędzamy ze sobą czas. Dla mnie czas spędzony przy jego boku to najlepszy czas w moim życiu. Kocham tego chłopaka, mimo tego że czasem mnie tak bardzo denerwuje, że mam ochotę go udusić. Ale gdy robi mi takie niespodzianki i gdy nawet trzymamy się za ręce, czy nawet wtedy gdy mnie obejmuje w pasie, albo chociaż dotyka to wiem, że nie oddałabym takich chwil nikomu.

_______________________________________________________________________________
Tu macie molo w Brighton nocą, a  tu promenadę i plażę.

Pewnie się cieszycie że Louis tak zareagował na wieść o wspólnym mieszkaniu, co nie? Bo ja bardzo :)
Tak jak obiecałam napiszę Wam o co chodzi z tą moją niespodzianką. Więc w czwartek są moje urodziny, aż wstyd się przyznać które, dlatego nie napiszę hahaha :) Ale wracając, z tej okazji chciałabym Wam dać prezent w postaci dwóch rozdziałów, co Wy na to? Zgadzacie się?
Pierwszy rozdział dodam o 13, a drugi około 20. Żebyście mieli czas na skomentowanie tego pierwszego :)
Jakbyście mieli jakieś pytania, to śmiało piszcie :)  ASK lub TWITTER albo jak Wam wygodniej w komentarzu :)
Do czwartku :)

4 komentarze:

  1. Oni są tacy uroczy <33
    Twoja niespodzianka jest zacna :)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu duzo mówic zajebisty! Czekam nn.! Tak w ogóle to czytalam tego bloga 3 razy ;o jedt megaa <3 mam nadzieje ze wydarzy sue cos 'ciekawgo' na tym wyjezdzie mniedzy Lou i Jo xd dobra ja juz lepiej nie pisz

    ~~Veri

    OdpowiedzUsuń
  3. Sorry, że komentjluje to dopiero teraz (tu powinnam załaczyć masę powodów, ale tylko zmarnuje mój i Twój czas). Na prawdę przepraszam. Miałam skomentować wczoraj, ale jestem cały dzień siedziałam przed TV a w nocy się uczyłam.
    Przechodząc do konkretów:rozdział jest bajeczny. Pojechać na plażę z ukochanym i spędzić miły dzień.
    Szczerze mówiąc ten rozdział uswiadomił mi jedną ważną rzecz- czemu nie wprowadziłaś (ani chyba nie wprowadzisz) 1D jako zespół.
    Jo zwariowałaby bez Louisa i odwrotnie.
    No nwm co moge jeszcze napisac wiec szybko czytam dalej.
    Ola

    OdpowiedzUsuń