środa, 29 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 63.

Bar był nie duży. Wnętrze było przytulne, ściany koloru białego i mnóstwo drewnianych stolików. Zajęliśmy miejsce blisko okna, z którego można było zobaczyć stadion i ruchliwą ulicę. Posadziłam Maxa między nami na brązowej kanapie, ściągnęłam mu czapkę z głowy i wyjęłam z torebki resztkę soku, aby mały się napił. Gdy tylko zobaczył co mam w ręce zaczął wić się na kanapie jakby miał coś w tyłku, w końcu wręczyłam mu butelkę i wypił resztę napoju, po czym odstawił ją na stole. Aby nikt nie widział włożyłam ją do torebki, bo jestem pewna że nie można przychodzić tutaj z własnym jedzeniem czy napojem, więc wolałam uniknąć nieprzyjemnej sytuacji.
- Na co macie ochotę? - zapytał Louis po chwili ciszy, gdy przeglądał kartę.
- Na frytki. - odpowiedział mały, a Lou popatrzył na niego i uśmiechnął się promiennie.
- Oczywiście. Jo? - zwrócił się do mnie.
- Hamburger i frytki, tak jak obiecałeś? - tym razem to ja zapytałam, a Lou kiwnął głową i zaśmiał się.
- Ok. - odpowiedział. Po chwili przy naszym stoliku zjawiła się kelnerka. Blond włosy związane miała w wysokiego kucyka. W krótkiej czarnej spódniczce i białej bluzce chyba trochę za bardzo odkrywającej dekolt przypatrywała się Louisowi. Na mnie nawet nie popatrzyła, w tamtym momencie chciałam wstać i wyrwać jej z głowy te blond kudły, ale na szczęście, albo na nieszczęście powstrzymałam się.
- Mogę przyjąć zamówienie? - zapytała piskliwym głosem.
- Oczywiście. - odpowiedziałam i właśnie wtedy zwróciła na mnie swój wzrok. Zjechała mnie wzrokiem od góry do dołu i na jej ustach zagościł pełen ironii uśmiech.
- Poprosimy dwa razy hamburgera z frytkami i jedne małe frytki, dla tego tutaj przystojniaka. - powiedział Louis i wskazał ręką na Maxa, który bawił się kartą. I jednocześnie przerwał nasze zabijanie się wzrokiem. Naprawdę gdyby wzrok umiał zabijać, jestem pewna że laska leżałaby martwa na podłodze.
- Coś do picia? - zapytała.
- Dwa razy cola. - odpowiedziałam. Kiwnęła tylko głową i uśmiechnęła się do Louisa. Już miałam wstać od stołu, aby coś jej zrobić, gdy odwróciła się do nas tyłem i odeszła w stronę baru. Popatrzyłam na Louisa, siedzącego naprzeciwko mnie, który patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Tak jakby chciał wybadać moją reakcję na to co przed chwilą się zdarzyło.
- Jo? - zapytał niepewnie. Otrząsnęłam się i podniosłam lekko głową dając znak, że słucham go.
- Co się dzieje? To wyglądało tak jakbyś chciała ją zabić wzrokiem. - powiedział, a mi szczęka opadła na ziemię.
- Nie, wydawało ci się. - odpowiedziałam i próbowałam podziać gdzieś indziej wzrok.
- Jesteś zazdrosna, prawda? - zapytał i przybliżył się do stołu, także łokcie miał oparte na stole, a brodę oparł na splecionych dłoniach.
- Co? Ja zazdrosna? Chyba ci się coś pomyliło. - odpowiedziałam, ale wiem że Lou zorientował się iż to było kłamstwo, bo rumieniec na policzkach mnie zdradził.
- Jesteś zazdrosna, widzę to. - oznajmił i palcem wskazującym zaczął masować swoją dolną wargę.
- No dobra i co z tego? - zapytałam, a Lou uśmiechnął się tryumfalnie. - Widziałeś jak ona na ciebie patrzyła? - dodałam.
- Nie, bo przez cały czas patrzyłem się na ciebie. Jo, mnie naprawdę nie obchodzą inne dziewczyny. Ty jesteś najważniejsza i tylko ty się liczysz, bo to ciebie kocham wariatko. - wyjaśnił i wziął moją dłoń w swoją i splótł nasze palce ze sobą. Uśmiechnęłam się nieśmiało do niego i popatrzyłam w oczy. Widziałam w nich miłość, którą mnie darzył i wiedziałam że to co przed chwilą powiedział było w stu procentach prawdą. Nasze czułe gesty przerwała nieszczęsna kelnerka, która przyniosła nasze napoje. Widziałam jak zauważyła nasze splecione ze sobą palce i tylko fuknęła na to, po czym odwróciła się i kołysząc biodrami oddaliła się w stronę baru. I dobrze pomyślałam, nie masz szans u niego. On jest mój i właśnie przed chwilą wyznał mi miłość.
- Co robisz dziś wieczorem? - zapytał, po chwili ciszy panującej między nami.
- Opiekuję się Maxem, bo rodzice pojechali na jakiś pogrzeb. - wyjaśniłam.
- Czyli siedzisz sama? - kiwnęłam głową.
- Chcesz wpaść? Nie wiem o której rodzice wrócą, ale pewnie w nocy. - zaproponowałam i widziałam jak na twarzy chłopaka zagościł ogromny uśmiech.
- Pewnie, że chcę. - odpowiedział.
- No to jesteśmy umówieni. - dodałam. - A teraz przepraszam, ale muszę iść do ubikacji. Popatrzysz na Maxa? - Lou tylko kiwnął głową, a ja szybkim krokiem udałam się do toalety.
Gdy wróciłam do stolika zobaczyłam, że nasze zamówienia są już gotowe, a ta jędzowata kelnerka właśnie pochyla się nad moim chłopakiem, któremu to się zbytnio nie podoba.
- Już jestem. - powiedziałam i zajęłam swoje miejsce. Widziałam jak blondi podskakuje, a Lou odetchnął z ulgą, gdy mnie zobaczył. Posłałam mu uspokajający uśmiech i powiedziałam.
- Dziękujemy pani za zamówienia. Może pani już sobie pójść. - wiem, że to było mało kulturalne, ale co miałam poradzić. Chciałam, aby jak najszybciej się ulotniła i wzięła te plastikowe coś co zdobiło, a raczej szpeciło jej klatkę piersiową z dala od nas.
- Smacznego. - życzyła nam tym swoim piskliwym głosem i oddaliła się.
- Dziękuję. - mruknął Louis w moją stronę.
- Nie ma za co. Nie będzie mi podrywać mojego chłopaka. To co jest moje, zawsze będę tego bronić. - wyjaśniłam i ugryzłam kawałek hamburgera.
- Walczyłaś o mnie jak lwica. - powiedział i zjadł jedną frytkę ze swojego talerza.
- To co moje należy tylko i wyłącznie do mnie. - odpowiedziałam, a Lou uśmiechnął się do mnie i wziął się za swojego hamburgera.
Muszę przyznać, że mimo beznadziejnej obsługi, jedzenie mają tutaj pyszne. Niby fast foody, ale pycha. Maxowi frytki bardzo smakowały, bo zjadł wszystkie które miał na talerzu.
- Moja mama nie byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się o tym co właśnie zjedliśmy. - powiedziałam Louisowi, gdy zbieraliśmy się do wyjścia. Chłopak wcześniej zapłacił tej samej kelnerce, która na szczęście już nie przybliżała się do niego.
- Dlaczego? - zapytał, gdy otwierał przede mną drzwi i mogłam z bratem za rękę wyjść z baru.
- Moja mama nie toleruje fast foodów. Mówi, że to sama chemia tam się znajduje i jeszcze jakieś inne składniki, których teraz nazw nie pamiętam. - wyjaśniłam, a Lou wziął Maxa na ręce, a drugą dłoń złapał moją i splótł nasze palce razem.
- W sumie ma racje. - odpowiedział, gdy staliśmy na przejściu dla pieszych czekając, aż zapali się zielone światło.
- Wiem, ale czasem można zjeść jednego hamburgera i nic się człowiekowi nie stanie. - odpowiedziałam i ruszyliśmy.
- Już się boję, jak zamieszkamy razem to pewnie będziemy jedli fast foody codziennie. - powiedział, gdy znaleźliśmy się po drugiej stronie na chodniku i szliśmy w stronę parkingu.
- Dlaczego tak myślisz? Będziemy gotować różne pyszne smakołyki i mogę cię zapewnić, że nie będą to fast foody. - powiedziałam, a Lou popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- Tylko, że ja nie umiem gotować. - oznajmił smutno i  postawił Maxa przy moim samochodzie.
- Ale ja umiem, nie bój się damy radę. - odpowiedziałam i znalazłam w torebce kluczyki do auta, po czym nacisnęłam guzik otwierający.
- To dobrze. - Lou odetchnął z ulgą i włożył Maxa do fotelika.
- Bardzo dobrze. To co jedziemy do mnie? - zapytałam, a chłopak tylko kiwnął głową. Dał mi szybkiego całusa w policzek i poszedł do swojego samochodu.
Wsiadłam do środka, odpaliłam silnik, zapięłam pasy bezpieczeństwa i wycofałam, a następnie ruszyłam w stronę domu. Podczas drogi co chwila patrzyłam w lusterko wsteczne, sprawdzając czy Lou jedzie za mną. Cały czas go widziałam, ale gdy na skrzyżowaniu skręciłam w prawo jego samochód zniknął. Może pomylił drogę albo coś się stało. Jakby to była pierwsza opcja, zadzwoniłby do mnie i spytał się co i jak, ale mój telefon milczał. Trudno, zadzwonię do niego jak dojadę do domu. Nie chcę spowodować wypadku, rozmawiając przez telefon.
Dojechałam do domu i wjechałam na podjazd. Zgasiłam silnik, odpięłam pasy i wysiadłam z auta. Popatrzyłam na tylne siedzenie i to co zobaczyłam wywołało na mojej twarzy niesamowity uśmiech. Max spał z opartą głową o zagłówek fotelika. Wyglądał tak słodko i niewinnie, że aż mi się serce krajało iż muszę go wyciągnąć, bo przecież nie zostawię dziecka samego w samochodzie. Gdy próbowałam go wyciągnąć na podjeździe obok mojego samochodu pojawił się czarny obiekt, a ja już wiedziałam skąd go znam. Lou podszedł do mnie i gdy zobaczył co próbuje zrobić uśmiechnął się i mi pomógł.
- Idź otwórz dom, a ja go wezmę. - szepnął do mnie, a ja szybko wzięłam torebkę z przedniego siedzenia i pobiegłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi na oścież, w których po chwili pojawił się Louis ze śpiącym Maxem na rękach. Nakazałam, aby poszedł na górę do jego pokoju, co chłopak zrobił. Zamknęłam za nimi drzwi i ruszyłam za Louisem na górę. Weszliśmy do pokoju małego, a ja od razu przebrałam go w pidżamkę. Niby już jest ósma wieczór i to nie jest jeszcze pora na sen dla małego, ale skoro padł dziś wcześniej to nie mam wyboru. Gdy ja zajmowałam się bratem Louis powiedział, że idzie na dół, aby pozamykać samochody i drzwi wejściowe. Przytaknęłam mu i wróciłam do rozbierania brata.
Po kilku minutach zeszłam na dół i w salonie zastałam Louisa siedzącego na fotelu i oglądającego telewizję. Na stole zauważyłam kilka paczek jakichś smakołyków.
- Skąd to masz? - zapytałam, a Lou aż podskoczył, bo wcześniej nie zauważył mnie jak weszłam do salonu.
- Jo, ale mnie przestraszyłaś. Ze sklepu, wstąpiłem po drodze. - wyjaśnił, gdy stanęłam obok niego.
- No właśnie, bo jechałeś za mną, a potem nagle mi zniknąłeś. - powiedziałam.
- Wstąpiłem na chwilę do sklepu. Pomyślałem, że możemy coś przekąsić. - odpowiedział i przyciągnął mnie blisko siebie, także usiadłam bokiem na jego kolanach.
- No oczywiście, a potem będę taka gruba że nie będziesz mnie chciał. - zażartowałam i poklepałam go w klatkę piersiową.
- Ja zawsze będę cię chciał, dla mnie jesteś idealna. - powiedział, a ja popatrzyłam w jego oczy. On to mówił z taką powagą jak nigdy i co najlepsze to była cała prawda. Bo patrząc mi w oczy mówił takie rzeczy, to ja nie miałam już wątpliwości, że ten chłopak mnie kocha, naprawdę kocha.
- Kocham cię. - szepnęłam, po czym nachyliłam się i pocałowałam w usta. Chłopak odwzajemnił mój gest i złapał mnie obiema rękami za biodra, także teraz siedziałam na nim okrakiem. Złapałam jego twarz w obie swoje dłonie, a jego ręce wędrowały po całych moich plecach.
- Louis. - sapnęłam, gdy nasze usta zwolniły atak na siebie.
- Csii. - mruknął. - Nic nie mów, daj mi się całować.
- Ale Lou. - próbowałam jeszcze raz mu powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa, bo dalej mnie całował.
- Jo, uspokój się, całuj mnie. - mruknął. Jaki on dzisiaj władczy i stawiający warunki. No dobrze skoro tak bardzo tego chcesz, to nie ma problemu. Naparłam mocniej na niego, na co odpowiedział mi gardłowym jęknięciem. uśmiechnęłam się do siebie i ponowiłam atak na niego. Zaczęłam też ruszać biodrami, co myślę że doprowadzało go do szaleństwa, bo im mocniejsze wykonywałam ruchy, chłopak coraz głośniejsze wydawał jęki. Jeśli tak chcesz Tomlinson, to nie ma problemu. Mówisz i masz, pomyślałam. Włożyłam dłonie pod jego koszulkę i zaczęłam kręcić kółka na gołej skórze brzucha. Lou włożył swoje dłonie pod moją koszulkę i jechał nimi w górę, aż dotarł do piersi. Zaczął je lekko ściskać, a ja poczułam nieznane dotąd mi uczucie, które bezpośrednio dotarło do pewnych miejsc w moich ciele, tam na dole. Zjechałam dłonią w dół, gdzie mogłam poczuć, przez materiał spodni lekkie wybrzuszenie. O mamo, nie wiedziałam czy ja tak na niego działam czy co, ale muszę powiedzieć że podoba mi się to. Zaczęłam go dotykać przez materiał spodni, a Louis jęknął w moje usta.
- Jo. - wysapał między pocałunkami.
- Csii. - teraz to ja nie dałam mu dojść do słowa. Coraz bardziej naciskałam opuszkami palców na wybrzuszenie.
- Kurwa. - odezwał się Louis, gdy mocniej go ścisnęłam.
- Podoba ci się? - zapytałam.
- Czy mi się podoba? Jezu Jo, jesteś wspaniała. - odpowiedział i znowu zaatakował moje usta, a ja ponowiłam swoje ruchy.
- Jo, błagam cię przestań. - szepnął wprost do moich ust i wtedy otworzył oczy. Przypatrywałam się jego niebieskim tęczówkom, które teraz wydawały mi się bardziej intensywne niż wcześniej. Przestałam na chwilę tak jak mnie poprosił, a chłopak odetchnął z ulgą.
- Jo, kocham cię. Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział, a ja zastanawiałam się przez chwilę dlaczego tak mi teraz powiedział. Czy dzięki temu co mu przed chwilą zrobiłam, czy mówi to z serca, ale jestem pewna że druga opcja, bo już wcześniej mnie zapewnił, że kocha mnie bardzo mocno. Nawet w tym barze, gdy blond kelnerka pożerała go wzrokiem on nawet na nią nie spojrzał, tylko cały czas wzrok miał wbity we mnie. Lub gdy wróciłam z toalety, a ta laska praktycznie wisiała nad nim, a on miał przerażenie wymalowane na twarzy i gdy zobaczyłam jego ulgę gdy wróciłam. Teraz wiem, że kocham tego chłopaka, a on kocha mnie i też wiem że jestem gotowa, aby oddać mu się cała.

_________________________________________________________________________________
Prosiłam Was kiedyś, że jak macie jakieś pytania możecie śmiało je mi zadawać na asku. I nadal tak jest.
Mój ask: www.ask.fm/nutellaenutella   lub twitter:  www.twitter.com/nutellaenutella

10 komentarzy = następny rozdział 

A na koniec bardziej z przyjemnych rzeczy. Chciałabym zaprosić Was na bloga pewnej dziewczyny. Czytelniczki mojego bloga, która za moją skromną namową założyła własnego. Jest już prolog. Więc jeśli chcecie przeczytajcie i napiszcie komentarz co sądzicie. A może historia przypadnie Wam do gustu i zaczniecie częściej odwiedzać tego bloga?
Oto adres: http://wszystko-i-nic-one-direction.blogspot.com/

Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, a szczególnie Anonimkowi, którego komentarz rozbawił mnie tym razem do łez, aż moja mama pytała się co się ze mną dzieje. Więc wiedz, że wzbudziłaś podejrzenia mojej mamy co ja tam w tym internecie przeczytałam :)

Jeszcze raz dzięki i do następnego :)

13 komentarzy:

  1. Rozdział megaa, jak zawsze! Zaskoczyłaś mnie z tą sceną, ale spoko. Bardzo dziękuje na to, ze udostepniłaa mojego bloga i oczywiscie zapraszam <3 czekam na nastepny.
    ~~Veriu

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę. Ja wzbudzałam podejrzenia.
    A wracając do Twojego wyroku, sąd uznał go za wykonany. Miejmy nadzieję, że zostaniesz wzorowym obywatelem.
    No i nie mam kompletnie ,,weny" czy czegoś tam, co pomogłoby mi napisać jakiś fajny komentarz. Dlatego załączam fragmencik mojej... autobiografii (bo ciężko to nazwać czymś innym).
    ,,Para Idealna ma się idealnie - myślał Anonimek - i co by tu jeszcze napisać? Czekam NN? Nie, zbyt oklepane. Pozdrowionka? Brzmi głupio. Lovciam tego bloga? To tym bardziej nie. A może...
    Jej rozmyślania przerwał..."
    No właśnie, kto? C.D.N. Dum dum duuuuumm *to miała być dramatyczna muzyka, ale coś nie wyszło*

    No to do dna... Tfu, do następnego.
    Czołem,
    Anonimek

    OdpowiedzUsuń
  3. PS Przypomniało mi się, że zapomniałam dodać dłuuuuuugaśnej recenzji rozdziału, którą, notabene, powinien zawierać każdy komentarz : TO JEST SUPER. Kropka.
    Anonimek

    OdpowiedzUsuń
  4. Szykuje się BARDZO ciekawy rozdział :D
    Oczywiście, nie żeby poprzednie były nudne. ;) blog jest świetny, dość systematycznie dodawane rozdziały, i to mi się podoba :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następy?

    OdpowiedzUsuń
  6. oby była jakaś grubsza akcja ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zwykle fantastyczny, a ja mam pytanie co z tym koncertem , bo już dawno mają bilety a koncertu nie ma . Życzę powodzenia, ale tobie jest chyba nie potrzebne bo masz talent. /Domelek ;#

    OdpowiedzUsuń
  8. Sama bym tą laskę powyciągała za te jej blond kudły :)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę że by więcej osób dodawało komentarze gdyby nie musieli

    OdpowiedzUsuń
  10. Boskii !!! <33
    Pozdrawiam i czekam na next !!! ;**

    OdpowiedzUsuń