środa, 19 lutego 2014

ROZDZIAŁ 70.

Dziś jest niedziela, co oznacza że dzisiaj wyjeżdżamy z tego magicznego miejsca. Wczoraj wieczorem oboje zasnęliśmy w ubraniach i w swoich objęciach, kłótnia nas wykończyła.  Nawet nie wiem kiedy i jak usnęliśmy, ale wiem że słyszałam dwa magiczne słowa wypływające z ust Louisa: Kocham Cię. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie i bardziej wtuliłam w chłopaka. W sumie nie mamy dzisiaj jakichś konkretnych planów, ale myślę że uda mi się namówić Louisa na małe zakupy, na których planuję kupić jakieś pamiątki dla bliskich. Wiem, że nie pasuje tak wracać bez żadnych podarunków, poza tym obiecałam Maxowi, że mu coś kupię, a ja dotrzymuję słowa. Więc nie ma odwrotu jak czegoś im nie kupić. Tylko teraz pytanie - co?
Louis cicho pochrapywał obok mnie. Rękę miał przewieszoną przez mój brzuch, a głowę położoną na mojej klatce piersiowej. Włosy stały mu we wszystkie strony świata, ale to się w tamtym momencie nie liczyło. Ważne było, że jest tuż obok mnie i jak mnie wcześniej zapewniał nie zostawi mnie nigdy. Gdy spał wyglądał tak niewinnie i bezbronnie, nie tak jak wczoraj wieczorem. Wtedy wyglądał jak kupka nieszczęścia, dosłownie. Lekko otwarte usta, które chciałabym w tamtym momencie poczuć na swoich, ale lepiej tego nie zrobię, bo chłopak się obudzi. Wolę aby się wyspał i był wypoczęty, bo czeka nas długa podróż do domu. Postanowiłam, że zrobię nam śniadanie, jako że Louis ostatnio je robił gdy ja nie domagałam, więc teraz moja kolej. Ostrożnie chwyciłam rękę chłopaka i położyłam na miejscu, gdzie ja wcześniej leżałam. Ześlizgnęłam się z łóżka, po czym założyłam na siebie czarną bluzę chłopaka, która sięgała mi do połowy ud. Otworzyłam cicho drzwi i wyszłam do salonu. Przeszłam przez salon do kuchni i wzięłam się za przygotowywanie nam śniadania. Zrobiłam nam po kubku kawy, a do tego kanapki z białym serem i szczypiorkiem. Nałożyłam kanapki na talerz, a następnie wraz z kubkami z kawą położyłam je na tacy i wróciłam do sypialni. Louis spał rozłożony na środku łóżka. Przytulał do siebie moją poduszkę, a mi na ten widok serce się uradowało. No ale jak to mówią nic co dobre nie trwa wiecznie i muszę go obudzić. Dochodzi dziesiąta, więc to najwyższy czas aby wstać. Odłożyłam tacę na stoliczku nocnym i podeszłam do łóżka. Usiadłam obok niego i pochyliłam się, a następnie pocałowałam w skroń. Chłopak poruszył się i za chwilę otworzył oczy. Rozejrzał się w około i jego wzrok stanął na mnie. Małe oczka spoglądające na mnie, a na ustach powstający ogromny uśmiech.
- Dzień dobry skarbie. - powiedział Louis i zaczął się podnosić. Jak ja uwielbiam jak on do mnie tak mówi.
- Cześć. Jak się czujesz? - zapytałam i usiadłam po turecku. Wiedziałam, że po wczorajszym wieczorze może nie czuć się najlepiej, w sumie jak też nie za dobrze się czuję, ale nie daję po sobie tego poznać. Najważniejsze jest to, że przebrnęliśmy przez kłótnię i Louis nadal jest przy mnie, cały i zdrowy.
- Świetnie. - odpowiedział, ale ja jakoś nie chciałam w to uwierzyć. - Plecy mnie już nie bolą. - dodał i nachylił się nade mną, aby mnie pocałować. Na początku widziałam jak zbliża się do moich ust, ale ostatecznie dał mi całusa w policzek. Odsunął się od mnie, po czym wziął ze stolika tacę i postawił ją na łóżku i zaczęliśmy jeść kanapki mojego autorstwa popijając jednocześnie kawą. Po skończonym posiłku ja zajęłam łazienkę, a Louis postanowił że pozmywa naczynia. W sumie nie było ich dużo, więc nie miał dużo pracy. Biorąc prysznic zastanawiałam się dlaczego Lou jest wobec mnie taki oschły. Utrzymuje dystans między nami, tak jakby bał się że może mi coś zrobić. Nie chcę już myśleć o wczorajszej nieprzyjemnej sytuacji, która miała miejsce wieczorem. Próbując nie myśleć o tym wszystkim skoncentrowałam się na prysznicu. Po wyjściu z kabiny umyłam zęby, a włosy związałam w kucyka i ubrałam się w krótkie, dżinsowe spodenki oraz czarną koszulkę. Wymalowałam sobie jeszcze rzęsy i tak gotowa mogłam wyjść z łazienki. Wróciłam do sypialni, ale Louisa w niej nie było. Znalazłam go w kuchni, gdzie bawił się telefonem.
- Jakieś wiadomości? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia. Chłopak podskoczył, gdy usłyszał mój głos, a ja podeszłam bliżej i stanęłam obok niego.
- Mama do mnie napisała, żebym nie odwoził cię do domu tylko abyśmy podjechali od razu do mnie. Nie wiem o co chodzi, ale jeśli moja mama tak pisze to trzeba tak zrobić. - odpowiedział i złapał mnie za biodro, przysunął bliżej siebie, a następnie odwrócił telefon i zrobił nam zdjęcie. Po chwili zobaczyłam siebie na ekranie i głośno się zaśmiałam. Wyglądałam jakby coś mi się stało, ale sama nie potrafię określić co to było. Louis zaśmiał się z mojej miny ze zdjęcia i ponownie odwrócił telefon, po czym usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk robionego zdjęcia. Tym razem wystawiłam język, a Louis ładnie się uśmiechnął. Chyba spodziewał się, że będę pięknie pozować, ale po mnie można się wszystkiego spodziewać.
- Jo. - jęknął chłopak, a ja myślałam że padnę w tej kuchni ze śmiechu.
- No co? - zapytałam z uśmiechem na ustach.
- Nie możesz zachować się przez chwilę poważnie? - zapytał, a ja pokręciłam głową na nie. Co to to nie, nie ma opcji. - Proszę? - poprosił i popatrzył na mnie tymi swoimi oczami, które aż błagały o to.
- Zwariowałeś. Po co ci te zdjęcia? - zapytałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Aby mieć pamiątkę po niesamowitym wyjeździe. - wyjaśnił, a ja wiedziałam że wrócił do mnie mój kochany i troskliwy chłopak, w którym jestem zakochana. A poszedł sobie pełen gniewu i złości chłopak, którego mogłam poznać wczoraj wieczorem.
- No dobra, jedno zdjęcie. - powiedziałam i pogroziłam palcem.
- Ok. Jedno. - dodał Lou, a ja objęłam go w pasie i uśmiechnęłam się ładnie do aparatu w telefonie.
- No widzisz, nie było aż tak źle, co nie? - zapytał Louis i zaczął coś majstrować w telefonie.
- Było strasznie. Gdybym wiedziała, że będziesz mi robił zdjęcia przygotowałabym się na to. No wiesz uczesała jakoś ładnie czy pomalowała. - powiedziałam, po czym odwróciłam się w stronę blatu i nalałam sobie do szklanki soku.
- Nie przesadzaj, dla mnie zawsze wyglądasz idealnie. - odpowiedział i pocałował mnie w policzek, a za chwilę przysunął mi przed nos swój telefon, w którym na tapecie zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie.
- Oszalałeś. - stwierdziłam i wyrwałam mu telefon. Chciałam zmienić tą głupią tapetę, ale chłopak wyrwał telefon z moich rąk. Ja przeklęłam pod nosem i  wróciłam do sypialni. Posprzątałam trochę w pokoju i spakowałam swoje rzeczy do małej torby podróżnej. Kilka minut później do pokoju wszedł Louis, wziął z torby czyste ubrania i poszedł do łazienki, po drodze otrzymałam od niego soczystego buziaka w usta, aż o mały włos się nie przewróciłam kucając przy torbie. Po chwili usłyszałam szum wody w łazience  co oznaczałoby, że Louis bierze prysznic. Szybko spakowałam jeszcze torbę chłopaka i podeszłam do szafki nocnej, na której były postawione brudne kubki. Zgarnęłam je i już miałam wyjść z sypialni, aby je umyć, ale mój wzrok padł na telefon Louisa leżący na środku łóżka. Nie wiem co mnie podkusiło, aby obejrzeć jego galerię zdjęć. Odłożyłam kubki na poprzednie miejsce, siadłam na skraju łóżka, po czym odblokowałam klawiaturę. Skrzywiłam się, gdy zobaczyłam tapetę, ale nie to mnie w tym momencie obchodziło najbardziej. Kliknęłam w folder z nazwą "Galeria" i wyskoczyło mi chyba tysiące zdjęć. Niektóre z nich były z pobytu Louisa w Polsce, inne z naszych spotkań, gdy to znienacka robił mi fotki, których szczerze w ogóle się nie spodziewałam. I teraz mogę stwierdzić, że on jest kompletnie pozbawiony mózgu. Zauważyłam też kilka zdjęć Maxa, na których szczerzy się do aparatu i nie przeszkadza mu to wcale. Uśmiechnęłam się na to co zobaczyłam i pomyślałam, że bardzo tęsknię za bratem. Ale to co po chwili zobaczyłam wytrąciło mnie kompletnie z równowagi. Na zdjęciach, które aktualnie mi się wyświetliły zobaczyłam siebie, jak śpię. Nie mam pojęcia, kiedy on zrobił te zdjęcia. Zazwyczaj zdarzało się także to Louis pierwszy zasypiał, a dopiero potem ja, gdy spaliśmy razem. Tak więc nie mam pojęcia skąd moje zdjęcia znalazły się w jego telefonie. Nie zapytam się go o to, bo wiem że będzie na mnie zły, że przeglądałam mu telefon. Nagle usłyszałam, że woda w łazience jest zakręcana, czyli co oznacza że Louis za chwilę wyjdzie z łazienki i przyłapie mnie na szperaniu mu w telefonie. Szybko rzuciłam telefon na łóżko, zabrałam brudne naczynia i wyszłam do kuchni. Usłyszałam jak drzwi od łazienki się otwierają i Louis wchodzi do sypialni. Na szczęście nie zauważył, że dotykałam jego telefonu, więc jestem spokojna. Pozmywałam kubki i wróciłam do sypialni. Louis stał obok fotela znajdującego się w kącie pokoju i suszył włosy ręcznikiem, no przynajmniej próbował. Widziałam jak jego mięśnie za każdym ruchem napinają się i jak kropelki wody spływają po umięśnionych i gołych plecach. Podeszłam bliżej, w sumie nie wiem dlaczego, nogi same mnie poniosły w tamtą stronę. Palcem wskazującym przejechałam po plecach chłopaka, aż wzdrygnął się. Mam nadzieję, że dotykając jego skóry nie zrobiłam tego zbytnio za mocno, bo przecież plecy miał całe spieczone. Ale nie syknął z bólu, więc myślę że jest dobrze. Chyba ta maść zdziałała cuda, bo po sucharku, jak to Louis powiedział, nie ma śladu. Przestał przeczesywać swoje włosy i odwrócił się do mnie twarzą.
- Jo? Co ty robisz? - szepnął tak cicho, że ledwo mogłam go usłyszeć.
- Nic, zupełnie nic. - odpowiedziałam zachrypniętym głosem i popatrzyłam w górę.
- Nic? - zapytał z dziwnym uśmieszkiem na ustach. - To patrz. - dodał i wskazał ręką na swoje krocze. Zmarszczyłam brwi, opuściłam wzrok i dostrzegłam nieco większe wybrzuszenie. Wciągnęłam głośno powietrze i wróciłam wzrokiem na Louisa. Na jego twarzy dostrzegłam jeszcze większy uśmieszek, tak jakby coś kombinował. Ale niestety nie zdążył wykonać żadnego ruchu, bo to ja go pierwsza zrobiłam. Przyciągnęłam jego twarz blisko siebie i długo pocałowałam w usta. Brakowało mi tych jego ust. Chłopak złapał mnie za uda i podniósł w górę, także teraz moja twarz znajdowała się nad jego. Zaczął iść w stronę łóżka po czym położył mnie na nim i nachylił się nade mną. Zaczęliśmy się szaleńczo całować tak jakby jutra miało nie być. Zaczął całować moją szyję i zjeżdżał pocałunkami w dół. Wplotłam swoje palce w jego włosy i lekko za nie pociągałam. Za każdym moim pociągnięciem słyszałam jęki chłopaka. Gdy chciałam złapać chłopaka za twarz, aby przyciągnąć go bliżej swojej i pocałować w usta, poczułam jak coś pode mną wibruje. Lekko odepchnęłam go od siebie, zrobił pytającą minę, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam do ręki wibrujące urządzenie, jakim okazał się telefon Louisa, a na wyświetlaczu migał napis "Mama dzwoni". Podałam mu komórkę, ale niechętnie ją ode mnie przyjął. Przesunął kciukiem po wyświetlaczu i przycisnął sobie telefon do ucha.
- Cześć mamo. - powiedział i popatrzył na mnie, po czym wzruszył przepraszająco ramionami. Ja w tym czasie usiadłam na środku łóżka, plecami opierając się o zagłówek. Przysłuchiwałam się rozmowie chłopaka z mamą. Co chwila tylko słyszałam jak mówi: Tak mamo, albo dobrze mamo. Widać, że ta rozmowa go irytowała, bo jego mama przerwała nam w takim interesującym momencie. No ale jak ja to zawsze powtarzam nic co dobre nie trwa wiecznie. Siedziałam na łóżku i z nudów zaczęłam skrobać lakier na paznokciach. Zastanawiałam się czy wszystko mam spakowane i odpowiedź była jasna - oczywiście że tak. Wystarczy tylko, że wpakujemy bagaże go samochodu i możemy jechać. Zapomniałabym, przecież jeszcze prezenty dla wszystkich trzeba kupić.
- Jo? - głos Louisa wyrwał mnie z zamyślenia. Popatrzyłam na niego stojącego obok łóżka. Zrobiłam dziwny ruch podbródkiem oznaczający, aby Louis mówił o co chodzi. - Moja mama chce z tobą rozmawiać. - powiedział i usiadł obok mnie.
- Ze mną? Dlaczego? - wzruszył ramionami i przekazał mi telefon. Wzięłam od niego urządzenie i przyłożyłam sobie do ucha. Louis przyciągnął mnie w swoją stronę i jedną rękę położył na moim biodrze, a drugą przewiesił przez moje ciało i można powiedzieć, że byłam w jego ramionach. W których co prawda czuję się najlepiej.
- Halo? - odezwałam się po chwili.
- Dzień dobry Jo. Co tam u was słychać? - zapytała pani Jay z radością w głosie.
- Wszystko dobrze. Oboje z Louisem jesteśmy smutni, że musimy wracać do domu. - oznajmiłam i popatrzyłam w stronę chłopaka. Ten tylko wzruszył ramionami i dalej mi się przyglądał. Tak jakby chciał odczytać z mojej twarzy coś co mogłoby go zainteresować.
- Ale świetnie się bawicie, prawda? - zapytała, a ja szybko odpowiedziałam.
- Oczywiście. Miasteczko jest niesamowite. Taka cisza i spokój tutaj panuje, że aż nie chce się wracać. - odpowiedziałam.
- A powiedz mi co robiliście do tej pory? Bo wiesz Louis zbytnio nie chciał mi nic wyjawić. - zapytała, a ja zrobiłam wielkie oczy, bo chyba nie powiem jej co zaszło między nami jednej nocy.
- Trochę pozwiedzaliśmy, byliśmy na plaży, a zaraz idziemy na miasto a potem wracamy do domu. - wyjaśniłam.
- Oh to dobrze. Już nie mogę się was doczekać. Mam nadzieję, że Louis odczytał moją wiadomość ?
- Oczywiście, że tak, przyjedziemy. - powiedziałam z uśmiechem i poczułam jak Louis mocniej mnie do siebie przytula. Popatrzyłam na niego, a on cmoknął mnie w skroń i położył głowę na moim ramieniu, po czym zamknął oczy.
- Jo, jesteś tam? - zapytała pani Jay, jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak, jakieś zakłócenia na linii chyba były. - wyjaśniłam.
- Wiesz, co tak sobie pomyślałam, że może chciałabyś się kiedyś ze mną wybrać na zakupy. No wiesz takie babskie pogaduchy. Ty i ja, możemy wziąć też dziewczynki jakby chciały. - zaproponowała, a ja zrobiłam wielkie oczy, bo nie wiedziałam do czego kobieta dąży i co przez to na myśli. Pewnie znowu jakieś przesłuchanie, pomyślałam. Już moja mama mnie przesłuchiwała w pewniej sprawie, jeszcze brakuje tego, aby mama Louisa dodała swoje pięć groszy do tego.
- Oczywiście, nie ma problemu. Możemy kiedyś gdzieś razem pójść. - odpowiedziałam i popatrzyłam w stronę Louisa, który otworzył oczy i rozszerzył je do dziwnych rozmiarów, jeszcze większych niż ja, gdy usłyszał o czym mówię do pani Jay.
- Właściwie to nie będę wam już przeszkadzać. Chciałam się tylko dowiedzieć co tam u was słychać i czy wszystko w porządku. - powiedziała, ale po chwili dodała. - Cieszę się, że się zgodziłaś na nasze wspólne zakupy. Dasz mi jeszcze Louisa do telefonu?
- Ja też się cieszę i już go pani daję. Do zobaczenia. - odpowiedziałam i przekazałam chłopakowi słuchawkę. Wziął ją ode mnie niechętnie, a ja musiałam się czegoś napić, bo od tego wszystkiego zaschło mi w gardle. Słyszałam jak Louis przez chwilę jeszcze rozmawiał ze swoją mamą i pożegnał się i przyszedł do mnie, do kuchni.
- Chyba nie zamierzasz z nią nigdzie pójść? - zapytał na wstępie.
- Nie mogłam jej odmówić Louis. Wiem, że jest bardzo ciekawską osobą. - powiedziałam, ale Lou przerwał mi.
- Nie wiesz na co się piszesz. Będzie z ciebie wyciągać najintymniejsze informacje, zobaczysz. Lepiej żebym poszedł z wami na te zakupy, niż żebyś była z nią sam na sam. - powiedział i wziął ode mnie szklankę z napojem i upił łyk, a następnie odstawił na blat w kuchni.
- Wątpię, żeby się na to zgodziła. Sama zaznaczyła, żeby to był nasz wspólny wypad, bez ciebie. - oznajmiłam, a Louis popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem. - Poza tym ja nie mam zamiaru mówić jej czegokolwiek. To co zaszło między nami na tym wyjeździe zostanie między nami i ja nie będę się nikomu zwierzać z tego, a na pewno nie twojej mamie. Chyba masz do mnie zaufanie.
- Oczywiście, że mam. Ale Jo, nie wiesz w co się pakujesz. - powiedział Louis, a ja podeszłam bliżej niego i położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Uspokój się, możesz z nami pójść. Nawet nalegałabym na to, abyś ze mną poszedł. - powiedziałam spokojnym tonem, tak aby go uspokoić i siebie samą też, bo jeśli Louis twierdzi że jego mama jest bardzo ciekawską osobą to może być ciekawie.
- Pewnie, że pójdę. Nawet jak moja mama nie będzie tego chciała. - odpowiedział i ucałował mnie w czoło.
- Może byśmy poszli teraz do centrum i kupili jakieś pamiątki dla bliskich. Co ty na to? Nie pasuje tak wracać do domu z pustymi rękoma. - zaproponowałam.
- Pewnie, chodźmy. - odpowiedział i westchnął głośno.
- Lou, jeśli nie chcesz. Mogę iść sama. - oznajmiłam i chwyciłam go za ramię, gdy kierował się w stronę sypialni.
- Chcę iść z tobą. - odpowiedział i ruszył w stronę pokoju. Wiem, że jest zły na swoją mamę z różnych powodów. Po pierwsze, że przerwała nam w takim interesującym momencie, a po drugie że zaproponowała mi zakupy, na których wiem że będzie mnie wypytywać o wszystko. Ale to raczej już mój problem niż Louisa. Po prostu jeśli nie będę chciała odpowiadać na jakieś pytanie, nie odpowiem albo jakoś sprytnie wymigam się od odpowiedzi.
- Chodźmy. - oznajmił chłopak i złapał mnie za rękę. Ubrał na siebie białą koszulkę z nadrukiem na przodzie i nieodłączne okulary przeciwsłoneczne, które miał teraz przewieszone przez kołnierzyk koszulki. Zdążyłam jeszcze ubrać trampki i ruszyliśmy w stronę centrum miasteczka, wcześniej zamykając drzwi na klucz.

_________________________________________________________________________________
Nie wierzę, że to już 70 rozdział. Dziękuję, że jesteście ze mną i dzięki Wam mam motywację do pisania następnych rozdziałów. Wiecie, że Was uwielbiam co nie?
Aaa jeszcze jedno. Jeśli ktoś chciałby być informowany o nowych rozdziałach na twitterze, niech napisze w komentarzu swój nick twittera, a będę go informować.
Dzięki za wszystko i do następnego :)

11 komentarzy:

  1. Huehuehue megga rozdział <3 jestem ciekawa co mi kupią xd okokok czekam na nastepny.
    #Verii

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie foteczki :) ono są tacy uroczy <3

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest cudowne czekam nn <3333

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział mega.Nie mogę doczekać się następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Epickie. Jo na stówę się złamie przed mamą Louisa, i będą mieli kłopoty.
    Czekam na NN

    pozdrawiam,
    Szpinak

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow boskiee <3 koffam ;*
    Mój tt --> @LauraOlejnik5

    OdpowiedzUsuń
  7. Sorryy !!! Podalam zlego tt ten jest dobryy --> @LauraOlejnik1

    OdpowiedzUsuń
  8. super czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. fajny czekam na nn :)

    @karolex45

    OdpowiedzUsuń
  10. SUPER ! <3/ Misiaczkę . ;3

    OdpowiedzUsuń