wtorek, 8 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 85.

Dwa tygodnie później


Ostatnio mam dziwne dni. Dziwne to znaczy, z jednej strony się cieszę, a z drugiej jest mi smutno. Pewnie zastanawiacie się co mi się znowu stało? A otóż to, że przeprowadzamy się z Louisem do Londynu, do naszego wspólnego i pierwszego mieszkania. I właśnie stąd taki mój nietypowy nastrój. Cieszę się, że w końcu ten czas nastąpił, ale z drugiej strony jest mi smutno, bo będę musiała opuścić Doncaster, a co się z tym wiąże - rodziców i Maxa. Wiem, że będę mogła ich odwiedzać w weekendy, ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.
Jakiś tydzień temu Louis kupił sobie samochód. Nic mi głupek nie powiedział o tym, a dowiedziałam się dopiero, gdy podjechał pod mój dom czarnym BMW. Muszę przyznać, że zaszalał. Serio, on jest czasem nienormalny. Jak chciałam się z nim przywitać to mnie najnormalniej w świecie olał i zagłębił się w rozmowie z moim tatą na temat samochód i tak dalej. Ach ci faceci i ich miłość do samochodów. Właściwie to nie wiem co oni w nich widzą. Dla nas, kobiet samochód ma być sprawny, mamy wsiadać i jechać. Po co nam wiedzieć ile pali, albo jaki ma przebieg. Po co nam to? Kobiety się czymś takim nie interesują, poza tym ja nie widzę w tym nic interesującego. No dobra wiem jak trzeba zmienić koło, czy nalać paliwa, ale myślę że to powinien wiedzieć każdy kierowca, bo bez tego ani rusz.
Zostaje jeszcze sprawa Josha. Psychol wciąż jest na wolności, a ja czuję się znacznie lepiej odkąd tata kupił mi gaz pieprzowy i nakazał mi go mieć przez cały czas przy sobie. I od tamtego czasu zawsze mam go przy sobie i dzięki niemu czuję się bezpieczniejsza. Choć i tak nie mogę chodzić sama na przykład do sklepu, ale to nie zmienia faktu że mi odpuścili. Po prostu zmniejszyli ochronę nade mną dając mi odczuć, że nie czuję już za sobą oddechu Louisa, albo taty, a czasem nawet Maxa, który dreptając za mną chyba chciał się wczuć w rolę "starszego" brata i mnie chronić. Boże kocham tego Malucha.
Zaklejając już ostatnie pudło z moimi rzeczami usłyszałam głośne pukanie do drzwi pokoju. Podskoczyłam przestraszona upuszczając na podłogę taśmę. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął nie kto inny, a mój ukochany i jedyny w swoim rodzaju chłopak.
- Cześć. - przywitał się ze mną ogromnym uśmiechem podchodząc bliżej. Ja wstałam i zarzucając mu ręce na szyję pocałowałam długo i namiętnie.
- Cześć. - odpowiedziałam odrywając się od niego, a ten pochylił się nade mną i cmoknął w policzek.
- Spakowana? - zapytał puszczając mnie ze swoich objęć i podchodząc do pustej już szafy.
- Prawie. - odpowiedziałam przyglądając się chłopakowi. Odwrócił się do mnie twarzą, po czym przechylił głowę w bok przyglądając mi się uważnie.
- Co mnie tak obserwujesz? - zapytał i kilka sekund później znalazł się obok mnie.
- Nie wiem. Zastanawiam się po prostu dlaczego dziś jesteś jakiś inny. - wyjaśniłam, a Lou złapał mnie za biodra przyciągając bliżej siebie, także musiałam zrobić krok w przód.
- Inny? Cieszę się, że w końcu zamieszkamy razem. - wyjaśnił.
- Ja też. Tylko trochę mi smutno, że opuszczę rodziców i Maxa. - oznajmiłam smutno dotykając torsu chłopaka.
- Rozumiem, ale przecież zawsze będziemy mogli do nich przyjechać, albo oni do nas. - zaproponował, a ja od razu się uśmiechnęłam. Myślałam, że Louis raczej będzie przeciwko temu, aby moi rodzice z bratem przyjeżdżali do nas na weekendy. Nie mówię, że co tydzień ale chociaż raz na miesiąc albo dwa nie byłoby chyba problemem.
- Serio? - zapytałam nieco głośniej niż zwykle. Lou tylko kiwnął głową potwierdzając swoje wcześniejsze słowa, a moje serce podskoczyło radośnie w piersi.
- Dokończmy pakowanie i w drogę. - oznajmił chłopak wypuszczając mnie z objęć i podchodząc do pudeł stojących na podłodze.

***

- Będzie mi ciebie brakować Jo. - wyszeptała mama ze łzami w oczach. Nie mogłam już wytrzymać i także się rozpłakałam. Stałyśmy w kuchni przytulając się mocno do siebie i szlochając. Wiem, że mama to bardziej przeżywa niż ja, po niej to bardziej widać niż po mnie.
- Nie poradzę sobie bez ciebie. - wyszeptała w moje włosy. Odsunęłam się od niej i kciukami obu rąk otarłam łzy płynące po jej policzkach.
- Poradzisz sobie. Masz jeszcze przecież tatę i Maxa. Dasz radę. - powiedziałam choć nie byłam pewna czy tak będzie. Wiem, że mama mnie bardzo mocno kocha, co odczuwam każdego dnia, ale czasem naprawdę ma takie dni, że wszystko ją drażni i nie daje sobie rady. A wtedy do akcji wkraczam ja i jej pomagam, przynajmniej tak mogę się odwdzięczyć za wszystko.
- Będę przyjeżdżać co tydzień do domu, na weekend. - oznajmiłam, a mama jakby uśmiechnęła się. Czyli jest jakaś szansa, że mama się ogarnie i przestanie narzekać na mój wyjazd na studia. - Poza tym mamuś będziecie mieli wolny pokój i zrobicie z nim co chcecie. - dodałam ruszając zabawnie brwiami. Mama wybuchła śmiechem na moje słowa, a ja dołączyłam do niej.
- To będzie twój pokój i zawsze jak będziesz wracać to on będzie na ciebie czekał. - powiedziała mama, gdy się trochę uspokoiła. - Nie będziemy nic tam zmieniać. To ty go urządziłaś, a my nie mamy prawa cokolwiek w nim zmieniać. - dodała. Wiedziałam, że tak powie. Przyznam szczerze, że trochę się z nią droczyłam. Chciałam rozładować sytuację i ujrzeć uśmiech na twarzy mojej rodzicielki.
- Jo! - krzyknął tata z korytarza. Obie z mamą ruszyłyśmy w jego stronę. Wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie ujrzałyśmy Louisa rozmawiającego z tatą, który trzymał Maxa na rękach. Podeszłyśmy bliżej nich.
- Wszystko zapakowane możecie jechać. - oznajmił tata.
- Dzięki. - odpowiedziałam. Kątem oka zauważyłam jak mój biedny garbusek zapakowany jest od góry do dołu pudłami.
- Wszystko zmieściło się w garbusie? - zapytałam zszokowana. Nie wiedziałam, że to auto ma taką ogromną pojemność.
- No co ty. Jakaś jedna trzecia twoich rzeczy do niego weszła, a resztę włożyliśmy do auta Louisa. - wyjaśnił mi tata. No fakt, garbus ma mały bagażnik, ale widzę że kilka pudeł jest na tylnej kanapie. W sumie nie mam tego dużo, tylko jakieś trzydzieści pudeł z ciuchami, dwadzieścia z książkami i kilka toreb z innymi cennymi rzeczami. Nie no dobra żartowałam. W sumie wyszło mi gdzieś z dziesięć pudeł wszystkiego plus torby z ciuchami.
- Jedziemy? - zapytał Louis. Widziałam jaki był podekscytowany, gdy wpadł do mojego pokoju, ale teraz to aż chciał skakać z radości. Chyba podoba mu się to dorosłe życie i mieszkanie razem. Mnie jakoś niespecjalnie, ale myślę że z każdym dniem, gdy będę się budzić i zasypiać z Louisem obok, będzie coraz lepiej. Miejmy nadzieję.
- Tak. - odpowiedziałam patrząc na niego. Gdy podeszłam do mamy, aby jeszcze raz ją uściskać ta rzuciła się na mnie i mocno przytuliła, prawie mnie dusząc. Po kilku sekundach trwania w żelaznym uścisku mojej mamy oderwałam się od niej i podeszłam do taty. Pochylił się nade mną, cmoknął mnie w czoło i również mocno przytulił. Nie wiedziałam, że mojego tatę stać na takie czułości, ale się myliłam. Natomiast Max wdrapał się na mnie i najpierw dał całusa w policzek, a następnie objął za szyję tuląc mocno. Wiem, że będę za nim tęsknić i to bardzo. Ale przecież zostaje jeszcze internet, możemy ze sobą rozmawiać nawet codziennie.
- Jedźcie ostrożnie i zadzwońcie jak dojedziecie. - nakazał ojciec z surowym wyrazem twarzy.
- Przecież wiem, że mamy zadzwonić. - odpowiedziałam lekko, a tata od razu spiorunował mnie wzrokiem. Podeszłam do niego niepewnym krokiem, dałam całusa w policzek, aby się na mnie nie gniewał i uciekłam w stronę auta. Popatrzyłam jeszcze raz na moją rodzinkę. Tata stał z uśmiechem na ustach, mama cała zapłakana, a Max machał do mnie z wielkim zamachem. Odmachałam im, wsiadłam do auta, zapięłam pas, odpaliłam silnik i wyjechałam z podjazdu. Ruszyłam za samochodem Louisa w stronę naszego nowego mieszkania. Popatrzyłam na lusterko wsteczne i dostrzegłam jak tata tuli mamę do piersi, a ta cała się trzęsie szlochając. Ja też już nie mogłam wytrzymać i uroniłam kilka łez. Na początku będzie trudno, ale przecież dam radę, co nie? Nagle wnętrze samochodu wypełnił dźwięk mojego telefonu. Zaczęłam grzebać w torebce i w końcu wyciągnęłam z niej wibrujące urządzenie. To Louis.
- No? - odebrałam.
- Włącz sobie światła płaczko. - powiedział do słuchawki, a ja od razu włączyłam światła. Wolałabym nie dostać mandatu za brak włączonych świateł i od razu mieć kłopoty z policją, w pierwszym dniu mojego dorosłego życia. Pociągnęłam nosem, a Lou gdy to usłyszał odezwał się.
- Uśmiechnij się, widzę cię. - ja jak na zawołanie wyszczerzyłam zęby w wielkim uśmiechu, a Lou aby dać mi znać iż to widział włączył na kilka sekund światła awaryjne.
- Jesteś nienormalny. - oznajmiłam, a on ryknął śmiechem.
- Wiem, tak jak i ty wariatko. - odpowiedział i za chwilę oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra rozłącz się, bo zaraz spowodujemy wypadek. - nakazałam.
- Dobra, jedź cały czas za mną. - odpowiedział i rozłączył się. Nacisnęłam kilka razy długie światła, aby dać mu znać, że zrozumiałam. A on odpowiedział mi znowu tym samym sposobem. Serio, on jest naprawdę niemożliwy. Pewnie niedawno odkrył, gdzie się włącza jakie światła i teraz się chwali. Idiota.

***

Zaparkowałam obok Louisa na parkingu pod blokiem. Wysiadłam z auta i od razu co zrobiłam to rozciągnęłam się. O jak dobrze, tego mi trzeba było po dwóch godzinach jazdy.
- I jak się jechało? - zapytał Lou podchodząc bliżej mnie.
- Długo. - odpowiedziałam zarzucając mu ręce na ramiona. Chłopak złapał mnie za biodra przyciągając bliżej siebie. - Fajnie mi się za tobą jechało, ale strasznie powoli jeździsz. - dodałam wkładając palce w jego włosy.
- To po tym wypadku staram się jeździć bardziej ostrożnie, bo nigdy nic nie wiadomo. - wyjaśnił, a mi automatycznie  przed oczami pojawił się obraz Louisa leżącego na łóżku szpitalnym z milionem rurek powtykanych w jego ciało.
- Rozumiem. - odpowiedziałam starając się wyrzucić ten okropny widok z głowy.
- Jo wszystko jest już dobrze. Jestem tutaj z tobą i nic mnie nie powstrzyma, aby być gdziekolwiek indziej niż przy twoim boku. Pamiętaj. - powiedział, po czym nachylił się nade mną ofiarując mi pełen miłości pocałunek.
- Lepiej chodźmy do domu, bo inaczej stanie się coś czego wolałbym uniknąć, a nasi sąsiedzi mieliby niezłą rozrywkę. - zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię i podeszłam do bagażnika w garbusie otwierając go i śmiejąc się bardzo głośno.
Schodziliśmy chyba z dziesięć razy, jak nie więcej po nasze rzeczy. Byłam już tak zmęczona, a tu jeszcze trzeba było wszystko rozpakować i poukładać ładnie w szafach.
- To chyba wszystko. - oznajmił Louis, gdy położył ostatnie pudło pośrodku salonu. Od razu wzięłam się za rozpakowywanie ich, aby potem mieć więcej czasu na inne, ciekawsze rzeczy.
- To ja wezmę łazienkę, a ty kuchnię. - powiedziałam do Louisa, gdy ten siedział na kanapie w salonie i przyglądał się moim poczynaniom, gdy szukałam odpowiedniego pudła z napisem "Łazienka".
- Daj człowiekowi odpocząć. Wniosłem na drugie piętro z dziesięć ciężkich pudeł. - zajęczał, a ja popatrzyłam na niego.
- Nie ma mowy, wstawaj do roboty. - odpowiedziałam. Wiem, że jestem bezwzględna i okrutna, ale trudno. Jeśli ja coś robię to on też. Nie ma tak, że tylko ja mam wszystko rozpakowywać.
- Jooooo. - zawył składając ręce w proszącym geście. Pokręciłam głową wznosząc oczy do nieba i prosząc o jakąś wskazówkę co mam z nim zrobić.
- Nieeeee. - odpowiedziałam tym samym stając na środku salonu z rękami podpartymi na biodrach.
- Chodź do mnie. - powiedział Lou wyciągając w moją stronę swoje dłonie. Znowu pokręciłam głową schylając się po właściwe pudło i je podnosząc. Udałam się do łazienki.
- Czekaj, pomogę ci. - zawołał z salonu i usłyszałam tupot jego stóp, gdy szedł za mną.
- Nie, siedź sobie na kanapie. Przecież tak jest wygodniej, co nie? Niech kobieta wszystko robi. - powiedziałam wkurzona.
- Nie denerwuj się. - rzekł Lou, a ja popatrzyłam na niego, gdy stał uśmiechnięty w progu łazienki.
- Śmieszny jesteś. - odpowiedziałam, a on zaczął niebezpiecznie zbliżać się do mnie.
- Ja? Śmieszny? - zapytał. - Uraziłaś mnie. - dodał łapiąc się za serce i udając, że to go naprawdę zabolało.
- Przestań się wygłupiać i idź coś robić. - nakazałam trzymając w ręce tubkę pasty do zębów.
- Jak dasz mi całusa to pójdę.
- Coś za coś. Jak skończysz to dam ci niejednego całusa. - odpowiedziałam stanowczo. Nie ma tak dobrze.
- Jooooo. - zajęczał po raz kolejny. Pokręciłam głową robiąc krok w tył, gdy Lou był blisko mnie, także prawie dotykaliśmy się klatkami piersiowymi.
- Idź stąd. - powiedziałam, gdy złapał mnie za rękę przyciągając blisko siebie.
- Nie. - odpowiedział śmiejąc się.
- Mam tu pastę. - uniosłam dłoń w górę. - I nie zawaham się jej użyć. - dodałam również się śmiejąc.
- Czy ty mi grozisz? - zapytał.
- Aha. - odpowiedziałam kiwając głową. Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale to nic nie dało. Jest silniejszy ode mnie.
- Dobra w takim razie będę musiał się bronić. - odpowiedział luzując moje nadgarstki. Tym razem udało mi się wyrwać z jego uścisku i zrobiłam krok w tył, ale nie zauważyłam że za mną stoi toaleta i potykając się o swoje nogi usiadłam na zamkniętej, na szczęście, klapie. Louis zaśmiał się widząc co się właśnie stało, a ja najpierw spiorunowałam go wzrokiem, a potem dołączyłam do niego. Śmialiśmy się głośno, aż boję się pomyśleć czy nasi sąsiedzi nas słyszeli. A nawet jeśli, to co? Tylko się śmiejemy, a nie krzyczymy, więc nie powinni mieć pretensji o to do nas.

***

- Tak mamo. Dojechaliśmy szczęśliwie. - powiedziałam do słuchawki. Całkiem zapomniałam, że miałam zadzwonić do mamy, ale to rozpakowywanie mnie pochłonęło i po prostu zapomniałam. Więc jak to moja mama musiała sprawdzić czy z nami wszystko w porządku.
- Nie, nie było wcale korków. - powiedziałam tym razem do taty, bo też chciał ze mną porozmawiać. Wzięłam prysznic i teraz siedzę w salonie na kanapie ubrana w krótkie, dresowe spodenki i biały, luźny T-shirt Louisa i czekam na chłopaka, który aktualnie bierze prysznic.
- Dobranoc tatku, ucałuj mamę i Maxa ode mnie. Jutro zadzwonię. - powiedziałam na koniec i rozłączyłam się. Westchnęłam głośno odkładając telefon na stolik stojący przede mną i wstając. Udałam się do kuchni, aby zaparzyć nam po kubku herbaty owocowej. Wcześniej zjedliśmy pizzę, którą przyniósł bardzo przystojny i młody chłopak, na widok którego Louis dostał szału. Może nie dosłownie, ale widziałam jaki był poirytowany, gdy biedny chłopak wpatrywał się we mnie.
- Co tam? - zapytał Lou wchodząc do kuchni w spodniach od pidżamy. Był bez koszulki i  z mokrymi po prysznicu włosach. Ja na ten widok wypuściłam z ręki łyżeczkę, która wpadła z niemałym hukiem do zlewu.
- Yyy. - otrząsnęłam się, gdy usłyszałam ten dźwięk.
- Podziwiasz widoki? - zapytał z uśmiechem podchodząc bliżej. Nie, nie podchodź tutaj, błagam. Prosiłam w myślach, ale to nic nie dało, bo kilka sekund później Louis już stał przy mnie, kładąc swoją dłoń na moim biodrze.
- Co robisz? - zapytał patrząc na moje dłonie.
- Herbatę. - odpowiedziałam. Musiałam się na czymś skupić, aby nie wpatrywać się przez cały czas w tego chłopaka, bo wiem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. I jak na zawołanie usłyszałam pstrykniecie czajnika oznajmiające, iż woda jest już zagotowana. Chwyciłam czajnik i nalałam do kubków wody. Odłożyłam go na swoje miejsce i popatrzyłam w lewo na Louisa. Przyglądał mi się z lekkim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Uniósł swoją dłoń i pogładził nią mój policzek. Zamknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam zobaczyłam twarz chłopaka znajdującą się blisko mnie. Także dzieliło nas kilka centymetrów. Nachyliłam się w jego stronę i nasze usta się złączyły. Lou przysunął się bliżej obejmując mnie obiema rękami w talii. Zimny i miętowy język chłopaka powoli ślizgał się po moim dając niesamowite uczucie, które poczułam aż tam, na dole.
- Lou. - wyspałam, gdy oderwaliśmy się od siebie. Chłopak złapał mnie za uda i jednym ruchem podniósł, po czym posadził na blacie w kuchni. Zaczął całować moją szyję zjeżdżając coraz to niżej, aż dotarł do piersi. Wrócił ustami do moich warg i znowu zaczął mnie zachłannie całować, a palcami dotykał moich piersi przez materiał koszulki. Ja objęłam go nogami w pasie przyciągając bliżej. Zrobił krok do przodu, a ja mogłam poczuć na moim ciele coś twardego. Oderwałam się od jego ust i spojrzałam w dół. Zauważyłam widoczny przez materiał bawełnianych spodni wzwód chłopaka. Na co od razu się uśmiechnęłam, bo wiedziałam, że to ja tak na niego działam i to ja to spowodowałam.
Chłopak podążył za moim wzrokiem i widziałam jak się zaczerwienił, gdy zobaczył czemu się tak przyglądam. Usłyszałam tylko jak głośno wciąga powietrze i powraca wzrokiem na mnie, a następnie mnie całuje.
Po chwili poczułam jak dłonie chłopaka znajdują się na brzegu mojej koszulki, którą jednym, zwinnym ruchem ze mnie ściągnął, a ja zostałam w samych spodenkach.
- O Boże. - mruknął, gdy mnie zobaczył. Próbowałam się zasłonić rękami, ale Louis w porę się zorientował jaki jest mój zamiar i chwycił oba moje nadgarstki w swoje dłonie i odciągnął od mojej klatki piersiowej.
- Nie zasłaniaj się, już ci to kiedyś mówiłem. Nigdy. - oznajmił, a ja przytaknęłam. Przez chwilę przypatrywał się mnie, aż w końcu się odezwał.
- Chodźmy do sypialni. - i jednym ruchem złapał mnie za biodra unosząc w górę, a ja oplotłam go nogami w pasie. Przenieśliśmy się do pokoju obok. Lou ostrożnie położył mnie na miękkim materacu, wcześniej odsuwając kołdrę na bok. Ściągnął ze mnie spodenki i już byłam naga. Zaczął mnie całować, zaczynając od ust, zjeżdżając coraz niżej. Przez szyję, piersi, przy których zatrzymał się na chwilę drażniąc moje sutki, aby potem zjechać niżej do brzucha i w końcu dotrzeć do złączenia moich ud. Zaczął całować to miejsce, a następnie dmuchać ciepłym powietrzem.
- Aach! - prawie krzyknęłam. To uczucie było niesamowite, wygięłam plecy w łuk, na to doznanie. Włożyłam palce w jego włosy i zaczęłam lekko ciągnąć. Zamknęłam oczy, gdy język chłopaka powoli wślizgnął się we mnie.
- Lou. - ledwo wysapałam jego imię. Podniósł głowę patrząc na mnie, a na jego wargach mogłam dostrzec dowód mojego podniecenia. Kiwnęłam głową w jego stronę, dając znak iż jestem gotowa, a chłopak szybko zszedł z łóżka i udał się do łazienki, znajdującej się naprzeciw sypialni. Kilka sekund później wrócił do mnie trzymając miedzy zębami srebrną paczuszkę. Jednym ruchem ściągnął z siebie spodnie, a jego sterczący członek wyskoczył na zewnątrz, a ja wciągnęłam głośno powietrze widząc go.
Lou uśmiechnął się do mnie podchodząc bliżej. Usiadł między moimi nogami, rozerwał paczuszkę zębami i naciągnął na swoją męskość lepką ochronkę. Kucnął między moimi udami pochylając się i całując mnie w usta. Odwzajemniłam ten pocałunek wplatając mu palce we włosy i lekko za nie ciągnąć. Z jego gardła wydobył się głośny jęk, a ja zaczęłam go jeszcze bardziej ciągnąć za włosy dając upust moim emocjom, wyżywając się na czymś.
- Lou. - wyspałam. Nie mogłam już wytrzymać, chciałam aby w końcu zatopił się we mnie. Abym mogła zapomnieć o całym stresie z ostatnich kilku dni i odstresować się.
Chłopak odsunął się ode mnie i jednym płynnym ruchem wszedł we mnie. Nie spodziewałam się, że zrobi to tak szybko.
- Ach. - wyjęczałam ze łzami w oczach.
- Przepraszam. - wyszeptał Lou, gdy zobaczył moją minę. Zaczął całować całą moja twarz. Zaczynając od oczu, kończąc na brodzie. Cały czas znajdował się we mnie, nie poruszył się ani na milimetr.
- Lou? - zapytałam, gdy on skoncentrowany był na całowaniu mojej twarzy. Centymetr po centymetrze. Poruszałam biodrami, aby w końcu spojrzał na mnie. Jęknął, gdy się pod nim poruszyłam. Popatrzył w końcu w moje oczy, a ja uniosłam głowę aby go pocałować. Nagle poczułam jego dłonie na moich nagich plecach i jednym ruchem odwrócił nas także teraz ja byłam na górze.
- Poruszaj się. - nakazał. Złapał mnie za obie dłonie splatając nasze palce ze sobą. Wiedziałam, że chce tym mi pomóc i dać nieco odwagi. Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli, boleśnie powoli, unosić się w górę i w dół. Z ust Louisa uleciało kilka przekleństw, ale zdaje mi się że oznaczały one bardziej przyjemność niż to, że robię coś źle.
Pierwszy raz kochaliśmy się w takiej pozycji, gdzie ja jestem na górze, a Louis na dole i to ja mam kontrolę nad wszystkim i ja decyduję co robimy. Muszę przyznać, że podoba mi się taki obrót sprawy.
Zaczęłam coraz szybciej się poruszać, czując jak w dole coś się buduje. Ogromna przyjemność, której każde z nas chłonęło w tamtym momencie. Wiedziałam, że jestem już blisko. Nagle Louis uniósł się i usiadł trzymając mnie cały czas w swoich ramionach. Patrzył mi w oczy, gdy przez moje ciało przeszła fala przyjemności, a po chwili chłopak doszedł we mnie wypełniając prezerwatywę.
Oboje ciężko oddychaliśmy po naszym stosunku. Ja leżąca w objęciach ukochanego chłopaka, a Louis pode mną bawiący się moimi długimi włosami.
- Kocham cię. - wyszeptał, a ja uniosłam głowę w górę i nachylając się nad nim pocałowałam w usta.
- Kocham cię. - odpowiedziałam odrywając się od niego i wracając do poprzedniej pozycji, a mianowicie opierając policzek i jego klatkę piersiową.
Leżeliśmy na łóżku, przytuleni do siebie i  okryci jedynie kołdrą. Cały mój stres ze mnie zszedł i czułam się bardzo dobrze. Rozluźniona i szczęśliwa, bo mam przy sobie kochającego chłopaka, który każdego dnia udowadnia mi jakim ogromnym uczuciem mnie darzy.

_________________________________________________________________________________
PROSZĘ KAŻDEGO CZYTELNIKA O KOMENTARZ.
DZIĘKUJĘ.

11 komentarzy:

  1. Hahaha<3 kocham.... weny zycze

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, ze nie piszę komentarzy, ale mój poziom weny na takie rzeczy jest znikomy, jednak ze aż czerwoną czcionką to napisałaś to pisz. Więc rozdział dobry, nie nudzę się przy tym blogu choć jest już 85 rozdziałów (to sporo) mam nadzieje, ze nadal będziesz tak dobrze pisac. Pozdrawiam i przepraszam za moją nie twórczość do komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Płaczka :) domyślam się, jak ciężko musiało być Jo z tą przeprowadzką :)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;)
    Życzę dalszej weny xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Co nowy rozdział to coraz lepszy :) :)
    Życzę weny :) :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zboczuszku ty jeden xD Rozdział jak zwykle doskonały w każdym calu (czy jak tam to się mówi ;D). Szczerze to nie mam pojęcia czemu jak czytam twojego bloga to na mojej twarzy wyskakuję banan ;3 ,ale dziękuję Ci za to c:

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam pojęcia co napisać więc po prostu jest super rozdział i pisz dalej bo ci to fajnie wychodzi :)) ~ Misia

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na następny :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział :) Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń