czwartek, 26 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 118.

- Musimy pogadać. - szepnęłam patrząc na Louisa, a ten tylko kiwnął głową zgadzając się.
- Tutaj? - zapytał wskazując podbródkiem w stronę, nieszczędzących sobie uczuć, Meg i Stana.
- Chodź na górę. - oznajmiłam przerywając nasz taniec i pociągnęłam chłopaka na piętro - do mojego pokoju.
Zamknęłam za nami drzwi i stałam przy nich chwile ze spuszczoną głową, a Louis za ten czas zdążył usiąść na moim łóżku.
- Ja... - zaczęliśmy oboje.
- Ty pierwsza. - wskazał na mnie Louis. Odetchnęłam z ulgą siadając na krześle stojącym obok biurka i naprzeciwko łóżka.
- Chciałam cię przeprosić za wczoraj Lou. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Ale pewnie zastanawiasz się co mi się stało. - powiedziałam bawiąc się końcem sukienki.
- Trochę mnie zastanawia co się takiego wczoraj stało, że aż tak zareagowałaś. - odpowiedział krzyżując nogi i zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Bo wiesz... - zaczęłam, ale zawiesiłam się w połowie zdania. - Nie wiem jak zacząć. - dodałam.
- Najlepiej od początku. - zachęcał mnie czekając na moją odpowiedź.
- Łatwo ci mówić. - mruknęłam spuszczając głowę w dół. Od początku? Okey. - Więc jak wczoraj zacząłeś mnie całować i to tak, no wiesz jak. - zaczęłam spoglądając na niego spode łba. Chłopak tylko kiwnął głową, że rozumie. - To ja sobie przypomniałam pewną sytuację, no wiesz. - dodałam wskazując na swój brzuch.
- Rozumiem. I po prostu bałaś się, że między nami może dojść do czegoś ostrzejszego? - zapytał patrząc wprost w moje oczy, a ja potaknęłam.
- Tak, i wiedziałam, że tego nie przetrzymam. Bo to za wcześnie. - dodałam na koniec od siebie, a Lou pokiwał głową rozumiejąc mnie. A ja znów spuściłam głowę, ale po chwili poczułam chłopaka obok siebie. Klęknął przede mną i złapał mnie za trzęsące się dłonie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak bardzo się denerwuję.
- Czemu mi nie powiedziałaś od razu? - zapytał całując wierzch moich dłoni.
- Bałam się jak na to zareagujesz. Bo to nie chodzi o to, że ja nie chce. Bo bardzo chce znowu, no wiesz. - powiedziałam czerwieniąc się. - Ale to za wcześnie, ale teraz jak już wiesz co się dzieje, to mam nadzieje, że zrozumiesz i będziesz do tego podchodził inaczej. - dodałam obserwując reakcję chłopaka.
- Oczywiście kochanie. - odpowiedział nachylając się i składając na mych ustach czuły i pełen uczucia pocałunek.
Uwielbiam jak mówi do mnie kochanie, sama nie wiem dlaczego. Wydaje mi się, że to taki zwrot zarezerwowany tylko dla mnie i tylko Louis może do mnie tak mówić.
- Ale coś jeszcze się z tobą dzieje, jesteś jakaś inna. Powiesz mi co jest nie tak? - poprosił nadal klęcząc.
- Pokłóciłam się rano z tatą. - wyjaśniłam, a Louis aż wstał z wrażenia.
- Z tatą? Przecież zawsze dobrze się dogadywaliście. Dlaczego doszło do kłótni między wami? - zapytał siadając na łóżku i pociągając mnie za sobą na swoje kolana.
- Bo wypomniał mi ciąże. - odpowiedziałam szeptem.
- Jak to wypomniał?
- No normalnie. Zapytał się rano jakie plany mam na wieczór. To powiedziałam, że ty przyjdziesz i Meg ze Stanem też wpadną, a on powiedział zacytuję: "Tylko, żeby z tego całego imprezowania, ciąży znowu nie było".
- Co za.. - Louis zaczął mówić, ale zasłoniłam mu usta dłonią.
- Daj spokój Lou. Miał trochę racji.
- Jakiej racji? Wypomniał ci nasze dziecko, które straciliśmy, a ty tak spokojnie o tym mówisz? - zdenerwował się. Mogłam mu o tym nie mówić. Wiedziałam jaki Louis ma stosunek do mojego ojca, a jeszcze dołożyłam do tego pięć groszy, których nie powinnam.
- Lou posłuchaj było minęło. Powinniśmy się cieszyć tym co mamy teraz, a nie rozpamiętywać przeszłość.
Będziemy mieli dużo dzieci, ale to w przyszłości, jak dorośniemy, dobrze? - zapytałam głaskając go czule po policzku. Starałam się go jakoś uspokoić dzięki temu i chyba mi się to udało, bo chłopak zamknął na chwilę oczy i odetchnął głęboko.
- I tak mu o tym wspomnę jak tylko go spotkam, zobaczysz.
- Przestań, nie chcesz chyba być w złych stosunkach z moim ojcem.
- I tak już żyjemy w nie najlepszych relacjach, więc co mi tam. Poza tym twój tata powiedział kiedyś, że ta ciąża to moja wina, więc nie rozumiem dlaczego to ciebie zaatakował, a nie mnie. - powiedział.
- Bo to ja byłam bliżej. Ale nie rozmawiajmy już o tym, dobrze? - poprosiłam całując kącik jego ust.
- Dobrze. - odpowiedział całując czubek mojego nosa, po czym dodał. - Zostajemy tutaj czy idziemy na dół?
- Chodź na dół, chociaż boję się tam schodzić i zobaczyć co ci wariaci wyprawiają. - zaśmiałam się, bo wiedziałam do czego Meg ze Stanem są zdolni. I dla nich nie liczy się gdzie, i czy to ich dom czy kogoś innego.
Trzymając się za ręce zeszliśmy powoli schodami w dół. Przy ich końcu Louis szepnął mi do ucha.
- Wyglądasz bosko w tej sukience. - a ja po raz drugi dzisiejszego wieczora zaczerwieniłam się.
- Przestań. - wyjęczałam, gdy zaczął szczypać mnie po boczkach i tyłku.
- Nie mogę. Kusisz mnie kobieto. Kusisz. - dodał śmiejąc się, a ja wiedziałam że robi sobie ze mnie żarty, a nie mówi na poważnie.
Gdy znaleźliśmy się już w salonie zobaczyłam, że Meg ze Stanem siedzą grzecznie na kanapie i rozmawiają Co nie było do nich w ogóle podobne. Myślałam, że będą się obściskiwać na mojej kanapie, w dodatku w moim domu, ale mnie zaskoczyli.
Muzyka cicho grała w tle, całe szczęście że Lou naprawił sprzęt bo inaczej siedzielibyśmy i no cóż nie ukrywajmy, ale zapewne nudzilibyśmy się. A tak to można potańczyć, poprzytulać się i rozerwać.
- A co to tutaj się dzieje? - zapytałam stając przed nimi i zakładając ręce na biodrach. Chwilę później poczułam jak dłonie Louis obejmują mnie w talii i przyciągają do torsu chłopaka.
- Siedzimy i smucimy. - odpowiedziała Meg wydymając wargi i robiąc smutną minę.
- A czemuż to? - zapytał Louis.
- Bo za godzinę będziemy starsi o rok. - wyjaśniła pociągając nosem.
- A im starsi tym głupsi. - dodałam śmiejąc się, a Meg spiorunowała mnie wzrokiem.
- No co? Nie patrz tak na mnie, mówię prawdę. - odpowiedziałam wzruszając ramionami i patrząc na przyjaciółkę z rozbawioną miną.
- Jasne, może siebie masz na myśli. - fuknęła odwracając głowę w drugą stronę i zakładając dłonie na klatce piersiowej.
- Też. - odpowiedziałam śmiejąc się.
Meg popatrzyła na mnie tylko jak na idiotkę, ale po chwili jej twarz spoważniała, a ciało całe zesztywniało.
- Ej, zaraz zaraz. Ja czegoś tu nie rozumiem. - powiedziała wskazując na nas palcem.
- Co się stało? - zapytałam wciąż się uśmiechając.
- Dlaczego wy się przytulacie do siebie? - zapytała z zaszokowaną miną.
- Bo jesteśmy razem i to normalne? - zapytał ją Louis i mogę sobie dać rękę obciąć, że przewrócił oczami.
- Nie, nie o to mi chodzi. - zaczęła. - Przed chwilą unikaliście się jak ognia, a teraz stoicie tutaj i przytulacie się. Stan, czy to nie jest dziwne? - dodała pytając swojego chłopaka, który nie był w ogóle zainteresowany rozmową z nią, ani tym co się dzieje dookoła nas, bo smacznie sobie spał.
- On chyba śpi. - oznajmił Louis wskazując na chłopaka palcem.
- Stan, no nie rób mi wstydu. - zajęczała Meg szturchając chłopaka po ramieniu.
- Dajże chłopakowi pospać. Pewnie był zmęczony. - powiedziałam podchodząc do niej i odsuwając ją od naszego śpiocha.
Meg tylko wstała z kanapy i ruszyła w stronę kuchni. Obserwowałam ją, gdy tak szła, ale w połowie drogi zatrzymała się odwracając się do nas.
- Czyli, że między wami już wszystko dobrze? - zapytała wskazując palcem na mnie i Louisa.
Kiwnęłam tylko głową uśmiechając się, a dziewczyna pokiwała głową i odwracając się za siebie ruszyła w stronę kuchni, gdzie między czasie wykrzyknęła.
- W końcu! - aż Stan się poruszył, ale nie obudził.
Popatrzyłam tylko na Louisa, który przyglądał mi się uważnie i wstając z kanapy podeszłam do niego, a następnie przytuliłam się do jego torsu. Chłopak objął mnie ramionami i szepnął ciche.
- Kocham cię. - a następnie złączył nasze usta ze sobą.

***

- 10! 9! 8! 7! 6! 5! 4! 3! 2! 1! - krzyczeliśmy wszyscy razem stojąc w ogrodzie. Chłopaki trzymali butelki z szampanem, a my z Meg kieliszki.
- Szczęśliwego Nowego Roku! - dodaliśmy coraz głośniej krzycząc. W końcu na niebie zabłysły fajerwerki ozdabiając ciemne niebo różnymi kolorami. Nie mogłam się na nie napatrzeć, wyglądały tak pięknie. W taką ciemną noc, aż miło było popatrzeć na kolorowe niebo.
Moje obserwowanie przerwał Louis nalewający szampana do kieliszków będących w moich rękach.
- Szczęśliwego Nowego Roku kochanie. - szepnął nachylając się nade mną i całując mnie lekko w usta.
- Szczęśliwego. Oby ten rok był o wiele lepszy od poprzedniego. - odpowiedziałam upijając łyk i przytulając się do jego boku.
- Będzie, obiecuję. - powiedział składając na mym czole czuły pocałunek.
- Kocham cię. - powiedziałam pewnie stając na palcach i całując go jeszcze raz w usta. - I codziennie dziękuję Bogu, że jednak pojechałam z rodzicami do was. - dodałam odsuwając się od niego i obserwując bacznie jego reakcję.
- A ja się cieszę, że to zrobiłaś. Bo inaczej pewnie moje życie nie byłoby takie zabawne gdyby nie ty. - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
Co prawda, to prawda. Gdyby moja mama jednak pozwoliła mi zostać na ten czas u dziadków, to jestem pewna, że teraz albo spędzałabym Sylwestra w domu i w dodatku sama. Albo siedziałabym z Maxem u dziadków i wpieprzała resztki po świętach. Więc cieszę się, że tak się stało, a ja teraz jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, dzięki temu wariatowi stojącemu obok mnie z głupim uśmieszkiem na ustach.
Mam nadzieję, że ten rok będzie lepszy. Dla naszego związku, dla nas, dla wszystkich ludzi.
Bo stary rok odchodzi, a dzięki niemu kłopoty, zmartwienia, problemy. A nowy rok przychodzi, a dzięki niemu mamy nowy start, nowe możliwości, szansę na lepsze życie.
Miejmy nadzieję, że będzie on lepszy od poprzedniego, a co za tym idzie nic, ani nikt nie przeszkodzi nam w byciu szczęśliwymi i zadowolonymi z życia ludźmi.
- Patrz. - szepnął Louis mi do ucha. Popatrzyłam w stronę, na którą wskazywał chłopak i wybuchnęłam śmiechem. Meg ze Stanem całowali się jakby końca nie było widać, a ja bałam się że zaraz zemdleją, bo im powietrza braknie.
- Ej! - zawołałam, a ci momentalnie oderwali się od siebie i popatrzyli w naszą stronę.
- Wstydu nie macie, serio. - dodałam śmiejąc się z ich reakcji, a następnie upiłam łyk przepysznego szampana. Mogę się założyć o milion funtów, że ich twarze przypominały teraz dojrzałego pomidora, ale nie było ich widać, ponieważ było ciemno.
- Daj im spokój, chcą jak najlepiej powitać nowy rok. - mruknął w moją stronę Louis.
- Ale żeby aż tak? - zachichotałam kręcąc głową jednocześnie.
- Niektórzy tego potrzebują. - dodał śmiejąc się razem ze mną.
- To w takim razie zostawmy ich, aby mogli jakoś dać upust swoim emocjom. - powiedziałam nachylając się w stronę Louisa, a ten pokiwał tylko głową. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę wejścia do domu.
- Tylko się zabezpieczcie! - krzyknęłam w stronę naszych znajomych, gdy byliśmy już przy wejściu do domu.
- Jo. - zajęczała Meg. Zaśmiałam się głośno i zniknęłam w środku. Przeszłam przez kuchnię i ściągając buty i płaszcz, które potem zostawiłam na krześle w kuchni ruszyłam w stronę salonu, gdzie Louis stał na jego środku z rękami włożonymi głęboko w spodnie, a w dodatku moje ulubione spodnie.
Zrobił to specjalnie, ja to wiem.
Podeszłam do niego niepewnym krokiem. Czułam na sobie jego wzrok. W jego oczach widziałam jakieś dziwne iskierki.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę jak seksownie wyglądasz w tej kiecce? - zapytał skanując moje ciało.
- Słyszałam to dziś z dziesięć razy. - mruknęłam podchodząc tak blisko, aż nasze klatki piersiowe się dotykały.
- Co takiego? Od kogo to słyszałaś? - zapytał głośno. Ale ja zamiast odpowiedzieć wspięłam się na palce i złożyłam na jego ustach długi i pełen miłości pocałunek. Wplotłam palce w jego włosy i zajęczałam cicho, gdy chłopak objął mnie ramionami w talii i przyciągnął bliżej siebie, a ja mogłam poczuć na swoim brzuchu coś twardego.
Jęcząc w jego usta dałam mu zielone światło dla jego języka, który bez problemu wślizgnął się do moich ust.
Całowaliśmy się jakby końca nie było widać.
W pewnym momencie Louis przyciągnął mnie do siebie i łapiąc pod pachy pociągnął w górę, a ja oplotłam go nogami w pasie. Całowaliśmy się przez cały czas, gdy chłopak szedł tyłem i w końcu dotarł do kanapy, na której wygodnie się usadowił trzymając mnie cały czas w ramionach.
Ciągnęłam go przez cały czas za włosy, a chłopak cicho jęczał w moje usta. Chciałam coś zrobić, aby poczuł że zależy mi na nim. Chciałabym móc się z nim kochać dzisiejszej nocy, ale mój głupi strach przed tym uniemożliwiał mi to.
- Louis. - wyjęczałam, gdy chłopak zaczął całować moją szyję i zjeżdżał pocałunkami coraz to niżej.
- Tak? - zapytał odrywając się ode mnie. - Stało się coś? - zapytał z troską w głosie bacznie mnie obserwując.
- Nie nic tylko... - zaczęłam spuszczając głowę w dół.
- Tylko co? - naciskał, kładąc dłonie na moich udach.
- Chciałabym pokazać ci jak bardzo cię kocham. - dodałam szeptem.
- Jo pokazujesz mi to i to nie raz kochana. - odpowiedział trącając czubek mojego nosa.
- Jak to? - zapytałam marszcząc czoło.
- No normalnie. Za to, że jesteś przy mnie. Za to, że dałaś mi druga szansę, za to że dzięki tobie każdy mój dzień staje się lepszy, bo budząc się uświadamiam sobie, że mam ciebie i jesteś tylko moja. - wyjaśnił, a z moich oczu poleciały łzy.
- Nie płacz głuptasie. - powiedział przytulając mnie do swojej klatki piersiowej, a ja szlochałam w jego koszulę. Chłopak pocierał moje plecy w opiekuńczym geście.
- Kocham cię. - szepnęłam, gdy trochę się uspokoiłam.
- Kocham cię Jo. Jesteś dla mnie wszystkim. - odpowiedział mi Louis zacieśniając swój uścisk na moich plecach.
Nie wiem jak to możliwe, że od żaru który między nami się znajdował, przeszliśmy do przytulania się i szlochania jednocześnie. A gdyby ktoś teraz wszedł do salonu i zobaczył nas w takiej pozycji. Mnie siedzącą rozkrakiem na chłopaku i płaczącą w jego koszulę, to pomyślały sobie, że co to za pokręcona para.
Ale dla mnie nie liczyło się to jak wyglądamy, czy nasza pozycja, ale to co mamy w środku, a mianowicie w sercu i to co czujemy do siebie nawzajem.
A jest to miłość.
Miłość, której nikt nam nie odbierze. Nikt nas nigdy nie rozdzieli, bo my się kochamy i to nigdy się nie zmieni.
Coś czuję, że mimo że tak źle rozpoczętego dnia, ten rok będzie wspaniały, bo wiem że będę miała Louisa obok siebie.
A jak mam jego przy sobie, to mam wszystko czego pragnę w życiu.

_________________________________________________________________________________
Sorry za obsuwę. Wiem, że rozdziały dodaję co drugi dzień, ale niestety wczoraj nie miałam jak go dodać.
Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli za to.
Jeszcze raz przepraszam.
Cieszycie się, że nasze gołąbki do siebie wrócili? Myślę, że tak. Chociaż większość z Was szipowała Jo z Harrym. Ale cóż Jouis forever :)
Ostatnio obliczyłam sobie, to znaczy spisałam w notesie, co będzie w poszczególnych rozdziałach i wyszło mi, że zostały jeszcze 4 rozdziały + epilog.
Wiem, że większość z Was będzie na mnie za to zła, ale cóż kiedyś trzeba zakończyć to co się zaczęło.
Nie napisałam jeszcze tych rozdziałów, ale wiem że przy końcu będę ryczeć, bo tak bardzo przywiązałam się do tego bloga, że aż żal się zegnać.
Ale spokojnie, mam już pomysł na następne opowiadanie :)
Wczoraj na asku pewna osoba zaproponowała mi żeby założyła sobie tumblra i tam je publikowała. 
Co wy na to? Gdzie byście woleli? Tumblr czy blogspot?
Powiem szczerze, że ja w ogóle nie znam się na tumblrze. Ale jakby mi ktoś pomógł go założyć i wytłumaczył co nieco, to możliwe żebym się skusiła :)
Więc jeśli znajdzie się taka kochana osoba, to niech napisze do mnie na twitterze: TUUUU ok?
Fajnie by było, bo ja jestem totalny cienias i nie potrafię obsłużyć tumblra :) hahah
Gdyby ktoś taki się znalazł, to proszę o kontakt ze mną.
Kocham Was i dzięki że ze mną jesteście :)

11 komentarzy:

  1. Rozdział boski ♡
    Ja bym wolała na blogspocie rozdziały, bo według mnie tu się lepiej czyta itp ;)
    Oczywiście mam nadzieję, że kolejny blog będzie również o Louis'ie :)
    Pozdrawiam i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuuuuuu..... no fajny fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się że do siebie wrócili :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super! A co do następnego bloga to prosze, załóż go na blogspocie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem za blogspot bo tu sie lepiej czyta :) Rozdział cudowny jak zawsze. :P Kocham Jo i Louis'a. <3 Szkoda że tak mało rozdziałów zostało :( Ale drugie opo mam nadzieje że też przykuje moją uwagę xx L.

    OdpowiedzUsuń
  6. No,no,no... fajny ale szkoda że niedługo koniec - bardzo się tym zasmuciłam. Mam jednak nadzieję, że jeszcze coś będzie pikantnego.Liczę na to.Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością.
    Jestem za blogspotem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział !!!
    Jestem za blogspotem :D

    Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny ! :)

    @claudialech

    OdpowiedzUsuń
  9. No nieźle, już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Siemka

    OdpowiedzUsuń